morze beznadziei :( - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 13 ]

Temat: morze beznadziei :(

Witam wszystkie forumowiczki. Nie wiem czego szukam , chyba ujścia dla swoich myśli , dobrego , zaufanego słuchacza bo zapewne nie rozwiązania , gdyż to musi znaleźć się we mnie samej .Całe życie szukałam miłości, ba! ja o nią żebrałam , a najśmieszniejsze , że przez 20-kilka lat żyłam w przekonaniu , że mam najwspanialszych rodziców pod słońcem ,Dopiero teraz , zdobywszy wiele ran na sercu , doprowadzona do depresji,  nieumiejąca znaleźć już początku tego syfu , który wypełnia moje życie, odkopuję sie i widzę, rozumiem dlaczego stałam się tym, kim jestem . Do rzeczy: ojciec mój był człowiekiem bardzo szanowanym bo pracowitym, niepijącym , niepalącym , niełajdaczącym się ale po latach dotarło do mnie , że dzieci były dla niego skutkiem ubocznym działalności seksualnej , nie kochał nas , byliśmy bo wszyscy mieli dzieci , z resztą dzieci - córki to sprawa "baby".Nigdy nie usłyszałam od niego słowa KOCHAM, mało tego - nie usłyszał tego nikt z nas , z matką na czele , która przez 25 lat małżeństwa nie usłyszała z jego ust nawet własnego imienia ! to dopiero sztuka - zwracać się bezosobowo.Całe swoje życie starałam się żeby zostać zauważoną przez rodziców , bo matka też całe życie zajęta była dbaniem, dogadzaniem , staraniem się o męża , a dokładnie była idealnym wołem roboczym, nawet nie kobietą , bo tego nas nie nauczyła . Wzrastałam w poczuciu wstydu , że mam piersi ,bo dziewczyny to "dopust boży", uważałam , że jestem tak brzydka, gruba, że nawet w lustro nie potrafiłam swobodnie patrzeć .Generalnie miałam się za COŚ co nie zasługuje na miłość, uwagę , zainteresowanie .Myślałam , że pracowitością, dobrymi wynikami w szkole , innymi super osiągami wreszcie mnie zauważą ...nic .I tak bym sobie żyła , aż mając 25 lat nasz krystaliczny ojciec , postanowił wypisać się z tej "firmy" zwanej rodziną , bo znalazł sobie damę , miłość swego życia - 4 lata starszą od mnie i na nic nie zdały się prośby , groźby , błagania i tłumaczenia . Miał nas w tym samym miejscu , gdzie całe życie . Odszedł , zostawiając matkę , która całe życie "przejechała " na jego grzbiecie , bo to osoba wybitnie niesamodzielna , niemająca własnego zdania i woli , 12 letniego brata mnie i siostrę dorosłe już co prawda . Cały przydział męskich ról w rodzinie spadł na mnie .Co oczywiste nigdy nie miałam żadnego chłopaka , bo kto by mnie chciał . Straszny żal miałam do ojca, który zaowocował tym , iż zaczęłam spotykać się z żonatym mężczyzną , głownie dlatego , że był to pierwszy "osobnik " rodzaju męskiego , który widział we mnie kobietę .Teraz wiem dokładnie , że widział raczej zabawkę ale wtedy czułam , że to miłość mojego życia .Zrobiłabym wszystko i wiele też robiłam , nie dostając nic , ba! nawet nie śmiałam niczego oczekiwać , czy prosić .Po kilku latach uznałam ,że jeśli nie mogę mieć jego , to chcę choć dziecko mieć z nim.Wychowam je sama , bo przecież nie mogę niczego od niego oczekiwać , a nawet nie mogę go narażać że ktoś się dowie .I tak też się stało .Mając 30 lat urodziłam córkę, która miał mi wystarczyć za miłość całego świata .Gdy młoda troszkę podrosła zaczęło do mnie docierać , że miłość do dziecka to nie wszystko , że chciałabym mieć kogoś koło siebie , oprócz mamusi . Jakież było moje zdziwienie , gdy moja matka zaczęła mieszać , wtrącać się , wskazywać niedociągnięcia , wady potencjalnych mężczyzn , z którymi chciałam się spotykać , czy może nawet żyć . Po kilku latach , wojnach w domu dotarło do mnie , że ona widzi we mnie swojego partnera, boi się , że znów,ktoś ją zostawi , bo mama po odejściu ojca nie miała nikogo , a nawet zapadła na jakąś -jak dotąd nierozpoznaną - chorobę (obecnie jest kaleką -1 grupa niep.- niedowład prawej połowy ciała ).Największe piekło robi w domu , gdy zaczynam się z kimś spotykać , wrzeszczy, że czas na randki już w moim życiu był .Niby wiem, że muszę się odseparować od niej ale ciężko mi , bo mam poczucie winy.Nawet psycholog mi tłumaczy , że muszę odejść . Wiem też , że moje męskie wybory są napiętnowane tym co wyniosłam z domu , że uganiam się za zimnymi emocjonalnie typami ale wydaje mi się , że może dam radę nad tym zapanować jeżeli nie będę kopana ze wszystkich stron.Najgorzej, że matka robi wodę z mózgu mojej córce, podświadomie daje jej do zrozumienia , że to ja robię coś złego .Młoda wrogo jest nastawiana do nowego faceta.Miałam nadzieję , gdy pół roku temu poznałam  kogoś, że może tym razem sie uda .Miał swój dom , więc problem ze spotykaniem u mnie by odpadał , nawet córkę mogłam ze sobą zabrać tylko, że trafiłam kulą w płot , bo szanowny pan poznając mnie był od prawie 2 lat sam , żona wystąpiła o rozwód , stwierdził ,że to tylko formalność , że musi z nią "pograć " żeby przedłużyć wszystko bo chce jej w ten sposób zycie uprzykrzyć , jakież było moje zdziwienie , gdy w listopadzie przed ostatnią rozprawą jego żona stwierdziła , " że ona go kocha i nie wie czy dalej chce rozwodu " .Najgorsza była jego reakcja , wcześniej mówił , że mnie kocha , że nikt nie dał mu tyle ciepła i miłości co ja , a teraz orzekł , że musi to przeczekać , jest na rozdrożu - bo on ma dzieci i chce je wychowywać z nią ,chce mieć rodzinę , nie tylko żeby ona je wychowywała . A ja głupia spotykając się z nim "leczyłam " go z depresji, podsyłałam namiary na psychologów , próbowałam ratować jego firmę , dodawać mu otuchy po utracie pracy bo między innymi to też mu się rozsypało. Zaprosiłam na święta , wałówkę naszykowałam , a wiecie jak się odwdzięczył ?? Pierwszy raz w życiu zajrzałam komuś do telefonu , bo zdziwiło mnie że zawsze miał 2 , a wtedy jeden został w kurtce ....Oj naczytałam się, tylko najgorsze jest to , że wiem, iż gdyby on chciał do mnie wrócić to ja go przyjmę , zawsze znajdę jakieś wytłumaczenie .Czuję się jak w tej reklamie- gdzie rozum mówi jedno , a serce i tak swoje . Wiem , że to choroba , brak szacunku , żebractwo ale to silniejsze ode mnie . Jestem umówiona do psychologa , dostałam leki przeciwdepresyjne , których sie boję .Nie wiem już sama jak się z tego wszystkiego wyplątać bo ze wszystkich stron pod górę . A ja tylko chciałam żeby ktoś mnie kochał .

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: morze beznadziei :(

Powielasz zachowania matki: robisz wszystko, żeby być popychadłem.

3 Ostatnio edytowany przez ulle (2018-12-28 07:07:11)

Odp: morze beznadziei :(

Entropio, dokładnie to samo chce napisać.
Autorko, jesteś swoją matką.
Dobrze, że pójdziesz do psychologa.
Co do leków depresyjnych, to nie wiem co ci doradzić, bo nigdy nie brałam, ale skoro się ich boisz, to może na razie skoncentruj się na terapii u psychologa.

4 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2018-12-28 13:29:42)

Odp: morze beznadziei :(

Bardzo nie lubię, gdy dorośli ludzie obwiniają swoich rodziców za swoje decyzje i wybory, bo zapominają przy tym, że ich tok rozumowania musi uwzględniać to, że ich rodzice mieli swoich rodziców, którzy ich wychowali na ludzi, którymi są.
Mona1977, jeśli uważasz, że nie masz wpływu na swoje decyzje i jesteś bezwolną kukłą, bo zewnętrzne zdarzenia są silniejsze od Ciebie, to nie dziw się, że podobnie ma Twoja matka. Ona nie potrafi inaczej.
Zgadzam się z przedmówcami, że powielasz zachowania swojej matki, ona zapewne swojej matki. Co gorsze, Twoja córka będzie kolejną bezwolną kobietą, uważającą, że nie ma żadnego wpływu na przebieg zdarzeń, obwiniającą za swoje nieidealne życie bezwolną matkę i ojca, którego nie było.

5 Ostatnio edytowany przez madoja (2018-12-28 16:16:58)

Odp: morze beznadziei :(

Zgodzę się z MagdaLena1111.
Jesteśmy dorosłymi ludźmi, panujemy nad sobą i widzimy swoje błędy.
Poza tym bierzmy pod uwagę, że stosunkowo trudno jest trafić na dobrego człowieka i takie przypadki jak z tym panem który wrócił do zony, przytrafiają się (bardzo często) także zwykłym kobietom ze zwykłych, dobrze funkcjonujących rodzin. One też tak kochają i też dają takim dupkom szanse za szansą.

A co do leków - ja bym zrezygnowała. Trzeba mieć do nich przekonanie. No chyba że sama oceniasz że Twój stan jest tragiczny, a depresja w wysokim stadium.

To co  ja bym robiła na Twoim miejscu to po prostu bym się nie poddawała jeśli chodzi o facetów. Nie skupiaj się tak na tym gościu. Bez sensu go gloryfikujesz. Poznawaj innych - teraz jest pełno profili randkowych itd.
Inni mogą Ci może pisać np. że powinnaś pobyć sama, ale to bzdury. Wiem i widzę, że szczęście odnajdziesz w dobrym związku. Szukaj go i nie poddawaj się. To nie jest tak, że miłość sama Cię znajdzie.
Zwracaj uwagę na drobne sygnały ostrzegawcze (tu sygnałem ostrzegawczym były niezamknięte sprawy oraz to, że chciał coś robić żonie na złość).

6 Ostatnio edytowany przez GetReal (2018-12-28 17:48:46)

Odp: morze beznadziei :(
Mona1977 napisał/a:

A ja tylko chciałam żeby ktoś mnie kochał .



Nie zwalaj ciagle winy na rodzicow, czas dorosnac ale rozumiem ze postawa "biedna skrzywdzona ja" tez jest wygodna.

Musisz nauczyc kochac siebie.

Moze na poczatek napisz nam co ci sie w sobie podoba, jakie rzeczy w sobie lubisz, czym sobie zaimponowalas?

7

Odp: morze beznadziei :(

Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim za zainteresowanie,ze ktokolwiek zechcial stracić swoj cenny czas na czytanie moich wywnętrzań. Nie mialam na celu obwiniać rodziców za swoje nieudane życie,bardziej chcialam wskazać,wytłumaczyć skad sie TO u mnie wzięło, bo ja sama przez tak wiele lat nie widzialam niczego zlego w moich rodzicach,a tym bardziej w sobie.Jak napisalam zdawalo sie mi ze ja to mam super starych.Gdy ojciec odszedl to cala rodzina na nim psy wieszala,a matka w cierpietniczej koronie bo taka idealna kobietę zostawić??! Tak sobie podświadomie widocznie utrwaliłam sposob postepowania i choć zarzekalam się "ja nie bede taka jak ona" pozwolilam jej rzadzic moim zyciem.Już kilka lat wiem,ze tak nie moze być ale cieżko mi wypiąć sie na matkę,na dodatek chora.Tylko wiem że nie ma innego wyjscia,zwlaszcza gdy widzę ze najszczesliwsze sa te dzieci(i wg mojej mamusi najlepsze)ktore żyją z dala od niej. Mam zamiar jej pomagać ,a jezeli nadal bedzie rzygać nienawiscia i jadem w moja strone to niech brat i siostra sie nia opiekuja.
Ostatnio przeczytalam taką książkę"Kobiety,ktore kochają za bardzo" i wiem juz na pewno,że to iż mam taką skłonność to zasluga (nie napiszę WINA- bo bardzo Was to oburza

Odp: morze beznadziei :(
Mona1977 napisał/a:

Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim za zainteresowanie,ze ktokolwiek zechcial stracić swoj cenny czas na czytanie moich wywnętrzań.

Nie przepraszaj, że żyjesz - to najważniejsze. Tu jest największy Twój problem.

9

Odp: morze beznadziei :(

To w jakim domu dorastamy ma ogromny wpływ na nasze dalsze życie.  Wychowując się w domu bezuczuciowym można popaść w skrajności albo sami jesteśmy zimni biorąc przykład z rodziców albo kochamy za bardzo. Wbrew pozorom wielu jest takich ludzi.
Mona jeszcze chwila i zaczniesz dziękować, że możesz oddychać powietrzem.  I nie bądź ofiarą, łatwe ofiary przyciągają drapieżniki.

10

Odp: morze beznadziei :(

Mona1977  znowu robisz to samo. O rodzicach juz slyszelismy.

Odpowiesz na reszte pytan?

11

Odp: morze beznadziei :(

Mona  pochodzę z dysfunkcyjnej rodziny i mam matkę, która  całe swoje życie była na kimś uwieszona. Gdy pierwszy mąż zmarł, całą swoją energię życiową poświęciła na szukanie drugiego. Gdy mąż numer dwa zwiał, moja matka przypomniała sobie, że ma córkę. Pewnie gdyby była młodsza skupiłby się na szukaniu kolejnego jelenia, ale niestety już nie te możliwości. Wiem jak trudno się żyje z kimś przylepionym do siebie, szczególnie kiedy ma się problemy z własnymi emocjami i ogarnięciem własnego życia. Pech chce, że Twoja matka jest chora. Nie widzę możliwości jej "porzucenia". Ewentualnie możesz poprosić o pomoc w opiece resztę rodzeństwa. To, że matka się boi, chyba Cię nie dziwi. Jest osobą nieporadną życiowo, do tego aktualnie z częściowym niedowładem, więc nawet trudno teraz od niej wymagać, żeby się jakoś ogarnęła życiowo. Na to raczej za późno. Zakładam również ( być może błędnie ) że matka pomagała/pomaga Tobie jako samotnej matce w opiece nad córką ?  Z tego tytułu wypadałoby czuć się w pewien sposób matce wdzięcznym... Nie zmienia to wszystko jednak faktu, że matka nie powinna pewnych granic przekraczać i zbytnio ingerować w Twoje prywatne życie w tym np. buntować córki przeciwko Tobie.
Nie wiem jak wyglądało Twoje,a może bardziej Wasze życie, kiedy postanowiłaś zostać samotną matką. Czy sama ponosiłaś konsekwencję swoich wyborów, czy jednak liczyłaś na mniejszą lub większą pomoc najbliższych ? Może być tak, że matka boi się samotności, ale być może bardziej  boi się tego, że wszystko co Tobie pozostanie po kolejnym miłosnym uniesieniu, to drugie dziecko. Samotna matka dwójki dzieci... z różnych ojców... to nie jest życie, o jakim marzy się dla córki. Nie wiem jak wyglądało Twoje dotychczasowe życie miłosne i jakich partnerów wybierasz sobie obecnie... ale może matka jest wrogo do nich nastawiona, bo nie wierzy, że potrafisz znaleźć sobie na partnera kogoś wartościowego ? Może powinnaś zdobyć się na szczera rozmowę z matką ? Nie musisz też matki porzucać, żeby nabrać dystansu do jej wrzasków. Uważam, że pewne sprawy można postawić jasno, tylko trzeba mieć chęć i odwagę szczerze porozmawiać.
A "parowanie się" faktycznie mogłabyś odłożyć przynajmniej do chwili zakończenia terapii... dla własnego dobra.

12

Odp: morze beznadziei :(

Nadal wolisz oprotestowywać innych niż zająć się sobą.
Może najpierw muszą się wylać z Ciebie wszystkie żale, pretensje, pogarda, złość  i wstyd, żebyś zaczęła porządkować własne życie.

13

Odp: morze beznadziei :(

Wychowana bez ojca jak moglas świadomie dokładnie to samo zrobic swojemu maluszkowi? Jak można być takim egoista?

Posty [ 13 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024