Dzień dobry wszystkim internautkom... A raczej dobry wieczór...
Na wstępie chciałem się przywitać i powiedzieć, że jestem mężczyzną. Założyłem tu konto, ponieważ chciałem poznać opinię Was, Drogie Panie, na temat dręczącego mnie problemu.
PS.: jeżeli nie ten dział, proszę przenieść. Nie wiedziałem, gdzie go zlokalizować.
Mam na imię Marcin. Od prawie dwóch lat spotykam się z moją partnerką, Moniką, która posiada dwoje dzieci - Szymona (lat 11) i bartka (lat 20). Bylibyśmy ze sobą bardzo szczęśliwi, gdyby nie fakt że bartek jest zwykłym szaleńcem - wyzywa swoją matkę od ku***, dziwek, szmat, znęca się psychicznie nad nią i swoim młodszym bratem, zażywa przy nim narkotyki, nic nie robi w domu, awanturuje się, bałagani i nie sprząta po sobie, przez co moja Monika po ciężkiej pracy wraca do domu i pełni rolę sprzątaczki. Bartek nic nie potrafi załatwić sam, wszystko trzeba podstawiać mu pod gębę, co rusz wywołuje sytuacje podczas których wyzywana jest policja (gnojek ma założoną niebieską kartę), a potem wygaduje policjantom brednie, że matka się nad nim znęca, że jest pijaczką, zaniedbuje Szymona itp., co jest oczywiście nie prawdą, grozi wszystkim naokoło (kiedyś powiedział, że naśle na mnie kolegów, a ci mnie zabiją i zakopią w lesie).
Już wcześniej miał kuratora za to, że ukradł wujkowi samochód i go rozwalił, a ponadto powybijał szyby w szkole i teraz Monika płaci za niego karę 2000 zł z kawałkiem. Wszelkie moje interwencje albo szarpania tego bandyty kończą się na tym, że gówniarz wzywa policje i grozi mi założeniem sprawy w sądzie za naruszenie nietykalności cielesnej. Nie ma na niego sposobu. Kurator załatwił mu ambulatoryjne leczenie odwykowe, ale ten zmajstrował sobie zaświadczenie, iż rzekomo chodzi na terapie, bardzo mu one pomagają i nie ma potrzeby umieszczać go w zamkniętym ośrodku odwykowym.
Rozmawiałem z moją partnerką o tym, żeby wniosła do sądu sprawę o znęcanie psychiczne i eksmitowała go z domu, jednakże ona twierdzi, że to jest jej dziecko i nie może tego zrobić. Cytuję jej słowa: "Wolę się z nim męczyć, niż mieć świadomość, że byłam złą matką i wywaliłam go z domu jak śmiecia".
Powiedzcie mi proszę, co mam robić w tej sytuacji? Może zbytnio się tym przejmuje, może powinienem położyć na to przysłowiową laskę, ale ja tak nie umiem. Myślałem, że kiedyś sytuacja się unormuje, że kiedyś zamieszkamy razem, będziemy szczęśliwi i nikt nie będzie musiał się martwić tym psychopatą, ale wszystko wskazuje, że moja Monika jest współuzależnionia od tego szaleńca i dopóki się nie zaćpa albo umrze z powodu cukrzycy, którą ma, nigdy nie będziemy razem tak na 100%.
Jestem tym wszystkim wykończony, mało jem, ciągle jestem zmęczony, coraz więcej śpię, a wstawanie do pracy ze świadomością że mojemu aniołkowi dzieje się krzywda jest coraz trudniejsze. Powiedzcie, co mam robić, bo kocham Monikę, ale chyba nie widzę przyszłości dla tego związku.
Pozdrawiam gorąco
Bartek, jako małe, ale według prawa dorosłe gówno powinienem zostać z domu wyrzucony. Jeżeli do niej to nie przemawiaja to się rozstać... Zrobiłeś co mogłeś, ale jak sam widzisz to od niej zależy czy chce wyczyścić to szambo
Dzięki, stary. Czekam na dalsze opinie...
Kolega wyżej dobrze powiedział. Bartek jest w takim wieku, że sam sobie poradzi. A Twoja kobieta trzymając go w domu tylko i wyłącznie mu szkodzi. Po pierwsze zabija swojego syna - nie tylko godząc się na to, żeby ćpał w jej domu, ale sama mu funduje narkotyki. To tak jakby sama wkładała mu pistolet w dłoń. Po drugie stwarza zagrożenia dla młodszego syna. O niego się nie boi? Po pierwszy jakie nauki wyciągnie Szymon? Takie, że może robić co chce i nie szanować matki, a ta jeszcze będzie go klepała po pleckach. Poza tym skoro starszy syn ćpa i jest agresywny nie tylko psychicznie, ale i fizycznie, może wyrządzić krzywdę o tragicznych skutkach młodszemu bratu. Czy wtedy będzie się uważała za dobrą matkę? Czy wtedy będzie mogła spojrzeć sobie w oczy? Skoro nie myśli o sobie, ani o starszym synie, niech pomyśli o młodszym, który ma szansę wyrosnąć jeszcze na ludzi. Jeżeli będzie trzymała starszego syna w domu, jest spora szansa na to, ze młodszy pójdzie w jego ślady.
Przede wszystkim chodzi o bezpieczeństwo wasze i młodszego. Gnojek niech sobie szkodzi, jak chce - jest dorosły, więc poniesie konsekwencje, ale Ty Aurorze nie masz prawa ryzykować swoim, a zwłaszcza młodszego syna partnerki zdrowiem za odpały starszego. (Bo szkodq młodego człowieka psuć i zabierać mu szansę na dobre życie)
Partnerka może dmuchać i chuchać, ale gówniarzowi zabrakło w pewnym czasie dyscypliny, a w tym wieku to już za dużo się nie zmieni
Według mnie twoja partnerka nie zmieni swojego podejścia do syna. Skoro uważa tak jak napisałeś ,że "Wolę się z nim męczyć, niż mieć świadomość, że byłam złą matką i wywaliłam go z domu jak śmiecia" to pewnie tak zrobi czyli NIC. Ja bym dała sobie spokój z tą rodzinką,oczywiście porozmawiaj jeszcze z partnerką i powiedz jej to co napisałaeś tu na forum.
Według mnie krzywdzi ona siebie i nawet tego "złego"syna tym że ma takie myślenie bo ona musi coś zrobić. Mając takie podejście że woli się z nim męczyć to tak jakby powiedziała wolę patrzeć jak się stacza i jak rozwala mi życie. Poza tym jest przecież młodszy syn który na to wszystko patrzy i czerpie wzorce.
Powodzenia ale ja bym myślała o rozejściu się.
Bardzo brutalnie rzecz ujmując może trzeba uświadomić Twojej partnerce, żeby sobie odpowiedziała na pytanie, czy woli być złą matką dla jednego dziecka, czy dla obu ? (ja nie twierdzę, że ona jest w ogóle złą matką). Chodzi o to, żeby nią potrząsnąć. Starszy syn jest już dorosły i nawet jeśli idzie na dno, to robi to na własny rachunek. Poza tym jest mnóstwo historii ludzi, które pokazują, że czasem aby wyjść na prostą to trzeba najpierw osiągnąć to dno i się od niego odbić. Ale możliwe też, że jest on już stracony i wcześniej czy później wyląduje w więzieniu, które tylko powiększy stopień demoralizacji. A może właśnie więzienie będzie tym dnem ? Należy się jednak bezwzględnie skupić na młodszym synu, bo jego losy ważą się tu najbardziej. Mówiąc tak kolokwialnie to jeśli w gnieździe starsze pisklę znęca się nad młodszym, a to starsze umie już latać to należy je z gniazda wykopać. Nic lepszego nie można dla niego zrobić.
Spróbuj partnerkę zaciągnąć do jakiegoś psychologa, który specjalizuje się w takich sprawach jak przemoc domowa, uzależnienia itp. Z tym, że idźcie tam razem. Poszukaj jakiejś fachowej pomocy z zewnątrz jak tę sprawę rozwiązać, bo kryzys jest bardzo poważny. Twoja partnerka go sama nie ogarnie, a starszy syn w końcu pociągnie za sobą młodszego.
To nie twoje dziecko tylko jej. Wchodzenie z nim w interakcje jakieś awantury rękoczyny po co Ci to? On się taki nie stał z dnia na dzień to jej wychowanie do tego doprowadziło. To ona popełniła błędy i ponosi tego owoce i jak widzisz dalej w tym woli tkwić. To jest jej syn za 20 lat dalej będzie jej synem i nie zmienisz tego. Wyjścia masz dwa jedno to spotykać się z nią wyłącznie poza jej domem a drugie to odejść.
Ona nie musi mu usługiwać nie musi po nim sprzątać nie musi za niego płacić nie musi zgadzać się na ćpanie w jej własnym domu a jednak to robi powinno Ci to dać do myślenia.
Wydaje mi się że on jest taki ponieważ twoja kobieta była złą matką. Wchodziła mu za bardzo w tyłek i dlatego on się teraz w taki sposób zachowuje. Dziecku trzeba zginać kark od najmłodszych lat. Nie można mu pozwalać na zbyt wiele bo potem robią się tacy psychopaci jak on.
Moim zdaniem nic tutaj nie zrobisz. Powinieneś Olać to sytuację. W gruncie rzeczy problem nie leży po stronie jej syna.
Problem leży po stronie Matki.
Gdy była dobrą matką to nie byłoby teraz tej sytuacji.
Twoja partnerka nie chce zmienić tego stanu rzeczy i Ty niestety NIC z tym zrobić nie możesz.
Starszy syn robi co robi, bo mu na to pozwoliła, nie wyciągnęła żadnych konsekwencji i do tej pory ponosi odpowiedzialność za jego występki.
Ty musisz podjąć decyzję, czy akceptujesz ten stan rzeczy - taki, jaki jest. Jeśli nie - no niestety, ale odejdź i żyj po swojemu. Jeśli tak - to milcz i nie wtrącaj się w wychowanie nie swojego dziecka. Wiem, że wybór do dupy, ale innego nie ma i nie będzie.
Twoja partnerka Autorze nie umie madrze kochac swojego syna. Przez lata nie zrozumiala ze wlasnie poblazajac mu i ustepujac pielegnuje w nim tego potwora jakim sie coraz bardziej staje. Ona mu teraz nie pomaga, ona wrecz przyklada reke do tego by nigdy sie nie zmienil. Bo po co on ma sie zmieniac skoro matka toleruje jego wybryki agresje, cpanie, kradzieze i jeszcze splaca jego dlugi. On juz dawno powinien poczuc twardo tylek i albo sie zacpac/stoczyc do konca albo osiagnawszy dno probowac sie z niego podzwignac. Tak jak alkoholik. Innej drogi nie ma. Pomaganie mu jest utrwalaniem i poglebianiem tej patologii. Mozesz jedynie sporobowac jej to uswiadomic a jesli nie dotrze to odejsc. Bo to moze byc juz tak silne wspoluzaleznienie ze ona nigdy sie od niego nie odetnie. Sa takie matki ktore nawet gdy syn kogos zabije to bedzie twardo stala murem za nim ze to dobre niewinne dziecko.
Warto tez usiwadomic kochajacej mamusi ze jej proby pseudoratowania jednego dziecka okupuje ofiara z drugiego i syna i w przyszlosci syn ja w najlepszym przypadku znienawidzi za pieklo w jakim kazala mu zyc z bratem sadysta a w najgorszym wypadku sam sie stoczy albo odchoruje psychicznie swoje dziecinstwo.
12 2018-11-23 10:57:57 Ostatnio edytowany przez Marcin260493 (2018-11-23 21:39:25)
Używałem też argumentu, że niszczy życie i sobie i Szymonowi, ale to nic nie daje. Już na gwiazdke ubiegłego roku obiecała mi, że wywali to ścierwo z domu, ale jak bartuś się o tym dowiedział, trzy dni był grzeczny, mamusi przeszła cała wściekłość i znowu wszystko wróciło do normy.
Spotykamy się oczywiście poza jej domem - Ona i Szymon śpią u mnie zazwyczaj trzy-cztery dni w tygodniu, jednakże teraz sprawa się pokomplikowała, bo ta wesz narobiła kolejnych długów i mamusia musiała wziąść dużo nadgodzin, z weekendami w włącznie więc nie będziemy się widzieć przez trzy weekendy pod rząd. Dla jasności sprawy pieniędzy ode mnie nie chce, bo uważa, że nie powinienem płacić za jego błedy. Ale ona też, moim zdaniem.
Nie wiem, co o tym wszystkim sądzić. Te dwa lata były najszczęśliwszymi w moim życiu, bo spotkałem ją, ale jestem już psychicznym wrakiem człowieka... Chyba nie mam siły tego wszystkiego dłużej znosić.
Pozdrawiam
13 2018-11-23 11:00:15 Ostatnio edytowany przez Mordimer (2018-11-23 11:00:50)
Ciężka sprawa. Uważam, że jednak Bartek kwalifikuje się tylko i wyłącznie do przymusowaeno leczenia w ośrodku zamkniętym. Tam będzie pod stałą obserwacją specjalistów. Im szybciej to Bartek zrozumie tym więcej ma szans na wyjście z dna. A jeśli sam nie zechce to zawsze mozna go ubezwłasnowolnić. Musicie odizolować się od niego jak najszybciej. Ma on bardzo zły wpływ na młodszego brata. Szymon może nie tylko pójść w ślady starszego brata ale również mieć traumy, które będą potem w życiu dorosłym o sobie przypominać.
Jeśli matka jest współuzależniona to tym bardziej powinieneś zareagować a nie olewać. Wyrzucenie z domu może przyczynić się do jakiejś tragedii lub jeszcze większych problemów. Bartek moze wejść w jakieś złe towarzystwo. Być może już wpadł. Może kogoś zabić lub zranić albo zgwałcić. Narkomani nie kotrolują swoich zachowań. Być może ma jakąś chorobę psychiczną. Jestem ciekaw dlaczego Bartek jest taki jaki jest. I co się do takie stanu przyczyniło ?
Podsumowując jeśłi nic z tym nie zobisz to kiedyś może stać sie jakaś tragedia. Już nie wspomnę o traumach młodszego brata. Przymusowe leczenie w ośrodku zamkniętym i nie ma zmiłuj. A potem psychoterapia dla kobiety. Toksyków należy izolować. Oczywiście możesz dać sobie z nią i jej pokręconym synem spokój i poszukać innej. No ale skoro ją kochasz to działaj póki jeszcze nie jest za późno.
14 2018-11-23 11:12:05 Ostatnio edytowany przez Misinx (2018-11-23 11:15:21)
Używałem też argumentu, że niszczy życie i sobie i Szymonowi, ale to nic nie daje. Już na gwiazdke ubiegłego roku obiecała mi, że wywali to ścierwo z domu, ale jak bartuś się o tym dowiedział, trzy dni był grzeczny, mamusi przeszła cała wściekłość i znowu wszystko wróciło do normy.
Spotykamy się oczywiście poza jej domem - Ona i Szymon śpią u mnie zazwyczaj trzy-cztery dni w tygodniu, jednakże teraz sprawa się pokomplikowała, bo ta wesz narobiła kolejnych długów i mamusia musiała wziąść dużo nadgodzin, z weekendami w włącznie więc nie będziemy się widzieć przez trzy weekendy pod rząd. Dla jasności sprawy pieniędzy ode mnie nie chce, bo uważa, że nie powinienem płacić za jego błedy. Ale ona też, moim zdaniem.
Nie wiem, co o tym wszystkim sądzić. Te dwa lata były najszczęśliwszymi w moim życiu, bo spotkałem ją, ale jestem już psychicznym wrakiem człowieka... Chyba nie mam siły tego wszystkiego dłużej znosić.
Może jak koleżanka zasugerowała, pokażę jej Wasze opinie, a potem postawie ultimatum: on albo ja.
Pozdrawiam
Matkom bardzo ciężko jest zrozumieć, że czasem dziecku trzeba dać się, mówiąc wprost, wypieprzyć, żeby się nauczyło wstawać. Teraz są takie czasy, że matki często wolą rzucać swoim dzieciom "koła ratunkowe", zamiast nauczyć je pływać.
W temacie długów to może przydałaby się jakaś porada u prawnika jak się zabezpieczyć, żeby za długi syna nie musiała płacić cała rodzina.
Wydaje mi się że on jest taki ponieważ twoja kobieta była złą matką. Wchodziła mu za bardzo w tyłek i dlatego on się teraz w taki sposób zachowuje. Dziecku trzeba zginać kark od najmłodszych lat. Nie można mu pozwalać na zbyt wiele bo potem robią się tacy psychopaci jak on.
Jprd.... Ty masz w ogóle dziecko ??? Co to znaczy, że dziecku trzeba zginać kark ? Niewolnikom się zginało karki. Ciebie rozmrozili po 100 latach ?
15 2018-11-23 12:27:46 Ostatnio edytowany przez paslawek (2018-11-23 12:40:08)
Używałem też argumentu, że niszczy życie i sobie i Szymonowi, ale to nic nie daje. Już na gwiazdke ubiegłego roku obiecała mi, że wywali to ścierwo z domu, ale jak bartuś się o tym dowiedział, trzy dni był grzeczny, mamusi przeszła cała wściekłość i znowu wszystko wróciło do normy.
Spotykamy się oczywiście poza jej domem - Ona i Szymon śpią u mnie zazwyczaj trzy-cztery dni w tygodniu, jednakże teraz sprawa się pokomplikowała, bo ta wesz narobiła kolejnych długów i mamusia musiała wziąść dużo nadgodzin, z weekendami w włącznie więc nie będziemy się widzieć przez trzy weekendy pod rząd. Dla jasności sprawy pieniędzy ode mnie nie chce, bo uważa, że nie powinienem płacić za jego błedy. Ale ona też, moim zdaniem.
Nie wiem, co o tym wszystkim sądzić. Te dwa lata były najszczęśliwszymi w moim życiu, bo spotkałem ją, ale jestem już psychicznym wrakiem człowieka... Chyba nie mam siły tego wszystkiego dłużej znosić.
Może jak koleżanka zasugerowała, pokażę jej Wasze opinie, a potem postawie ultimatum: on albo ja.
Pozdrawiam
Mogę tylko potwierdzić to co napisali inni oraz to że taka twarda miłość zastosowana w praktyce często bywa skuteczna bo jestem synem narkomanem i alkoholikiem, a to że trzeźwieje od dwudziestu paru lat zawdzięczam takiej właśnie twardej miłości.
Najpierw rzuciła mnie dziewczyna ,potem różne przeróżne jazdy ,też udawałem leczenie,na koniec rodzice odcieli się ode mnie całkowicie, miałem zapaść (ale to nic) potem wypadek samochodowy w czasie delirium (wydoroślałem-leczyłem amfe alkoholem).
Poniosłem konsekwencje ,a wtedy już sam znalazłam drogę do przychodni odwykowej i na zamknięty odział w Instytucie na Sobieskiego jestem byłem pacjentem Ewy Wojdyło.
Nie zawsze tak jest czasem taki syn umiera to się zdarza,wiem też od mojej mamy jak ciężko jej było podjąć drastyczne kroki ale niema innej drogi .
Syn Moniki jak nie sięgnie swojego dna nie zobaczy szansy na zdrowe życie a Monika jak nie sięgnie swojego.
Pozdrawiam
Jest mi bardzo przykro czytać to co napisałeś.Nie wiem czym sobie zasłużyła twoja partnerka na takie traktowanie (poza tym ,że nie umiała gnoja wychować ), ani dlaczego pozwala na takie zachowania.Ten chłopak jest dorosły a jego zachowanie woła o pomstę do nieba.Nie jestem pewna czy znasz całą prawdę dotyczącą twojej partnerki,bo skoro pozwala by syn ją tak traktował być może ma coś do ukrycia o czym nie chce żebyś się od niego np.dowiedział.Czy pomyślałeś chociaż raz o tym?
Dlaczego w chwili ataku agresji nie wzywacie policji.Branie narkotyków jest czynem zakazanym więc nie mogę pojąć dlaczego tolerujecie takie zachowania!
Rozwiązanie jest bardzo proste.Kolejny atak=zgłoszenie na policje i to każdorazowo aż gówniarz się nauczy.
Odcięcie od pieniędzy i danie czasu na wyprowadzkę ze sztywnym terminem.Nie pobłażanie i nie głaskanie po główce a jesli twoja kobieta nie umie niczego zmienić może czas się zastanowić na waszą przyszłością? no chyba że lubisz takie chore klimaty
17 2018-11-23 13:19:33 Ostatnio edytowany przez Marcin260493 (2018-11-23 13:23:11)
Policja jest wzywana jak pisałem w pierwszym poście, ale jak przyjeżdżają to ten worek łajna albo ucieka z domu i wraca kilka godzin później albo opowiada policjantom, że to matka się na niego wydziera, pastwi, że jest alkoholiczką, że zaniedbuje Szymona który chodzi nawiasem mówiąc w butach za 300 zł (tak wiem, dla niektórych to mało). Bydlak ma też założoną niebieską karte, jednakże żeby coś z nim zrobić, ona sama musi chcieć. Policja go za nią nie wymelduje.
On się policjantów nie boi. Kiedyś Monika wezwała gliniarzy bo znalazła przy nim marihuane, to dzielnicowa powiedziała, że ma to schować, bo teraz wszyscy palą. Ich nie przegadasz. Śladowe ilosci marihuany albo amfetaminy nie robią na nich wrażenia. Musieli by znaleźć przy nim cały worek heroiny żeby coś z tym zrobić.
EDIT: sam się z domu nie wyniesie, bo wie, że dopóki matka nie ma prawomocnego wyroku sądu o eksmisje, może tam mieszkać do woli.
18 2018-11-23 13:47:01 Ostatnio edytowany przez paslawek (2018-11-23 14:26:16)
Policja jest wzywana jak pisałem w pierwszym poście, ale jak przyjeżdżają to ten worek łajna albo ucieka z domu i wraca kilka godzin później albo opowiada policjantom, że to matka się na niego wydziera, pastwi, że jest alkoholiczką, że zaniedbuje Szymona który chodzi nawiasem mówiąc w butach za 300 zł (tak wiem, dla niektórych to mało). Bydlak ma też założoną niebieską karte, jednakże żeby coś z nim zrobić, ona sama musi chcieć. Policja go za nią nie wymelduje.
On się policjantów nie boi. Kiedyś Monika wezwała gliniarzy bo znalazła przy nim marihuane, to dzielnicowa powiedziała, że ma to schować, bo teraz wszyscy palą. Ich nie przegadasz. Śladowe ilosci marihuany albo amfetaminy nie robią na nich wrażenia. Musieli by znaleźć przy nim cały worek heroiny żeby coś z tym zrobić.
EDIT: sam się z domu nie wyniesie, bo wie, że dopóki matka nie ma prawomocnego wyroku sądu o eksmisje, może tam mieszkać do woli.
Marcine zrobiłeś co mogłeś ,teraz jesteś już bezsilny.
Tkwiąc w tym układzie pomagasz utrzymać komfort ćpania synowi Moniki
Pomagając pocieszając łagodzisz jednak konsekwencje robisz za plaster chwilową ulgę ,wentyl bezpieczeństwa.
Szkodzisz tym sobie,zajmij się swoim życiem bo tylko tak możesz naprawdę pomóc.
Kilkanaście lat temu na własne życzenie dałem się wciągnąć w podobny chory układ wytrzymałem osiem miesięcy.
Byłem w związku z matką nastoletniej narkomanki, także znam to i od tej innej strony.
Marcin szczerze Ci współczuje.Jedyne rozwiązanie jakie przychodzi mi na myśl to takie żebyś zastanowił się czy rzeczywiście chcesz takiego życia.Pamiętaj że zdrowy egoizm nie jest niczym złym a toksyczne relacje odciskają piętno na długie lata....
Dziękuję za odpowiedzi i wsparcie. Nie wiem, jak to wszystko będzie wyglądało. Może zakończymy naszą znajomość, a może nie. Nie wiem.
Rozumiem wszystko, co piszecie, jednak osobiście nie wyobrażam sobie tego, żebyśmy mieli się rozstawać. Mam 25 lat, może to i mało, ale wiele w życiu doświadczyłem: najpierw wieczne awantury wujostwa, które przyjeżdżało do mnie za dzieciaka po to, żeby wywlekać swoje małżeńskie niesnaski (pamiętam, że wujek bił swoją żonę, bo się wiecznie awanturowała, a potem jedno albo drugie spało u nas i po nocach ktoś walił do naszych drzwi, żeby ta osoba wróciła do domu), potem znęcanie w podstawówce, surowe wychowanie przez mojego ojca, rozwód rodziców, znęcanie nade mną w gimnazjum, wyjazd mamy za granicę, jej ślub z alkoholikiem (razem przyjeżdżali do Polski, a on tylko pił i się awanturował), wieczna samotność, tysiące nocy spędzonych samotnie, wiele niespełnionych miłości (raz zakochałem się w nauczycielce , potem w dziewczynie, która zakochiwała się we wszystkich, tylko nie we mnie, wreszcie zakochałem się w lesbijce
). Nie jestem nawet w stanie przypomnieć sobie, ile razy życie dawało mi po dupie, a ja otrząsałem się jak czołg i szedłem dalej. Aż w końcu spotkałem Ją. To była najbardziej niesamowita rzecz w moim życiu. Zupełnie jakbym patrzył całe swoje życie przez czarne okulary, a one nagle same spadły i pozwoliły mi dostrzec piękno świata. Myślałem, że w końcu skończy się moja udręka, że wreszcie zacznę żyć normalnie, że już o nic nie będę się musiał martwić, aż tu nagle pojawiła się taka gnida (a raczej wyszły na jaw jej występki) i wszystko popsuła.
Przepraszam, że się tutaj Wam wyżalam, ale nie mam nawet komu tego powiedzieć. Jestem już wszystkim zmęczony. Nie chce mi się żyć. Wiem, że jeżeli stracę Monikę, to już prawdopodobnie nigdy nie będę nikogo miał. A nawet jeżeli, to upłynie bardzo dużo czasu, a mam go coraz mniej i na starość zostaną mi wspomnienia zmarnowanych lat, które chciałbym odzyskać, a nie mogę.
Pozdrawiam.
21 2018-11-23 14:48:21 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2018-11-23 14:50:31)
Przepraszam, że się tutaj Wam wyżalam, ale nie mam nawet komu tego powiedzieć. Jestem już wszystkim zmęczony. Nie chce mi się żyć. Wiem, że jeżeli stracę Monikę, to już prawdopodobnie nigdy nie będę nikogo miał. A nawet jeżeli, to upłynie bardzo dużo czasu, a mam go coraz mniej i na starość zostaną mi wspomnienia zmarnowanych lat, które chciałbym odzyskać, a nie mogę.
Pozdrawiam.
I właśnie tu przegrywasz. Wolisz żyć w szambie, bo sądzisz, że potem nic nie będzie. Masz 25 lat chłopie. Całe życie przed Tobą, a Ty się niszczysz chorą relacją. Będziesz musiał się uporządkować i przepracować, ale nie masz co sobie gnoić życia teraz
22 2018-11-23 14:54:21 Ostatnio edytowany przez paslawek (2018-11-23 15:20:26)
Wiem, że jeżeli stracę Monikę, to już prawdopodobnie nigdy nie będę nikogo miał. A nawet jeżeli, to upłynie bardzo dużo czasu, a mam go coraz mniej i na starość zostaną mi wspomnienia zmarnowanych lat, które chciałbym odzyskać, a nie mogę.
Pozdrawiam.
Nieprawda tego nie wiesz.
Masz bogate choć bolesne doświadczenia nie przepraszaj za nic i masz resztę życia dla siebie nie marnuj go na złudzenia.
23 2018-11-23 15:45:19 Ostatnio edytowany przez Mordimer (2018-11-23 15:55:14)
Dziękuję za odpowiedzi i wsparcie. Nie wiem, jak to wszystko będzie wyglądało. Może zakończymy naszą znajomość, a może nie. Nie wiem.
Rozumiem wszystko, co piszecie, jednak osobiście nie wyobrażam sobie tego, żebyśmy mieli się rozstawać. Mam 25 lat, może to i mało, ale wiele w życiu doświadczyłem: najpierw wieczne awantury wujostwa, które przyjeżdżało do mnie za dzieciaka po to, żeby wywlekać swoje małżeńskie niesnaski (pamiętam, że wujek bił swoją żonę, bo się wiecznie awanturowała, a potem jedno albo drugie spało u nas i po nocach ktoś walił do naszych drzwi, żeby ta osoba wróciła do domu), potem znęcanie w podstawówce, surowe wychowanie przez mojego ojca, rozwód rodziców, znęcanie nade mną w gimnazjum, wyjazd mamy za granicę, jej ślub z alkoholikiem (razem przyjeżdżali do Polski, a on tylko pił i się awanturował), wieczna samotność, tysiące nocy spędzonych samotnie, wiele niespełnionych miłości (raz zakochałem się w nauczycielce, potem w dziewczynie, która zakochiwała się we wszystkich, tylko nie we mnie, wreszcie zakochałem się w lesbijce
). Nie jestem nawet w stanie przypomnieć sobie, ile razy życie dawało mi po dupie, a ja otrząsałem się jak czołg i szedłem dalej. Aż w końcu spotkałem Ją. To była najbardziej niesamowita rzecz w moim życiu. Zupełnie jakbym patrzył całe swoje życie przez czarne okulary, a one nagle same spadły i pozwoliły mi dostrzec piękno świata. Myślałem, że w końcu skończy się moja udręka, że wreszcie zacznę żyć normalnie, że już o nic nie będę się musiał martwić, aż tu nagle pojawiła się taka gnida (a raczej wyszły na jaw jej występki) i wszystko popsuła.
Przepraszam, że się tutaj Wam wyżalam, ale nie mam nawet komu tego powiedzieć. Jestem już wszystkim zmęczony. Nie chce mi się żyć. Wiem, że jeżeli stracę Monikę, to już prawdopodobnie nigdy nie będę nikogo miał. A nawet jeżeli, to upłynie bardzo dużo czasu, a mam go coraz mniej i na starość zostaną mi wspomnienia zmarnowanych lat, które chciałbym odzyskać, a nie mogę.
Pozdrawiam.
Masz 25 lat i związałeś się ze starszą od siebie kobietą, która ma dwóch synów. W tym jednego dorosłego, który jest psychicznie chorym narkomanem. What the fuck ? A myślałem, że jesteś gdzieś po czterdziestce. Dla mnie to jesteś skończonym desperatem albo trollem. Jesteś bardzo młody to daj sobie z nią i jej rodzinką spokój. Jest cała masa młodych, normalnych i przede wszystkim bez takiego bagażu kobiet. Dlaczego akurat ona ?
Hmm nikogo nie będziesz już miał ? He he jeszcze będziesz się kiedyś z tego śmiał. No chyba, że faktycznie jesteś aż takim desperatem. Moja rada na koniec to uciekaj z tego szamba pókiś młody. Czytając ten twój powyższy wpis mogę śmiało napisać, że wcale się nie dziwię, że trafiłeś na taką kobietę. Z takimi problemami. Radzę się zająć sobą i pójść na psychoterapię. Masz problemy sam ze sobą. Czego efektem jest zakochanie się w znacznie starszej kobiecie z dorosłym synem-ćpunem.
Mordimer, nie musze Ci się tłumaczyć. Życie zrobiło ze mnie dobrego, aczkolwiek aspołecznego człowieka i tyle, dlatego mam problemy z nawiązywaniem znajomości. A wybrałem ją bo jest bardziej wartościowa, niż dwudziestokilku letniego gówniary, które mają szambo w głowie.
Z tego co piszesz, to najwyraźniej po prostu jesteś przyzwyczajony do szamba, więc podoba ci się w nim tkwić. Co kto woli, ale ja wolałabym nie chcieć takiego życia.
Bo zdajesz sobie sprawę, że ta gnida będzie się za wami ciągnęła aż po sam kres waszego albo, co bardziej prawdopodobne, jego życia?
Rozumiem, że miłość, ale mimo wszystko to nie jest zdrowa sytuacja. Może potrzebny jest ktoś z zewnątrz. Zaproponowałabym twojej partnerce wizytę u psychologa, który mógłby być w stanie jej przemówić do rozumu.
26 2018-11-23 18:45:44 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2018-11-23 20:08:10)
Pewnie starsi czytelnicy pamietają, swego czasu był taki film Ballada o Januszku.
30 lat mineło a temat jak widac dalej aktualny
nieregulaminowy link
Jak chcesz sie przekonać jak sie u Was skonczy to zamiast czekac kilka lat mozna film przez weekend obejrzec.
27 2018-11-23 18:53:57 Ostatnio edytowany przez paslawek (2018-11-23 18:55:55)
Pewnie starsi czytelnicy pamietają, swego czasu był taki film Ballada o Januszku.
30 lat mineło a temat jak widac dalej aktualny
nieregulaminowy link
Jak chcesz sie przekonać jak sie u Was skonczy to zamiast czekac kilka lat mozna film przez weekend obejrzec.
Na to niestety też się można "uodpornić" i urządzić sobie życie w kacecie kosztem własnego zdrowia i spokoju.
Prawie każdy lęk przed zmianą wydaje się straszny ale to złudzenia są - błędne koło uzależnienia.
Mordimer, nie musze Ci się tłumaczyć. Życie zrobiło ze mnie dobrego, aczkolwiek aspołecznego człowieka i tyle, dlatego mam problemy z nawiązywaniem znajomości. A wybrałem ją bo jest bardziej wartościowa, niż dwudziestokilku letniego gówniary, które mają szambo w głowie.
Takie podejście wydaje mi się być ograniczaniem samego siebie. Mam dziewczynę 23-letnią i jest naprawdę świetna. Wiek ma pewne znaczenie, ale stosowanie wyłącznie tego kryterium jest wg. mnie nieadekwatnym podejściem, biorąc pod uwagę jak zróżnicowane jest społeczeństwo.
Cały ten temat opisujesz relację Twojej partnerki z synami, a chciałbym zapytać, co Ty masz z tej relacji? jak jest między wami, czemu jesteś akurat z tą partnerką? Argument że jak nie, to nikt inny Cię nie zechce, nie jest mocny. Jakie masz uczucia wobec partnerki, czy szczerze Ci zależy żeby jej pomóc (z tego tematu wynika że tak). Może kamery, nagrania? Moim zdaniem podane informacje, gdyby były poparte dowodami, powinny wystarczyć na pozbycie się z domu osoby która zachowuje się w taki sposób. Niektóre sprawy są ścinane z urzędu bez wnoszenia pozwów, za agresywne zachowanie można być aresztowanym, ale nie będę w stanie napisać nic więcej bo nie znam się na tym. Możesz spróbować zapytać na forum prawnym. Z uwagi na to, że Twoja partnerka ma takie podejście wobec swojego dziecka, prawdopodobnie lepiej byłoby nie przyznawać się do żadnych ewentualnych podejmowanych działań.
29 2018-11-23 21:27:33 Ostatnio edytowany przez CatLady (2018-11-23 21:32:18)
Rozmawiałem z moją partnerką o tym, żeby wniosła do sądu sprawę o znęcanie psychiczne i eksmitowała go z domu, jednakże ona twierdzi, że to jest jej dziecko i nie może tego zrobić. Cytuję jej słowa: "Wolę się z nim męczyć, niż mieć świadomość, że byłam złą matką i wywaliłam go z domu jak śmiecia".
Ale ona jest złą matką. Jak wychowała, tak ma. I w dodatku nie zamierza rozwiązać problemu, tylko wybiera - tak WYBIERA - męczenie się zamiast normalnego życia. Masz jasną sytuację. To jest patologia. Wiej.
wesz narobiła kolejnych długów i mamusia musiała wziąść dużo nadgodzin
nie musiała. Chciała. On jest pełnoletni więc ona nie ma obowiązku spłacać jego długów. To jest jej decyzja.
Uciekaj. Wymiksuj się z tego jak najszybciej.
Właśnie przymierzam się do ostatecznej rozmowy z nią na ten temat. Pokażę jej co mi tu napisaliście i zobaczymu co z tego wyniknie. Mam nadzieję, że nakłonię ją do zmiany decyzji.
Dziękuję za Wasze zaangażowanie i słowa otuchy. Uzmysłowiliście mi dużo ważnych rzeczy.
Właśnie przymierzam się do ostatecznej rozmowy z nią na ten temat. (...)
A może bez przymierzania porozmawiaj z sobą samym?
Zarzucasz swej partnerce to, co sam robisz. Ona chroni swego uzależnionego syna, wybaczając mu kolejne ekscesy, nie pozwalając, by ponosił konsekwencje własnego zachowania, Ty chronisz ją, uzależnioną psychicznie od narkomana, kolejne razy wybaczając niedotrzymanie obietnic, nie pozwalając, by poniosła konsekwencje swoich decyzji. Młody nabiera sił i robi dalej to, co chce, ona przez kilka dniu pobytu u Ciebie nabiera sił, by robić to, co chce.
Zanim zaczniesz czegokolwiek wymagać od partnerki, wprowadź to we własnym zachowaniu.
Zebrałeś peany pochwalne na swoją cześć. Na pewno zasłużenie? Jeśli tak, to te same peany należą się Monice. Oboje uzaleznionym zapewniacie komfort.
Mordimer, nie musze Ci się tłumaczyć. Życie zrobiło ze mnie dobrego, aczkolwiek aspołecznego człowieka i tyle, dlatego mam problemy z nawiązywaniem znajomości. A wybrałem ją bo jest bardziej wartościowa, niż dwudziestokilku letniego gówniary, które mają szambo w głowie.
Niestety nie masz racji co do tej kobiety - gdyby była naprawdę wartościowa, wychowałaby wartościowe dzieci a nie psychola. Przykre ale prawdziwe. Ciebie ciągnie do tej patologii z jakichś przyczyn, sam na własne życzenie marnujesz sobie nerwy i życie. Po co Ci to? Jestęś młody, wszystko jeszcze przed Tobą, jeśli tylko chcesz. Nie pogrążaj się, uciekaj poki czas.
Marcin260493 napisał/a:Mordimer, nie musze Ci się tłumaczyć. Życie zrobiło ze mnie dobrego, aczkolwiek aspołecznego człowieka i tyle, dlatego mam problemy z nawiązywaniem znajomości. A wybrałem ją bo jest bardziej wartościowa, niż dwudziestokilku letniego gówniary, które mają szambo w głowie.
Niestety nie masz racji co do tej kobiety - gdyby była naprawdę wartościowa, wychowałaby wartościowe dzieci a nie psychola. Przykre ale prawdziwe. Ciebie ciągnie do tej patologii z jakichś przyczyn, sam na własne życzenie marnujesz sobie nerwy i życie. Po co Ci to? Jestęś młody, wszystko jeszcze przed Tobą, jeśli tylko chcesz. Nie pogrążaj się, uciekaj poki czas.
Z grubsza zgoda Monika jako matka może się i nie popisała .ale zanim całkowicie przekreślimy Monikę jest jeszcze to że na wychowanie dziecka wpływ ma jeszcze ojciec a o nim Marcin nie wspomniał.
Wpływ ojca lub jego brak jest istotny.
Po za tym część niektórych dzieciaków uzależnionych od narkotyków ma większe skłonności do agresji, co go nie usprawiedliwia .
Tak ma jest to częste ale to nie reguła zresztą to nie takie istotne bo leczyć to on się raczej nie chce.
34 2018-11-24 18:38:43 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2018-11-24 18:40:35)
Matka tego dorosłego mężczyzny nie zdaje sobie sprawy z kilku rzeczy, a może zdaje, ale nie zamierza nic z tym robić, bo jej wygodnie. JEDYNYM wspierającym działaniem dla tego faceta będzie wywalić go z domu. JEDNYM rozwiązaniem, pomagajacym osobom agresywnym jest ZATRZYMANIE ich, nawet siłą. To co może mu pomóc wyjść na prostą to zmierzenie się z konsekwencjami swojego zachowania. I nic więcej.
"Wolę się z nim męczyć, niż mieć świadomość, że byłam złą matką i wywaliłam go z domu jak śmiecia".
Właśnie przez to, że go nie wyrzuca, że mu pozwala, pomaga, usprawiedliwia, chroni - jest złą matką.
Gdzie w tym wszystkim twoja rola? Zgadzam się z Wielokropkiem. Pomyśl nad tym, co Ty robisz w tej sytuacji i jak w niej "pomagasz". Myślę sobie, że to, co może jej pokazać, jak katastrofalne w skutkach są jej decyzje i jej wspieranie tego faceta, jest odejść. Mówisz, że jesteś psychicznym wrakiem, a w tym tkwisz, bo masz korzyści / nie chcesz wyjść na drania. Ona tak samo - nie "odejdzie" od syna, bo ma z tego korzyści / nie będzie wyrodną matką.
Wspaniały jesteś, że tak kochasz tą kobietę. Prawdziwa miłość jednak istnieje.
(...) jestem już psychicznym wrakiem człowieka... (...)
Efekt tzw. prawdziwej miłości.
37 2018-11-25 21:40:18 Ostatnio edytowany przez paslawek (2018-11-25 21:49:09)
Marcin260493 napisał/a:(...) jestem już psychicznym wrakiem człowieka... (...)
Efekt tzw. prawdziwej miłości.
aż do ........dna(?)
Wypowiem się jako matka syna w tym wieku. Dziecko nawet"dorosłe" to nie mąż pijak,żądacie niemożliwego by wyrzuciła go z domu.
Tak jak pisał Mordirmer- ubezwłasnowolnienie i przymusowe leczenie. A ponieważ nie wiecie jakie życie miała kobieta, nie oceniajcie wychowania.
W tym kierunku myślcie, w tym ją wspieraj, Marcin.
Rzeczywiście, rzeczywiście mając 25 lat trudno już wychowywać 20 letniego syna partnerki ale to co wolno mieć i warto mieć to zasady. Nie chcesz na to wszystko patrzeć to po pierwsze kto ci karze uczestniczyć w życiu tej "rodziny" w jej domu? Partnerka nie chce normalnie spędzać czasu z Tobą w twoim domu (bo coś tam) to zweryfikuje ten związek i jego sens, w tym dla Ciebie.
Wypowiem się jako matka syna w tym wieku. Dziecko nawet"dorosłe" to nie mąż pijak,żądacie niemożliwego by wyrzuciła go z domu.
Tak jak pisał Mordirmer- ubezwłasnowolnienie i przymusowe leczenie. A ponieważ nie wiecie jakie życie miała kobieta, nie oceniajcie wychowania.
W tym kierunku myślcie, w tym ją wspieraj, Marcin.
Wspieranie we współuzależnieniu? Chyba żartujesz.
Ten facet to stary koń, który może iść na swoje. Matka nie jest ani od utrzymywania go, ani od płacenia jego długów, a leczenie działa tylko wtedy, kiedy dana osoba CHCE się leczyć. Można go przymusem wysłać na X odwyków, ale jak sam nie jest zmotywowany, to jest to kompletnie bezcelowe. Dopóki on nie ma wyraźnych granic i nie ponosi skutków własnego postępowania, będzie się zachowywał jak gnojek- jego matka mu na to po prostu POZWALA. I tak naprawdę jest to najgorsze dla niego, bo nie daje mu impulsu do zmian.
Co do Autora, to mam wrażenie, że wymiksowanie się z tej sytuacji i znalezienie dobrego terapeuty, byłoby najlepszym krokiem.
41 2018-11-26 13:13:17 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-11-26 13:15:46)
Ela210 napisał/a:Wypowiem się jako matka syna w tym wieku. Dziecko nawet"dorosłe" to nie mąż pijak,żądacie niemożliwego by wyrzuciła go z domu.
Tak jak pisał Mordirmer- ubezwłasnowolnienie i przymusowe leczenie. A ponieważ nie wiecie jakie życie miała kobieta, nie oceniajcie wychowania.
W tym kierunku myślcie, w tym ją wspieraj, Marcin.Wspieranie we współuzależnieniu? Chyba żartujesz.
Ten facet to stary koń, który może iść na swoje. Matka nie jest ani od utrzymywania go, ani od płacenia jego długów, a leczenie działa tylko wtedy, kiedy dana osoba CHCE się leczyć. Można go przymusem wysłać na X odwyków, ale jak sam nie jest zmotywowany, to jest to kompletnie bezcelowe. Dopóki on nie ma wyraźnych granic i nie ponosi skutków własnego postępowania, będzie się zachowywał jak gnojek- jego matka mu na to po prostu POZWALA. I tak naprawdę jest to najgorsze dla niego, bo nie daje mu impulsu do zmian.
Co do Autora, to mam wrażenie, że wymiksowanie się z tej sytuacji i znalezienie dobrego terapeuty, byłoby najlepszym krokiem.
Widać, że nie ,masz dzieci. W niektórych krajach to On nawet dorosły nie jest. A sytuacja trwa od dawna ( dzieciństwa i jest wynikiem błędów wychowawczych- za które matka ma wyrzuty sumienia a biologiczny tatuś nie. Chyba nie rozumiesz, że w tym stanie on NIE zechce się leczyć i od tego jest ubezwłasnowolnienie właśnie.
On nie chce się leczyć, bo nie ma powodu by się leczyć. Matka mu wszystko pod nos podstawia i jeszcze chroni przed policją. On ma się jak pączek w maśle. Przymusowy odwyk tego nie zmieni. Co najwyżej obrazi się na mamusię i zacznie ją wpędzać w poczucie winy, po czym ona przyjmie go znowu z otwartymi ramionami. Jedyną drogą postępowania jest odcięcie go od kasy, wymeldowanie z lokalu, danie wyraźnego komunikatu, że jak chce odwiedzić, to musi być trzeźwy i postawienie ultimatum, że jak dobrowolnie nie zacznie się leczyć, to zerwane zostaną stosunki rodzinne. Błędy wychowawcze, oczywiście, zostały zrobione przez matkę, ale on jest dorosły teraz i odpowiedzialny sam za siebie.
Może i nie mam dzieci, ale nawet dla mnie jest oczywistym, że to wszystko się dzieje kosztem młodszego syna, który żyje w ciągłej traumie, w dodatku zepchnięty na drugi plan, bo Bartuś zawsze jest numero uno dla mamusi.
Widać, że nie ,masz dzieci. (...)
Taaak. Tylko posiadanie własnych dzieci jest warunkiem udzielania sensownych rad. Na szczęście spokojnie mogę zabierać głos w wątku, mam dzieci, bardzo dorosłe. I mimo tego, a może właśnie dlatego, podzielam zdanie (nie po raz pierwszy ) Beyondblackie. [I po raz kolejny zastanawiam się czy mogę naprawić swój samochód u mechanika, który nigdy nie miał auta tej marki?]
Utrzymywanie dorosłego narkomana, chronienie go przed poniesieniem konsekwencji jego nałogu jest wsparciem go w... uzależnieniu. To, co robi bohaterka wątku wobec swego dorosłego syna, to zapewnienie komfortu ćpania. I co z tego, że działa w tzw. dobrej wierze? Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.
Ubezwłasnowolnienie sposobem na wyjście z uzależnienia? Wolne żarty. Można taką osobę pod przymusem odtruć, ale nikt nie zmusi nikogo do podjęcia psychoterapii i faktycznego poradzenia sobie z nałogiem i jego konsekwecjami.
Wyrzuty sumienia niczego dobrego nie przynoszą, złego - jak widać również w tym wątku - sporo. Są sposoby na uporanie się z wyrzutami sumienia, ten stosowany przez bohaterkę prowadzi i jej uzależnionego syna, i młodsze dziecko, i ja samą na manowce. A powodu do kolejnych wyrzutów sumienia rosną.
Co możesz zrobić? Nic. I radzę to sobie już teraz wytatuować na powiekach od wewnętrznej strony,
żeby ci przypominało za każdym razem, gdy przyjdzie ci do głowy ratować świat. Nie masz szans. Najmniejszych.
Ja byłem 8 lat żonaty. Mieliśmy z żoną 7 letnie dziecko. Mieszkaliśmy razem i normalnie funkcjonowaliśmy jak normalna polska rodzina.
Dopóki mojej żony starszy syn z poprzedniego małżeństwa nie wydoroślał i coraz trudniej było nad nim zapanować.
Po tych 8 latach mojego użerania się z rozpuszczonym jak dziadowski bicz smarkaczem i biernej wobec jego wybryków postawie małżonki,
która wolała się ze mną pokłócić i na całą swoją rodzinę obrazić (rodziców czy brata) niż wyciągnąć konsekwencje czy choćby przyznać mi rację...
któregoś dnia, gdy gnojek podrósł już na tyle (za kilka miesięcy miał mieć 18 urodziny) że zaczął się rzucać nie tylko do matki, ale i do mnie,
wstyd się przyznać, ale coś we mnie pękło i jednym ciosem posłałem szczeniaka ze złamanym nosem na łóżko przy którym akurat stał.
Chcesz wiedzieć co było dalej? To samo co będzie u ciebie. Jak już skończyła mnie okładać po gębie i ledwo stała na nogach ze zmęczenia
ostatkiem sił tylko wysyczała: "Wypier*alaj z tego domu skur*ysynu, nie chcę już z tobą być..." i tak się skończyło moje małżeństwo.
Dzisiaj gnojek ma już 20 lat i nic się nie zmieniło z tego co wiem, moja była już żona związała się z nowym facetem, który siedzi cicho
i się nawet nie wychyla, bo woli udawać głupiego, niż skończyć tak jak ja, wywalony z własnego domu na ulicę jak jakiś kundel...
Póki możesz w miarę gładko i bezboleśnie wypisać się z układu zostawiając całe towarzystwo, zrób to bez oglądania się za siebie.
Poświęcając się dla innych, nie oczekuj medali ani uznania, bo kiedy już będzie musiała wybrać, a będzie, zawsze wybierze jego.
Nie chcesz wiedzieć jak to jest. Nikt nie chce.
45 2018-11-26 14:04:10 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-11-26 14:09:24)
Ela210 napisał/a:Widać, że nie ,masz dzieci. (...)
Taaak. Tylko posiadanie własnych dzieci jest warunkiem udzielania sensownych rad. Na szczęście spokojnie mogę zabierać głos w wątku, mam dzieci, bardzo dorosłe. I mimo tego, a może właśnie dlatego, podzielam zdanie (nie po raz pierwszy
) Beyondblackie. [I po raz kolejny zastanawiam się czy mogę naprawić swój samochód u mechanika, który nigdy nie miał auta tej marki?]
Utrzymywanie dorosłego narkomana, chronienie go przed poniesieniem konsekwencji jego nałogu jest wsparciem go w... uzależnieniu. To, co robi bohaterka wątku wobec swego dorosłego syna, to zapewnienie komfortu ćpania. I co z tego, że działa w tzw. dobrej wierze? Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.
Ubezwłasnowolnienie sposobem na wyjście z uzależnienia? Wolne żarty. Można taką osobę pod przymusem odtruć, ale nikt nie zmusi nikogo do podjęcia psychoterapii i faktycznego poradzenia sobie z nałogiem i jego konsekwecjami.Wyrzuty sumienia niczego dobrego nie przynoszą, złego - jak widać również w tym wątku - sporo. Są sposoby na uporanie się z wyrzutami sumienia, ten stosowany przez bohaterkę prowadzi i jej uzależnionego syna, i młodsze dziecko, i ja samą na manowce. A powodu do kolejnych wyrzutów sumienia rosną.
No właśnie- bardzo dorosłe, a ja Syna w tym wieku.. I nie wiem czy moje rozwiązanie jest słuszne, nie roszczę sobie takich praw. Dzielę się emocjami.
I chyba będzie trudno znależć matkę 20 latka, co by go z domu wykopała.
dla jasności- mój Syn pracuje i studiuje, a jak miał okres odjazdu bo mu się wydawało że Celebrytą został, wsparłam ciężką rękę ojca. Nie fizycznie, ale odczuwalnie ciężką.. I był spokój.
On nie chce się leczyć, bo nie ma powodu by się leczyć. Matka mu wszystko pod nos podstawia i jeszcze chroni przed policją. On ma się jak pączek w maśle. Przymusowy odwyk tego nie zmieni. Co najwyżej obrazi się na mamusię i zacznie ją wpędzać w poczucie winy, po czym ona przyjmie go znowu z otwartymi ramionami. Jedyną drogą postępowania jest odcięcie go od kasy, wymeldowanie z lokalu, danie wyraźnego komunikatu, że jak chce odwiedzić, to musi być trzeźwy i postawienie ultimatum, że jak dobrowolnie nie zacznie się leczyć, to zerwane zostaną stosunki rodzinne. Błędy wychowawcze, oczywiście, zostały zrobione przez matkę, ale on jest dorosły teraz i odpowiedzialny sam za siebie.
Może i nie mam dzieci, ale nawet dla mnie jest oczywistym, że to wszystko się dzieje kosztem młodszego syna, który żyje w ciągłej traumie, w dodatku zepchnięty na drugi plan, bo Bartuś zawsze jest numero uno dla mamusi.
Jet dokładnie właśnie tak jak napisałaś .Doświadczenia wielu matek to potwierdzają .Mojej mamy też.
Taka "martyrologia" cackanie się z przymusowym leczeniem ubezwłasnowolnianiem pochłonie tylko masę czasu wykończy Monikę młodszego syna i Marcina przy okazji .Starszy syn już jest nieźle przyuczony jak szantażować matkę bo udaje przecież że się leczy i jedną szanse stracił.
Marcin też potrzebuje wsparcia nie poradzi sobie nawet jak by był Buddą,
47 2018-11-26 14:12:19 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-11-26 14:13:28)
Beyondblackie napisał/a:On nie chce się leczyć, bo nie ma powodu by się leczyć. Matka mu wszystko pod nos podstawia i jeszcze chroni przed policją. On ma się jak pączek w maśle. Przymusowy odwyk tego nie zmieni. Co najwyżej obrazi się na mamusię i zacznie ją wpędzać w poczucie winy, po czym ona przyjmie go znowu z otwartymi ramionami. Jedyną drogą postępowania jest odcięcie go od kasy, wymeldowanie z lokalu, danie wyraźnego komunikatu, że jak chce odwiedzić, to musi być trzeźwy i postawienie ultimatum, że jak dobrowolnie nie zacznie się leczyć, to zerwane zostaną stosunki rodzinne. Błędy wychowawcze, oczywiście, zostały zrobione przez matkę, ale on jest dorosły teraz i odpowiedzialny sam za siebie.
Może i nie mam dzieci, ale nawet dla mnie jest oczywistym, że to wszystko się dzieje kosztem młodszego syna, który żyje w ciągłej traumie, w dodatku zepchnięty na drugi plan, bo Bartuś zawsze jest numero uno dla mamusi.
Jet dokładnie właśnie tak jak napisałaś .Doświadczenia wielu matek to potwierdzają .Mojej mamy też.
Taka "martyrologia" cackanie się z przymusowym leczeniem ubezwłasnowolnianiem pochłonie tylko masę czasu wykończy Monikę młodszego syna i Marcina przy okazji .Starszy syn już jest nieźle przyuczony jak szantażować matkę bo udaje przecież że się leczy i jedną szanse stracił.
Marcin też potrzebuje wsparcia nie poradzi sobie nawet jak by był Buddą,
Akurat miałam kontakt w otoczeniu i z przymusowym ubezwłasnowolnieniem- nie takie trudne
I z śmiercią chłopaka ( innego) w tym wieku, bo rodzina wstydziła się, że się wyda- a taka porządna rodzina
(...) I chyba będzie trudno znależć matkę 20 latka, co by go z domu wykopała. (...)
Zapewniam Cię, że sporo jest matek (także tzw. samotnych), które w podobnej sytuacji "wykopały" dziecko z domu nie przykładając ręki do jego ćpania.
Ela210 napisał/a:(...) I chyba będzie trudno znależć matkę 20 latka, co by go z domu wykopała. (...)
Zapewniam Cię, że sporo jest matek (także tzw. samotnych), które w podobnej sytuacji "wykopały" dziecko z domu nie przykładając ręki do jego ćpania.
No nie znam..Ale może któraś się na forum wypowie. I zauważ że nigdzie nie napisałam, by zostawić sprawy samemu sobie.
Ostatnio było głośno o takim "bohaterze " co go rodzina chroniła .
Najpierw w afekcie pobił sąsiada ze skutkiem śmiertelnym.... sąd zastosował ośrodek wychowawczy.... dał szansę młodemu na poprawę … ten z tego ośrodka uciekł .
Schował się w domu ….. ojciec i matka nie zgłosili go na policję ...no bo jak wydać własne dziecko ??? a młody znów się zabawił w boga i zatłukł kolejnego człowieka na śmierć !
Tak sobie myślę - z czym łatwiej żyć ??? z poczuciem że się ratowało dziecko oddając go na terapię / ośrodka wychowawczego / odwyk … czy z poczuciem winy że nie robiąc nic jesteśmy odpowiedzialni za jego chorobę / śmierć oraz za tragedię innych osób którą nasze dziecko im zgotowało ?????
Tak jak tu wiele osób napisało- należy użyć każdej opcji , z ubezwłasnowolnieniem włącznie - bo on działa na własną niekorzyść , naraża siebie na utratę zdrowia i śmierć … oraz małoletniego brata … o matce i innych nie wspomnę .
51 2018-11-26 18:33:43 Ostatnio edytowany przez DoswiadczonyDaro (2018-11-26 18:34:33)
Jest bardzo proste narzędzie tylko należy się zastanowić na czym autorowi wątku zależy. Bo kiedyś jak były zasady (w sensie były powszechne) to pomagano ludziom i nikt nie patrzył na korzyść własną. Tutaj mamy kwestię chęci bycia z kobietą (korzyść własna) ale i środowisko, w którym wychowuje się młodszy syn. Jakoś tu nie widzę opinii, że to właśnie sytuacja młodszego syna jest największym problemem i traumą, bo to osoba, która jeszcze może i powinna żyć w normalnym otoczeniu, w spokoju.
Myślę, że tutaj dość szybko sprawę załatwiłby bezpośredni wniosek do Sądu Rodzinnego z opisem w kwestii młodszego syna co do warunków w jakich żyje i dorasta ponieważ podjęcie kroków prawnych przeciwko starszemu jest problematyczne. To jest osoba dorosła, która nie popełniła przestępstwa ściganego z urzędu, Policja nie chce się nim zając a osoby pokrzywdzone np. matka musiałyby same złożyć wniosek o postępowanie w jego sprawie. W takim przypadku Sąd przez Kuratora przeprowadzi wywiad środowiskowy i może zobowiązać matkę do "usunięcia" starszego syna pod groźbą zabrania młodszego. Są też inne skuteczne rozwiązania ale tu trzeba podjąc decyzję i być odpowiedzialnym a przede wszystkim zdeterminowanym nie licząc na pomyślne rozwiązanie dla siebie ale mając na celu dobro innych.
Związek z kobietą to korzyść własna? Cudnie Daro..:D
Matka z wyrzutami sumienia to korzyść dla młodszego dziecka?
I jeszcze powiedz że oddział specjalny będzie pilnował by Syn nie zbliżał się do domu
Nie mówiąc już o robieniu czegoś wbrew woli kobiety, którą kocha..
No zapomniałam, przecież to nieuświęcony związek ... głębokość analizy powala... ale nie zaskakuje..
Twoja panterka nie rozumie, że niewyciąganie konsekwencji jest wychowawczo najgorszym, co można zrobić.
Twoja panterka nie rozumie, że niewyciąganie konsekwencji jest wychowawczo najgorszym, co można zrobić.
Tu się zgadzam, tylko że On ćpa- jego się nie wychowa, trzeba go leczyć.
Przykra sprawa.....ale twoja partnerka nie może nic zrobić. Nawet jakby chciała.
Mamy tysiące instytucji, ale z reguły wszystkie umywają ręce......co najwyżej udzielą światłych rad, nic nie wnoszących.
Oni zawsze są mądrzy jak JUŻ się wydarzy tragedia. Wtedy to oni wiedzą co trzeba BYŁO zrobić.
Syn jest dorosły i może robić co chce. A jak napisałeś jest cwany i wie co robić gdyby go próbowano z domu usunąć. Usunąć z domu - można to zrobić jedynie sądownie. Sądowa batalia niepewna, bo będzie grał przed sądem i wszyscy będą się nad nim użalać.
Jedyne rozwiązanie to załatwić mu samodzielny lokal i tam eksmitować......no i płacić na utrzymanie. Kosztowne, ale spokój nie ma ceny....
56 2018-11-26 19:56:56 Ostatnio edytowany przez madoja (2018-11-26 19:58:18)
Wielokropek napisał/a:Ela210 napisał/a:(...) I chyba będzie trudno znależć matkę 20 latka, co by go z domu wykopała. (...)
Zapewniam Cię, że sporo jest matek (także tzw. samotnych), które w podobnej sytuacji "wykopały" dziecko z domu nie przykładając ręki do jego ćpania.
No nie znam..Ale może któraś się na forum wypowie. I zauważ że nigdzie nie napisałam, by zostawić sprawy samemu sobie.
Ja też nie znam. Znam i znałam kilku stoczonych narkomanów czy facetów z patologii, to mamusie ich zawsze broniły, nawet jeśli to były całkiem ogarnięte, mądre, fajne kobiety. Mimo, że tylko się wygrażały że następnym razem zrobią to i to... - słowa nie dotrzymywały. Spłacały długi, chroniły przed policją, nawet dawały na kolejną działkę dragów, bo zapłakane patrzyły, jak syn cierpi i błaga.
Dla mnie to nie do pojęcia.
Ale może faktycznie tak jest, że dopóki się w takiej sytuacji nie jest, to nie można tego przewidzieć? Może łatwo jest gadać, a potem serce matki po prostu mięknie?
To chyba faceci (ojcowie) są twardsi, bardziej konsekwentni. Natomiast w przypadkach które opisałam ojców nie było - to były samotne matki. Albo facet był, ale miał wyje*ane, albo był tak pijany, że nie wiedział co sie dzieje.
Jedyne rozwiązanie to załatwić mu samodzielny lokal i tam eksmitować......no i płacić na utrzymanie. Kosztowne, ale spokój nie ma ceny....
Matka to nie wynajemca mieszkania i z nią jej syn żadnej umowy nie ma, więc problemem nie jest go wymeldować od ręki. Ona nie ma obowiązku prawnego zapewnić mu innego lokum ani płacić na jego utrzymanie (może starac się o mieszkanie komunalne u miasta). Zresztą, to byłoby anty-produktywne, bo by oznaczało, że sytuacja pozostaje taka sama, tyle, że poza domem, a i tak przecież mógłby się pojawiać z powrotem w pieleszach i domagać się ekstra kasy, pod groźbą pobicia matki czy brata.
Jeżeli ta kobieta chce własnemu synowi pomóc zdechnąć, to niech mu ciągle daje kasę i robi wymówki- bo taki będzie tego koniec.
58 2018-11-26 20:29:13 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-11-26 20:31:20)
Nie da się wymeldować dorosłej osoby ot tak, bo Ty masz ochotę, nawet jeśli to Twój syn. Musi być sprawa o eksmisję. A co do obowiązków, to istnieje coś takiego jak obowiązek alimentacyjny rodziców wobec dzieci i trwa przez całe życie, chyba że dziecko jest w stanie się samodzielnie utrzymać, nie ma ustalonej odgórnie przepisami granicy wieku, tak się tylko utarło, że to do ukończenia studiów najwyżej...
Co nie znaczy, że popieram zachowanie bohaterki wątku.
Jeśli policja wierzy jemu a nie Tobie, to może warto zdobyć dowody na to, że jednak to on jest agresorem ?
Pomoże to w zrealizowaniu tego wszystkiego co pisali inni w tym wątku.
Nie da się wymeldować dorosłej osoby ot tak, bo Ty masz ochotę, nawet jeśli to Twój syn. Musi być sprawa o eksmisję. A co do obowiązków, to istnieje coś takiego jak obowiązek alimentacyjny rodziców wobec dzieci i trwa przez całe życie, chyba że dziecko jest w stanie się samodzielnie utrzymać, nie ma ustalonej odgórnie przepisami granicy wieku, tak się tylko utarło, że to do ukończenia studiów najwyżej...
Co nie znaczy, że popieram zachowanie bohaterki wątku.
Obowiązek alimentacyjny wobec dorosłych dzieci obowiązuje tylko wtedy gdy NIE Z WŁASNEJ WINY nie są się w stanie utrzymać (np studiują w pełnym wymiarze godzin czy też są niepełnosprawni). Syn tej kobiety jest zupełnie sprawny, a dragi wybiera z własnej woli. Wymeldowanie go nie jest też pewnie takie trudne, bo ma niebieską kartę (czyli dowód przemocy w rodzinie).
61 2018-11-26 21:20:28 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-11-26 21:25:52)
santapietruszka napisał/a:Nie da się wymeldować dorosłej osoby ot tak, bo Ty masz ochotę, nawet jeśli to Twój syn. Musi być sprawa o eksmisję. A co do obowiązków, to istnieje coś takiego jak obowiązek alimentacyjny rodziców wobec dzieci i trwa przez całe życie, chyba że dziecko jest w stanie się samodzielnie utrzymać, nie ma ustalonej odgórnie przepisami granicy wieku, tak się tylko utarło, że to do ukończenia studiów najwyżej...
Co nie znaczy, że popieram zachowanie bohaterki wątku.
Obowiązek alimentacyjny wobec dorosłych dzieci obowiązuje tylko wtedy gdy NIE Z WŁASNEJ WINY nie są się w stanie utrzymać (np studiują w pełnym wymiarze godzin czy też są niepełnosprawni). Syn tej kobiety jest zupełnie sprawny, a dragi wybiera z własnej woli. Wymeldowanie go nie jest też pewnie takie trudne, bo ma niebieską kartę (czyli dowód przemocy w rodzinie).
Blackie, lubię Cię, ale poczytaj KRiO, obowiązujący w Polsce Inna sprawa, że jeśli udowodni uzależnienie, to już nie jest biedny z własnej winy, tylko chory - i co takiemu zrobisz?
Nie da się wymeldować kogoś tak hop siup nawet z niebieską kartą, no, niestety. Musi być najpierw sprawa o eksmisję. Ewentualnie gdyby aż tak synuś zaszedł mamie za skórę, że dostałby zakaz zbliżania się i nakaz opuszczenia mieszkania, owszem, to jest opcja, ale w opisanej sytuacji raczej niemożliwa ze względu na zachowanie matki. Sama niebieska karta nie daje nic. Wymeldować decyzją administracyjną można jedynie, jeśli ktoś nie przebywa w danym lokalu przez co najmniej 6 miesięcy... co nie ma miejsca w opisanej sytuacji.
A można wymeldować kogos kto ma wyrok za posiadanie dragów? Bo wtedy bym zaproponowała Autorowi po prostu donieść na gnojka, tak, żeby policja bez problemu znalazła przy nim coś twardego. Matka z tego go nie wybroni- to paragraf.
63 2018-11-26 21:29:28 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-11-26 21:35:31)
A można wymeldować kogos kto ma wyrok za posiadanie dragów? Bo wtedy bym zaproponowała Autorowi po prostu donieść na gnojka, tak, żeby policja bez problemu znalazła przy nim coś twardego. Matka z tego go nie wybroni- to paragraf.
No niestety. Musi być sprawa o eksmisję... przy czym jeśli ta osoba przebywa w zakładzie karnym, to nie liczy się jako okres nieprzebywania pod danym adresem (to jeśli chodzi o wymeldowanie administracyjne). Sprawę o eksmisję tak czy siak w każdym przypadku musiałaby założyć matka, co wydaje mi się w opisanej sytuacji niewykonalne (aczkolwiek znam matkę, która tak zrobiła i dzięki temu ma teraz syna trzeźwego alkoholika i świetny z nim kontakt, a syn jest jej za to wdzięczny i sam mówi, że gdyby go z domu nie wywaliła, to nie spadłby na dno i się od niego nie odbił, już mieszkają z powrotem razem, a syn robi mamie zastrzyki i nie pije, przy czym to nie jest sytuacja świeża, tylko sprzed parunastu lat, żeby nie było, że za chwilę może być to samo - to tak nawiasem do Eli, ale nieważne). Pat. No i co zrobisz...
Jedyny szybki sposób na eksmisję to tzw. eksmisja ze wskazaniem (wskazujesz lokal). Sądy robią to prawie z automatu.
Zwłaszcza gdy jest przemoc domowa.
W innym przypadku to gehenna trwająca latami. Taka jest rzeczywistość. Niestety.
No to wracam do początkowej rady: dawać ponosić konsekwencje. Jak podniesie łapę, dokumentować i zgłaszać na policję, przy czym absolutnie stawiać zarzuty by goofienko przynajmniej w sądzie się znalazło. Na podstawie udokumentowanej przemocy starać się wyeksmitować.
Nie wiem czy ta kobieta jest to w stanie zrobić