Głęboki krzys ?? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2 ]

Temat: Głęboki krzys ??

Witajcie drogie Panie, jezeli ktoras z was znajdzie 5 minut by to przeczyac to bede bardzo wdzieczny. nigdy nie udzielałem się na forum. Potrzebuje pomocy, żona kompletnie ze mną nie żyje, żyje ze swoja mama która niedawno rozstała się ze swoim mężem moim teściem. Żona przeszła ciężką ciążę zagrozoną w czasie której teściowa dzien w dzien była u nas w domu wylewając swoje smutki żale i zrzucajac wine na teścia ( są bardzo bogaci moj teść jest bardzo dobrym człowiekiem w mojej opini dba o cała rodzine, teściowa leniwa siedzi w domu ma ogromny problem z nadwaga najprosciej mowiac  jedyne zajecie w zyciu to zakupy) dbałem o żone w ciąży jak tylko potrafiłem siedziałem z nią w domu gotowałem prałem dbałem o wszystko pocieszałem wspierałem mowiłem zeby zajela sie soba nie rodzicami ze to nie jej problem. pod koniec ciazy tesciowa obraziła sie na żone (typ mamy terrorystki jak cos jej nie pasuje obraza sie nie dzwoni ma wyrzuty ze cale zycie ja wychowywała a ona tak się odwdzięcza) wtedy nastał dla nas najszczęśliwszy okres urodził sie nasz wspaniały syn byliśmy ze soba szczesliwi mimo natłoku pracy  (postanowilismy pierwsze  kilka tygodni spedzic w odosobnieniu bez  udzialu innych chyba ok 3-4 tygodni) moi rodzice mieszkaja 120km dalej mimo ze zawsze mozemy na nich liczyc to jednak pracuja  ale starali sie nam pomagac zawsze moglismy liczyc na teścia a teściowa przez caly okres ciązy zrobiła mojej zonie dosłownie 9 razy obiad nie majac ani jednego zobowiazania w zyciu mieszkajac samemu dosłownie 300m od nas. potem chyba gdy nasz syn miał 3 miesiace raz zabrala go na  spacer mowiac bylam z twoim synem na spacerze.. nastepnie kiedy nasz syn mial chyba ok 5 miesiecy smiertelnie obrazila sie na moja zone (poniewaz moj tesc mieszka z inna kobieta ja normalnie utrzymuje z nimi kontakty jezdzimy tam z synem a ja pozyczylem tamtej kobiecie swoj osobisty samochod) moja tesciowa zadzwonila do zony bardzo na nia krzyczac zle jej zyczac i obrazila sie na amen. My z żoną dalej żylismy w radosci kazdego dnia idac do przodu jako rodzina wiadomo czasami lepiej raz gorzej, zawsze staralem sie maksymalnie pomagac zonie przy dziecku wstawac w nocy pierwsze pol roku praktycznie nie pracowalem bylem zawsze w domu zawsze pod reka zeby jej pomoc zeby uczestniczyc w tym zyciu rodzinnym oczywiscie nie idealnie ale staralem sie bardzo stanac na  wysokosci zadania. nastepnie moja zona pogodzila sie z tesciowanie pamimetam jaki to byl okres i zaczely zyc coraz bardziej wspolnie (ja wiedziałem ze poniose tego konsekwencje ale nie moge i nie chce trzymac zony zdala od jej mamy) poniewaz rozkrecam firme zajalem sie tym jednoczescnie tez dbajac o stosunki z zona ktore kazdego dnia bywaly coraz chlodniejsze, spadło jej libido przestała miec ochote na sex uwazala ze wszystko ja boli (mimo ze wczesniej po urodzeniu nie miala problemow sex byl i to bardzo dobry) zaczeła robic sie leniwa ze wszystkim zaczal byc problem zaczely sie nerwy pretensje itp. Ja zawsze uwazam ze najlepiej jest rozmawiac uwazam ze z kazdym mozna sie dogadac staram sie w zyciu byc osoba bezproblemowa zawsze namawiam zone do rozwoju pasji do aktywnosci zyciowych do radosnego zycia zawsze powtarzam jej ze teraz w zyciu jest nasze 5 minut mloda rodzina male dziecko pelna radosc staramy sie duzo wyjezdzac. żona przestała dbac o dom o siebie coraz mniej zaczela tyc (po ciazy została  jej insulino opornosc z ktora nie chce walczyc nie chce isc do lekarza mimo wielu prosb mimo rozmow ze zdrowie jest najwazniejsze) ja w pewnym momencie poddalem sie uznałem ze nie moge sie szarpac z zona o nasza rodzine ze poddam to wszystko naturalnemu tokowi, zajalem sie praca o sex musialem prosic ktory juz nie byl zadnej jakosci o wszystko sie wykłócać, moje nerwy powoli byly w coraz gorszej kondycji a chęć takiego życia spadała, bardzo wiele razy probowałem coś zmienić w sobie w zonie wstac rano z usmiechem (staram sie byc i jestem szczesliwym czlowiekiem uwazam ze mam jedno zycie i szkoda go marnowac na smutki i zlosci a z kazdej sytuacji jest wyjscie) pokazywac filmy namawiac na zmiany w zyciu, a  wszystko jak grochem o sciane, owszem zona potrafila sie zmienic na kilka dni poczym marazm wracal ze zdwojona siła. żona wspominała bysmy poszli na terapie kilka miesiecy temu zasadniczo wspimniała raz ja nie widzac az tak duzego problemu uwazalem ze sami jestesmy w stanie to naprawic bo skoro sie chce to można jednak mylilem sie i to bardzo ponieważ dziś żona 3 raz wyrzuca mnie z domu. bez wiekszych powodów, usłyszałem ze ona przez rok czasu starała  się ze mna dogadac i nie udało się i ona juz nie chce. była na wyjezdzie z mama i siostra (rownież sroga terrorystka) 4 dniowym i po powrocie oznajmiła ze ona wyjezdza z mama natydzien ja teraz mam spedzic czas z synem a potem sie wyprowadzic i podzielimy opieke nad dzieckiem (podczas wyjazdy zony mocno probowalem namowic ja na terapie moze i glupio ale znalazlem cos typu borderline i wyslalem jej zeby przeczytala na spokojnie zebysmy poszukali specjalisty zebysmy poszli razem pogadac z kims obcym ze bardzo duzo przeszla od dawna mowie jej by udała sie do psychologa nie złośliwie ale spokojnie prosiłem tłumaczyłem, moja zona miala nerwice zdiagnozowana i chodziła ok 2 lat na terapie az z czasem jej nerwica leków przerodziła sie poprostu w nerwy wyładowywane na mnie) na dzien dzisiejszy stoimy w miejscu w którym ja mam się wyprowadzic. moja  zona nie cchce się starac porozumiec uważa ze pozna kogos lepszego i tak bedize lepiej dla niej i dla dziecka. strasznie kocham moja zone i mojego syna z ktorym mam bardzo dobry kontakt czesto sie nim opiekuje gdzeis go zabieram by zona mogla od poczac 2-3 dni (dziecko ma prawie 1,5 roku) bardzo chce dotrzec do mojej zony, nie wiem byc moze to ze mna jest cos nie tak moze to ja gdzies robie blad moze za duzo pracuje ale staram sie to wszystko wybalansowac lub pracowac kiedy oni spia, bardzo boli mnie to ze zona nie ma dla mnie odrobiny ciepła ma tylko pretensje i zarzuty na kazdym kroku ja wg niej wszystko robie zle w pewnym momencie uznałem ze skakanie nad nia na palcach zeby tylko bylo dobrze tez nie ma sensu bo ja sam sie zamecze uwazam ze zycie to jest partnerstwo, czuje ze powinienem sie wyprowadzic mimo ze wiem ze jest pod ogromnym naciskiem matki ktora mnie nienawidzi bo to jest człowiek wiecznie niezadowolony nie cierpi ze mam kontakt z tesciem obwinia wszystkich ludzi za jej cierpienia naprawde bardzo ciężki człowiek ktory zasadniczo od 2 lat utruwa zycie mojej rodzinie. mówiłem o tym zonie bardzo bardzo duzo razy ale z czasem rozmowa o jej stosunkach z mama  wzbudzała coraz wieksze kłótnie az  wczoraj przyznała ze mama jest wazniejsza odemnie. Przepraszam ze tak strasznie chaotycznie to napisałem zasadniczo nie oczekuje pomocy bo zrobie to co sam uznam za słuszne ale tak długo zyje w tym bałaganie (na ktory byc moze sam sobie pozwolilem) ze potrzebuje chyba to z siebie wyrzucic, mysl zycia bez dziecka bez zony jest przerazajaca jestem mlody inteligetny i napewno uloze sobie zycie ale ja wole zachowac i pielegnowac ta rodzine ktora juz mam nie szukac nowej. obawiam sie ze kiedy spelnie zony prośbę o wyprowadzke zostane obwiniony o to ze nie walczyłem, a kiedy zostane w domu bede coraz bardziej terroryzowany i gnebiony. moje zycie w tym momencie przeistacza się w piekło. Dodam ze mam 25 lat zona 30 jestesmy ze sobą prawie 5 lat we wrześniu bedze 3 lata po slubie. Przepraszam za stylistykę inaczej bym tego nie wyrzucił z siebie. Dodam jeszcze ze bardzo boli mnie fakt ze zona w ogole nie zwraca  na mnie uwagi kiedy mowie jej dlaczego mi przykro albo co czuje ( nie robie tego często ) mowi mi ze ja taki biedny skrzywdzony a ona taka zła ze tak mi zle w zyciu i ze przesadzam i nic nigdy takiegonie miało miejsca ona nic nie robi złego. Nigdy nie przyznaje się do winy nawet złapana za reke na tym ze przesadza i robi awanury nigdy nie przeprosi mnie nie powie ze przegięła ona może zrobić wszystko i zawsze i na wszystko ma prawo, ja nie mam prawa domu zle szklanki odlozyc bo jest afera. Naturalnie tez czasami mi neryw puszczają i dojdzie do klotni jednak nie za często staram się bardzo trzymać nerwy na wodzy i wychodzi mi to coraz lepiej. Moja zona często prowokowala klotnie i duże afery na 1 moje slowo odpowiadając swoich 10 byle mowic slowo za slowo jak pyskówka w podstawówce. Nie mamy problemów finansowych moja zona pracuje u taty a jej praca wymaga obecności 2-3 dni w miesiącu ja tez mało nie zarabiam nigdy zonie na nic nie załuje zawsze kupuje co chce (a jest tego sporo aczkolwiek głownie dla dziecka) pozatym mama ja strasznie rozpieszcza  i zawsze jej cos kupuje drogiego lub w ogole. Jak to czytam to sam nie wierze ile rzeczy dzieje się w naszym zyciu a o ilu jeszcze nie wspomniałem.

Zobacz podobne tematy :
Odp: Głęboki krzys ??

A co ona Ci zarzuca? Nie bardzo rozumiem,  bo opisałeś siebie prawie jak ideał :-)

Posty [ 2 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024