Hej, mam duże wątpliwości co do swojej terapeutki i jakości terapii.
Z moim partnerem mieliśmy ostatnio nieco problemów - jesteśmy trochę skrajnościami (ja ateistka on osoba wierząca) - o których terapeutka jest na bieżąco informowana.
Ostatnio wyszłam z terapii totalnie rozjechana. Terapeutka stwierdziła, że miedzy mną a moim partnerem nie ma chemii, że nie widzi tu zachwytu nad drugą osobą i nie bardzo wyobraża mnie sobie na moim ślubie z tym mężczyzną. Dodała, że ludzie kochają się, są ze sobą w zachwycie i dlatego pragną ślubu i dziecka, a u mnie tej chemii nie widać.
Wyszłam z tej terapii załamana. Owszem mieliśmy z partnerem dużo problemów przez ostatnie miesiące ale docieramy się i planujemy wspólną przyszłość.
Odnoszę wrażenie, że terapeutka pokazując mi wizję idealnego związku, doprowadziła mnie do frustracji, że to nienormalne, że przekroczyła granicę.
Co o tym myślicie?