Witajcie. Mój partner po kłótni ucieka z naszej sypialni i idzie spac do salonu. Nie śpi ze mną bo wie że mnie to boli. Krzyczy, że to koniec przy każdej kłótni. Przy każdej sytuacji gdy się z nim nie zgodzę rzuca się do mnie. Mówi, że mam się za niewiadomo kogo i że uważam że wszystko mi się należy. Gdy ma zły humor czepia się mnie o wszystko. Co więcej krzyczy na mnie by po chwili odbierając telefon rozmawiac miłym tonem z kolegą.
Ostatnia kłótnia: Moj partner ma 2 bardzo dobrych znajomych. Parę W i B, którą poznał 5 lat temu i do dziś się kolegują. Mam wrecz wrazenie, ze opowiada im o naszych sprzeczkach, przedstawia mnie im w złym świetle. Gdy W zadzwoniła do niego czy może zawieść ją autem na operacje plastyczna do innego miasta on od razu się zgodził. Nie pytając mnie nawet co ja o tym myślę. Zdenerwowałam się, poklocilsmy się. Powiedziałam mu, że wolałabym by takie sprawy, ze mną konsultował. W końcu jesteśmy razem. Wpadł w furie, krzyczał że nie jedzie z nią "bz**c" A jedynie chce pomóc. Bo ona i jej partner zawsze mu pomagali. Usłyszałam, że on zawsze będzie im pomagał i ja tego nie zmienię choćbym chciała. Byłam zdziwiona tym, że ją chętnie wiezie gdzie gdy ja to proszę by podrzucił mnie do pracy mówi po prostu nie. Nie mam daleko mogę się przejść. Tak twierdzi. Co wiecej ja pomagam mu zawsze we wszystkim. Nawet w oproznianiu garazu z ciężkich przedmiotow. A usłyszałam od niego, że dla niego nie robię nic.
Od słowa do słowa zaczęła się między nami przepychanka słowna. Zaczelismy sie wyklinac. Dosłownie. Obydwoje przesadzilismy. Obydwoje nie przebieralismy w słowach. Zawsze w trakcie kłótni wypomina mi co mu zrobiłam w przeszłości. Mówi że ten związek nie ma sensu itp.
Zabrał poduszkę i od 2 tyg śpi w salonie. Wykrzyczał, że nie chce ze mną być mam się wyprowadzić i mam się nie odzywać do niego. Mieszkanie jest jego jednak nie mieszkam tam za darmo. Za każdym razem gdy się poklocimy robi to samo.
Od 2 tyg probuje z nim rozmawiac, spokojnie zaczynam inny temat, ale on reaguje tylko krzykiem i agresja. Jakieś pomysły jak rozwiązać ta sytuację?
1 2018-04-13 01:30:48 Ostatnio edytowany przez tjbn (2018-04-13 01:58:52)
Od 2 tyg probuje z nim rozmawiac, spokojnie zaczynam inny temat, ale on reaguje tylko krzykiem i agresja. Jakieś pomysły jak rozwiązać ta sytuację?
Spakować się i wyprowadzić.
Witajcie. Mój partner po kłótni ucieka z naszej sypialni i idzie spac do salonu. Nie śpi ze mną bo wie że mnie to boli. Krzyczy, że to koniec przy każdej kłótni. Przy każdej sytuacji gdy się z nim nie zgodzę rzuca się do mnie. Mówi, że mam się za niewiadomo kogo i że uważam że wszystko mi się należy. Gdy ma zły humor czepia się mnie o wszystko. Co więcej krzyczy na mnie by po chwili odbierając telefon rozmawiac miłym tonem z kolegą.
Ostatnia kłótnia: Moj partner ma 2 bardzo dobrych znajomych. Parę W i B, którą poznał 5 lat temu i do dziś się kolegują. Mam wrecz wrazenie, ze opowiada im o naszych sprzeczkach, przedstawia mnie im w złym świetle. Gdy W zadzwoniła do niego czy może zawieść ją autem na operacje plastyczna do innego miasta on od razu się zgodził. Nie pytając mnie nawet co ja o tym myślę. Zdenerwowałam się, poklocilsmy się. Powiedziałam mu, że wolałabym by takie sprawy, ze mną konsultował. W końcu jesteśmy razem. Wpadł w furie, krzyczał że nie jedzie z nią "bz**c" A jedynie chce pomóc. Bo ona i jej partner zawsze mu pomagali. Usłyszałam, że on zawsze będzie im pomagał i ja tego nie zmienię choćbym chciała. Byłam zdziwiona tym, że ją chętnie wiezie gdzie gdy ja to proszę by podrzucił mnie do pracy mówi po prostu nie. Nie mam daleko mogę się przejść. Tak twierdzi. Co wiecej ja pomagam mu zawsze we wszystkim. Nawet w oproznianiu garazu z ciężkich przedmiotow. A usłyszałam od niego, że dla niego nie robię nic.
Od słowa do słowa zaczęła się między nami przepychanka słowna. Zaczelismy sie wyklinac. Dosłownie. Obydwoje przesadzilismy. Obydwoje nie przebieralismy w słowach. Zawsze w trakcie kłótni wypomina mi co mu zrobiłam w przeszłości. Mówi że ten związek nie ma sensu itp.
Zabrał poduszkę i od 2 tyg śpi w salonie. Wykrzyczał, że nie chce ze mną być mam się wyprowadzić i mam się nie odzywać do niego. Mieszkanie jest jego jednak nie mieszkam tam za darmo. Za każdym razem gdy się poklocimy robi to samo.
Od 2 tyg probuje z nim rozmawiac, spokojnie zaczynam inny temat, ale on reaguje tylko krzykiem i agresja. Jakieś pomysły jak rozwiązać ta sytuację?
Serio Twoim największym problemem jest to, że on po kłótni z Tobą nie śpi?
Witajcie. Mój partner po kłótni ucieka z naszej sypialni i idzie spac do salonu. Nie śpi ze mną bo wie że mnie to boli. Krzyczy, że to koniec przy każdej kłótni. Przy każdej sytuacji gdy się z nim nie zgodzę rzuca się do mnie. Mówi, że mam się za niewiadomo kogo i że uważam że wszystko mi się należy. Gdy ma zły humor czepia się mnie o wszystko. Co więcej krzyczy na mnie by po chwili odbierając telefon rozmawiac miłym tonem z kolegą.
Ostatnia kłótnia: Moj partner ma 2 bardzo dobrych znajomych. Parę W i B, którą poznał 5 lat temu i do dziś się kolegują. Mam wrecz wrazenie, ze opowiada im o naszych sprzeczkach, przedstawia mnie im w złym świetle. Gdy W zadzwoniła do niego czy może zawieść ją autem na operacje plastyczna do innego miasta on od razu się zgodził. Nie pytając mnie nawet co ja o tym myślę. Zdenerwowałam się, poklocilsmy się. Powiedziałam mu, że wolałabym by takie sprawy, ze mną konsultował. W końcu jesteśmy razem. Wpadł w furie, krzyczał że nie jedzie z nią "bz**c" A jedynie chce pomóc. Bo ona i jej partner zawsze mu pomagali. Usłyszałam, że on zawsze będzie im pomagał i ja tego nie zmienię choćbym chciała. Byłam zdziwiona tym, że ją chętnie wiezie gdzie gdy ja to proszę by podrzucił mnie do pracy mówi po prostu nie. Nie mam daleko mogę się przejść. Tak twierdzi. Co wiecej ja pomagam mu zawsze we wszystkim. Nawet w oproznianiu garazu z ciężkich przedmiotow. A usłyszałam od niego, że dla niego nie robię nic.
Od słowa do słowa zaczęła się między nami przepychanka słowna. Zaczelismy sie wyklinac. Dosłownie. Obydwoje przesadzilismy. Obydwoje nie przebieralismy w słowach. Zawsze w trakcie kłótni wypomina mi co mu zrobiłam w przeszłości. Mówi że ten związek nie ma sensu itp.
Zabrał poduszkę i od 2 tyg śpi w salonie. Wykrzyczał, że nie chce ze mną być mam się wyprowadzić i mam się nie odzywać do niego. Mieszkanie jest jego jednak nie mieszkam tam za darmo. Za każdym razem gdy się poklocimy robi to samo.
Od 2 tyg probuje z nim rozmawiac, spokojnie zaczynam inny temat, ale on reaguje tylko krzykiem i agresja. Jakieś pomysły jak rozwiązać ta sytuację?
Potrzebna jest druga poduszka.
A tak w ogóle to chyba się dobraliście.
Ja myślę, że jeszcze nic straconego. Zabrał poduszkę ale nie zabrał kołdry, to musi coś znaczyć.
tjbn napisał/a:Od 2 tyg probuje z nim rozmawiac, spokojnie zaczynam inny temat, ale on reaguje tylko krzykiem i agresja. Jakieś pomysły jak rozwiązać ta sytuację?
Spakować się i wyprowadzić.
Dokladnie. Okreslil sie jasno -wypad. A Ty udajesz glupia i probujesz z nim rozmawiac? Gdybym mieszkala u faceta i kazalby mi sie wyprowadzac to dwa razy nie musialby mi powtarzac. Honor by mi zwyczajnie nie pozwolil siedziec mu dluzej na chacie a Ty sobie dalesz mieszkasz jakby nigdy nic ...bo co bo dokladasz sie do wydatkow? Zero klasy z racji tych awantur, zero klasy ze pozwalasz soba pomiatac i zero klasy z racji tego ze jeszcze siedzisz tam gdzie Cie nie chca i to juz 2 tygodnie. Porazka.
7 2018-04-13 08:50:20 Ostatnio edytowany przez tjbn (2018-04-13 08:56:39)
Tak jak wspomniałam robi tak za każdym razem przy kłótni, później mu przechodzi krzyczy tak w nerwach. Jak małe dziecko bo zrobilam cos nie po jego mysli. I to jest kara. Ja również w nerwach krzyczę różne rzeczy. Zawsze gdy się poklocimy tak się zachowuje, dlatego już nie reaguje na to. Wcześniej od razu szukałam mieszkania, więc od razu się ze mną godzil. Uważam że to bez sensu jeśli będę się wprowadzać i wyprowadzać co chwilę bo się poklocilsmy. Moi rodzice pomagają nam w utrzymaniu. Za 3tyg mamy ślub w rodzinie jednej później drugiej, miesiac temu kupilismy psa. Dla mnie to dziecinada. Kochamy się i nie wiem jak to oduczyć takich słów.
Tak jak wspomniałam robi tak za każdym razem przy kłótni, później mu przechodzi krzyczy tak w nerwach. Jak małe dziecko bo zrobilam cos nie po jego mysli. Ja również w nerwach krzyczę różne rzeczy. Zawsze gdy się poklocimy tak się zachowuje, dlatego już nie reaguje na to. Wcześniej od razu szukałam mieszkania, więc od razu się ze mną godzil. Uważam że to bez sensu jeśli będę się wprowadzać i wyprowadzać co chwilę bo się poklocilsmy.
Czyli masz dokladnie to, czego chcesz i na co się godzisz.
przecież on jawnie wyrzuca cię z domu, miej trochę godnosci i się wynieś.
Tak jak wspomniałam robi tak za każdym razem przy kłótni, później mu przechodzi krzyczy tak w nerwach. Jak małe dziecko bo zrobilam cos nie po jego mysli. I to jest kara. Ja również w nerwach krzyczę różne rzeczy. Zawsze gdy się poklocimy tak się zachowuje, dlatego już nie reaguje na to.
A ile on ma lat, że jesteś tak wyrozumiała dla niego ? 4 ? 5 ?
Bo jeśli więcej, to nie przychodzi Ci do głowy, że ludzie w normalnych związkach nie robią takich rzeczy ?
Więc co, do końca wspólnego życia będziecie na siebie wrzeszczeć i się wyzywać ? Serio ?
Wcześniej od razu szukałam mieszkania, więc od razu się ze mną godzil. Uważam że to bez sensu jeśli będę się wprowadzać i wyprowadzać co chwilę bo się poklocilsmy.
Acha. Czyli nie pomyślałaś o tym, że takie zachowanie u Twojego "chłopaka" które cyklicznie się powtarza, mogłoby być powodem do ostatecznego rozstania ?
Masz w ogóle jakiekolwiek granice ?
Dla mnie na przykład kłótnie z wrzeszczeniem na siebie, wyzywaniem się nawzajem i z przekleństwami - to wcale nie zwyczajne kłótnie, czy sprzeczki, a przemoc.
Moi rodzice pomagają nam w utrzymaniu. Za 3tyg mamy ślub w rodzinie jednej później drugiej, miesiac temu kupilismy psa. Dla mnie to dziecinada. Kochamy się i nie wiem jak to oduczyć takich słów.
Jeśli rodzice pomagają Wam w utrzymaniu, to tym bardziej pomogą i Tobie jeśli postanowisz naprawdę się wyprowadzić, a nie będziesz tego używać tylko jako straszaka na swojego nieposłusznego chłopaka.
Śluby w rodzinie, czy kupno psa to nie są powody, dla których warto jest być z kimś takim do grobowej deski.
Nie jesteś jego matką, czy opiekunką, żeby go teraz zacząć nagle wychowywać i oduczać używania brzydkich słów.
To jest dorosły człowiek, który tak samo jak i Ty potrafi podejmować decyzje odnośnie własnych reakcji.
Wrzeszczy na Ciebie i wyzywa Cię, bo tak CHCE i MOŻE.
Nie za bardzo rozumiem, jak sobie wyobrażasz oduczanie go tego ? Zaczniesz go bić ? Głodzić ?
Dla mnie związek jaki tworzycie to najprostsza droga do patologii. Przy takim poziomie agresji z czasem zacznie dochodzić do rękoczynów, a za kilka lat wyobrażam sobie Was wrzeszczących na siebie i wyzywających się, pomiędzy Wami ryczące wniebogłosy dzieciaki, i na dokładkę ujadający pies.
Moim zdaniem, fakt że do tego właśnie dojdzie - jest tylko kwestią czasu.
Autorko kłamczuszek z Ciebie. Przedstawiasz nam swoją wersję sytuacji ofiary i tyrana. Każdy czytający tą wersję, podpowiada jedynie słuszną decyzje opuszczenia lokalu. Ale przecież historia wygląda zupełnie inaczej, bo Tobie ani w głowie wyprowadzka. Jeżeli chcesz się wyżalić i sobie pogadać, to jasno to nam napisz. A jeżeli potrzebujesz porady, to napisz jak to faktycznie wygląda.
Zawsze w trakcie kłótni wypomina mi co mu zrobiłam w przeszłości. Mówi że ten związek nie ma sensu itp.
Być może skupiasz się na skutkach a nie przyczynie.
A ja sobie myślę, że się dobrali ładnie, więc niech sobie siedzą w tym mieszkaniu w osobnych łóżkach i nie narażają reszty społeczeństwa. Ta mu zabrania bez zgody wychodzić z domu i zastanawia się, jak go wychować, ten strzela fochy i karze, oboje się wyklinają ale są ze sobą. Chyba im dobrze w takim układzie.
Szkoda tylko psa w tych ich jazdach.Pewnie zaszczuty jak cholera przy tych salwach wulgaryzmów i krzyku.
I jak zawsze dzieci szkoda,to teraz psa.