Cześć
Zdecydowałam się napisać na forum, ponieważ zależy mi na obiektywnej ocenie sytuacji. Tak więc, jakiś czas temu poznałam faceta. Od samego początku między nami "zaiskrzyło". Jest inteligentny, dojrzały, z zasadami. Jego aparycja jest również niczego sobie, ale w tym wypadku nie ma to większego znaczenia, bo sam charakter sprawił, że się w nim mocno zadurzyłam. Jest między nami nić porozumienia, możemy rozmawiać godzinami, łączy nas podejście do życia, niekiedy rozumiemy się nawet bez słów. Oczywiście w grę wchodzi również ogromna chemia. Czuję się przy nim swobodnie, tak jakby był przyjacielem odnalezionym po latach. Zawsze był wobec mnie czuły, troskliwy, interesował się mną, moim życiem, planami na przyszłość. Widzę, że jest mną zafascynowany, na spotkaniach nie spuszcza ze mnie wzroku, jest szarmancki i traktuje mnie jak przysłowiową "księżniczkę". Wszystko mogłoby być piękne i cudowne, ale... no właśnie.
Od samego początku nasz kontakt ograniczał się jedynie do umawiania na kolejne spotkania. Na co dzień nie piszemy, nie dzwonimy do siebie. Wiem, że on tego nie lubi i staram się to akceptować, niemniej jednak czasami odbieram to, jako brak zainteresowania z jego strony. Kolejną sprawą jest to, że on nie chce się póki co angażować, nie chce się wiązać. Jest po dość długim związku i nie jest jeszcze gotowy na oddanie się nowej relacji, aczkolwiek powiedział, że ma nadzieję, że w przyszłości może być między nami coś więcej. Na początku starałam się to akceptować, ale z czasem coraz bardziej zaczęło mi na nim zależeć. Obecnie brakuje mi go, tęsknie gdy się nie widzimy, czuję, że potrzebuję więcej, niż jedynie "przyjaźni" na specjalnych warunkach.
Widzę, że on także się męczy. Z jednej strony nie chce się angażować, a z drugiej nie potrafi traktować mnie neutralnie, jak zwykłą koleżankę. Na spotkaniach, na których jesteśmy w większej grupie osób, szuka ze mną bliskości, rozmów na osobności, czy też mniej lub bardziej przypadkowego kontaktu fizycznego. Kiedy tego nie odwzajemniam, staje się niespokojny, nerwowy. Natomiast gdy to robię, traktuje mnie tak, jakbym była jego kobietą - nasze zachowanie nie różni się od zachowania pary zakochanych ludzi. Później się rozchodzimy i znowu trwa cisza. I tak od spotkania do spotkania. Dodam również, że mam wrażenie, że im bardziej nasza znajomość się rozwija, tym bardziej on się wycofuje. I tak w kółko.
Nie wiem już co mam robić, jak się zachowywać. Ciągnąć to dalej, spotykać się i liczyć na jakąś zmianę/przełom w jego zachowaniu, czy też odpuścić, całkowicie się wyłączyć, nie kontaktować. Obydwa wyjścia są bolesne, aczkolwiek nie wiem, jak długo będę w stanie tkwić w takiej "relacji". Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wiem, że bylibyśmy naprawdę dobraną parą. Czuję, że nie spotkam już w życiu takiego mężczyzny i boje się, że jeśli całkiem odpuszczę, to będę później żałować.