Znajomi spotykają się w pewnym lokalu i ja również zostałam zaproszona. Chcę się z nimi spotkać, ale w tym lokalu nie nic co ja lubię (niestety lubię bardzo mało rzeczy). Nie wiem czy mam iść, głupio tak nic nie zamówić. Proponowałam zmianę lokalu ale pozostali chcą koniecznie ten. Wszyscy wiedzą jak jest u mnie z jedzeniem i nie powiem, że trochę mi przykro, że jak mnie zapraszają to nie biorą tego pod uwagę. A jak chcieli akurat ten lokal to po co mnie zapraszali skoro jak ostatnio tam byliśmy to widzieli, że nic mi tam nie smakuje.
Nie musisz iść, ale licz się z tym, że niedługo przestaną Cię zapraszać. Nie jesteś pępkiem świata, żeby cała reszta towarzystwa musiała dostosowywać się do Twoich potrzeb i zachcianek. Jesteś wybredna, Twój problem, więc nie obarczaj nim innych.
Nie jestem wybredna, problem z jedzeniem mam od dzieciństwa. Rodzice prowadzali mnie do psychologów, na terapie, nic nie pomogło. Sama jako dorosła też odwiedzałam różnych specjalistów ale nikt mi nie potrafi pomóc.
4 2017-11-18 15:25:26 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-11-18 15:27:18)
To nie zmienia faktu, że znajomi nie mają obowiązku dostosowywać swojego jedzenia do Ciebie i spotykać się jedynie w miejscach, w których Tobie jedzenie odpowiada. Serio? Nie możesz zamówić sobie np. samych ziemniaków? Albo zjedz coś w domu, a na spotkaniu po prostu wypij kawę. Oni zapraszają, a więc oni ustalili miejsce. Zawsze możesz Ty zorganizować spotkanie w miejscu, które odpowiada Tobie.
Sama się powinnaś zastanowić, czy chcesz spotkać się ze znajomymi dla samej znajomości i rozmowy, czy chcesz się z nimi spotkać, żeby mieć okazję dobrze pojeść. Bo jak to drugie, to równie dobrze możesz po prostu iść sama w inne miejsce.
Michalina> miło by było, aby zrobili dla Ciebie wyjątek, ale mało kto go zrobi. Jak piszą wyżej, nikt do Ciebie jednej nie będzie się dostosowywał. Tak samo oni mogą myśleć, że dlaczego Ty nie możesz dostosować się do nich... to działa w obie strony.
W sumie to wiem co czujesz. Ja jestem na zdrowotnej diecie i powinnam unikać pewnych produktów, a niektórych mam zakaz. Przychodzę np. w gościnę i nikt się nie liczy z tym, że nie wolno mi drożdży, stawiają na stół jedynie chleb drożdżowy, mimo, że tuż obok ich domu można kupić chleb na zakwasie. Tez mi przykro, bo ja bym pewnie dla nich zrobiła wyjątek raz do roku, ale cóż... po prostu przychodzę z własnym chlebem. Ciekawe, że cieszy się on sporym powodzeniem, a nic to nie zmienia... nadal nie pomyślą żeby kupić. Niby drobiazg, ale trochę żal.
Dlatego proponuję się przyzwyczaić. Powiedzmy: przychodzisz najedzona i oni jedzą co chcą, a Ty zamawiasz jedynie coś do picia lub jakiś drobiazg, by nie siedzieć o suchej gębie i bawisz się dobrze. W końcu miłe towarzystwo jest ważniejsze niż jedzenie-prawda?
Nie jesteś pępkiem świata. Weź sobie coś do jedzenia z domu, a w lokalu zamów jedynie coś do picia.
Nie jesteś pępkiem świata. Weź sobie coś do jedzenia z domu, a w lokalu zamów jedynie coś do picia.
W restauracji z obsługą kelnerską nie wypada wyciągać własnego jedzenia.
Cyngli napisał/a:Nie jesteś pępkiem świata. Weź sobie coś do jedzenia z domu, a w lokalu zamów jedynie coś do picia.
W restauracji z obsługą kelnerską nie wypada wyciągać własnego jedzenia.
To patrz jak inni jedzą i udawaj, że nie jesteś głodna.
A gdybyś to Ty organizowała spotkanie, to gdzie zabrałabyś znajomych?
Osobiście nie lubię takich ludzi, którzy z jakichś powodów wydziwiają i oczekują, że wszyscy mają się do nich dostosować.
Michalino,poszłabym na Twoim miejscu i zamówiła coś do picia.
Ale umówiłabym się ze znajomymi,że to ja wybieram następnym razem.I że wezmę pod uwagę wszelkie ich sugestie dotyczące menu.
Michalina> miło by było, aby zrobili dla Ciebie wyjątek, ale mało kto go zrobi. Jak piszą wyżej, nikt do Ciebie jednej nie będzie się dostosowywał. Tak samo oni mogą myśleć, że dlaczego Ty nie możesz dostosować się do nich... to działa w obie strony.
W sumie to wiem co czujesz. Ja jestem na zdrowotnej diecie i powinnam unikać pewnych produktów, a niektórych mam zakaz. Przychodzę np. w gościnę i nikt się nie liczy z tym, że nie wolno mi drożdży, stawiają na stół jedynie chleb drożdżowy, mimo, że tuż obok ich domu można kupić chleb na zakwasie. Tez mi przykro, bo ja bym pewnie dla nich zrobiła wyjątek raz do roku, ale cóż... po prostu przychodzę z własnym chlebem. Ciekawe, że cieszy się on sporym powodzeniem, a nic to nie zmienia... nadal nie pomyślą żeby kupić. Niby drobiazg, ale trochę żal.
Dlatego proponuję się przyzwyczaić. Powiedzmy: przychodzisz najedzona i oni jedzą co chcą, a Ty zamawiasz jedynie coś do picia lub jakiś drobiazg, by nie siedzieć o suchej gębie i bawisz się dobrze. W końcu miłe towarzystwo jest ważniejsze niż jedzenie-prawda?
Tajemnicza-masz rację z tym zapraszaniem.Ja,mąż i córka pewnych produktów nie jadamy.I Biorą to pod uwagę ludzie z mojej rodziny czy rodziny męża lub nasi przyjaciele.
Niestety-nie wszyscy nas zapraszający zwracają na to uwagę.Pamiętam sytuację gdy zostaliśmy z mężem zaproszeni na wesele mojej przyjaciółki ze studiów.Mój mąż nie jadł mięsa i nie było NIC o mógłby zjeść.Zrobliśmy więc mały wypad do restauracji w trakcie wesela:) No,coż.
Było mi głupio bo nawet pacjentka męża wie o tym,że nie je mięsa i u niej na weselu można było zamówić coś z diety wegańskiej,wegetariańskiej,bezpszennej i bezmlecznej (moja córka w tym czasie nie jadła wale pszenicy i mleka krowiego).
Pamiętam jak zachorowałam na cukrzyce i znajomi zaprosili mnie do knajpy,w której nie było wody mineralnej.Byłam wśiekła i rozpłakałam się w łazience.Ale to był okres gdy bardzo przeżywałam,że jestem chora.Teraz zwyczajnie piję sok czy nawet oś słodkiego i robię kwestii.
Ale masz rację,żal trochę,że nikt z zapraszajacyh nie pomyśli o tym,że ktoś ma dietę.
A gdybyś to Ty organizowała spotkanie, to gdzie zabrałabyś znajomych?
Osobiście nie lubię takich ludzi, którzy z jakichś powodów wydziwiają i oczekują, że wszyscy mają się do nich dostosować.
Kiedyś chodziliśmy do restauracji, w których wszystkim smakowało i nie było problemu. Na pewno nie zaprosiłabym kogoś do restauracji wiedząc, że tam mu nie smakuje.
I jeszcze jedno ja nie wydziwiam, problemem nie jest to, że mi coś nie smakuje tylko to, że ja się tym dławię lub widać, że mam problem z przełknięciem.
tajemnicza75 napisał/a:Michalina> miło by było, aby zrobili dla Ciebie wyjątek, ale mało kto go zrobi. Jak piszą wyżej, nikt do Ciebie jednej nie będzie się dostosowywał. Tak samo oni mogą myśleć, że dlaczego Ty nie możesz dostosować się do nich... to działa w obie strony.
W sumie to wiem co czujesz. Ja jestem na zdrowotnej diecie i powinnam unikać pewnych produktów, a niektórych mam zakaz. Przychodzę np. w gościnę i nikt się nie liczy z tym, że nie wolno mi drożdży, stawiają na stół jedynie chleb drożdżowy, mimo, że tuż obok ich domu można kupić chleb na zakwasie. Tez mi przykro, bo ja bym pewnie dla nich zrobiła wyjątek raz do roku, ale cóż... po prostu przychodzę z własnym chlebem. Ciekawe, że cieszy się on sporym powodzeniem, a nic to nie zmienia... nadal nie pomyślą żeby kupić. Niby drobiazg, ale trochę żal.
Dlatego proponuję się przyzwyczaić. Powiedzmy: przychodzisz najedzona i oni jedzą co chcą, a Ty zamawiasz jedynie coś do picia lub jakiś drobiazg, by nie siedzieć o suchej gębie i bawisz się dobrze. W końcu miłe towarzystwo jest ważniejsze niż jedzenie-prawda?Tajemnicza-masz rację z tym zapraszaniem.Ja,mąż i córka pewnych produktów nie jadamy.I Biorą to pod uwagę ludzie z mojej rodziny czy rodziny męża lub nasi przyjaciele.
Niestety-nie wszyscy nas zapraszający zwracają na to uwagę.Pamiętam sytuację gdy zostaliśmy z mężem zaproszeni na wesele mojej przyjaciółki ze studiów.Mój mąż nie jadł mięsa i nie było NIC o mógłby zjeść.Zrobliśmy więc mały wypad do restauracji w trakcie wesela:) No,coż.
Było mi głupio bo nawet pacjentka męża wie o tym,że nie je mięsa i u niej na weselu można było zamówić coś z diety wegańskiej,wegetariańskiej,bezpszennej i bezmlecznej (moja córka w tym czasie nie jadła wale pszenicy i mleka krowiego).
Pamiętam jak zachorowałam na cukrzyce i znajomi zaprosili mnie do knajpy,w której nie było wody mineralnej.Byłam wśiekła i rozpłakałam się w łazience.Ale to był okres gdy bardzo przeżywałam,że jestem chora.Teraz zwyczajnie piję sok czy nawet oś słodkiego i robię kwestii.
Ale masz rację,żal trochę,że nikt z zapraszajacyh nie pomyśli o tym,że ktoś ma dietę.
Gojka, sytuacja wesela jest nieco inna od niezobowiązującego wypadu do restauracji. W Twoim przypadku organizator, moim zdaniem, popełnił gafę, bo menu ustala się dużo wcześniej i można ustalić je tak, że i cukrzyk, i bezglutenowiec, i weganin nie będą siedzieć o suchym pysku.
U Autorki, jak rozumiem, jest sytuacja, że grupa znajomych wspólnie wybiera się do jakiegoś lokalu. Ciężko, żeby wszyscy dostosowywali się do wymogów podniebienia jednej osoby. W takiej sytuacji można iść na spotkanie i zamówić tylko coś do picia i może jakiś deser, jeśli jest opcja, jak już wcześniej zostało wspomniane przez Dziewczyny.
CatLady napisał/a:A gdybyś to Ty organizowała spotkanie, to gdzie zabrałabyś znajomych?
Osobiście nie lubię takich ludzi, którzy z jakichś powodów wydziwiają i oczekują, że wszyscy mają się do nich dostosować.
Kiedyś chodziliśmy do restauracji, w których wszystkim smakowało i nie było problemu. Na pewno nie zaprosiłabym kogoś do restauracji wiedząc, że tam mu nie smakuje.
I jeszcze jedno ja nie wydziwiam, problemem nie jest to, że mi coś nie smakuje tylko to, że ja się tym dławię lub widać, że mam problem z przełknięciem.
Teraz mnie zaintrygowałaś? A z czego dokładnie wynika ten problem i czy znajomi o tym wiedzą?
Druga sprawa, skoro jesteście grupą znajomych to chyba wspólny wypad do restauracji nie jest zaproszeniem a jedynie propozycją wspólnego spędzenia czasu. W tej sytuacji nie widzę przeszkód abyś spędziła ten czas ze znajomymi w sposób i w miejscu, który im w większości odpowiada. Nie musisz tam nic jeść. Przecież nie idziecie na wyżerkę, tylko po ty by się spotkać.
15 2017-11-18 23:35:14 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-11-18 23:36:29)
CatLady napisał/a:A gdybyś to Ty organizowała spotkanie, to gdzie zabrałabyś znajomych?
Osobiście nie lubię takich ludzi, którzy z jakichś powodów wydziwiają i oczekują, że wszyscy mają się do nich dostosować.
Kiedyś chodziliśmy do restauracji, w których wszystkim smakowało i nie było problemu. Na pewno nie zaprosiłabym kogoś do restauracji wiedząc, że tam mu nie smakuje.
I jeszcze jedno ja nie wydziwiam, problemem nie jest to, że mi coś nie smakuje tylko to, że ja się tym dławię lub widać, że mam problem z przełknięciem.
nie wiadomo tak naprawdę jaki masz problem z tym niejedzeniem, bo raz piszesz jakby chodziło o niesmaczne jedzenie a potem zaprzeczasz, że jednak nie o smaki chodzi. To o co chodzi tak naprawdę, bo się pogubiłam? Za duże te kawałki, że się nimi dławisz i nie możesz przełknąć, nie masz zębów, żeby pogryźć? Nie podają sztućców w tym lokalu i nie możesz pokroić?...
michalina1606 napisał/a:CatLady napisał/a:A gdybyś to Ty organizowała spotkanie, to gdzie zabrałabyś znajomych?
Osobiście nie lubię takich ludzi, którzy z jakichś powodów wydziwiają i oczekują, że wszyscy mają się do nich dostosować.
Kiedyś chodziliśmy do restauracji, w których wszystkim smakowało i nie było problemu. Na pewno nie zaprosiłabym kogoś do restauracji wiedząc, że tam mu nie smakuje.
I jeszcze jedno ja nie wydziwiam, problemem nie jest to, że mi coś nie smakuje tylko to, że ja się tym dławię lub widać, że mam problem z przełknięciem.nie wiadomo tak naprawdę jaki masz problem z tym niejedzeniem, bo raz piszesz jakby chodziło o niesmaczne jedzenie a potem zaprzeczasz, że jednak nie o smaki chodzi. To o co chodzi tak naprawdę, bo się pogubiłam? Za duże te kawałki, że się nimi dławisz i nie możesz przełknąć, nie masz zębów, żeby pogryźć? Nie podają sztućców w tym lokalu i nie możesz pokroić?...
No właśnie - dobre pytanie. napisałaś, że nic Ci tam nie smakuje i niczego tam nie lubisz, a teraz nagle nie możesz przełknąć.
Noże chyba tam podają? Zawsze możesz zamówić zupę lub jakiś starter, albo sałatkę...
Może po prostu spotkaj się z nimi i spędź miło czas, przecież jedzenie nie jest najważniejsze w tym wszystkim
adiaphora napisał/a:michalina1606 napisał/a:Kiedyś chodziliśmy do restauracji, w których wszystkim smakowało i nie było problemu. Na pewno nie zaprosiłabym kogoś do restauracji wiedząc, że tam mu nie smakuje.
I jeszcze jedno ja nie wydziwiam, problemem nie jest to, że mi coś nie smakuje tylko to, że ja się tym dławię lub widać, że mam problem z przełknięciem.nie wiadomo tak naprawdę jaki masz problem z tym niejedzeniem, bo raz piszesz jakby chodziło o niesmaczne jedzenie a potem zaprzeczasz, że jednak nie o smaki chodzi. To o co chodzi tak naprawdę, bo się pogubiłam? Za duże te kawałki, że się nimi dławisz i nie możesz przełknąć, nie masz zębów, żeby pogryźć? Nie podają sztućców w tym lokalu i nie możesz pokroić?...
No właśnie - dobre pytanie. napisałaś, że nic Ci tam nie smakuje i niczego tam nie lubisz, a teraz nagle nie możesz przełknąć.
Noże chyba tam podają? Zawsze możesz zamówić zupę lub jakiś starter, albo sałatkę...
Nie chciałam rozpisywać się o moim problemie więc użyłam skrótu myślowego "nie smakuje" myśląc o jedzeniu którego nie jestem wstanie przełknąć. Są też rzeczy, których smak mi nie odpowiada ale jestem je wstanie normalnie jeść dlatego napisałam, że nie o smak chodzi.
Jest to u mnie problem psychosomatyczny nie mogę przełknąć nie których pokarmów bo ściska mi gardło. Niestety ludzie tego nie rozumieją i nie wiedzą jak bardzo chciałabym jeść normalnie, i uważają mnie za dziwaczkę.
19 2017-11-19 17:19:19 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2017-11-19 17:22:20)
nie wiadomo tak naprawdę jaki masz problem z tym niejedzeniem, bo raz piszesz jakby chodziło o niesmaczne jedzenie a potem zaprzeczasz, że jednak nie o smaki chodzi. To o co chodzi tak naprawdę, bo się pogubiłam? Za duże te kawałki, że się nimi dławisz i nie możesz przełknąć, nie masz zębów, żeby pogryźć? Nie podają sztućców w tym lokalu i nie możesz pokroić?...
Myślę, że może jej chodzić o nerwice natręctw lub coś w tym stylu.
Może po prostu spotkaj się z nimi i spędź miło czas, przecież jedzenie nie jest najważniejsze w tym wszystkim
Zgadza się. Nie pozostaje nic innego, jak najeść się przed wyjściem z domu i tam już nic nie jeść, a jedynie pić lub kupić coś, co ewentualnie nie będzie sprawiało w.w. problemów.... coś takiego z pewnością się z najdzie.
Tajemnicza-masz rację z tym zapraszaniem.Ja,mąż i córka pewnych produktów nie jadamy.I Biorą to pod uwagę ludzie z mojej rodziny czy rodziny męża lub nasi przyjaciele.
Niestety-nie wszyscy nas zapraszający zwracają na to uwagę.Pamiętam sytuację gdy zostaliśmy z mężem zaproszeni na wesele mojej przyjaciółki ze studiów.Mój mąż nie jadł mięsa i nie było NIC o mógłby zjeść.Zrobliśmy więc mały wypad do restauracji w trakcie wesela:) No,coż.
Było mi głupio bo nawet pacjentka męża wie o tym,że nie je mięsa i u niej na weselu można było zamówić coś z diety wegańskiej,wegetariańskiej,bezpszennej i bezmlecznej (moja córka w tym czasie nie jadła wale pszenicy i mleka krowiego).
Pamiętam jak zachorowałam na cukrzyce i znajomi zaprosili mnie do knajpy,w której nie było wody mineralnej.Byłam wśiekła i rozpłakałam się w łazience.Ale to był okres gdy bardzo przeżywałam,że jestem chora.Teraz zwyczajnie piję sok czy nawet oś słodkiego i robię kwestii.
Ale masz rację,żal trochę,że nikt z zapraszajacyh nie pomyśli o tym,że ktoś ma dietę.
Takie coś zrozumie ktoś, kto musiał podobną rzecz przeżyć. Ja już teraz wiem, jak trudno jest takim osobom.
Mam koleżankę chora na cukrzycę. Gdy spodziewam się jej u mnie, to specjalnie jadę do sklepu ze zdrową żywnością, by zakupić ciastka dla diabetyków. Lub też sama coś upiekę wg przepisu dla cukrzyków. W sieci pełno takich przepisów. Nie stanowi to dla aż takiego problemu.
Dlatego zadziwia mnie ten brak dobrych chęci u rodziny. Chyba, że to jest kompletna bezmyślność, bo trudno mi osądzać, że to ignorancja z ich strony.
Chyba ludziom brak też empatii.
21 2017-11-19 18:05:43 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-11-19 18:16:17)
CatLady napisał/a:adiaphora napisał/a:nie wiadomo tak naprawdę jaki masz problem z tym niejedzeniem, bo raz piszesz jakby chodziło o niesmaczne jedzenie a potem zaprzeczasz, że jednak nie o smaki chodzi. To o co chodzi tak naprawdę, bo się pogubiłam? Za duże te kawałki, że się nimi dławisz i nie możesz przełknąć, nie masz zębów, żeby pogryźć? Nie podają sztućców w tym lokalu i nie możesz pokroić?...
No właśnie - dobre pytanie. napisałaś, że nic Ci tam nie smakuje i niczego tam nie lubisz, a teraz nagle nie możesz przełknąć.
Noże chyba tam podają? Zawsze możesz zamówić zupę lub jakiś starter, albo sałatkę...
Nie chciałam rozpisywać się o moim problemie więc użyłam skrótu myślowego "nie smakuje" myśląc o jedzeniu którego nie jestem wstanie przełknąć. Są też rzeczy, których smak mi nie odpowiada ale jestem je wstanie normalnie jeść dlatego napisałam, że nie o smak chodzi.
Jest to u mnie problem psychosomatyczny nie mogę przełknąć nie których pokarmów bo ściska mi gardło. Niestety ludzie tego nie rozumieją i nie wiedzą jak bardzo chciałabym jeść normalnie, i uważają mnie za dziwaczkę.
Niestety, ale z takim roszczeniowym podejściem narażasz się na ostracyzm towarzyski. Ja rozumiem Twój problem i pewnie znajomi ten problem też rozumieją, postaw się jednak w ich sytuacji. Odnoszę wrażenie, że czujesz się niejako obrażona tym zaproszeniem właśnie do takiej a nie innej restauracji, a to błąd. Zaprosili Cię, więc nie ignorują, chcą ten czas spedzić także z Tobą, ale również mają prawo spędzić ten czas według własnych upodobań. Rozważ za i przeciw.