Hej,
dzięki za odzew pod każdym moim tematem w tym tyg.
Jako, że mam dużo przemysleń na inny temat chcę się spytać Was o zdanie.
Odgórnie chcę powiedzieć, że nie uważam się za niewiadomo kogo, że nie zadzieram nosa, ale jestem pewna siebie i miła. I czasem ludzie uwazają ze ta pewnosc siebie jest dziwna, bo nie mówię o porażkach, o zlych rzeczach, o depresji, nie wywalam wnętrznosci pesymizmu na wierzch tylko jestem optymistką.
Chodzi mi o to, że teraz jak tak myślę, robię w życiu dużo, rozwjam się. Ciągle mysle, nie stoję w miejscu- nienawidzę stagnacji, marazmu, stabilizacji ( co jest tez zle).
Ale do sedna.
Zauwazylam, że jestem jakby jednostką 'indywidualną' wsrod znajomych. Nie trzymam się zadnej grupy, nie kategoryzuje ludzi. Biorę ich takimi jakimi oni są.
I niby takie myslenie jest poprawne jest okej. Ale w moim zyciu spotkałam się z oporem, z krytyką, blokadami tworzonymi przez moich znajomych.
Powiem tak- moi rodzice, ludzie po studiach, wychowali mnie i moje rodzeństwo aby byc jak najbardziej otwartym na swiat- rozmowy o polityce, o sztuce, chodzenie na wystawy. Przede wszystkim komunikacja i rozmowy o zyciu, o problemach ludzi, jakis sprawach spolecznych. Wyjezdzalismy na wakacje, rodzice jako artysci zawsze opowiadali jakies historie zwiazane z danym okręgiem gdzie jezdzilismy, wszystko zawsze bylo takie 'dorosle'.
I tak zostalam wychowana, czasem mialam wrazenie, ze jestem jakby 'starsza od rowiesników' i czasem musialam jakby 'udawac' glupsza, czy 'znizac sie' do ich poziomu ale nie w pejoratywnym sensie.
Bardzo trudno bylo mi znalezc rowiesników takich jak ja- tzn troche bardziej powaznych, troche bardziej 'ogarnietych' ale nei wiem w jakim sensie. Na studiach zaczelam imprezowac z ludzmi w moim wieku i jakby zle sie czulam. Ciagle lała się wóda, ciągle imprezy, jakies dramaty. nie tylko sercowe, nic normalnie nie byl o zalatwiane. I zaczelam sie zastanawiac czy to ja jestem 'mala stara' czy po prostu powinnam szukac innych ludzi, podobnych do mnie. Tak tez robilam, ale zwykle z grupy jakiejs 30 osob znajdywalam max 1-2 spokojniejsze, powazniejsze- nie outsiderzy, ani nie alieny spoleczne. Po prostu osoby, ktore mi odpowiadaly. Uwazam do tej pory, ze nie nalezy sie z kazdym kolegowac, ze nalezy byc milym do kazdego, ale wybierac sobie znajomych takich jakich sie chce, bo jesli ma sie zbyt duzo znajomych to znaczy ze nie ma sie nikogo.
Ale do sedna. Zaczelam wyjezdzac za granice na wymiany, zaczelam tam poznawac ludzi. Bylo o wiele wiecej osob z artystycznych rodzin, takich z ktorymi dobrze sie czulam, wóda się nie lała, byli subtelniejsi. Co chwila wyjezdzalam do pracy , na warsztaty z uczelni za granicę aby tylko poznać ludzi z którymi lepiej mi się dogadywalo niz ze znajomymi z miasta.
Problem w tym, ze tak jakby na okres studiów opuscilam 'znajomych z miasta'. nie mialam z nimi duzego kontaktu, widzialam na facebook, ze ludzie się zapraszają, mnie omijają ale zaakceptowałam to bo 'sama wybralam' taka droge, poznania innych.
i tutaj jest problem bo za granicą w krajach w ktorych pracowalam i się uczylam czyli Belgia, Francja, Hiszpania i Włochy poznałam ludzi, dla których dzwne było to, że ja w ogole przejmuję się czyms takim jak przynaleznosc do grupy.
Wytlumaczylam im, ze zawsze na studiach ludzie pytali się siebie nawzajem z jakiego są miasta, z jakiego liceum, czy znają tego i tego i tak jakby automatycznie oceniali Cię z góry kto nalezal kiedys do jakiego srodowiska, kto utrzymywal z kim kontakty. Oczywiscie nie było tak wszędzie, nie chcę generalizować, ale w większosci przypadków- i na moim kierunku i na innych. Ludzie z mjego kierunku nie chcieli poznawać siebie nawazajem poniewaz mieli swoje 'grupy' znajomych z liceum czy z gimnazjum i nie chcieli integrowac się normalnie z innymi nowymi, tak jakby nie chcieli robic następnego kroku dalej, aby powiększać networking.
A za granicą z tego co zauwazylam, ludzie są bardziej mobilni niż w Polsce. Możliwe, że ja odczuwam to tak a nie inaczej ponieważ nie wyjechalam na studia do innego miasta tylko kilka lat spędzilam za granica w ramach swojej uczelni plus pracy. Ale jakby jestem tutaj. Mam wrazenie, ze za granicą ludzie są 'szybsi' bardziej, mobilni, ze szybciej zawierają znajomosci i prywatne i zawodowe. Mam wrazenie ze chodzi tez o historię i Polski i Europy, kiedy to kilkadziesiąt lat temu dla zwykego szarego czlowieka wyjazd z Polski byl czyms nadzwyczajnym a dla zwykłego Europejczyka normą.
I tutaj wracam do mojego sedna sprawy. Po mieszkaniu za granicą i pracy w roznych krajach , po powrocie do miasta mam wrazenie znowu, ze ludzie 'nawet moi znajomi nie chcą się integrowac. Ze są w 'danej jednej grupie' , ze trzeba gdzies przynalezec aby ktos z zewnątrz wiedzial kim ty jestes, skad nalezysz, co robisz. Nie ma takiej wolnosci w wyborze, bo np jesli kiedys 2-3 lata temu bylam 'tylko studentką danego kierunku' i zaczelam spotykać sie z hclopakiem z pewnej grupy, to zaraz byly ploty, laski z danej grupy zaczely nagabywac mnie, staraly sie mnie osaczyc, nawet nie poznac, a jakos tak dziwnie osaczyc, poznac bo ja 'wyrwalam' kogos z ich grupy.
Nigdy sie z czyms takim nie spotkalam za granica- kiedy komus sie podobalam, podchodzil obojetnie czy byl kelnerem, lekarzem, czy nalezal do kolka naukowego architektów, mechaników czy byl bezrobotny.
A tutaj nawet teraz jak jestem od kilku miesięcy po powrocie mam wrazenie, ze ludzie 'nie chcą' , 'boją się' poznawac nowych i wprowadzac do grupy. Jakby ten 'networking' grupowy byl czyms dziwnym tylko dla wybranych. Nie chodzi mi o grupy studenckie, jakies stowarzyszenia, kolka naukowe czy spotkania absolwentów. Chodzi mi o zwykle znajomosci i grupy znajomych z liceum , z gimnazjum, które trzymają się od ponad 10 lat i np nie 'wpuszczaja' do siebie nowych ludzi.
Pisze to bo jestem sfrustrowana, mam doslownie 4 osoby do ktorych otwieram gębę teraz po powrocie. Sama powtarzam to , sama, wykazuję inicjatywę spotkan z ludzmi, tworze spotkania pod pretekstem wspolnych projektów, sama szukam. Nie mam zadnej grupy. Bo nie jestem od 'nikogo'
Nie wiem dlaczego tak jest. cZy ktos moze mi wytlumaczyc bo moze jednak ja zle mysle, swiat sie na takich szufladkach spolecznych opiera a ja za granica poprostu innego zycia doswiadczylam ??
dzieki za odpowiedz.
xx