Od miesiąca mam problem z wypoczęciem. Jestem studentem i po skończonych zajęciach o niczym innym nie marzę jak o powtórzeniu materiału w domu i słodkim śnie.
O ile to pierwsze mi wychodzi, tak sztuka z tym drugim stanowi nie lada wyzwanie.
Wszystko przez sąsiadów z góry, którym wydaje się że skoro są u siebie to mogą robić wszystko, co im się podoba. Nie biorą jednak pod uwagę, że ich prawa kończą się tam, gdzie zaczynają moje. Inaczej mówiąc, nie powinni robić rzeczy które kolidują z moimi prawami.
Sąsiedzi mają 1 dziecko w wieku 5 lat. Typek pracuje, a babeczka zajmuje się ogniskiem domowym.
Problem polega na tym, że ich latorośl daje mi do wiwatu i biega po mieszkaniu nawet po godzinie 22. Bieganie na piętach, niczym jakiś słoń, skakanie towarzyszy mi po godzinie 22. Dopiero przed 23 robi się cisza. Wtedy udaje się mi zasnąć. Mój sen nie trwa jednak zbyt długo, bo facet hałasuje po 5 rano. Ciągle mu coś spada, ciągle coś rzuca na podłogę i w konsekwencji po 5 rano już nie śpię.
Rozumiem, że wcześnie wychodzi do pracy, ale to nie powód żeby się głośno zachowywać. Sam latem wstawałem na 6 do pracy i jakoś nigdy mi nic z rąk nie wyleciało i potrafiłem się cicho zachować. A temu zawsze coś ciężkiego wypada na podłogę.
Używam woskowych zatyczek, a i tak do mojego przewodu słuchowego przedostają się dźwięki, co może obrazować natężenie hałasu.
Próbowałem porozmawiać z sąsiadem, lecz ten jest gburowaty i na moje prośby reaguje w sposób niefrasobliwy - panie, ja zachowuję się cicho, to pewnie budzą pana ludzie z innej klatki".
Wczoraj mu po godzinie piątek coś ciężkiego i jakby metalowego spadło na ziemię, huk donośny że wciśnięte w kanalik słuchowy zatyczki, nie pomogły.
Dzisiaj to samo po 5 rano coś zostało rzucone na podłogę i mnie zbudziło. Odwróciłem się na drugi bok i po chwili zasnąłem, lecz po chwili kolejne uderzenie wybiło mnie ze snu.
Nie wiem co powinienem zrobić. Jakieś rady ?