Od dwóch lat jestem stałym użytkownikiem tzw aplikacji randkowej. Początkowo miało to być tylko do zobaczenia co to takiego, potem dla zabicia nudy. Stąd też nie przejmowałem się tym jakie dane tam podaję, bo przecież nigdy nie zamierzałem traktować tego serio.
Problem w tym, że faktycznie nie mam żadnych znajomych, z którymi poważniej mógłbym pogadać. I zdaje się, że to był/jest to główny powód, że się wkręciłem.
Jak się okazało, większość kobiet chciała się prędzej lub później spotkać. Generalnie początkowo, z tymi bardziej otwartymi, piszącymi na trochę wyższym poziomie, że tak to ujmę, zawsze się pisało dobrze, przyjemnie i dużo. Potem padały z ich strony propozycje spotkań - w sumie nic dziwnego. Na początku nie prostowałem informacji, że wcale tak się nie nazywam itp, zatem kiedy pisałem, że nie chce się spotykać, padały pytania: dlaczego. Wtedy odpowiadałem, że profil jest fałszywy. Część kobiet czuła się oszukana i się wycofywała, ale w sumie około połowy po "pierwszym szoku" była nadal nastawiona na konfrontację twarzą w twarz.
Przy pierwszych spotkaniach potrzebowałem paru miesięcy wcześniejszego utrzymywania kontaktu pisemnego. I w ten sposób spotkałem się z pewną dziewczyną, nazwijmy ją A.
Z A. przez cały okres mojego pobytu na portalu właściwie poza paroma epizodami, pisaliśmy codziennie. Spotykaliśmy się rzadziej - głównie na obiad, kawę, kino. Ale były też inne atrakcje. Znajomość dość specyficzna, bo ona mi opowiedziała bardzo dużo o sobie, ja w sumie trochę mniej. Ale myślę, że się lubiliśmy, choć bardzo często wkurzaliśmy nawzajem i działaliśmy na nerwy. Jednak zawsze jakoś powracaliśmy do dalszego pisania. Przez ten okres miała wielu facetów, których poznała na portalu, co budziło we mnie trochę zazdrość, ale w końcu byłem tu tylko dla rozmowy i zabicia nudy.
Później zacząłem poznawać także inne dziewczyny, których nie zrażało to, że nie wiedzą jak wyglądam, jak się nazywam. I tak chciały się spotkać. I mniej więcej połowa zapraszała od razu do siebie, albo do wynajętego pokoju. (Zawsze mnie to dziwiło i proponowałem zmianę pierwszego spotkania, na publiczne, ale nie chciały.) W sumie się domyślałem o co w takich wypadkach chodzi, ale na miejscu już ostatecznie rozwiewały wątpliwości. Takie kontakty długo się nie utrzymywały, bo albo one chciały czegoś więcej ode mnie, albo po prostu lubiły przygody i nowych facetów.
Do czego zmierzam? O co chodzi? Wiem, że w tzw realu nie znajdę kobiety. Miałem parę związków, ale od dłuższego czasu jakoś niczego na horyzoncie nie widać i nie zanosi się aby ten stan rzeczy się zmienił. Wiem też, że obecnie za mocno się wkręciłem w tego typu poznawanie dziewczyn, poznawanie kolejnych i pierwsze dni to jak kopiuj-wklej - rozmowy i zagadywanie jak ze sztancy. Beznamiętność wczytywania się co mają do powiedzenia, kolejne ich żale na świat, facetów, rodzinę, pracę, męża... To wszystko już znam. Moje kolejne wyznania, że to nie ja, nie budzą już we mnie wstydu. Dziewczyna akceptuje lub nie. Na ogół akceptuje. Wyrobiłem się. A wtedy ja rozdaję karty, bo to jej zależy. I oboje o tym wtedy wiemy.
Kilka dziewczyn, z częścią już nie mam kontaktu, ale z paroma utrzymuję nadal - czysto koleżeński - powiedziało mi, że bawię się kobietami i generalnie robię im krzywdę. Zapewne mają rację, bo dochodzę do tego samego wniosku. Ale mimo wszystko to robię dalej. Piszę z kolejnymi. Często po nocach, ale i w dzień. Jasne, mam swoje życie, dbam o formę, itd. Ale parę dni przerwy miałem i musiałem z kimś popisać, a znajome, które dłużej znam albo były gdzieś swoimi facetami, albo niedostępne.
Czy w grę wchodzi jakiś psycholog? Bo wątpię czy sam sobie poradzę.
Jest jeszcze jedna sprawa na pograniczu tego wszystkiego - A. Ostatnio nam się kontakt znacznie pogorszył, ona moje opinie brała bardzo personalnie, było jeszcze pewnie parę innych rzeczy, no i doszło do tego że przestaliśmy pisać.
Niestety jakoś tak się złożyło, że była tą jedyną, która umiała na mnie działać. Takie pewnie zauroczenie, mimo, że przecież spotykała się z innymi facetami, a ja z innymi kobietami. Cholernie mi przykro i żal i tym bardziej szukam zastępnika kto by na mnie tak podziałał jak ona.