Niemoge już z nim wytrzymać z tym ciągłym wyliczaniem,ogólnie mamy tak,ze składamy się i na mieszkanie i na zakupy,mieszkamy w Anglii to może zmienia sytuacje,że kobieta może być niezależna i nie musi być na łasce faceta. On na przykład pyta się mnie czy chce coś na wynos zupe która kosztuje 15 zł i potrafi potem się zapytać,żebym dała za nią pieniądze.Ostatnio powiedział,że on robi tylko na siebie i na dziecko, to mówie mu kim ja jestem, to ja mam ci gotować a ty mi nie możesz w weekend głupiej zupy kupić? Wiem,że narazie nie ma pieniędzy i niemam niewiadomo jakich wymagań,żeny mi cos drogiego kupywal.To on na to czy ja mu kupuje? Ja do niego,że on jest facetem, ale on nie widzi różnicy, mamy po 34 lata i nierozumiem całkiem tego myślenia.Się go pytam czy on wogle czuje się facetem.Mówie do niego kup mi pizze ze sklepu on odrazu się pyta o pieniądze, to już jakieś chore jest. On dobrze zarabia, ma lekkie problemy przez to,że zamiast splacać karty kredytowe kupuje koks a jest mi winny troche pieniedzy. Na moje urodziny sama sobie kupiłam prezent i mówi że mi odda. Jestem pierwszą osobą która jest z nim ponad 4 lata, on do wieku 30 lat kiedy ze mną zaczął nie miał nigdy dziewczyny, mówił kiedyś ,że jak się napił to juz nie obchodziło ich jego przepraszam.Albo pomogłam mu ubezpieczyć na mnie i na niego jego auto i ma o połowe taniej a on specjalnie mi zostawia pusty bak za każdym razem i jeszcze mi łaske robi ,że on sobie weżmie na siebie ubezpieczenie. Ja mam swoje auto ale narazie na macierzynskim chciałam oszczedzic i jezdzic jego autem, ale widze, ze to jest jakis problem a kiedyś jak nie miał prawa jazdy to ja go woziłam.Dużo mu pomogłam załatwiłam mu 3 karty kredytowe i sporą pozyczke a on wypomina mi ile to wydał na wakacjach ,że musiał mi stawiać,że auto mi naprawił, tylko mnie tak traktuje a wszystkim innym stawia bez problemu kolegom czy jak jest towarzystwo.Ogólnie chodzi mi o to,że czuje się kompletnie niedoceniona a chciałabym,żeby facet mnie dobrze traktował a nie liczył każdą złotówke, chyba nie bedę komuś gotować obiadków kto tak mnie tratuje, coś za coś, jak ktos jest dla mnie dobry to też moge być dobra a jak nie to nie. Facet chyba powinien dbać o to,żeby kobiecie było dobrze i czasem zabrać gdzies żeby zrobić jej przyjemność, niekoniecznie wydawać majątek i kupić coś w sklepie i pojechać gdzieś.
Takie liczenie co do złotówki jest wg mnie dziwne. Nawet znajomym można raz na czas coś postawić, zwłaszcza, ze to zwykle raz jedna osoba coś kupi, raz druga, więc nikt się poszkodowany nie powinien czuć. A tutaj, jest niby związek, a facet się zachowuje jakbyś była niemal obcą osobą. Jeszcze bym rozumiała, jakby on tylko zawsze stawiał i w końcu by się poczuł wykorzystany, to by sie miał o co wkurzyć, ale jak piszesz, Ty sie też dokładasz i też mu przysługi różne wyświadczyłaś, jak z tym autem, gotowaniem mu itp. Więc chyba rzeczywiście to jest kwestia charakteru, w którym skąpstwo jest mocno zakorzenione.
Niestety nie wiem, co by Ci poradzić... Może rozmowa szczera na ten temat by coś wam dała? Może facet jakoś tak wybiórczo sobie zapamiętuje, że jak Ty coś dla niego zrobiłaś, to mu się wydaje oczywiste i szybko zapomina o tym, a jak on coś zrobi, czy zapłaci za coś, to sobie tylko to potem pamięta i może temu ma wrażenie, że on ciągle płaci, a Ty nic... Może mu przypomnij różne sprawy, kiedy to Ty coś mu kupiłaś, czy pomogłaś oszczędzić itp...? Jeśli odświeżenie pamięci tu nie pomoże, to nie wiem co by jeszcze mogło pomóc...
Koks? No cóż... Jeśli to ten koks o którym myślę to jego wyliczanie to najmniejszy problem.
Niemoge już z nim wytrzymać z tym ciągłym wyliczaniem,ogólnie mamy tak,ze składamy się i na mieszkanie i na zakupy,mieszkamy w Anglii to może zmienia sytuacje,że kobieta może być niezależna i nie musi być na łasce faceta. On na przykład pyta się mnie czy chce coś na wynos zupe która kosztuje 15 zł i potrafi potem się zapytać,żebym dała za nią pieniądze.Ostatnio powiedział,że on robi tylko na siebie i na dziecko, to mówie mu kim ja jestem, to ja mam ci gotować a ty mi nie możesz w weekend głupiej zupy kupić? Wiem,że narazie nie ma pieniędzy i niemam niewiadomo jakich wymagań,żeny mi cos drogiego kupywal.To on na to czy ja mu kupuje? Ja do niego,że on jest facetem, ale on nie widzi różnicy, mamy po 34 lata i nierozumiem całkiem tego myślenia.Się go pytam czy on wogle czuje się facetem.Mówie do niego kup mi pizze ze sklepu on odrazu się pyta o pieniądze, to już jakieś chore jest. On dobrze zarabia, ma lekkie problemy przez to,że zamiast splacać karty kredytowe kupuje koks a jest mi winny troche pieniedzy. Na moje urodziny sama sobie kupiłam prezent i mówi że mi odda. Jestem pierwszą osobą która jest z nim ponad 4 lata, on do wieku 30 lat kiedy ze mną zaczął nie miał nigdy dziewczyny, mówił kiedyś ,że jak się napił to juz nie obchodziło ich jego przepraszam.Albo pomogłam mu ubezpieczyć na mnie i na niego jego auto i ma o połowe taniej a on specjalnie mi zostawia pusty bak za każdym razem i jeszcze mi łaske robi ,że on sobie weżmie na siebie ubezpieczenie. Ja mam swoje auto ale narazie na macierzynskim chciałam oszczedzic i jezdzic jego autem, ale widze, ze to jest jakis problem a kiedyś jak nie miał prawa jazdy to ja go woziłam.Dużo mu pomogłam załatwiłam mu 3 karty kredytowe i sporą pozyczke a on wypomina mi ile to wydał na wakacjach ,że musiał mi stawiać,że auto mi naprawił, tylko mnie tak traktuje a wszystkim innym stawia bez problemu kolegom czy jak jest towarzystwo.Ogólnie chodzi mi o to,że czuje się kompletnie niedoceniona a chciałabym,żeby facet mnie dobrze traktował a nie liczył każdą złotówke, chyba nie bedę komuś gotować obiadków kto tak mnie tratuje, coś za coś, jak ktos jest dla mnie dobry to też moge być dobra a jak nie to nie. Facet chyba powinien dbać o to,żeby kobiecie było dobrze i czasem zabrać gdzies żeby zrobić jej przyjemność, niekoniecznie wydawać majątek i kupić coś w sklepie i pojechać gdzieś.
Mimo, że to irytujące ale zastosuję tu cytowanie całego postu - "na wszelki wypadek".
Napisałaś autorki, że ten twój "partner" nie ma specjalnie - pomimo wieku - doświadczeń ze związkami. A ja zapytam: jakie ty masz doświadczenie w tej kwestii? Bo jeśli masz 34 lata (jak utrzymujesz) to twoje rozterki wskazują na całkowite niedoświadczenie... Niby "jesteście razem", ale z twojego opisu widać jak na dłoni, że to żaden związek - to układ dwóch oddzielnych osób, z których jedna "chciałaby czegoś więcej" a druga nie i traktuje to jak jakiś kontrakt handlowy.
Dziwię się, że pomimo dojrzałego już wieku nie dostrzegasz "skaz" na samych podstawach tej twojej znajomości. Jego słowa : "że musiał mi stawiać, że auto mi naprawił" świadczą, że on z tobą NIE JEST! Bo każdy normalny człowiek w takiej sytuacji, po pierwsze nie wypominałby tego, po drugie mówiłby "naprawiłem NAM auto, kupiłem NAM coś tam". Chyba przyznasz, że ta "subtelna" różnica dużo daje do myślenia, nieprawdaż?
Dodatkowo dochodzą tu jego rozliczenia, dzielenie na moje/twoje - to już dobitnie świadczy, ze tylko ze sobą mieszkacie jak współlokatorzy, a związku żadnego (no chyba, że to związek handlowy) nie tworzycie. Dodatkowo dochodzi tu jeszcze - tak subtelnie zbagatelizowany przez ciebie - "koks"... W sumie to aż szkoda ścierać klawiaturę na pisanie: każdy dorosły człowiek (ty także!) wiedziałby w momencie co z takim "związkiem" zrobić. Twoje oczekiwania co do form i zasad "bycia z kimś" w tej znajomości nie zostaną zrealizowane. To nie ten mężczyzna (to nadal egoistyczny chłopiec, bo trudno go mężczyzną nazwać). Związek polega na czymś innym - zupełnie inaczej zachowuje się i postępuje partner gdy mu na tobie zależy. Właśnie tak, jak tego oczekujesz. Dlatego uważam, że szkoda czasu i energii na to, w czym teraz tkwisz - twoje frustracje tylko będą się nasilać.