Witam, mam pewien dość spory problem, dlatego chciałbym uzyskać opinię zwłaszcza damskiej części forum, poznać w tym kontekście żeński sposób myślenia. Początkowo zaznaczę, że mam 21 lat, w tym roku skończę 22 lata i jestem świeżo po ukończeniu licencjata. Opowiem historię ponad 3 ostatnich lat mojego życia, miłosnych problemów, lecz nie tylko. Potrzebuję się trochę wygadać, a z powodu różnych spraw z wieloma znajomymi urwały mi się relację, lub mam takich, którym w tych kwestiach nie mogę zaufać lub nie wezmą tego na poważnie.
Ponad 3 lata temu, w okresie jeszcze mojego licealnego życia, dokładniej w 3 klasie liceum miałem dziewczynę. Byłem z Nią parę miesięcy, około 5. Jak się później okazało przez cały okres tego związku tak naprawdę mnie nie kochała, oglądając się za innymi facetami, mając z nimi bliskie relacje, pisząc z nimi i flirtując. Robiłem dla niej wszystko, chodziliśmy do tej samej szkoły, zawsze po zajęciach odprowadzałem ją do domu, nosiłem ciężkie torby i byłem zakochany po uszy. Z biegiem czasu jednak trochę przejrzałem na oczy, zrozumiałem, że jestem okłamywany na każdym kroku. Dziewczyna była ze mną praktycznie tylko dla samego bycia z kimś i seksu. Po którejś z rzędu podejrzanej sytuacji postanowiłem odgadnąć jej hasło do Facebook'a. Udało się po którymś dniu podejść. Kiedy to wszystko przeczytałem włosy mi się zjeżyły na głowie, dostałem zimnych dreszczy. Dziewczyna wypisywała z chłopakami i koleżankami takie rzeczy, sprośne, zarówno na mój temat jak i innych, czytając że będąc ze mną kochała się zarówno z innymi, byłymi. Po prostu - byłem z ku.wą. Ciężko mi było się po tym pozbierać.
Pojawiła się jednak w moim życiu pewna dziewczyna, którą poznałem na szkolnej zabawie półmetkowej, później zaś los skrzyżował nasze drogi na tej samej szkolnej wycieczce. Tak zaczęła się nasza przyjaźń, pomagała mi wyjść z moich cierpień, wygrzebać się po tych zdradach mojej byłej. Z biegiem czasu spodobałem się jej, widziałem to bardzo wyraźnie, zabiegała o mnie, pisała ze mną noc i dzień, nalegając na spotkania i spacery. Ja jeszcze nie byłem jednak gotowy, zrobiłem jej trochę nadziei, po czym rezygnowałem. Z biegiem czasu, po paru miesiącach jednak się zgodziłem, zrozumiałem, że też coś do niej czuję, że jest mi bardzo bliską osobą i chciałbym spróbować. Tak się to wszystko zaczęło.
Pierwszy rok naszego związku był istną sielanką, dobra atmosfera, spotkania, była taką dziewczyną o jakiej zawsze marzyłem - kochaną, sympatyczną, skromną, inną niż wszystkie. Nie była zepsuta tym całym obecnym światkiem, patrzyła uczuciowo, kierowała się szacunkiem do siebie i innych. Każdy miesiąc bycia razem świętowaliśmy wspólnie, drobne upominki, liściki. Był to też mój pierwszy rok na studiach, ona jako rok młodsza była w ostatniej klasie liceum. Często odbierałem ją po zajęciach, odprowadzałem na autobus czy pod sam dom, wracając busem do domu. Nie mam samochodu i prawa jazdy, nie zrobiłem go po 18-nastce, na studiach jakoś znów zabrakło czasu i finansów. Pierwszy rok był więc można powiedzieć idealny. Oczywiście, zdarzały się kłótnie jak w każdym związku, każdy posiada jakieś tam swoje wady. Moją główną wadą jest zazdrość - spowodowana poprzednią relacją. Nie było to spowodowane uczuciem do mojej byłej, a po prostu strachem, lękiem, który spowodowany był tym co wtedy przeżyłem. Mimo wszystko z tyłu głowy, gdzieś tam głęboko istniało takie ziarnko nieufności, które czasem dawało o sobie znać. Moja dziewczyna znów charakteryzowała się sporą upartością, chcąc dość często stawiać na swoim, przez co ciężkie były kompromisy, na które nie chciała iść. Kochałem ją jednak, kłótnie były dość rzadkie, szybko się kończyły więc to bagatelizowałem.
Drugi rok był tak samo dobry i udany jak pierwszy, ja byłem już na drugim roku studiów - dziewczyna poszła na swoje studia, nie oddaliliśmy się od siebie tak bardzo, studia były w naszej okolicy. Nie zdała jednak pierwszego semestru, przez co zrezygnowała ze studiów - poszła do średnio płatnej pracy i zapisała się do szkoły policealnej. Ja dalej kontynuowałem swoje studia, szło mi to dość dobrze. Nasze relacje układały się dalej poprawnie, kłótnie nie były znaczące, dalej świętowaliśmy rocznice, mieliśmy swoje wspólne daty, które były dla Nas ważne.
Dodam, że od początku związku miałem poprawne relacje z jej rodzicami, mimo początkowej ich nieufności wobec mnie - gdyż ja pochodzę z miasta, zaś dziewczyna ze wsi, trochę inny styl bycia - przekonali się do mnie. Wszedłem w bardzo dobre relacje zarówno z jej tatą, młodszą siostrą, mamą oraz całą resztą rodziny. Pojawiałem się na większości rodzinnych imprez, nie było na mój temat złego zdania. Jedyne co to byłem po prostu dość skromny - taki mam charakter, nie jestem bardzo otwartą osobą. Mimo to nie widziałem bym budził czyjąś niechęć. Podobnie było i w odwrotnym kierunku - moi rodzice bardzo lubili moją dziewczynę, tak samo reszta mojej rodziny. Poznali się nawet i nasi rodzice, przypadając sobie do gustu.
Trzeci rok był jednak już zgoła inny. Pojawiało się więcej kłótni, mimo wszystko były ona o błahostki, takie zwyczajne sprawy życia codziennego, czasami nawet wręcz z tęsknoty gdy było mało czasu dla siebie. Ja często denerwowałem się o to, że gdy przychodził okres sesji - ona robiła mi wyrzuty, powodując u mnie problemy ze skupieniem się na nauce, egzaminach, zarzucając mi, że poświęcam jej zbyt mało czasu. Takie sytuacje miały miejsce praktycznie w każdej mojej sesji. To co wydarzyło się dalej trochę przeszło moją wyobraźnię. Dziewczyna, która mówiła, pisała mi w listach, że będziemy razem na dobre i na złe, że nie pozwoli nigdy by przytrafiło się Nam coś złego, że zawsze będzie się starać walczyć o ten związek - poddała się i do teraz nie rozumiem w sumie czemu.
Przyszedł maj, kolejny okres sesji, kolokwia, egzaminy, ostatnia sesja, ostatniego roku studiów. Kolejne zarzuty, zbyt mało poświęcam czasu, żyję w innym świecie, nie interesuję się jej osobą, nie okazuję szczęścia i radości na spotkaniach. Odchodząc trochę od tematu, moja dziewczyna trochę podczas tego 3 roku się zmieniła, zwłaszcza z charakteru i podejścia do życia. Zaczęła chodzić na siłownię, bardziej o siebie dbać, szafa stała się nagle wypchana ciuchami po brzegi, kuferek na kosmetyki nie mieścił już ich wszystkich bo z każdym wyjściem na miasto przybywała do niego nowa rzecz. Pokój stał się obstrojony w lustra, a ona skupiała się jedynie na swoim fit życiu, diecie, instagramie, snapchacie i całym tym życiu w social mediach. Stało się to dużym problemem, nie potrafiła oderwać się od telefonu czasem nawet i na spotkaniach, żyjąc instagramem, tym co wrzucają jej koleżanki, co jest w modzie, co się jada, jak się maluje. Całe to zepsucie, zmiany jakie zaszły w porównaniu z tym co było na początku powodowały, że każde spotkanie stawało się dla mnie coraz bardziej uciążliwe. Kiedy widziałem, że zamiast romantycznego spojrzenia w oczy ważniejsze jest zrobienie zdjęcia jedzenia w restauracji i wrzucenia tego na neta. Denerwowało mnie to, starałem się wielokrotnie o tym rozmawiać, czasem nawet były i o to kłótnie. Była jednak niereformowalna. Uparła się, że to jest normalne, tak robią wszyscy a jak mi coś nie pasuje to mogę poszukać sobie innej. Postanowiłem więc jakoś do tego przywyknąć, machnąłem ręką i realizowałem swoje cele - zwłaszcza ukończenie studiów.
Wracając - przyszedł maj, kolejna sesja - kłótnia. Zbyt mało poświęcam czasu, nie ma bliskości, nie ma seksu bo albo rodzice w domu, albo nie ma czasu podnająć hotelu bo muszę się uczyć. Ciągłe wyrzuty, które skończyły się poważną wojną. Ponad tydzień ze sobą nie pisaliśmy, ogólnie dojście do siebie trwało 2 tygodnie, spotykaliśmy się, ustalaliśmy kolejne kwestie między Nami - ja pojechałem do niej z bukietem kwiatów rano, przeprosiłem za to co robię źle, chciałem to załagodzić. Wystarczyło tylko na tydzień. Nie podobał mi się dalej jej stosunek wobec mnie, stała się strasznie olewająca, nie robiła praktycznie nic dla tego związku - za to bardzo łatwo krytykowała mnie. Punktowała tak długo aż pewnego dnia nie wytrzymałem. Umówiła się ze mną na daną godzinę, którą sama zaproponowała. Byłem punktualnie, musiałem czekać jednak 30 minut - bo ona załatwiała swoje sprawy. Nie przeprosiła nawet za spóźnienie z czystej grzeczności. Byłem wkurzony i po paru minutach zwróciłem jej na to uwagę. Jak zareagowała ? Odwróciła się na pięcie i poszła przed siebie. Olała mnie, więc pojechałem busem do domu. Stojąc jeszcze na przystanku przeszła obok mnie - nie podchodząc do mnie. Wracając do domu napisała mi, że to jest już koniec, że ona tak dalej nie chce i że nic z tego nie będzie. Kłótni ciąg dalszy. Tego samego dnia wieczorem, a właściwie w nocy pokłóciła się z swoimi rodzicami. W środku nocy wyszła z domu i chodziła po okolicy, odezwała się oczywiście do mnie. Prosiłem ją by wróciła do domu, poszła do rodziny, koleżanki albo do mnie. Nie posłuchała, nie odbierała telefonów, potem przestała odpisywać. Ja czekałem, czekałem do prawie rana aż wróci do domu. Wróciła, poszła spać, kolejnego dnia dalej mnie olewała. Stwierdziła, że możemy się kolegować jednak razem już nie będziemy. Nie zgodziłem się, po 3 latach związku - koleżeństwo tylko by mnie raniło. Znam jej charakter, zaraz na złość mi zaczęłaby chodzić na imprezy, chwalić się poznanymi chłopakami i zainteresowaniem. Nie ominęło mnie to mimo odmowy koleżeństwa. Non stop starała się zwrócić moją uwagę na siebie - zmiany zdjęć profilowych, zdjęć w tle, pisała wiadomości, po czym kiedy ja odpisywałem - olewała mnie. Tak wyglądał cały kolejny tydzień. Po tygodniu postanowiłem to uspokoić, napisałem sms'a, aby wyczuć czy może już się uspokoiła - napisałem że ją kocham, że za Nią tęsknię. Jaką dostałem odpowiedź ? Taką, że ona nie tęskni. Dodatkowo powiedziała mi, że dzień po naszej kłótni pojechała sobie na pewien zlot samochodowy - tam poznając chłopaków, którym się spodobała, postanawiając to wykorzystywać by jak stwierdziła - o mnie zapomnieć. Dodała jeszcze, że teraz będzie zimną suką, bawiąc się uczuciami innych synków. Nie wierzyłem w to i myślałem, że po prostu stara się zrobić mi na złość, wzbudzając zazdrość i uderzając w najczulszy punkt. Myliłem się. Tego samego dnia kiedy mi to napisała - spotkaliśmy się, oczywiście za moją namową. Rozmowa to były głównie moje prośby, błagania by to uspokoić, wrócić do siebie, zmienić swe wady, ogarnąć się - odmówiła, odmówiła jakieś ponad 20 razy. Dodatkowo zachwalając poznanego chłopaka na owym zlocie, którego zna raptem tydzień. Myślałem, że moje serce eksploduje, nie dawała się ani przytulić, ani pocałować. Odpychając mnie. Chłopak, którego poznała jest 2 lata młodszy ode mnie, a więc rok od niej. W tym roku skończył dopiero technikum. Jednak jak się trochę rozeznałem - jest raczej z bogatej rodziny. Wątpię by dopiero co po skończonej szkole średniej zarobił na auto o wartości ponad 16 tysięcy złotych.
Spotkanie niczego nie wniosło, odprowadziłem ją, rozpłakałem się - pojechałem do domu. Co najlepsze - cały ten cyrk miał miejsce dokładnie na dzień przed moim egzaminem, ustnym, jednym z najcięższych jakie miałem w tej sesji. Zamiast uczyć się, przeżywałem, odchodziłem od zmysłów. Ona nic sobie z tego nie robiła. Mimo wszystko cały kolejny tydzień starała się znowu zwracać swoją uwagę, musząc choć raz dziennie odezwać się w sms'ie, robiąc mi durnowate nadzieje, potem je szybko ucinając.
Przyszedł jednak dzień kumulacji - kiedy to i u mnie w domu pojawiły się problemy. Tata pokłócił się z mamą, wypił, nie wytrzymał emocjonalnie - prawie rzucił się z balkonu. Wyciągałem go z niego, wręcz wyszarpywałem. Po tej akcji nie wytrzymałem nerwowo, potrzebowałem wsparcia - napisałem do niej. Poprosiłem o nagłe spotkanie, nie zgodziła się, mimo że napisałem jej o co mi chodzi. Powiedziała, że jest umówiona już z nowym przyjacielem i koleżanką na kolejny samochodowy zlot. Załamałem się jeszcze bardziej. Po paru godzinach napisała z łaski że jednak może się spotkać i mam ostatnią szansę by dać jej znać - odmówiłem, nie chcę pomocy z łaski, myślałem, ze jako najważniejsza osoba w jej życiu będę wręcz od razu mieć w niej wsparcie. Zaczęła dzwonić, po którymś telefonie odebrałem, jednak nie umiałem słuchać jej pretensjonalnego głosu. Zamiast wesprzeć, ona jeszcze dolewała mi oliwy do ognia. Nie wytrzymałem, powiedziałem co o niej sądzę - stwierdziłem, że na początku naszej relacji była totalnym przeciwieństwem mojej byłej, teraz zaś jest prawie taka jak ona. Sytuacja w domu uspokoiła się, ja wieczorem wyszedłem ze znajomymi z domu trochę odreagować, pogadać. Późnym wieczorem dostałem od niej wiadomość. Pisała mi, że zerwała znajomość z nowym przyjacielem, że nikt nie będzie porównywać jej do kurwy ( mojej byłej ). Nawiązała się rozmowa, w której jednak dalej nie wyrażała chęci naprawy czegokolwiek, nie widząc nawet swojej winy. Stwierdziła, że zrobiłem to wszystko by wzbudzić w niej uczucia i współczucie. Poszedłem spać, rano wszystko przemyślałem. Stwierdziłem, że to już jest jednak bez sensu - to poszło tak daleko, że nowo poznany chłopak jest już wyżej niż ja raptem po tygodniu. Napisałem, że już chyba mimo wszystko nie umiałbym jej zaufać, że non stop byłbym z Nim porównywany, zestawiany, a także istniałoby ryzyko że przy najmniejszej kłótni znowu by z nim rozmawiała albo on sam mąciłby między Nami. Kiedy ja postawiłem sprawę jasno - nagle ona się odezwała, zadzwoniła. Poprosiła o spotkanie, jednak jej skrucha trwała raptem jedną minutę. Za chwilę spytała się skąd jej mama wiedziała, że ona była dzień wcześniej z nowym przyjacielem na zlocie, skoro jej tego nie mówiła i powiedziała, że jedzie tylko z koleżanką ( skłamała ją ). To ja dzień wcześniej pisałem z jej mamą, mówiąc o wszystkim, o tym że nie podoba mi się traktowanie mnie, że prosiłem o pomoc a ważniejsza już jest nowa osoba, że jest mi bardzo przykro z tego powodu ale nie mam na Nią już wpływu. Tutaj jej mama okłamała mnie tak samo, odpisała mi, że nic o tym chłopaku nie wie. Jak się okazało w rozmowie z dziewczyną - już go poznała, gdyż odprowadził ją pod same drzwi, przez co spotkał się z jej mamą i ojcem. Także zostałem oszukany podwójnie, najpierw gdy wmawiała mi, że to jedynie zwykły kolega, do tego dochodzi kłamstwo jej matki. Wykrzyczała mi jeszcze, że mam dać jej spokój, nie pisać i tak samo nie odzywać się do jej rodziców. Oczywiście znowu zachwalała nowego przyjaciela, stwierdzając że on zrobił więcej niż ja przez 3 lata. Czyżby ?
W ciągu 3 lat zapewniłem jej tyle szczęścia i radości co mało kto. Często będąc za to nawet ranionym. Kiedy miała 2 lata temu urodziny - kupiłem jej naszyjnik za blisko 200 złotych. Zgubiła go miesiąc później. Na Mikołaja dostała ode mnie dwie firmowe czapki na zimę - obydwie tej samej zimy zgubiła. Nie mówię o ilości kupionych kwiatów, prezentów, upominków, listów, ręcznie robionych upominków. Zawsze mogła liczyć na moją pomoc, załatwiałem za Nią mnóstwo spraw - odbierałem jej paczki, płaciłem jej mandaty, wyremontowałem jej kuchnię i duży pokój kiedy jej rodzice byli na wakacjach. Nie pamiętam wszystkiego bo w ciągu 3 lat było tego co nie miara - to tylko namiastka tego co zrobiłem.
Kolejnego dnia, w którym miało być nasze spotkanie - którego oczywiście nie było z racji tego, że miałem dać jej spokój - minąłby właśnie 35 miesiąc razem. Napisałem z podziękowaniami, miłym słowem, za to co nas łączyło, co było między Nami - nie dostałem odpowiedzi. Nawet głupiego ' dzięki również '. Po prostu nic. Zero. Zamiast chociażby mi odpisać wybrała sesje zdjęciową z koleżanką, po czym w nocy po raz kolejny zmieniła swoje profilowe zdjęcia na Facebook'u. Za parę dni ma urodziny - moje pytanie. Co więc w takiej sytuacji zrobić ? Nie będę już do niej pisać z prośbami, błaganiami, gdyż nie odpisała mi na ostatnią wiadomość, szczególną wiadomość. Co jest dla mnie bardzo raniące i chamskie.
Z góry dzięki za odpowiedzi i czytanie tego wszystkiego
Czuje się jakbym czytał o sobie, u mnie to samo było że w krótkim czasie ktoś inny był/jest wyżej niż ja przez 5 lat.
3 2017-07-05 15:14:15 Ostatnio edytowany przez senszyciax3 (2017-07-05 15:17:52)
Jezu człowieku daj sobie z nią spokój, Ty jej w tyłek zaraz wejdziesz z tym twoim zachowaniem. Odpuść nie jest tego warta, i tak ten związek nie ma sensu, nic już nie ma sensu, pozostaje ci zapomnieć, ewentualnie napisz jej smsa na urodziny i tyle, nie kontaktu się z nią, zacznij żyć, ona sobie robi z Tobą co chce a Ty głupi latasz. Zacznij się szanować, jesteś młody znajdziesz kiedyś odpowiednią dziewczynę. I nawet jak ona będzie do Ciebie pisać to nie odpisuj nie odbieraj. Pewne jest to ze jak bedxiesz ja miał gdzieś to ona będzie wypisywać a ty nie reaguje bo jak to będziesz robi to ona będzie będzie wiedziała że może robić sobie z Tobą co chce, i będzie czuła się dowartościowana ze tak wiecznie za nią latasz i będzie jeszcze gorzej bo będzie Ci wiecznie nadzieje robić
Co robic? Odpuscic sobie durna niedojrzala panienke. Moze i kiedys byla kochana i dobra ale jak widac cos sie drastycznie zmienilo i jej poprostu nie zalezy. Jak ktos kocha to swiadomie i z satysfakcja nie rani. Poza urazona duma widzi bowiem jeszcze szacunek i odpowiedzialnosc za druga kochana osobe. Dzis moze to jej miotanie sie wydaje Ci sie nawet romantyczne a akcje jakie Ci odwala za dowod uczucia ale za pare lat jak sam tez nieco dojrzejesz ze wstydem pomyslisz ze chcialo Ci sie wogole w to brnac na takich zasadach i dawac upokarzac. Wybacz szczerosc ale 35 miesiecy to nic a na prwno nie tyle zeby chciec sobie rozwalic psychike na reszte zycia. Odpusc, nie warto a ja poblokuj zeby Cie nie kusilo.
Co robic? Odpuscic sobie durna niedojrzala panienke. Moze i kiedys byla kochana i dobra ale jak widac cos sie drastycznie zmienilo i jej poprostu nie zalezy. Jak ktos kocha to swiadomie i z satysfakcja nie rani. Poza urazona duma widzi bowiem jeszcze szacunek i odpowiedzialnosc za druga kochana osobe. Dzis moze to jej miotanie sie wydaje Ci sie nawet romantyczne a akcje jakie Ci odwala za dowod uczucia ale za pare lat jak sam tez nieco dojrzejesz ze wstydem pomyslisz ze chcialo Ci sie wogole w to brnac na takich zasadach i dawac upokarzac. Wybacz szczerosc ale 35 miesiecy to nic a na prwno nie tyle zeby chciec sobie rozwalic psychike na reszte zycia. Odpusc, nie warto a ja poblokuj zeby Cie nie kusilo.
Od siebie dodam poblokuj również jej rodziców. Mozliwe ze bedzie sie dobijac z ich numerów.
Chyba w życiu każdego zdarzyły się takie sytuacje, tylko w różnej kolejności. KAżdy czytając widzi siebie chodź po trosze.
Dzięki wszystkim za odpowiedź i samą chęć przeczytania tego postanowiłem tak postąpić jak tu napisaliście, odizolować się, zapomnieć, nie odzywać i rozpocząć swoje życie od nowa.
Dzięki wszystkim za odpowiedź i samą chęć przeczytania tego
postanowiłem tak postąpić jak tu napisaliście, odizolować się, zapomnieć, nie odzywać i rozpocząć swoje życie od nowa.
Powodzenia, mnie to też czeka