Cześć, mam kolegę, nieco młodszy ode mnie. Człowiek rozrywkowy i naprawdę lubi alkoholowe imprezy, nie szanuje pracy (uważa że od razu powinien dostać doskonałą pensję, a skoro dostaje niższą to może pracować "na odwal się" i pracodawca nie powinien wymagać od niego dobrego wywiązywania się z obowiązków), do tego ma borderline i bywa bardzo niebezpieczny. Moim zdaniem najpierw jest solidna praca a potem dobra pensja, albo awanse rozłożone w czasie zamiast błyskawicznej pensji 1 mln złotych i służbowa limuzyna.
Rok temu postanowił pójść na studia stacjonarne, a ponieważ mieszka kilkanaście kilometrów od uczelni, to dojazdy kosztują. Trochę pracował na tygodniu, ale to za mało - a rodzice za bardzo nie interesowali się nim.
Zaproponowałem mu, że jeśli chce studiować, to może postarać się o kredyt studencki, który pozwoliłby mu spokojnie studiować. Pomogłem skompletować dokumenty, przypilnowałem terminów i dawałem rady, ciągle mu przypominałem o konieczności studiowania, o nauce. Dostał kredyt w 3 dni.
No właśnie, a on wydawał pieniądze lekką ręką na imprezy, nie mając żadnych zobowiązań i jedynie wydatki w postaci: zjeść bułkę i zatankować samochód, tracił wszystko w ciągu 20 dni, nawet stypendium nie rozwiązywało sprawy. Pomagałem mu trochę bezzwrotną pomocą, bo miałem nadzieję że studia go uspokoją i w sumie to że zdecydował się studiować było dla mnie znakiem, że coś chce osiągnąć.
W konsekwencji imprez i zabaw czyli braku czasu na naukę, wyleciał po I semestrze nie próbując nawet podejść do poprawek i postarać się o zaliczenie. Kredyt, choć niewielki (6000) został postawiony w stan spłaty (po 500 miesięcznie) i dochodzimy do sedna sprawy.
Czuję się skrajnie odpowiedzialny za to, bo to tak jakbym dał dziecku zapałki. Myślę, że powinienem spłacić mu kapitał by mógł zacząć od nowa i żeby nie miał pamiątki - zerwaliśmy kontakt i nie rozmawiamy ze sobą.
Z drugiej jednak strony, wiem że on ma naturę "szczura okrętowego" czyli poradzi sobie w każdej sytuacji i przeżyje wszystko. Czy może jednak olać sprawę skoro każdy jest kowalem swojego losu?
Pomóżcie, bo ja już awaryjnie ściągam oszczędności z rachunków i zbieram w jedno miejsce kapitał. Co o tym sądzicie? Jak to rozwiązać?