A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają.
Każdy z nas poznał w szkole ten cytat z Mikołaja Reja. 455 lat temu starał się on o zaistnienie języka polskiego w literaturze.
Po tych bez mała pięciu wiekach ze smutkiem obserwuję jak Polacy stają się polaczkami, jak nasz piękny język jest wypierany przez prymitywny bełkot i obcojęzyczne wtręty. Pani mówi że jej matka jest borderline, ja mówię że urządzenie jest noname, ktoś inny nie dąży do celu, ale chce osiągnąć target. Co sprawia, że usiłujemy sobie nawzajem (a może sami sobie) zaimponować używając słów których nie rozumiemy. Co powoduje, że winogrona przeistoczyły się w ten winogron, pomarańcze w ten pomarańcz, a por i seler stały się kobietami i są porą i selerą? Co sprawia, że premier naszego kraju pojechał na największe targi informatyczne w tej części naszego globu i ze zdziwieniem stwierdził, że nie wiedział że nasza myśl techniczna stoi na tak wysokim poziomie.
Jestem obecnie, drugi raz w życiu, na emigracji. Obserwuję naszych rodaków za granicą i ze smutkiem konstatuję, że tu, gdzie teoretycznie powinniśmy się wspierać i starać zachować swoją polskość, wstydzimy się siebie. Mam w pracy kolegę. Przyjechał z matką mając osiem lat. Teraz ma o dwadzieścia więcej. Nie mówi słowa po polsku. Mój przyjaciel w Polsce ma siostrę. Wyjechała wiele lat temu z chłopakiem, tu się pobrali, urodziła syna. Jaka była rozpacz mamy tego kolegi, jak pojechała do córki i nie mogła z wnukiem zamienić nawet kilku słów, bo dziecko nie znało ani słowa po polsku. Byłem ostatnio u lekarza. Pan o wybitnie polsko brzmiącym imieniu i nazwisku po naszym wieszczu, nawijał do mnie po niemiecku z tak szeleszczącym akcentem że nie sposób było się pomylić co do jego pochodzenia, zapytany czy nie mógłby mówić po polsku, stwierdził czystą polszczyzną że uczył się kiedyś polskiego i uciekł.
Czytałem kiedyś opracowanie niemieckie, w którym Niemcy ze zdziwieniem podkreślali, że jedyną mniejszością narodową pozbawioną jednolitej reprezentacji jest mniejszość polska. Co jeszcze bardziej smuci, to jesteśmy tu, po Turkach, drugą co do liczebności mniejszością narodową. I statystyka dotyczy tylko tych którzy nie zrzekli się obywatelstwa polskiego, a tych jest mniejszość. Większość Polaków ucieka przed swoją tożsamością.
Nie potrafię sobie wytłumaczyć skąd w Polakach ten wstyd. Skąd przekonanie, że będąc Polakami jesteśmy gorsi od innych. Z uśmiechem myślę o wypowiedzi mojej żony na temat języka naszych sąsiadów- "Niemcy nie wybrali sobie ładnego języka" I to jest prawda. Język niemiecki nawet nie umywa się urodą do naszego. A mimo wszystko wielu z nas rezygnuje z niego na rzecz tego warkotu. Co więcej, niektórzy w kontaktach ze mną próbują mówić po niemiecku, choć wiedzą że zgodzę się na to tylko w grupach mieszanych, aby Niemcy nie czuli się wykluczeni. Jeśli jesteśmy w swoim gronie, to nie ma opcji żebym zrezygnował z tak pięknego i bogatego języka na rzecz innej mowy.
Ciekaw jestem waszych opinii na nasz temat. Czy to tylko moja trauma z powodu konieczności wyjazdu i obsesja Polskości sprawia, że widzę to w ten sposób, czy coś jest na rzeczy. A jeśli tak, to czy jest jakaś szansa to zmienić? A może ta polskość jest przereklamowana i po prostu nie ma o co kruszyć kopii? Może trzeba się pogodzić z tym, że czego nie zdołała zniszczyć komuna, to oddaliśmy bez szemrania obcym koncernom, więc lepiej zapomnieć te patriotyczne bzdury i przyjąć do wiadomości, że zarówno polskość, jak i Polska to garb którego słusznie się wstydzimy i każdy najchętniej by się go pozbył?