Hej, mam 27 lat.
Nadal mieszkam z rodzicami i z siostrą. Moja mama robi wszystko w domu od zawsze, nawet jak ktoś chce jej pomóc to odmawia , sama robi a później narzeka. Kiedyś było to związane z tym, że ja i siostra tylko się uczyłyśmy a teraz tak jej weszło w przyzwyczajenie. Mam wrażenie, że im jestem starsza tym bardziej mi się nie chce nic robić w domu, w życiu jeśli chodzi o mężczyzn, jestem bierna- tylko skupiona na sobie.
WIdzę, jak rodzice się traktują- powielam schematy od wielu lat- możliwe, że dlatego faceci nie chcą ze mną być- nie jestem miła. Od razu pokazuję swój charakter- stawiam na swoim ( jak matka po wieloletnim związku) stawiam kogoś pod ścianą.
Nie wiem czy normalny facet by ze mną wytrzymał.
Mam wrażenie, ze im dłużej z nimi mieszkam tym jestem bardziej zgnuśniała psychicznie. Znajomi są na równi emocjonalnej- a ja? A ja własnie w domu prawie nic nie robię, a poza domem- wtedy kiedy mam być wyluzowana ze znajomymi wydaję się osobą zabieganą, spiętą.
Nie traktuję znajomych poważnie, rodzina przez wiele lat jakby wykluła we mnie poczucie że to ona jest najważniejsza- a znajomi na 2 planie. Nie mam związków damsko-męskich, nikt mnie nie obchodzi. Jestem osobą, która może się zauroczyć ale jakby to ja uciekam, mogę się wydawać osobą, która nie chce niczego, której wszystko obojętne.
Do tej pory jestem w domu krytykowana, nawet jak mam bałagan w pokoju,to jets mój bałagan. nikt nie musi mi sprzątać.
Rodzice martwią się ciagle nawet obecnie gdzie wychodzę, co chcę zrobić. To jest straszne, czuję sie jakby coś się źle działo. Mam duży problem z otwarciem do znajomych - czasem nawet nie chce mi sie nigdzie z nimi wychodzić- oni nie wiedzą dlaczego. A ja się boję opinii że np wyszłam gdzieś z kimś... Bo 'mama mi mówi, że nie powinnam wychodzić, bo nikogo nie spotkam na poważnie, bo nie mogę już w tym wieku się bawić, bo nie wypada'.
nie potrafię flirtować z facetami. uciekła mi ta czynność już dawno. od wielu lat jestem sama. mam wielu kolegów, kumpli. nawet nie chodzi o to, że jestem kumpelą męską dziewczyną- własnie nie. mam wrażenie, że podobam się kolegom, że nawet na mnie lecą- a kiedy ja coś od nich chcę, wykonam krok oni uciekają. wiele było sytuacji kiedy ktoś ze znajomych mnie podrywał w końcu ja podjęłam decyzję o tym, że fajnie może gdyby coś z tego wyszło- osoba się wyparła i pozostał kwas do tej pory w towarzystwie.
jestem po takich sytuacjach bierna. nic nie robię. czekam, lewituję. nie wykazuję inicjatywy bo znowu możliwe, że ktoś mi powie- ale o co Ci chodzi?
nie wiem jak mam pozbyc się uprzedzeń, nie wiem co mam zobić aby kogoś mieć. znam pełno fajnych facetów- samotnych- lubią mnie, ja też ich lubię, i to koniec. boję się, że kiedy wyciągnę rękę to wszystko się urwie. albo wybiora kogoś innego.
co robic? wyprowadzić się z domu? Po co nadal rodzice mnie kontrolują? Nie wiem o co chodzi.