Zawiodlam w malzenstwie. Nie mam zamiaru sie wybielac, rozwod byl z mojej winy na pierwszej rozprawie, przyznalam sie od razu. Zaczelam pisywac na pewnym forum. Poznalam osobe X. Standard i schemat. Klasyczny romans. Nie wypieralam sie, przyznalam sie od razu. Jeszcze maz chcial walczyc. Ja nie chcialam. Nie ze wzgledu na X. Wtedy - prawie dwa lata temu bylam zaledwie dodatkiem do kariery mojego owczesnego meza. Niczym wiecej niz matka jego dziecka i matka potencjalnych przyszlych dzieci. Wydaje mi sie, ze bylam czescia jego wizerunku.
Teraz jestesmy po rozwodzie ponad rok. Ja z X. juz sie prawie nie widuje. To moja decyzja.
Byly maz tez uklada sobie zycie, ale chce bym mu powiedziala, ze bede o nas walczyc. Chce zobaczyc u mnie skruchce i chec powrotu. Ja mu powiedzialam, ze powrot mnie do niego/jego do mnie jest malo prawdopodobny.
Pytanie - jak odzyskac spokoj? wzielam na siebie wine za rozwod, opieka nad dzieckiem podzielona, chcialabym zyc wlasnym zyciem a tu co jakis czas takie klimaty.