Witam. Do niedawna byłam szczęśliwą osobą, wynajełam z mamą mieszkanie, byłam w związku z idealnym (?) chłopakiem, dziadki cieszyli się zdrowiem, miałam pracę fajną, skończyłam studia, zaczęłam zbierać na mieszkanie, realizowałam pasję jaką są podròże, zaadoptowałam 2 kotki. Ja wiem, że raz na wozie, raz pod wozem, ale to co się dzieje mnie zaczyna przerastać.
Zaczęło się w wakacje, babci się nie chciało pójść do lekarza przez 10 lat mimo że zawsze miała z kim, od 5 nie wychodziła z domu i okazało się że ma martwicę stopy spowodowaną nieleczoną cukrzycą. Dziś już sika na łóżku do basenu, pomijam to że w ogóle odkąd się dowiedziała nie stara się współpracować, a wszystko spadło na moją mamę; Dodatkowo chcieli dziadków wyrzucić z mieszkania za przekroczony dochód ( mieszkanie socjalne).
Mama dostała zawał (47 lat), wróci do pracy dopiero w lutym (która m.in. poza babcią i papierosami ten zawał spowodowała), a ja zwolniłam się w listopadzie z pracy po 3 latach, bo atmosfera i zarobki się popsuły, czułam się odludkiem. w związku z obniżeniem dochodów i opieką nad babcią, wróciłyśmy do dziadków. Dodam,że mieszka tam również wujek uśpiony alkoholik, jest obecnie zaszyty, pracuje, pomaga ale wiadomo co będzie za rok. Przez niego właśnie wyprowadziłyśmy się z domu. i teraz najlepsze na koniec. chłopak, z którym jestem w związku 3 lata, nie jestem dla mnie wsparciem w tej sytuacji. Akurat poklocil sie z ojcem bo niby pije ( dodam ze dla chlopaka to popijanie sobie ojca w garazu, oczywiscie jest to alkoholizm ale chlopaka od ojca dzieli 2 pietra i ma to najwyej cale dla siebie). Do czego zmierzam, postanowił sobie wynająć to mieszkanie co my w nim mieszkałyśmy z mamą, tylko że ja nie usłyszałam ,,przeprowadzaj się do mnie, uciekaj stamtąd, np. 2 miesiące opłacę, a później coś na pewno znajdziesz w sensie pracy (mieszkanie jest bardzo tanie 600 zl/miesiac z oplatami po znajomosci), nie uslyszalam nic z tych rzeczy. za to bylo: ze on sie teraz musi wysypiac, ze moge przyjsc kiedy chce,ale pozniej okazywalo sie ze jednak nie bo on cos tam ma do zalatwienia, w sumie caly czas sie klocimy, juz nie wspomne ze my nie rozmawiamy o tych moich problemach bo jego to od razu zalamuje. Jak mieszkal tam 4 dni ledwie, to powiedzial ze tak go zdenerwowalam, ze juz mnie miał wyrzucić!. Nigdy ode mnie nic takiego nie usłyszał.Tak dokladnie tak, teraz sie tego wypiera. i najlepsze na koniec, powiedzial, ze nie bede mu mowic kiedy ma lezec (100 % czasu kiedy sie widzimy lezy). No porazka ogolnie. Powiedzial tez ze nie moge nic jesc w jego samochodzie, bo ma bezowe wnetrze takie jakie zawsze chcial, ze jezdze autobusami i nie wiem co to znaczy utrzymac samochod (to nue bylo stwierdzenie faktu, tylko dał do zrozumienia że jestem gorsza), ze jak kiedys chcialam sie wyprowadzic do akademika (poprzednim razem kiedy wujek alkoholik robil awantury) to powiedzial ze rownie dobrze moglam isc do przytulku i ze trzeba dążyć do komfortu w życiu. Pozniej powiedzialam ze jego najwiekszym problemem jest jak uprac samochod najlepiej, ze nie mam od niego wsparcia i ze moze przyjsc taki dzien ze on tez bedzie musial sie kims opiekowac to powiedzial ze mu sie odgrazam ! Uslyszalam tez ze mam dziwne problemy i ze zajmuje sie glupotami. W sumie to od tygodnia sie nie odzywamy po tym. Teraz wyjechalam do cioci 500 km od domu skoro i tak jestem bezrobotna, przy okazji znalazlam prace jako hostessa w jej miescie za niezla stawke na 2 tygodnie, nie na miesiac/pol roku/rok i zamiast slyszec wsparcie to slysze co chwila jak ja moglam mojego faceta zostawic i zebym sie zastanowila. przy okazji postanowilam odwiedzic tate ktory mieszka niedaleko cioci, bo bede miec wolny wekend to zamiast sie ucieszyc jakies dziwne pretensje o faceta ze nie przyjechalismy razem, o to ze czemu do nich od razu nie przyjechalam i czy tak ciocie bardzo kocham (wtf?!). dodam ze on u mnie w miescie nie byl od 2 lat i teraz tez w koncu nie przyjezdza na swieta i zamiast sie cieszyc to jeszcze jakies fochy. Przepraszam za dlugosc posta i chaos, zdaje sobie sprawe ze jestem przewrazliwiona. Wczoraj np. druga hostessa caly dzien mnie krytykowala i zarzucila ze gdzies zniknelam na 15 minut, tlumacze jej ze chodzilam caly czas z ulotkami i to ja jej tak naprawde nie widzialam a ona dalej swoje. mowie jej np. Ze kierowniczka kazala pompowac balony zeby porozdawac dzieciom , a ona naprawde tak powiedziala, podwazala caly dzien moja prace i dzialania, a ja zamiast to olac to mialam ochote sie poryczec przez 18-letnia wredna dziewuche. Dziekuje za wszystkie ewentualne porady co robic z tym wszystkim. Jedyne wsparcie mam od cioci i mamy dziadkow. I powiem szczerze jedyne cos co mnie naprawde cieszy to kotki i piesek, autentycznie, i to ze z mama spedzilam razem duzo czasu jak obie bylysmy bezrobotne. tak to do wszystkiego sie musze zmuszac do najprostszych czynnosci.
1 2016-12-11 06:05:13 Ostatnio edytowany przez mała199002 (2016-12-11 06:22:03)
masz ciężki czas, ale walcz i nie daj wpędzić się w depresję. Zastanów się nad swoim życiem i najlepiej odsuń od niego osoby, które ciągną Cię w dół, a jest to ewidentnie Twój partner. Sam fakt posiadania kogoś jest niewystarczający, związek ma się po to żeby sobie wzajemnie pomagać, a nie dodatkowo uprzykrzać życie. Rozumiem, że jest Ci ciężko i w takich okolicznościach zdecydowanie podjąć jakieś decyzje, zwłaszcza, że okres jest jaki jest, zbliżają się święta, ale zrzuć z siebie chociaż jeden ciężar, bo ta osoba tylko dodatkowo Cię dołuje
3 2016-12-11 10:06:31 Ostatnio edytowany przez mała199002 (2016-12-11 10:08:35)
masz ciężki czas, ale walcz i nie daj wpędzić się w depresję. Zastanów się nad swoim życiem i najlepiej odsuń od niego osoby, które ciągną Cię w dół, a jest to ewidentnie Twój partner. Sam fakt posiadania kogoś jest niewystarczający, związek ma się po to żeby sobie wzajemnie pomagać, a nie dodatkowo uprzykrzać życie. Rozumiem, że jest Ci ciężko i w takich okolicznościach zdecydowanie podjąć jakieś decyzje, zwłaszcza, że okres jest jaki jest, zbliżają się święta, ale zrzuć z siebie chociaż jeden ciężar, bo ta osoba tylko dodatkowo Cię dołuje
dziekuje za odpowiedź. niby rozstanie nastąpiło tydzień temu od tamtej pory cisza z obu stron. On często żartował jak pytałam czy jesteśmy na dobre i złe, to odpowiadał, że tylko na dobre. Rzadko się kłóciliśmy i nigdy nie omówiliśmy żadnego konfliktu normalnie, przepraszaliśmy się i tyle. I to tak narastało, a teraz on się zmienia z dnia na dzień .mieszka sam 1,5 miesiąca, a już mu mocno uderzyło do głowy, ostatnio zwróciłam mu uwagę, że kiedyś nawet w sezonie to przed spotkaniem się zawsze kąpał, a teraz się kładzie i leży, a jak do kolegów idzie to się ładnie ubiera, to on mi na to, że teraz jest u siebie to może sobie najpierw poleżeć parę godzin. A jak sie przeprowadzalysmy z mamą z powrotem do dziadkow przepraszalam go ze chodze w dresikach przez dwa tygodnie ( zawsze wykapana!) To mi zwrocil uwage ze o siebie nie dbam. jeszcze jestem emocjonalnie w tym związku, ale powoli się odcinam, bo to nie jest ten sam, ktorego pokochalam. Nie znam czlowieka.
Glos porady jest chyba dobry. Nie daj się wpedzic w depresje. Ja po rozstaniu z dziewczyną leżę do 16 i boję się wstać. Jestem stabilny finansowo i to chyba jest zle. Nie muszę pracować i nie mam motywacji do tego..
Chcę się przenieść 200 km stąd. Do Krakowa. Mam tak pracę na siłowni, ale jakoś tego nie widzę..brak chęci.
Jeśli nie masz w chłopaku wsparcia w trudnych chwilach, a przeciwnie - jest on dodatkowym balastem i źródłem kolejnych kłopotów, to czas zakończyć związek. Co do reszty, próbuj w miarę możliwości stopniowo poprawiać swoją sytuację, szukaj pracy i możliwości usamodzielnienia się. Dobrze, że zamiast zamykać się w domu i pogrążać w niemocy, znalazłaś sobie pracę, choćby i dorywczą.