Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 49 ]

1

Temat: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Jestem mezatka od 15 lat, z mezem jestesmy razem od prawie 23 lat. Kiedy ze soba chodzilismy, byla wspaniale, on byl taki cudowny, zaradny, podobalo mi sie to, chcialam byc z nim na zawsze.

Nadal jest bardzo zaradnym czlowiekiem, nadal go kocham ale on jest ogromnie apodyktyczny, wybychowy, okropnie nerwowy. Nigdy nie wiadomo kiedy wybuchnie, kiedy wydaje mi sie, ze za chwile moze wybuchnac, nic sie nie dzieje, a kiedy mysle, ze jest pieknie i nic tego nie moze zepsuc, wybucha z byle powodu, a moze nawet i bez powodu.Powodem czasami moze byc glosne klikniecie przelacznika do swiatla. Zawsze byl nerwowy, odkad wzielismy slub, wczesniej tego nie widzialam, ale najpierw tlumaczyl to tym, ze mieszkamy na wynajmie, musi zapracowac na nasze wlasne M, rozumialam to, pozniej mielismy juz wlasne M, ale on wciaz byl wybuchowy, i nie pamietam juz czym to tlumaczyl, teraz mamy dom, on wlasna firme, wlasciwie niczego nam nie brakuje, a on jest dla mnie coraz gorszy.

Jesli chodzi o moja skromna osobe to nigdy nie pracowalam, mamy dwoje dzieci, 15 i 11 lat, zawsze zajmowalam sie domem, dziecmi, i tak bylo OK, nawet maz sam tak mowil, teraz coraz czesciej wytyka mi, ze sam na wszystko zapracowal.
Ja mam wyksztalcenie jedynie srednie, on studia, teraz dodatkowo studiuje psychologie.Wydawaloby sie, ze bedzie lepiej ale jest coraz gorzej. Wraca z wykladow i roi mi, czasem nam- dzieciom tez, ankiety, ktore przeprowadzali na wykladach. Musze przyznac, ze jest to bardzo interesujace ale on to robi bardzo nerwowo, narzuca mi z gory, ze zrobi mi ankiete, teraz, juz, nie pyta czy chce, czy nie mam akurat teraz innego zajecia, tylke juz, wtedy kiedy on chce, a jesli sie sprzeciwie, awantura gotowa. Zawsze mowi podniesionym glosem, strasznie glosno, kiedy zwracam mu uwage, wybucha, ze mowi przeciez normalnie, za chwile od slowa do slowa awantura gotowa, zaczyna nawalac np reka po stole, bardzo czesto czyms rzuca, a to szklanaka z herbata o sciane, a to salatka na sufit, itp, nie mozna mu sie sprzeciwic, to zawsze konczy sie katastrofa.

Ma pretensje do mnie o wszystko, ze jestem humanistka, a nie mam analitycznego umyslu, jak cos powiem, oczywiscie zawsze mowie zle, jak nic nie mowie bo wiem, ze z gory mnie skrytykuje, to robi awanture, ze sie nic nie mowie, zawsze jest zle! Za wszystko obwinia mnie, jesli cos sie nie uda, to zawsze bedzie moja wina. Od kilku miesiecy mam swoja firme ale dopiero ja rozkrecam wiec zarobki sa praktycznie zadne i to jest kolejny powod do tego aby mnie krytykowac. Oczywiscie wszystko robie zle, nieprofesjonalnie, gdyby on sie za to wzial profesjonalnie, ze swoim analitycznym mozgiem, zarabialby kokosy- tak mowi. Musze dodac, ze napady wscieklosco on ma praktycznie codziennie.
Zawsze przy tym obrzyca mnie obelgami, mowi mi, ze jestem prostaczka, ze nigdy niczego  nie zrozumie, nie pojme, ze jestem debilka, to slysze praktycznie codziennie, ze do niczego sie nie nadaje itd. Jest mi okropnie przykro.

Przeciez przed slubem bylismy ze soba 7 lat, nie byl taki.
Przeciez dzieci nie zrobily sie same, on tez bral w tym udzial, ale nigdy mi przy nich nie pomagal. Prawda, zarabial pieniadze, nigdy nam ich nie brakowalo ale zadnemu dziecku nie zmienil NIGDY pieluchy, nigdy z zadnym nie poszedl na spacer, no chyba ze razem ze mna, jak w nocy plakaly, krzyczal na mnie zebym cos zrobila bo on nie moze spac. Dzieci nie sa juz male, widza co sie dzieje, syn czesto mowi swojemu tacie zeby panowal nad soba nad tym co robi i mowi, ale on twierdzi, ze jest inny niz wszyscy prostacy, ktorzy go otaczaja, rodzina czyli my, chcemy go wykonczyc. Wiele razy mnie uderzyl, na oczach dzieci rowniez, a po chwili mowil, ze sama jestem sobie  winna, kiedy cos w napadzie furii zniszczyl, po chwili mowil, ze ja to zniszczylam jego rekoma.

A teraz ostatnie zdarzenie sprzed dwoch dni:
jestesmy w sklepie, market sredniej wielkosci, tuz przed jego wyjazdem na co najmniej tydzien za granice, sluzbowo. Wzial kilka rzeczy i okazalo sie, ze dobrze byloby jednak miec wozek na te zakupy, mowie, ze pojde po wozek bo widze, ze on sie ociaga, jak zwykle jest zdenerwowany. Wychodze ze sklepu, biore wozek, wcodze do sklepu, pakuje to co wzial i odstawil na bok, ide za nim alejka przekonana, ze mnie widzial.Za chwile zniknal mi z oczu, przekonana ze chodzi pk sklepie i cos tam oglada. wybiera, chodze spokojnie dalej.
Po paru minutach telefo, dzwoni maz i pyta ze wsciekloscia w glosie, gdzie jestem? Odpowiadam, ze w sklepie, zdziwiona bylam, musze przyznac.
Juz wiedzialam, ze bedzie nieciekawie, widze ze wchodzi do sklepu, bo jednak wyszedl, nie wiedzialam dlaczego...Z daleka gestykuluje i gada cos niby do mnie ale pod nosem, ja udaje spokoj i ogladam cos na polkach, w duchu cala roztrzesiona czekam az podejdzie i nie wiem czego sie spodziewac, na pewno nie bedzie milo. Podchodzi, staje przede mna, i rzecze: wulgaryzm ci debilko?
gdzie ty debilko polazlas, ja cie wulgaryzm szukam, myslalem, ze cie ktos porwal jak polazlas po wozek. Niby troskliwy ale jakimi slowami?

Ludzie, ktorzy akurat byli w poblizu, kobieta i grupka mlodych ludzi, jak uslyszeli jego odezwe do mnie, staneli jak wryci.Widzialam jak patrza na nas, choc ja na nich nie patrzylam, ale to widac, czulam sie jakby maz uderzyl mnie w twarz, kiedy tak sie do mnie odezwal.Takie jego zachowania w sklepie czy podobnych miejscach sa na porzadku dziennym. Ale tego sie nie spodziewalam, powiedzial jeszcze cos ubrane w brzydkie slowa ale nie potrafie juz tego powtorzyc.
Chcialam tez mu odpowiedziec w ten sam sposob, ale powstrzymalam sie bo nie chcialam robic wiekszej sceny w sklepie, chcialam zostawic ten cholerny wozek i wyjsc ze sklepu, pojsc przed siebie ale tez sie powstrzymalam, teraz zaluje, ze nie wyszlam, zostalam i chodzilam dalej po sklepie udajac, ze nic sie w sumie nie stalo.On chodzil sam i ja sama, w pewnym momencie podszedl do mnie i z zacisnietymi zebami powiedzial:debiklo pierdoło.... nie moge na ciebie patrzec, zejdz mi z oczu i nie odzywaj sie do mnie juz nigdy!

Znowu mnie zaszokowal.Lzy cisnely mi sie do oczu ale zebralam sie w sobie.
Po wyjsciu ze sklepu zapakowalismy sie do samochodu, on caly czas warczal, ze jestem debilka, wsiadlam do tylu bo wiedzialam, ze jesli usiada obok niego z przodu, nim dojedziemy do domu, uderzy mnie na pewno raz, a moze i wiecej.
Bylo bardzo slisko, akurat spadl pierwszy snieg, a piaskarki nie jezdzily, w pewnym momencie jak wiele innych aut, zaczelismy jechac slizgiem i czekalismy tylko kiedy auto uderzy w przydrozna barierke.W duchu poprosilam tylko:
Boze zebysmy tylko nie walneli bo to oczywiscie bedzie moja wina.Udalo sie, zatrzymalismy sie 2 cm od barierki.Jakos dojechalismy, oczywiscie po drodze powiedzial mi jeszcze, ze mam sie nie odzywac do niego ,a on nie wroci do domu ze sluzbowego, zagranicznego wyjazdu dopoty, dopoki nie wysle mu sms-a, ze zmadrzalam i ze pojelam tym swoim malym mozdzkiem, co zrobilam.
Boze, ja poszlam tylko po wozek, trwalo to kilka sekund, nie moja wina, ze on na mnie nie zaczekal przy wejsciu na sklep i przegapil momemt, kiedy weszlam z wozkiem, a pozniej oskarzyl mnie.... wlasciwie o co? Ze nie wiedzial gdzie jestem bo mnie nie widzial jak wchodze juz z wozkiem i wydumal sobie, ze mnie ktos porwal przed sklepem.Nawet nie probowalam sie tlumaczyc, nie odezwalam sie ani slowem, wiem ze z gory by mnie zagadal, bo on przeciez ma mozg analityczny i wszystko wie najlepiej.Od wczoraj go nie ma, wyjechl, bez slowa.
Ja tez nie odezwalam sie ani razu.

Kiedys jechalismy samochodem, ja prowadzila, a on przez caly czas krytykowal mnie, ze to robie zle, tamto nie tak, a to ze fotel jest za blisko.
Jechalismy tak pol drogi az nie wytrzymalam i kazalam mu sie zamknac.
Dostalam piescia w twarz. Mimo dnia, zobaczylam gwiazdy, bylam przekonana, ze wybil mi zeby, ale na szczescie nie. Wysiadlam, wzielam torebke i poszlam przed siebie. Zaczal mnie gonic, ludzie mieli fajne widowisko. Oczywiscie w koncu wrocilam i pojechalam dalej ale po drodze dostalam jeszcze raz, tym razem w brzuch.

Kazdego dnia slysze od niego, ze jestem denna, debilka, prostaczka. Czasami przeprasza ale tak potrafi pokierowac swoja gadka, ze zawsze po takich awanturach, zajsciach zaczynam myslec, ze to naprawde moja wina. Terroryzuje w domu nas wszystkich, moze nawet czesto nieswiadomie.Kiedy zbliza sie czas jego powrotu do domu, robie sie nerwowa, dzieci tez. Nie wiadomo przeciez w jakim bedzie nastroju, czy bedzie fajnie, czy juz od progu bedzie ziajal ogniem?
Syn schodzi mu z drogi, siedzi w swoim pokoju lub wychodzi tam kiedy sytuacja sie zaognia, corka tez sie usuwa, a ja mimo, ze niby mam swoje miejsce w domu, nie mam gdzie zniknac.

Nie ukrywam, ze kiedy maz jest spokojny, jest calkiem fajnie w domu, powyglupiamy sie, posmiejemy, mowi mi, ze mnie kocha ale  pozniej wpada w szal bo ma stres z powodu pracy np i koniec sielanki.

Chcialam tez dodac, ze maz moj ma taka osobowosc, ze sama swoja obecnoscia wprowadza nerwowa atmosfere. Jest czlowiekiem wyksztalconym, o szerokich choryzontach, inteligentnym, ma powazanie w firmie i wsrod ludzi z ktorymi wspolpracuje.

Nie chce byc dluzej ponizana, zyje jak niewolnica, boje sie odezwac bo on moze sie znowu zdenerwowac, a jak sie nie odezwe to tez jest zle.

Coraz czesciej mysle o rozwodzie.Ale nie mam dokad pojsc. Boje sie, bo nie poradze sobie sama. Niby teraz mam swoja firme ale ona znajduje sie w domu wiec gdybym odeszla, automatycznie zostaje bez pracy.Musialabym znalaezc jakas prace na etacie ale to z pewnoscia bedzie praca maloplatna. Przez 15 lat malzenstwa uwierzylam w to, ze jestem do niczego. Nie wierze w siebie, nie wierze, ze cos moge w zyciu osiagnac, ze jestem cos warta, mam o sobie zle zdanie i ogolnie uwarzam sie za nieudacznika. Wiem jedno, moj najwiekszy blad polegal na tym, ze pozwolilam zrobic z siebie kure domowa, chociaz na poczatku wydawalo sie, ze tak jest dobrze. Powinnam byla isc do pracy nawet za 500 zl.w tamtych czasach.

Jestem w tym wszystkim sama. Po slubie wyprowadzilismy sie 400 km od naszych rodzin.Dwa razy sie przeprowadzalismy do innych miast, wiec nie mam nawet znajomych, takich blizszych, o przyjaciolach juz nie wspomne.
Mam tylko dzieci, ktore trzymaja mnie przy zyciu.I wstyd mi przed nimi, ze ich ojciec tak mnie traktuje, a ja nie potrafie tego zmienic. Dzieci tez mnie pocieszaj, caluja, przutulaja. Ojca tez kochaja ale ciezko zniesc im takie sytuacje kiedy wybuchaja awantury, z niewiadomego czesto powodu.


Na zewnatrz wygladamy na chyba szczesliwa rodzinke. Nikt nie wie, jak jest naprawde. Gdybym miala prace, ktora pozwoliby mi utrzymac siebie i dzieci, odeszlabym.Kompletnie nie wiem co robic.Kiedy powiedzialam kiedys malzonkowi, po jednej z klotni, zebysmy sie rozwiedli, powiedzial ze trzeba bylo wczesniej kiedy jeszcze niczego nie mielismy, a nie teraz.A jeszcze kiedys zapytal, czy bede chciala alimenty na dzieci, bo jesli tak, to sie nie rozwodzimy.

Dziwne to nasze zycie, wiem, ze on mnie kocha, czesto mi to mowi, ze kocha mnie najbardziej na siwecie ale dlaczego tak mnie traktuje?

Napiszcie, co sadzicie. Pozdrawiam i dziekuje.
Używanie wulgaryzmów na forum jest zabronione.
moderatorka apoteoza

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Balladyna (2008-11-24 14:07:19)

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Bardzo to wstrząsające..  Myślę, że za wszelką cenę powinnaś się skoncentrować na usamodzielnienu.  Na pewno nie chcesz do końca życia trwać w pozycji "na kolanach" przed panem i władcą, już lepiej wybrać życie w pojedynkę.
Twój mąż jest przekonany, ze jesteś już tak ubezwłasnowolniona, że nie stać Cię na żaden przejaw samodzielnej aktywności, wszystko kręci się wokój jego potrzeb. Stłamsił Cię do immentu. Nawet po koszyk w sklepie to Ty biegniesz, aby mu usłużyć.
Wykorzystaj jego nieobecność na "pozbieranie " się w sobie i wybierz się po poradę do prawnika.  Dowiedz się, jak w Waszej sytuacji wyglądałyby sprawy majątkowe po ew. rozwodzie.  Poza tym naprawdę myślę, że lepiej by Ci było ze skromnymi dochodami - ale bez strachu o reakcję ze strony porywczego tyrana, jakim jest dla Ciebie mąż.
Albo po wstrząsie jaki byś mu zafundowała, może byłby w stanie przeanalizować swoje postępowanie względem Ciebie.....



Ps. Czy masz jakieś zajęcia "poza domem". Jakieś obowiązki lub hobby/zainteresowania - które wymagają  byś była nieobecna i nieosiągalna w czasie, gdy zajmujesz się "własnymi sprawami" ?

3

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Dzieki za pierwsze odpowiedzi na moje wolanie o pomoc ;-))

Ja praktycznie zawsze jestem w domu.
Nawet prace mam w domu.

4

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.
Stella napisał/a:

Ja praktycznie zawsze jestem w domu.

Wydaje mi się Stello, że gdybyś zdecydowała się na naprawę Waszego małżeństwa, to aby wypracować sobie lepszą pozycję do rozmów, na pewno musiałabyś zacząć od tego właśnie - żeby Twoje życie nie sprowadzało się do oczekiwania na powrót męża. 
Nie mam dziś strasznie czasu, zajrzałam znowu tylko do Ciebie na chwilkę. Już muszę już "lecieć". Pozdrawiam Cię serdecznie, trzymaj się ciepło !

5

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Ja kompletnie nie wiem co robic i jak sie do czegokolwiek zabrac.
Jestem jak bezradne dziecko.

Z jednej strony zal mi przekreslac 23 lat wspolnego zycia, w tym 15 malzenskich lat,  dluzej jestesmy ze soba niz bylismy bez siebie.
Z drugiej jednak strony, nie chce byc tak dluzej traktowana, ponizana i obrzucana epitetami. Nie zasluzylam sobie na to. Mimo, ze nie pracowalam zawodowo, moja praca w domu byla i jest w sumie nadal, ciezka praca, czesto niedoceniana, za ktora nie dostaje wynagrodzenia.

Chce pojsc do radcy prawnego, zapytac kolezanke, ktora ostatnio tez myslala o rozwodzie ale  na jakis czas sie wstrzymala, ale najzwyczajniej w swiecie sie wstydze.Boje sie, ze slowa utkna mi w gardle i nie zdolam wydusic ani slowa, a w koncu zaczne plakac, ze wstydu....z bezradnosci.

Kiedy powiedzialam dzieciom, ze zastanawiam sie nad rozwodem, mowia, zebym przestala, wiedza jak jest, co tata nieraz wyprawia ale przeciez inni maja gorzej- mowia.

Ogladalam tyle razy filmy na prawdziwych wydarzeniach, gdzie kobiety byly tak samo traktowane przez swoich mezow i mowilam : jaka ona glupia, dlaczego go nie zostawi, a teraz robie dokladnie to samo.

Teraz mamy wlasciwie wszystko, mimo ze nie zapracowalam na to w pracy zawodowej to jednak uwazam, ze pracowalam tak samo jak maz, praca w domu, opieka nad dziecmi, syzyfowe prace w domu, rezygnacja z wlasnych przyjemnosci itp, wiele wyrzeczen, zeby uciulac na dom, to wszystko przeszlam.
Wiec tez na ten dom zapracowalam.

Oboje wywodzimy sie z biednych rodzin, wiec to co osiagnelismy  mozna nazwac sukcesem. Znajomi z rodzinnych stron zazdroszcza ale nie wiedza czym bylo to okupione.

Moze gdybym miala dokad sie wyprowadzic, np do rodzinnego domu....  ale
to niemozliwe, jak mam zyc w  malym pokoiku u mojej mamy, z dwojka dorastajacych dzieci?Jaki jest sposob na takiego apodyktyka i despote?

Chcialam jeszcze dodac, ze jestem atrakcyjna kobieta,zasze staram sie fajnie wygladac, nawet w domu podczas zwyklych domowych prac. Nie chce zeby maz ogladal mnie np w kapciach, szlafroku, nieuczesana, kojarzy mi sie to od razu z Kaczorem Donaldem, a raczej jego kaczorzyca ;-))

Dbam o siebie, dzieci, meza, dom. Wiec o co chodzi?

Moze on ma za dobrze?

6

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.
Stella napisał/a:

Mimo, ze nie pracowalam zawodowo, moja praca w domu byla i jest w sumie nadal, ciezka praca, czesto niedoceniana,
za ktora nie dostaje wynagrodzenia.

Chce pojsc do radcy prawnego, zapytac kolezanke, ktora ostatnio tez myslala o rozwodzie ale  na jakis czas sie wstrzymala, ale najzwyczajniej w swiecie sie wstydze.
Boje sie, ze slowa utkna mi w gardle i nie zdolam wydusic ani slowa, a w koncu zaczne plakac, ze wstydu....
z bezradnosci.

Teraz mamy wlasciwie wszystko, mimo ze nie zapracowalam na to w pracy zawodowej to jednak uwazam, ze pracowalam tak samo jak maz, praca w domu, opieka nad dziecmi, syzyfowe prace w domu, rezygnacja z wlasnych przyjemnosci itp, wiele wyrzeczen, zeby uciulac na dom, to wszystko przeszlam.
Wiec tez na ten dom zapracowalam.

Jasne, zapracowałaś na wszystko w takiej mierze, jak mąż. Gdybys nie odciążała go całkowicie z obowiązków domowych, nie mógłby rozwijać się na polu zawodowym. Wszystko, czego sie dorobiliście przez lata małżeństwa jest w połowie Twoje. (Chyba nie mieliście intercyzy, prawda ?) A dom pochodzi z okresu przed ślubem, czy po ?  Jeśli po - to nie ma o czym mówić.
Jesli sie wstydzisz (choć nie masz czego) - to podaj radcy nazwisko panieńskie - może trochę bedzie Ci trochę łatwiej.
Zajrzę wieczorem, a dziewczyny na pewno po obiedzie zajrzą na neta i coś Ci doradzą.

7

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Stella strasznie ci współczuję i domyślam się jak jest ci ciężko może jednak warto pomyśleć o rozwodzie? kobiety rozwodzą się mimo tego, że boją się o wój dalszy los lepsze życie skromne niż na poziomie z tyranem  pomyśl o tym, dopóki jeszcze jesteś na siłach i nie zniszczył cię psychicznie
czym dłużej będziesz w takim toksycznym związku, tym bardziej będzie na twoją niekorzyść dzieci są już duże, więc łatwiej będzie im to znieść, mają szczęście, że jeszcze one nie dostają bez powodu zadzwoń do jakiejś fundacji zajmującej się takimi problemami, idź do poradni, prawnika... działaj dopóki nie jest jeszcze za późno mam nadzieję, że przemyślisz to wszystko i zdecydujesz się na ten krok, skoro już o tym myślałaś
wiem, że jest to bardzo trudne, ponieważ moja znajoma niedawno przechodziła podobną historię jej syn miał 5 lat, jak postanowiła się rozwieść, bo już psychicznie była wrakiem

8 Ostatnio edytowany przez Vausti (2008-11-24 22:48:09)

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Droga Stello- bardzo Ci współczuję. Niemniej sytuacja w której się obecnie znajdujesz na pewno nie pojawiła się z dnia na dzień. Nerwowość czy wybuchowość  partnera -  zresztą sama o tym wspominasz - pojawiały się wcześniej. Czasami nie zauważamy kruchości naszego związku albo dostrzegamy pewne szwankujące w nim mechanizmy, ale tłumaczymy sobie, że nic nie jest doskonałe. Czasem nie chcemy zauważyć,  złych nawyków i symptomów u drugiej osoby, ale one niestety rzadko same z siebie znikają ... Najczęściej jest tak, że u takiej osoby wewnętrzna  złość i negatywne uczucia z dnia na dzień są coraz większe, aż w końcu wyrastają do tych rozmiarów, że już nie da się ich nie zauważać, czy na nie niereagować. Gdybyś zareagowała w tych pierwszych momentach, kiedy zaczął być wobec Ciebie agresywny - być może nie doszło by do czegoś takiego co Cię teraz spotyka. W tym momencie Wasz związek jest na prawdę bardzo toksyczną relacją między Wami. Wszystko z czegoś wynika ... Nie wiem dlaczego Twój partner sta się takim agresywnym, nerwowym człowiekiem ... Być może miał stresujące życie : zarabiał na dom, na życie Waszej rodziny, miał duże poczucie odpowiedzialności za Was i ta ilość obowiązków i celów jakie sobie w życiu wyznaczył w pewnym momencie go przerosła a frustracja tą sytuacją zaczęła przybierać formę agresji w stosunku do tej osoby, którą podświadomie obwiniał za to co go spotkało.  Być może. Powodów jego zachowania może być tysiąc. Ale żaden nieusprawiedliwa tego jaki ma w tym momencie do Ciebie stosunek. A traktuje Cię okropnie i poniżająco - to trzeba z całą mocą stwierdzić i na to nie możesz się w żadnym wypadku godzić ! Twój mąż jest bardzo apodyktyczny, musi mieć ciągłą kontrolę nad Tobą, o wszystkich chce decydować sam lub mieć ostatnie zdanie. Torpeduje twoje pomysły, zainteresowania, poglądy, kontroluje, szantażuje, stawia warunki. Jest dyktatorem, który nie potrafi zaakceptować Cię taką, jaka jesteś. Brzmi brutalnie ? Zapewne , tak ! Tym bardziej, że nadal- jak piszesz- go kochasz. Niemniej musisz sobie uświadomić fakt ,ze kochasz toksycznego dyktatora, który Cię zniszczy, jeżeli czegoś z tym nie zrobisz. Nie można udawać dłużej ,że nic się nie dzieje ! Otóż dzieje się : ten facet Cię niszczy, poniża i upokarza.  Czy wyobrażasz sobie bycie w takim związku za 10, 15 lat ? Czy jesteś świadoma tego ,jakie wzorce relacji partnerskich wyniosą z domu Wasze dzieci ? Droga Stello- musisz zdecydowanie powiedzieć NIE ! Wyprowadź się na jakiś czas z dziećmi. Myślę ,że to konieczność. Niech wróci parę razy z tymi testami z psychologii do pustego domu gdzie nie będzie posprzątane, ugotowane i gdzie nikt na niego nie będzie czekał ... Tylko wtedy doceni ! Nie ma takich powodów, dla których warto dzień po dniu czuć się upokorzoną. Jeśli cierpisz dla dobra dzieci, bądź pewna, że dla nich gorsze jest wychowywanie się w konfliktowej rodzinie niż w niepełnej. Dziecko jest jak barometr uczuć; szybko wyczuje, że między wami nie ma porozumienia i będzie cierpiało razem z tobą choć tego Ci nie okaże.  Skutki odczuje dopiero w dorosłym życiu.

9

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

czytam co piszesz i nie wierze , Stella po co bys miała odcjodzic z domu to twój dom niech on odejdzie !!!
Facet molestuje cię psycicznie i znęca się nad tobą (fizycznie też) wystarczy że zrobisz obdukcje po jego pięści i facet ma przechlapane. Alimęty ci się należą na dzieci i na ciebie bo przyz lata robiłaś za słuzącą..
jeśli go kochasz i nie chcesz się rozsta to powiedz mu jasno i wyraźnie że jeszcze raz podniesie na ciebie ręke a wyl aduje na dołku mało tego jeśli nie zacznie cię inaczej traktowac to wystąpisz o rozwud
zobaczysz facet zmięknie.

10

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Stella72 bardzo poruszyło mnie to co napisałaś sad To smutne co Cię spotyka ze strony Twojego męża.Aż trudno zrozumieć , że tak postępuje człowiek , który studiuje psychologie .Przecież kto jak nie przyszły psycholog powinien świecić przykładem w kontaktach z innymi ludżmi?
Czytając Twoje zwierzenie wczułam się w Twoją rolę.Przynajmniej tam mi się wydaje.I wiesz co ? Poczułam taką dziwną siłę w sobie.
Dasz radę Stella.Nie możesz pozwolić na takie traktowanie.Twój mąż niszczy Cie od środka.Być może to on ma jakieś problemy ze sobą, czuje się niedowartościowany , dlatego zachowując się w ten sposób podbudowuje swoje poczucie własnej wartości.Właśnie w ten sposób , że Cię poniża , wmawia Ci , że jesteś nikim i czuje satysfakcję , że Ty w to wierzysz.Spróbuj porozmawiać z nim na spokojnie.Powiedz mu o tym co czujesz , jak Cię traktuje.On musi wiedzieć , że nie pozwolisz sobie na takie traktowanie.Daj mu odczuć , że się nie boisz , że myli się , że sobie nie dasz rady , jeśli w końcu zdecydujesz się od niego odejść.Może gdy poczuje , że sprawy zaszły za daleko , zrozumie co może stracić , zacznie nad sobą pracować.Jedno jest pewne , musisz być stanowcza i twarda.Powiedz mu , że jeśli nie zmieni swojego postępowania , nie zawahasz się odejść.

11

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Stella72-Zastanawiam się co ci jest bardziej potrzebne:współczucie czy motywacja-to że sytuacja jest chora wszyscy wiemy łącznie z tobą i dziećmi.Twój mąż wyładowuje stresy z dnia codziennego w domu na was-ponieważ wie że nie poniesie żadnych konsekwencji za poniżanie i bicie ciebie-to mu pozwala być w otoczeniu bardzo miłym i szanowanym człowiekiem.To są bardzo częste zjawiska-później się słyszy jak sąsiedzi mówią:-to był człowiek bardzo miły,dbał o rodzinę,zawsze służył pomocą itp.
Nie możesz pozwolić na to żeby on cię w ten sposób traktował!twoja praca w domu i opieka nad dziećmi to także wkład w to co osiągnęliście.Twojemu mężowi się wydaje że nie zaskoczysz go niczym,ponieważ wiele razy udawało mu się wyładować frustrację na tobie-powiedz sobie że tego już dość!!!postaw się!!nikt nie ma prawa cię poniżać,bić,obrażać itp.Zawsze możesz zrobić obdukcję jeżeli cię uderzy ,a wtedy nie będzie miał wytłumaczenia,poza tym mnie się wydaje że twój mąż należy do tego rodzaju ludzi którzy zachowują się w ten sposób ponieważ dostali od kogoś przyzwolenie natomiast w chwili gdy zobaczyłby że potrafisz się sprzeciwić i jesteś gotowa o siebie walczyć to zmiękł by.
Miałam kiedyś takich sąsiadów:on wykształcony człowiek wiecznie w rozjazdach,rodzina na drugim,albo i trzecim planie,żona dla niego to śmieć,którego się nie wyrzuca bo może się przydać,zawsze można jej przyłożyć,wyrzucić za drzwi,poniżyć i podnieść tym samym swoje ego.któregoś razu kobieta nie wytrzymała,on wrócił do domu po nie udanej delegacji i od progu awantura,kiedy nie dała się sprowokować zaczął ją wyzywać aż wreszcie się zamachnął...ale nie zdążył jej uderzyć bo ona już była przygotowana-złapała patelnię i jak mu przywaliła po plerach!!!facet się zatoczył ,na chwiejnych nogach poszedł do pokoju i był w takim szoku!!!ona zresztą też-ale to co zrobiła pozwoliło jej uwierzyć że ma w sobie siłę i potrafi się obronić tylko że nie musiała tego już nigdy sprawdzać ponieważ on po tamtym zajściu nie podniósł na nią ręki ani razu-mało tego zaczął się zastanawiać nad swoim postępowaniem.
Może i twojemu mężowi przydałaby się taka lekcja?on jest pewien że ty jesteś słaba,zalękniona i się nie sprzeciwisz-pokaż że jest w błędzie a może w ten sposób uratujesz swoje małżeństwo?
Życzę ci dużo siły i odwagi!!!

12

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Dziewczyny, dziekuje Wam za te wszystkie slowa.
Jak ktoras z Was zapytala, czego bardziej mi trzeba, wspolczucia czy motywacji, moja odpowiedz brzmi: sily do dzialania, zeby zebrac sie w sobie.
Napisalyscie mi wiele cennych informacji, wskazowek, mam nad czym myslec.

Jednego jestem pewna, jak wroci, nie bede potulnym cielatkiem, ktore sluzy Panu.
Chociaz przyznam, ze kiedy sie sprzeciwiam badz nie zgadzam, on wpada w zlosc, mowi ze chyba zaraz dostanie zawalu, ze go wykoncze.
Zawsze wtedy lyka prochy na uspokojenie, wiec naprawde boje sie, ze cos moze mu sie stac, pogotowie kiedys tez bylo.
Ale zastosuje ta taktyke.
Zreszta to nie jest do konca tak, ze ja jestem cicha myszka, ktora zawsze mu przytakuje i siedzi cicho.
Bardzo czesto wyrazam swoje zdanie i bardzo czesto jest ono inne niz jego, stad wynikaja nasze nieporozumienia, a on wybucha.
Podobnie jest np wtedy kiedy jedziemy w odwiedziny do... np jego rodzicow, jezeli nawet oni robia cos inaczej niz on z nimi wczesniej planowal, mowia cos inaczej niz on myli to tak samo wytwarza sie ta nerwowa atmosfera i wszyscy sa roztrzesieni.
Dlatego tak mi zle bo kiedy sie postawie i uwazam, ze nie odpuszcze bo ja mam racje, jest zle, on sie zaczyna gotowac, jak z kolei postanawiam nic nie mowic dla swietego spokoju, to tez jest zle bo nic nie mowie.

Wiem, ze moja slabosc wynika z tego, ze jestem jego utrzymanka.
Od zawsze.
Teraz mam swoja firme ale po pierwsze jak juz pisalam ona nie pozwala mi jeszcze samej sie utrzymac, po drugie znajduje sie w naszym domu, zajmuje jedno pietro, wiec moja wyprowadzka od razu przekresla posiadanie tej firmy.

Musze konczyc, pozniej zajrze, pozdrawiam cieplo Was dziewczyny.
Dzieki.

13 Ostatnio edytowany przez Balladyna (2008-11-25 11:20:48)

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Zachowanie Twojego męża potwierdza obiegowe określenie, że często na psychologię idą osoby z własnymi problemami w tej dziedzinie...
Uważam, że absolutnie nie powinnaś się wyprowadzać z domu, nie ma powodu - żeby "odstępować pole".
Musisz wytwać w postanowieniu wywalczenia sobie pozycji PODMIOTU - niezależnie, czy w małżeństwie - czy już poza nim.
Napisz nam za jakiś czas, co postanowiłaś. Pozdrawiam.

14

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.
Balladyna napisał/a:

Zachowanie Twojego męża potwierdza obiegowe określenie, że często na psychologię idą osoby z własnymi problemami w tej dziedzinie...
Uważam, że absolutnie nie powinnaś się wyprowadzać z domu, nie ma powodu - żeby "odstępować pole".
Musisz wytwać w postanowieniu wywalczenia sobie pozycji PODMIOTU - niezależnie, czy w małżeństwie - czy już poza nim.
Napisz nam za jakiś czas, co postanowiłaś. Pozdrawiam.

Tak wlasnie mam zamiar zrobic.
A jesli nadal bedzie wobec mnie apodyktycznym dyktatorem, zloze pozew o rozwod,
bedziemy musieli sprzedac dom, wtedy kupie nieduze mieszkano a do tego czasu mam nadzieje, ze choc troche bede stala na wlasnych nogach.

Ale fajnie byloby gdyby maz zmadrzal i zmienil swoje dyktatorskie postepowanie. Choc on jest swiecie  przekonany, ze z nim wszystko OK, tylko ja mam problem.

15

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Tak trzymaj !!! smile

16

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

I mnie tak jak dziewczyny wstrząsneła Twoja sytuacja.
Stałaś się ofiarą przemocy psychicznej.
Pamiętaj Twój mąż nie może Cię tak traktować i to nie Ty jesteś odpowiedzialna za zistniałą sytuację.
Nie powtarzaj błędu kobiet które dały sobie to wmówić i przez długie lata trwały w związkach w których były poniewierane..
Mężczyzna stosujący przemoc zawsze znajdzie pretekst,żeby Cię skrytykować lub potępić.Jeżeli przedstawisz mu racjonalne wytłumaczenie jego zachowania,powie że szukasz wytłumaczenia dla swojej niekompetencji i lenistwa.Cokolwiek byś nie zrobiła,zawsze będzie źle,on nigdy nie będzie zadowolony.
Piszesz że myślisz o rozwodze,poniżej wklejam link,przeczytaj być może Ci to w czymś pomoże.Nie poddawaj się jesteś silną kobietą,dasz radę.
http://www.neww.org/download/porady_prawne.pdf

17

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Dziewczyno, jestem wstrząśnięta twoją opowieścią. Ale prawda, którą Ci napiszę napewno nie podniesie cię na duchu. Pozwoliłaś sobie na takie traktowanie i dlatego on po prostu wyciera tobą podłogę a ty sie potulnie tylko temu przyglądasz. Zahukał cię i boisz się nawet odezwać bys nie została pobita czy znieważona publicznie.

Ale proszę, skorzystaj z moich porad. W głowie mi sie nie mieści by facet nie miał aż takiego braku szacunku do swojej żony, która mu usługuje przez tyle lat.  Uciekaj jak najszybciej od niego, weź dzieci i wyjedź do rodziny, przyjaciół, do kogokolwiek życzliwego. Zrób to zanim wróci z tej podróży, albo zmień zamki w drzwiach by nie mógł wejść do domu. Przeczytaj jak najszybciej książkę Grocholi "Trzepot skrzydeł" cieniutka książeczka która opisuje identyczną sytuację jak twoja. Tamta kobieta też była bita i poniżana i wreszcie zrobiła z tym porządek, gdy jeszcze nie było dla  niej za późno i nie została zabita przez męża. Naprawdę ją przeczytaj, postawi cię na nogi ten happy end. Teraz akurat odbywaja się w Warszawie takie dni walki z przemocą w rodzinie. Ta przemoc która dotkneła Ciebie jest i fizyczna i psychiczna. Udaj się po pomoc. Napewno znajdziesz w internecie jakieś telefony kontaktowe. Jeśli nic z tym nie zrobisz to będziesz się staczała w bagno które cię wkrótce pochłonie i albo on pewnego pięknego dnia pobije cię na smierc albo wypędzi z domu. Jesli zostały ci chociaz okruchy godności, to zrób coś jak najprędzej. Jeżeli masz dojście do konta to zrób coś z oszczędnościami, zablokuj na lokatach, porób lokaty w innych bankach, by nie upłynnił żadnych pieniędzy bez twojej zgody. (piszę o pieniądzach ponieważ znam przypadek że jeden facet - były mąż mojej siostry chciał jej odebrać całą kasę przed rozwodem by nic nie dostała, oni nie mieli dzieci więc mogłaby nieiwele wskurać bo on pracował i zarabiał na dom, ale i tak musiał się z nią wszystkim podzielić na pół bo to co jego to i jej). Twój mąż jest zdecydowanie chorym człowiekiem, ma nerwicę albo coś w tym stylu albo jakąś paranoidalną postać nerwicy. Tak się zachowują chorzy na te choroby ludzie. Pracowałam z takimi ludźmi i wiem co mówię.  Najprawdopodobniej macie dodatkowo inne temperamenty, ty jesteś powolna a on szybki i każde twoje wolne wykonywanie jego rozkazów wzmaga w nim agresję.
Albo sie z nim rozwiedź, albo spowoduj by poszedł na terapię dla rodzin których dotknęła przemoc. Daj mu tylko jedną jedyną szansę na poprawę. Dostał już jedną szansę i żyłas z nim 15 lat i chyba dość tego bagna.

Pozdrawiam i trzymam kciuki że twój rozsądek zwycięży. Ja nie pozwoliłabym nigdy na taką sytuację. Męża trzeba sobie wychować. Gdyby mnie chociaz raz uderzył, nie byłoby juz nawet możliwości przebaczenia z mojej strony. Prędzej wybaczyłabym mu zdradę niż przemoc fizyczną.

18

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

po przeczytaniu Twojej historii Stella łezka się kręci w oku.

walcz o swoje, o swoje prawa, o swoją pozycję!
zasługuejsz na to !!


życzę dużo wytrwałości, bo to nie będzioe łatwe, ale wierzę, że dasz sobie radę.!
trzymaj się i pisz.

19

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Stella zapamiętaj nie jesteś utrzymanką jak by chciał miec kucharke sprzątaczke i nianie do dzieci to by na to nie zarobił. Głowa do góry smile

20

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

też życzę wytrwałości i nie daj się psychicznie zamęczyć
jeśli odejdziesz, to nie z niczym, bo nawet jak wyprowadzisz się z domu, to będzie musiał spłacić ci połowę waszego majątku, możesz walczyć o wiele
szukaj pomocy u prawników, masz wielki szanse na lepsze życie
jedno jest pewne, twój mąż już się nie zmieni

21

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

niki, tez tak sądzę... niestety, on taki juz jest...


nie męcz się z nim i z wiarą, że bedzie lepiej... bo sama wiesz, że nie będzie.

weź sie w garść i działąj. wierzymy w Twoj sukces

22

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

I pisz do nas ! czekamy i będziemy cię wspierać duchowo. Nie uciekaj przed tym problemem bo musisz go jak najprędzej rozwiązać, tak się przecież nie da normalnie żyć. Dalsze zwlekanie w działaniu tylko pogorszy sprawę.

23

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Witaj, Stello! Czytam Twoją historię i odnajduję w niej fragmenty swojej. Tyle, ze mój mąż stosuje mniej dolegliwe, choć równie bolesne bodźce: milczy lub zjadliwie i głośno krytykuje - mnie i córki. Właściwie do tego sprowadzają się nasze kontakty. Nigdy nas nie chwali, choć miewamy swoje sukcesy. W takich sytuacjach, jeśli nie jest w stanie znależć jakiegoś uchybienia - po prostu zachowuje się tak, jakby sukces był czymś normalnym i nic nie znaczył... Kiedyś było gorzej: wrzeszczał na mnie w miejscach publicznych i budził we mnie takie poczucie winy swymi racjonalnymi argumentami, że nie miałam odwagi się temu przeciwstawić.. Przez 18 lat. W końcu - po kolejnej napaści w sklepie równie głośno zwróciłam mu uwagę, ludzie się obejrzeli  i to poskutkowało. Od tej pory ubliża mi w miejscach publicznych wyłącznie w miarę cicho... Jest natomiast mistrzem w podkreślaniu naszych wad i błędów.
Wiem, że to toksyczny układ, ale teraz, po 20 latach systematycznego dołowania i izolacji od innych ludzi, nie mam już siły, żeby się od tego uwolnić. Zrozumiałam też, że mój mąż ma po prostu taką destrukcyjną osobowość i nic tego nie zmieni. Jest chory na perfekcjonizm, dlatego "poprzeczki" jakie chce, byśmy pokonywały są ZAWSZE ustawione o 1 cm powyżej naszych możliwości...
Przez te wszystkie straszne lata utraciłam poczucie własnej wartości i chęć na cokolwiek. nie utrzymuję juz żadnych kontaktów towarzyskich... Nie wierzę w siebie i nie bronię się  przed światem. Nie walczę o nic ani z nikim, więc zawsze przegrywam... Przywykłam.
Zapłaciłam straszną cenę za młodzieńcze przekonanie, że człowieka można zmienić wbrew jego woli... To mrzonka.
Stello, znajdź w sobie siły i odwagę, by wyzwolić się spod tyranii, póki jeszcze jesteś do tego zdolna, zanim sama uwierzysz święcie, ze jesteś do niczego. Zanim staniesz się zwolna kimś takim, jak ja. W pewnej chwili koń przyzwyczaja się do dyszla. Ty jeszcze masz szansę...

24

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Wiesz co litka ? Wydaje mi się, że nawet po 20 latach trwania w takim "dole" nie można się poddać i skazać tym samym na kolejne 20 lat poniżania, dokuczania itp.
Nawet gdybyś była babuleńką "jedna nogą na tamtym świecie" - i tak warto było by zafundować sobie choć parę lat godnego życia.
Ty też musisz w sobie znaleźć siłę (jak to radzisz Stelli), na pewno jesteś do tego zdolna smile

25

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

To znowu ja.
Przeczytalam wypowiedz litki i musze przyznac, ze rzeczywiscie, jestesmy w podobnej sytuacji.
Problem polega na tym, ze ja juz czuje sie nic niewarta, boje sie zrobic jakikolwiek krok bo jestem przekonana, ze nic mi sie nie uda.
Nie wierze w siebie bo i co moze osiagnac 15 letnia kura domowa po liceum, bez stazu pracy?

Moj maz, nie powiem, kiedy jest "normalny" jest fajnym facetem, mowi mi, ze mnie kocha, albo ze ladnie  wygladam...

Wydaje mi sie, ze nawet samemu sobie ustawil chyba troche za wysoko poprzeczke i teraz odczuwamy tego skutki.
Pracuje non stop, urlopu praktycznie nie mial nigdy, od zera dorobil sie wszystkiego co mamy, domu w centrum miasta, samochodu, itp, ble ble.
Stres go dobija i wyladowuje sie na nas, szczegolnie na mnie.

Nie wiem czy troche ochlonelam po zajsciu w sklepie i dlatego to pisze ale cos na pewno w tym jest jednak to nie jest powod by tak mnie traktowac.
Kiedys tez w miejscu publicznym, nie pamietam juz gdzie, zastosowalam taktyke litki i tez glosno mu "odpyskowalam", musze powiedziec, ze to naprawde podzialalo.
Nie wiem czemu przestalam to stosowac, chyba po prostu nie chcialam robic wiekszego zamieszania od tego co juz bylo.

Gdyby tylko nie wpadal w furie za kazdym razem kiedy sie z nim nie zgadzam, cos skrytykuje co on uwaza za dobre, byloby naprawde fajnie.
Nigdy nie wiadomo co sprawi, ze sie zagotuje.

Jestem zmeczona udawaniem na zewnatrz, u niego w pracy, czy na spotkaniach z ludzmi z jego firmy,przed znajomymi, rodzina, ze jest wspaniale,  jestem zmeczona zastanawianiem sie kazdego dnia czy dzis po powrocie z pracy bedzie w dobrym czy zlym nastroju, czy znowu dzien zakonczy sie jego napadem szalu i rozbiciem ..... talerza np?

Czuje sie jak 100 letnia kobieta, ktora przegrala swoje zycie, ze juz za pozno na jakiekolwiek zmiany.

To o czym pisalam w pierwszym poscie, mialo miejsce tydzien temu.
Przez tydzien nie bylo "go" w domu.
Troche ochlonelam ale nadal mnie to trzyma, jest mi tak cholernie zal, ze tak mnie traktuje.
Budze sie w nocy i placze, czuje sie taka bezradna, w jednej chwili chce walczyc, w nastepnej czuje, ze nie podolam.

Wrocil wczoraj.
Zachowywal sie tak jakby nic sie nie stalo, a wyjechal bez slowa, bez najmniejszego chocby pozegnania, a po powrocie zachowuje sie jak gdyby nigdy nic.
Znowu doszlo jednak do spiecia bo ja nie potrafie tak zwyczajnie o tym zapomniec i udawac, ze nic sie nie stalo.
Kiedy powiedzialam, ze jeszze mnie za to nie przeprosil, stwierdzil, ze nie przeprosi, nie ma bowiem za co.
Nie odzywamy sie.

Kolejne Andrzejki, za chwile kolejny Sylwester, kolejny rok, a ja.... zyje jak emerytka z artretyzmem, z zaburzeniami swiadomosci.
Tak sie czuje.. czesto.

Jak uwierzyc w siebie, jak uwierzyc, ze cos mi sie uda?
Jesli to zrobie, dalej bedzie juz zgorki ale jak to zrobic?

Nie wiem.

Dzieki, ze piszecie, pozdrawiam.

26 Ostatnio edytowany przez Magnolia (2008-11-30 08:06:04)

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Piszesz czego chcesz,co mogłabys robić a nie robisz nic w tym kierunku.Użalanie się nad sobą nic nie pomoże.Jestes jednym wielkim kłębkiem nerwów.Dlaczego Wy kobiety marnujecie życie przy takich złamanych....Przeciez to nie jest sytuacja bez wyjscia!Odwagi!I zrób z tym porzadek.Szkoda życia.
"Moj maz, nie powiem, kiedy jest "normalny" jest fajnym facetem, mowi mi, ze mnie kocha, albo ze ladnie  wygladam..." Jeśli to ma być argument za to ja dziękuję!
A jesli chodzi o pracę to nie jest to już czas gdy jej brakuje.Ten kto chce znajdzie ją.Poza tym są różne kursy dokształcające refundowane z funduszy unii europejskiej.Ale trzeba cos robić...zamiast li tylko użalać się nad sobą. Powodzenia!

27

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

No tak Magnolia...  dziekuje za Twoje uwagi.

Dla osoby patrzacej na sytuacje z zewnatrz wszystko jest zawsze proste,
inaczej powie jesli znajdzie sie w podobnym polozeniu.

28

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Witaj Stello,
Jak sprawy sie mają? Czy przemyslałaś chociaż troszke swoje położenie i zamierzasz coś z tym zrobić? Czy on nadal tak się zachowuje? Czy przeczytałas ksiazkę "Trzepot skrzydeł" K. Grocholi? Jeśli nie, przeczytaj. Może doda ci sił do walki z tym potworem.
Pozdrawiam

29

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Z tego co piszesz Stello wnoszę, że opowiedziałas się na razie za opcją uzdrawiania relacji malżeńskich.
W jednym z poprzednich postów napisałam Ci, że Twoje życie nie może się sprowadzać do oczekiwania na powrót męża.
Z informacji, których nam tu dostarczyłaś wynika, że on przez cały czas trwania małżeństwa rozwija się zawodowo i intelektualnie.
Nie wiem natomiast nic o Twoich pozadomowych zainteresowaniach.  Jeśli ich dotąd nie miałaś - to teraz musisz to zmienić.
I wcale nie muszą to być zaraz ukończone studia - o ile nie masz ochoty ich podejmować.
Możesz zapisać się do dobrej szkoły na lekcje nowego języka obcego, możesz uczyć się malować, fotografować - cokolwiek ... ale jeśli nie masz żadnej pasji - to zastanów się .. i wybierz ją sobie!
Każda z aktywności poza samą przyjemnością poznawania czegoś nowego da Ci też radość z obcowania z ludźmi, oraz doda pewności siebie.
Gdy nasi partnerzy są nam w stanie zaimponować wiedzą w jakiejś dziedzinie - jest nam przyjemnie i jesteśmy troszkę dumne.  Oni też chcą, byśmy były dla nich interesujące - a jesteśmy wtedy - gdy mamy własne pasje, rozwijamy się, na jakiś temat mamy wiedzę wiekszą od nich. 
Więc jeśli rzeczywiście dobrze odczytałam Twoje intencje pozostania w związku - to zajmij się przede wszystkim organizowaniem własnego czasu. Gdy dbamy o własny rozwój - jesteśmy bardziej interesujące dla partnerów.
Myślę też, że musisz powiedzieć mężowi wprost - że nie będziesz tolerowała zachowań - o jakich nam tu napisałaś. Musicie porozmawiać otwarcie, co każde z Was jest w stanie zrobić /i co każde z Was musi zrobić, co w sobie zmienić/, jak postępować - aby je wyeliminować z Waszego życia - bo żyć z nimi nie można.

30

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Ciesze się, że trafiłam na to forum. Mam dużo wspólnego niestety z tymi problemami jaki Was dotyczą  sad  Myślę że razem cos wymyslimy żeby dokopać tym tyranom!

31

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.
Stella napisał/a:

No tak Magnolia...  dziekuje za Twoje uwagi.

Dla osoby patrzacej na sytuacje z zewnatrz wszystko jest zawsze proste,
inaczej powie jesli znajdzie sie w podobnym polozeniu.

Moja droga,byłam w podobnej o ile nie identycznej sytuacji.Inaczej nie zabierałabym głosu!

32

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

A tak w ogole to jest lepiej.
Stawiamy krok po kroku, oboje sie staramy.

Odezwe sie, pozdrawiam ;-))

33

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Tu nie ma co gadać o facecie , jego sie nie zmieni.
Jesteś uziemiona przez kasę czy raczej brak jej przy rozwodzie --praca i tym podobne materialne klimaty

34

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.
kurk napisał/a:

Tu nie ma co gadać o facecie , jego sie nie zmieni.

To nie jest reguła.
Myślę, że ludzie zmieniają się przez całe życie pod wpływem różnych doznań, doświadczeń, zdobywanej wiedzy itp.
A nawet wiem to na pewno - z autopsji. smile
(Nie mówię tu oczywiście o skrajnych, zdegenerowanych przypadkach)

35

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.
Stella napisał/a:

Odezwe sie, pozdrawiam ;-))

Trzymam za słowo. wink
Również pozdrawiam smile

36

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Powiało optymizmem, Stello!
Trzymam kciuki, ale bądź stanowcza i nie ulegaj złudnym obietnicom
Pozdrawiam

37

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Czesc dziewczyny ;-)

Dziekuje za Wasze opinie, sugestie.
Jest tutaj kilka osob, ktore rzeczywiscie wiedza co pisza i czuje sie, ze naprawde chca pomoc.
Inne... prawia zlosliwosci.

Coz... u mnie jakos sie kreci, na razie jest ok.
Omowilismy sytuacje, o ktorej pisalam i kilka innych, powiedzialam, co mi nie odpowiada i na co nigdy sie nie zgodze,
postanowilismy razem sie starac zeby takie sytuacje nie mialy miejsca.
Co z tego bedzie?
Czas pokaze, bo na to potrzeba czasu.
Mam nadzieje, ze bedzie dobrze.

Oczywiscie, bede tutaj zagladac, czytac i od czasu do czasu napisze co u mnie ;-))
Pozdrawiam Was cieplutko ;-))

38

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Cieszę się że jest lepiej. Może brakowało właśnie takiej rozmowy i bedzie juz tylko lepiej. Bądź jednak czujna, to zawsze wychodzi na dobre. smile
pozdrawiam

39

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

cześć Stello. niestety moje małżeństwo też nie jest udane.Jestem po ślubie 4,5 roku a już mam dość tego człowieka. Wiem co to znaczy kiedy mąż ci ciągle wmawia,że się do niczego nie nadajesz,nie raz też mnie uderzył.mamy dwoje dzieci 4 i 2 lata. Nie pracuje. Starsza córka nie chodzi do przedszkola,ma zabużenia neurologiczne i psychologiczne. w przedszkolu integracyjnym, gdzie jest fachowa opieka nie ma miejsca,a w zwykłym przedszkolu ciągle płakała,tak że zakłócała zajęcia innym dzieciom. siedzę więc w domu, czasem wyślę CV przez neta,ale ciężko mi się wyrwać z domu mając dwójkę małych dzieci. na dodatek obok mieszkają teście,którzy wyzywają mnie podobnie jak mój mąż. Gdy teściowa mnie wyzywa mój mąż mówi mi,że ona ma rację bo ja taka jestem albo że wyraża swoją opinię.
Moi rodzice- mieszkają w tym samym mieście,mają duży dom,chociaż ,,góra"jest jeszcze nie wyremontowana. Moja mama mi powiedziała, że pierwsze piętro trzymają dla mojego brata, a na poddaszu ma suszarnie. Nie mam się więc gdzie wyprowadzić.
do tego dochodzi jeszcze moje słabe zdrowie,mam kolano po artroskopi,które często mnie boli,i częste
bóle głowy. muszę kończyć mój mąż znowu drze się na dzieci.

40

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Czesc Ina_2

Wiem co czujesz. Wiem, ze czujesz sie bezradna.
Tez tak miewam.
Czasem jest lepiej czasem gorzej, ostatnio sie poprawilo i jest fajnie.
Najgorsza jest swiadomosc, ze kiedy jest nam zle, nie mamy dokad pojsc, u rodzicow nie ma miejsca, na samodzielne utrzymanie sie nie ma pieniedzy, i tak powstaje ten nasz zamkniety krag.
Znam to dobrze.

Ale poki co, u mnie jest fajnie i oby jak najdluzej, a najlepiej zawsze;-)

Jakbys chciala pogadac na gg to napisz, podam Ci moj nr ;-))
Pozdrawiam.

41

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Stello to super że wychodzicie na prostą.

42

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Stella, wiedziałąm smile
bardzo się cieszę i trzymam kciui smile

43

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Droga Stello.
Ja jestem ponad rok dopiero po slubie.Odkąd jestesmy malzenstwem kłucimy sie nieustannie.Maz wytyka mi wszystko.Czesto podkierowany opiniami jego rodziny,bo mieszkamy w jego stronach.Tez mialam podobna sytuacje w supermarkecie:wziął mnie za tzw.fraki bo poszłam po mandarynki kiedy on wlasnie przez zeby cos do mnie mówil a ja przestalam go słuchac.Kiedy uczyl mnie jezdzic autem to krzyczal ze to ze tamto zle i gdzie ja wjezdzam w krzaki az w koncu ścisnął mnie mocno za kark tak ze bolal mnie jeszcze następnego dnia.Ja uderzylam go w twarz.Nie moglam uwierzyc ze to sie dzialo.Jak on mogl to zrobic i jak ja.To bylo zaledwie 2 tyg po slubie.Wtedy chcialam odejsc,ale w nocy rozplakal sie i prosil zebym tego nie rozbila.Nie zrobilam.Ale potem przy innych klutniach nie oszczedzal w slowach,krzyki i awantury.Zaczelam byc nerwowa i tez przestalam liczyc sie ze slowami tak jak on.Grozilam ze odejde bo nie mialam zadnych argumentow ktore mi do niego przemawialy.Nigdy tego nie zrobilam.Ze strachu.Az w koncu sie przyzwyczail i chyba stwierdzil ze nie mam na tyle odwagi.Tez usłyszalam nie raz zle slowa a co gorsza ja zaczelam schodzic do podobnego jemu poziomu.Kiedys powiedzial mi zebym wypierda....z jego zycia,kiedys zapytał:"jebn....Ci tym wioslem?"(to bylo na kajakach).Teraz,2 dni temu powiedzial ze sie rozwodzimy.Ale kiedys juz tak bylo   tylko jakos zalagodzilismy sprawe.Rozum mowi mi zebym ucxiekala gdzie pieprz rosnie.Dzieci jeszcze nie mamy.Ale czuje strach ktorego nie rozumiem.Moze mam za niska samoocene.Bardzo sie boje,tak,ze serce bije mi caly dzien z wielka predkoscia jakbym miala isc zdawac mature,tak ze odplywaja mi sily a wkrótce mam egz.w pracy i w tym stresie nie moge sie przygotowac.Ten strach, zauwazylam , powoduje ze chcialabym sie pogodzic z mezem aby tylko czuc w koncu spokoj.I jak mysle ze sie pogodzimy to strach spada i wtedy mysle o przyszlosci z nim i czuje ze ja tak nie chce zyc.I tez czuje jakis strach tylko malo odczuwalny.Bardziej jest to obawa.Przestalam rozumiec siebie.Z mezem zobacze sie dopiero w weekend.Nie wiem czy mowil szczerze o rozwodzie,moze znow sie pogodzimy.Chcialabym miec sile przyjac rozwod ale nie mam tej sily.Ani na rozwod ani na takie zycie.Mam prawie 27 lat.Maz jest rok mlodszy.Chcialabym aby sie ulozylo.Ale problemem jest m.in.ze nie umiemy radzic sobie z problemami.Siedzac w tym wszystkim nie wiem czy nasz zwiazek jest juz patologia dla kogos z boku...ale obawiam sie ze do tego zmierza.Maz jest apodyktyczny,tez wybuchowy i nerwowy.Licza sie pieniadze,zapewnienie bytu to okazywanie milosci w jego mniemaniu.Mialam robic prawo jazdy ale on zmienil zdanie pod wplywem swego ojca i odradzal mi a ja nie czujac jego poparcia nie zdecydowalam sie.Maz jest wychowany tak,ze kobiece obowiazki powinnam ja wypelniac,niewzne ze tez pracuje-bo to dla mnie wazne,wiec gdy on pomoze w sprzataniu czy obiedzie,po jakims czasie mi to wypomnie ze ja powinnam sama sobie radzic,a nie radze sobie z niczym-jego zdaniem.Tymczasem to jemu rodzice pomagaja w zalatwieniu pracy,naprawie auta,oni sa dla niego wzorem.A ten wzor mi nie odpowiada,ze matka zalatwia wszystko,wychowuj dzieci a maz ma obiadek ,kolacje  i rzuca bluzgami zeby pokazc jaki to on meski.Moj maz upodabnia sie do takiego stylu bycia.I choc bylo juz ostatnio lepiej to w klutni znow uslyszalam ze mu zle ze sam robi kolacje,bo to ja powinnam zrobic,ze pracy sobie nie moge znalezc,ze moge sobie zabrac co chce oby jak najszybciej sie mnie pozbyc..Czyli nie pasujemy do siebie.Na poczatku robnilam obiady ,kolacje kanapki do pracy ale przestalam gdy on odmawial mi spacerow,wyjazdu na zakupy,spedzenia razem soboty.To dziwne ale zaraz po slubie gdy mieszkalismy u jego babci to maz byl pod kazde dyktando swego ojca.Kiedy mu powiedzilam ze czuje sie samotna to powiedzial ze robie problemy sztuczne.Ze on nie bedzie siedzial jak jest robota.Wychodzilo na to ze ja nie moglam od niego wymagac ani pomocy-bo padalo stwierdzenie ze sobie nie radze,ani przyjemnosci z bliskosci,poczucia ze jest przy mnie.On stal sie jakby moim wrogiem.Chcial mnie przestawic na swoje tory-chial zyc tak jak przed studiami kiedy nie mial obowiazkow wobec zony a zyl ze swoja rodzina.Moje potrzeby byly olewane albo bylam nazywana ksiezniczka gdy czegos chcialam.Tak go wychowano.Tak miala jego matka,ktora pokazywala ze tak jest dobrze i tak ma byc.A ja nie przystalam na ich stereotypy i jestem dla nich troche obca,nie ma wiezi,i jestem tu sama,przyjaciele daleko,moja rodzina tez,nikt z nich do mnie nie dzwoni, z mezem jestem skłucona.
Nie potrafie odejsc.Jestem beznadziejna..Tyle krzywdy mi wyrzadzil a ja nadal trwam.
Moze znow sie pogodzimy...a moze tym razem decyzja jest nieodwolalna.Sama do niej zmierzalam,a teraz sie boje ze to sie stanie.Nie wiem co on naprawde mysli.On mowi takie rzeczy w zlosci....Nie bierze odpowiedzialnosci za slowa.Np."puknij sie w ten pierdo...mózg".Mowi ze ja nie przyjmuje zadnej krytyki,a ja owszem rozumiem ale czasem wole zrobic cos po swojemu. Ale chyba tez powinien uszanowac moje zdanie.on stwierdza ze nie mozna mi nic powiedziec.Bo jak on czy jego matka mi sprawia przykrosc przez złośliwe uwagi,to nie jest to krytyka tylk ozłośliwosc.Ja tek nie robie i nie chce zeby wobec mnie tak robiono.A on drze sie na mnie ze wszysko mnie uraza,ze jestem nadwrazliwa.I krzyczy tak,ze mi w srodku wszystko chodzi.
Wydaje mi sie ze to jest toksyczny zwiazek.Oboje nie umiemy sobie pomoc.On nie zgodzi sie na zadna terapie.Nie umiemy dojsc do porozumienia.Moze faktycznie bedzie ten rozwod i z jednej strony dobrze ale boje sie i moze nawet bym go prosila przez ten strach abysmy sprobowali ale to juz bedzie wykorzystane przeciwko mnie jesli tak zrobie.Skad ten strach...moze wierze ze sie nam ulozy ,moze go kocham,moze boje sie samotnosci,moze tego ze on mnie jednak kocha a ja to niszcze,nie wiem,ale wiele wiary wlozylam w ten zwiazek i nigdy nie bede juz wola ,nigdy nie bedzie jak wczesniej w moim zyciu,moje zycie zmienilo sie a rozwod zawsze bedzie czescia mnie,i nie bedzie we mnie nadziei ze spotkam kogos z kim wezme slub kto mi da milosc,tej nadziej ktora dawala mi zawsze sily.
Nie da sie ustalic niczego i konsekwentnie podchodzic do sprawy.A jesli sie pogodzimy-to tez prawdopodobne....jak to mozliwe ze chce odejsc i zostac.Czy to przez ten strach...

44

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Misstib wiele kobiet boi się powiedzic dośc! bomają niską samocene ale czasami wystarczy popracowac nad własnym ja. Takie zwiąski są toksyczne czasami oczywiście partner sie zmienia pod wpływem wstrząsu, jednak takich przypadków jest niewiele. Jesteś na pewno wrtościową i wspaniała kobietą i nie daj sobie wmówic że jest inaczej.
Jeśli moge coś zasugerowac to na początek polecam wizyte u terapełty w celu podniesienia własnej samooceny bo to jest podstawa do wyjścia z toksycznego związku.
Jako kolejny krok radze porozmawiac z mężem i powiedziec mu że takie traktowanie nie prowadzi do umocnienia związku a wręcz przeciwnie .
Powodzenia.

45

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Stella, jestem w szoku! To nie prawda, ze on Cie kocha, nie wierz w to, Ty po prostu jeste mu potrzebna, do wyżywania się. Przerwij to, nie mów, że Ci sie nie uda. Czy może być gorzej???

46

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Stella, przeżyłam podobne piekło i się jeszcze nie skończyło, rozwód to była najłatwiejsza rzecz, teraz jest nękanie szantażowanie i grożenie, nawet pozbawił mnie mąż mieszkania a to wszytsko po 23 latach małżeństwa, zaczynam wszystko od nowa a młoda już nie jestem, uda Ci sie tylko podejmij decyzję i nie zmieniaj jej, to okropne co on Ci robi, tak się nie da żyć,
Wierz mi LUDZIE sie nie zmieniają, zmieniają się tylko sytuacje.
Zarejestrowałam się specjalnie zeby Ci to napisać, jak chcesz  w wolnej chwili napisze Ci co mi sie przytrafiło w życiu.
pozdrawiam Cię i nie daj się

47

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Ja też 13 lat tkwiłam w takim związku. Mąż był panem i wladcą. Zawsze on miał racje.Też szkoda było mi tamtych lat a najbardziej dzieci, walczyłam kilka lat,prosilam,tłumaczylam i balam sie co ja zrobie sama,nie mając nikogo kto by mi pomógł,ale nie wytrzymałam, cos we mnie pękło, dojrzalam do decyzji i powiedzialam dość.Dzisiaj już 3 lata nie jesteśmy razem a 2.5 roku po rozwodzie.A co przeszłam w trakcie roztania i rozwodu było koszmarem.A teraz wiecie co - wiem że żyje.Ta decyzja dodała mi odwagi w całym moim życiu. Oczywiście nie jest tak że nie mam problemów i sama sielanka ale nikt mnie nie poniza i nie dołuje. Teraz straciłam prace i nie mam zamiaru się poddać. Takze kochana odwagi,przeciez nie jestes ułomkiem,a my kobiety mamy w sobie dużo siły tyklo trzeba ją "obudzić w sobie",a takie życie do niczego dobrego nie prowadzi.Życzę ci dużo siły i wytrwania.

48

Odp: Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Ja mam podobny broblem z tym że nie pracuje mąż ma firmę zqrabia bardzo i dobrze i co z tego poniża mnie mówią że na wszystko zarobił dla niego jestem grubą świnią mamy dwoje dzieci a ja nie mam dokąd pójś.Nie mam ojca mąż mnie przezywa że jestem udupczeńcem że sie nie dziwi że nikt mnie nie chciał.Nie chce mi się życ liczy się tylko jego rodzina gdyby nie moje dzieci to może by mnie juz nie było....chociaż czasem brakuje mi juz sił nie chce mi sie życ co robic?

Posty [ 49 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Maz mnie poniza, jest apodyktyczny, nie wiem co robic.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024