Witam
Na wstępie zaznaczę ze taki wątek juz gdzieś założyłam ale...
Sprawa dotyczy mojego męża. Mój mąż to typowy mieszczuch, od dziecka stroni raczej od natury, wsi itd. Ja z kolei wychowałam się na wsi.
Gdy zaczęliśmy się spotykać mąż bywał u mnie na wsi i był nią i wszystkim co z nią związany, zafascynowany. Pomagał niemal we wszystkich pracach.
Po ślubie wynajelismy mieszkanie w bloku. Ja niestety niezbyt dobrze radzilam sobie z miejska rzeczywistością. Nie wiadomo skąd pojawiła się u mnie alergia, bezsenność, stany depresyjne... mąż z kolei narzekał ze ma dość duszenia się w bloku i chciałby mieć swój domek gdzieś na wsi...
Udało się nam to zrealizować i się przeprowadziliśmy. Niestety sielanka szybko się skończyła za sprawą męża. Zaczęła mu przeszkadzać codzienność - bo trzeba skosic trawę, bo trzeba przygotować opal, bo trzeba odśnieżac... Były też sytuacje ze np. On jest w domu, ja w pracy, zima, wracam do domu a tu zimno bo w piecu nierozpalone a on siedzi w kurtce i czapce. I jego tłumaczenie ze mu się nie chciało palić a poza tym pobrudzil by sobie bluzę i ręce...
I tak jest ze wszystkim... On nic nie robienie argumentuje tym ze nie po to studiował i się uczył aby teraz lopata śnieg odsuwac... Nie wiem już co robić ja do miasta nie wrócę bo tam nie wytrzymam, on tu robić nic nie chce...
Proszę poradźcie coś...