Tak sobie czytam to i owo, wciąga mnie to forum. Dziś poczytałam o samotności. Ile bólu i walki z samymi sobą. Też przez to przeszłam i aż mnie podkusiło podzielić się z Wami, tym, co pomaga mi w trudnych chwilach. Taki na własny użytek opracowany "poradnik dla opuszczonych i samotnych". Pewnie nie wszystkim te rady posłużą, ale mnie bardzo pomogły.
Lecę. W punktach:
- "Nie bój się bać, gdy chcesz, to płacz" - ile chcesz, ile wlezie! W końcu poczujesz, że już dość.
- Daj sobie trochę ulgowej taryfy: pozwól sobie na bałagan w domu i na brak obiadu. Dużo śpij (jeśli możesz i potrzebujesz) i odpoczywaj.
- Szukaj wsparcia, nie bój się o nie prosić. Jeśli nie bliskich, to instytucje, telefony zaufania itd. Naprawdę pomagają! (Miałam bardzo skomplikowaną sytuację rodzinną, więc i do nich się zwracałam, np. do Niebieskiej Linii czy Kryzysowego Telefonu Zaufania).
- Wykorzystuj momenty lepszego samopoczucia na to, co daje satysfakcję. Zadbaj o siebie, "rób sobie dobrze". To pozytywnie motywuje i poprawia nastrój - takie dobre błędne koło)
A jak już najgorsze za Tobą, jak już staniesz na nogi, to:
-Dyscyplinuj się w życiu i dbaj o dom, posiłki oraz siebie (nie katuj się, ale ustal poziom podstawowy - abnegacja męczy i frustruje).
- Otwieraj się na ludzi. Zauważ dziecko w alejce, staruszkę na ławce w parku, nie bój się zagadać do obcego faceta w kolejce u lekarza (ile "materiału" do przemyśleń, inspiracji, a kto wie, może okazji do nawiązania przyjaźni).
- Bądź dla siebie dobra (y), co nie znaczy, że pobłażliwa (y), bo to daje siłę.
A może Wy coś dodacie? Może od Was czegoś się dowiem?
Jeśli ten post brzmi przemądrzale, przepraszam. Miałam ochotę się nim podzielić. To wpis z mojego pamiętnika.