Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » RELIGIA - DUCHOWE POSZUKIWANIA » Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"?

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 142 z 142 ]

131 Ostatnio edytowany przez Kizia75 (2013-12-23 11:42:59)

Odp: Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"?
Adam12 napisał/a:

Co do stosunku poszczególnych Kościołów protestanckich do tego zjawiska dziś nie wiem się nie wypowiadam.

No właśnie Adamie, to po pierwsze. A po drugie, nawet jeśli Synod jakiegoś Kościoła luterańskiego lub inny najwyższy organ jakiegoś Kościoła ogłosi jakąś swoją opinię w kwestii społecznej (lub innej) to nie jest to to samo, co opinia katolickiego Magisterium dla jego wiernych. Dla was katolików głos waszego Magisterium jest obowiązujący was bezwzględnie, w przypadku Kościołów protestanckich tak nie jest. Wynika to z tego, że u nas każdy wierzący sam odpowiada przed Bogiem za siebie i sam musi we własnym sumieniu rozeznać w porozumieniu z Bożym Słowem, czy jego czyn jest zgodny w Bożą Wolą. U was pytacie o to waszych księży. Oczywiście jak protestant nie wie, to zasięga opinii osoby zaufanej czyli np. księdza, ale musi pamiętać, że ten ksiądz jest tylko omylnym, grzesznym człowiekiem. Oficjalne stanowisko Synodu jest więc dla nas luteran wskazówką, bardzo ważną wskazówką, ale możemy się z nią nie zgadzać, bo to tylko stanowisko ludzi, których sami wybraliśmy.
Nie wiem czy łapiesz tę różnicę.

Adam12 napisał/a:

Kizia stwierdzenie Hiszpanie mordowali tak samo Indian jak protestanccy kolonizatorzy Ameryki jest w sposób oczywisty nieprawdziwe

Oczywiście, hiszpańscy kolonizatorzy dodatkowo wykorzystywali Indian jako niewolników, czego na północy nie robiono smile. Tyle, że to nie miało nic wspólnego z religią. Adam, daj już spokój, pleciesz bzdury. Nie chce mi się już kolejny raz przytaczać ci argumentów, bo i tak cię nie przekonam. Naczytałeś się na katolickich stronach jak to protestancka doktryna jest be, a katolicka cacy i teraz będziesz na siłę udowadniał tę tezę. A już te teksty o baroku latynoamerykańskim, które jak odnoszę wrażenie mają być głównym argumentem na to, że Hiszpanie szanowali Indian są po prostu dziwaczne i naciągane do granic bólu. Dla mnie liczą się fakty i zeznania świadków, a te zaprzeczają twojej teorii smile. Czy na prawdę wszędzie gdzie działo się coś złego musisz doszukiwać się na siłę przyczyn religijnych? Czy nie widzisz, że za tymi niechlubnymi czynami stała zwyczajna ludzka chciwość i pogarda dla tubylców? Tylko mi nie mów znowu, że katolicy nie gardzili tubylcami i nie byli chciwi, tylko ci źli protestanci smile.

Adam12 napisał/a:

zwycięstwo w demokratycznych wyborach Hitler zawdzięcza głosom oddanym w landach protestanckich.

O, kolejna rewelacja mająca udowodnić jak to katolicy są cacy, a protestanci be smile. To teoria, którą lansuje między innymi bractwo Piusa X, i robi to z czystej nienawiści do protestantów, a prawda jest taka, że to poparcie w landach np. uprzemysłowionych wynikało z kwestii ekonomicznych i nie miało nic wspólnego z religią.

Adam12 napisał/a:

Wybacz ani Mussolniego, ani Franco nie można podpinać do Hitlera. Dowód: prześladowania i wywózka Żydów zaczęła się w chwili, gdy kontrolę nad Włochami przejmują Niemcy.

O tak, oczywiście, zapomniałeś dodać, że tylko ci źli Niemcy, znaczy się - protestanci smile.

Adam12 napisał/a:

Co do MAFII, CAMORRY itd. - argument chybiony, geneza jest dość prosta ucisk ludności katolickiej przez rząd Włoch spowodował wykształcenie się tajnych organizacji chroniących ludność miejscową.

Przecież napisałam, że to nie wynikało z religii, tylko z uwarunkowań kulturowych i historycznych zapomniałam dodać, że również społecznych. Nie czytałeś uważnie. Ja wspomniałam o tym (o IRA też) żeby ci wykazać, że stosując manipulację jaką ty stosujesz, można udowadniać różne tezy na poparcie swoich poglądów.

Adam12 napisał/a:

Twoje emocjonalne podejście (a tu to komplement bo to świadczy o Twojej wierze w swój Kościół)

Ja nie wierzę w Kościół, tylko w Boga, potrafię dostrzec błędy popełniane przez członków mojej wspólnoty, ale nie mogę się zgodzić na lansowanie oczywistych kłamstw i paszkwili. Ja się nie emocjonuję, po prostu taki mam sposób wyrażania myśli.


Adam12 napisał/a:

nie oceniam - stwierdzam fakty;

Ty manipulujesz faktami drogi Adamie, nie stwierdzasz ich, a to zupełnie coś innego.


Adam12 napisał/a:

faktem jest, że protestantyzm - w odróżnieniu od KK - nie ma wbudowanych mechanizmów pozwalających na:
- zachowanie niezależności duchownych wobec władzy świeckiej;

A to ciekawe. Powiedz mi w jaki sposób np. w Polsce duchowni protestanccy są zależni od władzy świeckiej. W jaki sposób w innych krajach? W rzeczywistości wygląda to tak, że każdy ksiądz protestancki może napisać co mu się podoba i opublikować to, a żadna zwierzchność mu tego nie zabroni (w tym, żadna świecka oczywiście, o ile nie przekroczy granic prawa) co najwyżej jego wierni się wkurzą (jeśli się z nim nie zgadzają) i odwołają go z funkcji proboszcza, więc będzie musiał sobie znaleźć nowe zajęcie. Ma to swoje dobre i złe strony, ale prawdą jest, że nasi księża muszą się znacznie bardziej liczyć za zdaniem wiernych niż wasi, bo to my decydujemy o tym, kto będzie naszym księdzem.

Adam12 napisał/a:

faktem jest, że protestantyzm - w odróżnieniu od KK - nie ma wbudowanych mechanizmów pozwalających na: stopowania niewłaściwej interpretacji doktryny przez co może ona służyć jako uzasadnienie aksjologiczne różnych dziwnych projektów społeczno - politycznych.

Ma to plusy i minusy. Niewłaściwa interpretacja doktryny przez pana X nie obowiązuje pana Y. W Kościele katolickim niewłaściwa interpretacja doktryny przez pana X, który akurat ma wpływ na decyzje Magisterium obowiązuje bezwzględnie miliony katolików na całym świecie (chociażby się z tą interpretacją nie zgadzali)  oraz na kolejne interpretacje doktryny. Oczywiście do poparcia danej interpretacji buduje się cały wachlarz argumentów i biada temu katolikowi, który je będzie podważał smile. W Kościele protestanckim niezmienne i nieomylne jest tylko Słowo Boże, a każdy wierny sam za siebie odpowiada przed Bogiem. 

Adam12 napisał/a:

I wiesz droga Kiziu - wiesz może to trudna rozmowa ale ja na przykład zacząłem dostrzegać, że protestantyzm jest znacznie bardziej wewnętrznie zróżnicowany i parę innych rzeczy. Dla mnie trudne rozmowy mają to do siebie, że tylko wtedy są owocne jeżeli oparte są na wymianie poglądów.

Adamie ja mam nadzieję, że ta i inne rozmowy przekonają cię, że protestantyzm i jego teologia, nie jest odpowiedzialny za całe zło świata i jest jedną z dróg prowadzących do Boga. Dla wielu ludzi na świecie najlepszą z możliwych dróg, tak jak dla wielu katolicyzm czy prawosławie. Mnie np. teologia protestancka zawróciła ze ścieżki utraty wiary, dała mi całkiem inne spojrzenie na Boga. Gdyby nie ta droga,(którą wskazał mi Bóg jak wierzę) dziś byłabym już pewnie wojującą ateistką smile i znam wiele osób, które mają podobne doświadczenia.

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"?
Adam12 napisał/a:

Podałem Ci powszechnie dostępne źródło pokazujące na to, że masoneria opiera się na kulcie lucyferiańskim. Co do reszty cóż musiałabyś sobie zadać trochę trudny i pogrzebać tu i tam. Polecam dokumentację dawnych procesów karnych oraz dostępną dokumentację pochodzącą ze Wydziału II Sztabu Generalnego.

Nie interesuje mnie masoneria na tyle, żebym przesiadywała w bibliotece w poszukiwaniu źródeł. Ja się tak tylko zastanawiam, po co masoni mieli by to robić? Czcić zakulisowo Lucyfera znaczy się. Dla kogo szpiegować i knuć? W jaki celu? Eeee, jak dla mnie kolejna teoria spiskowa i tyle.
Ja się bardziej obawiam muzułmańskiej ekspansji. Może to panika podkręcana przez media, ale dane demograficzne nie kłamią, a spora część muzułmanów jest bardzo mało tolerancyjna i to mnie trochę przeraża.

133 Ostatnio edytowany przez Adam12 (2013-12-23 14:43:40)

Odp: Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"?

Kizia:

1. Po pierwsze nie traktuj mnie jak katolika, bo nie wypowiadam się w kategorii wiary, a jedynie mechanizmów sterowania społecznego. Obawiam się też, że to co piszesz w sprawie Synodu to trochę zdrada Pisma Św., no ale miało nie być o teologii. Niestety z tego co piszesz postawa protestancka wydaje się być postawą przed którą przestrzegał Piotr Apostoł, no ale to już nie moja sprawa.

2. Kizia to się zdecyduj mordowali czy wykorzystywali jako niewolników. W Ameryce Północnej mordowali wiec nie mogli wykorzystywać jako niewolników - to chyba jasne. Ale to już drobna złośliwość.

3. Co do pokrycia poparcia dla Hitlera w poszczególnych Landach - dane są dostępne. Wystarczy wyszperać roczniki Niemieckich gazet. Poczytać sprawozdania komisji wyborczych. Nie ma wątpliwości co do tego. ŻEBY BYŁA JASNOŚĆ NIE MOŻNA Z TEGO TYTUŁU CZYNIĆ PROTESTANTOM NIEMIECKIM ZARZUTU, CHYBA, ŻE NAIWNOŚCI POLITYCZNEJ, BĄDŹ JAK CZYNIŁ TO PIUS XII ZATRACENIE UMIEJĘTNOŚCI "ROZEZNAWANIA DUCHÓW" ale miało nie być o teologii, wiec z punktu widzenia procesu sterowania społecznego.

Z punktu widzenia procesów sterowania społecznego kościoły protestanckie (tam gdzie protestanci mają większość) nie stanowią samodzielnego autonomicznego gracza, a jedynie jedno z narzędzi sprawowania władzy. Stąd znacznie silniejsza niż w katolicyzmie kontrola społeczna. I dlatego bardzo łatwo wyjaśnić głosowanie na Hitlera jako osoby, z którą wiązano nadzieję na wzmocnienie państwa i stworzenie ekumenicznego Kościoła Narodowego.

Poza tym w państwach protestanckich (z wyjątkiem USA i Wielkiej Brytanii) dominuje system sterowania odpowiadający cywilizacji bizantyjskiej. W bardzo dużym uproszczeniu oznacza to, że państwo dominuje nad Kościołem, wiec jest czynnikiem definiującym nawet kierunek rozważań teologicznych. Dość dobrze pokazują to ustawy eugeniczne w krajach skandynawskich. Jak tylko parlament uchwalił ustawy eugeniczne od razu powstała teologia uzasadniająca te ustawy. Podobny proces można obserwować w odniesieniu do homoseksualizmu.

4. Co do Franco i Mussolinego - polecam każdy podręcznik doktryn politycznych i prawnych, ale taki porządny. . Jak wyżej napisałem w sprawie Hitlera protestantom można zarzucić tylko naiwność polityczną. Zresztą katolikom, którzy wbrew stanowisku Kościoła poparli Hitlera również. Nie widzę w tym nic wartościującego.

5. Manipuluję, w którym miejscu. Odwołuję się do konkretnej metodologii wskazując na narzędzia jakimi się posługuję. Poza tym skoro zarzucasz komuś manipulację, czyli świadome kłamstwo powinnaś to wykazać. Póki co Twoje zarzuty o manipulację pozostają gołosłowne, wiec nie potrafię się do nich odnieść.

6. Brak homeostatu z punktu widzenia sterowania społecznego - bo o tym mówię - ma jedynie minusy. Natomiast co do Urzędu Nauczycielskiego - nie było Soboru Jerozolimskiego, którego postanowienia były wiążące. Czyż Piotr nie korygował w swoich listach pewnych tez Pawła (a raczej sposobu ich rozumienia) czyż w końcu nie przestrzegał przed samodzielnością w poszukiwaniach duchowych.

Co do zagrożeń jakie wskazałaś, system jest tak skonstruowany, że nie istnieje możliwość popełnienia błędu. Wiesz kiedyś z kumplem zauważyliśmy jedną rzecz. W literaturze chrześcijańskiej pojawia się niezliczona ilość poglądów a Kościół katolicki zawsze potrafił postawić na pogląd, który okazywał się trafny. Fajnie to pokazuje socjalizm. O ile protestanci - pozbawienie homeostatu - bardzo szybko przychylnie się do niego odnosili, o tyle Leon XIII wskazywał na to, że socjalizm (mimo pewnych słusznych spostrzeżeń) doprowadzi do wielkich tragedii na świecie, takich jak palenie ludźmi w piecach, opalanie ludźmi lokomotyw, itd.

W sumie wyjaśnienia tego fenomenu są dwa:

- pierwsze teologiczne, zgodnie z którym Leon XIII miał widzenie, w którym objawiono mu co ma się stać;

- zadziałał mechanizm oceny tez socjalistów wobec doktryny, zaś test wypadł negatywnie.

P.S. z tego co piszesz to widzę, że nie odróżniasz doktryny od teologii. Doktryna jest systemem dogmatów, czyli określonych twierdzeń, przy czym nie mogą być twierdzenia sprzeczne, tj. wzajemnie się wykluczające. Pojęcie doktryny odnosi się tak na prawdę tylko do dogmatów, dlatego papież jest nieomylny w sprawach wiary, pod warunkiem, że ogłoszony dogmat i jego nauczanie pozostaje w zgodzie z nauką Kościoła.
Nie ma możliwości zmiany, tj. wprowadzenia twierdzenia sprzecznego, nie wynikającego z wcześniej przyjętych twierdzeń.

Wybacz ale - tu trzeba wejść w warstwę teologiczną - protestantyzm dopuścił się tylu nadużyć w stosunku do "Słowa Bożego", że spokojnie możemy o tym dyskutować do śmierci. Generalnie skoro protestanci z taką atencją odwołują się do Słowa Bożego dlaczego traktują je tak swobodnie.

7. Co do funkcji proboszcza - ot ciekawe owieczki będą prowadzić pasterza, a to się wilki ucieszą;)

8. Wybacz ale ja nie zaprzeczam, że protestantyzm może być drogą do Boga. To Pan Bóg decyduje jak będzie kogo prowadził. Ja staram się tylko opisać pewne fakty, wyciągać wnioski. Jeżeli masz wrażenie, że atakuję Ciebie za wiarę - widocznie kiepsko się wysławiam.

Mam nadzieję, że Cię nie urażę tym co napiszę. Ale coś właśnie mi uświadomiłaś.

Przy NAJMNIEJ PRZYCHYLNEJ (której nie podzielam) interpretacji zachowań Lutra można uznać go za POŻYTECZNEGO IDIOTĘ DIABŁA.

Określenie pożyteczny idiota oznacza osobę, która w dobrej wierze swoim zachowaniem doprowadza do powstania stanu rzeczy korzystnego dla przeciwnika. Nieświadomego - bo obiektywnie nie można przypisać Lutrowi złych intencji.

Dlaczego Diabła - od Diabolos - ten który dzieli.

No ale Twój przykład bardzo ładnie pokazuje, że tam gdzie Diabeł nabroił, żeby zranić Kościół to Pan Bóg sobie podziałał i wystrychnął go na Dudka.


Widzisz nawet gdyby traktować protestantyzm jako dzieło diabła (Diabolos - ten który dzieli) to właśnie Twoja postawa pokazuje jak bardzo Pan Bóg potrafi wystrychnąć tego całego Lucyfera na Dudka.

Co do tego, że protestantyzm nie odpowiada za całe zło na świecie nie musisz mnie przekonywać. Ale gdzie narozrabiał to narozrabiał, zresztą tak samo jak katolicyzm. I owszem trzeba się w piersi bić za niepopełnione grzechy. Swoją droga obciążanie świata chrześcijańskiego winami, których się nie dopuścił (MOWA RÓWNIEŻ O PROTESTANTACH) to genialny zabieg socjotechniczny noszący nazwę: A U WAS BIJĄ MURZYNÓW.


9. Co do wątpliwości z Kościołami protestanckim w Polsce, one nigdy nie stały się tym czym planowano je uczynić, czyli kościołami państwowymi. Do tego katolickie otoczenie systemu Kościołów protestanckich z jego łacińskim systemem sterowania doprowadziło do znacznego łagodzenie cech bizantyjskiego systemu sterowania społecznego. To pięknie widać jeżeli weźmie się pod uwagę, w jakich rejonach kształtowały się osobowości protestantów, którzy sprzeciwiali się nazizmowi. Zawsze były to tereny o silnym wpływie kulturowym katolicyzmu z jego ideą autonomii wobec państwa (co nie znaczy, że nie wywierania wpływu na bieg spraw). Tam gdzie tego wpływu nie było i funkcjonował czysty system bizantyjski było jak było i ludzie dawali się wodzić za nosy.

I tu trzeba wyraźnie podkreślić, że nie różnice teologiczne lecz właśnie odmienny system sterowanie decyduje o odmiennym obrazie polskiego protestantyzmu, który potrafi być autonomiczny wobec państwa. Jest taka wspólnota protestancka, która wydaje Idź pod prąd - piękna sprawa. Natomiast takie coś nie jest powszechne i dlatego należy życzyć protestantom żeby właśnie zdobyli się na taką autonomizację, bo jak pokazuje przykład Polski to tylko na dobre robi.

10. Widzisz boisz się skutku a ja wskazuję na przyczynę.

Słowo tolerancja zostało zniekształcone i co ciekawe sami masoni przyznają się, że taka podmianka sporo ich kosztowała (jeżeli wierzyć Chirraquowi młodszemu) . Tak samo jak wbicie ludziom do głowy multi - kulti. No i efektem jest napływ muzułmanów. Co do Islamu:

http://www.youtube.com/watch?v=EzC5YcMjtz4

nic dodać nic ująć;

134

Odp: Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"?
harmagedon napisał/a:
Dominisia21 napisał/a:

Przeczytałam. Wniosek: żaden. Poprawka. Są dwa: 1) nie chciałabym być mistyczką, 2) to badanie nie jest kompletne, poza tym mimo że pan Jerzy Strojnowski był psychiatrą nie miał on wystarczających kompetencji być stwierdzić cyklofrenię - to nie znaczy, że uważam Faustynę Kowalską za osobę zdrową psychicznie, bo tego nie wiem, po prostu widzę spore luki w tym tekście.

Luk jest dużo, jednak przytaczane fragmenty dzienniczka ( hymn ku własnej czci?!!!) pozostawiają co najmniej wątpliwości. Poza tym jaki obraz Jezusa się wyłania- podyktował jak ma wyglądac jego obraz( czyli zaingerował w rzeczywistość) zamiast nie dopuścić do połaczenia konkretnego plemnika i konkretnej komórki jajowej w macicy Frau Hitler?
A Strojnowski kompetencje miał, tylko materiał wątpliwy ( brak bezpośredniego kontaktu).

Nie do końca się z tobą zgadzam. Chodzi mi tutaj o prof. Strojnowskiego - uważam, że jego kompetencje i zdolności były niewystarczające.
Po pierwsze: takie "rewelacje" powinny być sformułowane przez zespół psychiatrów, z których każdy ma wieloletnie doświadczenie w leczeniu różnych chorób psychicznych. Sama teoria to za mało, nie wszystko da się tak ładnie dopasować do konkretnych chorób. Zwłaszcza jeśli chodzi o psychikę człowieka.
Po drugie: nie powinien był stawiać dokładnej diagnozy (czyli cyklofrenii) i jeszcze mówiąc, że stawia ją z dużym prawdopodobieństwem. Jaki obiektywny badacz dysponując tylko Dzienniczkiem i kilkoma skąpymi wypowiedziami osób znających Siostrę Faustynę poważyłby się na stawianie podobnych wniosków? roll
Po trzecie: trzeba zadać sobie pytanie czy prof. Strojnowski rozumiał czym jest mistyka, bo nie jest to dziedzina łatwa do zrozumienia.

Niestety moim zdaniem prof. Strojnowski wypada w tym wszystkim blado. Co nie znaczy, że we wszystkim się mylił, po prostu moim zdaniem źle sformułował swoją przewodnią tezę. Powinien był tylko powiedzieć, że Siostra Faustyna miała jakieś tam zaburzenia psychiczne (no bo miała), ale ich rozmiar i szkodliwość trudno jednoznacznie ocenić. Bo mimo wszystko, pomijając np. hymn ku własnej czci i jej dziwny (zmysłowy?) kontakt z Jezusem, miała naprawdę duże zdolności w analizowaniu różnych rzeczy, w tym również własnych stanów psychicznych. I tu nasuwa mi się kolejne pytanie: czy osoba mająca ciężką chorobę psychiczną (a taką mianowicie jest cyklofrenia) byłaby w stanie pisać w taki sposób swój Dzienniczek? Ja osobiście myślę, że to wszystko jest za bardzo skomplikowane...

135 Ostatnio edytowany przez Adam12 (2013-12-23 21:57:58)

Odp: Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"?

O siostrze Faustynie (Helenie Kowalskiej, 1905-1938) wiem tyle, ile wyczytałem z jej pamiętnika. Niemniej to, czego się dowiedziałem z lektury, pozwala mi jako psychiatrze stwierdzić, iż autorka "Dzienniczka" była dotknięta zaburzeniami psychicznymi. Najbardziej ewidentne objawy tych zaburzeń to omamy, czyli halucynacje wzrokowe i słuchowe o treści religijnej. Te omamy pojawiają się tutaj na tle cyklicznych zaburzeń nastroju, które okresowo wyrażają się w przeżywaniu "niepojętej radości", poczuciu szczególnego wybrania (np. "Ja mam zająć miejsce w ołtarzu"), wreszcie nadzwyczajnej misji: "Przygotujesz świat na ostateczne przyjście Moje". Będąc w nastroju podwyższonym siostra Faustyna nawet czyni cuda: ucisza burzę, tak jak Pan Jezus na jeziorze Genezaret. Nastrój ten mija. Bez uchwytnej przyczyny zewnętrznej "zaczyna się ściemniać w duszy mojej"; pojawia się myśl, "że jestem przez Boga odrzucona"

Jak wyznaje - "zaczęły mnie ogarniać lęki prawdziwie śmiertelne (...), rozpacz zawładnęła całą duszę moją, prawdziwie przeżywam męki piekielne". Pojawiają się w tym stanie natręctwa myślowe: "Cały rój myśli niedorzecznych cisnął mi się do głowy i całą moją medytację przewalczyłam". Tym myślom towarzyszą skrupuły: "Com pomyślała, zdawało mi się grzechem". To przechodzenie od jednego stanu do drugiego dokonywało się u niej wielokrotnie.

Siostra Faustyna pisze o swojej "walce": "Zaczynam dzień walką, kończę go walką, zaledwie się uprzątnę z jedną trudnością, to na jej miejsce powstaje dziesięć do zwalczenia". Z czym walczy? Z grzechami: "I dał mi Jezus poznać, za jakie grzechy podda się biczowaniu, są to grzechy nieczyste"; "Poznałam (...) grzech zmysłowy (...) grzech pychy (...) grzech nienawiści". Prawdopodobnie jest to projekcja własnych impulsów, z którymi autorka walczy przez surową pokutę. Sama zdaje sobie z tego sprawę: "O Jezu mój, jak bardzo jestem skłonna do złego, i to mnie zmusza do ustawicznego czuwania nad sobą". Można przypuszczać, że gdyby siostrę Faustynę, jeszcze jako dziecko, nie uczono na lekcjach religii, że świętość polega na wyzbyciu się popędu seksualnego, nie uważałaby siebie za "tak bardzo skłonną do złego", nie musiałaby "prowadzić nieustanną walkę" i być może nie doświadczałaby patologicznych skrupułów.

Siostra Faustyna obrała heroiczną drogę zmagania się z depresyjnym nastrojem i natrętnymi myślami. Z jednej strony było to umartwianie się do
granic wytrzymałości, z drugiej zaś - ucieczka w błogostan z podwyższonym poczuciem własnej wartości i z przekonaniem o szczególnym wybraniu. W błogostanie pojawia się wątek erotyczny, np. gdy siostra Faustyna słyszy głos Jezusa, który jej oznajmia: "W tak szczególny sposób łączę się z tobą i obcuję", na co wybranka odpowiada: "Rozpływam się w Nim jak jedna kropla w oceanie".

Jakkolwiek siostra Faustyna zna inne "grzechy", to "grzech nieczystości" wydaje się wysuwać na plan pierwszy. Chce być świętą, a w jej przekonaniu stan taki polega przede wszystkim na sterylności seksualnej. Świadczy o tym m.in. hymn, który wyśpiewuje na własną (!) cześć: "O, jak piękna śliczność twoja, /ty - czysta oblubienica Moja (...) Ponad dziewiczość nie widzę nic wielkiego, /jest to kwiat wyjęty z Serca Bożego". Można to określić jako sublimację popędu.

Wbrew opinii siostry Speranzy, przytoczonej w "Przedmowie" przez ks. kard. Deskura, jakoby siostra Faustyna należała do "dusz prostych", mamy tu do czynienia z osobą wprawdzie niewykształconą, ale inteligentną, spostrzegawczą, potrafiącą analizować własne stany psychiczne.

Godne uwagi są spostrzeżenia siostry Faustyny dotyczące spowiedzi i spowiedników. Przede wszystkim siostra Faustyna zauważa, że bardzo trudno nawiązać kontakt z osobą w depresji: "Teraz ogarnia duszę straszna ciemność. (...) Wszystkie męki i katusze świata są niczym w porównaniu z tym uczuciem, w którym ona jest cała pogrążona"; "Mistrzyni, która przeraziła się moim widokiem, posłała mnie do spowiedzi, jednak spowiednik mnie nie rozumie, nie doznaję cienia ulgi". "Spowiednik mało zna drogi nadzwyczajne i okazuje zdziwienie, jeżeli dusza odsłoni mu te wielkie tajemnice, jakich Bóg dokonywa w duszy". Wyczuwa ona, że spowiednik uspokaja ją, a sam nie ma pewności. Albo -
co mi się zdarzyło - że spowiednik, nie mogąc przeniknąć niektórych tajemnic duszy - odmawia jej spowiedzi, okazuje jakąś bojaźń przed zbliżeniem się takiej duszy do kratki. Przeszkadza jej to, "że spowiednik nie pozwoli się szczerze wypowiedzieć, okazuje zniecierpliwienie. Dusza wtedy milknie. (...) Miałam niektóre próby (rady?), z których się śmiałam. (...) Spowiednik to lekarz duszy więc jak lekarz, nie znając choroby, może dać stosowne lekarstwa?" "Są niektórzy spowiednicy, że dopomagają duszy (...) jak wszystko idzie dobrze, a jak dusza znajdzie się w większych potrzebach, wtenczas są jakby bezradni i nie mogą czy nie chcą duszy zrozumieć". "Się zdarza, że spowiednik nieraz lekceważy
drobne rzeczy. Nic nie ma w życiu duchowym drobnego". "Kiedy poznałam, iż nie jestem zrozumiana, to nie odsłaniałam swej duszy i nie mąciłam sobie spokoju". Aby "dusza" mogła odnieść korzyść ze spowiedzi, potrzeba z jej strony "szczerości i otwartości", "pokory" i "posłuszeństwa".
Siostra Faustyna oczekuje, że spowiednik: będzie cierpliwy i łagodny; pozwoli na szczere wyspowiadanie się; okaże zrozumienie; będzie kompetentny; nie będzie bał się wypowiedzi "nadzwyczajnych"; nie będzie udzielał pochopnych rad ani pouczeń; zda sobie sprawę z własnych ograniczeń i będzie się dokształcał. Osoba spowiadająca się, aby odnieść korzyść ze spowiedzi, powinna być szczera i otwarta, pokorna i posłuszna. Jednak zależy to również od postawy spowiednika.

Siostra Faustyna nie zawsze była posłuszna, z niektórych rad spowiedników po prostu się śmiała. Postulaty siostry Faustyny chciałbym skonfrontować z postawą niezwykłego duszpasterza. Ksiądz Bronisław Bozowski tak charakteryzuje swoje duszpasterstwo, szczególnie osób zaburzonych psychicznie: "Nauczyłem się słuchać ludzi z prawdziwym zainteresowaniem. (...) Ludzie nigdy się nie męczą rozmową o nich samych. Ci, którzy do mnie przychodzą, chcą się po prostu wygadać i ja im stwarzam taką możliwość". "Życzliwe zainteresowanie pełne szacunku i serdeczność staje się pewną formą przyjaźni. Jest to największym darem, jaki możemy człowiekowi dać".

Taką duszpasterską przyjaźń udało się siostrze Faustynie nawiązać z księdzem Sopoćką i księdzem Andruszem. Jako osoba świecka nie mam doświadczenia w zakresie spowiedzi, wydaje mi się jednak, że to, co postulujemy w odniesieniu do terapeutów, może w pewnym stopniu dotyczyć również spowiedników. Zarówno relację spowiednik - penitent, jak i terapeuta - pacjent możemy określić jako relację uzdrawiającą, to znaczy mającą na celu poprawę i uporządkowanie stanu psychicznego oraz moralnego osoby cierpiącej. Z tego powodu można postulaty siostry Faustyny pod adresem spowiedników odnieść również do terapeutów. Bez "cierpliwości i łagodności" nie da się nawiązać dobrego kontaktu z osobą, która zwraca się do nas o pomoc. Terapeuta ma czas dla pacjenta, by ten mógł się swobodnie wypowiedzieć. Siostra Faustyna domaga się, by spowiednik był kompetentny. Powinien on zatem mieć odpowiednią wiedzę nie tylko teologiczną, ale i psychologiczną, by nie był bezradny wobec "dróg nadzwyczajnych". Poniekąd każdy człowiek cierpiący postępuje "drogą nadzwyczajną". Lęk przed przypadkami trudnymi tak u duszpasterzy, jak i wychowawców czy terapeutów płynie stąd, że sami sobie stawiamy wymóg, by znać odpowiedź na wszystkie pytania i rozwiązać problemy, z jakimi ludzie do nas przychodzą. Stąd skłonność do stawiania ocen i dawania pochopnych rad. Tymczasem - jak mówi ksiądz Bozowski - potrzebne jest przede wszystkim życzliwe i rozumiejące słuchanie, które okazuje się "całą jego pomocą i całym jego duszpasterzem".

Parę zdań należy poświęcić "drobnym rzeczom". Każdy z nas porządkuje swoje sprawy określając jedne jako "ważne", inne zaś jako błahe, nieistotne. Z kolei, rozmawiając z drugą osobą, usiłujemy jej świat porządkować według naszego systemu wartości. Dajemy jej do zrozumienia, że to co dla niej jest problemem, naprawdę jest "drobną rzeczą". W ten sposób okazujemy lekceważenie tej osobie. Nic, co nasz rozmówca traktuje jako istotne, nie jest "drobną rzeczą". Problemem zarówno dla spowiednika, jak i dla terapeuty, jest występowanie skrupułów, które również siostrze Faustynie przysparzały cierpień. Tego rodzaju nie dające się usunąć wątpliwości na pewno nie są " drobnymi rzeczami". Osoby dotknięte skrupułami autentycznie cierpią, toteż trzeba traktować je ze zrozumieniem. Siostra Faustyna spostrzegła, że wielką wartość miało dla niej posłuszeństwo wobec zaleceń spowiednika. Jest to zgodne z przekonaniem spowiedników, iż stanowcze stwierdzenia i zalecenia z ich strony przynoszą ulgę skrupulantom.

Uwagi siostry Faustyny na temat spowiedzi i spowiedników są tak wartościowe, że dla nich samych jej "Dzienniczek" jest godzien przeczytania. Zostały spisane w latach trzydziestych, kiedy psychoterapeuci nie dopracowali się jeszcze wspomnianych zasad, a nic mi nie wiadomo, by podobne postulaty pod adresem spowiedników ktoś wysuwał. Toteż uważam, że siostra Faustyna wytyczyła tu nowe drogi.

Wartość religijna "posłannictwa siostry Faustyny - jak pisze siostra Siepak - polega na przypomnieniu odwiecznie znanej, ale zapomnianej prawdy wiary o miłości miłosiernego Boga do człowieka". Chciałbym na tym miejscu dokonać psychopatologicznej analizy religijności tej zmarłej w opinii świętości zakonnicy. To "zapomnienie" ważnej prawdy wiary stało się jednym z czynników patologizujących życie religijne. Pośród "sześciu prawd wiary" znajdowało się zdanie o "Bogu sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze". Natomiast o Bogu miłosiernym brakło wzmianki. Przez całe tysiąclecia w pedagogice kościelnej dominował Bóg sprawiedliwy i karzący. Jedynie Matka Boska miała według rozpowszechnionych wierzeń - łagodzić gniew Boga Ojca.

Ten typ religijności pozostawał w zgodzie z patriarchalną formą rodziny, w której ojciec był przede wszystkim gwarantem ładu i sprawiedliwości. Dobrze, gdy w takiej rodzinie była matka, która potrafiła okazać dzieciom również czułość, zrozumienie i wyrozumiałość. Człowiek, który grzeszył "myślą, mową i uczynkiem" wobec wszechwiedzącego Boga znajdował się na pozycji z góry przegranej. Myśli i uczucia niełatwo poddają się kontroli, lecz Bóg natychmiast je zauważa i - oczywiście - szykuje surową karę. Taka pedagogika, w rzeczywistości sprzeczna z Ewangelią, stała się przyczyną wielu wypaczeń życia duchowego, a szczególnie pojawiania się skrupułów.

Zanim siostra Faustyna rozpoczęła swoją misję, w Kościele katolickim istniały różne nabożeństwa, które jakoby odnosiły się do Bożego miłosierdzia. "Litania do Najświętszego Serca Pana Jezusa" zawiera 33 wezwania, z których miłość, dobroć i miłosierdzie wspominają tylko cztery. Szereg innych inwokacji raczej wzbudza uczucie nabożnego lęku, jak "nieskończony majestat", "przybytek Najwyższego", "dom Boży".
Także Jezus Chrystus siostry Faustyny był przede wszystkim Bogiem karzącym: "Gdybyś nie krępowała Moich, wiele kar spuściłbym na ziemię. Córko moja, spojrzenie twoje rozbraja Mój gniew". Było to zgodne z ówczesnym stylem pobożności. Prawdopodobnie taka pobożność wpajana od dzieciństwa przyczyniła się do specyficznych zaburzeń siostry Faustyny. Siostra Faustyna broniła się przed bólem psychicznym, stosując swoistą autoterapię. Jakkolwiek nigdy nie wyzwoliła się od wizji Boga karzącego, to przecież była w stanie uruchamiać szczególną siłę psychiczną, która nie tylko uwalniała ją od przerażenia, ale wręcz napełniała radością i przekonaniem o własnej wyjątkowości. Te chwile szczęścia pozwalały jej przetrwać okresy załamania psychicznego. Owa siła wynikała ze wzbudzania w sobie postawy zaufania do prześladującego ją Boga. Bóg Jezus z agresora stawał się mistycznym kochankiem zakonnicy. Jak w miłości ziemskiej, szczególnie w jej wersji romantycznej, tak i tutaj zakochana w Jezusie zakonnica przeżywała chwile radości przeplatane rozpaczą i poczuciem odrzucenia.

Wartościowy wydaje się nieustanny wysiłek siostry Faustyny przezwyciężania stereotypu Boga karzącego i okrutnego, dokonywany wbrew
postawie osób religijnych i wbrew pedagogice duszpasterskiej owych czasów. Eksponowanie Bożego miłosierdzia w praktykach religijnych oraz rozwijanie w sobie postawy zaufania do Boga miłosiernego, wyrażonej w akcie "Jezu, ufam Tobie", to niewątpliwie pozytywny owoc heroicznego żywota siostry Faustyny.

Mając do dyspozycji jedynie "Dzienniczek" i skąpe wypowiedzi osób, które ją znały, psychiatra może jedynie snuć przypuszczenie, na jaką chorobę ta pobożna zakonnica zapadła. Była to niewątpliwie choroba cykliczna, z fazami depresji i hipomanii, powikłana halucynacjami. Toteż z pewnym prawdopodobieństwem można postawić diagnozę cyklofrenii. Autorzy niemieccy Kleist i Leonhard wyodrębnili z cyklofrenii psychozę lękowo-ekstatyczną, ale to określenie nie przyjęło się. Pewien wpływ na pozostawanie u siostry Faustyny objawów psychopatologicznych mogła też mieć przewlekła infekcja gruźlicza oraz ogólne wyniszczenie.

Jeżeli uznać, że siostra Faustyna była psychicznie chora, to w jaki sposób można traktować jej przekonania religijne? Odwołam się wpierw do oceny literatury i sztuk plastycznych. Według Karola Hildebrandta, "dla oceny poezji pytanie o zaburzenie psychiczne [autora - przyp. JS] ma znaczenie mniejsze, aniżeli powszechnie się uważa. Skoro w danym dziele daje się rozpoznać potężny, porządkujący duch, ocena psychiatryczna jest niepotrzebna, natomiast gdy [literatura - przyp. JS] jest niezrozumiała lub bezwartościowa, wówczas pytanie o stan psychiczny jej autora nie jest interesujące". Prof. W. Schollgen, teolog i duszpasterz chorych, który cytuje Hildebrandta, nie w pełni się z nim
zgadza: "Skoro np. obrazy van Gogha zostały namalowane w stanie nieustającego "furioso", a przy tym w sposób decydujący przyczyniły się do
przezwyciężenia naturalistycznej sztuki panującej w końcu XIX w., to mamy do czynienia z przypadkiem, w którym momenty psychiatryczne i artystyczne wzajemnie się krzyżują". Hildebrandt porównuje twórczość osób psychicznie zaburzonych do "perły", którą mogą formować małże jedynie pod wpływem cierpienia. Należy przy tym pamiętać, że twórczość większości chorych psychicznie, którzy piszą lub malują, to zwykła amatorszczyzna.

Analogicznie należałoby odnieść się do osób prowadzących intensywne życie religijne, dotkniętych zaburzeniami psychicznymi. W szpitalach psychiatrycznych i na ulicach można spotkać niemało osób, które wiele się modlą, opowiadają o swoich religijnych doświadczeniach, uczestniczą w nabożeństwach lub sami je organizują. Tak jak pośród chorych psychicznie trafiają się wielcy artyści, tak i niektórzy spośród nich w sposób istotny ubogacają życie religijne, wnosząc w nie nowe treści. Zatem działalności religijnej nie należy oceniać odnosząc ją do stanu psychicznego danej osoby, ale - jak słusznie postuluje ksiądz J. Kracik - raczej zbadać, czy "towarzyszące wizji orędzie jest zgodne z katolicką wiarą i normą życia, więc może posłużyć do uwielbienia Boga". Jak pisze Dom Pierre Miquel, "erotyzm, masochizm i integryzm to trzy groźby zagubienia się mistyki". Do tych zagrożeń dodaje on jeszcze "lubowanie się w cudownościach i szukanie sensacji".

Chrześcijaństwo zawsze w sposób szczególny troszczyło się o chorych, nie wyłączając zaburzonych psychicznie. Również współczesna psychiatria zabiega o to, by chorzy psychicznie byli włączeni w swoją lokalną społeczność lub do niej powracali. Szereg moich pacjentów, którzy mieli poważne zaburzenia psychiczne lub nadal je ma, zajmuje eksponowane miejsca w nauce, sztuce i życiu społecznym. Trzeba, aby również przyjęła ich społeczność wierzących. Siostrze Faustynie należy się godne miejsce w tej społeczności. Na koniec krótka refleksja lekarza-praktyka. W latach 20. i 30. tego stulecia, kiedy żyła i działała siostra Faustyna, szanse jej wyleczenia, zarówno z gruźlicy, jak i z zaburzeń psychicznych były znikome. Wyobraźmy sobie, że zastosowałoby u niej dzisiejsze neuro- i tymoleptyki. Prawdopodobnie pod wpływem takiego leczenia  niknęłyby jej wizje, a zmienny nastrój wahający się od wzniosłości i błogostanu do przeżywania odrzucenia przez Boga, bezsensu i udręczenia, uległby stabilizacji. Ale kim wtedy byłaby siostra Faustyna? Jedną z licznych, nieznanych i niczym nie wyróżniających się zakonnic. Czy takie "leczenie" miałoby sens?


(Magazyn psychologiczny "Charaktery", 09/1998).

Cóż powiem tak opinia prof. Strojanowskiego jest delikatnie mówiąc obciążona błędami metodologicznymi i jako taka jest niewiarygodna.

Pierwszy zasadniczy błąd popełniony przez prof. Strojanowskiego to wydanie osądu na podstawie mizernego materiału, tj.:
- Dzienniczka
- skąpych przekazach innych osób (bez podania co to za przekazy).

Metodologia badania psychiatrycznego obejmuje:
a) badanie podmiotowe obejmujące:
- badanie stanu fizycznego pacjenta,
- badanie stanu psychicznego pacjenta;

b) badanie obiektywne (wywiad przedmiotowy) to wywiad pochodzący z rodziny (najbliższego otoczenia chorego). Warto oddać głos prof. Bilikiewiczowi: Dopiero wywiad przedmiotowy w połączeniu z badaniem psychiatrycznym, tj. wypowiedziami chorego oraz własnymi obserwacjami daje podstawę do rozpoznania choroby psychicznej. (A. Bilikiewicz, Psychiatria, s. 126).

c) badania uzupełniające, np. psychologiczne.

Schemat badania psychiatrycznego obejmuje:
- ocenę minimiki pacjenta,
- określenie nastroju,
- uwaga,
- pamięć,
- orientacja,
- czynności myślowe,
- mowa,
- funkcje poznawcze, w tym inteligencja,
- zaburzenia spostrzegania,
- występowanie patologicznych form myślenia (w tym określenie np. cech patologicznych myślenia znajdujących przełożeni na język jakim posługuje się dana osoba);
- poczucie choroby psychicznej;
- uczuciowość wyższa,
- afekt;
- życie popędowe;
- osobowość.

Nierzadko dla postawienia trafnej diagnozy niezbędna jest obserwacja, która powinna trwać minimum 4 tygodnie.

2. Opinia Strojanowskiego pozostaje w sprzeczności z opinią Heleny Maciejewskiej, która badała chorą na prośbę spowiednika w związku z doznawanymi objawieniami oraz zespołu psychiatrów z UJ r. (kierownikiem był wówczas Eugeniusz Brzezicki). W obu wypadkach: Psychiatrycznie całkowicie zdrowa.

3. Faustyna wielokrotnie ma wątpliwości co do prawdziwości wizji. To wyklucza omamy (halucynacje).

4. Co do Dzienniczka. Po pierwsze zachowana orientacja auto i alleopsychiczna. Faustyna Kowalska orientuj się w czasie i przestrzeni, podaje daty i miejsca, w których się znajduje. Jej zapiski są na tyle precyzyjne, że pozwalają one ustalić konkretne miejsca czy też konkretne osoby.

5. Sposób narracji linearny, brak zaburzeń myślenia, neologizmów niedokojarzeń.

6. Obraz Jezusa Miłosiernego nie jest możliwy do zasugerowania. Co więcej nałożenie wizerunku z pierwszego obrazu na twarz z całunu Turyńskiego i chustę z Oviedo dość wyraźnie pokazuje zbieżność anatomiczną twarzy (w zakresie akceptowalnym dla prawidłowo sporządzonego porteru pamięciowego). Samo ujęcie ikonograficzne - wcześniej nieznane, co po raz kolejny poddaje pod wątpliwość wersję z chorobą psychiczną.

7. Zapis nie daje podstaw do twierdzenia, by Faustyna znajdowała się w manii. Relacje są konkretne wskazują na dużą uwagę. Zamyka wątki, brak przeskakiwania z wątku na wątek. Nie ma gonitwy myśli. Bardzo to dziwna faza manii, gdzie osoba znajdującą się w manii najpierw ma gonitwę myśli a później na spokojnie z pełną koncentracją siada i to spisuje.

8. Profesor Strojanowski stosuje dość ciekawy zabieg. Z jednej strony diagnozuje u Faustyny chorobę psychiczną z drugiej strony ZACZYNA SIĘ CIEKAWIE stwierdza, że ta wariatka jest mądrzejsza od psychiatrów, psychologów i spowiedników swojego czasu.

9. To co profesor Strojanowski opisuje jako objawy depresji - to dość znane każdej zakochanej dziewczynie kocha/ nie kocha - tylko tu obiekt miłości jest inny. Taka huśtawka emocji raczej nie wskazuje na chorobę psychiczną, no chyba, że MIŁOŚĆ uznać za chorobę psychiczną. No już WIDZĘ JAK NFZ im. JÓZEFA MENGELE REFUNDUJE NAM LECZENIE.

10. Obraz "zaburzeń" przedstawionych przez prof. Strojanowskiego jakoś obiega od opisu przeżyć innego świętego tamtego okresu czasu św. Brata Alberta, u którego prof. Eugeniusz Brzezicki rozpoznał schizofrenię, a analizując jego przypadek wyodrębnił jednostkę schizofrenia paradoxalis socialiter fautsa.

Z kolei przeżycia i rozterki Faustyny są analogiczne z przeżyciami i rozterkami innych mistyków, których zdrowia psychicznego nie kwestionowano.

W zakresie diagnozy i opisu chorób - opisy dawniejsze (vaestenia i melancholia) były lepsze i bardziej dogłębne, w większym stopni oddawały obraz kliniczny niż opisy współczesne, również diagnostyka chorób była pełniejsza i bardziej wielowymiarowa (A. Kepiński, Schizofrenia).

Aż dziwne, że nasza Pani Sceptyk nie zadała sobie trudu sceptycznego przyjrzenia się tej opinii. Czyżby sceptycyzm jednokierunkowy. To pozwala na stwierdzenie schizofrenii jednoobjawowej.

Swoją drogą ciekawe dlaczego żaden prof. Strojanowski nie wyskoczy do Edyty Stein. Ta to dopiero wariatka była. Nie dość, że miała wizje jak Faustyna to jeszcze polazła do Oświęcimia bo wizje jej powiedziały, że ma cierpieć za swój lud (żydów). Może dlatego, że łatwiej jest dziewczynie po 3 latach podstawówki przypisać wariactwo niż doktorowi filozofii.

136

Odp: Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"?

Kizia 75 i jeszcze jedno przemyślenie a propos protestantyzmu i ekonomiki zbawienia.

Wiesz wydaje mi się, że całkiem sporo osób ma na przykład odwagę odejść z sekt wywodzących się z chrześcijaństwa właśnie dlatego, że funkcjonuje protestantyzm. Dotyczy to np. Świadków Jehowy. Owszem znam sporo osób, które wracają na łono Kościoła ale jest też wiele osób, które przechodzi do Kościołów protestanckich i uwierz, że to jest powód do wielkiej radości. Gdyby nie protestantyzm te osoby nigdy nie miałby możliwości powrotu na łono chrześcijaństwa.

137

Odp: Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"?

Sorry za długa przerwę, ale w Święta byłam bez internetu niestety (lub na szczęście) smile.

Adam12 napisał/a:

Z punktu widzenia procesów sterowania społecznego kościoły protestanckie (tam gdzie protestanci mają większość) nie stanowią samodzielnego autonomicznego gracza, a jedynie jedno z narzędzi sprawowania władzy.

Nie zgadzam się z tą teorią.Jest ona tak wielkim uproszczeniem, że nie oddaje faktycznego stanu rzeczy. Czy wiesz, że idea rozdzielenia Państwa od Kościoła zaczęła się już u jednego z reformatorów XVI wieku - Zwingliego? Uważał on, że interes państwa nie ma w rzeczywistości nic wspólnego z interesem Kościoła. Zwolennicy Ulricha Zwingliego twierdzili, że Kościół powinien być autonomiczny, niezależny i odpowiadać tylko przed Bogiem. Wcześniej władza świecka i władza duchowna były ze sobą nierozerwalnie związane. A już protestanci ewangeliczni kładą ogromny nacisk na "oddawanie Bogu co boskie a cesarzowi co cesarskie".  W przeszłości bywało jednak, że Kościół protestancki (zwłaszcza luterański) był uzależniony od państwa, i skutki tego bywały kiepskie, ale powtarzam, - bywało. Obecnie nawet w Szwecji, Finlandii czy Anglii (gdzie Kościół protestancki ma status religii państwowej), Kościół nie jest faktycznie od państwa uzależniony. Wyjątek stanowi chyba Dania, ale nie mam pewności. Co do Kościoła katolickiego, to jak przeczytałam faktycznie Sobór Watykański II położył kres koncepcji ?Kościoła państwowego?  promujący zasadę suwerenności wspólnoty kościelnej od politycznej. Wyjątkiem jest Malta, gdzie Kościół katolicki jest nadal religią państwową. Najsilniejszy związek między Kościołem a państwem jest w Grecji, gdzie Prawosławie korzysta z przywilejów w życiu publicznym, ale płaci cenę uzależnienia od władzy świeckiej. Jak widać ten podział na Kościół katolicki - niezależny i Kościoły protestanckie - zależne od państwa, nie jest wcale ani jednoznaczny ani oczywisty.


Adam12 napisał/a:

Co do zagrożeń jakie wskazałaś, system jest tak skonstruowany, że nie istnieje możliwość popełnienia błędu. Wiesz kiedyś z kumplem zauważyliśmy jedną rzecz. W literaturze chrześcijańskiej pojawia się niezliczona ilość poglądów a Kościół katolicki zawsze potrafił postawić na pogląd, który okazywał się trafny. Fajnie to pokazuje socjalizm. O ile protestanci - pozbawienie homeostatu - bardzo szybko przychylnie się do niego odnosili,

Pierwsze słyszę. Nieważne. Kościół katolicki nie poparł socjalizmu głównie z tego powodu, że wykluczał on Boga z życia człowieka. I bardzo słusznie (że nie poparł). To jednak nie ma nic wspólnego z homeostatem.

Adam12 napisał/a:

Słowo tolerancja zostało zniekształcone i co ciekawe sami masoni przyznają się, że taka podmianka sporo ich kosztowała (jeżeli wierzyć Chirraquowi młodszemu) . Tak samo jak wbicie ludziom do głowy multi - kulti.

Nie wiem kto to Chirraq młodszy. Nie znam się na masonerii jak już mówiłam, ale nie wydaje mi się że wszystko można zrzucić na tę organizację.

138 Ostatnio edytowany przez Adam12 (2013-12-27 13:42:10)

Odp: Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"?

Kizia 75

Kościół Katolicki od samego początku był autonomiczny (w ujęciu powiedzmy polityczno - społecznym). Idea kościoła państwowego została w katolicyzmie odrzucona jeszcze w starożytność, czego wyrazem jest myśl prawo - polityczna. Wprawdzie katolicyzm wskazuje na konieczność zachowania lojalności wobec władzy świeckiej, jednakże wyznacza jej bardzo ostrą i jasną granicę, tj. niesprzeczności z prawem Bożym. To znaczy, że dopóki prawo nie jest sprzeczne (treścią, celem, bądź skutkami) z Prawem Bożym to wiąże ono w sercu i należy je przestrzegać. Jeżeli natomiast Prawo Boże zostało naruszone to dopuszczalna jest każda forma sprzeciwu od tej formy, jaką dziś nazywamy nieposłuszeństwem obywatelskim po opór zbrojny (pod pewnymi warunkami). Doktryna ta w pełni została wyrażona expressis verbis w Sumie Teologicznej wiec znacznie wcześniej niż Vaticanum Secundum.

Co do nauki soboru to miał on charakter pastoralny a nie doktrynalny. Z polskiego na nasze nie dyskutowano na nim treści doktryny (co najwyżej powtarzano) ale dyskutowano jak tą doktrynę tłumaczyć właśnie z polskiego na nasze. Wiec takiego novum Sobór Watykański II nie wprowadził bo i wprowadzić nie mógł.


Widzisz Kizia piszesz o Zewliige (mam nadzieję, że bez literówek) problem w tym, że w wypadku KK to było wyważanie otwartych drzwi, bo Kościół i Państwo były względem siebie autonomiczne, choć funkcjonowało krzyżowanie się wpływów, co jest zjawiskiem dość normalnym przy funkcjonowaniu dwóch systemów autonomicznych. Inna sprawa, że zgłoszenie takiego postulatu dowodzi tego, że nie wszystkim protestantom podoba się uzależnienie od państwa.

Problem uzależnienia Kościoła od Państwa nie ma charakteru deklaracji a praktyki funkcjonowania systemu. Prosta rzecz Kościół Szwedzki (mówimy o warstwie instytucjonalnej nie o postawie wiernych), o którym piszesz, że jest niezależny w podskokach śpieszy z teologicznymi uzasadnieniami:

- sterylizacji eugenicznej,
- aborcji i eutanazji eugenicznej,
- socjalizmu,
- systemu totalitarnej kontroli społeczeństwa przez urzędników
- małżeństw homoseksualnych,
- adopcji homoseksualnej,
- "kapłaństwa kobiet"
żeby wyliczyć kilka przykładów. Jaki był mechanizm rząd zgłaszał projekt, następowała dyskusja, biskupi zajmowali stanowisko, następowało głosowanie. Po prostu Szwedzki Kościół Luterański jest narzędziem władzy i koniec.

Z drugiej strony z tego co piszesz postawa wiernych Kościoła Luterańskiego jest dość zróżnicowana wobec tych pomysłów. Być może sprzeciw wiernych wobec takich eksperymentów tłumaczy liczbę funkcjonujących wyznań i wspólnot.



Widzisz Kizia problem polega na tym, że nie zawsze to co jest formalnie napisane - nawet w aktach prawnych - jest rzeczywistością. Jak zmarł Deng Xiao Ping - formalnie osoba całkowicie prywatna - wszystkie agencje doniosły, że trwa walka o władzę po Dengu. I co agencje się pomyliły.
Nie Deng był formalnie osobą prywatną, praktycznie był cesarzem Chin. I tu mamy podobną sytuację. Kościoły protestanckie mają charakter autonomiczny wobec państwa jedynie na terenach, gdzie dominuje katolicyzm. I NIE DLATEGO, ŻE JEST KOŚCIÓŁ KATOLICKI, TYLKO DLATEGO, ŻE OKRES DOMINACJI KK WYTWORZYŁ TAKI A NIE INNY SYSTEM STEROWANIA SPOŁECZNEGO.

Kiziu piszesz: Pierwsze słyszę. Nieważne. Kościół katolicki nie poparł socjalizmu głównie z tego powodu, że wykluczał on Boga z życia człowieka. I bardzo słusznie (że nie poparł). To jednak nie ma nic wspólnego z homeostatem.

No właśnie na tym polega działanie homeostatu w układzie samosterującym. Porównuje on zewnętrzny zasób informacyjny z własnym programem i (TU W PEWNYM UPROSZCZENIU):

- stwierdza jego zgodność, więc integruje do działania systemu;
- stwierdza jego niezgodność i odrzuca dany zasób informacyjny.

3. Co do Chiraca młodszego - brat prezydenta Francji, wtajemniczonego na 33 stopniu w Wielkim Wchodzie Francji razem m.in. z Adamem Michnikiem czy Bronisławem Geremkiem.

Co do Masonerii oczywiście nie wolno im przypisywać wszystkiego. Widzisz zdarzają się choćby trzęsienia ziemi i zapewniam Cię masoneria nie ma z tym nic wspólnego. Ale jeżeli coś jest głoszono od 300 lat i na naszych oczach staje się ciałem..........

Oczywiście dla jasności, na szczęście mamy obecnie kilka tajnych rządów światowych, dzięki czemu żaden z nich nie jest rządem światowym bo aktualnie zajmują się one wzajemnym zwalczaniem się;)

139

Odp: Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"?

chyba każdy z nas ma jakieś wątpliwości dotyczące wiary, w sumie to dobrze, bo znaczy, że o Bogu myślimy, że chcemy myśleć. Ja również je mam, bo przecież nie daje mi tego, czego pragnę, o co Go proszę. Nie wiem, czy czytaliście Dzienniczek świętej Siostry Faustyny Kowalskiej? Tam Jezus wyraźnie odpowiada Faustynie, na pytanie, dlaczego jest tyle zła na ziemi. Nie przytoczę dokładnie tych słow, ale znaczenie ich zachowałam: musi być tylko samo cierpienia na ziemi, co i grzechów, to się musi wyrównać. Jakby się nad tym zastanowić, to by się zgadzało. Bo spójrzmy, ile jest zła na ziemi, jak ludzie grzeszą, są źli, zabijaja, gwałca itp.

140

Odp: Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"?

polecam do poczytania,

amightywind-proroctwa(kropka)com/polishwebsite/polishindex.htm

141

Odp: Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"?

Nie oczekuje ze Bog jest supermenem, raczej traktuje go jak dziecko o ogromnej, slabo okajdanionej wyobrazni, i wielkim potencjale tworczym.

142

Odp: Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"?
kobietaOna napisał/a:

chyba każdy z nas ma jakieś wątpliwości dotyczące wiary, w sumie to dobrze, bo znaczy, że o Bogu myślimy, że chcemy myśleć. Ja również je mam, bo przecież nie daje mi tego, czego pragnę, o co Go proszę. Nie wiem, czy czytaliście Dzienniczek świętej Siostry Faustyny Kowalskiej? Tam Jezus wyraźnie odpowiada Faustynie, na pytanie, dlaczego jest tyle zła na ziemi. Nie przytoczę dokładnie tych słow, ale znaczenie ich zachowałam: musi być tylko samo cierpienia na ziemi, co i grzechów, to się musi wyrównać. Jakby się nad tym zastanowić, to by się zgadzało. Bo spójrzmy, ile jest zła na ziemi, jak ludzie grzeszą, są źli, zabijaja, gwałca itp.

Bardzo podoba mi się ten cytat. Nie wiem czy na prawdę Faustyna rozmawiała z Jezusem czy nie ale jest bardzo mądry i odpowiada na wiele pytań. Bo grzech jest jak zaraza, ludzie go czyniący wytwarzają negatywną energie która się rozchodzi i "zaraża" innych ludzi nawet tych dobrych. Można to trochę porównać do osoby chorej na hiv która biega po ulicy i chlapie innych swoją krwią, to jej wina że jest chora ale krzywidzi niewinnych. Poza tym według mnie ta negatywna energia jest pożywką dla złych istot które czując "jej" zapach w coraz większych ilościach pojawiają się w naszym wymiarze. Druga sprawa Bóg stworzył świat i ustalił pewne zasady "gry", bo bez nich nie dało by się zagrać, można porównać do do gry planszowej w której muszą być jakieś zasady bo inaczej nie będzie miała sensu. I Bóg raczej nie wtrąca się w sprawy śmiertelników bo trzyma się tej zasady którą sam ustalił. Oczywiście w niektórych przypadkach pomaga szczególnie wierzącym ludzią lub niewierzącym żeby im otworzyć oczy subtelnie. Tylko Lucyfer ze swoimi kumplami nie przestrzegają reguł i w bardziej brutalny sposób ingerują w życie zwykłego człowieka.

Wracając do pierwszego posta, bardzo podoba mi się te kazanie.

Posty [ 131 do 142 z 142 ]

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » RELIGIA - DUCHOWE POSZUKIWANIA » Czy oczekujesz, że Bóg jest "Supermenem"?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024