Masakra, co wy z tymi jakimiś obwisłymi brzuchami itp itd? Ja mam dwójkę dzieci, dwójkę po cesarce. Starszy w wieku 5 lat liczył, pisał litery, teraz ma 6 i czyta pięknie i płynnie, zna języki obce, bo sama o to zadbałam. Dzieciak jest zdolny i mądry bo mi się chciało go tak wychować i naprawdę, kwestia urodzenia mnie śmieszy. Mój mały prawie roczniak zasuwa po podłoze jak strzała od 7 mca życia, właśnie na raczkach, wtedy też wstał pierwszy raz przy barierkach łóżka, kuma dużo rzeczy, osłuchuję go z jezykiem obcym i widzę ostępy i cieszę się, ze moje dziecko się dobrze rozwija. Łapie przeziębienia dość często, ale nie przez cesarkę na litość boską! Starszy przynosi z przedszkola same wspaniałe zarazki, które w pierwszej kolejnosci robią najazd na młodego. Karmionego piersią do niedawna. Mleka miałam fabrykę, a brzuch mam płaski jak przed ciążą. A dlaczego? Bo nie usprawiedliwiałam swojego łakomstwa czasem ciaży, nie obżerałam się jak świnka po 23 bo akurat zachciało mi się kebaba, wielkiego hamburgera, czy tony słodkości, chodziłam na spacery i na basen a mięśnie brzucha od zawsze miałam mocne i silne i uprawiałam seks 24/24 bo mogłam bez zabezpieczenia ile chciałam.
Więc całe te argumenty przeciw cesarce są dla mnie wymyślaniem na siłę.
I co najlepsze, sama wolałabym urodzić naturalnie, uważam, że cesarka jest poważną operacją i o ile pierwsza cesarka to pikuś.. kolejna jest nieprzyjemna. Plecy mnie bolały, dłużej do siebie dochodziłam, łaziłam słaba i zgięta wpół a bolało jak jasny gwint, rana piekła jakby ktoś ją przypalał.
Drugi raz mogłam rodzić naturalnie, ale niestety miałam przodujące łożysko (to też jest skutek wcześniejszego CC) i wylądowałam na stole. Zabieg tez jest nieprzyjemny, facet cię kroi, później wsadza łapska w brzuch, szarpie, wyciąga z Ciebie dziecko, a na koniec leżysz i się nudzisz i czekasz aż Cię do konca zszyją i dostaniesz swoje maleństwo w ręce.
Moje dzieci troche pomiauczały i zamilkły, cierpliwie znosząc wszelkie zabiegi zarowno wtedy jak i potem w domu. Spały ładnie, jadły ładnie, rosły ładnie i rozwijały się ładnie. Czasem doprowadzają mnie do szewskiej pasji, bo nie nadążam za nimi
Ale jestem z nich dumna, uważam, ze są najwspanialszymi, najzdolniejszymi dziećmi na świecie i nikt nie wmówi mi, że rodzaj urodzenia ma jakiś przeraźliwie ogromny wpływ na dziecko.
Ale tu nie o plusy czy minusy cesarki, czy porodu siłami natury chodzi!
Autorka mnie rozśmieszyła tą swoją postawą obrażonej dziewczynki, która zamiast powiedzieć, o co chodzi, tupie nóżka i mówi "chcę to i koniec!". A w dodatku bawi się w "karanie" męża.
Nie wiedziałam, ze komunikacja w niektórych związkach wypada na tak słabym poziomie, dla mnie to raczej normalne, ze jak facetowi cos nie pasi i mi coś nie pasi, to albo się wykłócamy i rozmawiamy, albo rozmawiamy i wykłócamy, albo rozmawiamy i rozmawiamy.
Dopóki nie pogadasz z mężem i dopóki on nie zrozumie, ze jesteś jego żoną,a nie pacjentką, i dopóki Ty nie zrozumiesz, że mąż to nie jakiś sługa, który na kazdy twój pomysł odpowie bezkrytycznie "tak, pani", dopóty będziecie mieć ze sobą na pieńku.
Asterka, są rodziny, które zakładają, że będzie jedno i koniec. Inaczej nie mielibyśmy jedynaków 