Jak być teściową i nie zwariować? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Jak być teściową i nie zwariować?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 200 ]

131

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

joga, chaber, podpisuje sie obiema rękami... wiele jest na forum dziewczyn młodych, nie majacych nic, czesto juz z dzieckiem i "chlopakiem" majacych takie siakie problemy, a bo misiek zazdrosny, a bo poszlaby do pracy, ale nie ma pracy, a to sie kłoci z tesciowa... ehh
chaber dobrze pisze, kobiety z zachodniej, czy polnocnej Europy nidgy nie przyjelyby takiego losu jaki tu sie pojawia w bardzo wielu watkow. A wiele mlodych kobiet mysli, ze skoro juz maja meza i dziecko, to zlapaly Boga za nogi...

mnie tez denerwuje, ze mam w bliskim otoczeniu osoby z takim wlasnie zyciowym scenariuszem, ktore nie kryja sie nawet specjalnie z zazdroscia, bo jak to ja mam dobrZe, ile to ja nie mam pieniedzy, a bo mnie stac na to czy tamto... szczegolnie siostra mojego meza, wyszla za maz majac 21 lat, rok pozniej urodzila dziecko, potem drugie, permanentnie bezrobotna... ale ja mam dobrze, bo pracujac od kilku lat (a prace mialam rozne, bywaly na skraju zysku) wreszcie moge pozwolic sobie na jakies wieksze szalentwa zakupowe, a co skandaliczne, mam oszczednosci!

wiec w tej kwestii podobnie jak chaber zalecam branie zycia we wlasne rece, a matkom zaszczepienia w dzieciach pracowitosci i ambicji, aby wtawialy sobie jasne cele...

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Betina, świetna opowiastka!

Moja synowa kiedyś tam przyszła do mnie i próbowała przekonać nas, że trzeba będzie nam pomóc w sprawie tej szklanki wody na starość. Za jakieś 20 lat. Ale już teraz trzeba zamieszkać w naszym domu.
I pomyślalam sobie, ze jak to, mam się męczyć z nią przez tyle lat, a może nie będzie chciało mi się pić?
Albo diabli mnie wezmą nie z powodu pragnienia, ale dostanę zawału albo wylewu dużo wcześniej? A zanim to się stanie, to chcę pożyć sobie na luzie i swobodnie.
No więc nie, nie chcę tej szklanki wody! Bo to wcale nie chodzi o mnie, tylko o własną wygodę.
I jeszcze o własne dobre samopoczucie, jaka to jestem wspaniała, jaka troskliwa....  Przez 20 lat bedę żyła na cudzy koszt, a potem tę szklankę wody podam. Mam to gdzieś!

133

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?
marena7 napisał/a:

Betina, świetna opowiastka!

Moja synowa kiedyś tam przyszła do mnie i próbowała przekonać nas, że trzeba będzie nam pomóc w sprawie tej szklanki wody na starość. Za jakieś 20 lat. Ale już teraz trzeba zamieszkać w naszym domu.
I pomyślalam sobie, ze jak to, mam się męczyć z nią przez tyle lat, a może nie będzie chciało mi się pić?
Albo diabli mnie wezmą nie z powodu pragnienia, ale dostanę zawału albo wylewu dużo wcześniej? A zanim to się stanie, to chcę pożyć sobie na luzie i swobodnie.
No więc nie, nie chcę tej szklanki wody! Bo to wcale nie chodzi o mnie, tylko o własną wygodę.
I jeszcze o własne dobre samopoczucie, jaka to jestem wspaniała, jaka troskliwa....  Przez 20 lat bedę żyła na cudzy koszt, a potem tę szklankę wody podam. Mam to gdzieś!

Morena  jestes super tongue big_smile ja tez nie chce tej szklanki wody.... ha ,ha ,ha
Nie rozumiem tych wszystkich MATEK POLEK ja szanuje swoja niezaleznosc ,spokoj  i reszte tez tongue tongue tongue Dziewczyny teraz zbliza sie  wiosna i  za chwile bedzie mozna jezdzic na rozne eskapady.........jestem wolna tongue,uwielbiam te wolnosc!!!!

134

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?
Kryst54 napisał/a:

Morena  jestes super tongue big_smile ja tez nie chce tej szklanki wody.... ha ,ha ,ha
Nie rozumiem tych wszystkich MATEK POLEK ja szanuje swoja niezaleznosc ,spokoj  i reszte tez tongue tongue tongue Dziewczyny teraz zbliza sie  wiosna i  za chwile bedzie mozna jezdzic na rozne eskapady.........jestem wolna tongue,uwielbiam te wolnosc!!!!

Ale paskuda z Ciebie!!! powinnaś siedzieć w domu, biegać do kościoła codziennie i narzekać, narzekać, narzekać. Przecież wszystko jest nie takie jak sobie zaplanowałaś, dzieci niewdzięczne, wnuki bezczelne i źle wychowane. Dobrze byłoby też poobmawiać znajomych, poroznosić ploty o innych, to ciekawe zajęcie i ponarzekać na zdrowie, bo przecież w Twoim wieku to już do cmentarza bliżej niż na wypad w góry. No i najlepiej jeszcze wzbudzić poczucie winy w niewdzięcznych dzieciach, że o matce zapomniały a Ty je urodziłaś i wychowałaś, od ust sobie odejmując.............

big_smile Sto lat dla wszystkich teściowych z wyłączeniem mojej big_smile

135

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

No coz, z okazji Dania Tesiowej
TESCIOWE WSZYSTKICH KRAJOW LACZCIE SIE!!!

Jakas Bastylie zburzyc,albo inny Palac Zimowy!, a na pewno debilne stereotypy. Rozwalic te szklanke wody zrodlanej.

136

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Wiecie ,co TESCIOWE to Wy mnie ksztaltujecie i zaczynam "robic"sie wredna tesciowa.....ale spoko  moj syn ,synowa i wnuki chyba chcieli mniec taka matke,tesciowa i babcie nooooooooooo to teraz maja. Cudowna wolnosc!!!! smile tongue big_smile i juz pytaja czy mogli by wpasc na sobotni obiadek.......najwazniejsze  niech wiedza kto tu rzadz tongue Wszystkich ich uwielbiam ,....naciesze sie no i pa,pa,pa  smile

137 Ostatnio edytowany przez Florka65 (2013-03-05 08:49:26)

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Witajcie o poranku...

Jestem teściową z poważnym stażem ( prawie 20 lat ) i z okazji naszego święta składam nam wszystkim tym "złym" i dobrym wszystkiego najlepszego. I dedykuję wiersz , wydawałoby się
nieaktualny w treści, a jednak...




Tadeusz Różewicz


Dytyramb na cześć teściowej



Morze atramentu wypisali poeci
opiewając miłość do dziewczęcia
które jest czasem jak gęś
a czasem jak ciele majowe
Były spowijane jedwabiem słów
żony własne i żony cudze
Lecz żaden rymopis nie wyśpiewał
pochwały tej która jest matką dziewczyny
Teściowej

To ona zrodziła Naszą jutrzenkę
O synowie Apollina
Ona jej strzegła jak źrenicy oka
Ona piastuje owoce
Naszej miłości szalonej

Jest wysłańcem praktycznego życia
Kalesony upierze
skarpetki wyceruje
i guzik utwierdzi przy koszuli
Trzepie dywany wietrzy materace
Rozliczne i nieskończone są jej małe prace
Jesienią robi konfitury i kisi kapustę
Kiedy spadnie śnieg zaskrzypi mróz
jabłuszko znajdzie dla wnuka w komodzie
Czasem chmura groźna i mroczna
Przemknie po jej twarzy
Lecz boskie niebo swe oblicze chmurzy

Spójrzcie na jej siwe włosy
Każdy włos to jeden dzień jedna łza
jedna jesień jedna wiosna

Ona czujnie patrzy i pilnuje
by nie zgasł płomień domowego ogniska
Kiedy trzeba - miotłą odpędzi nocne ćmy
Ona oko i ucho domu
Stoi na straży szlachetnych praw i obowiązków

Za wszystkie głupie żarciki
przeproście teściową
Starą kobietę
Która wyciąga ręce
aby się ogrzać przy ognisku domowym

Pokłońcie się do samej ziemi



___________________

Dzień Teściowej ? coroczne święto, obchodzone w Polsce 5 marca.

Święto zostało ustanowione w 80. latach XX wieku. Pierwszy raz Dzień Teściowej był obchodzony we Francji.

Powstało na wyraz szacunku i wdzięczności synowej lub zięcia wobec teściowej (matka żony) lub świekry (w starop. matka męża) za jej obecność, zainteresowanie i pomoc w wychowaniu dzieci, utrzymaniu wspólnego gospodarstwa domowego, rozwiązywaniu problemów itp.

Początkowo święto miało charakter medialny, ale obecnie coraz częściej jest traktowane w Europie jako ważne święto rodzinne (ang. Mother-in-law Day).

138

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Eeeeee, jakiś ten wiersz Różewicza przygnębiający. I ta motywacja do obchodzenia Dnia Teściowej też. Podziekowanie za obecność, zainteresowanie, pomoc w wychowaniu dzieci i utrzymaniu WSPÓLNEGO gospodarstwa domowego........? Kompletnie się w tym nie mieszczę.
Wiersz Różewicza - to jest dopiero stereotyp! Te kalesony, guziki i konfitury. Siwe włosy i łzy. Miotła, oko i ucho domu! I ręce starej kobiety, wyciągnięte by się ogrzać przy domowym ognisku. Brrrr. Pewnie dawno to poeta napisał.



Powiem Wam jak dalej przebiegała rozmowa z moją synową o opiece nad nami, biednymi staruszkami.
Synowa - a co zrobicie jak już nie będziecie sobie dawać rady?
Ja - A, przeniesiemy się do domu spokojnej starości. Jest tu w pobliżu, komfortowy.
Synowa - Ale tam jest bardzo drogo!
Ja - Nie szkodzi, mamy oszczędności.
Synowa - Acha (ze zgrzytem). A co z domem?
Ja - W razie konieczności finansowej (gdyby nam oszczędności zabrakło) wystawimy na            sprzedaż, albo weźmiemy odwróconą hipotekę w banku.
Synowa z chmurą gradową na twarzy - Dobrzy rodzice swoje oszczędności i domy zostawiają dzieciom!
Ja - OK., możemy z wami zawrzeć umowę, że dostaniecie ten dom przed naszą śmiercią, pod warunkiem, że będziecie dopłacać do naszego utrzymania w tym ośrodku, o którym mówiłam.
Synowa - Ale nas nie stać.
Ja - No więc sami zabezpieczymy sobie naszą starość. Nie będziemy ciężarem dla nikogo. Ale sami też chcemy przeżyć nasze ostatnie lata w ciszy i spokoju, a nie w harmidrze i poczuciu, że zawadzamy. Dlatego nie bedziemy razem mieszkać. Koniec i kropka.
Od tego zaczęła się historia fochów.

Ha, ha o co chodzi? O nas, czy o  nasze oszczędności i dorobek? Ktoś ma wątpliwości?

Tak, do diabła z tą szklanką źródlanej wody!!!!


Kryst54, idzie wiosna. My już zamówiliśmy apartament u wód termalnych na Węgrzech na długi majowy tydzień.

139

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Hihihi big_smile

Drogie Teściowe Kochane, marena, Kryst i inne z jajami wink, jak tak sobie myślę o tej mojej kiedyś "starości" wink to aż mi się chce starzeć...
Przypominacie mi moją Mamę. Ona też jest taka. Jeszcze parę lat ma do emerytury więc na razie jeszcze ostro pracuje (jest na wysokim, odpowiedzialnym stanowisku w swojej firmie, więc nie ma lekko), ale kiedy tylko ma chwilę, chodzi na spacery z narzeczonym (tak, ma narzeczonego smile), chodzą do kawiarni, do teatru, w weekendy jeżdżą i zwiedzają okoliczne miejscowości, góry, lasy. Nie nudzą się.
Teraz właśnie kiedy już Mama mnie odchowała, nie musi mi zmieniać pieluch, chodzić na wywiadówki, i martwić się o to wszystko, co się wiąże z nie-dorosłymi jeszcze dziećmi, ma czas żeby bezstresowo pożyć...
Właśnie aktualnie z narzeczonym planują urlop - lecą na dwa tygodnie do ciepłych krajów...

A moja teściowa - totalne przeciwieństwo. Też mogłaby już sobie odpuścić i zacząć ŻYĆ... ale nie... woli się zamartwiać swoim losem.
Kursuje wiecznie tylko na trasie: dom - kościół, kościół - dom, ewentualnie czasami wpadnie do sąsiadki na plotki.
No i zawsze znajdzie się powód do zmartwień... że jeden syn jej się nie udał (w sensie starszy brat mojego Męża) i co z niego wyrośnie (choć już jest dorosły od jakichś 20-tu lat, czego chyba nie zauważyła) i co będzie jak ich zabraknie, bo on taki biedny, niezaradny...
A drugi syn, który się udał (mój Mąż), to..... co z tego, że się udał, skoro ożenił się, wyjechał do innego miasta, ma pracę, jest samodzielny, szczęśliwy, żona go kocha, on kocha żonę, no ale nie odwiedza nas w każdą niedzielę i nie dzwoni i w ogóle jakiś taki "mało" związany z rodziną...
Tak moja Teściowa to widzi, oczywiście nie wszystko mówi wprost, ale domyślna jestem wink
A jak ten udany syn za rzadko dzwoni, albo nie jest na każde zawołanie, żeby gwóźdź przykręcić (bo przecież mąż nie może, ani jego brat - bo nieudani wink), to się mu zafunduje płacz, histerię i wzbudzi poczucie winy i od razu można poczuć się lepiej smile
No i w ogóle według mojej teściowej, starość nie radość, młodsi powinni słuchać starszych, a oni nie chcą i w ogóle same problemy w tym życiu... wink

Kochane Teściowe, Wy tutaj - sto lat, żyjcie szczęśliwie, cieszcie się chwilą, fajnie że jesteście smile

140

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?
Szarlot napisał/a:

Hihihi big_smile

Drogie Teściowe Kochane, marena, Kryst i inne z jajami wink, jak tak sobie myślę o tej mojej kiedyś "starości" wink to aż mi się chce starzeć...
Przypominacie mi moją Mamę. Ona też jest taka. Jeszcze parę lat ma do emerytury więc na razie jeszcze ostro pracuje (jest na wysokim, odpowiedzialnym stanowisku w swojej firmie, więc nie ma lekko), ale kiedy tylko ma chwilę, chodzi na spacery z narzeczonym (tak, ma narzeczonego smile), chodzą do kawiarni, do teatru, w weekendy jeżdżą i zwiedzają okoliczne miejscowości, góry, lasy. Nie nudzą się.
Teraz właśnie kiedy już Mama mnie odchowała, nie musi mi zmieniać pieluch, chodzić na wywiadówki, i martwić się o to wszystko, co się wiąże z nie-dorosłymi jeszcze dziećmi, ma czas żeby bezstresowo pożyć...
Właśnie aktualnie z narzeczonym planują urlop - lecą na dwa tygodnie do ciepłych krajów...

Szarlot zadroszczę Ci strasznie .... moja mama i teściowa są z tych umartwiających się i cierpiących. Właśnie dzisiaj zadzwoniłam do mamy zapytać co słychać. Pomijam fakt, że zbieram się do tego jak do wejścia na Everest, zadzwoniłam w końcu i .... mama mnie nie rozczarowała.......jak usłyszałam jej smętny głos to od razu chciałam odłożyć słuchawkę.........i teraz mam doła jak po prawie każdej rozmowie z nią.
Kiedyś chcialam ją namówić na zapisanie się do Klubu Seniora, jeździłaby na wycieczki, chodziła na imprezy klubowe i....nie mam pieniędzy - to jedyna odpowiedź - OK, zaproponowalam, że dam kasę/ kupię co potrzeba - niech wyjdzie i się rozerwie i co?! wielka dupa! "nie bo nie" - kolejna standarowa odpowiedź i od razu mam ochotę wyjechać do Australii jak najdalej od niej.............:( mam doła jak rów mariański i nawet słońce za oknem mnie nie rochmurza sad

141

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Szarlot, mój tata jest taki sam jak Twoja mama. Ma dziewczynę, chodzi z nią na tańce, do kina, jeździ na wycieczki, to na weekend w góry, to na urlop nad zagraniczne morze. Do nas zadzwoni raz na 2 miesiące, nie obchodzą go szczegóły naszego (po)życia, tylko czy wszystko dobrze u nas. Prowadzi dużo bardziej rozrywkowy tryb życia, niż my. I tak powinno być.
A teściowa właśnie z tych umartwiających się, co to już jedną nogą w grobie od dnia naszego ślubu stoi. A jest młodsza o 10 lat od mojego taty.

Również wszystkim teściowym życzę wszystkiego co najlepsze smile

142

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Bardzo przepraszam...

143 Ostatnio edytowany przez marena7 (2013-03-05 15:32:37)

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Joga, daj sobie spokój z układaniem życia swojej matce! Nie bierz na siebie odpowiedzialności za nią. Jak lubi być nieszczęśliwa, to niech sobie będzie. Taki jest JEJ wybór. I zostaw ją z tym wyborem.
Musisz się zdystansować, bo zobacz jaki ona ma wpływ na Twoje emocje. Wpadasz w doły po rozmowie z nią.
Jest dorosła, zdrowa, bo nic nie piszesz o jakichś jej niedomaganiach, ma gdzie mieszkać i co jeść i ma wolną wolę. Nic złego się jej nie dzieje, żebyś musiała martwić się o nią.

Nie lubisz z nią rozmawiać, ale rozumiem, że poczucie przyzwoitości Cię do tego zmusza.
Więc jeśli już dzwonisz, to zdominuj tę rozmowę. Zdrowa jesteś, wszystko w porządku, u mnie też w porządku, no to do usłyszenia.... Przerywaj wszelkie próby jęczenia i użalania się nad sobą, nie komentuj tego, nie dyskutuj o tym i nie pozwól by się jad sączył ze słuchawki do Twojego ucha. Nie rób jej miejsca w rozmowie, zdominuj ją. Nie pytaj czemu ma smętny głos, nie daj się wciągnąć w jej manipulacje.
Skup się na swoim komforcie i nie przedłużaj rozmowy. Zakończ ją, gdy tylko poczujesz zapowiedź irytacji.
Będziesz miała satysfakcję, że nie dałaś się sprowokować a jednocześnie jakiś swój obowiązek kontaktu z matką wypełniłaś.


A za co Ty Florka przepraszasz??????
Opowiedz nam o swoich 20 latach teściowania. Jak Ci z tym było i jest?
Serdecznie pozdrawiam!

144

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Czesc!

Potrzebuje Waszej pomocy, bo zwariuje. Za dwa tygodnie zostane tesciowa. Mlodzi poznali sie cztery lata lemu i juz wtedy uznali, ze zostana z soba na dobre i zle. Nie chcieli zadnego zalegalizowania. Mimo, ze studiowali, brali rozne prace zlecone, udzielali korepetycji, harowali w weekendy, aby kupic mieszkanie. Pomoglismy nieco ( obie partie rodzicow ) i maja - ladne, skromnie urzadzone, ale przytulne.
Rok temu postanowili, ze tej wiosny wezma slub, ale rezygnuja z wesela, bo wola jechac do Afryki. Rodzina jedna i druga nie wyrazila sprzeciwu, termin zostal uzgodniony,mlodzi jada, a moja Mama szaleje !!!
Jest bardzo kochana mama i tesciowa ( z pokolenia tych, o ktorych pisze Rozewicz w wierszu umieszczonym przez Florke - wspanialy ), nie mowiac jak bardzo kocha swego jedynego wnuka - mojego syna.
Walczymy ze soba juz od tygodni, a im blizej slubu, tym bardziej sytuacja sie zaostrza.
Napiszcie, jakich mam uzyc argumentow ( albo moj maz ), aby uzmyslowoc Jej, ze czasy sie zmienily, ze mlodzi nie sa pierwszymi, ani ostatnimi, ktorzy wola podrozowac niz urzadzac uczte weselna.  Mnie brakuje juz slow.
Nie ma wesela, to nie ma slubu - zdaniem mojej Mamy.

145

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Galateo - chyna nie jesteś w stanie wytłumaczyć mamie tego w racjonalny sposób tak, aby się z tym pogodziła. Ot, taka generacja. Po prostu jej zdanie nie może zdominowac całej uroczystości.

146 Ostatnio edytowany przez chaber05 (2013-03-05 20:12:00)

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Galatea, upartej staruszki nie przekonasz. To walka z wiatrakami, szkoda nerwów. Po prostu przeczekacie, co swoje wysłuchacie i tyle. Starsze pokolenie ma trudności ze zrozumieniem młodszego - normalne. Wnuk przywiezie jakieś fajne pamiątki z gorącego lądu i babci przejdzie.

Podbijam, ja też chętnie poczytam o teściowaniu Florki.

Na spędzanie czasu trzeba miec patent i niekoniecznie dużo pieniędzy. W sąsiedniej miejscowości jest paru zapaleńców na emeryturze. Potrafili zdobyc środki unijne na swoje potrzeby. Podróżują praktycznie za darmo, pracują z młodzieżą, uczą innych emerytów np. udzielania pierwszej pomocy. Takim ludziom kibicuję, bo nie tylko sami spędzają czas pożytecznie, inni też korzystają. Tylko szkopuł w tym jak zachęcic kogoś takiego jak matka i teściowa Jogi.

147

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Też myślę, że babci nie przekonasz.

Tak sobie pomyslałam, co ja bym zrobiła w takiej sytuacji, gdyby moje dzieci zaraz po ślubie wyjechały w podróż.
Pewnie wydałabym przyjęcie dla rodziny po ich powrocie. W domu, uroczysta kolacja, tort i szampan, toasty. Żeby babcie i ciocie miały jakiś substytut wesela, żeby rodzina się spotkała i poznała nowego członka rodziny. Nie jakieś wielkie przyjęcie dla obu rodzin, tylko dla najbliższych Twoich i męża.

148

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

A teraz na wesolo...... tongue

Przychodzi facet z pieknym psem do weterynarza
"prosze obciac mu ogon"
weterynarz na to
-"szkoda taki piekny pies"
Wlasciciel
-"prosze nie dyskutowac tylko ciac"
- " a dlaczego"
-przyjezdza tesciowa i nie ma byc zadnych oznak radosci tongue

mowi ziec do tesciowej
mamo,a gdzie Ty jedziesz?
na cmentarz
a kto rower przyprowadzi ???? : tongue

co to jest 30 zabek i 1 ropucha?
tesciowa wieszajaca firanki

Jasiu pyta babcie
babciu bylas szczepiona na choroby zakazne?
bylam ,a dlaczego pytasz wnuczku?
bo ile razy do nas przychodzisz ,tato mowi znowu te cholere  do nas przynioslo
smile tongue tongue tongue tongue tongue smile

149

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Dzień dobry Wam...

Wątkowi kibicuję od samego początku , ale że moje "teściowanie" odbiega nieco od stereotypu , nigdy nie zabierałam głosu. Chociaż nieraz miałam ochotę. I gdyby wczoraj marena ( witaj ! ) nie zasugerowała mi, abym napisała parę słów o sobie - siedziałabym nadal w kącie i przysłuchwała się Waszym wirtualnym dyskusjom.

Większość problemów jest mi obcych. Kiedy chłopcy zaczęli się za mną oglądać, Babcia zaczęła udzielać mi nauk. Pamiętam, jak kiedyś powiedziała, że rodzina , to tak jak budowanie domu - muszą być fundamenty. Zawód,praca, dach nad głową i chleb na stole. To musi dotyczyć mnie i mojego męża. Wszystkie moje koleżanki powychodziły za mąż, zaczęły rodzić dzieci, a ja wykopywałam fundamenty. I słuchałam żalów, pretensji i gromów rzucanych przez moje znajome, na swoje teściowe i życie z nimi.
Wyszłam za mąż ( mieszkaliśmy osobno ), urodziłam dwójkę dzieci i przekazywałam im życiowe mądrości mojej Babci.
O syna nie bałam się; od początku był odpowiedzialnym człowiekiem i wiedziałam, że poradzi sobie z obowiązkami rodzinnymi. Małgosia, moja synowa bardzo długo nie mogła zajść w ciążę i latami leczyła się u różnych konowałów. To były trudne lata i temat na inny wątek. Nie za bardzo uczestniczyłam w ich życiu, bo mieszkali w innym mieście i byli bardziej związani z rodzicami synowej, niż ze mną. Urodził się wnuk i wszyscy są szczęśliwi. Spotykamy się dość często i relacje między nami są bez zarzutu.

Inaczej było z córką, która po roku pracy ( załatwionej po znajomości ) w renomowanej klinice we Wrocławiu, postanowiła wyjechać z koleżanką do Niemiec. Język znała, ja mam tam serdeczną przyjaciółkę, więc nie obawiałam się za bardzo. Tylko pracy żal - byłam zła jak ostatnia cholerka.
Za parę miesięcy oznajmiła mi, że poznała tam chłopca, Polaka i jest z nim w ciąży.
Trzeba było młodych pożenić. Mój przyszły zięć okazał się miłym młodym człowiekiem, bez rodziny ( wychowanek domu dziecka ), z zawodu stolarz bez pracy ( dlatego ta ucieczka do Niemiec ), trochę nieokrzesany, ale na szczęście bez nałogów. Na początku palił, ale zaprzestał - u nas nie pali nikt.
Wiecie, jaka byłam rozczarowana ? Znacie przecież marzenia mam córek - powinny być żonami lekarzy, adwokatów, a najlepiej milionerów. W tym czasie Babci już na świecie nie było, Mama od lat mieszkała z siostrą w Krakowie, ja urzędowałam  w babcinym domu, który był piękny, duży, z ogrodem, ale wołał rozpaczliwie o remont.  Z zięciem obchodziłam  się jak pies z jeżem: ostrożnie i pomalutku, bo diabli wiedzą co to za jeden. Znałam go tak krótko i tak niewiele o nim wiedziałam. Ale widziałam, że tak bardzo się z córką kochali i był taki inny niż mój mąż...
Zaczęłam się pomału do niego przekonywać. Tym bardziej, że był bardzo pracowity, wiele potrafił i kiedy zaproponowałam im dom Babci, jako siedzibę na stałe ( wiedziałam, że wyprowadzimy się do bloków ) postanowili popracować jeszcze parę lat w Niemczech i doprowadzić dom do połysku.
Zostawili mi małą wnuczkę i pojechali. I nie było to "teściowanie" tylko "babciowanie".


Słuchajcie, nie mogę pisać dalej, bo muszę wyjść - mam termin u dentysty. Może kiedyś dokończę ...



Pozdrawiam

150

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy Twojej opowieści.....

151

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

No, no Florko - zaczyna sie ciekawie...... czekamy na cdn....

Dziewczyny -moj syn jedynak przyszedl do nas w srode i zapytal - co robicie w sobote?
Ja na to - jeszcze konkretnych planow nie mamy, a czemu pytasz?
On na to - a bo w sobote o 14-tej slub bierzemy.

W pierwszym momencie targnelo mna lekko, no bo jakze tak...
Za chwile jednak poczulam lekka ulge. Jak sobie wyobrazilam ten caly galimatias rodzinno-weselny, to bylam wrecz zadowolona.
Po slubie w USC, byl maly obiad w knajpie, wieczorem male przyjatko w domu dla najblizszej rodziny(8 szt), a Panstwo Mlodzi zrobili balange dla swoich znajomych i przyjaciol - prawie skladkowa.(w ramach prezentu).
W kazdym badz razie ten Slub 100-lecia krazy jako anegdota w rodzinie - no i dobrze.......

152

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Zaoszczędzili Ci betino tego galimatiasu.
Zorganizowanie wesela to prawdziwe logistyczne wyzwanie. Wiem coś o tym, mam za sobą dwa.

153

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Florko czekamy z reszta  smile big_smile smile mysle,ze bedzie ciekawie!
Betinko  ,ale to Ci niespodzianka big_smile moze i dobrze !

Moj synus(starszy i jedyny )   poinformoal nas ,ze biora  slub  i to oni o wszystkim decyduja,a my mamy byc  "tylko"goscmi.Wesele bylo bardzo udane.....teraz mamy synowa i 2 cudownych wnukow,ktorych uwielbiamy!Kiedys bardzo wszystko przezywalam,denerwowalo mnie ,ze nie uczestnicze w ich zyciu tak jakbym chciala......az sobie pomyslam ,"a czy tobie by odpowiadalo  wtracanie sie rodzicow i tesciow"........bo ja bylam taka ZOSIA SAMOSIA..............no i sobie odpuscilam,a jak mnie "bierze to jestem na tym forum "pogadamy,obgadamy " i wracam do pionu.Musze stwierdzic,ze juz mi to bardzo dobrze wychodzi.......jak ja kocham wolnosc smile big_smile smile big_smile  i teraz to jest zycie..bez problemu,o nic nikogo nie musze prosic,robie  co chce i jak chce.....(jestesmy samowystarczalni) ,i  czego nam wiecej trzeba big_smile big_smile big_smile

154

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

marena7, betina2, Kryst54 jak Was tak czytam moje drogie to zupełnie zapominam, że jesteście teściowymi big_smile widzę przed sobą dwudziestki, energiczne, szczęśliwe i spełnione, kompletnie nie teściowe smile

155

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?
Joga napisał/a:

marena7, betina2, Kryst54 jak Was tak czytam moje drogie to zupełnie zapominam, że jesteście teściowymi big_smile widzę przed sobą dwudziestki, energiczne, szczęśliwe i spełnione, kompletnie nie teściowe smile

Joga Kochanie - bo ja z pokolenia hippisow - make love not war
Predzej sie wybiore na koncert Metaliki niz na pielgrzymke.
No, ale tez trzeba troche uwazac coby nie popasc w smiesznosc.

Pamietam moja babke, ktora nadala sobie status szacownej matrony chyba juz w wieku lat 40-tu. Ciegiem jej cos dolegalo, ubierala sie w szarosci, zero makijazu. Od kiedy ja pamietam byla zawsze stara - ta taka nieznosna staroscia, dobijajaca sie o szacunek dla siwego wlosa,palajaca niechecia do wszystkiego co nowe. Ulubiona rozrywka to wizyty w przychodni i na cmentarzu. Miala zreszta juz swoj grob z nazwiskiem, brakowalo tylko daty zejscia - co zawsze mnie lekko wzdrygalo.
Tesciowa tez byla dosyc nieznosna, ziecia traktowala jak barachlo, ktore podstepem wdarlo sie do rodziny, chociaz byla u niego na tzw "laskawym chlebie". U nas bywala rzadko, ale ciotka miala z nia niezle jazdy.
Po prostu typ kobiety, ktora urodzila sie juz matrona.
Jedna z ciekawostek to przez cale swoje zycie nie obciela nawet cm wlosow. Faktycznie miala imponujace do poznej starosci - za kolana.
Uzywala tylko szarego mydla i octu do plukania.

156

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?
betina2 napisał/a:

Pamietam moja babke, ktora nadala sobie status szacownej matrony chyba juz w wieku lat 40-tu. Ciegiem jej cos dolegalo, ubierala sie w szarosci, zero makijazu. Od kiedy ja pamietam byla zawsze stara - ta taka nieznosna staroscia, dobijajaca sie o szacunek dla siwego wlosa,palajaca niechecia do wszystkiego co nowe. Ulubiona rozrywka to wizyty w przychodni i na cmentarzu. Miala zreszta juz swoj grob z nazwiskiem, brakowalo tylko daty zejscia - co zawsze mnie lekko wzdrygalo.
Tesciowa tez byla dosyc nieznosna, ziecia traktowala jak barachlo, ktore podstepem wdarlo sie do rodziny, chociaz byla u niego na tzw "laskawym chlebie". U nas bywala rzadko, ale ciotka miala z nia niezle jazdy.
Po prostu typ kobiety, ktora urodzila sie juz matrona.
Jedna z ciekawostek to przez cale swoje zycie nie obciela nawet cm wlosow. Faktycznie miala imponujace do poznej starosci - za kolana.
Uzywala tylko szarego mydla i octu do plukania.

To święta prawda, niektórzy starzy się rodzą big_smile

Zgubiłam gdzieś motto jakie ks. Boniecki sobie upodobał o starości, w formie modlitwy żeby Bóg uchronił go przed takim paskudnym zestarzeniem big_smile muszę Wam wkleić bo powinno się spodobać smile

157

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Florka, również czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg.

Betina, świetna historia smile

158

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Oj, te groby z nazwiskami....
Przed dniem Wszystkich Świętych czyszczę grób swojego ojca, a obok pastuje podwójny grób kobitka. Potem kładzie wieniec, zapala znicze i przystaje w zadumie. Patrzę, a to.....pusty grobowiec. Złotymi literami wypisane nazwiska małżonków, daty urodzenia i wzniosłe epitafia, tylko dat śmierci obojga brakuje. Nic tylko kłaść się do trumny, bo świeczki już się palą.
Jak sobie poszła, to dokładniej się przyjrzałam, bo może ktoś już tam leży i stąd te znicze. Nie, nikt nie leży. Kobita nad własnym grobem stała. Młodsza ode mnie parę lat, sądząc z daty urodzenia. Wymiękłam.....
Jakie trzeba mieć marne i smutne życie, żeby pielęgnować z takim zaangażowaniem swój własny grobowiec.

W mojej wsi jest taka fundacja miłośników ziemi, no.... tej ziemi. Czasem przekazuję im swój 1%, na przemian ze schroniskiem dla zwierząt, bo organizują różne atrakcje dla seniorów. Jakieś wycieczki, wyjścia na basen itp. Robią też imprezy integracyjne, potańcówki dla seniorów. Zaproszenia wrzucają do skrzynek na pocztę. Moje sąsiadki, jedna trochę ode mnie starsza, druga trochę młodsza dostają te zaproszenia jako seniorki, ja nigdy. I tak bym nie skorzystała, ale pytam ich dlaczego jestem pominięta. E, sąsiadko, za młoda jesteś, trzeba mieć 55 lat, żeby do grupy seniorów zaliczyli. Mam 60.
Nie należę do grupy seniorów, nie czuję się seniorką, fakt. Nic mi nie trzeba organizować, nie trzeba mnie zabawiać.

Betina, tak, ja też wolę na koncert niż na pielgrzymkę.
Mamy bilety na Claptona. Spodziewam się widzów z mojej grupy wiekowej, bo to historia rocka.
A gdy jechaliśmy na koncert Joe Bonamassy to trochę się obawiałam, że bedziemy matuzalemami w gronie młodych. Ale nie, widzowie mieli od 17 do 70.
Na pewno tylko nie pojadę na żaden koncert na stadionie, to już nie dla nas. Za duży tłum i nogi bolą. Najchętniej Kongresowa.

159

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?
marena7 napisał/a:

Mamy bilety na Claptona. Spodziewam się widzów z mojej grupy wiekowej, bo to historia rocka.
A gdy jechaliśmy na koncert Joe Bonamassy to trochę się obawiałam, że bedziemy matuzalemami w gronie młodych. Ale nie, widzowie mieli od 17 do 70.
Na pewno tylko nie pojadę na żaden koncert na stadionie, to już nie dla nas. Za duży tłum i nogi bolą. Najchętniej Kongresowa.

Marena7 adoptuj mnie!!!!!!! proszę kolejny już raz big_smile

A Twoja synowa na Claptona by nie poszła??

160 Ostatnio edytowany przez Florka65 (2013-03-07 12:26:32)

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Dzień dobry...

No to kończę, to co zaczęłam.
Wiem, że zaraz podniosą się głosy protestu i krytyki , że jak tak można zostawić małe , niespełna dwuroczne dziecko, i pojechać sobie gdzieś tam. Wtedy też tak myślałam i prowadziliśmy niekończące się dyskusje, które kończyły się łzami . Widziałam jak mój zięć bardzo pragnął rodzinnej stabilizacji, własnego dachu nad głową, jak się starał, aby wzbudzić we mnie uznanie, bo miał wrażenie, że go nie całkiem akceptuję. A ja, chociaż brakowało mi w nim czegoś, nie umiałam ( wtedy jeszcze ) określić dokładnie czego, nigdy nie demonstrowałam mojego dystansu.
A może tak mi się wydawało ?
Nie było ich ponad trzy lata. Córka przyjeżdżała co dwa miesiące, zięć rzadziej, a malutka - oczko w głowie całej rodziny - rosła sobie. Odwiedzałyśmy obie jej mamę w Niemczech ( mam tam przyjaciółkę ), jeździłyśmy do Krakowa do siostry i mojej Mamy, moja synowa , jeszcze wtedy bezdzietna,była w naszej małej zakochana do obłędu, mój mąż, który nie sprawdził się jako ani partner do życia, ani ojciec - okazał się wspaniałym dziadkiem.
A ja wykorzystywałam te okoliczności, jak tylko mogłam. Było cudownie mieć małą wnuczkę, która mnie odmłodziła i kazała mi powrócić w świat baśni,  dostrzegać drobiazgi dawno nie rejestrowane ani oczyma, ani duchem, uczyć się na nowo dziwić, ale...
Miałam swój krąg znajomych, swoje hobby i ani mi w głowie było rezygnować z czegokolwiek.
I nie zrezygnowałam. Dziecko było otoczone troską i miłością całej rodziny i dzisiaj mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że kontakty społeczne pomagają w rozwoju. Moja wnuczka to urocza, młoda dama z manierami, otwarta na świat i ludzi. Mądra i umiejąca się wszędzie znaleźć.
Bardzo nie podoba mi się postępowanie niektórych mam, które ograniczają kontakty dziecka z teściami, aby ich ukarać.

Młodzi wrócili, kiedy okazało się, że moja córka zaszła znowu w ciążę. I  tu zaczyna się , jakby nowy wątek pod tytułem: "Mój zięć".
Stwierdził, że jego drugie dziecko  urodzi się w ich nowo wyremontowanym domu, w którym zaczną wreszcie żyć jak prawdziwa rodzina. Przeszedł sam siebie. Orzekł, że zarobione pieniądze starczą na wszystko, ale kiedyś się skończą i musi znaleźć pracę. Znalazł, stosunkowo szybko, w zakładzie stolarskim specjalizującym się głównie w wyrobie trumien. Nie ma się co śmiać: wszystkie, kiedyś będziemy je potrzebowały.
A mnie coś w nim brakowało. Nie pił , nie palił, był czułym mężem, troskliwym ojcem, od czasu do czasu zaklął ( nie cierpię, kiedy ludzie przeklinają ), a ja ciągle na coś czekałam, sama nie wiedząc na co.
Kiedy urodził się wnuczek , czekał na niego i dom , i ogród i własny pokój, w którym królowała kołyska zrobiona własnoręcznie przez zięcia. Piękna była.
Czas płynął i wnuczka szła do komunii. Młodzi zaprosili niemieckich pracodawców zięcia, którzy byli mu zawsze życzliwi i bardzo cenili jego "złote ręce", jak mawiali.
Przyjechali i zachwycili się ową kołyską, która nie stała już w pokoju małego, tylko w holu.
Nie uwierzycie, znaleźli mu odbiorców na kołyski. Potem produkcja powiększyła się o drewniane wózki na czterech kółkach, którymi wozi się dzieci.  Zaczęło się dziać nie tylko dobrze, wręcz bardzo dobrze. Dzisiaj ma swój własny warsztat i dwóch pracowników.
Ale do rzeczy.
Któregoś roku, zięć zaczął remontować starą szopę, w której Babcia z Mamą trzymały kury i gęsi.
Z szopy zrobiły się dwa malutkie pokoiki, kuchenka i łazienka. Po co i dlaczego, nie wiedział nikt. Wnuczka mówiła, że to dla niej. Po ostatnim szlifie, poszliśmy pooglądać i mój zięć mówi:
- Mamo, to dla Ciebie. Może będziesz kiedyś chciała zamieszkać z nami.

I to było to !  Na to, podświadomie czekałam. Wiecie, że on nigdy przez te 10 lat nie powiedział do mnie : mamo ?
Ryczałam jak jaka głupia. Nawet teraz mam wilgotne oczy.  Jest dobrze...

Chciałam dodać jeszcze dwa zdania. No może trzy, albo więcej.
Ja bardzo mocno w to wierzę, że nade mną i moją rodziną czuwa Babcia z Mamą.
I jeszcze na koniec: zamówiłam sobie u mojego zięcia skromną trumnę, bo i mój grób będzie skromny: żadnych pomników.

Pozdrawiam Was wszystkie.


Gdyby któraś z Was założyła wątek: "Teściowie kontra teściowie", to chętnie się będę na nim udzielała. Bo tyle krwi , ile mi napsuli, rodzice mojej synowej...

161

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Skoro jestesmy przy temacie cmentarno-trumiennym, to ja raczej wole zeby puscili mnie z dymem.
Zastrzeglam, ze jak tego nie zrobia to bede nawiedzac wyjac i pobrzekujac czem sie da.
W Skandynawii widzielam przepiekne miejsce do rozsypywania prochow tzw Minnes Lund - polana na wzgorzu otoczona zywoplotem i kwiatami i strumien plynacy z tego wzgorza w dol. Z boku laweczki do posiedzenia i pojemniczki na zapalenie znicza. Bardzo refleksyjne miejsce, wrecz kojace.
Niestety nasze cmentarze przypominaja raczej blokowiska bez ladu i skladu. Tylko te stare maja jakis charakter.

Floko, bardzo budujaca opowiesc.
No musial sie chlopak natrudzic, zeby Ciebie przekonac  - zolza troche jestes (he,he)
Gratuluje ziecia!
Uwielbiam rzemieslnikow-artystow.
Ladnie piszesz, moze jakies kroniki rodzinne................

Mareno - prosze,prosze Claptonik, juz zgrzytam zebami z dzikiej zawisci. Kochalam go dlugo za Leile.
Wiesz tez mam jakis niepokojacy brak identyfikacji......hm spolecznej.

Jutro Dzien Kobiet - a poniewaz Tesciowa w porywach tez kobitka - To wszystkiego najlepszego.

Ps przypomialo mi sie okreslenie Witkacego na nieznosne kobiety-baby - Kobietony.
Zatem do zyczen - coby jak najdluzej kobietonem nie zostac!!!!

162

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?
Florka65 napisał/a:

Babcia zaczęła udzielać mi nauk. Pamiętam, jak kiedyś powiedziała, że rodzina , to tak jak budowanie domu - muszą być fundamenty. Zawód,praca, dach nad głową i chleb na stole. To musi dotyczyć mnie i mojego męża. Wszystkie moje koleżanki powychodziły za mąż, zaczęły rodzić dzieci, a ja wykopywałam fundamenty. I słuchałam żalów, pretensji i gromów rzucanych przez moje znajome, na swoje teściowe i życie z nimi.

Mądrą miałaś babcię, Florka.
A wogóle to ładnie piszesz. Gratuluję Ci rodziny!

Co do wątku "teściowie kontra teściowie", to chyba w tym naszym też można taką tematykę poruszyć. Bo żeby być teściową i nie zwariować, to trzeba nie tylko z synową czy zięciem jakoś się ułożyć, ale i z ich rodzicami. Nie jest to łatwe.
Jestem ciekawa jak sobie to ułożyłaś.


Joga! Przygarniam Cię wirtualnie....
Moja synowa ma inny gust muzyczny i nie lubi tego co ja lubię.

Co do tych trumien, to ja też z dymem. I mąż też. Mam taką nadzieję, że zlikwidują w końcu ten cmentarny przymus dla prochów i będzie można mnie rozsypać w moim ogrodzie. Nie zależy mi na nagrobku ku wiecznej pamięci.

163

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?
marena7 napisał/a:

...rganizują różne atrakcje dla seniorów. Jakieś wycieczki, wyjścia na basen itp. Robią też imprezy integracyjne, potańcówki dla seniorów. Zaproszenia wrzucają do skrzynek na pocztę. Moje sąsiadki, jedna trochę ode mnie starsza, druga trochę młodsza dostają te zaproszenia jako seniorki, ja nigdy. I tak bym nie skorzystała, ale pytam ich dlaczego jestem pominięta. E, sąsiadko, za młoda jesteś, trzeba mieć 55 lat, żeby do grupy seniorów zaliczyli. Mam 60.
Nie należę do grupy seniorów, nie czuję się seniorką, fakt. Nic mi nie trzeba organizować, nie trzeba mnie zabawiać.

Bo TY Mareno jesteś zwyczajnie "młoda duchem" i nawet nie wiesz, że to z Ciebie promienieje wink
"Nic mi nie trzeba organizować, nie trzeba mnie zabawiać" - powiedz ILE osób może tak o sobie powiedzie? Kobietony (jako rzekła Betina) są wśród nas smile
Pozdrawiam Was wszystkie, mądre kobiety i życzę wszystkiego najlepszego w przeddzień babskiego święta - niech po prostu będzie to fajny dzień smile

164

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

A ja tam jeszcze chce pozyc i to jeszcze dluuuuuuuuugo :)Teraz  to szkoda zegnac sie z tym swiatem :)a "lezec w wiecznosci" chce razem z moim ANIELSKIM SYNKIEM,ALE MOWIE MU ,ZE MI NIE SPIESZNO

165

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Cieszę się, że taki wątek powstał. Świetnie się Was czyta.

Florko, pisz tutaj też o rodzicach synowej. I o wszystkim, z czym musi, lub chce zmagać się teściowa.

Mareno, po Tobie nawet wirtualnie nie widać żadnego "seniorostwa". Wcale mnie nie dziwi ten brak zaproszeń smile

Wszystkiego najlepszego! Życzę Wam, żebyście się nie zmieniały smile

166

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Teściowa daje gratisy-słoiki, buraki itd. Rozmowy zaczyna co chwile nowe. Mam wrażenie że chce sie przypodobać, żeby tylko widziec czesciej wnuka.

167

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

A jest jakiś problem nokiaa z widywaniem wnuka przez babcię?

168

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Nokia - dlaczego babcia musi buraczkami zdobywac widzenie z wnuczkiem?

169

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Alez ja chetnie do nich jezdze, problem w tym ze nie mamy czasu. Mąż dorabia, a to pracuje do 22. Bardzo lubie tesciowa, ale mam wrazenie ze chce troche mnie kupic.

170 Ostatnio edytowany przez chaber05 (2013-03-14 10:23:15)

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Florka, ciekawa historia, budująca i dająca do myślenia. Zięc mocno się starał i umiał okazac wdziecznosc, czy tak samo postąpiłaby synowa? Raczej nie, umniejszyłaby zasługi teściowej, starała się zapomniec. Takie ja mam doświadczenia, mogę oczywiście się mylic.

Marena7 jest teściową młodą duchem, a zarazem przeciera szlaki następnym. Na wsi to nietypowa postawa (niestety). Moja wiocha takową pochwalic się nie może. U nas emeryci wolny czas spędzają na jeżdżeniu od galerii do galerii, od hipermarketu do hipermarketu. Są uniwersytety III wieku, jednak odpłatnosc za nie powoduje ( dla tych o niskiej emeryturze), że są omijane. Gdy tu zamieszkałam babcie bawiły wnuki, obecnie już tego nie czynią, ewentualnie za odpłatnością.

Odsypne za możnosc widywania wnuka, to jakiś nowy zwyczaj?  Nokia, babcia ma dobre serce, co ma, to daje.

171 Ostatnio edytowany przez nokiaaa (2013-03-14 10:32:15)

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

a jezeli wyjedziemy(jak inne dzieci) dalej to tez nie bedziemy sie widywac tak czesto.
Ostatnio slyszalam żal, że marek(najmlodszy syn) nie przyjedzie w sobotę wcale a wcale.
marek pracuje w wojsku i jest u siebie w domu co 10dni, a mialby jeszcze zajechac do mamy?Kiedy?Dodam że do rodziców Marek  ma 95km...

172

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Czyli co, dobrze zrozumiałam, ze teściowa chciałaby dzieci widywac najlepiej co tydzień?
Są takie matki, moi teściowie podobnie, bo znudzeni wiecznie. Moich widuję raz w miesiącu i gdyby przyszło rzadziej, włosów z głowy rwac nie będę. Dzieci z domu odchodzą, to naturalne, tak to matka natura urządziła.

173

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Nuda to najgorsza rzecz pod słońcem.`
Tak sobie wyobrażam, bo jej nigdy nie zaznałam i nie rozumiem, że można się nudzić gdy świat ma tyle do zaoferowania. Ktoś powie, że pewnie, jak się ma pieniądze to sobie można czas zorganizować. To nieprawda, ja znam takich, którzy się nudzą leżąc na plaży na Jamajce.
Nuda to stan lenistwa umysłowego i jakaś taka roszczeniowość. Nudzę się - dajcie mi coś, zajmijcie się mną.
Gdy odchodziłam na emeryturę to też się mnie pytali, czy nie będę się nudzić. Rany, odchodzę, bo tyle jeszcze mnie kusi i potrzebuję czasu by jeszcze to zrobić, tamto zobaczyć, tego spróbować. I te stosy nieprzeczytanych, z braku czasu, książek...
Dzieci odeszły z domu i tak ma być. Syndrom "opuszczonego gniazda" mnie nie dotyczy. Czas wychowywania i opiekowania się skończył. Znów jestem wolna i mój czas wrócił do mnie.
Ja tam już wiem, co z nim robić....

174

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

I fajnie by było, gdyby wszystkie matki uznawały to za naturalne.

Mój mąż wyjechał na studia. To dla teściowej było naturalne.
Zamieszkaliśmy razem. Już trochę mniej, zwiększyła się liczba telefonów i namawianie, żeby przyjeżdżał na każdy weekend.
Wzięliśmy ślub, mimo namawiania, nie zamieszkaliśmy z teściową. To już przestało być naturalne. Smsy typu: "synku, wracaj do domu", "synku, odezwij się", pierwszy telefon o bladym świcie, to były nasze codzienne atrakcje na początku małżeństwa. Teściowa trochę przystopowała dopiero wtedy, kiedy mąż z nią konkretnie porozmawiał.
No i jeśli mąż nie opisał na smsa, to oczywiście ja mu "nie pozwoliłam". I "izolowałam" go.

Lubiłam matkę mojego męża, kiedy byliśmy parą, chociaż jak dla mnie była za bardzo nadopiekuńcza. Ale zraziła mnie do siebie swoim zachowaniem, kiedy okazało się, że nasz związek jest poważny i w planach mamy ślub.

175

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?
chaber05 napisał/a:

Czyli co, dobrze zrozumiałam, ze teściowa chciałaby dzieci widywac najlepiej co tydzień?
Są takie matki, moi teściowie podobnie, bo znudzeni wiecznie. Moich widuję raz w miesiącu i gdyby przyszło rzadziej, włosów z głowy rwac nie będę. Dzieci z domu odchodzą, to naturalne, tak to matka natura urządziła.

strach pomyslec, co byloby gdyby tesciowa mieszkala sama...

176

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Chyba tez jestem z tych raczej wyrodnych matek-tesciowych.
Syndrom opuszczonego gniazda powitalam raczej z radoscia, tyle problemow spadlo z glowy. Nie utrzymuje z synem wiezi na zasadzie, ze ma mi sie spowiadac ze swoich poczynan, planow itp.
Chce pogadac - prosze bardzo, jak nie chce , to nie dociekam, nie draze.
Podobnie z synowa.
Nie oczekuje sprawozdawczosci z ich zycia. Co oczy nie widza - serce nie boli - po co mam wiedziec o ich problemach, w ktorych i tak nie bylabym pomocna. Sukcesami i radosciami podziela sie na pewno.
Wnuczka chetnie "przetrzymam", ale tez po wczesniejszym uzgodnieniu, nie na kazde zawolanie. Nie ma wiec szans na rozgrywanie wnuczkiem czegokolwiek, zreszta nigdy nie bylo  nawet takiej sytuacji.
Nie mam potrzeby wkupywania sie w czyjes laski, tak samo jak nikt nie musi w moje.
Nie cierpie jakis glupawych gierek, zagrywek - nie rozumiem obrazania sie, dasow-plasow.

Tak Mareno - kiedys Osiecka ladnie napisala - ..sa jeszcze nieba, ktorych nie widzialam, sa jeszcze gory po ktorych nie chodzilam...........
Tyle ksiazek, filmow,muzyczki jak jest nastroj, internet do spenetrowania, no i jeszcze zwierzat szt. 5 do oporzadzenia, ogrod...., po cholere mi jeszcze jakies intrygi a,la Wersal.
Ty juz pewnie powoli sie szykujesz na te wody termalne....... ach jak cudnie...
Ja chyba sie mocno obsunelam, bo mi synowa z synem sprawili w prezencie karnet na zabiegi kosmetyczne m.in.peeling diamntowy pyska i dekoltu, ale co to jest?......

Pozdrawiam B.
Wiecie, ze u mnie na W-M bylo w nocy -25 - zgrozaaaaaa

177 Ostatnio edytowany przez nokiaaa (2013-03-14 15:11:26)

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Moi rodzice mają swoje zajęcia, mama ma promocje w sklepach, a ojciec ma nowy praktiker ktory otworzyli niedaleko nas:)
nie staram sie jezdzic co niedziele na obiad-bo sie przyzwyczaja i będzie potem żal, czemu nei byliscie?
chociaz wiem ze maz mnie chetnie zabierze do duzego miasta wojewodzkiego, jak powiem ze pojedziemy na cala niedziele do jego rodziców:) pojedziemy do duzego maista to sobie biblioteke zobaczę, a to galerię z ciuszkami dla malego(chociaz wole lumpeksy)

178

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Ja a`propos nudy. Przynależę do grupy siedmiu emerytek, z którymi spotykam się z okazji i bez okazji. Oplotkowujemy wszystkich dookoła i obecnie tematem numer 1 jest kuzynka jednej z nich.
Mieszkała w mieście, ale marzyli z mężem o domu na wsi. Kupili całkiem przyzwoity, ale mężowi się zmarło i wdowa została sama. Ma dwóch synów, z których starszy jest już dawno poza domem, żonaty i dzieciaty i ze względu na, podobno, trudny charakter mamy - odwiedza ją rzadko. Mama bywa u niego często, za często. Młodszy kończy właśnie studia i mama zaczęła podchody.
Urabia jak może dziewczynę syna: wabi przepisaniem domu, pięknem okolicy, pomocą w każdej postaci, obiecuje ( jak powiedziałaby moja znajoma ) cuda na kiju. Dziewczyna miękknie jak wosk.
Syn jest ostrożny i ma zamiar zamieszkać we Wrocławiu, bo tam będzie pracował. Tylko, że z kolei jego urabia przyszła żona i wygląda na to, że chyba ustąpi.
Starszy syn twierdzi, że będzie to powolne, ale konsekwentne zagłaskiwanie przysłowiowego kota na śmierć. Kobieta jest chorobliwie "uczynna" i znudzona do granic nieprzyzwoitości.
I powiedzcie teraz, kto będzie winien gdy zaczną się zgrzyty ? A zaczną się z pewnością.
Teściowa, czy synowa, która dała się nabrać na słowicze dźwięki w głosie, a lisie zamiary w sercu ?

179

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

No coz Florko - pewnie powitamy ja za czas jakis na forum  "Ach ta tesciowa".
Bedzie trudny orzech do zgryzienia - bo jak tesciowa za uczynna i za slodka, to trudno sie obronic. Wpada sie w pulapke zaleznosci, bo jak tu krzywdzic taka dobra kobiete.
Chyba lepiej jak tesciowaj  jawna wredota, wtedy wiadomo z kim ma sie do czynienia i bez wiekszych skrupulow postawic granice.
No, ale juz  najlepiej by bylo jakby dziewcze osmym zmyslem poszlo po rozum do glowy i dalo sobie spokoj z pomyslami na wspolne zamieszkanie.

To Was siedem w grupie - od razu sie nasuwa - siedmiu wspanialych, siedmiu samurajow, juz nie mowiac o siedmiu grzechach glownych.......
Cyfra magiczna - mozecie niezle narozrabiac.........

180

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Jedyna nadzieja w tym, że dobrze znający swoją matkę syn nie da się przekabacić.

181

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Ja mam dla wnuczka każdą sobotę. Syn z synową odpoczywają, albo gdzieś jadą, a wnuczek przewraca nasz dom do góry nogami. Ma trzy lata, cudny wiek. Czytamy, gramy na pianinie, bawimy się laptopem, mamy kupę radości i my i on.
W razie awarii w tygodniu, też go "przechowam", ale na stałą opiekę nie zgodziłabym się.

Ja też nie mam potrzeby uczestniczenia na co dzień w życiu swoich dorosłych dzieci. Czasem zapraszam je na obiad i robię jakąś kuchenną niespodziankę, jakieś egzotyczne danie z Wietnamu czy Maroka. Czasem umawiamy się z córką na sushi, kino i pogaduchy. Bardzo to obie lubimy. Czasem syn, maniak rowerowych rajdów wyciągnie ojca na długą (50-80km) wycieczkę. Dziadek jeszcze w formie i pedałuje, aż miło.
W sumie mamy z naszymi dziećmi stosunki partnerskie. Lubimy ze sobą pobyć, pogadać, ale bez parcia na więcej niż chcą. Zięcia bardzo lubię. Każda jego wizyta u nas to uczta intelektualna, tyle wie o kulturze i taki jest oczytany. To on podsuwa mi lekturę.
Z synową mieliśmy trudne początki i nadal nie jest idealnie, ale nie reaguję na afronty.
Akceptuję jej styl życia i jej poglądy z nadzieją, że w końcu i ona zaakceptuje nasze.

Przeczytałam dziś artykuł w Przekroju, "Koniec rodziny". O tym jak dorosłe dzieci tracą kontakt z rodzicami.
Dorosła córka żyje w innym świecie niż jej rodzice i nie spełnia ich oczekiwań. Z powodu tych różnic od dwóch lat nie widziała swoich rodziców. Oni nie dzwonią do niej i ona do nich też nie dzwoni.

I drugi przykład. Syn opuścił dom w wieku 18 lat. Wyjechał do Krakowa, tam skończyl studia i i podjął pracę. Rodzice zaczęli żyć swoim życiem, podróżami po świecie i swoimi sprawami. Owszem, finansowali studia syna, ale to by było na tyle. Swoje rodzicielstwo traktowali jak zadanie. Urodzić, wychować, wypuścić w świat. Potem zajęli się sobą. Nie widzieli syna od 20 miesięcy. Syn mówi, że zmarnowali 18 lat swojego życia na jego wychowanie, teraz muszą 18 lat od niego odpocząć.

Konkluzja autorki artykułu jest taka. Rodzic i dziecko to tylko role społeczne, które z czasem zmieniają się w inne role. Gdy dziecko staje się dorosłe, rodzic przestaje być potrzebny. Wtedy może przestać być rodzicem. Role matki, ojca, córki i syna są TYMCZASOWE.

No więc pytam się, co to znaczy być rodzicem dorosłego dziecka? Jak zachować równowagę pomiędzy troską o dorosłe dziecko, a troską o siebie. I co to znaczy być dorosłym dzieckiem. swoich rodziców?  Do czego to zobowiązuje? Może do niczego?

Przeczytajcie ten artykuł, daje do myślenia. Ja zachowałam gazetę i pogadam o tym z zięciem.

182

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Mareno, niestety w internecie znalazłam tylko początek artykuły, dostęp do reszty był płatny.

Myślę, że najlepszym, dla obu stron, wyjściem jest właśnie stworzenie relacji partnerskich. Stopniowe zmienianie typowej relacji rodzic - dziecko w relację dorosłych członków rodziny. W której każdy ma prawo do własnego zdania, stylu życia, wyboru, a rozmowa jest dyskusją, a nie karceniem dorosłego dziecka przez jego rodzica. W której nie ma narzucania swoich przekonań, próby wpłynięcia na decyzję drugiej osoby szantażem, za to jest tolerancja.
Nie: "kocham Cię i wiem co jest dla Ciebie najlepsze", tylko: "kocham Cię i akceptuję Cię takiego, jaki jesteś".

183 Ostatnio edytowany przez Szarlot (2013-03-15 01:26:40)

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Domyślam się, że sens tego artykułu może być jakoś zbieżny z tym, co Ewa Woydyłło pisze w książce, o której kiedyś tu wspominałam "My - rodzice dorosłych dzieci". Właśnie aktualnie czyta ją moja Mama...

Ale wiecie, jest to słynne powiedzenie "Dziecko zawsze będzie moim dzieckiem, choćby miało już 50 lat"... No właśnie czy tak jest rzeczywiście? Czy jednak lepiej jeśli te role będą tymczasowe?
Moja Mama teraz jest na pewno bardziej moją przyjaciółką niż mamą, choć zdarza jej się jeszcze czasami trochę martwić o mnie tak po "matczynemu" wink Choć z nadmiernym martwieniem się nigdy nie przesadzała nawet jak miałam 7 lat i rozcięłam sobie kolano... Więc i teraz nie ma z tym problemu...

Jednak w obserwacji innych rodziców dorosłych dzieci widzę, że jeśli ktoś był nadopiekuńczym rodzicem (zwłaszcza matką) w czasach kiedy dzieci były małe, to ciągle ma takie skłonności nawet jak dzieci już dawno wyfrunęły z domu... no chyba że pracuje nad sobą... Trochę tak ma moja Babcia - ciągle pyta czy zdrowo jem i czy czapkę ubieram smile i czasami mam wrażenie, że uważa, że ja bym sobie bez jej rad i zapytań nie dała w życiu rady... kompletnie nie przyjmuje do wiadomości, że ja już nie jestem w przedszkolu smile i że znam swoje potrzeby żywieniowe czy jakikolwiek inne lepiej niż Ona smile to mnie ciągle w Niej zadziwia, skąd się bierze taka nadopiekuńczość...

Bardzo fajnie według mnie jeśli rodzic dorosłego dziecka potrafi się ze swoim dzieckiem przyjaźnić... ja tak mam z Mamą.
Ale już mój Mąż ze swoją ma problem.... bo jak się przyjaźnić z Mamą, która denerwuje... nie jest wzorem... nie imponuje... nie ma się przyjemności ze spędzania z nią czasu i najważniejsze - w czasie dorastania nie stworzyła więzi, która byłaby podwaliną późniejszej przyjaźni....
Kiedy dziecko ma 10 lat to krzykiem, czy teorią "ja jestem Twoją matką, wiem lepiej, masz mnie słuchać" można jeszcze jakiś szacunek czy autorytet wypracować (chociaż czy na pewno?), ale jak dziecko ma 30 lat to takie sztuczki już nie działają.... i wtedy zgrzyt i żale, że nie ma się z dzieckiem dobrych relacji, że ono się odsuwa....

Myślicie, że można w dorosłym życiu zaprzyjaźnić się z rodzicem, z którym wcześniej nie miało się dobrych relacji? I od czego to zależy? Czego wymaga?

marena7 napisał/a:

I co to znaczy być dorosłym dzieckiem. swoich rodziców?  Do czego to zobowiązuje? Może do niczego?

Tylko na to pytanie mogę odpowiedzieć, co do reszty nie czuję się jeszcze kompetentna wink

Co to dla mnie znaczy? To znaczy, że czuję taką wdzięczność wobec Mamy za to, że tak fajnie nam było w życiu, choć często bywało pod górkę (Mama wychowywała mnie samotnie). Doceniam Ją za to, że choć pewnie nie było jej łatwo, to nie przelewała swoich ambicji, swoich lęków, kompleksów na mnie... Była mądrym rodzicem. I to mnie zobowiązuje jakby, ale właśnie do czego?
Nie wiem... Na pewno pomogłabym jej w każdej życiowej sytuacji, choć póki co nie ma takiej potrzeby, bo zarówno finansowo jak i emocjonalnie moja Mama w życiu radzi sobie świetnie.
Na pewno nie wyobrażam sobie sytuacji, że nie kontaktuje się z Nią i wyjeżdżam na koniec świata, tak jak w tym opisanym z artykułu przykładzie. Myślę, że takie urywanie kontaktów nie bierze się z niczego...

I fajne jest też to, że ja nie czuję, że moja Mama w ogóle czegokolwiek ode mnie wymaga za "trud wychowania" czy jak to nazwać... Ona wie, że to był trud, którego się na własne życzenie podjęła, ale wie też, że ja nie muszę jej niczym odpłacać... I właśnie dlatego lubimy razem przebywać, wychodzić, smsujemy, kumplujemy się.... bo nie ma żadnej presji, że ktoś komuś ma wypełniać jakieś deficyty emocjonalne, wypełniać czas.
Nawet jak mojej Mamie czasem wygarnę jakieś błędy wychowawcze, które moim zdaniem wobec mnie popełniała, to jest pełen luz i zrozumienie, nie obraża się, tylko przyjmuje do wiadomości.

A u mojego Męża na odwrót - Jego Mama ma oczekiwania, że ona tak się starała, była taką dobrą matką, a teraz co? Syn nie dzwoni, nie zwierza się, a ona tak by chciała. A jak on czuje, że ona by na siłę chciała, to się odsuwa jeszcze bardziej....
Do tego Mąż nie może jej powiedzieć, że coś robi nie tak, czy robiła wcześniej, bo wtedy teściowa od razu zanosi się płaczem i mówi "nie mów tak do mnie, robisz to, żeby sprawić mi przykrość!"... No i jak tu żyć i uzdrawiać relacje?

184

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Myślę, że przede wszystkim zależy od tego czy te relacje były bardzo złe, czy to tylko nieporozumienia na linii dorastające dziecko - rodzic.
A wymaga przede wszystkim otwartości i chęci poznania się na nowo.
No i trzeba wziąć pod uwagę też to, że nie każdy ma ochotę się zaprzyjaźniać, nawet z własnym dzieckiem, czy rodzicem.


Tak na marginesie: mój tata jest dużo lepszym ojcem dorosłych dzieci, niż małych. Im jestem starsza, tym bardziej go lubię smile

I myślę, że to też jest ważne w tej relacji. Żeby poza tym, że niejako automatycznie, kocha się jako rodzica/dziecko, też lubić jako człowieka.

185 Ostatnio edytowany przez chaber05 (2013-03-15 09:52:31)

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Jako matka synów, a zarazem pracująca z mężczyznami - odpowiem: to są zupełnie inne relacje od tych matki z córką. Faceci nie są może tak emocjonalni, coś innego ich kręci. Nigdy nie będą tak wylewni ze swoją rodzicielką, jak np. Szarlot. Młode kobiety przechodzą swoje etapy, młodzi mężczyźni swoje, a już z pewnością nie są one ze sobą zbieżne i odczuwalne w ten sam sposób.

Podobnie jak wiekszosc uważam, że powolnym krokiem powinniśmy zmierzac ku relacjom partnerskim. Dziecko pozostanie naszym, chocby miało owe 50 lat, ale raczej w sensie samego faktu. Jako rodzic martwię się, chyba jak każdy. Nie znaczy to jednak, że mam odciac młodych od reszty świata, bo obsesyjnie drżę, że kuku sobie zrobią. I tak będzie, nie jeden raz, pomimo naszych ostrzeżeń. Żonę, męża, też mogą wybrac sobie złych, nas jako matki to zaboli, jednak to oni sami poniosą największe konsekwencje.

Od naszych dzieci też możemy sporo się nauczyc. Nie tylko w dziedzinie elektroniki i mediów nas podszkolą. Od synów dowiedziałam się, co znaczy hejter i jak sobie z tym radzic. Oczywiście to nie wszystko, reszta niech pozostanie tajemnicą.

Mnie zadziwia namolnosc rodziców. Wszystko chcą wiedziec, a dorosłe dziecko ma prawo do swojej prywatności. Chyba ten obszar jest najchętniej penetrowany przez nadopiekuńcze matki. Ciekawosc to pierwszy stopień do piekła, a spora częsc rodziców jest w ostatnim jego kręgu.

Moi teściowie ( przynajmniej ja tak uważam) popełnili jeden zasadniczy błąd: wypięli się na wszystkich, skonfliktowali ze sąsiadami, krewnymi, a właściwie to teśc pogonił rodzinę teściowej. Nastąpiła posucha rodzinno-towarzyska, synowie ze swoimi rodzinami mieli ją wypełnic.

186

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Dawno, dawno temu miałam trudną relację ze swoją matką, wynikającą z czasów mojego dzieciństwa. Miałam w sobie kupę żalu i pretensji do niej. Efekt był taki, że nie widywałam jej miesiącami, dzwoniłam raz na ruski rok. Irytowała mnie i złościła. Nie miałyśmy wspolnego języka.

Myślę sobie, że gdyby moja matka wtedy sobie mnie odpuściła, to nasza relacja po prostu by umarła.

A ona dzwoniła do mnie mimo mojego prychania i jawnie okazywanej niechęci. To sprawiało, że czułam dyskomfort i ten dyskomfort skłonił mnie do zajęcia się sobą. Na terapii. Przepracowałam swoje żale do niej i dopiero wtedy byłam gotowa na nową relację z moją matką.
Nową i dorosłą. Od tamtego czasu minęło wiele lat. Polubiłam swoją matkę, zrozumiałam ją i zrozumiałam siebie.
Moja matka ma dzisiaj 80 lat i mieszka z nami.

Bardzo mnie poruszył ten artykuł. Nie to, że dorosłe dzieci zrywają kontakt ze swoimi rodzicami, ale to, że robią to też rodzice. Dziecko nie kontaktuje się, nie przyjeżdża - to kij mu w oko! Zapomnijmy o nim, czy o niej, mamy swój świat. 
Poruszyło mnie, bo mam swoje osobiste doświadczenie z upierdliwą, jak wtedy myślałam matką.
Prawdę mówiąc, to wiele zawdzięczam jej namolności. Była impulsem do zmiany.

"Dziecko zawsze będzie moim dzieckiem, nawet jak będzie miało 50 lat". Nawet 60 lat, jak ja, Szarlot. Moja matka kocha mnie bezwarunkowo.
Ja też bezwarunkowo kocham swoje dorosłe dzieci. Nie oznacza to małpiej, ślepej miłości. Gdyby była taka konieczność, okazałabym również "twardą" miłość. Gdyby na przykład któreś popadło w nałóg, albo krzywdziło swojego małżonka lub dzieci.
Los moich dzieci nie jest mi obojętny. Ale nie czuwam nad nimi jak kwoka. Żyję swoim życiem i swoimi sprawami, ale gdybym usłyszała "płacz" swojego doroslego dziecka, to przylecę natychmiast, choćby z Australii....

Zacytuję tu zakończenie tego artykułu...

Psycholożka wspomina...." Nie zapomnę 30-letniego mężczyzny, który ze łzami w oczach opowiadał mi o swoim pierwszym wyjeździe na wyspę Kos. Pojechali w góry, weszli do malutkiego sklepiku, w którym pachniało lawendą. Za ladą siedziała starsza kobieta, zawinięta w chustkę. Coś nuciła. Gdy wszedł do sklepu, ich oczy się spotkały. Coś zmieniło się w powietrzu. Kobieta wyszła zza lady i bez słów przytuliła cudzoziemca. Pachniała ciepłem, siłą i bezgraniczną miłością.
Gdy wsłuchiwałam się we wspomnienia tego dorosłego mężczyzny, widziałam w jego oczach łzy. Spotkał wreszcie "MATKĘ", której tak mu brakowało w życiu".

187

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?
Szarlot napisał/a:

Kiedy dziecko ma 10 lat to krzykiem, czy teorią "ja jestem Twoją matką, wiem lepiej, masz mnie słuchać" można jeszcze jakiś szacunek czy autorytet wypracować (chociaż czy na pewno?), ale jak dziecko ma 30 lat to takie sztuczki już nie działają.... i wtedy zgrzyt i żale, że nie ma się z dzieckiem dobrych relacji, że ono się odsuwa....

Myślicie, że można w dorosłym życiu zaprzyjaźnić się z rodzicem, z którym wcześniej nie miało się dobrych relacji? I od czego to zależy? Czego wymaga?

Wymaga zmian obu stron, świadomości i chęci. Ja ze swoją nie potrafię się dogadać nawet teraz i chyba nigdy to nie nastąpi. Czuję się winna i jednocześnie jestem na mamę zła i mam żal też do niej, bo ona żadnej winy w sobie nie widzi a to przecież rodzic ma chyba największy wpływ na to jak wyglądają relacje dziecko-rodzic kiedy dziecko jest małe. Ja odkąd pamiętam mojej mamy się bałam, bałam się jej humorów, złości z byle powodu im większa byłam tym nasze relacje były gorsze. Nie robiłam głupot, nie sprawiałam problemów, chodziłam do szkoły, nieźle się uczyłam a jednak zawsze byłam i będę jej wielkim rozczarowaniem. Nawet teraz kiedy w końcu już "niby" jest dobrze nie do końca jest ze mnie zadowolona. Nigdy nie słyszałam od niej, że jest ze mnie dumna, że jestem mądra, że świetnie sobie radzę, ciągle jest rozczarowana. Nawet ostatnia nasza kłótnia to właśnie jej żal, bo ja "zawsze" bo ja "nigdy" a ona się dla mnie tak poświęcała. Moja mama nie ma swojego życia, poza mną, nie spotyka się ze znajomymi, nawet siłą nie wypchnęłabym jej na wycieczkę, czy jakikolwiek wyjazd, "poświęca" się, "umartwia" ciągle jest nieszczęśliwa, nawet rozmowa przez telefon jest dla mnie męką bo na pytanie "co słychać, byłaś ...gdzieśtam?? odpowiada " a co u mnie może być słychać? przecież siedzę w domu, ja do wszystkich nie będę chodzić do mnie nikt nie przychodzi" po takim tekście mam ochotę się rozłączyć i już nigdy nie zadzwonić........Poczytałam trochę książek, przeanalizowałam sobie dużo ale to takie jednostronne bo moja mama na takie analizy i przemyślenia ochoty nie ma. Strasznie to trudne i przykre.

188

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Relacja Matka-Syn w patologicznej wrecz formie prowadzila moja tesciowa.
W miare uplywu czasu rozjasnialo mi sie coraz bardziej jak chory i porabany byl ten zwiazek.
Raz, ze urodzila go dla siebie samej - mezczyzna w tym zwiazku byl zbedny, po zaplodnieniu- oddelegowany. Maz ze swoim ojcem mial widzenie 2 razy w zyciu. Wzorzec ojca-mezczyzny zerowy.
Calym swoim jestestwem zaprzegla sie w obsluge synia. Nie tylko techniczna, typu ubranko, jedzonko, ale przede wszystkim w "nauke zycia" i ochrone przed zlem tego swiata.
Z tego co mi maz opowiadal - dziecinstwo uplywalo mu w miare spokojnie, wrecz komfortowo - mamusia usuwala mu z drogi wszelkie kamyki, o ktore mogl sie potknac.
Schody zaczely sie w okresie dojrzewania - synio juz nie chcial sie godzic na filtrowanie jego znajomych,udzielania szczegolowych informacji ze swoich poczynan. Juz nie byl sklonny dzielic sie z matka kazda emocja i mysla. Nie bawily go   wspolne wyjazdy i wywczasy - kazda odmowa konczyla sie lzami i histeria, wpedzaniem w poczucie winy.
Malo tego, poniewaz mamusia znala sie na wszystkim, oprocz muzyki - poszedl do szkoly muzycznej. I tym sposobem, zeby znalezc kawalek swojego swiata zostal muzykiem.
Oczywiscie byl na tyle wygodny, ze z obslugi technicznej nie zrezygnowal - z luboscia pozwalal sie opierac, ubierac i karmic, rzucajac od czasu do czasu ochlap informacji o swoim zyciu - co mamusi dawalo do myslenia i ukladania mu zyciorysu na pare dni.
O ile pojawialy sie jakies trudnosci, ktore mamusia byla w stanie zalatwic skwapliwie korzystal z takich udogodnien.
Takze zbudowal swoj swiat muzyki, do ktorego mamusia nie miala wstepu, a zarazem odbieral sobie wolnosc korzystajac z calego servisu uslug, ktore mu oferowala.
W kazdym badz razie manipulacja z jednej i z drugiej strony totalna.
Moje pierwsze spotkanie z przyszla tesciowa powinno mi dac juz wiele do myslenia , ale coz mloda,glupia......
Otoz pewnego dnia, wpada do mnie do domu kobieta, zaplakana, rozdygotana, przedstawia sie jako matka mojego chlopaka i szlochajac prosi o pomoc w odszukania jej dziecka, bo byl zniknal juz na dwa dni i noce.
Tknieta przeczuciem zawiozlam ja do akademika, gdzie synio mocno ululany i rozbawiony sie byl odnalazl.
Sadzilam, ze mamuska po nieprzespanych nocach dwoch zrobi mu porzadna awanture, a tu nic, tylko ulga, ze skarbeczek sie znalazl.
Malo tego, po zawiezieniu znaleziska do domu, czym predzej poleciala do sklepu po wode mineralna i soczek........
Na moje warkniecie, ze mogl chociaz zadzwonic do matki, poprosila mnie o spokoj i z ona juz z nim porozmawia.......

Kiedy po krotkim  szczesliwym pozyciu  w malzenstwie stanelismy prawie przed decyzja rozwodu, mamuska jak kon dzgniety ostroga rzuciala sie na rychtowanie pokoiku, w ktorym synio w razie czego zamieszka.
Do rozwodu nie doszlo, zycie potoczylo sie rownie "barwnie", ale to juz inna historia..

W kazdym badz razie, ja w stosunku do mojego syna jedynaka , nauczona doswiadczeniami, bylam moze i czasami zbyt wymagajaca.
Syn juz w szkole sredniej gotowal sobie obiady z polproduktow, ktore mu zostawialam w lodowce. Jego pokoj, byl jego terytorium i nigdy nie zadalam sobie trudu, zeby tam sprzatac, ukladac ubranka itp..
Kiedy zachcialo mu sie zrobic rok przerwy po maturze, powiedzialam prosze bardzo, ale zyjesz na wlasny koszt, albo doplacasz do chaty, albo sobie cos wynajmij. Nie bylo mi fajnie mowic cos takiego, ale syn wiedzial, ze nie zartuje . Szybko zrezygnowal z pomyslu i  czym predzej polecial z papierami na uniwerek.
Teraz patrze z przyjemnoscia, jak bardzo jest odpowiedzialny w stosunku do swojego dziecka, jest bardzo dobrym ojcem.
Prowadzi firme, potrafi pomoc zonie w domu. Trzeba ugotuje, upierze i korona z glowy nie spada.

Owszem dziecko jest zawsze dzieckiem - wole jednak uzywac nazwy "syn", "corka" . Dziecko jakos bardziej kojarzy sie ze spioszkami..........
Wiezi zawsze beda, kwestia tylko jak bardzo pozwolimy je poluzowac, zeby latwiej bylo wszystkim oddychac.

189

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Joga, wiem co czujesz...
Ja relacje z Mamą mam super, dlatego często i chętnie o tym piszę tu na forum. Za to z Tatą... szkoda gadać. Jak słyszę słowo "tato", to zwykle spuszczam głowę i czuję się znów jak mała najbardziej pokrzywdzona dziewczynka na świecie sad

marena7 napisał/a:

Bardzo mnie poruszył ten artykuł. Nie to, że dorosłe dzieci zrywają kontakt ze swoimi rodzicami, ale to, że robią to też rodzice. Dziecko nie kontaktuje się, nie przyjeżdża - to kij mu w oko! Zapomnijmy o nim, czy o niej, mamy swój świat.

Mój Tato wyjechał za ocean "na saksy" jak to było w modzie na początku lat 80-tych. Miał pojechać docelowo na rok, dwa, zarobić trochę kasy i wrócić.
Kiedy wyjechał miałam 3 lata.... Teraz mam prawie 30. Przez ten czas widzieliśmy się... niech policzę... dokładnie 5 razy - były to takie "odwiedziny" na miesiąc, 2 tygodnie. Czasem wysłał jakąś paczkę, kartkę na Święta... przez telefon rozmawialiśmy głównie o pogodzie, bo wiadomo więzi nie ma między nami żadnej....
Ale 3 lata temu, kiedy widzieliśmy się ostatni raz, naprawdę przez chwilę czułam, że zaczęliśmy się dogadywać... Myślałam, że coś się zmieni na lepsze... że może wreszcie dojrzał do tego, żeby mnie przeprosić, żeby wyjaśnić dlaczego wyjechał i zapomniał wrócić... ale nie, przeliczyłam się.
Jak chciał się rozstać z Mamą to okej, ale dlaczego ze mną? sad To pytanie męczy mnie bez przerwy od 27 lat sad
Próbowałam go czasami pytać, zagajać jakoś rozmowę na ten temat, ale on zmieniał szybko temat. Kompletnie nie potrafi rozmawiać o uczuciach.
Przecież mógłby normalnie wyjaśnić dlaczego tak się stało i nasze relacje może by się poprawiły. Ale nie on woli zawsze obracać wszystko w żart sad
A najlepsze, że wyjechał, zrezygnował z opieki nade mną, poddał się po prostu, a tak naprawdę wcale się tam nie dorobił kokosów! Nic go tam nie trzyma za oceanem! Nie ma żadnych "nowych" dzieci... nic. Nawet mówi, że w sumie to mu tam źle.... Ale nie wrócił i pewnie już nigdy nie wróci....

Mój Tato nie jest już młody... ile mu jeszcze życia zostało? z 10, 20 lat góra.... i ciągle nic nie robi, żeby naprawić relacje między nami... sad

Ja przez wiele lat próbowałam z nim jakoś zagadać... Czekałam kiedy sam zacznie mówić, naprawdę wydaje mi się, że byłam cierpliwa, nigdy się nie obrażałam, a przecież jako dziecko miałam do tego prawo, skoro mnie zostawił...

Teraz już na nic nie czekam. Rok temu miał przyjechać na mój ślub... Obiecał, że choćby się paliło i waliło to będzie. 2 dni przed ślubem napisał maila, że jednak nie przyleci i podał jakąś tanią wymówkę. Na maila nic nie odpisałam, bo niby co? Potem dzień przed ślubem dzwonił, ale powiedziałam, że nie mam siły rozmawiać... wyłączył się.
I od tamtej pory, będzie już prawie rok, nie próbował nawiązać ze mną żadnego kontaktu.

Za kilka miesięcy urodzę dziecko... Bardzo się z Mężem cieszymy... Moja Mama też uczestniczy we wszystkich przygotowaniach. Jest na bieżąco.
A ja często zastanawiam się czy ono w ogóle kiedyś pozna dziadka? On nawet nie wie, że zostanie dziadkiem, no chyba ze dowiedział sie pocztą pantoflową.

marena7 napisał/a:

Psycholożka wspomina...." Nie zapomnę 30-letniego mężczyzny, który ze łzami w oczach opowiadał mi o swoim pierwszym wyjeździe na wyspę Kos. Pojechali w góry, weszli do malutkiego sklepiku, w którym pachniało lawendą. Za ladą siedziała starsza kobieta, zawinięta w chustkę. Coś nuciła. Gdy wszedł do sklepu, ich oczy się spotkały. Coś zmieniło się w powietrzu. Kobieta wyszła zza lady i bez słów przytuliła cudzoziemca. Pachniała ciepłem, siłą i bezgraniczną miłością.
Gdy wsłuchiwałam się we wspomnienia tego dorosłego mężczyzny, widziałam w jego oczach łzy. Spotkał wreszcie "MATKĘ", której tak mu brakowało w życiu".

Też się wzruszyłam.
Ja mam kogoś kto w pewnym sensie zastępuje mi emocjonalnie ojca... ale jednak nigdy moim ojcem nie będzie. I to boli najbardziej sad I to, że ten kto nim jest rzeczywiście, nie chce nim być sad

Polecicie mi pewnie terapię. Tak, byłam już... i nic to nie dało sad Nawet moja terapeutka stwierdziła, że jestem naprawdę wyjątkowo oporna i jak jest temat "ojciec" to się zamykam. Jakoś nie umiem tego przepracować. Ale boję się, ze to będzie miało ciągle wpływ na moje życie...

190 Ostatnio edytowany przez nokiaaa (2013-03-15 13:30:20)

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Betina i co dalej z twoją tesciową?mieszka u ciebie?

191

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?
betina2 napisał/a:

Kiedy zachcialo mu sie zrobic rok przerwy po maturze, powiedzialam prosze bardzo, ale zyjesz na wlasny koszt, albo doplacasz do chaty, albo sobie cos wynajmij. Nie bylo mi fajnie mowic cos takiego, ale syn wiedzial, ze nie zartuje . Szybko zrezygnowal z pomyslu i  czym predzej polecial z papierami na uniwerek.

To jest właśnie twarda miłość, która uczy odpowiedzialności. Mam podobne doświadczenia ze swoim synem.
I mój syn, tak jak Twój od dziecka uczony był samoobsługi. Dzisiaj ugotowanie zupy nie jest dla niego problemem. Także sprzątnięcie kuchni, czy inne domowe prace. A ojcem jest świetnym.

Matka taka jak Twoja teściowa to prawdziwe nieszczęście. Niczego nie wymagając od dziecka, można wychodować narcyza, egoistę, niezdolnego do żadnego związku i pozbawionego empatii.

betina2 napisał/a:

Wiezi zawsze beda, kwestia tylko jak bardzo pozwolimy je poluzowac, zeby latwiej bylo wszystkim oddychac.

Święta prawda o tym poluzowaniu.

192

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

Och, Szarlot - pewnie ten Twoj wyidealizowany Tata, a tata realny to dwie rozne postacie. Przywiazalas sie do tego pierwszego i trudno sie z nim rozstac. Oczekujesz od tego drugiego zachowan idealu, a to juz chyba sie nie zdarzy.................

Moj ojciec byl "karzaca reka sprawiedliwosci", czlowiekiem od stawiania wymagan, bezdyskusyjnego posluszenstwa, czesto targany "slusznym gniewem"....
Szczerze mowiac nie wiem, czy jego brak nie bylby lepszym rozwiazaniem.
Rozwod rodzicow, ja i moje rodzenstwo przyjelismy niejako z ulga.
Kontakt potem byl luzny, pozbawiony serdecznosci. Ojciec dawal do zrozumienia jak jestesmy niewdzieczni..........
Dominujace uczucie zwiazane z nim to strach i niechec, w zyciu doroslym - gniew i bunt.

193

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?
nokiaaa napisał/a:

Betina i co dalej z twoją tesciową?mieszka u ciebie?

Tesciowa byla padla na udar i  19 rok jest sparalizowana.
Przez pierwszych 15 lat byla w swoim domu pod opieka wynajmowanej pielegniarki i moja.
Potem jak juz nie dawalam sobie rady ( kobieta duza, 180 wzrostu, ja 150) znalezlismy osrodek prywatny gdzie przebywa do dziis.
Z tym, ze ona ma juz lat 88, nie bardzo kojarzy........
Synio na kontraktach zagranicznych , na zasadzie "Maz do dom, gosc w dom"

Najlepsze z tego wszystkiego, ze jak padla na ten udar, to lekarka dawala jej 3 dni zycia. Maz jechal na leb na szyje ze Szwajcarii coby matke zywa zobaczyc, no i oglada juz 19 rok.....
Jak to medycyna jest bezsilna jak sie pacjent uprze..

194

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?

no cóż betina...

195

Odp: Jak być teściową i nie zwariować?
Szarlot napisał/a:

Ja przez wiele lat próbowałam z nim jakoś zagadać... Czekałam kiedy sam zacznie mówić, naprawdę wydaje mi się, że byłam cierpliwa, nigdy się nie obrażałam, a przecież jako dziecko miałam do tego prawo, skoro mnie zostawił...

Ciągle miałaś nadzieję, że Twój ojciec się ocknie i nadrobi stracony czas. Że da Ci to wszystko, co ojcowie dają swoim małym córeczkom.
Nic z tego Szarlot, on pewnie nie ma nic do dania.
A jeśli nawet, to Ty nie jesteś już dziewczynką, tylko dorosłą kobietą. Nie ma na czym budować dorosłej relacji. Nie ma więzi. Twój ojciec porzucił Cię dawno temu. Fizycznie i emocjonalnie.
On nie ma POTRZEBY więzi z Tobą. Pora się z tym pogodzić.

I chyba to robisz bo....

Szarlot napisał/a:

Teraz już na nic nie czekam.

Nie ma na co czekać.

Byłaś na terapii i nic nie dała.
Bo to nie był chyba jeszcze właściwy czas. Pewnie jeszcze wtedy miałaś nadzieję, że ojciec da Ci to co Ci potrzebne, że Ci wynagrodzi...Być może dlatego zamykałaś się na temat "ojciec", nie chciałaś tego ruszać, żeby nie usłyszeć prawdy o nim?

Posty [ 131 do 195 z 200 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Jak być teściową i nie zwariować?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024