Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 84 z 84 ]

66 Ostatnio edytowany przez sweetie123 (2012-05-10 16:11:06)

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Eh..myślałam, że wszystko zmierza w dobrym kierunku i powolutku zaczynam z tego mojego miłosnego bagna się wydostawać. A tutaj dupa!!!No totalnie mnie złamało. Od dwóch dni ciągle płaczę, zaczynam przypominać sobie nasze początki..które miały miejsce 7 lat temu(!!!) czy to normalne??Ha! Oczywiście że nie! Jestem głupią, platonicznie zakochaną panną, która zamiast skupiać się na sobie..to myśli o swoim eksie, który już dawno używa se z inną. Oooo..pięknie wyplułam żółć. Fuck! Czuję jakbym miała jakieś rozdwojenie:/ raz jest super, a innym razem (tak jak teraz) jest po prostu jedno wielkie gówno! Nie chcę już się żalić dla przyjaciół..bo jakby tu nie patrzeć minęło już 6 miesięcy i zapewne pięknie by mnie kopnęli za to w moją zacną dupę, poza tym chcę im oszczędzić smutków, skoro tak ładnie jest za oknem..niech się cieszą majem wink i niechaj myślą że wsio ok. Nie chce nadużywać ich dobroci..choć wiem, że poświęcili by dla mnie swój mega cenny czas, za co będę im całować stópki do końca świata!

Noooo ale wracając do mojego jakiegoś dziwnego stanu, którego zupełnie nie pojmuję. Do jasnej cholery!!czemu..czemu..ciągle za nim tęsknie!!!???Przecież wiem, że:
- jednym słowem ma mnie w swojej szanownej dupie, bo: zero kontaktu z jego strony, bo: kiedy byłam w naprawdę złym..ale to naprawdę złym miejscu, w którym myślałam jedynie o śmierci i z którego wyciągną mnie mój ukochany przyjaciel (boziu dziękuję Ci za takich ludzi!!) on nie kiwnął palcem, żeby chociaż zadzwonić..albo napisać zakichanego smsa jak się czuję. Do jasnej - był ze mną siedem lat!!! okej, może bym zrozumiała, żeby związek rozpadł się z powodu zdrady, na przykład mojej..ale takiego czegoś - obleśnego nie było. Rozpadł się..hee..jakby to ująć - może z przyczyn naturalnych? Trzeba zapytać eksia neutral
- wymazał mnie ze swojego życia (patrz wyżej - nie dzwoni, nie pisze = nie tęsknie, nie kocha)
- ma nową, świeżą, może młodszą, na pewno szczuplejszą, może ładniejszą, ale na bank nie inteligentniejszą lasię. Czy ją kocha? Tego nie wiem, chociaż wątpię..ale czy słusznie? Nie wiem. W każdym razie - ma i się nią cieszy. A mnie nie chce.

Te trzy powody powinny dać mi tak nieziemskiego kopa, że znalazłabym się już dawno w innym, lepszym miejscu..może zakochana po uszy w jakimś innym przystojniaku. Ale nie..nie..ja po prostu tkwię jak ta kwoka w przeszłości, która na dzień dzisiejszy daje mi jedynie smutek i ból serca, tudzież powoduje stan przed zawałowy. Czy ja jestem jakaś psychiczna? No do jasnej! Przecież jestem mądrą babką, znam swoją wartość i generalnie to jestem zajebista (ohh...ale się połechtałam:D) i rozumiem zdanie -ALE JA JUŻ NIE CHCĘ CIEBIE! No właśnie..rozumiem, ale jakoś dziwnie nie potrafię przyjąć go do wiadomości.

Mam z nim tyle wspomnień..że wydaje mi się że innych nie mam, a przynajmniej innych nie pamiętam. No właśnie. I to też mnie tak dobija! Bo na przykład..z innym już nie będzie tak fajnie leżeć pod kocem i se po prostu leżeć, z innym nie będzie tak fajnie na wakacjach, inny nie będzie taki inteligentny, a okaże się jakimś bucem, leniem i generalnie będzie jakiś nie taki, z innym nie będzie po prostu to samo!!! Ja się centralnie zablokowałam na płeć męską i chyba nawet nie chce się odblokować...bo czekam na eksia, który ani myśli do mnie wrócić. Jestem nienormalna!Czy kochająca za bardzo? Nie wiem..nie potrafię stwierdzić. Wydaje mi się, że nie.

Bo generalnie oprócz miłości do pana przemawia przeze mnie taka złość na niego, że jak on mógł po prostu tak to zostawić i odejść...kiedy ja ( mimo że coś tam w głowie u mnie szeptało, że ten związek nie jest do końca idealny) to chciałam z całych sił go wypieścić do granic. No właśnie, jak się okazało - tylko ja. Mam nieodparta ochotę pojechać do niego pojechać i zażądać drugiej szansy z racji tego, że piastowałam urząd u jego boku, przez 7 lat(taaaak..chyba jestem nienormalna!) nooo to se dałam upust dzisiaj.

Oby jutro było lepiej.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Droga Sweetie123 a masz w planach w najbliższym czasie utratę rozumu i zdrowego rozsądku? Bo tylko to tłumaczyło by ewentualnie Twój wybór faceta na swojego pratnera, który nie jest inteligentny, czuły, troskliwy tylko bucowaty. Zapomniałaś, że to my sami kreujemy swoją rzeczywistość?
Jednak aż za dobrze wiem, co czujesz pomimo tego, że dzieli nas różnica wieku. Wiem jak to  jest siedzieć i myśleć, że ten był naj,naj, naj, choć tak narawdę nie był. I Twój też nie był. Stworzyłaś sobie w głowie jego wyidealizowany, nieprawdziwy obraz i to właśnie za tym wyobrażeniem tak tęsknisz, nie za prawdziwym eksiem. Bo gdyby był taki fantastyczny, to nie ulotnił by się przy pierwszej możliwej okazji. Czy właśnie z kimś takim chciałabyś spędzić życie. Problem się pojawia, Ty próbujesz go rozwiązać, a tego Pana już nie ma. Pomyśl, co by to było, gdybyście mieli dzieci!

sweetie123 napisał/a:

i uwierz, że zasługujesz na prawdziwe szczęście i odwzajemnioną miłość, zupełnie tak jak jak każdy człowiek na tej planecie. Wiesz, wydaje mi się, że każdy tęskni za związkiem, za drugą osobą, która po prostu przytuli i powie że jest okej, ale póki tego nie ma, trzeba zacząć się cieszyć z tego co się ma!Odszukaj w sobie szczęście, nie mozesz go uzależniać od istnienia drugiej osoby, bo to jeszcze nikomu nic dobrego nie przyniosło.

To są słowa, które parę dni temu skierowałaś do mnie a teraz ja odbjam piłeczkę, bo to bardzo mądre i dojrzałe słowa. Myślę o Tobie ciepło i życzę, abyś z każdym dniem odzyskiwała wolność i samą siebie, a tym samym była coraz bliższa stanu, w którym buzia sama się uśmiecha bez konkretnego powodu. A tak przy okazji przeczytałaś artykuł do którego zamieściłam linka?

68

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Przeczytałam. Mądry artykuł. No właśnie..ja tak łatwo radzę i mówię..i wiem że mówię mądre rzeczy, bo prawdziwe rzeczy, poparte doświadczeniem mądrzejszych kobiet. Ale..alee..no brakuje mi go okrutnie!I tłumaczę sobie ciągle, że no..pojawił się problem i zwiał, ale co?Przecież nie przestanę go kochać ot tak. I naprawdę dziwię mu się, że on tak potrafił. To jest bardzo smutne. No bo: przez dłuuuugi czas była miłość, myślałam że prawdziwa i się boleśnie rozczarowałam. Z mojej strony uczucie ciągle jest żywe, choć platoniczne, zatem niezdrowe. Gdybym miała w głowie guziczek, którym mogłabym wyłączyć te uczucie, zrobiłabym to od razu. Z jednej strony zazdroszczę mu, że on się ot tak tego pozbył, tego uczucia, i że wspomnienia za nim nie łażą i on sobie żyję. Ja jak narazie nie potrafię, choć myślałam że to już za mną. Także jak widać długa droga przede mną.

69

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Planuję kupić broń. Nawet jeżeli dostanę dożywocie to ja i tak już nie żyje.

70

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.
dobry albo zly napisał/a:

Planuję kupić broń. Nawet jeżeli dostanę dożywocie to ja i tak już nie żyje.

No tak, to zawsze jakies wyjscie, moze nawet najlatwiejsze?? ale czy naprawde tego chcesz?

71

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

witajcie. dopiero teraz trafilam na ten watek, nie wiem czy jeszcze jest aktualny, ale mimo to napisze smile
Przede wszystkim do sweetie - mam nadzieje, ze juz masz sie lepiej, minelo troche czasu, wiec powinnas zaczac stawac na nogi...

teraz do dobrego i zlego - spotkala mnie niedawno prawie identyczna historia..

Mialam chlopaka, ktorego poznalam  w wieku 23 lat, zakochalismy sie w sobie do szalenstwa. Zamieszkalismy razem.
Po pol roku cos zaczelo sie psuc, ale bylismy jeszcze bardzo mlodzi, wiec to bylo do przewidzenia. Zaczelam dostrzegac jego wady. Irytowal mnie i zaczelam sie od niego oddalac. Poza tym bylam tak pewna jego milosci, ze wydawalo mi sie, ze moge zrobic wszystko a i tak nie odejdzie. Po roku roznych przejsc on mial dosc i wyjechal na 3 miesiace do Holandii. Mielismy jechac razem ale ja postanowilam, ze zostane i w ten sposob rozstane sie z nim. Kochalam go nadal, ale wydawalo mi sie, ze nasze drogi rozeszly sie. On wyjechal, w tym czasie pisal jeszcze do mnie przez jakis czas, tesknil (podobno). W koncu przestalam odpisywac i urwal nam sie kontakt.

Wtedy nie cierpialam az tak. Spotkalismy sie ponownie pol roku pozniej, juz w Polsce. Tesknilam za nim, moje uczucia zaczely odzywac. On wtedy byl juz z kims innym, ale i tak mielismy chwilowy romans, ktory nie dal mi zadnej nadzieji. Tamta dziewczyna zerwala z nim, on powiedzial, ze szukal u mnie pocieszenia i to wszystko. Odcielam sie. W miedzyczasie probowalam zwiazkow z innym mezczyznami, ale wszystkie byly nieudane sad Ciagle porownywalam innych do mojej pierwszej milosci. Ciagle cos bylo nie tak.

W zeszlym roku znowu sie spotkalismy. Zaczelismy sie umawiac. Najpierw sporadycznie, potem coraz czesciej, az w koncu znowu zaczelismy byc razem. Zorientowalam sie, ze bardzo go kocham i nigdy nie przestalam, tesknilam za nim jak pies, po prostu nie wyobrazalam sobie zycia bez niego. On znowu mowil mi, jak bardzo mnie kocha i uwielbia. Zawsze byl niesamowicie czuly i dobry, poswiecal mi 100% uwagi, sluchal, byl jakby lustrem w ktorym widzialam siebie mądra i piękną. Uzalenilam sie od tego. Skonczylam studia, postanowilam sprobowac swoich sil zagranica. Obiecywal, ze do mnie przyjedzie, ze bedzie czekal, ze kocha, ze zawsze bedziemy razem i wszystko bedzie dobrze. Ufalam mu.

Wyjechalam, bardzo rzadko mielismy okazje sie widywac. Codzinnie rozmawialismy na skajpie, czesto przez telefon. Zawsze zapewnial mnie o swojej milosci.
Bylam szczesliwa, chociaz straszliwie tesknilam. Po kilku miesiacach postanowilam wrocic, za bardzo mi brakowalo jego, przyjaciol, domu...
Przyjechalam na swieta do domu, przed przyjazdem bylam u niego, spedzielismy cudowny, czuły dzien. Mial do mnie przyjechac za kilka dni.
Ale cos sie stalo. Wlasciwie przestal nagle dzwonic, rzadko odbieral, nie pisal. Powiedzial, ze nie moze przyjechac, ze nie spedzimy razem Sylwestra. Zgodzilam sie, chociaz bylo mi strasznie przykro.
Potem nagle przestal odbierac telefon. Raz odzwonil i powiedzial, ze chyba nie mozemy juz byc razem, ze to bez sensu, ze jest fatalnym facetem dla mnie, ze ja sie mecze i on to widzi, ze sie nie widujemy itd. Poprosilam zeby dal nan szanse, skoro sie ciagle kochamy. Zapytalam czy kogos ma, prosilam o szczerosc. Zapewnil mnie, ze nie. Zgodzil sie, zebysmy jeszcze walczyli.
Nastepnego dnia nie odebral juz telefonu, nie odpisywal na wiadomosci,smsy.
Kolejnego dnia napisal tylko, ze to wszystko dla niego bardzo trune, chyba nie bedziemy juz razem i przeprasza i ze porozmawimay niedlugo. Tyle.

Ale nie odezwal sie wiecej. Kilka dni temu dowiedzialam sie, ze od 3 miesiecy spotykał sie z inną. Nawet kiedy zapewnial mnie o swojej milosci, nawet kiedy sie widzilismy i wszystko bylo jak zawsze...Minąl tydzien, nie usylaszalam od niego juz ani jednego slowa. Przestalam pisac i nie kontaktuje sie z nim. Moje serce jest zlamane, potwornie cierpie, placze i tesknie za nim.
Chcialam tylko, zeby ze mna porozmawial, bylismy tyle czasu razem. Chcialam, zeby mi powiedzial szczerze co czuje i kiedy przestal mnie kochac. Czuje sie jak porzucony i zbedny pzredmiot. Nie potrafie sie pogodzic ze strata, wszystko strasznie boli.
Najbardziej wspomnienia, i to jaki potrafil byc opiekunczy, wyrozumialy i czuly. Chcialam spedzic z nim reszte zycia, rozumielismy sie jak nikt. Teraz zostalam zupelnie z niczym.

72

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

powiem Tobie tyle, że jeśli oboje się zmienicie i bardzo się kochacie to wszystko jest możliwe. opiszę moją sytuacje tutaj, może ktoś mi coś jeszcze doradzi wink

Spotkałam się z moim byłym przed chwilą. Pocałowałam go, nie wiem dlaczego, on powiedział, że niepotrzebnie bo teraz ma na mnie ochotę  po czym przytulił mnie mocno i dość długo to trwało. Rozmawialiśmy NIE o nas przez godzinę, dobrze się nam rozmawiało. Sama nie wiem czego chcę. Spotykam się już z kimś, ale może jest szansa, żeby odbudować ten związek, jednak wiem, że wymagałoby to starania obojga nas, a nie jestem pewna czy on chciałby się w to angażować. Powiedział mi też, że mnie nadal kocha. Netkobietki, ja już nie wiem co mam zrobić. Zranił mnie swoim zachowaniem itd.. ale ja też nie byłam święta  Całowałam się już z tym facetem, zrobiłam mu nadzieje itp, nie chcę go ranić, fajnie było, ale nie AŻ takiej chemii między nami. Teraz znów jakoś nie mam ochoty się z nim całować, bo chcę to robić tylko z moją miłością, jednak jest to niemożliwe. Trochę bałagan mam w życiu.

Pewnie napiszecie, że decyzja należy do mnie, czy chcę żyć złudną nadzieją na związek możliwe, że bez przyszłości, czy zacząć żyć na nowo i układać sobie życie z kimś innym. A jeśli ja chcialabym poczekać jakiś czas i zobaczyć jak się to wszystko ułozy nie mówiąc o tym koledze z którym się widuję? To chyba jest dla mnie jedyne wyjście, co o tym myślicie?

Nie chcę się też narzucać byłemu, więc mało piszę. Zobaczę po kilku spotkaniach, jednak to może trwać kilka tygodni..a przez te kilka tygodni będe mieć nadzieje. Później przyjdzie cierpienie, ale będę mieć mojego amanta...jestem straszna, wiem..

Może wg was szczera rozmowa z byłym za kilka dni jeśli się coś zmieni i będę wiedziała na czym stoję.. tak bardzo starałam się, żeby się z niego wyleczyć, nie dokonałam tego, ale obiecałam sobie, że z nim nie będę, bo za dużo słów padło..jednak kiedy on jest takim moim kochaniem...takim..miłym i fajnym mężczyzną, to chcę do niego wrócić i dać mu kolejną szansę..

73

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.
netkobieta4444 napisał/a:

powiem Tobie tyle, że jeśli oboje się zmienicie i bardzo się kochacie to wszystko jest możliwe. opiszę moją sytuacje tutaj, może ktoś mi coś jeszcze doradzi wink

Spotkałam się z moim byłym przed chwilą. Pocałowałam go, nie wiem dlaczego, on powiedział, że niepotrzebnie bo teraz ma na mnie ochotę  po czym przytulił mnie mocno i dość długo to trwało. Rozmawialiśmy NIE o nas przez godzinę, dobrze się nam rozmawiało. Sama nie wiem czego chcę. Spotykam się już z kimś, ale może jest szansa, żeby odbudować ten związek, jednak wiem, że wymagałoby to starania obojga nas, a nie jestem pewna czy on chciałby się w to angażować. Powiedział mi też, że mnie nadal kocha. Netkobietki, ja już nie wiem co mam zrobić. Zranił mnie swoim zachowaniem itd.. ale ja też nie byłam święta  Całowałam się już z tym facetem, zrobiłam mu nadzieje itp, nie chcę go ranić, fajnie było, ale nie AŻ takiej chemii między nami. Teraz znów jakoś nie mam ochoty się z nim całować, bo chcę to robić tylko z moją miłością, jednak jest to niemożliwe. Trochę bałagan mam w życiu.

Pewnie napiszecie, że decyzja należy do mnie, czy chcę żyć złudną nadzieją na związek możliwe, że bez przyszłości, czy zacząć żyć na nowo i układać sobie życie z kimś innym. A jeśli ja chcialabym poczekać jakiś czas i zobaczyć jak się to wszystko ułozy nie mówiąc o tym koledze z którym się widuję? To chyba jest dla mnie jedyne wyjście, co o tym myślicie?

Nie chcę się też narzucać byłemu, więc mało piszę. Zobaczę po kilku spotkaniach, jednak to może trwać kilka tygodni..a przez te kilka tygodni będe mieć nadzieje. Później przyjdzie cierpienie, ale będę mieć mojego amanta...jestem straszna, wiem..

Może wg was szczera rozmowa z byłym za kilka dni jeśli się coś zmieni i będę wiedziała na czym stoję.. tak bardzo starałam się, żeby się z niego wyleczyć, nie dokonałam tego, ale obiecałam sobie, że z nim nie będę, bo za dużo słów padło..jednak kiedy on jest takim moim kochaniem...takim..miłym i fajnym mężczyzną, to chcę do niego wrócić i dać mu kolejną szansę..

74

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Witam po dłuuuuugiej przerwie...przerwie pisania na forum, bo przerwy od życia pełną gębą nie miałam i mieć nie planuję wink Postanowiłam napisać tego posta po to by hmm..przede wszystkim dać nadzieję tym złamanym serduszkom, które nie widzą światełka w tunelu, które nie widzą sensu życia, które ciągle tęsknią za utraconą miłością, które oddałyby DOSŁOWNIE wszystko za to, żeby osoba, z którą dzieliło się życie przez długi czas - wróciła, żeby znów pokochała i żeby było jak dawniej.  Ja byłam takim załamanym i złamanym serduszkiem przez bardzo bardzo długi czas. Dacie wiarę..jak jedna osoba potrafi zamienić życie innej osoby w koszmar, nawet (tak podejrzewam) nie zdając sobie z tego do końca sprawy ! ALE DO RZECZY. Nie będę pisać mojej historii po raz drugi, bo jako założycielka tego tematu, napisałam ją na samym początku, więc zainteresowanych zapraszam na pierwszą stronę..a tych mniej cierpliwych zapraszam do przeczytania tego posta od razu;) No więc..ODKOCHAŁAM SIĘ!zajęło mi to trochę (8 miesięcy) czasu, nerwów, zdrowia i straconego czasu, ale udało się.Tak, tak..to jest możliwe, wykonalne i NATURALNE, bo człowiek nie karmiony uczuciami w końcu się wypala sam w sobie, rezygnuje, wścieka się i po pewnym czasie uświadamia sobie, że najzwyczajniej w świecie NIE CHCE OCHŁAPÓW,  a prawdziwej miłości. Tak też było ze mną. Na samym początku oddałabym duszę samemu diabłu, gdyby to miało skutkować tym, że On-były miałby do mnie wrócić.Byłam wrakiem człowieka, miałam depresje, nienawidziłam wszystkich, no jedna wielka masakra, dół, ryk.Aaaaa i w tamtym okresie nie miałam pracy, a zajęć na uczelni też nie za wiele, więc wyobraźcie mnie sobie, siedzącą cały Boży dzień w domu, zaryczaną, w dresie, której nic się nie chce, nawet iśc do sklepu po kolejną czekoladę. Odpychałam od siebie wszystkich i robiłam to celowo.

Jednak coś powoli zaczęło się zmieniać w tej mojej główce. Zaczęłam sobie przewartościowywać pewne kwestie. Pozwolicie, że wymienię od myślników, bo tak będzie przejrzyściej:)
-Zaczęłam szukać pracy. Skupiłam się na tym tak bardzo, że w pewnym momencie zapominałam o myśleniu o byłym. Uważam, że to jest jedna z najlepszych możliwych terapii; skupić się na czymś tak bardzo, co będzie chodzić za nami ciągle, co da nam powera żeby wstać rano z łóżka i włożyć energię w tą właśnie czynność. To może być cokolwiek. U mnie życie się tak ułożyło, że znalezienie pracy stało sie dla mnie priorytetem:)
-Zaczęłam dbać o siebie!Wiecie jak endorfiny potrafią cudownie wpływać na psychikę!!!Codzienny trening to była dla mnie podstawa dobrego dnia. Wiem, że w takim smutnym stanie chce się jedynie przeleżeć cały dzień pod kocem nie robiąc zupełnie nic, i to jest nawet kuszące,ale niestety na dłuższą metę bardzo depresyjne. Uwierzcie mi, leżenie cały dzień w łóżku, gapiąc się w sufit i rozmyślanie o byłym/byłej, o tym co on/ona robi..jest po prostu bez sensu!On/ona ma was po prostu w dupie, ma swoje życie, swoje sprawy i nie rozmyśla o was. Wy zróbcie to samo. Dla samych siebie. Poranki potrafią być cholernie newralgiczne i bardzo depresyjne..więc po prostu trzeba powalczyć ze swoim ciałem i umysłem. Wstać od razu po przebudzeniu, wskoczyć pod prysznic i zrobić sobie jakieś pyszne śniadanie, które da wam kopa na tych kilka pierwszych godzin. A później planować fajnie dzień. Uwierzcie mi DA SIĘ!!!!

-Przestałam być suką:) (moderatorzy wybaczcie za takie słownictwo, ale innego niestety nie potrafię użyć) To było trudne, zważywszy na to, że ciągle miałam bardzo wiele złości i gniewu w sobie, ale po prostu przestałam wylewać pomyje na moich kochanych przyjaciół, bez których notabene wychodziłabym z tego doła o wiele  wiele dłużej. Zaczęłam się uśmiechać. Wiecie, że nasz mózg to zapamiętuje ulżenie mięsni twarzy jako coś przyjemnego i daje nam takie poczucie - szczęścia. Więc sztucznie czy nie - macie się uśmiechać!!!
-I apropo przyjaciół - otaczajcie się ludźmi!Przyjaciółmi, znajomymi, rodziną. Spoko, dwa trzy , a nawet siedem dni można przeleżeć w łóżka, rycząc po raz setny do kawałka Adele, ale później musicie wychodzić do ludzi, musicie dawać się wyciągać na piwo, gdziekolwiek. Inaczej, będziecie pogrążać się w swojej depresji i żałobie. Wiem co mówię

Być może nie napisałam niczego nowego. Zapewne podobne porady znajdziecie w necie (sama swego czasu czytałam wiele o tym jak poradzić sobie po rozstaniu), aczkolwiek mam nadzieję że będą choć trochę pomocne. Mogłabym jeszcze trochę o tym popisać, ale już widzę jak ogromny wyszedł ten post;) Słuchajcie! Jednego możecie być zawsze pewni: Uczucia przechodzą. Może to jest pocieszające, może niektórym nie..ale człowiek nie karmiony miłością, przestanie w końcu sam ją dawać. Człowiek kocha kochać, ale również kocha być kochany. Taka jest nasza natura. Człowiek jest stworzony do miłosci. I jeśli wydaje się wam, że umrzecie z rozpaczy, to jesteście w grubym błędzie. I co ja wyniosłam z tej mojej lekcji życia : ZAWSZE BĘDZIE LEPIEJ!Serio..jakby nie było, jakiego doła byście nie złapali, w jakiej rozsypce byście nie byli - zawsze będzie lepiej! Jaka sytuacja by nas nie spotkała, jak okropne rozstanie by nas nie czekało..zawsze gdzieś tam w środku, w głebi serca wiemy i mamy nadzieję, że będzie kolejna osoba, że spotkamy miłość i będziemy szczęśliwi..i musicie się tego trzymać, tej nadziei!

I tak na koniec - jestem szczęśliwa. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek się zakocham, że uda mi się stworzyć związek. Naprawdę, spisałam siebie na straty. Jednak liżąc swoje rany, serce również się goiło. Nie sądziłam, że spotkam miłość tak wielką..nieporównywalną z żadną inną miłostką w moim życiu. Tak, tak..piszę miłostką, bo poprzedni związek, mimo że był bardzo długi (7 lat), był po prostu związkiem dwojga niedojrzałych ludzi..albo może ludzi, którzy nie byli sobie przeznaczeni. Tego nie wiem i już się nigdy nie dowiem. Jedno jest pewne: rozstanie mnie zahartowało, nauczyło wiele rzeczy. Dojrzałam. Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek powiem, że cieszę się że przeżyłam te rozstanie, ale tak w rzeczywistości czuję - jestem wdzięczna za tego typu doświadczenie.

To na tyle. Ja jestem pewna, że i z Wami będzie dobrze..tylko musicie trochę o siebie powalczyć!

75

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Sweetie123...dziękuję Ci...nawet nie wiesz ile otuchy mi dodały Twoje słowa.

76

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Tak naładowanego pozytywnymi emocjami posta w tym dziale dawno nie czytałem! smile Stokrotne dzięki za niego! smile

77

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Bardzo się cieszę, że choć trochę Was naładowałam pozytywnie!:)

78

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

milo sie to czyta,ze wyszlas z tego stanu,uwolnilas sie, taki rabek nadziei na lepsze jutro. smutna historia z dobrym zakonczeniem, ktora na pewno kosztowala Cie wiele.ja przechodze wlasnie 2-gi "upadek" ,ale od dna mozna sie tylko odbic smile

79

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Witaj sweetie...

napisalas "kilka zdan" ale moc przeslania jaka maja w sobie, wie tylko ten, kto tego samego doswiadczyl. Jesli ktos ma chwile slabosci to niech wraca do takich postow... znajdzie ich tu wiele.
A kto jest na poczatku tej drogi, niech wie i przyjmie do wiadomosci, ze mozna wyjsc na prosta, odcinajac sie od tej z poczatku bolesnej a z czasem parszywej przeszlosci.
Mozna... wystarczy chciec.

Wyswiechtany banal "daj czas czasowi", bo on jest w tym czasie Naszym sprzymierzencem - swiete i prawdziwe slowa...

Szacun dla Ciebie.

80

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Witam smile

dziewczyno czuje się tak jak TY sad on zerwał ze mną miesiąc temu, powiedział że potrzebuje przerwy i że musi wszystko przemyśleć, gdy widział, że zaczynam ryczeć to głos mu się łamał , sam prawie się rozryczał. Zapytałam na jak długo powiedział ze nie wie... a na drugi dzień napisał mi smsa, że chciał zerwać. Byliśmy ze soba prawie 3 lata. Spotkaliśmy się jeszcze kilka razy ale za każdym razem zaczęłam tak ryczeć, że nie mogłam sie uspokoić. Powiedział mi, że mnie nie kocha i że nie chce marnować mi życia, że on się nie nadaję do związku,że nie wyobraża sobie przyszłości ze mna. Powiedział mi nawet, że mnie zdradził - tylko że ja wiem, że powiedział tak specjalnie żebym go znienawidziła. Cały czas zadaje sobie pytanie jak ja moge odpuścić po takim czasie? Jak można kogoś tak kochać i pozwolić mu odejść? On nie utrzymuje ze mną kontaktu - niby dla mojego dobra.  W sumie może to i racja bo było by jeszcze gorzej. Ale ja się czuję tak jakby ktoś mnie codziennie zabijał. Próbuje sobie codziennie dzień tak zaplanować żeby jak najmniej myśleć. I też mam tak jak Ty że jak widzę jakieś całujące się pary to mam ochote poprostu zwymiotować albo powiedzieć im , że miłość nie istnieje. Jak można komuś oddać swój cały świat i ta druga osoba po prostu odchodzi? Nie wiem tylko skąd we mnie ta nadzieja, że on wróci, skoro wiem, że on już nie da szansy nam być razem? Wczoraj pękłam i po 2 tyg napisałam, ale cisza....

81

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.
brokenone napisał/a:

Witam smile
dziewczyno czuje się tak jak TY sad (...) Wczoraj pękłam i po 2 tyg napisałam, ale cisza....

Odgrzałaś wątek sprzed ponad półtora roku. Zanim ktoś z niego odpisze, polecam lekturę "Chłodne rozstania-podejście drugie, jak obudzić w sobie siłę." Tam chyba szybciej znajdziesz odpowiedzi...

82

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

dzieki starr, zauważyłam to po kilku godzinach . Poszukam tej ksiązki. A tak w ogóle to jestem ciekawa co u tej dziewczyny, która zaczęła ten wątek. Mogłaby coś napisac

83

Odp: Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.
brokenone napisał/a:

Poszukam tej ksiązki.

Niechcący wprowadziłem Ciebie w błąd... to nie książka, to wątek na ZDRADA-ROZSTANIE. dość łatwo znaleźć, bo ma ponad 134 podstron. Polecam czytanie od początku, a potem skupienie się na wpisach Zyczliwego, thepass i elle88. Elle88 w szczególności - mega umysł analityczny i błyskotliwe puentowanie... Doskonała lektura dla porzuconych...

Posty [ 66 do 84 z 84 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kiedy serce mówi walcz, ale rozum wie że nie może.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024