czy kocha ? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 39 40 41

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2,601 do 2,640 z 2,640 ]

2,601

Odp: czy kocha ?
wieka napisał/a:
netk53521 napisał/a:
wieka napisał/a:

Z rozwodem nie musisz się palić, lepiej jak dłużej będziecie mieszkać osobno, żeby udowodnić trwały rozpad małżeństwa.
Dobrze, że trochę doszedłeś do siebie i wracasz „do żywych”.
Może lepiej wcześniej usankcjonować separację? Wtedy jak byś kupił mieszkanie to by było tylko twoją własnością.
Pisałeś, że żona przepisała ci jakieś mieszkanie, to możesz tam zamieszkać, a później kupić inne.

m.in.
to 4 były a dwa  z nich nie są jeszcze spłacone ,ale są w dużych miastach - oddalonych o sporo km od naszego miasta (kupowałem m.in. w stolicy bo wiadomo jaką mają wartość rynkową..) - najwyżej mogę je sprzedać , ale to zejdzie . Żona ma gabinet w mieszkaniu od ojca - to jest na nas oboje ..

Żebyś mógł działać tylko w swoim imieniu to musicie mieć rozdzielność majątkową, można to zrobić przy separacji.
Żeby coś kupić, to musisz sprzedać jakieś mieszkanie, sam tego nie zrobisz jak macie wspólność majątkową.
Wcześniej pisałeś, że żona ma gabinet w twoim mieszkaniu…jeśli dostałeś w darowiźnie od ojca to żona nie należy, chyba, że jest inaczej.
Ale to mieszkanie co ci żona darowała, to możesz sprzedać, a i tak byś musiał kupić inne po rozwodzie lub separacji.
Nie opłaci ci się teraz kupować mieszkania, tym bardziej jak nie masz opieki naprzemiennej, żeby ci było potrzebne większe mieszkanie.
Dlatego składaj pozew jak nie o rozwód to o separację z rozdzielnością majątkową, więcej jej nie pytaj czy się zgodzi czy nie, jak dostanie pozew będzie wiedziała, że nie ma odwrotu, bo w takim zawieszeniu jak teraz to ona liczy, że wrócisz.

Ja to wiem, ale mam plan ,żeby to wszystko zakończyć w miarę jak najszybciej. Dziecko będzie nas łączyć zawsze - jej nie żałuję i myślę, że jeśli ktoś z Was tutaj  jest też rodzicem to zrozumie moja słowa - tylko ze względu na córkę , nie żałuję ,że z nią byłem.  Ale nie chce być jej mężem. Ojcem dziecka będę zawsze ,ale chce to wszystko w końcu mieć za sobą. Nie chcę być z nią w żadnej separacji, nie chcę półśrodków. Chcę to w końcu zakończyć. A jeśli w jej głowie przez pryzmat jej podejścia do ''nierozerwalności małżeństwa jako sakrament'' nadal będę jej mężem to trudno. Niech nadal nosi moje nazwisko jako drugi człon swojego , niech nosi tą moją pieprzoną obrączkę na łańcuszku "zaraz przy sercu" jak sama powiedziała  - niech robi co uważa. Nie rusza mnie to.  Chcę to zakończyć , nawet jeśli po drodze coś tam materialnego stracę.

Zobacz podobne tematy :

2,602

Odp: czy kocha ?

Michał ma Asa w rękawie, tylko nie jest w stanie go wykorzystać. Jak ona nie chce żeby to się wydało i córka kiedyś nie dowiedziała się, że to przez matkę rodzina się rozpadła, to bez problemu zgodzi się na rozwód bez orzekania o winie. Powinien wykorzystać ten fakt…
Tu nie można się jej bać, bo to ona powinna mieć stracha, że się wyda.
Chociażby dlatego nie uważam, że ona będzie grała dzieckiem, chyba, że wyczuje strach u niego. I będzie nim grała,  nie dzieckiem, co robi już teraz.
Michał przykłada za dużą wagę do jej słów, dziecko tak czy tak odczuje, sam robi pod sobie górkę, otacza się samymi kobietami, miał psychoterapeutę, to mu nie odpowiadał, bo nie mówił tego co chciał usłyszeć, a miał rację. Teraz słyszę o prawniczce…a tu jest potrzebny adwokat też facet. Bo brakuje mu pierwiastka męskiego…
Nie sądzę, że ze strachu Michał wróci do
żony, choć nigdy nic nie wiadomo…

2,603

Odp: czy kocha ?
netk53521 napisał/a:
wieka napisał/a:
netk53521 napisał/a:

m.in.
to 4 były a dwa  z nich nie są jeszcze spłacone ,ale są w dużych miastach - oddalonych o sporo km od naszego miasta (kupowałem m.in. w stolicy bo wiadomo jaką mają wartość rynkową..) - najwyżej mogę je sprzedać , ale to zejdzie . Żona ma gabinet w mieszkaniu od ojca - to jest na nas oboje ..

Żebyś mógł działać tylko w swoim imieniu to musicie mieć rozdzielność majątkową, można to zrobić przy separacji.
Żeby coś kupić, to musisz sprzedać jakieś mieszkanie, sam tego nie zrobisz jak macie wspólność majątkową.
Wcześniej pisałeś, że żona ma gabinet w twoim mieszkaniu…jeśli dostałeś w darowiźnie od ojca to żona nie należy, chyba, że jest inaczej.
Ale to mieszkanie co ci żona darowała, to możesz sprzedać, a i tak byś musiał kupić inne po rozwodzie lub separacji.
Nie opłaci ci się teraz kupować mieszkania, tym bardziej jak nie masz opieki naprzemiennej, żeby ci było potrzebne większe mieszkanie.
Dlatego składaj pozew jak nie o rozwód to o separację z rozdzielnością majątkową, więcej jej nie pytaj czy się zgodzi czy nie, jak dostanie pozew będzie wiedziała, że nie ma odwrotu, bo w takim zawieszeniu jak teraz to ona liczy, że wrócisz.

Ja to wiem, ale mam plan ,żeby to wszystko zakończyć w miarę jak najszybciej. Dziecko będzie nas łączyć zawsze - jej nie żałuję i myślę, że jeśli ktoś z Was tutaj  jest też rodzicem to zrozumie moja słowa - tylko ze względu na córkę , nie żałuję ,że z nią byłem.  Ale nie chce być jej mężem. Ojcem dziecka będę zawsze ,ale chce to wszystko w końcu mieć za sobą. Nie chcę być z nią w żadnej separacji, nie chcę półśrodków. Chcę to w końcu zakończyć. A jeśli w jej głowie przez pryzmat jej podejścia do ''nierozerwalności małżeństwa jako sakrament'' nadal będę jej mężem to trudno. Niech nadal nosi moje nazwisko jako drugi człon swojego , niech nosi tą moją pieprzoną obrączkę na łańcuszku "zaraz przy sercu" jak sama powiedziała  - niech robi co uważa. Nie rusza mnie to.  Chcę to zakończyć , nawet jeśli po drodze coś tam materialnego stracę.

I dobrze, konsekwencja jest najważniejsza.
Gra nawet sakramentem, o nierozerwalności pamięta, choć to już się zdewaluowało, ale o wierności już zapomniała, katoliczka na pokaz.

2,604 Ostatnio edytowany przez wieka (2025-10-09 15:06:43)

Odp: czy kocha ?

Możesz ją podejść, jak ona to robi w stosunku do ciebie  i powiedzieć, że może kiedyś,  za parę lat będziecie razem, ale musicie się teraz rozwieść bezwzględnie.
Wtedy zobaczysz czy ta „jej miłość” pójdzie ci na rękę i powie ok.

2,605

Odp: czy kocha ?
wieka napisał/a:

Michał ma Asa w rękawie, tylko nie jest w stanie go wykorzystać. Jak ona nie chce żeby to się wydało i córka kiedyś nie dowiedziała się, że to przez matkę rodzina się rozpadła, to bez problemu zgodzi się na rozwód bez orzekania o winie. Powinien wykorzystać ten fakt…
Tu nie można się jej bać, bo to ona powinna mieć stracha, że się wyda.
Chociażby dlatego nie uważam, że ona będzie grała dzieckiem, chyba, że wyczuje strach u niego. I będzie nim grała,  nie dzieckiem, co robi już teraz.
Michał przykłada za dużą wagę do jej słów, dziecko tak czy tak odczuje, sam robi pod sobie górkę, otacza się samymi kobietami, miał psychoterapeutę, to mu nie odpowiadał, bo nie mówił tego co chciał usłyszeć, a miał rację. Teraz słyszę o prawniczce…a tu jest potrzebny adwokat też facet. Bo brakuje mu pierwiastka męskiego…
Nie sądzę, że ze strachu Michał wróci do
żony, choć nigdy nic nie wiadomo…

Mam świadomość tego ,że w każdej chwili mogę te "asy" wykorzystać, ale nie chcę. Mogę sprawić ,że będzie totalny Armagedon. Jeśli będę do tego zmuszony to to zrobię. Jeśli już nie będzie innej opcji. Ona stwierdziła ,że mogę robić co chcę- czyli pokazać w sądzie dowody, powiedziała ,że w sumie może się do wszystkiego przyznać jeśli tak mi zależy. Że mogę "nawet plakat wywiesić z dowodami" przed jej pracą.  Ona rozwodu mi nie da - i ciągle w kółko gada ,że zawsze będę jej mężem - nawet w smsie napisała ,że jak się kiedyś z młódką zadam to też będę tylko jej i zawsze będziemy rodziną. Ręce opadają.

2,606

Odp: czy kocha ?
netk53521 napisał/a:
wieka napisał/a:

Michał ma Asa w rękawie, tylko nie jest w stanie go wykorzystać. Jak ona nie chce żeby to się wydało i córka kiedyś nie dowiedziała się, że to przez matkę rodzina się rozpadła, to bez problemu zgodzi się na rozwód bez orzekania o winie. Powinien wykorzystać ten fakt…
Tu nie można się jej bać, bo to ona powinna mieć stracha, że się wyda.
Chociażby dlatego nie uważam, że ona będzie grała dzieckiem, chyba, że wyczuje strach u niego. I będzie nim grała,  nie dzieckiem, co robi już teraz.
Michał przykłada za dużą wagę do jej słów, dziecko tak czy tak odczuje, sam robi pod sobie górkę, otacza się samymi kobietami, miał psychoterapeutę, to mu nie odpowiadał, bo nie mówił tego co chciał usłyszeć, a miał rację. Teraz słyszę o prawniczce…a tu jest potrzebny adwokat też facet. Bo brakuje mu pierwiastka męskiego…
Nie sądzę, że ze strachu Michał wróci do
żony, choć nigdy nic nie wiadomo…

Mam świadomość tego ,że w każdej chwili mogę te "asy" wykorzystać, ale nie chcę. Mogę sprawić ,że będzie totalny Armagedon. Jeśli będę do tego zmuszony to to zrobię. Jeśli już nie będzie innej opcji. Ona stwierdziła ,że mogę robić co chcę- czyli pokazać w sądzie dowody, powiedziała ,że w sumie może się do wszystkiego przyznać jeśli tak mi zależy. Że mogę "nawet plakat wywiesić z dowodami" przed jej pracą.  Ona rozwodu mi nie da - i ciągle w kółko gada ,że zawsze będę jej mężem - nawet w smsie napisała ,że jak się kiedyś z młódką zadam to też będę tylko jej i zawsze będziemy rodziną. Ręce opadają.

No jak nie chce rozwodu to trudno. Zloz pozew z żądaniem orzekania o winie z powodu romansu i zdrad i zobaczymy ile bedzie chciała "utrzymac" małżeństwo i ciągnąć smród za sobą 

Alternatywnie pociągnij w tym stanie jeszce parę lat

2,607

Odp: czy kocha ?

na szczęście to sąd daje rozwody, a nie małżonkowie sobie wzajemnie. Tak więc źona moźe utrudniać, ale decyzję ostateczną podejmie za nią sąd.

2,608

Odp: czy kocha ?
AquariusMist napisał/a:

na szczęście to sąd daje rozwody, a nie małżonkowie sobie wzajemnie. Tak więc źona moźe utrudniać, ale decyzję ostateczną podejmie za nią sąd.

To prawda

2,609

Odp: czy kocha ?
netk53521 napisał/a:
wieka napisał/a:

Michał ma Asa w rękawie, tylko nie jest w stanie go wykorzystać. Jak ona nie chce żeby to się wydało i córka kiedyś nie dowiedziała się, że to przez matkę rodzina się rozpadła, to bez problemu zgodzi się na rozwód bez orzekania o winie. Powinien wykorzystać ten fakt…
Tu nie można się jej bać, bo to ona powinna mieć stracha, że się wyda.
Chociażby dlatego nie uważam, że ona będzie grała dzieckiem, chyba, że wyczuje strach u niego. I będzie nim grała,  nie dzieckiem, co robi już teraz.
Michał przykłada za dużą wagę do jej słów, dziecko tak czy tak odczuje, sam robi pod sobie górkę, otacza się samymi kobietami, miał psychoterapeutę, to mu nie odpowiadał, bo nie mówił tego co chciał usłyszeć, a miał rację. Teraz słyszę o prawniczce…a tu jest potrzebny adwokat też facet. Bo brakuje mu pierwiastka męskiego…
Nie sądzę, że ze strachu Michał wróci do
żony, choć nigdy nic nie wiadomo…

Mam świadomość tego ,że w każdej chwili mogę te "asy" wykorzystać, ale nie chcę. Mogę sprawić ,że będzie totalny Armagedon. Jeśli będę do tego zmuszony to to zrobię. Jeśli już nie będzie innej opcji. Ona stwierdziła ,że mogę robić co chcę- czyli pokazać w sądzie dowody, powiedziała ,że w sumie może się do wszystkiego przyznać jeśli tak mi zależy. Że mogę "nawet plakat wywiesić z dowodami" przed jej pracą.  Ona rozwodu mi nie da - i ciągle w kółko gada ,że zawsze będę jej mężem - nawet w smsie napisała ,że jak się kiedyś z młódką zadam to też będę tylko jej i zawsze będziemy rodziną. Ręce opadają.

Przestań brać do głowy to co ona mówi, tym bardziej jak od rzeczy j.w., robi ci pranie mózgu, to co mówi, a co zrobi to dwie różne sprawy. A rozwód to ci da sąd, a nie ona.

2,610 Ostatnio edytowany przez Kaszpir007 (2025-10-10 12:53:37)

Odp: czy kocha ?
netk53521 napisał/a:

Ja to wiem, ale mam plan ,żeby to wszystko zakończyć w miarę jak najszybciej. Dziecko będzie nas łączyć zawsze - jej nie żałuję i myślę, że jeśli ktoś z Was tutaj  jest też rodzicem to zrozumie moja słowa - tylko ze względu na córkę , nie żałuję ,że z nią byłem.  Ale nie chce być jej mężem. Ojcem dziecka będę zawsze ,ale chce to wszystko w końcu mieć za sobą. Nie chcę być z nią w żadnej separacji, nie chcę półśrodków. Chcę to w końcu zakończyć. A jeśli w jej głowie przez pryzmat jej podejścia do ''nierozerwalności małżeństwa jako sakrament'' nadal będę jej mężem to trudno. Niech nadal nosi moje nazwisko jako drugi człon swojego , niech nosi tą moją pieprzoną obrączkę na łańcuszku "zaraz przy sercu" jak sama powiedziała  - niech robi co uważa. Nie rusza mnie to.  Chcę to zakończyć , nawet jeśli po drodze coś tam materialnego stracę.

Fajnie się czyta, bo widać że wreszcie odzyskałeś jaja i piszesz i mówisz jak facet a nie podnóżek.

Córka ZAWSZE będzie twoja i rozwód NIC tu nie zmieni. Ty rozwiedziesz się z żoną a nie swoim dzieckiem. Żona może zmienić nazwisko, ale córka będzie miała Twoje.

A sam widzisz że jak "wyrwałeś" się z tego szamba to i sen normalny się pojawił i lepiej się czujesz i naprawdę nie ma co do tego wracać.
Zakończyć definitywnie. To że żona mówi że nie da rozwodu ? Od tego jest sąd i nie ma żadnej szansy jak jeden nie chce aby na siłę go zmusić.
Więc te jej gadanie nic nie jest warte.

Na razie nic nie kupuj bo ciągle macie wspólnotę majątkową i to co kupisz będzie wspólne. Dopiero po rozwodzie będziesz naprawde wolnym człowiekiem.

Życie w takim rozkroku jak Ty obecnie jest mocno męczące i dlatego warto sprawę do końca zakończyć i nie przejmować sie tym co mówi żona.
Ona się z tym nie pogodzi mimo że wie że winna rozpadowi jest tylko i wyłacznie ona  i to co zrobiła i robiła nie da się wybaczyć i zapomnieć.

2,611

Odp: czy kocha ?
netk53521 napisał/a:

Ja to wiem, ale mam plan ,żeby to wszystko zakończyć w miarę jak najszybciej. Dziecko będzie nas łączyć zawsze - jej nie żałuję i myślę, że jeśli ktoś z Was tutaj  jest też rodzicem to zrozumie moja słowa - tylko ze względu na córkę , nie żałuję ,że z nią byłem.  Ale nie chce być jej mężem. Ojcem dziecka będę zawsze ,ale chce to wszystko w końcu mieć za sobą. Nie chcę być z nią w żadnej separacji, nie chcę półśrodków. Chcę to w końcu zakończyć. A jeśli w jej głowie przez pryzmat jej podejścia do ''nierozerwalności małżeństwa jako sakrament'' nadal będę jej mężem to trudno. Niech nadal nosi moje nazwisko jako drugi człon swojego , niech nosi tą moją pieprzoną obrączkę na łańcuszku "zaraz przy sercu" jak sama powiedziała  - niech robi co uważa. Nie rusza mnie to.  Chcę to zakończyć , nawet jeśli po drodze coś tam materialnego stracę.


Rusza cię i to bardzo. Gdyby cię naprawdę pewne rzeczy nie ruszały to byś się w ogóle nie zastanawiał nad tematami tak naprawdę symboliczno emocjonalnymi typu obrączka czy drugi człon nazwiska i zajmował tym, co istotne.

Uzgodniona separacja w twojej sytuacji byłaby i najszybsza i najskuteczniejsza w wielu powodów, ale nie, ciebie rusza, ty "musisz" pokazać żonie, że się "nie ugniesz" i "nie będzie półśrodków" - czyste emocje, rozum racjonalny w odwrocie. Udaje ci się nie zauważać, że formalna separacja od rozwodu różni się tym, że w czasie jej trwania nie można zawrzeć związku małżeńskiego z inną osobą i paroma subtelnościami w twojej sytuacji nieistotnymi oraz tym, że ma inną nazwę, jest szybsza oraz tańsza. Tego, że po kilku latach separacji zwykle rozwód idzie z automatu na jednej rozprawie, bo pozamiatane jest wcześniej też nie zauważasz.

Na razie jesteś na etapie, na którym z przyczyn emocjonalnych chcesz żonie "pokazać" oraz "udowodnić" z użyciem wymiaru sprawiedliwości że z małżeństwem koniec. Ona się upiera , że zawsze będzie twoją żoną w swoim przekonaniu a ty się dajesz wkręcić, bo cię to rusza. I nie dziwne, ze rusza, bo masz pełne prawo do tego, tyle że sala sądowa to słabe miejsce na pokazywanie i udowadnianie takich rzeczy.
Sąd to system i nie sprawiedliwość ale wymiar sprawiedliwości. Bywa niezbędny, ale w takich sprawach jak twoja im go mniej tym lepiej. Zapewne sam to przyznasz za lat parę...
Teraz jeszcze sporo możesz, ale zapewne z wielu racjonalnych możliwości nie skorzystasz, bo za bardzo cię rusza, bo emocjami myślisz.

Jeśli żona mówi, że "nie da rozwodu" to oznacza, że wprawdzie w którymś momencie owszem, sąd rozwód orzeknie, ale kiedy to nastąpi? Statystycznie 2-3 lata. Jak już wiesz, że ona zamierza utrudniać pożegnaj się z koncepcją jednej rozprawy. 2-3 lata to statystycznie, przy świadomym utrudnianiu może byś dłużej.

Teoretycznie wedle polskiego prawa sąd może nawet nie orzec rozwodu z uwagi na dobro małoletnich dzieci, wydaje się to wprawdzie  idiotyczne oraz raczej w praktyce się nie zdarza, ale teoretycznie jest możliwe. Michał, ty nie masz śladu wyobraźni na to , jak paskudnie i perfidnie z użyciem prawnych narzędzi można przewlekać rozwód. Obawiam się że żona może użyć tzw. linii kościelnej, w Kościele katolickim rozwód to grzech i oni mają całkiem niezłe doświadczenie w prawnym przewlekaniu i utrudnianiu rozwodu. Bez względu na to, jak bardzo uznać to za fanatyczne, idiotyczne, bezsensowne , szkodliwe czy co tam jeszcze chcesz - to istnieje. Poradniki "jak utrudnić, jak odwlec, jak stawać okoniem i nie dopuścić do rozwodu"  z gotowcami stosownych pism wykonanymi przez jak najbardziej prawników i to wcale nie kretynów bez nijakiej prawnej wiedzy istnieją, są realne i są w obiegu.  Z tego co piszesz to żona najprawdopodobniej poszła w stronę "zgrzeszyłam, kara mi się należy", na separację by poszła, przy rozwodzie się zaprze. Jeśli poszła w myśleniu swoim w stronę "zgrzeszyłam i muszę odcierpieć, w tym odcierpieć wstyd publiczny" to może się wcale nie bać ujawnienia zdrady w takim stopniu, w jakim byś chciał.
Nawet bez linii kościelnej żona może przewlekać rozwód i tego to jej się skutecznie uniemożliwić nie da.

Kaszpir pisze, że gadanie żony nic nie jest warte...jest. O ile da się wycenić czas, nerwy, relacje z córką. W tle majątek dorobkowy, ale żona nie z tych co za kasę odpuszczą i przestaną utrudniać, ona utrudniać najwyraźniej zamierza ideologicznie.

Córka ma nazwisko ojca i będzie je nosiła co najmniej do pełnoletności. Nazwisko to symbol, tylko symbol. Przez moje życie realowe przewinęło się troje dzieci, które po dojściu do pełnoletności  nazwisko zmieniły. Jak najbardziej symbolicznie. Dwoje na panieńskie matki, jedno na nazwisko ojczyma. Bez żadnego problemu ze strony USC, zmiana nazwiska to sprawa administracyjna.

Michał, co ty chcesz zakończyć jak najszybciej ? Bo jeśli stronę formalno- prawną małżeństwa to weź się ogarnij mentalnie i emocje z tego wyłącz. W głupią stronę jedziesz, wedle twoich koncepcji szybko to nie będzie. Przepis na realną wersję szybką formalnie i prawnie jest prosty - separacja bez orzekania o winie, do sądu idzie wniosek wraz z uprzednio przygotowanym i uzgodnionym sposobem sprawowania opieki nad małoletnią. Jedna rozprawa. Sąd czyta, powagą sądu zatwierdza i idzie na kawę. Za jakiś czas - wniosek o rozwód z podkładką w postaci iluś lat separacji.

2,612

Odp: czy kocha ?
Muqin napisał/a:
netk53521 napisał/a:

Ja to wiem, ale mam plan ,żeby to wszystko zakończyć w miarę jak najszybciej. Dziecko będzie nas łączyć zawsze - jej nie żałuję i myślę, że jeśli ktoś z Was tutaj  jest też rodzicem to zrozumie moja słowa - tylko ze względu na córkę , nie żałuję ,że z nią byłem.  Ale nie chce być jej mężem. Ojcem dziecka będę zawsze ,ale chce to wszystko w końcu mieć za sobą. Nie chcę być z nią w żadnej separacji, nie chcę półśrodków. Chcę to w końcu zakończyć. A jeśli w jej głowie przez pryzmat jej podejścia do ''nierozerwalności małżeństwa jako sakrament'' nadal będę jej mężem to trudno. Niech nadal nosi moje nazwisko jako drugi człon swojego , niech nosi tą moją pieprzoną obrączkę na łańcuszku "zaraz przy sercu" jak sama powiedziała  - niech robi co uważa. Nie rusza mnie to.  Chcę to zakończyć , nawet jeśli po drodze coś tam materialnego stracę.


Rusza cię i to bardzo. Gdyby cię naprawdę pewne rzeczy nie ruszały to byś się w ogóle nie zastanawiał nad tematami tak naprawdę symboliczno emocjonalnymi typu obrączka czy drugi człon nazwiska i zajmował tym, co istotne.

Uzgodniona separacja w twojej sytuacji byłaby i najszybsza i najskuteczniejsza w wielu powodów, ale nie, ciebie rusza, ty "musisz" pokazać żonie, że się "nie ugniesz" i "nie będzie półśrodków" - czyste emocje, rozum racjonalny w odwrocie. Udaje ci się nie zauważać, że formalna separacja od rozwodu różni się tym, że w czasie jej trwania nie można zawrzeć związku małżeńskiego z inną osobą i paroma subtelnościami w twojej sytuacji nieistotnymi oraz tym, że ma inną nazwę, jest szybsza oraz tańsza. Tego, że po kilku latach separacji zwykle rozwód idzie z automatu na jednej rozprawie, bo pozamiatane jest wcześniej też nie zauważasz.

Na razie jesteś na etapie, na którym z przyczyn emocjonalnych chcesz żonie "pokazać" oraz "udowodnić" z użyciem wymiaru sprawiedliwości że z małżeństwem koniec. Ona się upiera , że zawsze będzie twoją żoną w swoim przekonaniu a ty się dajesz wkręcić, bo cię to rusza. I nie dziwne, ze rusza, bo masz pełne prawo do tego, tyle że sala sądowa to słabe miejsce na pokazywanie i udowadnianie takich rzeczy.
Sąd to system i nie sprawiedliwość ale wymiar sprawiedliwości. Bywa niezbędny, ale w takich sprawach jak twoja im go mniej tym lepiej. Zapewne sam to przyznasz za lat parę...
Teraz jeszcze sporo możesz, ale zapewne z wielu racjonalnych możliwości nie skorzystasz, bo za bardzo cię rusza, bo emocjami myślisz.

Jeśli żona mówi, że "nie da rozwodu" to oznacza, że wprawdzie w którymś momencie owszem, sąd rozwód orzeknie, ale kiedy to nastąpi? Statystycznie 2-3 lata. Jak już wiesz, że ona zamierza utrudniać pożegnaj się z koncepcją jednej rozprawy. 2-3 lata to statystycznie, przy świadomym utrudnianiu może byś dłużej.

Teoretycznie wedle polskiego prawa sąd może nawet nie orzec rozwodu z uwagi na dobro małoletnich dzieci, wydaje się to wprawdzie  idiotyczne oraz raczej w praktyce się nie zdarza, ale teoretycznie jest możliwe. Michał, ty nie masz śladu wyobraźni na to , jak paskudnie i perfidnie z użyciem prawnych narzędzi można przewlekać rozwód. Obawiam się że żona może użyć tzw. linii kościelnej, w Kościele katolickim rozwód to grzech i oni mają całkiem niezłe doświadczenie w prawnym przewlekaniu i utrudnianiu rozwodu. Bez względu na to, jak bardzo uznać to za fanatyczne, idiotyczne, bezsensowne , szkodliwe czy co tam jeszcze chcesz - to istnieje. Poradniki "jak utrudnić, jak odwlec, jak stawać okoniem i nie dopuścić do rozwodu"  z gotowcami stosownych pism wykonanymi przez jak najbardziej prawników i to wcale nie kretynów bez nijakiej prawnej wiedzy istnieją, są realne i są w obiegu.  Z tego co piszesz to żona najprawdopodobniej poszła w stronę "zgrzeszyłam, kara mi się należy", na separację by poszła, przy rozwodzie się zaprze. Jeśli poszła w myśleniu swoim w stronę "zgrzeszyłam i muszę odcierpieć, w tym odcierpieć wstyd publiczny" to może się wcale nie bać ujawnienia zdrady w takim stopniu, w jakim byś chciał.
Nawet bez linii kościelnej żona może przewlekać rozwód i tego to jej się skutecznie uniemożliwić nie da.

Kaszpir pisze, że gadanie żony nic nie jest warte...jest. O ile da się wycenić czas, nerwy, relacje z córką. W tle majątek dorobkowy, ale żona nie z tych co za kasę odpuszczą i przestaną utrudniać, ona utrudniać najwyraźniej zamierza ideologicznie.

Córka ma nazwisko ojca i będzie je nosiła co najmniej do pełnoletności. Nazwisko to symbol, tylko symbol. Przez moje życie realowe przewinęło się troje dzieci, które po dojściu do pełnoletności  nazwisko zmieniły. Jak najbardziej symbolicznie. Dwoje na panieńskie matki, jedno na nazwisko ojczyma. Bez żadnego problemu ze strony USC, zmiana nazwiska to sprawa administracyjna.

Michał, co ty chcesz zakończyć jak najszybciej ? Bo jeśli stronę formalno- prawną małżeństwa to weź się ogarnij mentalnie i emocje z tego wyłącz. W głupią stronę jedziesz, wedle twoich koncepcji szybko to nie będzie. Przepis na realną wersję szybką formalnie i prawnie jest prosty - separacja bez orzekania o winie, do sądu idzie wniosek wraz z uprzednio przygotowanym i uzgodnionym sposobem sprawowania opieki nad małoletnią. Jedna rozprawa. Sąd czyta, powagą sądu zatwierdza i idzie na kawę. Za jakiś czas - wniosek o rozwód z podkładką w postaci iluś lat separacji.

Formalno-prawnie ok. Ale jak Michal ma budować swoje zycie od nowa? Jak to zrobic w separacji?

2,613 Ostatnio edytowany przez wieka (2025-10-10 17:12:28)

Odp: czy kocha ?

Michał na budowanie nowego życia potrzebuje też kilku lat…Chodzi o to, że separacja byłaby łatwiejsza i szybsza, może być orzeczona bez zgody współmałżonka.
Będąc w separacji można być w relacji nieformalnej, mieć ustalone prawo do opieki nad dzieckiem, jak i rozdzielność majątkową.

2,614 Ostatnio edytowany przez Muqin (2025-10-10 17:38:49)

Odp: czy kocha ?

Przenośnia czyli "budowanie życia od nowa" przekłamuje sprawę, Bert. Życie to proces ciągły, je się przekształca, nie buduje od nowa, to nie działka co przyjeżdżasz z ekipą i planem i tworzysz budynek od zera.
Separacja czy rozwód to są technikalia. Konieczne, potrzebne, niezbędne w jakiejś wersji w procesie przekształcania życia, ale ten proces  jest znacznie rozleglejszy, wieloaspektowy, zindywidualizowany i oczywiście rozłożony w czasie. I u Michała i u każdego.

Zaczynam od nowa w wersji hardcore - biorę kasę i znikam, zawiadamiając na wszelki wypadek fundację "Itaka"  i/lub policję, że znikam dobrowolnie, nic mi nie jest i zaczynam życie w pewnym sensie od nowa. Niedawno pewna para małżeńska podobnie uczyniła, sprawa medialna, może kojarzysz. Dzieciom zostawili liścik ż najlepszymi życzeniami na dalszą drogę życia i  po sprawie, zaczęli od nowa. Tak też można.

Tak jak pisałam, w Polsce separacja od rozwodu różni się niewiele. Gdyby Michał miał żądną ślubu ciężarną kochankę, do której silnym afektem pała jasne, wtedy powiedzmy rozwód byłby dla niego istotny i separacja by była bez sensu z jego punktu widzenia. Ale nic takiego się nie dzieje. On najwyraźniej tym rozwodem chce żonie ( a być może także sobie, że och! już jestem twardym facetem z jajami, nic mnie nie rusza) "pokazać" oraz "udowodnić" czyli psychologia, nie racjonalne myślenie.

2,615 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-10-10 18:02:54)

Odp: czy kocha ?
Muqin napisał/a:

Przenośnia czyli "budowanie życia od nowa" przekłamuje sprawę, Bert. Życie to proces ciągły, je się przekształca, nie buduje od nowa, to nie działka co przyjeżdżasz z ekipą i planem i tworzysz budynek od zera.
Separacja czy rozwód to są technikalia. Konieczne, potrzebne, niezbędne w jakiejś wersji w procesie przekształcania życia, ale ten proces  jest znacznie rozleglejszy, wieloaspektowy, zindywidualizowany i oczywiście rozłożony w czasie. I u Michała i u każdego.

Zaczynam od nowa w wersji hardcore - biorę kasę i znikam, zawiadamiając na wszelki wypadek fundację "Itaka"  i/lub policję, że znikam dobrowolnie, nic mi nie jest i zaczynam życie w pewnym sensie od nowa. Niedawno pewna para małżeńska podobnie uczyniła, sprawa medialna, może kojarzysz. Dzieciom zostawili liścik ż najlepszymi życzeniami na dalszą drogę życia i  po sprawie, zaczęli od nowa. Tak też można.

Tak jak pisałam, w Polsce separacja od rozwodu różni się niewiele. Gdyby Michał miał żądną ślubu ciężarną kochankę, do której silnym afektem pała jasne, wtedy powiedzmy rozwód byłby dla niego istotny i separacja by była bez sensu z jego punktu widzenia. Ale nic takiego się nie dzieje. On najwyraźniej tym rozwodem chce żonie ( a być może także sobie, że och! już jestem twardym facetem z jajami, nic mnie nie rusza) "pokazać" oraz "udowodnić" czyli psychologia, nie racjonalne myślenie.

.Muszę doczytać trochę zeby sie ustosunkować. W ogole dziwna dla mnie jest sytuacja kiedy jed a strona mowi chce rozwodu a druga odpowiada nie dam. Jeszcze jak jest szarpaczka o majątek itp to rozumiem ale tu o co chodzi? O nierozerwalne wiezy? Zawsze uważałem małżeństwo za twor mający sens jeśli oboje chca. Taki stary jestem i tak dalej jak Baran wierzę w ludzi

2,616 Ostatnio edytowany przez Muqin (2025-10-10 18:08:41)

Odp: czy kocha ?

To jest sytuacja z gatunku mniej typowych, Bert. Pewien schemat, ale relatywnie nieczęsty czyli zdarza się, ale rzadko. Tu chodzi między innymi o zdradę. Oraz jest w tym straszliwie dużo psychologii. Za to nie idzie o kasę w żadnym chyba aspekcie. Wiele wskazuje na to, że się u żony połączyła psychologia z ideologią (wiarą), to trudna mieszanka i bardzo silna, nie bez powodu ja tak o tym Kościele, katolicyzmie i grzechu piszę. Jak już doczytasz to ewentualnie pogadamy dalej.

2,617 Ostatnio edytowany przez wieka (2025-10-10 18:41:05)

Odp: czy kocha ?

.

2,618 Ostatnio edytowany przez wieka (2025-10-10 18:41:43)

Odp: czy kocha ?

Ona nie może przeżyć, że mąż wymknąl się spod kontroli, a przecież zawsze tak musiało być jak ona chciała.
Była przekonana, że mąż, jak się wyda, zdradę wybaczy, a tu zonk… Ona wierzy, że Michał do niej wróci dlatego manipuluje jak tylko może.

2,619

Odp: czy kocha ?

No i co ci dalej z tej psychologicznej diagnozy żony wynika, wieka ?
Owszem, w wielkim skrócie to się zgodzę z tym co napisałaś. Pytanie brzmi - co z tym fantem począć.
Ona manipuluje? Owszem. Co ciekawe w tym momencie dokonuje także (równolegle) swoistej automanipulacji i ustawia się do całości czyli zarówno małżeństwa jaki  i swojej zdrady oraz wizji rozwodu w całkiem określony i znany ( choć nie powszechnie znany) sposób. Czyli - obecnie jest w miarę przewidywalna, bo jak ją katolickie nauczanie ustawia to się można dowiedzieć, nie jest to wiedza tajemna.
Jeśli Michał chce jak najszybciej  stronę formalno prawną zakończyć może z tej wiedzy skorzystać. Ona zamierza utrudniać rozwód, jasno to zadeklarowała. Ma się od kogo dowiedzieć, jak to zrobić, w tym akurat jej pomogą.  Ma nie tylko psychologiczną ale także religijną motywację, żeby to robić. I dodatkowo ma i będzie miała wsparcie grupy w tym nie dopuszczaniu do rozwodu. Wsparcie ludzi przygotowanych, ludzi w podobnej do niej sytuacji... ba! psychologowie katoliccy też są w pakiecie. Wiem, niewiarygodnie brzmi. Wiem, zjawisko niszowe. Problem w tym, że najwyraźniej całkiem konkretna żona Michała w tej niszy wylądowała.
Póki jest w niszy jest przewidywalna. Można ten fakt wykorzystać albo zlekceważyć.
Ja bym wykorzystała. Tyle że żeby wykorzystać Michał by musiał zrobić ileś ruchów racjonalnych i w jakimś stopniu także manipulacyjnych, przeciw którym jego własne, skrzywdzone i obolałe psyche protestuje silnie. Protest skądinąd zrozumiały, psychologicznie oczywisty oraz naturalny i zdrowy, tyle że koliduje z działaniami racjonalnymi... a jeszcze mu ten i ów emocje podkręca, że "pokaż, żeś mężczyzna", "miej jaja", "walcz o siebie" i tym podobne i gdzieś w tym wszytkim zaczna znikać cel główny, który zresztą wcale nie jest jakiś jeden, po prawdzie tych celów jest kilka, trudno wyłapać priorytety.

2,620 Ostatnio edytowany przez wieka (2025-10-10 19:50:37)

Odp: czy kocha ?

Ona katoliczką jest na pokaz, co akurat okazało się po zdradzie, a dokładnie kiedy  zdrada wyszła na wierzch. Nie ona jedna dla swoich celów podpiera się wiarą.
Teraz lata do kościoła, rozmawiać z księdzem, trzeba było przed zdradą to robić.
Większej hipokrytki nie ma.

A najbardziej boi się, że zdrada się wyda, przez co straci wszystko w oczach rodziny męża i otoczenia. Pali głupa, z Michał jej wierzy. Dlatego tak jej zależy na utrzymaniu małżeństwa, a właściwie jego protezy.

Nie może uwierzyć, że Michał zerwał się ze smyczy. Dla mnie jest potworem w białych rękawiczkach od pierwszej chwili pomysłu związania się z premedytacją z facetem tylko dla spłodzenia dziecka, z myślą o bliskich kontaktach z exem czyli swoją miłością. Skrzywdziła wszystkich. I wygląda, że za to nie zapłaci.

Ja bym na miejscu Michała była za separacją , potem rozwód z orzeczeniem o jej winie.
To by była w nikłym % rekompensata za zniszczenie mu życia i zdrowia.

2,621

Odp: czy kocha ?

Wieka, co za różnica dla rozwiązania problemu czy żona Michała jest czy nie jest hipokrytką w kwestii swojej wiary? Obecnie działa i zachowuje się wedle tego, jak "po katolicku " powinna czyli obecnie poszła z tą religią/wiarą w określoną stronę. Trafiła na konkretnego księdza, nauki duchowe odbiera konkretne, nie jest (chyba) naszą rolą oceniać jej grzeszność czy hipokryzję, no chyba że sobie ktoś potrzebuje popisać, że kobieta źle czyniła i paskudna jest. Dla mnie to oczywistość, nie chce mi się pisać oczywistości i emocji Michała podkręcać, zresztą ileś osób tu to robi, ja nie muszę.

Wieka, jest kompletnie nieistotne, czy ona pali głupa czy nie, naprawdę. Co ona myśli, co czuje też można pominąć, tu ważniejsze jest co robi, co planuje, jak się do całości ustawiła. Akurat teraz jest o tyle wygodnie, że jest przewidywalna, bo jest w określony sposób prowadzona, wedle znanej wersji nauczania katolickiego.

Jak się wchodzi w klimat "rozwód jako rekompensata" to już wiadomo, emocje....plus ileś złudzeń co do tego, jak działa wymiar sprawiedliwości. Sądowe orzeczenie o winie może mieć wymiar praktyczny, czasem warto o nie zawalczyć. Ale czasem wcale nie, bo po latach piekiełka ma się kartkę papieru, co sobie ją można w ramki oprawić.  To, że dzisiaj Michałowi się wydaje, że ach! jaką to ja będę miał satysfakcję jak sąd ją uzna winną rozpadu pożycia...złudzenie...bo to się zdarzy, JEŚLI się zdarzy, dopiero za jakiś czas, i to liczony statystycznie w latach. Wtedy emocje Michała będą już inne.
Poza tym sąd to sąd, ocenia jak ocenia. Wersja "obie strony winne rozpadu pożycia" też istnieje, i ta to jest od strony psychologicznej  dla osoby zdradzonej wyjątkowo wredna. A pechowo ta konkretna żona zdradzić zdradziła, ale jednocześnie z zewnątrz patrząc była "żoną wzorową", dzieckiem się opiekowała, o dom dbała, uczciwie pracowała i nie pasożytowała na Michale, żadnego picia, narkotyków, znikania z kochankami na wielodniowe eskapady. No z seksem Michał twierdzi było słabo, ale tu jest słowo przeciwko słowu, on twierdzi, że było słabo, ona na przykład powie, że zdradziła bo on jej potrzeb latami nie zaspokajał i pat. No chyba nie sądzisz, wieka, że w sądzie to wszyscy prawdę, całą prawdę i tylko prawdę mówią? Do wykrywacza kłamstw to w sprawach rozwodowych się stron nie podłącza, to nie amerykański film, zresztą chyba nawet w USA tego nie robią.
My tu po ludzku, psychologicznie, doświadczeniem się dzielimy ...sąd się w takie rzeczy jak my tutaj w ogóle nie zagłębia, nie wnika. Michał nawet dowody tej zdrady ma umiarkowane, już mu to prawnik usiłował powiedzieć. Jemu czy nam się wydają oczywiste, sądowi się takie wcale wydać nie muszą. Przyznała się, jest nagranie? Oj, jeśli nawet sąd nagranie dopuści i tak "wymusił na mnie przemocą psychiczną i szantażem" w grę wchodzi jako wersja żony. Po co to w ogóle uruchamiać?

Odp: czy kocha ?
Bert44 napisał/a:

Formalno-prawnie ok. Ale jak Michal ma budować swoje zycie od nowa? Jak to zrobic w separacji?

Bez sensu z tą separacją.
Takie rzeczy, kiedy jedno jest pewne na 100% że nie chce, się kończy.
Właśnie po to by nabrać oddechu pełną piersią i iść naprzód. Ustawiać sobie życie na nowo można jedynie wtedy, gdy wyjdzie się ze starego.
Coś takiego jak tkwienie w starym, choćby miało wymiar symboliczny, jest jak kula u nogi.

Żeby to dobrze rozegrać, autor powinien zasięgać porad prawników- praktyków a nie kierować się opiniami ludzi, którym się coś wydaje ale nie mają z tym do czynienia na codzień.

Chyba że, Michał, nie jesteś na 100% pewien tego rozwodu. Wtedy separacja może być sposobem by się przekonać czego chcesz naprawdę.

2,623

Odp: czy kocha ?

Autor mając podobno mocne dowody na zdradę żony wyprowadza się z domu zostawiając córkę z matka. Na czym ci zależy. Bo chyba nie na córce. Za chwilę ona zacznie dojrzewać i mieć gdzieś ciebie, tym bardziej ze w sumie to jesteś nieobecny w jej życiu. Powinieneś zostać w domu ponieważ to jest twój dom i po pracy być z córką. Córka teraz   pogłębia swoje relacje z matką a ty będziesz tylko jako osoba z doskoku. Szczerze mówiąc to jednak ty sam nie wiesz czego chcesz. Obrażony na żonę. Muqin dobrze ciebie opisał.

2,624

Odp: czy kocha ?

Ja piszę co sądzę o żonie Michała i przydałaby jej się nauczka. Michał nie pójdzie tą drogą, bo nie ma do tego siły ani zdrowia…i takiego charakteru jak ona, więc od takiej satysfakcji Michała nie ma nawet co mówić.

Ważne jest to, że nie jest prawdą to co ona mówi, bo to ma służyć tylko manipulacji, żeby Michasia przekonać do siebie, to jest to co ona robi, nic poza tym. W jakim celu wg mnie pisałam wyżej,
A Michaś dorósł i jest Michałem. Chociaż coś.

2,625 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-10-10 21:24:49)

Odp: czy kocha ?
Muqin napisał/a:

Wieka, co za różnica dla rozwiązania problemu czy żona Michała jest czy nie jest hipokrytką w kwestii swojej wiary? Obecnie działa i zachowuje się wedle tego, jak "po katolicku " powinna czyli obecnie poszła z tą religią/wiarą w określoną stronę. Trafiła na konkretnego księdza, nauki duchowe odbiera konkretne, nie jest (chyba) naszą rolą oceniać jej grzeszność czy hipokryzję, no chyba że sobie ktoś potrzebuje popisać, że kobieta źle czyniła i paskudna jest. Dla mnie to oczywistość, nie chce mi się pisać oczywistości i emocji Michała podkręcać, zresztą ileś osób tu to robi, ja nie muszę.

Wieka, jest kompletnie nieistotne, czy ona pali głupa czy nie, naprawdę. Co ona myśli, co czuje też można pominąć, tu ważniejsze jest co robi, co planuje, jak się do całości ustawiła. Akurat teraz jest o tyle wygodnie, że jest przewidywalna, bo jest w określony sposób prowadzona, wedle znanej wersji nauczania katolickiego.

Jak się wchodzi w klimat "rozwód jako rekompensata" to już wiadomo, emocje....plus ileś złudzeń co do tego, jak działa wymiar sprawiedliwości. Sądowe orzeczenie o winie może mieć wymiar praktyczny, czasem warto o nie zawalczyć. Ale czasem wcale nie, bo po latach piekiełka ma się kartkę papieru, co sobie ją można w ramki oprawić.  To, że dzisiaj Michałowi się wydaje, że ach! jaką to ja będę miał satysfakcję jak sąd ją uzna winną rozpadu pożycia...złudzenie...bo to się zdarzy, JEŚLI się zdarzy, dopiero za jakiś czas, i to liczony statystycznie w latach. Wtedy emocje Michała będą już inne.
Poza tym sąd to sąd, ocenia jak ocenia. Wersja "obie strony winne rozpadu pożycia" też istnieje, i ta to jest od strony psychologicznej  dla osoby zdradzonej wyjątkowo wredna. A pechowo ta konkretna żona zdradzić zdradziła, ale jednocześnie z zewnątrz patrząc była "żoną wzorową", dzieckiem się opiekowała, o dom dbała, uczciwie pracowała i nie pasożytowała na Michale, żadnego picia, narkotyków, znikania z kochankami na wielodniowe eskapady. No z seksem Michał twierdzi było słabo, ale tu jest słowo przeciwko słowu, on twierdzi, że było słabo, ona na przykład powie, że zdradziła bo on jej potrzeb latami nie zaspokajał i pat. No chyba nie sądzisz, wieka, że w sądzie to wszyscy prawdę, całą prawdę i tylko prawdę mówią? Do wykrywacza kłamstw to w sprawach rozwodowych się stron nie podłącza, to nie amerykański film, zresztą chyba nawet w USA tego nie robią.
My tu po ludzku, psychologicznie, doświadczeniem się dzielimy ...sąd się w takie rzeczy jak my tutaj w ogóle nie zagłębia, nie wnika. Michał nawet dowody tej zdrady ma umiarkowane, już mu to prawnik usiłował powiedzieć. Jemu czy nam się wydają oczywiste, sądowi się takie wcale wydać nie muszą. Przyznała się, jest nagranie? Oj, jeśli nawet sąd nagranie dopuści i tak "wymusił na mnie przemocą psychiczną i szantażem" w grę wchodzi jako wersja żony. Po co to w ogóle uruchamiać?

W sumie chodzi o to zeby Michał stanął na nogi. A jaka droga do tego prowadzi? Chyba odcięcie. Formalno prawne na pewno. Miałem doczytać o separacji co sie zmienia właśnie formalno prawnie ale nie doczytałem i dzis nie dam rady. Wydaje mi się (na wyczucie) ze jednak nie daje to odcięcia i możliwości rozpoczęcia na nowo. Moze sie mylę ale pozostaje majątek, rozliczenia  z us, itd itp. Niby osobno ale jednak nie.

Nie wiem czy Michal nie mógłby postawić sprawy na ostrzu noża i powiedzieć: albo rozwod i budujemy zycie osobno (za zgodą stron) albo wyciągam smrody na wierzch. Co z tego ze sad moze tego nie uznać? A cała rodzina co powie na opowieści żony jak zdradzała? Jak zareaguje tata, mama i reszta rodziny żony na info o jej długim romansie? To sie uda. Jestem pewny. Szybki rozwod za zgodą stron albo smród w rodzinie i całej okolicy

Niefajne? Niby tak ale tez niefajny przeciwnik a zycie leci

2,626

Odp: czy kocha ?

Rozrabiaka, ja akurat z rozgrywaniem takich sytuacji miałam i mam naprawdę dużo do czynienia, ... tak na marginesie marginesów. Możesz nie wierzyć, udowadniać nie zamierzam, dzielę się doświadczeniem własnym w tym wątku. Nie osobistym, doświadczeniem życia.
Kończy się to, co da się skończyć. Relacji z żoną Michał nie da rady skończyć w 100%, bo córka. Musi tą relację przekształcić tudzież ograniczyć. Różnica między rozwodem a separacją w jego sytuacji jest znikoma, symboliczna bardziej niż faktyczna. Rozwód po iluś latach formalnej separacji z zasady jest formalnością.
Naprawdę uważasz, ze uzyskawszy rozwód Michał odetchnie pełną piersią? No to powiedzmy odetchnie, za statystycznie dwa-trzy lata, do tego czasu zaś...co przeżyje to jego, nadal będzie mężem ino w trakcie rozwodu, rozdzielność majątkowa spokojnie trwać będzie do uprawomocnienia postanowienia o rozwodzie... super pomysł. Fantastycznie się biegnie naprzód i pełną piersią oddycha  nadal będąc pełnoprawnym mężem, z nie podzielonym majątkiem dorobkowym, co jakiś czas fundując sobie urocze i jakże miłe sercu emocje na sali sądowej, czytając kolejne pisma w wykonaniu prawnika żony, pomagając własnemu prawnikowi pisać własne pisma w odpowiedzi na te wyprodukowane przez prawnika żony, odpowiadając na na pewno miłe pytania tegoż prawnika żony, omawiając wnikliwie co kto komu kiedy i jak  na sali sądowej w obecności i w towarzystwie sporej liczby całkiem obcych ludzi...  Rozrabiaka., to o czym piszesz to nie jest żadne rozgrywanie, w rozgrywaniu się kalkuluje na zimno, osiąga zamierzony i sprecyzowany cel przy jak najmniejszych szkodach własnych.

@Bouguerau
Muqin jest kobietą. Zarejestrowałam się, zaczęłam tu pisywać  i dopiero potem skojarzyłam, że mój nick może wyglądać na męski, bo się kończy na spółgłoskę, ale przepadło... smile
Michał nie ma tego, co sąd uznaje za mocne dowody zdrady, przynajmniej w opinii prawników, pisał o tym w którymś momencie. Dowody ma powiedzmy umiarkowane.

Z córką jest fatalnie, bo ma lat 11 i z całą pewnością nijak nie jest w stanie pojąć, czemu się tatuś znienacka wyprowadził, a zrobił to tzw. szybką akcją.
Masz racje, Michał zapętlił się zupełnie, zagubił, nie jest w stanie określić priorytetów... ciąg dalszy obawiam się smutny będzie.

@wieka
skoro potrzebujesz popisać, jaka to żona Michała zła kobieta jest ok, w to nie chce mi się wchodzić.

2,627

Odp: czy kocha ?

Bert, przeciwnik w tej chwili wcale nie jest taki niefajny, bo jest przewidywalny czyli można go rozegrać. Póki ma podejście takie, jakie ma.
Niefajna to jest cała sprawa, i żeby nie było po ludzku to Michałowi strasznie współczuję.

Odp: czy kocha ?
Muqin napisał/a:

Naprawdę uważasz, ze uzyskawszy rozwód Michał odetchnie pełną piersią?

Naprawdę*

Jeśli rzeczywiście nie widzi szans na bycie razem.

Muqin napisał/a:

. Fantastycznie się biegnie naprzód i pełną piersią oddycha  nadal będąc pełnoprawnym mężem, z nie podzielonym majątkiem dorobkowym, co jakiś czas fundując sobie urocze i jakże miłe sercu emocje na sali sądowej, czytając kolejne pisma w wykonaniu prawnika żony, pomagając własnemu prawnikowi pisać własne pisma w odpowiedzi na te wyprodukowane przez prawnika żony, odpowiadając na na pewno miłe pytania tegoż prawnika żony, omawiając wnikliwie co kto komu kiedy i jak  na sali sądowej w obecności i w towarzystwie sporej liczby całkiem obcych ludzi...


Wolność jest wartością nadrzędną, a Ty chyba masz szklaną kulę, skoro już widzisz przyszłość?

Muqin napisał/a:

  Rozrabiaka., to o czym piszesz to nie jest żadne rozgrywanie, w rozgrywaniu się kalkuluje na zimno, osiąga zamierzony i sprecyzowany cel przy jak najmniejszych szkodach własnych.


Dlatego napisałem, by sugerował się opinią prawników praktyków, a nie naszą.
W internecie można wszystko napisać, łącznie z tym jak będzie wyglądać czyjaś przyszłość.

2,629

Odp: czy kocha ?
Muqin napisał/a:

Bert, przeciwnik w tej chwili wcale nie jest taki niefajny, bo jest przewidywalny czyli można go rozegrać. Póki ma podejście takie, jakie ma.
Niefajna to jest cała sprawa, i żeby nie było po ludzku to Michałowi strasznie współczuję.

Nie chcę więcej pisać o jej osobowości, nie pisałam tego, żeby polemizować.
Nikt nie jest przewidywalny, tym bardziej ona, bo nie wiemy jak się zachowa w reakcji na kroki Michała, bardziej jego kroki można przewidzieć. Jaka ona by nie była, jeśli zależy jej na dobru dziecka, to nie będzie utrudniała kontaktów ojca z dzieckiem.
Ważnie, żeby Michał w końcu przestał bać się żony, wtedy będzie bardziej racjonalny, bo to on ma asa w rękawie, chociaż go nie wykorzysta, więc to ona powinna się bać.

2,630

Odp: czy kocha ?

@wieka
żona Michała teraz przewidywalna jest, przez jakiś czas będzie, bo jest w znacznym stopniu sterowana z zewnątrz wedle znanego wzorca.
Jak się zachowa w reakcji na kroki Michała - zależy, jakie on kroki wykona. Dobrze by było, żeby Michał wreszcie ustalił priorytety. Toż teoretycznie on by mógł już tą separację mieć orzeczoną i iść dalej, a na płocie jak siedział tak siedzi.
Jeśli umiejętnie wdroży wersję A to TERAZ jest spora szansa na separację bez specjalnego oporu z jej strony.
Jeśli wdroży wersję B będzie utrudniała rozwód i przedłużała mając w tym silne wsparcie.
To co teraz rzecz jasna może ulec zmianie. Jeśli Michał chce szybko to teraz ma szansę. Jak długo? a tego to akurat nie umiem przewidzieć.

Dobro dziecka rzecz względna. Twoim zdaniem to coś tam, moim coś tam, jeszcze czyimś coś tam a żony Michała - też coś tam i to wcale nie jest uzgodnione, bo to nie tabliczka mnożenia. Poza tym póki co kontaktów z córką nie utrudnia. A że są zmiany w zachowaniu córki - nie muszą wynikać z jakiegoś urabiania dziecka, ta jeszcze przecież mała dziewczynka zwyczajnie nie ogarnia, czemu się tatuś wyprowadził i za bardzo nie idzie jej tego wytłumaczyć. Nawet gdyby z w pełnej zgodzie i porozumieniu z żoną tłumaczyli i tak "mamusia zdradziła tatusia i dlatego tatuś się wyprowadził" w grę nie wchodzi, cala reszta domowego życia zaś z punktu widzenia dziecka była super czyli mała sytuacji nie ogarnia i cierpi. Jakoś się musi do stanu faktycznego ułożyć, a że nie pojmuje...

To, że Michał boi się żony (zakładając, ze się akurat boi) to psychologia, proces zmiany  potrwa. Powtarzanie "przestań bać się żony" zapewne mu nie zaszkodzi smile

Rozrabiaka, szklanej kuli mi nie trzeba, wystarczy wiedza, jak wygląda rozwód w praktyce. Pewności nie mam, ale ocenić z dużym prawdopodobieństwem jestem w stanie to i owo przewidzieć też.  Wolność wartością nadrzędną - no weź, patos do rozgrywania przeciwnika pasuje słabo. Patos to ewidentnie nie moje klimaty, w tym wątku przynajmniej.
Ja jestem praktyk. Ze stażem. Zostajesz oczywiście  przy swoim zdaniu, że prawnik jest od rozgrywania,  nasza "dyskusja" w tym momencie traci sens, z praktyki i na zakończenie - prawnik to płatna siła fachowa, robi co mu zlecą i oczywiście trzeba go pilnować.

2,631

Odp: czy kocha ?
Muqin napisał/a:

@wieka
żona Michała teraz przewidywalna jest, przez jakiś czas będzie, bo jest w znacznym stopniu sterowana z zewnątrz wedle znanego wzorca.
Jak się zachowa w reakcji na kroki Michała - zależy, jakie on kroki wykona. Dobrze by było, żeby Michał wreszcie ustalił priorytety. Toż teoretycznie on by mógł już tą separację mieć orzeczoną i iść dalej, a na płocie jak siedział tak siedzi.
Jeśli umiejętnie wdroży wersję A to TERAZ jest spora szansa na separację bez specjalnego oporu z jej strony.
Jeśli wdroży wersję B będzie utrudniała rozwód i przedłużała mając w tym silne wsparcie.
To co teraz rzecz jasna może ulec zmianie. Jeśli Michał chce szybko to teraz ma szansę. Jak długo? a tego to akurat nie umiem przewidzieć.

Dobro dziecka rzecz względna. Twoim zdaniem to coś tam, moim coś tam, jeszcze czyimś coś tam a żony Michała - też coś tam i to wcale nie jest uzgodnione, bo to nie tabliczka mnożenia. Poza tym póki co kontaktów z córką nie utrudnia. A że są zmiany w zachowaniu córki - nie muszą wynikać z jakiegoś urabiania dziecka, ta jeszcze przecież mała dziewczynka zwyczajnie nie ogarnia, czemu się tatuś wyprowadził i za bardzo nie idzie jej tego wytłumaczyć. Nawet gdyby z w pełnej zgodzie i porozumieniu z żoną tłumaczyli i tak "mamusia zdradziła tatusia i dlatego tatuś się wyprowadził" w grę nie wchodzi, cala reszta domowego życia zaś z punktu widzenia dziecka była super czyli mała sytuacji nie ogarnia i cierpi. Jakoś się musi do stanu faktycznego ułożyć, a że nie pojmuje...

To, że Michał boi się żony (zakładając, ze się akurat boi) to psychologia, proces zmiany  potrwa. Powtarzanie "przestań bać się żony" zapewne mu nie zaszkodzi smile

Rozrabiaka, szklanej kuli mi nie trzeba, wystarczy wiedza, jak wygląda rozwód w praktyce. Pewności nie mam, ale ocenić z dużym prawdopodobieństwem jestem w stanie to i owo przewidzieć też.  Wolność wartością nadrzędną - no weź, patos do rozgrywania przeciwnika pasuje słabo. Patos to ewidentnie nie moje klimaty, w tym wątku przynajmniej.
Ja jestem praktyk. Ze stażem. Zostajesz oczywiście  przy swoim zdaniu, że prawnik jest od rozgrywania,  nasza "dyskusja" w tym momencie traci sens, z praktyki i na zakończenie - prawnik to płatna siła fachowa, robi co mu zlecą i oczywiście trzeba go pilnować.

Nie powiedziałabym, że ona jest sterowana z zewnątrz, wg mnie jest kuta na cztery łapy co pokazuje od początku i nie potrzebuje steru, a kościół jest tylko przykrywką.
Jak już, to ona steruje księdzem wink

2,632

Odp: czy kocha ?

W polemikę się nie wdam, wieka. Kobiety jako takiej nie znam. Oczywiście, ze ona nie chce rozwodu także osobiście oraz psychologicznie, natomiast skoro sprawa się rypła czyli zdrada na wierzch wyszła  to nie jest wykluczone, że popadła w popłoch oraz panikę i poszło w stronę  "jak trwoga to do Boga", a kościół katolicki warto docenić, oni w manipulacji wcale słabeuszami nie są, wersja iż ją wkręcili w koncepcje "rozwód to grzech" też w grę wchodzi.  Poza ocenami moralnymi to żona się znalazła w sytuacji psychologicznie trudnej, a że to ona zdradziła...jeszcze z pewnego punktu widzenia trudniejszej niż Michał, bo w końcu ona postąpiła paskudnie, nie on, i ona na współczucie czy wsparcie ze strony rodziny czy znajomych raczej liczyć nie może.
Powiedzmy, że można sprawdzić to, o czym piszesz,  prostym sposobem - spróbować najpierw wdrożyć wersję A. Jeśli się uda - formalne rozstanie mamy załatwione, szybka separacja na  warunkach Michała.  Jeśli żona stawi opór - wersja B oczywiście pozostaje w odwodzie, trudno się mówi. Po co zaczynać od wersji B jeśli nie ma konieczności?

2,633 Ostatnio edytowany przez wieka (Wczoraj 08:47:27)

Odp: czy kocha ?

Właśnie ona może liczyć na wsparcie rodziny i znajomych, bo nikt nie wie o jej zdradach, oprócz mamy, a wiadomo jak to mama…nawet urobiła teściową na swoją stronę.

2,634

Odp: czy kocha ?

@wieka
dyskutowanie o tym, czy żona ma wsparcie i czyje wydaje się tematem raczej teoretycznym i ewidentnie pobocznym, ja bym się skupiła na wyjściu z kryzysu, jeśli już. I zaraz się skupię. smile




Bert44 napisał/a:

W sumie chodzi o to zeby Michał stanął na nogi. A jaka droga do tego prowadzi? Chyba odcięcie. Formalno prawne na pewno. Miałem doczytać o separacji co sie zmienia właśnie formalno prawnie ale nie doczytałem i dzis nie dam rady. Wydaje mi się (na wyczucie) ze jednak nie daje to odcięcia i możliwości rozpoczęcia na nowo. Moze sie mylę ale pozostaje majątek, rozliczenia  z us, itd itp. Niby osobno ale jednak nie.

Nie wiem czy Michal nie mógłby postawić sprawy na ostrzu noża i powiedzieć: albo rozwod i budujemy zycie osobno (za zgodą stron) albo wyciągam smrody na wierzch. Co z tego ze sad moze tego nie uznać? A cała rodzina co powie na opowieści żony jak zdradzała? Jak zareaguje tata, mama i reszta rodziny żony na info o jej długim romansie? To sie uda. Jestem pewny. Szybki rozwod za zgodą stron albo smród w rodzinie i całej okolicy

Niefajne? Niby tak ale tez niefajny przeciwnik a zycie leci

No właśnie, Bert, jaka droga doprowadzi Michała do stanięcia na nogi?
Odcięcie jak najszybsze tego, co się da i ustawienie tego, czego odciąć się nie da w sposób taki, jaki będzie dobry(najlepszy z dostępnych) dla Michała w jego relacji z córką.
Co się da odciąć?
1. Kwestie formalno- prawne relacji czyli rozwód albo separacja. Separacja jest szybsza. Ja od jakiegoś czasu optuję za szybką separacją w wersji łagodnej dla żony, bo to najszybsze i ma spore szanse się udać. Wad za bardzo nie ma w konkretnej sytuacji Michała. Tylko tu by trzeba podjąć decyzję , zlecić prawnikowi wykonanie całkiem konkretnych rzeczy (sporządzenie wniosku, opracowanie projektu sprawowania opieki nad córką) , samemu coś zrobić (porozmawiać z żoną o konkretach) i wóz/przewóz, uda się albo nie, przynajmniej coś będzie wiadomo. Prawnik swoje robi, Michał odbywa rozmowę i albo wychodzi z podpisanym przez żonę wnioskiem w teczuszce albo wie, że tak się nie uda. W wersji 1 wniosek ląduje w sądzie razem ze sposobem sprawowana opieki w charakterze załącznika, sąd zatwierdza i spokój na odcinku. W wersji B wracamy do prawnika i zastanawiamy się co dalej.
2. Kwestie majątkowe. Podział majątku dorobkowego czyli uzyskanie odrębności w kwestii finansowej można zacząć już teraz i z tym nie ma moim zdaniem na co czekać. To jest do wykonania, tak czy tak, im prędzej tym lepiej. Do tego sąd nie jest konieczny, za to konieczne jest ustalenie, co w skład tego majątku wchodzi i posiadanie koncepcji, jak to mianowicie podzielić. Nie istnieje obowiązek dzielenia 50/50, to wchodzi w grę dopiero, jak jest spór. U Michała sporu może nie być. Ale póki się nie ma żadnej własnej koncepcji podziału, nie da się sprawdzić, będzie ten spór czy nie. Michał na razie odkłada temat na "święty Nigdy" i nie wiem, liczy że się samo zrobi czy czeka, aż żona zdecyduje co sobie z tego majątku wziąć? Majątek istnieje, w tym nieruchomości, cud nie nastąpi i samo się nie wykona, ja bym już teraz zasadziła prawnika do tej dłubaniny. Jeśli Michał chce odciąć szybko to nie ma na co czekać z tym podziałem.

Co się nie da odciąć? sprawowanie opieki nad córką. Tu trzeba relację z żoną ustawić odpowiednio i to jest do przemyślenia "na już" . Czyli Michał powinien już teraz się zdecydować, jakiej wersji ON chce. Ma do dyspozycji opiekę naprzemienną w 2 wersjach albo polski standard, czyli córka mieszka z matką, a on dochodzi. W tej chwili funkcjonuje wersja "polski standard" formalnie nie opisana czyli niejako "na żywioł" , bo on się wyprowadził, ale to nie jest obowiązkowy model. Opieka nad córką może wymagać negocjacji z żoną, ale żeby negocjować to trzeba samemu określić, czego się chce. A Michał tak ogólnie chce, żeby "było dobrze dla córki", co zapewne doprowadzi do realizacji modelu "polski standard". Który wprawdzie da Michałowi mało kontaktów z żoną w związku z opieką nad dzieckiem, ale mocno ogranicza te kontakty i ustawia ojca w pozycji "gościa w życiu dziecka".

Straszak w postaci, jak to Michał określił "zrobienia Armagedonu" istnieje, bezsprzecznie. Ale jest to broń do wykorzystania niczym atomówka - raz się ją da odpalić i ma skutki uboczne. Sam Michał nie jest przekonany, że odpalić chce. A ja go rozumiem w tej sprawie, bo moim zdaniem odpalanie atomówki to ostateczność, a nie opcja z wyboru, jeśli są inne możliwości. U Michała moim zdaniem są, tylko on by musiał zacząć sensownie i planowo działać, póki co tkwi w chaosie oraz emocjach, a, jak napisałeś, życie leci...Czy grozić tym żonie? Mawiają, że grozić ma sens jeśli jest się zdecydowanym groźbę spełnić, inaczej się traci wiarygodność.

2,635 Ostatnio edytowany przez Bert44 (Wczoraj 16:36:28)

Odp: czy kocha ?
Muqin napisał/a:

@wieka
dyskutowanie o tym, czy żona ma wsparcie i czyje wydaje się tematem raczej teoretycznym i ewidentnie pobocznym, ja bym się skupiła na wyjściu z kryzysu, jeśli już. I zaraz się skupię. smile




Bert44 napisał/a:

W sumie chodzi o to zeby Michał stanął na nogi. A jaka droga do tego prowadzi? Chyba odcięcie. Formalno prawne na pewno. Miałem doczytać o separacji co sie zmienia właśnie formalno prawnie ale nie doczytałem i dzis nie dam rady. Wydaje mi się (na wyczucie) ze jednak nie daje to odcięcia i możliwości rozpoczęcia na nowo. Moze sie mylę ale pozostaje majątek, rozliczenia  z us, itd itp. Niby osobno ale jednak nie.

Nie wiem czy Michal nie mógłby postawić sprawy na ostrzu noża i powiedzieć: albo rozwod i budujemy zycie osobno (za zgodą stron) albo wyciągam smrody na wierzch. Co z tego ze sad moze tego nie uznać? A cała rodzina co powie na opowieści żony jak zdradzała? Jak zareaguje tata, mama i reszta rodziny żony na info o jej długim romansie? To sie uda. Jestem pewny. Szybki rozwod za zgodą stron albo smród w rodzinie i całej okolicy

Niefajne? Niby tak ale tez niefajny przeciwnik a zycie leci

No właśnie, Bert, jaka droga doprowadzi Michała do stanięcia na nogi?
Odcięcie jak najszybsze tego, co się da i ustawienie tego, czego odciąć się nie da w sposób taki, jaki będzie dobry(najlepszy z dostępnych) dla Michała w jego relacji z córką.
Co się da odciąć?
1. Kwestie formalno- prawne relacji czyli rozwód albo separacja. Separacja jest szybsza. Ja od jakiegoś czasu optuję za szybką separacją w wersji łagodnej dla żony, bo to najszybsze i ma spore szanse się udać. Wad za bardzo nie ma w konkretnej sytuacji Michała. Tylko tu by trzeba podjąć decyzję , zlecić prawnikowi wykonanie całkiem konkretnych rzeczy (sporządzenie wniosku, opracowanie projektu sprawowania opieki nad córką) , samemu coś zrobić (porozmawiać z żoną o konkretach) i wóz/przewóz, uda się albo nie, przynajmniej coś będzie wiadomo. Prawnik swoje robi, Michał odbywa rozmowę i albo wychodzi z podpisanym przez żonę wnioskiem w teczuszce albo wie, że tak się nie uda. W wersji 1 wniosek ląduje w sądzie razem ze sposobem sprawowana opieki w charakterze załącznika, sąd zatwierdza i spokój na odcinku. W wersji B wracamy do prawnika i zastanawiamy się co dalej.
2. Kwestie majątkowe. Podział majątku dorobkowego czyli uzyskanie odrębności w kwestii finansowej można zacząć już teraz i z tym nie ma moim zdaniem na co czekać. To jest do wykonania, tak czy tak, im prędzej tym lepiej. Do tego sąd nie jest konieczny, za to konieczne jest ustalenie, co w skład tego majątku wchodzi i posiadanie koncepcji, jak to mianowicie podzielić. Nie istnieje obowiązek dzielenia 50/50, to wchodzi w grę dopiero, jak jest spór. U Michała sporu może nie być. Ale póki się nie ma żadnej własnej koncepcji podziału, nie da się sprawdzić, będzie ten spór czy nie. Michał na razie odkłada temat na "święty Nigdy" i nie wiem, liczy że się samo zrobi czy czeka, aż żona zdecyduje co sobie z tego majątku wziąć? Majątek istnieje, w tym nieruchomości, cud nie nastąpi i samo się nie wykona, ja bym już teraz zasadziła prawnika do tej dłubaniny. Jeśli Michał chce odciąć szybko to nie ma na co czekać z tym podziałem.

Co się nie da odciąć? sprawowanie opieki nad córką. Tu trzeba relację z żoną ustawić odpowiednio i to jest do przemyślenia "na już" . Czyli Michał powinien już teraz się zdecydować, jakiej wersji ON chce. Ma do dyspozycji opiekę naprzemienną w 2 wersjach albo polski standard, czyli córka mieszka z matką, a on dochodzi. W tej chwili funkcjonuje wersja "polski standard" formalnie nie opisana czyli niejako "na żywioł" , bo on się wyprowadził, ale to nie jest obowiązkowy model. Opieka nad córką może wymagać negocjacji z żoną, ale żeby negocjować to trzeba samemu określić, czego się chce. A Michał tak ogólnie chce, żeby "było dobrze dla córki", co zapewne doprowadzi do realizacji modelu "polski standard". Który wprawdzie da Michałowi mało kontaktów z żoną w związku z opieką nad dzieckiem, ale mocno ogranicza te kontakty i ustawia ojca w pozycji "gościa w życiu dziecka".

Straszak w postaci, jak to Michał określił "zrobienia Armagedonu" istnieje, bezsprzecznie. Ale jest to broń do wykorzystania niczym atomówka - raz się ją da odpalić i ma skutki uboczne. Sam Michał nie jest przekonany, że odpalić chce. A ja go rozumiem w tej sprawie, bo moim zdaniem odpalanie atomówki to ostateczność, a nie opcja z wyboru, jeśli są inne możliwości. U Michała moim zdaniem są, tylko on by musiał zacząć sensownie i planowo działać, póki co tkwi w chaosie oraz emocjach, a, jak napisałeś, życie leci...Czy grozić tym żonie? Mawiają, że grozić ma sens jeśli jest się zdecydowanym groźbę spełnić, inaczej się traci wiarygodność.


To co piszesz ma rece i nogi. Jest to moze i dobra droga. Dość przewidywalna i mozliwie "spkojna"??

Z drugiej strony można jak Miedwiediew gadac i straszyć. Do czasu aż wszyscy przestaną wierzyć. Ale zobacz ile czasu minęło zanim "zachod" wyslal pierwszy czołg. Opcja atomowa jest na pewno "jednorazowa" i bez odwrotu ale broń straszna. Z jednej strony patrząc na całą historię w tym watku chce sie powiedziec "kto mieczem wojuje..." z drugiej nie bedzie co zbierac. Przegrają wszyscy. Ale....można zagrać, zamanipulowac. W trakcie jednej - dwóch rozmow można ocenić prawdopodobieństwo sukcesu. Sprawdzic czy opcja przejdzie. Jak nie zadziała tez można sie wycofać i przejść do planu - ok przesadziłem idźmy w separacje. Ale jak zadziała to cala akcja skróci sie znacznie. Przecież zgodne małżeństwo chcące rozwodu szybko go wywalczy. Nie będą sie o kasę kłócić, moze trochę o opiekę i tyle. Też można sprawdzić. Za każdym razem jak mi sie w tej formule zapala "nie przesadzaj Bert to niefajne" po chwili przypomina mi sie jak Michał został potraktowany i włącza sie j"ak Kuba Bogu..." Ostatecznie facet walczy o święty spokoj po zdeptaniu przez niefajna babke wiec pewne ciosy poniżej pasa sa dla mnie dopuszczalne. Tym bardziej ze to ona ciagle staje okoniem. On chce to zakonczyc. Teraz czas zeby ona pomogła to "naprawic". Egoistka straszna

2,636 Ostatnio edytowany przez Muqin (Wczoraj 18:57:58)

Odp: czy kocha ?

Bert, ja nie twierdzę, że to co napisałam to jest dobra droga, to po prostu jest JAKAŚ droga, próba ogarnięcia istniejącego chaosu i wytyczenia jakichś celów do realizacji, wedle opcji Michała "zamknąć jak najszybciej". Taki mam pomysł na to "jak najszybciej". Nie jest to pierwszy kryzys, który ogarniam, zatem jakieś ręce i nogi to, co napisałam ma, nie mylić z patentem na nieomylność, tego nie mam.
Jakiś pomysł jest lepszy niż całkowity brak pomysłu, pomysł istniejący można skrytykować, zmodyfikować, ale przynajmniej jest. 
Małżeństwo zgodnie chcące rozwodu to w ogóle nie musi o ten rozwód walczyć, Bert. Ono musi wykonać ileś czynności oraz odbyć jedną rozprawę.  Jeden warunek - musi to małżeństwo być zgodne NAPRAWDĘ. Wersja zaszantażowania żony żeby dawała zgodę - duże ryzyko. W każdym momencie może się zbiesić.
Skoro żona rzuca teksty "rozwód to grzech i będę rozwód utrudniać" sugeruję na teraz wersję separacji, albowiem separacja to nie grzech, argument żonie odpada. Jest spora szansa, że separacji utrudniać nie będzie, po tym co narobiła. Zwłaszcza, ze separację można znieść w każdej chwili na zgodny wniosek stron. Moim zdaniem warto  utrzymywać żonę w (błędnym) przekonaniu, że do siebie wrócą, że będzie jak dawniej itd. bo im dłużej ona ma tą nadzieję tym dla Michała wygodniej. W tym podejściu należy żonę może nie wprost utwierdzać, ale na pewno nie należy go w tej chwili torpedować. Niech sobie ma złudzenia.
W ramach brania swojego życia we własne ręce Michał powinien wykazać inicjatywę - to odnośnie opieki nad córką. On powinien wiedzieć czego chce. I ma szanse to uzyskać póki żona ma nadzieję oraz póki on ma tą atomówkę w arsenale. Pieniądze w tym małżeństwie są, toż oni nawet mogą iść w opiekę naprzemienną dla bogatych czyli mieszkanie , w którym dziecko mieszka na stałe, a mamusia i tatuś się wymieniają, podobno dla dzieci młodszych jest to niezły pomysł. Mogą, nie muszą - po prostu,  kurczę, Michał póki co czeka, nie wiadomo na co, z tym, co można już robić. 

Wiesz, Bert  - jeśli facet walczy o święty spokój to nie powinien równolegle walczyć z żoną, póki nie musi. Jak jej od razu zacznie odpłacać pięknym za nadobne to czego jak czego, ale świętego spokoju sobie nie zapewni.

2,637 Ostatnio edytowany przez Bert44 (Wczoraj 19:53:39)

Odp: czy kocha ?
Muqin napisał/a:

Bert, ja nie twierdzę, że to co napisałam to jest dobra droga, to po prostu jest JAKAŚ droga, próba ogarnięcia istniejącego chaosu i wytyczenia jakichś celów do realizacji, wedle opcji Michała "zamknąć jak najszybciej". Taki mam pomysł na to "jak najszybciej". Nie jest to pierwszy kryzys, który ogarniam, zatem jakieś ręce i nogi to, co napisałam ma, nie mylić z patentem na nieomylność, tego nie mam.
Jakiś pomysł jest lepszy niż całkowity brak pomysłu, pomysł istniejący można skrytykować, zmodyfikować, ale przynajmniej jest. 
Małżeństwo zgodnie chcące rozwodu to w ogóle nie musi o ten rozwód walczyć, Bert. Ono musi wykonać ileś czynności oraz odbyć jedną rozprawę.  Jeden warunek - musi to małżeństwo być zgodne NAPRAWDĘ. Wersja zaszantażowania żony żeby dawała zgodę - duże ryzyko. W każdym momencie może się zbiesić.
Skoro żona rzuca teksty "rozwód to grzech i będę rozwód utrudniać" sugeruję na teraz wersję separacji, albowiem separacja to nie grzech, argument żonie odpada. Jest spora szansa, że separacji utrudniać nie będzie, po tym co narobiła. Zwłaszcza, ze separację można znieść w każdej chwili na zgodny wniosek stron. Moim zdaniem warto  utrzymywać żonę w (błędnym) przekonaniu, że do siebie wrócą, że będzie jak dawniej itd. bo im dłużej ona ma tą nadzieję tym dla Michała wygodniej. W tym podejściu należy żonę może nie wprost utwierdzać, ale na pewno nie należy go w tej chwili torpedować. Niech sobie ma złudzenia.
W ramach brania swojego życia we własne ręce Michał powinien wykazać inicjatywę - to odnośnie opieki nad córką. On powinien wiedzieć czego chce. I ma szanse to uzyskać póki żona ma nadzieję oraz póki on ma tą atomówkę w arsenale. Pieniądze w tym małżeństwie są, toż oni nawet mogą iść w opiekę naprzemienną dla bogatych czyli mieszkanie , w którym dziecko mieszka na stałe, a mamusia i tatuś się wymieniają, podobno dla dzieci młodszych jest to niezły pomysł. Mogą, nie muszą - po prostu,  kurczę, Michał póki co czeka, nie wiadomo na co, z tym, co można już robić. 

Wiesz, Bert  - jeśli facet walczy o święty spokój to nie powinien równolegle walczyć z żoną, póki nie musi. Jak jej od razu zacznie odpłacać pięknym za nadobne to czego jak czego, ale świętego spokoju sobie nie zapewni.

Lubię z Toba podyskutować Muqin smile Trzymasz sie tematu jak chyba nikt inny. Argumentujesz z sensem. To lubię. Jak nikt inny chyba na tym forum potrafisz we mnie zasiać ziarnko niepewności.

2,638

Odp: czy kocha ?
Muqin napisał/a:

Skoro żona rzuca teksty "rozwód to grzech i będę rozwód utrudniać" sugeruję na teraz wersję separacji, albowiem separacja to nie grzech, argument żonie odpada.

Separacja nie jest grzechem w KK tylko w bardzo wąskim spektrum sytuacji, a skoro ona jest wierząca (do tego stopnia) to bez udziału księdza się nie obejdzie. Decyzja o odpuszczeniu grzechu jest albo decyzją BISKUPA, do którego zostanie sprawa skierowana, albo sądu kościelnego.

Separacja (ta prawna, z kodeksu cywilnego czy tam rodzinno-opiekuńczego) nie wymaga udziału księdza, ale skoro rozbija się o grzech to już inna bajka.

Natomiast już samo podejście "będę rozwód utrudniać" jest działaniem pozwalającym na uzyskanie unieważnienia ślubu kościelnego, bo to podpada pod wady zgody małżeńskiej (tu w szczególności - błąd co do osoby).

2,639

Odp: czy kocha ?
Jack Sparrow napisał/a:
Muqin napisał/a:

Skoro żona rzuca teksty "rozwód to grzech i będę rozwód utrudniać" sugeruję na teraz wersję separacji, albowiem separacja to nie grzech, argument żonie odpada.

Separacja nie jest grzechem w KK tylko w bardzo wąskim spektrum sytuacji, a skoro ona jest wierząca (do tego stopnia) to bez udziału księdza się nie obejdzie. Decyzja o odpuszczeniu grzechu jest albo decyzją BISKUPA, do którego zostanie sprawa skierowana, albo sądu kościelnego.

Separacja (ta prawna, z kodeksu cywilnego czy tam rodzinno-opiekuńczego) nie wymaga udziału księdza, ale skoro rozbija się o grzech to już inna bajka.

Natomiast już samo podejście "będę rozwód utrudniać" jest działaniem pozwalającym na uzyskanie unieważnienia ślubu kościelnego, bo to podpada pod wady zgody małżeńskiej (tu w szczególności - błąd co do osoby).

Tak seperacja nie jest grzechem. Kościół nawet takie rozwiązania zaleca w kryzysowych sytuacjach

2,640

Odp: czy kocha ?

Też lubię z tobą rozmawiać, Bert smile

Posty [ 2,601 do 2,640 z 2,640 ]

Strony Poprzednia 1 39 40 41

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024