Dobry wieczór,
Wczoraj byłem w odwiedzinach u kumpla i pogadałem z jego żoną. Od słowa do słowa usiedliśmy przy herbacie - i pokonałem tę barierę wstydu i zażenowania. Opowiedziałem jej co się działo i dzieje , a ona bardzo cierpliwie słuchała .
Mieli i mają problemy z córką - oprócz tego ,że szukali pomocy dla dziecka , ona również chodziła i dalej chodzi na różne terapię już od kilku lat. Jak jej powiedziałem co i w jakim stylu mówi terapeuta - to dość mocno się zdziwiła - wyjaśniła mi po krótce ,że on nie powinien mnie kierować w stronę rozstania z żoną , tylko ku zrozumieniu czego chcę i poniekąd znalezieniu własnego ja (muszę przyznać ,że kumpel ma doprawdy wspaniałą i bardzo mądrą żonę) - tak ze mną rozmawiała , że śmiałem się ,że z chęcią bym się do niej zapisał.
Niby zwykła rozmowa a jakby malutki kamyczek z serca mi spadł. Jakoś jak zacząłem o tym mówić (a nie tylko pisać) to zacząłem patrzeć na całą sytuację przez chwilę z lekkim dystansem.
Dzieciństwo - raczej normalne. Ojca dużo nie było (wracał raz na kilka tygodni) ale spędzał z nami czas. Zbyt rozmowny za bardzo nie był , nie bił, nie krzyczał . Lubiłem z nim przebywać , mieliśmy dobrą relację, aż do czasu mojej terapii. Trochę nasze wychowanie (moje i braci) było na barkach mamy - ojciec jej bardziej przytakiwał - to trochę przez to ,że jego ojciec a mój dziadek - no cóż , znęcał się nad nim i jego rodzeństwem (był policjantem , w dodatku dużo pił) i on przysiągł sobie ,że sam nigdy nie uderzy swoich dzieci - ale to wiem od mamy. A Mama pracowała dużo - szybko musieliśmy stać się samodzielni - była dobra , dbająca o dom , ale nie ukrywam ,że pilnowała dyscypliny - trzech synów w domu i radziła sobie z nami niemal bezproblemowo. Jak był problem to rozmawiała z nami , z nią też miałem dobry kontakt - ale trochę po ślubie się urwało - i poniekąd już tak zostało. Moi bracia (jeden starczy o cztery a drugi o sześć lat) mają inne charaktery , są bardziej 'przebojowi' , wygadani - mama zawsze mówiła ,że ja to z charakteru drugi ojciec - taki pracuś , myśliciel i milczek. Jak coś robiliśmy w garażu jak byłem dzieckiem to - to niby za dużo nie rozmawialiśmy ze sobą , ale fajnie było - tylko ojciec ma coś takiego - że ma nieustępliwy charakter , taki typ , że nie musi 'walić pięścią w stół' - ma bardzo duży posłuch i szacunek u ludzi , nie tylko pośród pracowników .
A wracając do początku - ta żona kumpla da mi namiary na nowego terapeutę - a myślę ,że spróbować nie zaszkodzi - najwyżej wrócę do tamtego..