Gdyby tutaj założyła wątek kobieta w wieku 32 lat, której partner po kilku wspólnych latach mówi, że nie chce dziecka, to wszyscy chórem by jej radzili - rzuć go bo po co ci taki lekkoduch, on tylko chce się bawić. Nie dorósł do roli męża i ojca.
Gdyby tu założyła watek kobieta, która ma 12 lat młodszego męża i żaliła się, że od roku mu odbija, nie chce się z nią kochać i sprawia wrażenie, że już jest myślami przy swoje młodej kochance, to te same osoby by jej pisały - rzuć go bo nie dorósł do swojej roli i wynajmij detektywa, dodawały coś o zdradach emocjonalnych i dokładnie wiedziały, co temu młodemu mężowi chodzi po głowie.
Jak watek założył Michał to te same osoby dokładnie wiedzą co kierowało jego żoną, co myślała, dlaczego i jak potwornie go skrzywdziła swoim wyrachowaniem.
Można dyskutować z osobą tutaj obecną, poddawać pewne watki do rozważenia, nawet sprowokować bo jest odzew, jest wgląd w faktycznie działania czy motywacje. Posądzanie osoby nieobecnej na zasadzie " dokładnie wiem jaka jesteś" i wyliczenie jej win, bo przecież trzeba do swojej teorii dopasować fakty, to zwyczajnie nadużycie i robienie krzywdy obojgu.
Tak się zastanawiam, ile kobiet, które widzą, jak dużo młodszy mąż oddala się od nich emocjonalnie i nagle, bez podania przyczyny, zaprzestaje uprawiać z nimi seks, zaczęło w sobie wytwarzać mechanizm obronny, by w razie rozstanie nie znaleźć się w czarnej dziurze.
Ile z nich zaczęło by się również emocjonalnie oddalać. Rok czasu to bardzo długo, nikt normalny nie jest w stanie zawiesić wszystkich uczuć i emocji by stać się tylko obserwatorem czekającym na dalszy rozwój wypadków.
Oboje byli i są w pewnym procesie emocjonalnym.
Zastanawiam sie również nad tym piedestałem - czyj to był wynalazek i jak ona się tam znalazła. Nie można zostać boginią gdy nie znajdą się wyznawcy. Bardzo możliwe, że ona nic nie wie o jakimś piedestale, wcale go nie chciała ani nie potrzebowała. Nie jestem pewna czy Michał też tak to postrzega, czy ona była/jest dla niego boginią. Ja tylko czytałam o posągowej urodzie, a to coś zupełnie innego