Małżeństwo i zdrada - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Małżeństwo i zdrada

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 153 ]

66

Odp: Małżeństwo i zdrada
Dayzee napisał/a:

Romans będzie trwał rok, może dwa - a im dłużej będzie trwał, tym bardziej syfiato będziesz się czuć. Zakładając,że tematu nie stworzył znudzony rokiem szkolnym troll - bo oceny już wystawione i ferie niedaleko, to nie ma mowy, zeby romans nie odcisnął na tobie piętna. Zryje ci beret koncertowo, a kłamstwo - jak to kłamstwo ma strasznie krótkie nóżki i prędzej czy później się wyda.
Pogadaj z mężem - powiedz jak się czujesz z brakiem bliskości  - może mąż ma jakiś problem natury seksualnej i wizyta u seksuologa pomoże. Romans to pozorne lekarstwo na syf w małżeństwie  - bo syf po wydaniu się romansu będzie taki, że będziesz żałowała każdego dnia w nim spędzonego. Im szybciej zakończysz tę tragikomedię, tym lepiej.

Dayzee witaj - cieszę się że zajrzałaś znowu smile

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Małżeństwo i zdrada
Rockstar1234 napisał/a:

I ze jeśli poznałabym faceta zainteresowanego mną jako kobieta, to nie wiem czy bym nie popłynęła.

No cześć!
Jak tak piękna i inteligentna kobieta jak Ty może być samotna?


smile smile smile


Facet nie przerobił albo twojego porodu (był na sali?), albo całego macierzyństwa.
Traktuje Ciebie jako matkę swojego dziecka, a nie obiekt seksualny.
Po prostu przestawiły mu się priorytety.
Seksuolog?

68

Odp: Małżeństwo i zdrada
Animus napisał/a:
ulle napisał/a:

Nie ma takiej możliwości, żeby zdrada przyniosła komuś korzyści, zawsze idą za nią ofiary.
Już kiedyś o tym pisałam, że złe, chore i parszywe drzewo nie może urodzić zdrowych, pysznych i soczystych owoców.
Chore drzewo zawsze rodzi zepsute owoce, czyli pisząc prościej zło nie może być dobrem i próżno byłoby dorabiać do tego ideologię. Łajdactwo jest łajdactwem i tyle.

Szanowna Ulle nie docenia całej historii zbawienia rodzaju ludzkiego. To czasami prowadzi do ofiary na krzyżu, ale nie zgadzam się z pozostałymi twierdzeniami o tym co "zawsze" i dlatego poddaję pod rozwagę pewien szczególnie znany przypadek.

ulle napisał/a:

        Niech autorka zastanowi się czy na pewno podjęła dobrą decyzję.
Nie zlikwidowano w Polsce rozwodów

Decyzje, jak drzewo, poznaje się po owocach, a nie po komentarzach na forum.

Rozwód to jawna zdrada, o czym pisałem wyczerpująco w komentarzu numer 45 powyżej: to w sądzie małżonkowie zdradzają siebie publicznie w obecności osób trzecich i właśnie dlatego, że nie zlikwidowano rozwodów to tak wiele osób staje się ofiarami tych zdrad.

Zdrada to ujawnienie. Dopóki nie ujawnia się intymnych szczegółów to jest to niewierność i zawsze jest szansa, że trafi się na świętego Józefa, który nie wyda swojej Wybranki Serca na pastwę prawa i kamienowania. To wprawdzie wyjątki, ale nie wiemy o nich zbyt wiele, gdy nie dochodzi do zdrady i rozpowszechnienia informacji. Jak wynika z historii Marii i Józefa, gdy mężczyzna potrafi wychowywać nie swoje dziecko, to dla ludzkości są same korzyści.

Ludzie czasami wierzą i zupełnie nie wiedzą, w co wierzą. Ot, świadomość, a raczej brak świadomości.

Dobry z Ciebie demagog, ale ja nie będę wchodziła w tego typu dyskusje, ponieważ nie lubię przelewać z próżnego w próżne.
Moze też nie reprezentuje aż tak wysokiego poziomu intelektualnego, żeby dać sobie radę z Twoimi argumentami?
Proponuję, by nie rozwijać dyskusji w takim kierunku, by prosta w istocie rzecz zapętlić tak, by już nikt nie rozumiał o co chodzi.
Zostawmy też Biblię w spokoju, bo nie ma sensu siać tutaj propagandy.
Tak, wiem, że to ja zaczęłam, gdy napisałam o owocach z drzewa, a skoro tak, to tym bardziej proszę, żeby nie kontynuować wątków z Biblii.

Animusie, jeśli zapomniałeś, to przypomne Ci, że ja uważam zdradę za perfidna przemoc. Chyba nie można zrobic większego świństwa drugiej osobie.
W przypadku autorki jej zdrada jest jeszcze gorsza, ponieważ została zaplanowana z rozmyslem- autorka napisała, że szukała kochanka, czyli zaplanowała zdradę, a gdy znalazła chętnego ku wielkiej swojej radości od ośmiu miesięcy spotyka się z jakimś żonatym. Tych dwójkę połączyła wspólna niedola, czyli nędzne życie seksualne ze współmałżonkami.
Wszystko można pojąć, bo ludzka głową jest dość pojemna, jednak czym innym jest zrozumienie motywów postępowania jakiegoś człowieka, a czym innym jest wyrobienie sobie na czyjś temat własnego zdania.
Napisałeś, że rozwód jest zdradą, bo w sądzie publicznie pierze się własne brudy i przed obcymi ludźmi obnaża się swoje sprawy osobiste oraz sprawy współmałżonka, który raczej nie życzy sobie tego.
Fakt, można i tak na to spojrzeć, jednak takie podejście do tematu dla mnie jest kompletna abstrakcją i tak daleko posunięta niedorzecznością, że słów mi brakuje. Rozwód jest zdradą, a zdrada zdrada nie jest - Animus czy Ty dobrze się czujesz?
Na podstawie tego, co piszesz wnioskuje, że dopóki zdrada się nie wyda nie jest zdradą. Czym więc jest? Prywatna, osobista czyjąś sprawa?
Absurd gonił absurd.
Twoim zdaniem każdy może żyć, jak mu się podoba kompletnie nie licząc się z innymi?
Czy o to Ci chodzi?

Nienawidzisz zakłamania do tego stopnia, że sam stałeś się zakłamany - sorry, ale ja tyle zrozumiałam z Twoich postów, także z Twojej dyskusji z Szeptuchem, no chyba że ogarnęła mnie jakaś tępota i wyciągam jakieś dziwne wnioski.

69 Ostatnio edytowany przez ulle (2023-01-10 22:50:42)

Odp: Małżeństwo i zdrada

Dubel

70

Odp: Małżeństwo i zdrada
Rockstar1234 napisał/a:

Nie jestem na etapie zdrady, natomiast mam podobne małżeństwo. Na początku związku nie wychodziliśmy z łóżka, później wiadomo emocje opadły, ale częstotliwość była nadal satysfakcjonujaca. Później zaszłam w ciąże i mąż się odsunął.

Rockstar, to czasami wynikać może w przeżyć w czasie ciąży i porodu. Żony nie podejrzewają Mężów o wzniosłe uczucia i szlachetne decyzje ograniczenia aktywności seksualnej z pobudek takich jak współczucie, gdy Kobieta ciężko znosi ciążę lub jest na podtrzymaniu.

Do tego dochodzi także ogólna atmosfera medialna i przedstawianie seksu jako przemocy, wykorzystywania i takich tam dyrdymałków trzeciej fali fe-mini-zmu.

Dokłada z innej strony czasami podejście Kościoła, propagujące pogląd o prokreacyjnym celu współżycia seksualnego.

To wszystko stanowi kontekst, wpływający na myślenie o seksualności i prokreacji.

Może umawialiście się na jedno dziecko i Mąż trzyma się umowy?

71

Odp: Małżeństwo i zdrada
NiewiernaŻona napisał/a:

Dziękuję za wszystkie komentarze. Liczyłam, że będzie sporo obrzucania błotem, liczyłam, że może to spowoduje moje wyrzuty sumienia, ale nie, nadal ich nie mam. Oczywiście niektórzy uważają, że mam smile
Ktoś zapytał czy to planowałam, tak planowałam. Bardzo chciałam mieć kochanka, szukałam go i znalazłam. Pewnie znowu mi się oberwie, że w ogóle szukałam i chciałam smile
Po tych wszystkich wypowiedziach stwierdzam, że mój układ jest jednak idealny i przy nim pozostanę. Nie wiem do końca czego szukałam, zakładając wątek ale teraz wiem, że to co robię sprawia mi satysfakcję, przyjemność i przez ostatnie kilka miesięcy nie czułam się tak kobieca jak teraz. A jak to runie, to trudno, przynajmniej będę wiedziała co to znaczy żyć naprawdę.
Dziękuję wszystkim za swoje wypowiedzi smile

NiewiernaŻona napisał/a:

Dziękuję jeszcze raz za wyrażenie swoich opinii. Nie chciałam, żeby ktoś się poróżnił przez mój wątek. Każdy ma prawo do swojego zdania, do swoich decyzji, błędów a potem oczywiście konsekwencji.
Postaram się jednak czerpać radość z każdej sekundy mojego życia, w obydwu światach, które stworzyłam, żeby potem nie żałować, że czegoś nie zrobiłam...

Zgadza się, to Twoje życie, nie jesteś tu by żyć tak jak chcą tego inni, innymi i dla innych, bo tak wypada, żeby wyglądać, żeby nie gadali.
Człowiek ma w sobie dobro jak i zło. Świadomie podjęłaś tę decyzję i zdajesz sobie sprawę, że decyzje mają swoje konsekwencje. Brakuje odważnego stawiania czoła konsekwencjom - proszę o tym pamiętać, bo jeśli w tych działaniach zwalisz winę na męża, kochanka, świat albo co tam jeszcze, to będzie to krzywdzące też dla siebie samej.

Co człowiek to ma swoje racje. Fajnie jest trafić na taką osobę, która ma zdanie odmienne niż nasze, ale obojgu nie przeszkadza to we wzajemnym szacunku do siebie i utrzymywaniu przyjaznych czy neutralnych relacji. O to coraz trudniej, bo w takim świecie ludzi się stale poróżnia, a później poróżniają się sami. Zostałaś obrzucona błotem, bo może wymagają od Ciebie czegoś, czego nie wymogli jeszcze od siebie samych - a swoje zachowanie usprawiedliwiają Twoim zachowaniem. Błędne koło, krzywdzić krzywdzącego.

Raczej nikt nie zna Cię lepiej i nie wie lepiej czego pragniesz niż Ty sama.
Uważam jednak, że to co tutaj sobie znalazłaś to jeszcze nie to, czego szukasz.
Układ nie jest idealny i nie będzie. A skoro nie czułaś się szczęśliwa przed znalezieniem kochanka, to tym kochankiem zapchasz sobie może na jakiś czas dziurę i niewiele więcej. Dziecko ubierające słuchawki z głośną muzyką na uszy gdy w domu przemoc nie rozwiązuje problemu przemocy. Nie trzeba kochanka, by poczuć się ,,kobiecą jak nigdy wcześniej".

72 Ostatnio edytowany przez ulle (2023-01-10 23:07:16)

Odp: Małżeństwo i zdrada

Animus - taki nick.
Właśnie przypomniałam sobie czym jest animus, bo coś mi tam kołatało w pamięci, nie byłam pewna, więc sięgnęłam do źródła i chwilę poczytałam na ten temat.
No tak, chyba więc troszkę rozumiem o co Ci chodzi.

73 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-01-11 00:10:36)

Odp: Małżeństwo i zdrada
Rockstar1234 napisał/a:

Nie jestem na etapie zdrady, natomiast mam podobne małżeństwo. Na początku związku nie wychodziliśmy z łóżka, później wiadomo emocje opadły, ale częstotliwość była nadal satysfakcjonujaca. Później zaszłam w ciąże i mąż się odsunął. Zdradził mnie emocjonalnie z koleżanka z pracy, jakoś to przebolalam i przerobiłam w głowie. Ale on nadal nie chce bliskości ze mną, jakbym miała współlokatora a nie męża. Nie przytuli, nie dotknie, nie pocałuje, o czymś więcej nie ma mowy częściej niż raz na 2-3 miesiące. Dziecko ma 3 lata i ja już straciłam nadzieje, ze coś się zmieni, poprawi. Przestałam już prosić, rozmawiać na ten temat. Zajmuje się sobą, poszłam w sport, żeby się jakoś wyładować, wyglądam lepiej niż przez ciaza, dbam o siebie. Wydaje mi się ze mąż mnie kocha, jest miły, uprzejmy, chce ze mną spędzać czas, ale nie interesuje go jako kobieta. Nie wiem, czy on kocha kogos innego, czy o co tu chodzi. Ale trochę rozumiem autorkę. Ciężko rozwalić rodzine dziecku gdy jest Ok, tylko nie ma bliskości. Ja mam czasami takie myśli, ze przeraża mnie fakt, ze już resztę życia spędzę w takim białym małżeństwie. I ze jeśli poznałabym faceta zainteresowanego mną jako kobieta, to nie wiem czy bym nie popłynęła.

Mnie by się nie chciało tak żyć - trwałość związku i te wszelkie drugorzędne powiązania przyzwyczajenie  dla mnie nie są najważniejsze
romans i zdradę  przerobiłem jak byłem bardzo młody związek nie był popsuty i do dziewczyny nie miałem o co si,e przyczepić może nie byłem jeszcze tak zryty i zmanierowany jednak do jednej z nich się nie zbliżyłem a od drugiej oddaliłem  i potem jako trochę starszy miąłem okazję przyjrzeć się zdradzającej z bliska nie dla mnie takie akcje
w sumie nie polecam jak ktoś nie potrafi uczciwie jasno określać oczekiwań i nie daje sobie zdrowo rady bez oszukiwania siebie - z emocjami  wszelkiej maści, nie tylko wyrzutami lękami urazami, ale też z tymi namietnymi w sensie nie potrafi przestać i żąda przedłużania ich w czasie żąda gwarancji
tłumienie emocji uczuć też jest straszne  w skutkach  i odbija się okropnie w życiu  i na związek dupościski i zaciśnięte zęby to jakieś tortury i męka w niby poświęcaniu się - wszystko i tak nadaremnie i na marne

74

Odp: Małżeństwo i zdrada

Ja jestem w podobnej sytuacji co Ty. Wiem, jak się czujesz. Masz prawo do chwili szczęścia. Nie zadręczaj się.
Jedynie czego się obawiam, to to że się zakochasz. A wtedy powstaje prawdziwy dylemat: odejść czy nie.
U mnie tak jest. Zakochałam się, on też i nie wiemy jak to poukładać.

75

Odp: Małżeństwo i zdrada
ulle napisał/a:

Dobry z Ciebie demagog, ale ja nie będę wchodziła w tego typu dyskusje, ponieważ nie lubię przelewać z próżnego w próżne.
Moze też nie reprezentuje aż tak wysokiego poziomu intelektualnego, żeby dać sobie radę z Twoimi argumentami?
Proponuję, by nie rozwijać dyskusji w takim kierunku, by prosta w istocie rzecz zapętlić tak, by już nikt nie rozumiał o co chodzi.
Zostawmy też Biblię w spokoju, bo nie ma sensu siać tutaj propagandy.
Tak, wiem, że to ja zaczęłam, gdy napisałam o owocach z drzewa, a skoro tak, to tym bardziej proszę, żeby nie kontynuować wątków z Biblii.

Szanowna Ulle, honoruję takie propozycje. Do oksymoronu o "dobrym demagogu" nie będę się odnosił, bo dla mnie demagogia zaczyna się od nadużywania pojęcia dobra i zła (ale o drzewie już zabraniam sobie pisać).

Mogę podać inne przykłady, jak choćby cesarz Konstantyn I Wielki (272 - 337) i jego matka Flavia Iulia Helena, znana może bardziej jako święta Helena Kościoła rzymskiego i prawosławnego, kobieta o skomplikowanym życiorysie, co jednak nie przeszkodziło jej w pomyślnym zakończeniu procesu kanonizacyjnego, za zasługi swojego syna dla sformułowania wyznania wiary na soborze w Nicei w roku 325, odmawianym od tamtego czasu na każdej Mszy, także w rycie Novum Ordo.

ulle napisał/a:

Animusie, jeśli zapomniałeś, to przypomne Ci, że ja uważam zdradę za perfidna przemoc. Chyba nie można zrobic większego ŚWIŃSTWA drugiej osobie.
W przypadku autorki jej zdrada jest jeszcze GORSZA, ponieważ została zaplanowana z rozmyslem- autorka napisała, że szukała kochanka, czyli zaplanowała zdradę, a gdy znalazła chętnego ku wielkiej swojej radości od ośmiu miesięcy spotyka się z jakimś żonatym. Tych dwójkę połączyła wspólna NIEDOLA, czyli NĘDZNE ŻYCIE SEKSUALNE ze współmałżonkami.
Wszystko można pojąć, bo ludzka głową jest dość pojemna, jednak czym innym jest zrozumienie motywów postępowania jakiegoś człowieka, a czym innym jest wyrobienie sobie na czyjś temat własnego zdania.

Widzisz, Ty uważasz zdradę za perfidną przemoc, więc pozwól innym zdradę definiować inaczej i uważać inaczej. Nie będę Ci w odwecie zarzucał "zakłamania" i takich tam podobnych nacechowanych pejoratywnie epitetów.

W wymienionym komentarzu numer 45 dokonałem analizy pojęć, a za źródło przyjąłem zawartość treściową ze Słownika języka polskiego. Wiem, że potoczne rozumienie się ze słownikowym rozmija, ale może warto  czasami sprawdzić, co na ten temat piszą językoznawcy.

Własne zdanie, Twoje oraz innych, szanuję, ale może by tak robić to z wzajemnością, bo to wszak nic nie stanowi lepszej profilaktyki i prewencji przeciwko zdradzie, jak wzajemność.  W celu tejże w tekście zaznaczyłem słowa nacechowane emocjonalnie.

ulle napisał/a:

Napisałeś, że rozwód jest zdradą, bo w sądzie publicznie pierze się własne brudy i przed obcymi ludźmi obnaża się swoje sprawy osobiste oraz sprawy współmałżonka, który raczej nie życzy sobie tego.
Fakt, można i tak na to spojrzeć, jednak takie podejście do tematu dla mnie jest kompletna abstrakcją i tak daleko posunięta niedorzecznością, że słów mi brakuje. Rozwód jest zdradą, a zdrada zdrada nie jest - Animus czy Ty dobrze się czujesz?
Na podstawie tego, co piszesz wnioskuje, że dopóki zdrada się nie wyda nie jest zdradą. Czym więc jest? Prywatna, osobista czyjąś sprawa?
Absurd gonił absurd.
Twoim zdaniem każdy może żyć, jak mu się podoba kompletnie nie licząc się z innymi?
Czy o to Ci chodzi?

Widzę, jak to "absurd goni absurd", bo zaledwie poprzednią część kończysz wyrobieniem "sobie własnego zdania", by zaraz potem zaprzeczyć, że życie seksualne nie jest czyjąś osobistą sprawą. Jeśli to jest świadectwo tego, że Ty "dobrze się czujesz" to ja Ci gratuluję tego dobrego samopoczucia. Wiem, że to jest "kompletna abstrakcja", ale właśnie taki charakter mają rozważania etyczne. W tej kwestii pozwalam sobie na wiele, a kwestie moralne pozostawiam do dyspozycji tego, kto podejmuje decyzję.

Moim zdaniem prawie każdy (dodam jednak ten wyraz i zaraz uzasadnię) może żyć jak mu się podoba... kompletnie licząc się z innymi. I właśnie postępowanie Niewiernej Żony jest tego świadectwem, bo gdyby się nie liczyłą z innymi członkami rodziny to podjęłaby - jak wiele innych kobiet w jej sytuacji - decyzję o rozbiciu rodziny, może nawet dwóch rodzin, by  - jak to ładnie nazywają - "ułożyć sobie życie od nowa".

A że się nie liczy z opinią tych innych, co tu różne treści na temat zdrady wypisują, to i zasługuje na moją uwagę i dlatego w tym wątku piszę. Zasługuje na uwagę i szacunek, choć niekoniecznie na jakieś durne usprawiedliwianie (jak by chciał Szptuch), bo na co komu u-sprawiedliwianie w kraju rządzonym przez Prawych i Sprawiedliwych. Toż to już cały zapas sprawiedliwości został wykorzystany i nikt tu nie za zasługuje na usprawiedliwienie, zwłaszcza przy wzorach prawości i sprawiedliwości jedynej córki świętych męczenników smoleńskich i nie mniej chwalebnych wzorach łagiewnickich ślubów prezesa TVP.

ulle napisał/a:

Nienawidzisz zakłamania do tego stopnia, że sam stałeś się zakłamany - sorry, ale ja tyle zrozumiałam z Twoich postów, także z Twojej dyskusji z Szeptuchem, no chyba że ogarnęła mnie jakaś tępota i wyciągam jakieś dziwne wnioski.

Cóż, zdecydowanie odróżniam kłamstwo od mówienia fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. Odróżniam także kłamstwo od oszukiwania siebie. Odróżniam  także kłamstwo od fałszu, który jest stosowany w logice. Te różnice mam wygarbowane w pamięci i każdej zmarszczce na moim czole.

Możesz sobie w wolności swojej myśleć co chcesz, a ja będę wdzięczny za to, że to tu otwarcie piszesz. Jeśli jestem zakłamany (jak domniemywasz), to nie na tyle, aby zamykać oczy i uszy na krytykę i odmienne od mojego zdania.

76

Odp: Małżeństwo i zdrada
Klara1998 napisał/a:

Ja jestem w podobnej sytuacji co Ty. Wiem, jak się czujesz. Masz prawo do chwili szczęścia. Nie zadręczaj się.
Jedynie czego się obawiam, to to że się zakochasz. A wtedy powstaje prawdziwy dylemat: odejść czy nie.
U mnie tak jest. Zakochałam się, on też i nie wiemy jak to poukładać.

W moich poszukiwaniach dotarłem do pewnej definicji miłości, którą przyjąłem jako bezpieczną i adekwatną:

"Miłość to najpiękniejsze w życiu złudzenie pozytywne".

Może Ci się przyda taka definicja, bo te kilka słów dość sprawnie "układają" postrzeganie tego, co czujemy. Miłość dopadła mnie, kiedy miałem 14 lat i nadal mi służy, pomimo różnych dramatycznych zwrotów akcji. Miałem dużo czasu, aby ją poznawać, zgłębiać, czytać i pisać o niej. Nadal pozostaję pod wrażeniem tego, co napisał o niej św. Paweł w trzynastym rozdziale I listu do Koryntian.

77

Odp: Małżeństwo i zdrada
Animus napisał/a:
Klara1998 napisał/a:

Ja jestem w podobnej sytuacji co Ty. Wiem, jak się czujesz. Masz prawo do chwili szczęścia. Nie zadręczaj się.
Jedynie czego się obawiam, to to że się zakochasz. A wtedy powstaje prawdziwy dylemat: odejść czy nie.
U mnie tak jest. Zakochałam się, on też i nie wiemy jak to poukładać.

W moich poszukiwaniach dotarłem do pewnej definicji miłości, którą przyjąłem jako bezpieczną i adekwatną:

"Miłość to najpiękniejsze w życiu złudzenie pozytywne".

Może Ci się przyda taka definicja, bo te kilka słów dość sprawnie "układają" postrzeganie tego, co czujemy. Miłość dopadła mnie, kiedy miałem 14 lat i nadal mi służy, pomimo różnych dramatycznych zwrotów akcji. Miałem dużo czasu, aby ją poznawać, zgłębiać, czytać i pisać o niej. Nadal pozostaję pod wrażeniem tego, co napisał o niej św. Paweł w trzynastym rozdziale I listu do Koryntian.


Miłość jest piękna. Ale trudna zarazem. Kochać nieszczęśliwie to jak umierać powoli.
Pozwolę tu sobie zacytować piękne słowa
Charlesa Dickensa "Mężczyzna ma szczęście, jeśli jest pierwszą miłością kobiety, kobieta ma szczęście jeśli jest ostatnią miłością mężczyzny"
I ja mam nadzieję, że tak jest w naszym przypadku.
Trzeba to tylko poukładać

78

Odp: Małżeństwo i zdrada
Animus napisał/a:
ulle napisał/a:

Dobry z Ciebie demagog, ale ja nie będę wchodziła w tego typu dyskusje, ponieważ nie lubię przelewać z próżnego w próżne.
Moze też nie reprezentuje aż tak wysokiego poziomu intelektualnego, żeby dać sobie radę z Twoimi argumentami?
Proponuję, by nie rozwijać dyskusji w takim kierunku, by prosta w istocie rzecz zapętlić tak, by już nikt nie rozumiał o co chodzi.
Zostawmy też Biblię w spokoju, bo nie ma sensu siać tutaj propagandy.
Tak, wiem, że to ja zaczęłam, gdy napisałam o owocach z drzewa, a skoro tak, to tym bardziej proszę, żeby nie kontynuować wątków z Biblii.

Szanowna Ulle, honoruję takie propozycje. Do oksymoronu o "dobrym demagogu" nie będę się odnosił, bo dla mnie demagogia zaczyna się od nadużywania pojęcia dobra i zła (ale o drzewie już zabraniam sobie pisać).

Mogę podać inne przykłady, jak choćby cesarz Konstantyn I Wielki (272 - 337) i jego matka Flavia Iulia Helena, znana może bardziej jako święta Helena Kościoła rzymskiego i prawosławnego, kobieta o skomplikowanym życiorysie, co jednak nie przeszkodziło jej w pomyślnym zakończeniu procesu kanonizacyjnego, za zasługi swojego syna dla sformułowania wyznania wiary na soborze w Nicei w roku 325, odmawianym od tamtego czasu na każdej Mszy, także w rycie Novum Ordo.

ulle napisał/a:

Animusie, jeśli zapomniałeś, to przypomne Ci, że ja uważam zdradę za perfidna przemoc. Chyba nie można zrobic większego ŚWIŃSTWA drugiej osobie.
W przypadku autorki jej zdrada jest jeszcze GORSZA, ponieważ została zaplanowana z rozmyslem- autorka napisała, że szukała kochanka, czyli zaplanowała zdradę, a gdy znalazła chętnego ku wielkiej swojej radości od ośmiu miesięcy spotyka się z jakimś żonatym. Tych dwójkę połączyła wspólna NIEDOLA, czyli NĘDZNE ŻYCIE SEKSUALNE ze współmałżonkami.
Wszystko można pojąć, bo ludzka głową jest dość pojemna, jednak czym innym jest zrozumienie motywów postępowania jakiegoś człowieka, a czym innym jest wyrobienie sobie na czyjś temat własnego zdania.

Widzisz, Ty uważasz zdradę za perfidną przemoc, więc pozwól innym zdradę definiować inaczej i uważać inaczej. Nie będę Ci w odwecie zarzucał "zakłamania" i takich tam podobnych nacechowanych pejoratywnie epitetów.

W wymienionym komentarzu numer 45 dokonałem analizy pojęć, a za źródło przyjąłem zawartość treściową ze Słownika języka polskiego. Wiem, że potoczne rozumienie się ze słownikowym rozmija, ale może warto  czasami sprawdzić, co na ten temat piszą językoznawcy.

Własne zdanie, Twoje oraz innych, szanuję, ale może by tak robić to z wzajemnością, bo to wszak nic nie stanowi lepszej profilaktyki i prewencji przeciwko zdradzie, jak wzajemność.  W celu tejże w tekście zaznaczyłem słowa nacechowane emocjonalnie.

ulle napisał/a:

Napisałeś, że rozwód jest zdradą, bo w sądzie publicznie pierze się własne brudy i przed obcymi ludźmi obnaża się swoje sprawy osobiste oraz sprawy współmałżonka, który raczej nie życzy sobie tego.
Fakt, można i tak na to spojrzeć, jednak takie podejście do tematu dla mnie jest kompletna abstrakcją i tak daleko posunięta niedorzecznością, że słów mi brakuje. Rozwód jest zdradą, a zdrada zdrada nie jest - Animus czy Ty dobrze się czujesz?
Na podstawie tego, co piszesz wnioskuje, że dopóki zdrada się nie wyda nie jest zdradą. Czym więc jest? Prywatna, osobista czyjąś sprawa?
Absurd gonił absurd.
Twoim zdaniem każdy może żyć, jak mu się podoba kompletnie nie licząc się z innymi?
Czy o to Ci chodzi?

Widzę, jak to "absurd goni absurd", bo zaledwie poprzednią część kończysz wyrobieniem "sobie własnego zdania", by zaraz potem zaprzeczyć, że życie seksualne nie jest czyjąś osobistą sprawą. Jeśli to jest świadectwo tego, że Ty "dobrze się czujesz" to ja Ci gratuluję tego dobrego samopoczucia. Wiem, że to jest "kompletna abstrakcja", ale właśnie taki charakter mają rozważania etyczne. W tej kwestii pozwalam sobie na wiele, a kwestie moralne pozostawiam do dyspozycji tego, kto podejmuje decyzję.

Moim zdaniem prawie każdy (dodam jednak ten wyraz i zaraz uzasadnię) może żyć jak mu się podoba... kompletnie licząc się z innymi. I właśnie postępowanie Niewiernej Żony jest tego świadectwem, bo gdyby się nie liczyłą z innymi członkami rodziny to podjęłaby - jak wiele innych kobiet w jej sytuacji - decyzję o rozbiciu rodziny, może nawet dwóch rodzin, by  - jak to ładnie nazywają - "ułożyć sobie życie od nowa".

A że się nie liczy z opinią tych innych, co tu różne treści na temat zdrady wypisują, to i zasługuje na moją uwagę i dlatego w tym wątku piszę. Zasługuje na uwagę i szacunek, choć niekoniecznie na jakieś durne usprawiedliwianie (jak by chciał Szptuch), bo na co komu u-sprawiedliwianie w kraju rządzonym przez Prawych i Sprawiedliwych. Toż to już cały zapas sprawiedliwości został wykorzystany i nikt tu nie za zasługuje na usprawiedliwienie, zwłaszcza przy wzorach prawości i sprawiedliwości jedynej córki świętych męczenników smoleńskich i nie mniej chwalebnych wzorach łagiewnickich ślubów prezesa TVP.

ulle napisał/a:

Nienawidzisz zakłamania do tego stopnia, że sam stałeś się zakłamany - sorry, ale ja tyle zrozumiałam z Twoich postów, także z Twojej dyskusji z Szeptuchem, no chyba że ogarnęła mnie jakaś tępota i wyciągam jakieś dziwne wnioski.

Cóż, zdecydowanie odróżniam kłamstwo od mówienia fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. Odróżniam także kłamstwo od oszukiwania siebie. Odróżniam  także kłamstwo od fałszu, który jest stosowany w logice. Te różnice mam wygarbowane w pamięci i każdej zmarszczce na moim czole.

Możesz sobie w wolności swojej myśleć co chcesz, a ja będę wdzięczny za to, że to tu otwarcie piszesz. Jeśli jestem zakłamany (jak domniemywasz), to nie na tyle, aby zamykać oczy i uszy na krytykę i odmienne od mojego zdania.

Szczerze? Myślę, że jesteś bardzo interesująca osobą i paradoksalnie wiele swoich poglądów np na temat historii kościoła katolickiego oraz jedynie słusznej panującej w naszym kraju partii oraz jej niepokalanej córy a także unieważniania małżeństw kościelnych niektórych naszych wielkich i jak to sugerują nam od początku niezwykłych ( bo my to przecież tacy zwykli ludzie) ja podzielam z Tobą. Napisałeś tak świetnie i z poczuciem humoru, że przyznam aż mnie rozbawiłes.
To podnosi na duchu, gdy człowiek uświadamia sobie, że na tym forum udzielają się takie osoby, jak Ty.
Zawyzasz po prostu poziom i pisze szczerze.
To samo napisałam Johnemu brawo777, też wielka wiedza, imponująca inteligencja, tylko że JohnyBrawo pisze w troszkę innym stylu, niż Ty Animus.
Ok, nie będę szukała igły w cudzym oku, podczas gdy we własnym mam belkę.

79

Odp: Małżeństwo i zdrada
Klara1998 napisał/a:
Animus napisał/a:
Klara1998 napisał/a:

Ja jestem w podobnej sytuacji co Ty. Wiem, jak się czujesz. Masz prawo do chwili szczęścia. Nie zadręczaj się.
Jedynie czego się obawiam, to to że się zakochasz. A wtedy powstaje prawdziwy dylemat: odejść czy nie.
U mnie tak jest. Zakochałam się, on też i nie wiemy jak to poukładać.

W moich poszukiwaniach dotarłem do pewnej definicji miłości, którą przyjąłem jako bezpieczną i adekwatną:

"Miłość to najpiękniejsze w życiu złudzenie pozytywne".

Może Ci się przyda taka definicja, bo te kilka słów dość sprawnie "układają" postrzeganie tego, co czujemy. Miłość dopadła mnie, kiedy miałem 14 lat i nadal mi służy, pomimo różnych dramatycznych zwrotów akcji. Miałem dużo czasu, aby ją poznawać, zgłębiać, czytać i pisać o niej. Nadal pozostaję pod wrażeniem tego, co napisał o niej św. Paweł w trzynastym rozdziale I listu do Koryntian.


Miłość jest piękna. Ale trudna zarazem. Kochać nieszczęśliwie to jak umierać powoli.
Pozwolę tu sobie zacytować piękne słowa
Charlesa Dickensa "Mężczyzna ma szczęście, jeśli jest pierwszą miłością kobiety, kobieta ma szczęście jeśli jest ostatnią miłością mężczyzny"
I ja mam nadzieję, że tak jest w naszym przypadku.
Trzeba to tylko poukładać

To prawda jak się wszystko pomiesza ze sobą zakochanie, złudzenia, wyobrażenie, poczucie braków,pustkę, nieudolność moralną  uzależnienie emocjonalnie, marzenia, wspomnienia i tęsknoty oraz oczekiwania i niespełnienia, lęki obawy powiązania przywiązania przyzwyczajenia masakra takie życie w niejasnościach konfliktach rozdarciach pierwsze miesiące są super pełen odlot potem schody i doły coraz większe brnięcie i wikłanie się w kłamstwa łatwo bez mrugnięcia okiem w niby dobrej sprawie okropny dramat ale też wybór i pretensjonalny banał
mało kto moim zdaniem daje radę nie narobić szamba bagna i rozwałki z romansu nawet jak się nie wyda i zdrada nie wyjdzie na jaw to co potem bywa jeszcze trudniejsze jak ten nieszczęsny związek ze zdradzanym kimś .

80

Odp: Małżeństwo i zdrada
paslawek napisał/a:
Klara1998 napisał/a:
Animus napisał/a:

W moich poszukiwaniach dotarłem do pewnej definicji miłości, którą przyjąłem jako bezpieczną i adekwatną:

"Miłość to najpiękniejsze w życiu złudzenie pozytywne".

Może Ci się przyda taka definicja, bo te kilka słów dość sprawnie "układają" postrzeganie tego, co czujemy. Miłość dopadła mnie, kiedy miałem 14 lat i nadal mi służy, pomimo różnych dramatycznych zwrotów akcji. Miałem dużo czasu, aby ją poznawać, zgłębiać, czytać i pisać o niej. Nadal pozostaję pod wrażeniem tego, co napisał o niej św. Paweł w trzynastym rozdziale I listu do Koryntian.


Miłość jest piękna. Ale trudna zarazem. Kochać nieszczęśliwie to jak umierać powoli.
Pozwolę tu sobie zacytować piękne słowa
Charlesa Dickensa "Mężczyzna ma szczęście, jeśli jest pierwszą miłością kobiety, kobieta ma szczęście jeśli jest ostatnią miłością mężczyzny"
I ja mam nadzieję, że tak jest w naszym przypadku.
Trzeba to tylko poukładać

To prawda jak się wszystko pomiesza ze sobą zakochanie, złudzenia, wyobrażenie, poczucie braków,pustkę, nieudolność moralną  uzależnienie emocjonalnie, marzenia, wspomnienia i tęsknoty oraz oczekiwania i niespełnienia, lęki obawy powiązania przywiązania przyzwyczajenia masakra takie życie w niejasnościach konfliktach rozdarciach pierwsze miesiące są super pełen odlot potem schody i doły coraz większe brnięcie i wikłanie się w kłamstwa łatwo bez mrugnięcia okiem w niby dobrej sprawie okropny dramat ale też wybór i pretensjonalny banał
mało kto moim zdaniem daje radę nie narobić szamba bagna i rozwałki z romansu nawet jak się nie wyda i zdrada nie wyjdzie na jaw to co potem bywa jeszcze trudniejsze jak ten nieszczęsny związek ze zdradzanym kimś .


A jednak uwierz mi, nie kłamie, bo i po co? Skoro tu jest wszystko anonimowe. Związki z romansów powstają i niczym nie odbiegają od zwyczajnych. Miłość to miłość. Tacy jak ja mogą doczekać się szczęśliwych zakończeń. Znam trzy takie pary. To trudne, ale jeżeli to nie są złudzenia i mrzonki, a szczere, pełne uczucie to warto. Naprawdę warto spróbować.

81

Odp: Małżeństwo i zdrada
Klara1998 napisał/a:
paslawek napisał/a:
Klara1998 napisał/a:

Miłość jest piękna. Ale trudna zarazem. Kochać nieszczęśliwie to jak umierać powoli.
Pozwolę tu sobie zacytować piękne słowa
Charlesa Dickensa "Mężczyzna ma szczęście, jeśli jest pierwszą miłością kobiety, kobieta ma szczęście jeśli jest ostatnią miłością mężczyzny"
I ja mam nadzieję, że tak jest w naszym przypadku.
Trzeba to tylko poukładać

To prawda jak się wszystko pomiesza ze sobą zakochanie, złudzenia, wyobrażenie, poczucie braków,pustkę, nieudolność moralną  uzależnienie emocjonalnie, marzenia, wspomnienia i tęsknoty oraz oczekiwania i niespełnienia, lęki obawy powiązania przywiązania przyzwyczajenia masakra takie życie w niejasnościach konfliktach rozdarciach pierwsze miesiące są super pełen odlot potem schody i doły coraz większe brnięcie i wikłanie się w kłamstwa łatwo bez mrugnięcia okiem w niby dobrej sprawie okropny dramat ale też wybór i pretensjonalny banał
mało kto moim zdaniem daje radę nie narobić szamba bagna i rozwałki z romansu nawet jak się nie wyda i zdrada nie wyjdzie na jaw to co potem bywa jeszcze trudniejsze jak ten nieszczęsny związek ze zdradzanym kimś .


A jednak uwierz mi, nie kłamie, bo i po co? Skoro tu jest wszystko anonimowe. Związki z romansów powstają i niczym nie odbiegają od zwyczajnych. Miłość to miłość. Tacy jak ja mogą doczekać się szczęśliwych zakończeń. Znam trzy takie pary. To trudne, ale jeżeli to nie są złudzenia i mrzonki, a szczere, pełne uczucie to warto. Naprawdę warto spróbować.

W czym nie kłamiesz ? tutaj nie chodzi o to że zmyślasz jakąś historię smile
romanse się zdarzają są wyborem i planem,czasem choć rzadko przekształcają się w związki
tylko chodzi mi ile z tej niby miłości jest cudzego nieszczęścia i krzywdy i czy to nie jest imitacja podróba miłości przypadkiem
zawsze można się zasłaniać że to cudzy problem te rany i krzywdy, za coś że mu jej się należało nie wart był niczego lepszego i nie zasłużył sobie - chodzi o zdradzonych i dzieci uwikłane w durne działania niby dorosłych
odlot niczego nie usprawiedliwia jeżeli nie potrafisz zadośćuczynić okazać na koniec szacunku odwagi godności to do dupy z takim czymś to jakiś przekręt nie miłość

82

Odp: Małżeństwo i zdrada
paslawek napisał/a:
Klara1998 napisał/a:
paslawek napisał/a:

To prawda jak się wszystko pomiesza ze sobą zakochanie, złudzenia, wyobrażenie, poczucie braków,pustkę, nieudolność moralną  uzależnienie emocjonalnie, marzenia, wspomnienia i tęsknoty oraz oczekiwania i niespełnienia, lęki obawy powiązania przywiązania przyzwyczajenia masakra takie życie w niejasnościach konfliktach rozdarciach pierwsze miesiące są super pełen odlot potem schody i doły coraz większe brnięcie i wikłanie się w kłamstwa łatwo bez mrugnięcia okiem w niby dobrej sprawie okropny dramat ale też wybór i pretensjonalny banał
mało kto moim zdaniem daje radę nie narobić szamba bagna i rozwałki z romansu nawet jak się nie wyda i zdrada nie wyjdzie na jaw to co potem bywa jeszcze trudniejsze jak ten nieszczęsny związek ze zdradzanym kimś .


A jednak uwierz mi, nie kłamie, bo i po co? Skoro tu jest wszystko anonimowe. Związki z romansów powstają i niczym nie odbiegają od zwyczajnych. Miłość to miłość. Tacy jak ja mogą doczekać się szczęśliwych zakończeń. Znam trzy takie pary. To trudne, ale jeżeli to nie są złudzenia i mrzonki, a szczere, pełne uczucie to warto. Naprawdę warto spróbować.

W czym nie kłamiesz ? tutaj nie chodzi o to że zmyślasz jakąś historię smile
romanse się zdarzają są wyborem i planem,czasem choć rzadko przekształcają się w związki
tylko chodzi mi ile z tej niby miłości jest cudzego nieszczęścia i krzywdy i czy to nie jest imitacja podróba miłości przypadkiem
zawsze można się zasłaniać że to cudzy problem te rany i krzywdy, za coś że mu jej się należało nie wart był niczego lepszego i nie zasłużył sobie - chodzi o zdradzonych i dzieci uwikłane w durne działania niby dorosłych
odlot niczego nie usprawiedliwia jeżeli nie potrafisz zadośćuczynić okazać na koniec szacunku odwagi godności to do dupy z takim czymś to jakiś przekręt nie miłość

Zadośćuczynienie? Ale komu i za co? Za to że ich uczucie się wypaliło, za to że on jej już nie kocha? Za to że my siebie kochany? Zadośćuczynienie jest za grzechy. Miłość nie jest grzechem.
Nie jestem zwolennikiem zdrady latami. Nie - trzeba mieć odwagę się przyznać i odejść. Z tym się zgodzę. I nad tym właśnie pracuje z moim mężczyzną. Nad opracowaniem planu odejścia, wspólnego zamieszkania, przeprowadzki, zmiany pracy. Zmieniamy całe swoje życie dla siebie. Znaleźliśmy siebie

83

Odp: Małżeństwo i zdrada

Ja miałam podobnie, ale do niczego nie doszło. Za to mój mąż zrobił to i powiem Tobie tak, było bardzo podobnie seks raz na jakiś smutny czas, brak bliskości plus to co opisałaś, ja si e zatrzymałam przed pójściem do łóżka, bo pomimo baaardzo podobnego traktowania mnie przez mojego byłego męża, postanowiłam dać sobie czas i sprawdzić dlaczego on taki jest. No i się zdziwiłam, kiedy do pracy zaangażowałam prywatnego detektywa, na prośbę koleżanek z pracy. Dowiedziała się jak się potrafił maskować, delegacje, wyjazdy służbowe pod pretekstem czegoś... lawirował na mnie siły nie miał, dla mnie w zasadzie nic. z czasem kiedy przynosił mi zdjęcia nagrania z telefonu wiadomości robiło mi się coraz słabiej. Detektyw prosił żeby nic nie wspominać żyć jak przedtem, a on mnie oszukiwał w żywe oczy, po prostu całował w policzek jak prosiłam, (paranoja dopraszać się ...)bo do pracy wychodził, ale czułam niechęć do niego i obrzydzenie. Kiedy już prosiłam detektywa, że już starczy bo prawniczka powiedziała, że już nie trzeba pokazałam mu wszystko bez słowa wyprowadził się i rozpoczoł ze mną wojnę. I wiecie co pomimo, że się maskował i robił cuda, to się wydało. Fakt, że koleżankę z pracy mąż potraktował podobnie i namówiłam się na detektywa, czekałam niecałe dwa tygodnie i było po sprawie. Ja z moim mężem mieliśmy podobny staż małżeński nie ukrył się więcej. I dobra rada moja, a pewnie nic nie będzie dla Ciebie znaczyć. Zakończ to tak szybko jak możesz, postaraj się dowiedzieć dlaczego tak Ciebie traktuje, jak nie od niego to z pomocą innych detektyw to wydatek, ale czasem znajomi coś pomogą, Twoje odczucia są jak najbardziej mi znane, bo ja dziś jestem bogatsza w tą wiedzę, zadaj sobie pytanie, czy warto dalej tak żyć pomimo, że dostajesz od kochanka to wszystko czego nie dał Tobie mąż to się rypnie prędzej, czy później, a będziesz cierpieć na pewno dłużej. Mój odszedł sam jego wina a ja za to płacę. A co kiedy Twoje się wyda będziesz za to płacić i cierpieć podwójnie, za to co zrobiłaś to raz potem wyrzuty sumienia. Całą resztę zostawiam Tobie do oceny, zastanów się, czy warto bo to się na pewno kiedyś wyda, nie wspominam o partnerce Twojego kochanka, jeśli ją ma oczywiście to inna bajka...może równie jak Ty wyczuć to samo co obecnie czujesz.

Czy warto....

84

Odp: Małżeństwo i zdrada
Rockstar1234 napisał/a:

Wydaje mi się ze mąż mnie kocha, jest miły, uprzejmy, chce ze mną spędzać czas, ale nie interesuje go jako kobieta.

No właśnie. Tak jest.



Nie wiem, czy on kocha kogos innego, czy o co tu chodzi.

Nie kocha kogo innego.




Ale trochę rozumiem autorkę. Ciężko rozwalić rodzine dziecku gdy jest Ok, tylko nie ma bliskości.

No właśnie. Jak to rozwalać całe życie tylko dlatego, że czegoś jednego brak...



Ja mam czasami takie myśli, ze przeraża mnie fakt, ze już resztę życia spędzę w takim białym małżeństwie.

Tak. Masz do wyboru trzy punkty jak w moim poście powyżej, czyli

1. Rozwód
2. Białe małżeńśtwo
3. Seks na boku




I ze jeśli poznałabym faceta zainteresowanego mną jako kobieta, to nie wiem czy bym nie popłynęła.

W przypadku kobiety ... cytuję kobietę:    "wystarczy puścić oko i już się kochanek znajdzie". smile
Tylko czy chcesz puścić oko...? Czyli czy wchodzisz w punkt 3?
To decyzja..

85

Odp: Małżeństwo i zdrada
viktoria76 napisał/a:

... namówiłam się na detektywa, czekałam niecałe dwa tygodnie i było po sprawie.

Jak ktoś postanowi, że bierze rozwód, to sięga po pomoc detektywa.

Nie słyszałem o sytuacji, w której bierze się detektywa, a nie ma rozwodu potem.

86 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-01-11 01:25:22)

Odp: Małżeństwo i zdrada
Klara1998 napisał/a:
paslawek napisał/a:
Klara1998 napisał/a:

A jednak uwierz mi, nie kłamie, bo i po co? Skoro tu jest wszystko anonimowe. Związki z romansów powstają i niczym nie odbiegają od zwyczajnych. Miłość to miłość. Tacy jak ja mogą doczekać się szczęśliwych zakończeń. Znam trzy takie pary. To trudne, ale jeżeli to nie są złudzenia i mrzonki, a szczere, pełne uczucie to warto. Naprawdę warto spróbować.

W czym nie kłamiesz ? tutaj nie chodzi o to że zmyślasz jakąś historię smile
romanse się zdarzają są wyborem i planem,czasem choć rzadko przekształcają się w związki
tylko chodzi mi ile z tej niby miłości jest cudzego nieszczęścia i krzywdy i czy to nie jest imitacja podróba miłości przypadkiem
zawsze można się zasłaniać że to cudzy problem te rany i krzywdy, za coś że mu jej się należało nie wart był niczego lepszego i nie zasłużył sobie - chodzi o zdradzonych i dzieci uwikłane w durne działania niby dorosłych
odlot niczego nie usprawiedliwia jeżeli nie potrafisz zadośćuczynić okazać na koniec szacunku odwagi godności to do dupy z takim czymś to jakiś przekręt nie miłość

Zadośćuczynienie? Ale komu i za co? Za to że ich uczucie się wypaliło, za to że on jej już nie kocha? Za to że my siebie kochany? Zadośćuczynienie jest za grzechy. Miłość nie jest grzechem.
Nie jestem zwolennikiem zdrady latami. Nie - trzeba mieć odwagę się przyznać i odejść. Z tym się zgodzę. I nad tym właśnie pracuje z moim mężczyzną. Nad opracowaniem planu odejścia, wspólnego zamieszkania, przeprowadzki, zmiany pracy. Zmieniamy całe swoje życie dla siebie. Znaleźliśmy siebie

To jak taka prawdziwa miłość to według mnie nikt nie płacze przez nią  i faktycznie nie ma za co zadośćuczynić,
ale doskonali ludzie w przyrodzie nie występują i takie idealne związki też nie wiec robią często różne podłe rzeczy podczas romansu i za to wypada przynajmniej nie być mendą odchodząc na koniec, o to mi chodzi żeby nie robić jeszcze większego pierdolnika innym
o gloryfikację  tego niby "szczęścia "należnego i po trupach - o takim czyś napisałem,jeżeli się wypaliła to znaczy że nie znasz wcale eks partnera 
i nie potrafisz go zrozumieć odchodząc bez koniecznej obowiązkowej  rozwałki
wygodna jest ta filozofia szczęścia po trupach nie zważając na nic ,pod płaszczykiem zwykłej ostrożności i obawy przed obciachem w wśród rodziny znajomych etc

Autorka nie ma zamiaru przynajmniej na razie odchodzić i chciałaby żeby to długo trwało ten układ nie wiem po co się utożsamiasz na siłę  z nią smile

87

Odp: Małżeństwo i zdrada
paslawek napisał/a:
Klara1998 napisał/a:
paslawek napisał/a:

W czym nie kłamiesz ? tutaj nie chodzi o to że zmyślasz jakąś historię smile
romanse się zdarzają są wyborem i planem,czasem choć rzadko przekształcają się w związki
tylko chodzi mi ile z tej niby miłości jest cudzego nieszczęścia i krzywdy i czy to nie jest imitacja podróba miłości przypadkiem
zawsze można się zasłaniać że to cudzy problem te rany i krzywdy, za coś że mu jej się należało nie wart był niczego lepszego i nie zasłużył sobie - chodzi o zdradzonych i dzieci uwikłane w durne działania niby dorosłych
odlot niczego nie usprawiedliwia jeżeli nie potrafisz zadośćuczynić okazać na koniec szacunku odwagi godności to do dupy z takim czymś to jakiś przekręt nie miłość

Zadośćuczynienie? Ale komu i za co? Za to że ich uczucie się wypaliło, za to że on jej już nie kocha? Za to że my siebie kochany? Zadośćuczynienie jest za grzechy. Miłość nie jest grzechem.
Nie jestem zwolennikiem zdrady latami. Nie - trzeba mieć odwagę się przyznać i odejść. Z tym się zgodzę. I nad tym właśnie pracuje z moim mężczyzną. Nad opracowaniem planu odejścia, wspólnego zamieszkania, przeprowadzki, zmiany pracy. Zmieniamy całe swoje życie dla siebie. Znaleźliśmy siebie

To jak taka prawdziwa miłość to według mnie nikt nie płacze przez nią  i faktycznie nie ma za co zadośćuczynić,
ale doskonali ludzie w przyrodzie nie występują i takie idealne związki też nie wiec robią często różne podłe rzeczy podczas romansu i za to wypada przynajmniej nie być mendą odchodząc na koniec, o to mi chodzi żeby nie robić jeszcze większego pierdolnika innym
o gloryfikację  tego niby "szczęścia "należnego i po trupach - o takim czyś napisałem,jeżeli się wypaliła to znaczy że nie znasz wcale eks partnera 
i nie potrafisz go zrozumieć odchodząc bez koniecznej obowiązkowej  rozwałki
wygodna jest ta filozofia szczęścia po trupach nie zważając na nic ,pod płaszczykiem zwykłej ostrożności i obawy przed obciachem w wśród rodziny znajomych etc

Autorka nie ma zamiaru przynajmniej na razie odchodzić i chciałaby żeby to długo trwało ten układ nie wiem po co się utożsamiasz na siłę  z nią smile

Nie utożsamiam. Poniekąd staram się zrozumieć. Ale przede wszystkim wypowiedziałam się tu w obronie osób którzy tworzą relacje powszechnie nieakceptowalne. Że nie wszystko co społeczeństwo potępia musi się źle skończyć dla nas samych. Związek z kochanką po rozpadzie małżeństwa to temat tabu, posiadanie kochanki to temat tabu. Jeżeli już poruszany to sprowadzany głównie do seksu. Myślę, że należy ludzi uświadamiać, że mają prawo odchodzić od partnerów, mają prawo szukać miłości gdzie indziej, gdy w domu jak brak. Że małżeństwo to nie kajdany, że warto próbować znaleźć prawdziwą, drugą połówkę. Może rzeczywiście powinnam była utworzyć do tego osobny wątek. wink

88

Odp: Małżeństwo i zdrada
Klara1998 napisał/a:
paslawek napisał/a:
Klara1998 napisał/a:

Zadośćuczynienie? Ale komu i za co? Za to że ich uczucie się wypaliło, za to że on jej już nie kocha? Za to że my siebie kochany? Zadośćuczynienie jest za grzechy. Miłość nie jest grzechem.
Nie jestem zwolennikiem zdrady latami. Nie - trzeba mieć odwagę się przyznać i odejść. Z tym się zgodzę. I nad tym właśnie pracuje z moim mężczyzną. Nad opracowaniem planu odejścia, wspólnego zamieszkania, przeprowadzki, zmiany pracy. Zmieniamy całe swoje życie dla siebie. Znaleźliśmy siebie

To jak taka prawdziwa miłość to według mnie nikt nie płacze przez nią  i faktycznie nie ma za co zadośćuczynić,
ale doskonali ludzie w przyrodzie nie występują i takie idealne związki też nie wiec robią często różne podłe rzeczy podczas romansu i za to wypada przynajmniej nie być mendą odchodząc na koniec, o to mi chodzi żeby nie robić jeszcze większego pierdolnika innym
o gloryfikację  tego niby "szczęścia "należnego i po trupach - o takim czyś napisałem,jeżeli się wypaliła to znaczy że nie znasz wcale eks partnera 
i nie potrafisz go zrozumieć odchodząc bez koniecznej obowiązkowej  rozwałki
wygodna jest ta filozofia szczęścia po trupach nie zważając na nic ,pod płaszczykiem zwykłej ostrożności i obawy przed obciachem w wśród rodziny znajomych etc

Autorka nie ma zamiaru przynajmniej na razie odchodzić i chciałaby żeby to długo trwało ten układ nie wiem po co się utożsamiasz na siłę  z nią smile

Nie utożsamiam. Poniekąd staram się zrozumieć. Ale przede wszystkim wypowiedziałam się tu w obronie osób którzy tworzą relacje powszechnie nieakceptowalne. Że nie wszystko co społeczeństwo potępia musi się źle skończyć dla nas samych. Związek z kochanką po rozpadzie małżeństwa to temat tabu, posiadanie kochanki to temat tabu. Jeżeli już poruszany to sprowadzany głównie do seksu. Myślę, że należy ludzi uświadamiać, że mają prawo odchodzić od partnerów, mają prawo szukać miłości gdzie indziej, gdy w domu jak brak. Że małżeństwo to nie kajdany, że warto próbować znaleźć prawdziwą, drugą połówkę. Może rzeczywiście powinnam była utworzyć do tego osobny wątek. wink

Z tym powszechnie nieakceptowalne to trochę przesadzasz 
zdrady ludzie się boją i poranienia krzywdy i destrukcji
samo odejście ze związku który jest marny słaby  nie jest nieakceptowalne
sposoby odejścia bywają rożne nie fair podłe wredne po prostu i to bywa trudne do akceptowania aprobowania
Lubisz,chcesz być okłamywana, oszukiwana, zwodzona,manipulowana,raniona,lekceważona, upokarzana, poniżana przez kogoś kto był bliski
jakkolwiek to rozumiesz raczej nie .

89 Ostatnio edytowany przez viktoria76 (2023-01-11 03:23:15)

Odp: Małżeństwo i zdrada
Gary napisał/a:
viktoria76 napisał/a:

... namówiłam się na detektywa, czekałam niecałe dwa tygodnie i było po sprawie.

Jak ktoś postanowi, że bierze rozwód, to sięga po pomoc detektywa.

Nie słyszałem o sytuacji, w której bierze się detektywa, a nie ma rozwodu potem.

Ruszę wątek inny nie co, bo tu kogoś poniosło ......
Jakieś bzdury czytam tu, to pogadaj z detektywami to ci wyjaśnią, bo nie każda sprawa tak się kończy, kiedy rozmawiałeś z detektywem? a na taki temat? czy wszędzie gdzie bierze zlecenie jest rozwód, jeśli sprawa tyczy się małżeństwa i prawdopodobieństwa zdrady,  czy w ogóle rozmawiałeś o czymś takim? bo ja wiem coś innego na ten temat i są to informację w sumie bardzo świeże, owszem kończą się sprawy różnie są ugody, kompromisy, czasem ludzie po wojnie i cichych tygodniach zostają ze sobą dla dobra dzieci pomijam toksykologie takowego związku, ale jak to można opisać w żargonie detektywa jego cytat

... Jeśli  figurant nie zrobi żadnego ruchu ja nic pani nie przyniosę, bo nie będę miał co zarejestrować, więc należy mieć na uwadze, ze to może być pudło i zdarza się to dość często...

dopowiedz sobie resztę w zaciszu domowym do lustra, a nie wypowiadaj się za wszystkich na forum, że każda sprawa kończy się rozwodem, bo ty o czymś takim nie słyszałeś.

I wracając do wątku to przepraszam wytłumacz nam tu wszystkim jak twoim zdaniem mają się dowiedzieć, kobiety, czy mąż jest wobec nich szczery, jeśli widzisz takie zachowanie, więc jak sprawdzisz to? jak się upewnisz, że wszystko jest ok KTOŚ MUSI ZA NIM POJECHAĆ rozpoznać sprawę, ustalić czy jedzie w delegacje pracować czy bzykać czy uważasz, że w długoletnim związku jest coś co można nazwać jakimś swobodnym przekazem myśli? i że w ten sposób dowiesz się prawdy? gdyż mąż sam nic nie powie bo pracuje na to, żeby nie zaliczyć takiej wpadki ... wiem coś o tym bo długo rozważałam zatrudnienie detektywa, jak również pisałam, o koleżance z pracy której ułatwił zadanie nieco prościej miała ona wyraźny sygnał nie do podważenia i tu tylko dowody do sądu to się zgodzę, ale jak się dowiesz prawdy, jeśli nikt ci nie pomoże to w jaki sposób dowiesz się co się wyprawia obok ciebie, skoro żyjesz z kimś tyle lat i znasz go od podszewki i wiadomo co to może być... a wiesz co to kobieca intuicja ?

Podsumuję detektyw nie koniecznie równa się rozwód. Spraw takich nie rozwiązuje się na zasadzie domniemania tylko kawa na ławę.
Koleżanka ma na serio problem, a odpowiedzi jest tyle ile nas tu będzie. tak naprawdę nie dowie się niczego wartościowego, jedni skrytykują drudzy pogłaskają inni jeszcze będą mieli dokładnie to gdzieś. Ja zostaje przy moim, że to się rypnie, a cena za to może być bardzo duża, lepiej odpuścić jeśli jeszcze się da, spróbuj choć póki nie jest za późno.


BRAWO ''paslawek'' masz rację...---> Lubisz,chcesz być okłamywana, oszukiwana, zwodzona,manipulowana,raniona,lekceważona, upokarzana, poniżana przez kogoś kto był bliski
jakkolwiek to rozumiesz raczej nie .

90

Odp: Małżeństwo i zdrada
paslawek napisał/a:
Klara1998 napisał/a:
paslawek napisał/a:

To jak taka prawdziwa miłość to według mnie nikt nie płacze przez nią  i faktycznie nie ma za co zadośćuczynić,
ale doskonali ludzie w przyrodzie nie występują i takie idealne związki też nie wiec robią często różne podłe rzeczy podczas romansu i za to wypada przynajmniej nie być mendą odchodząc na koniec, o to mi chodzi żeby nie robić jeszcze większego pierdolnika innym
o gloryfikację  tego niby "szczęścia "należnego i po trupach - o takim czyś napisałem,jeżeli się wypaliła to znaczy że nie znasz wcale eks partnera 
i nie potrafisz go zrozumieć odchodząc bez koniecznej obowiązkowej  rozwałki
wygodna jest ta filozofia szczęścia po trupach nie zważając na nic ,pod płaszczykiem zwykłej ostrożności i obawy przed obciachem w wśród rodziny znajomych etc

Autorka nie ma zamiaru przynajmniej na razie odchodzić i chciałaby żeby to długo trwało ten układ nie wiem po co się utożsamiasz na siłę  z nią smile

Nie utożsamiam. Poniekąd staram się zrozumieć. Ale przede wszystkim wypowiedziałam się tu w obronie osób którzy tworzą relacje powszechnie nieakceptowalne. Że nie wszystko co społeczeństwo potępia musi się źle skończyć dla nas samych. Związek z kochanką po rozpadzie małżeństwa to temat tabu, posiadanie kochanki to temat tabu. Jeżeli już poruszany to sprowadzany głównie do seksu. Myślę, że należy ludzi uświadamiać, że mają prawo odchodzić od partnerów, mają prawo szukać miłości gdzie indziej, gdy w domu jak brak. Że małżeństwo to nie kajdany, że warto próbować znaleźć prawdziwą, drugą połówkę. Może rzeczywiście powinnam była utworzyć do tego osobny wątek. wink

Z tym powszechnie nieakceptowalne to trochę przesadzasz 
zdrady ludzie się boją i poranienia krzywdy i destrukcji
samo odejście ze związku który jest marny słaby  nie jest nieakceptowalne
sposoby odejścia bywają rożne nie fair podłe wredne po prostu i to bywa trudne do akceptowania aprobowania
Lubisz,chcesz być okłamywana, oszukiwana, zwodzona,manipulowana,raniona,lekceważona, upokarzana, poniżana przez kogoś kto był bliski
jakkolwiek to rozumiesz raczej nie .

Mam to szczęście, że w swoim życiu nie spotkałam mężczyzny który by mnie okłamywał, oszukiwał, lekceważył bądź poniżał. Więc nie musiałam tego "lubić". A swoje zdanie podtrzymuje. Społeczeństwo potrafi głównie piętnować i nawet nie próbuje zrozumieć zrozumieć. Odejść nie zawsze jest tak łatwo, czasem ten proces trwa. Trzeba wszystko ustalić, mieć plan. To nie wygląda tak, że dziś się zakocham to jutro odchodzę od męża. Są zobowiązania, są dzieci, wspólny dom. Łatwo się mówi i ocenia z pozycji obserwatora:)

91 Ostatnio edytowany przez twojeslowo (2023-01-11 10:28:31)

Odp: Małżeństwo i zdrada
Gary napisał/a:
Rockstar1234 napisał/a:

Wydaje mi się ze mąż mnie kocha, jest miły, uprzejmy, chce ze mną spędzać czas, ale nie interesuje go jako kobieta.

No właśnie. Tak jest.

To jest właśnie racjonalizacja Gary, która zapewnia trwanie pustych związków. Ludzie wciąż boją się rozwodzić, bo boją się zaczynać wszystko od nowa, przechodzić przez rozwód, podział majątku, ustalanie nowej organizacji życia, ogólnie dyskomfort i cierpienie. Latami nie kochani, bez czułości, dotyku, poczucia bezpieczeństwa, głębokiej więzi, bliskości i intymności mają tak zaburzony obraz tego, czym jest miłość, że nie dziwię się, że musisz sobie w pewnym momencie wmawiać, że ''wydaje mi się, że on/ona mnie kocha''. Taka osoba, która z różnych powodów nie wyjdzie z propozycją rozwodu, będzie miła, uczynna, będzie dbała o dzieci, ogródek, finanse, czasami pojawi się jakiś komplement, pójdziecie na przyjęcie razem, wszyscy będą się zachwycać jaka to z was piękna para, a pod spodem jest gangrena, która mówi prawdę o kondycji tego układu. Jak się kogoś kocha, to mu się to okazuje, to troska o dobro partnera, jego potrzeby oraz pozytywne uczucia sprzyjające budowaniu przywiązania, zrozumienia, wzajemnego zaufania i szacunku. Jeśli się latami odmawia seksu, okrutnie odpycha, rani, to nie ma mowy o intymności, zaufaniu (nie ufasz takiej osobie, bo jego zachowanie jest nienaturalne), bliskości, jest tylko oficjalne zaangażowanie. Jak już mówiłam, nie wszyscy nadają się do związku, dużo małżeństw jest źle sparowanych, wiele osób nie potrafi tworzyć bliskiej i głębokiej relacji.

W każdym razie, autorki z tego wątku wzięły sprawy w swoje ręce, jedne poszły w zdradę, druga wynajęła detektywa. A Ty @Gary zdradzasz, czy wybrałeś drogę samooszukiwania się?

92

Odp: Małżeństwo i zdrada
paslawek napisał/a:

W czym nie kłamiesz ? tutaj nie chodzi o to że zmyślasz jakąś historię smile
romanse się zdarzają są wyborem i planem,czasem choć rzadko przekształcają się w związki
tylko chodzi mi ile z tej niby miłości jest cudzego nieszczęścia i krzywdy i czy to nie jest imitacja podróba miłości przypadkiem
zawsze można się zasłaniać że to cudzy problem te rany i krzywdy, za coś że mu jej się należało nie wart był niczego lepszego i nie zasłużył sobie - chodzi o zdradzonych i dzieci uwikłane w durne działania niby dorosłych
odlot niczego nie usprawiedliwia jeżeli nie potrafisz zadośćuczynić okazać na koniec szacunku odwagi godności to do dupy z takim czymś to jakiś przekręt nie miłość

Pasławek, pogubisz się  w tych "związkach". Jeśli romanse nie "przekształcają" się w związki to unikają wszystkim powikłaniom, jakie w "związkach" się zdarzają.
Przeceniasz pojęcie "związku" i zapewne mylisz je z kontraktem i zobowiązaniem prawnym. "Związek" to zaledwie metafora tych związków chemicznych, które nasz mózg produkuje w wynika określonych sytuacji interpersonalnych i uczuciowych, a których wydzielanie zmienia nasze samo-poczucie.

Takie "związki" (oksytocyna, serotonina, dopamina) nie są gwarantem trwałości RELACJI. Tę trwałość może zapewnić jedynie permanentna skłonność WOLI.

Nawet tak zwany "zdradzony" ma prawo do niezmiennie pozytywnej decyzji o kontynuowaniu RELACJI. Tak zwana "zdrada" nie zagraża miłości, jest tylko problemem dla owych metafor, owych "związków", które mózg może przestać produkować.

"Nieszczęścia" i "krzywdy" to znamiona małego "ja", które nie umie sobie poradzić z takimi stanami. To właśnie małe "ja" imituje, projektuje swoje wyobrażenia na otoczenie i pragnie złudzeń, bo nie jest w stanie przyjąć i zaakceptować prawdy o sobie, o ukochanej osobie, o świecie.

Stąd się biorą wszystkie nieporozumienia w tym wątku i wszystkie potępienia.

93

Odp: Małżeństwo i zdrada

@Gary... wytłumacz nam tu wszystkim jak twoim zdaniem mają się dowiedzieć, kobiety, czy mąż jest wobec nich szczery, jeśli widzisz takie zachowanie, więc jak sprawdzisz to?

Detektywem. smile




jak się upewnisz, że wszystko jest ok KTOŚ MUSI ZA NIM POJECHAĆ

Ktoś musi jechać: detektyw.




... Jeśli  figurant nie zrobi żadnego ruchu ja nic pani nie przyniosę, bo nie będę miał co zarejestrować, więc należy mieć na uwadze, ze to może być pudło i zdarza się to dość często...
....
Podsumuję detektyw nie koniecznie równa się rozwód.

No dobrze...

94

Odp: Małżeństwo i zdrada
twojeslowo napisał/a:
Gary napisał/a:
Rockstar1234 napisał/a:

Wydaje mi się ze mąż mnie kocha, jest miły, uprzejmy, chce ze mną spędzać czas, ale nie interesuje go jako kobieta.

No właśnie. Tak jest.

... racjonalizacja Gary, ... trwanie pustych związków. Ludzie wciąż boją się rozwodzić, bo boją się zaczynać wszystko od nowa, przechodzić przez rozwód, podział majątku, ustalanie nowej organizacji życia, ogólnie dyskomfort i cierpienie. Latami nie kochani,

Jedni się boją, a inni myślą, że rozwód jest złym rozwiązaniem.



bez czułości, dotyku, poczucia bezpieczeństwa, głębokiej więzi, bliskości i intymności mają tak zaburzony obraz tego, czym jest miłość,

Moooże nie wiedzą czym jest miłość... może...



...
... wmawiać, że ''wydaje mi się, że on/ona mnie kocha''. ... ... troska o dobro partnera, jego potrzeby

Jest dylemat: dbać o dobro partnera, czyli żona powinna uprawiać seks częściej niż sama chce... czy może to mąż nie powinien się domagać seksu skoro kocha...



A Ty @Gary zdradzasz, czy wybrałeś drogę samooszukiwania się?

Ja nie jestem ważny w tym wątku, ale wybrałem punkt 3, czyli nie tylko z żoną mam seks.

95

Odp: Małżeństwo i zdrada
Gary napisał/a:

Jest dylemat: dbać o dobro partnera, czyli żona powinna uprawiać seks częściej niż sama chce... czy może to mąż nie powinien się domagać seksu skoro kocha...

Mówisz tutaj o innej sytuacji, libido, różnie bywa. W długich związkach, w zależności od sezonu, zazwyczaj jest tak, że ktoś chce częściej, ktoś rzadszej, jednak jeśli od samego początku w tym aspekcie są duże rozbieżności... Męczarnia myślę. Mi też niektóre rzeczy nie przychodzą naturalnie, ale kocham partnera, więc wychodzę mu naprzeciw. Nie zawsze, ale staram się. On też tak ma. Tak jest dobrze.

Gary napisał/a:

Ja nie jestem ważny w tym wątku, ale wybrałem punkt 3, czyli nie tylko z żoną mam seks.

OK, rozumiem. Dzięki za szczerość.

96

Odp: Małżeństwo i zdrada

Pomijając przysięgę małżeńską pragnę zwrócić Ci uwagę na aspekt który ty negujesz. Jest takie powiedzenie : już nic nie będzie takie jak kiedyś. Zasmakowałaś innego seksu, innego faceta i porównujesz z mężem nieudacznikiem w tej materii. Choćby nawet mu się odwidziło i nabrał na igraszki codzienne ochoty to nigdy nie będziesz usatysfakcjonowana jak z kochankiem bo oprócz sfery czysto mechanicznej doświadczyłaś motylków, tajemniczości itp czego już w małżeństwie jako z znanym partnerem nie zaistnieje (stara zdarta płyta). Dochodzi kwestia ciąży i co wtedy bo nie ma 100% środków chyba że jesteś całkowicie bezpłodna. Plus choroby weneryczne bo nie wiadomo co bolec robi i jego żona też. A jak któreś sie zakocha ( a może to to) to ty z czasem odejdziesz od m a jak on to będzie cisnął aż powiadomi męża (były opisywane takie akcje). Kolejna kwestia to wydanie się bo czy na bara bara jedziecie gdzieś gdzie nie ma w ogóle nikogo z znajomych lub rodziny twojej / jego ? . A jak mając przeczucie twój lub jego współmałżonek będzie śledził / detektyw ? A jak po latach się wyda że miałaś płomienny romans co zdarza się (patrz opisy nawet tutaj). Ty się zmieniłaś emocjonalnie i też fizycznie choć tego nie zauważasz ale otoczenie tak więc rozpromieniona żona nagle po ,,wycieczce" budzi zdziwienie ? Piszesz że nie masz wyrzutów sumienia bo tak odczuwasz ale na razie, co będzie z tobą jak kochaś powie to koniec, co będziesz czuła gdy mąż powie że wie o tobie co robisz też uśmiechniesz się i będziesz zadowolona. Poruszyłaś kwestie niedopasowania seksualnego co jest często przyczyną rozwodów. Nawet gdy nie chcesz (ty) rowodzić się to może potrzeba terapii by coś zmieniła i nie koniecznie że nagle mąż stanie się 100% ogierem ale w kierunku otwartego związku. Ile tak lat pociągniesz ? a z każdym spotkaniem przelewasz coraz więcej uczóć na tamtego czy chcesz czy nie chcesz ( pomyśl jakbyś od dzisiaj zerwała wszelkie kontakty to co by się działo z tobą ?). I jeszcze jedno na co trzeba zwrucić uwagę = nie zawsze przez całe swoje życie mamy jeden poziom seksualności u kobiet inaczej a u mężczyzn różnie więc jak za 10 lat przejdzie tobie to czy jeżeli mężowi odbije seksualnie to pozwolisz mu na kochankę bo ciebie ,,boli wiecznie głowa". Popełniłaś kilka błędów myśląc ja , ja i ja. Poradnia małżeńka - seksuolog, decydująca rozmowa co dalej gdy 1)poprawia się seks 2) otwarty związek - jeden kochanek 3) rozstanie w zgodzie - rozwód. Wybrałaś najgorszą opcję 4) nie tylko dla męża, dzieci ale i siebie (sama zobaczysz za pare lat ale będzie za póżno). Co teraz ? Można by rzec : sama się smyrałaś, sama się śmiałaś więc sama sobie płacz. Ale pewną opcją byłoby natychmiastowe zerwanie z kochankiem z wyjaśnieniem mu sytuacji ( koniec i zapominamy o wszystkim) a następnie powrócenie za kilka miesięcy do wyboru 1) 2) lub 3). Co zrobisz to twoja decyzja twoje życie ale skoro tu napisałaś to coś musi być na rzeczy że czujesz się jak .....

97

Odp: Małżeństwo i zdrada
Farmer napisał/a:
Rockstar1234 napisał/a:

I ze jeśli poznałabym faceta zainteresowanego mną jako kobieta, to nie wiem czy bym nie popłynęła.

No cześć!
Jak tak piękna i inteligentna kobieta jak Ty może być samotna?


smile smile smile
A jednak może ;-)

Facet nie przerobił albo twojego porodu (był na sali?), albo całego macierzyństwa.
Traktuje Ciebie jako matkę swojego dziecka, a nie obiekt seksualny.
Po prostu przestawiły mu się priorytety.
Seksuolog?

Może i nie przerobił porodu (był na sali) i macierzyństwa. Ja przerabiam temat na terapii, zajęłam się sobą i juz nawet nie chce mi się znowu podnosić tematu seksuologa w rozmowach z mężem.

98

Odp: Małżeństwo i zdrada
Rockstar1234 napisał/a:

Może i nie przerobił porodu (był na sali) i macierzyństwa. Ja przerabiam temat na terapii, zajęłam się sobą i juz nawet nie chce mi się znowu podnosić tematu seksuologa w rozmowach z mężem.

Rockstar, może warto wspólnie przepracować temat u seksuologa.

99

Odp: Małżeństwo i zdrada
Rockstar1234 napisał/a:
Farmer napisał/a:
Rockstar1234 napisał/a:

I ze jeśli poznałabym faceta zainteresowanego mną jako kobieta, to nie wiem czy bym nie popłynęła.

No cześć!
Jak tak piękna i inteligentna kobieta jak Ty może być samotna?


smile smile smile
A jednak może ;-)

Facet nie przerobił albo twojego porodu (był na sali?), albo całego macierzyństwa.
Traktuje Ciebie jako matkę swojego dziecka, a nie obiekt seksualny.
Po prostu przestawiły mu się priorytety.
Seksuolog?

Może i nie przerobił porodu (był na sali) i macierzyństwa. Ja przerabiam temat na terapii, zajęłam się sobą i juz nawet nie chce mi się znowu podnosić tematu seksuologa w rozmowach z mężem.

No ale co wszelkie rozmowy bez skutku są dla  niego ,żadnej widocznej refleksji nic, zero, null ?
Opcja nr3 Garyego wcale nie jest łatwa tak czy inaczej
wiele zmiennych i bardzo często emocje te z podświadomości decydują o nieprzewidywalnych zmianach w postawie  a wstępne założenie te deklarowane się rozlatują to bywa niszczące i raniące obie  strony nie tylko zazdrość zaborczość żądanie wyłączności ale nieuczciwość i walka ze sobą taka zimna wojna  podczas romansu nie ważne czy z zauroczeniem czy bez niego.

100

Odp: Małżeństwo i zdrada
paslawek napisał/a:
Rockstar1234 napisał/a:
Farmer napisał/a:

No cześć!
Jak tak piękna i inteligentna kobieta jak Ty może być samotna?


smile smile smile
A jednak może ;-)

Facet nie przerobił albo twojego porodu (był na sali?), albo całego macierzyństwa.
Traktuje Ciebie jako matkę swojego dziecka, a nie obiekt seksualny.
Po prostu przestawiły mu się priorytety.
Seksuolog?

Może i nie przerobił porodu (był na sali) i macierzyństwa. Ja przerabiam temat na terapii, zajęłam się sobą i juz nawet nie chce mi się znowu podnosić tematu seksuologa w rozmowach z mężem.

No ale co wszelkie rozmowy bez skutku są dla  niego ,żadnej widocznej refleksji nic, zero, null ?
Opcja nr3 Garyego wcale nie jest łatwa tak czy inaczej
wiele zmiennych i bardzo często emocje te z podświadomości decydują o nieprzewidywalnych zmianach w postawie  a wstępne założenie te deklarowane się rozlatują to bywa niszczące i raniące obie  strony nie tylko zazdrość zaborczość żądanie wyłączności ale nieuczciwość i walka ze sobą taka zimna wojna  podczas romansu nie ważne czy z zauroczeniem czy bez niego.

Tak czy siak skok w ramiona kochanka nie dadzą Ci wiele dobrego. Może na początku - tak, ale szybko zaczniesz na tym tracić. Zwłaszcza jak kochanek żonaty. Nie daj bóg się zakochać w takim - psychiatryk gotowy.

Witaj Paslawku

101

Odp: Małżeństwo i zdrada
paslawek napisał/a:
Rockstar1234 napisał/a:
Farmer napisał/a:

No cześć!
Jak tak piękna i inteligentna kobieta jak Ty może być samotna?


smile smile smile
A jednak może ;-)

Facet nie przerobił albo twojego porodu (był na sali?), albo całego macierzyństwa.
Traktuje Ciebie jako matkę swojego dziecka, a nie obiekt seksualny.
Po prostu przestawiły mu się priorytety.
Seksuolog?

Może i nie przerobił porodu (był na sali) i macierzyństwa. Ja przerabiam temat na terapii, zajęłam się sobą i juz nawet nie chce mi się znowu podnosić tematu seksuologa w rozmowach z mężem.

No ale co wszelkie rozmowy bez skutku są dla  niego ,żadnej widocznej refleksji nic, zero, null ?
Opcja nr3 Garyego wcale nie jest łatwa tak czy inaczej
wiele zmiennych i bardzo często emocje te z podświadomości decydują o nieprzewidywalnych zmianach w postawie  a wstępne założenie te deklarowane się rozlatują to bywa niszczące i raniące obie  strony nie tylko zazdrość zaborczość żądanie wyłączności ale nieuczciwość i walka ze sobą taka zimna wojna  podczas romansu nie ważne czy z zauroczeniem czy bez niego.

Tak czy siak skok w ramiona kochanka nie dadzą Ci wiele dobrego. Może na początku - tak, ale szybko zaczniesz na tym tracić. Zwłaszcza jak kochanek żonaty. Nie daj bóg się zakochać w takim - psychiatryk gotowy.

Witaj Paslawku

102

Odp: Małżeństwo i zdrada
Dayzee napisał/a:
paslawek napisał/a:
Rockstar1234 napisał/a:

Może i nie przerobił porodu (był na sali) i macierzyństwa. Ja przerabiam temat na terapii, zajęłam się sobą i juz nawet nie chce mi się znowu podnosić tematu seksuologa w rozmowach z mężem.

No ale co wszelkie rozmowy bez skutku są dla  niego ,żadnej widocznej refleksji nic, zero, null ?
Opcja nr3 Garyego wcale nie jest łatwa tak czy inaczej
wiele zmiennych i bardzo często emocje te z podświadomości decydują o nieprzewidywalnych zmianach w postawie  a wstępne założenie te deklarowane się rozlatują to bywa niszczące i raniące obie  strony nie tylko zazdrość zaborczość żądanie wyłączności ale nieuczciwość i walka ze sobą taka zimna wojna  podczas romansu nie ważne czy z zauroczeniem czy bez niego.

Tak czy siak skok w ramiona kochanka nie dadzą Ci wiele dobrego. Może na początku - tak, ale szybko zaczniesz na tym tracić. Zwłaszcza jak kochanek żonaty. Nie daj bóg się zakochać w takim - psychiatryk gotowy.

Witaj Paslawku

Były i rozmowy i awantury, prośby i groźby. Facet mówi coś w stylu: ja taki jestem, tak funkcjonuje, o co ci chodzi, przecież mamy dobry związek. Te moje potrzeby są marginalizowane, a moja potrzeba zwykłej bliskości odtrącana. Był wkurw, była rozpacz z mojej strony, aż odpuściłam. Ja nie chce szukać kochanka, nie chce być zdrajczynia i oszustka i nie chce być tez winna rozpadu związku i decyzji o rozwodzie. Lubię nasza rodzine i nasze małżeństwo, poza tym jednym elementem, jesteśmy zgranym duetem. Ale to rzutuje negatywnie na nas, ja mam wrażenie dużo większe potrzeby bliskości, a im bardziej naciskalam, tym mąż bardziej przed tym uciekał.

103

Odp: Małżeństwo i zdrada
Rockstar1234 napisał/a:

[...] a im bardziej naciskalam, tym mąż bardziej przed tym uciekał.


Nacisk daje bardzo dobre wyniki... przy wyciskaniu wągrów...

104

Odp: Małżeństwo i zdrada
Rockstar1234 napisał/a:

Może i nie przerobił porodu (był na sali) i macierzyństwa. Ja przerabiam temat na terapii, zajęłam się sobą i juz nawet nie chce mi się znowu podnosić tematu seksuologa w rozmowach z mężem.

Zaszantażuj go.

105

Odp: Małżeństwo i zdrada
Farmer napisał/a:

         Zaszantażuj go.

"Świetny" pomysł.

Ulubiony arsenał "genialnych" pomysłów Net-Kobiet.

106

Odp: Małżeństwo i zdrada

A co tu można wymyślić
Dziewczyna zadbana wysportowana atrakcyjna - na tłumoka nie działa
płacz, prośby, groźby sugestie terapii - nie zadziałały
białe małżeństwo jednostronne odpada to rozwałka jak widać
rozwód też rozwałka
kochanek  potencjalnie również rozwałka
szantaż odpada bo niepoprawny - odpada
zmuszanie do seksu bliskości  to zatrute emocje coś jak gwałt - skutek odwrotny od zamierzonego jeszcze bardziej się mąż oddali
analogiczne sytuacje jak z wątków facetów na forum- patowa sytuacja
każde rozwiązanie ma coś niedobrego w sobie - potencjalną rozwałką
na otworzenie związku potrzeba zgody obojga to trudna decyzja i ponoć w stanie kryzysu niemożliwa w sensie nie udają się takie próby
Co jeszcze można zrobić ?

107 Ostatnio edytowany przez Gary (2023-01-12 01:02:43)

Odp: Małżeństwo i zdrada
Rockstar1234 napisał/a:

Były i rozmowy i awantury, prośby i groźby. Facet mówi coś w stylu: ja taki jestem, tak funkcjonuje, o co ci chodzi, przecież mamy dobry związek. Te moje potrzeby są marginalizowane, a moja potrzeba zwykłej bliskości odtrącana. Był wkurw, była rozpacz z mojej strony, aż odpuściłam. Ja nie chce szukać kochanka, nie chce być zdrajczynia i oszustka i nie chce być tez winna rozpadu związku i decyzji o rozwodzie. Lubię nasza rodzine i nasze małżeństwo, poza tym jednym elementem, jesteśmy zgranym duetem. Ale to rzutuje negatywnie na nas, ja mam wrażenie dużo większe potrzeby bliskości, a im bardziej naciskalam, tym mąż bardziej przed tym uciekał.

Powiedzmy, że Ty coś ekstremalnie lubisz... np jazdę na nartach. Mąż tego ekstremalnie nienawidzi. Czy z tego powodu będzie rozwód? Nie będzie. Bo weźmiesz dziecko i sama pojeździsz na nartach, a mąż opędzluje golonkę z piwem w knajpie i poczyta niusy na telefonie czekając na Was.

A jeśli zamiast nart weźmiemy pod lupę seks? To co wtedy?

Brak seksu boli. Kto czuł, ten wie. Kobiety mówią "brakuje bliskości". W seksie jest bliskość. Natura ludzi zmusza do seksu tym bólem. Zmusza mężczyzn, zmusza kobiety.

Dlatego masz trzy punkty:



3. zdradzać, ale nie wybierasz tego, bo Ja nie chce szukać kochanka, nie chce być zdrajczynia i oszustka

2. rozwód, ale nie wybierasz tego, bo nie chce być tez winna rozpadu związku i decyzji o rozwodzie. Lubię nasza rodzine i nasze małżeństwo

1. nie zdradzać, nie brać rozwodu -- ten punkt wybierasz, co skutkuje tym:    poza tym jednym elementem, jesteśmy zgranym duetem. Ale to rzutuje negatywnie na nas


Trzeba żyć z tym defektem, brakiem bliskości. Rodzina jest fajna. Małżeństwo "poza jednym elementem" też jest okej.



1, 2, 3 to wybór.

W każdym punkcie męczarnia.


Ale inni mają złe małżeństwa. Takie zgniłe w środku. Nie żyją razem.
Ty masz fajną rodzinę, fajne małżeństwo.


Pewnie musisz uważać, aby brak "bliskości", czyli, czyli, czyli seksu, nie rzutował na twoje myśli, które podświadomie będą kładły winę na męża.

Brak bliskości będize na Ciebie napierał. Tak jakbyś miała walec pchający się na Ciebie z górki, i musisz go cały czas trzymać, bo jak puścisz, to on się po Tobie przetoczy.


Ludzie mają choroby, bóle, nieszczęścia.
Chyba lepiej cierpieć tylko z powodu "braku seksu". To uwiera jak kamyczek w bucie na przyjemnej wycieczce, ale na to się nie umiera. 

Pewnie bez seksu da się żyć. Może to tylko seks... może...

108 Ostatnio edytowany przez Dayzee (2023-01-12 08:58:00)

Odp: Małżeństwo i zdrada
Gary napisał/a:
Rockstar1234 napisał/a:

Były i rozmowy i awantury, prośby i groźby. Facet mówi coś w stylu: ja taki jestem, tak funkcjonuje, o co ci chodzi, przecież mamy dobry związek. Te moje potrzeby są marginalizowane, a moja potrzeba zwykłej bliskości odtrącana. Był wkurw, była rozpacz z mojej strony, aż odpuściłam. Ja nie chce szukać kochanka, nie chce być zdrajczynia i oszustka i nie chce być tez winna rozpadu związku i decyzji o rozwodzie. Lubię nasza rodzine i nasze małżeństwo, poza tym jednym elementem, jesteśmy zgranym duetem. Ale to rzutuje negatywnie na nas, ja mam wrażenie dużo większe potrzeby bliskości, a im bardziej naciskalam, tym mąż bardziej przed tym uciekał.

Powiedzmy, że Ty coś ekstremalnie lubisz... np jazdę na nartach. Mąż tego ekstremalnie nienawidzi. Czy z tego powodu będzie rozwód? Nie będzie. Bo weźmiesz dziecko i sama pojeździsz na nartach, a mąż opędzluje golonkę z piwem w knajpie i poczyta niusy na telefonie czekając na Was.

A jeśli zamiast nart weźmiemy pod lupę seks? To co wtedy?

Brak seksu boli. Kto czuł, ten wie. Kobiety mówią "brakuje bliskości". W seksie jest bliskość. Natura ludzi zmusza do seksu tym bólem. Zmusza mężczyzn, zmusza kobiety.

Dlatego masz trzy punkty:



3. zdradzać, ale nie wybierasz tego, bo Ja nie chce szukać kochanka, nie chce być zdrajczynia i oszustka

2. rozwód, ale nie wybierasz tego, bo nie chce być tez winna rozpadu związku i decyzji o rozwodzie. Lubię nasza rodzine i nasze małżeństwo

1. nie zdradzać, nie brać rozwodu -- ten punkt wybierasz, co skutkuje tym:    poza tym jednym elementem, jesteśmy zgranym duetem. Ale to rzutuje negatywnie na nas


Trzeba żyć z tym defektem, brakiem bliskości. Rodzina jest fajna. Małżeństwo "poza jednym elementem" też jest okej.



1, 2, 3 to wybór.

W każdym punkcie męczarnia.


Ale inni mają złe małżeństwa. Takie zgniłe w środku. Nie żyją razem.
Ty masz fajną rodzinę, fajne małżeństwo.


Pewnie musisz uważać, aby brak "bliskości", czyli, czyli, czyli seksu, nie rzutował na twoje myśli, które podświadomie będą kładły winę na męża.

Brak bliskości będize na Ciebie napierał. Tak jakbyś miała walec pchający się na Ciebie z górki, i musisz go cały czas trzymać, bo jak puścisz, to on się po Tobie przetoczy.


Ludzie mają choroby, bóle, nieszczęścia.
Chyba lepiej cierpieć tylko z powodu "braku seksu". To uwiera jak kamyczek w bucie na przyjemnej wycieczce, ale na to się nie umiera. 

Pewnie bez seksu da się żyć. Może to tylko seks... może...


Da się. Jakiś czas.Tylko człowiek, ktoremu czegoś brak wyje po nocach w poduszkę. Co po takim życiu?
Kochanek ryje beret. Do posiadania kochanka trzeba mieć swoistą umiejętność rozdwojenia jaźni, podzielenia siebie na 2 stany. Nie kazdy to potrafi. Stąd romans często jest uwikłaniem i w efekcie rodzi też wiele bólu.

12 lat byłam w takim małżeństwie. SEKS co 2-3 mce? Dla mnie - wtedy- toby była bajka. Ja nie miałam wcale. Ani seksu, ani przytulenia, ani niczego. Nie wiem nawet czemu mąż taki był. Też się wycofałam, przestałam prosić bo to jeszcze bardziej poniżało. A tak można było udawać,że jest ok


Jesteśmy 4 lata po rozwodzie.

109 Ostatnio edytowany przez ulle (2023-01-12 09:10:29)

Odp: Małżeństwo i zdrada

Autorka chyba nie czyta już swojego wątku, jednak mimo to ja i tak zadam Ci autorko pewne pytanie.
Załóżmy taka na przykład sytuację, że oto któregoś dnia przydarzyła Ci się jakąś wyjątkowo paskudna " przygoda", obojętne z jakiej dziedziny czy zdrowotnej, czy w pracy, cokolwiek, to do kogoś byś wtedy zadzwoniła?
Czy w pierwszym swoim odruchu potrzebowałabys wsparcia, rady, pomocy męża, czy od razu dzwonilabys do kochanka?
Który z nich przyszedłby Ci na myśl?
Taka sama sytuacja może dotyczyć jakiego wyjątkowo szczęśliwego wydarzenia.

Bo stworzyłaś sobie świat, Twoim zdaniem idealny, w którym to masz niby dwie bardzo bliskie Ci osoby.
Który z tych dwóch mężczyzn pomógłby Ci w potrzebie?
Czyja właściwie teraz jesteś?
Który z tych dwóch mężczyzn w Twoim życiu pomógłby Ci w potrzebie? Ile każdy z nich mógłby dać z siebie, by wyciągnąć Cię z opresji?

Drugie pytanie - czy uważasz, że wyczerpałas już wszystkie możliwości, by porozumieć się z mężem w kwestii Twoich potrzeb bliskości?
Co konkretnie zrobiłaś, żeby mąż spojrzał na sprawę z Twojego punktu widzenia, żeby wczuł się w Twoje problemy i faktycznie, żeby coś zaskoczyło mu w głowie i zdał sobie sprawę, że po prostu Cię zaniedbuje i w związku z tym może Cię stracić?
Czy on w ogóle jest świadomy skali spustoszeń w Twojej psychice, czy też pojęcia nie ma, że dla Ciebie to aż taki problem?
Kolejne pytanie czy uważasz swojego męża za swojego przyjaciela, który skoczyłby dla Ciebie w ogień, a Ty dla niego także?
Jaki rodzaj więzi Was łączy?
Bo napisałaś, że jesteście cudownym, wręcz bajkowym małżeństwem, że inni też tak Was widzą, więc poza tym, ze od kilku lat Wasze współżycie jest marne, to wszystko inne funkcjonuje na wysokim poziomie.
Inne pytanie, jak czujesz się gdy wracasz do domu że spotkania z kochankiem, a mąż uśmiechnięty wita Cię od progu szczęśliwy, że żona jest już w domu?
Napisałaś, że nie masz żadnych wyrzutów sumienia, zero, nul, a skoro tak, to zastanów się czy Ty tak naprawdę w głębi serca przypadkiem nie nienawidzisz swojego męża?
Czujesz się jego ofiarą?
Mścisz się teraz na nim za to, co Ci zrobił?

Ciekawe czy odpiszesz.

110

Odp: Małżeństwo i zdrada
ulle napisał/a:

Autorka chyba nie czyta już swojego wątku, jednak mimo to ja i tak zadam Ci autorko pewne pytanie.
Załóżmy taka na przykład sytuację, że oto któregoś dnia przydarzyła Ci się jakąś wyjątkowo paskudna " przygoda", obojętne z jakiej dziedziny czy zdrowotnej, czy w pracy, cokolwiek, to do kogoś byś wtedy zadzwoniła?
Czy w pierwszym swoim odruchu potrzebowałabys wsparcia, rady, pomocy męża, czy od razu dzwonilabys do kochanka?
Który z nich przyszedłby Ci na myśl?
Taka sama sytuacja może dotyczyć jakiego wyjątkowo szczęśliwego wydarzenia.

Bo stworzyłaś sobie świat, Twoim zdaniem idealny, w którym to masz niby dwie bardzo bliskie Ci osoby.
Który z tych dwóch mężczyzn pomógłby Ci w potrzebie?
Czyja właściwie teraz jesteś?

Gdyby autorce było super w takim układzie, nie zakładałaby wątku tutaj, tylo wiodla swoje świetne dwutorowe życie. Ale widać rzeczywistość już skrzeczy i uwiera jak kamyk w bucie.  Jest parę kroków od życiowego bagna.

111

Odp: Małżeństwo i zdrada
Gary napisał/a:

Powiedzmy, że Ty coś ekstremalnie lubisz... np jazdę na nartach. Mąż tego ekstremalnie nienawidzi. Czy z tego powodu będzie rozwód? Nie będzie. Bo weźmiesz dziecko i sama pojeździsz na nartach, a mąż opędzluje golonkę z piwem w knajpie i poczyta niusy na telefonie czekając na Was.

A jeśli zamiast nart weźmiemy pod lupę seks? To co wtedy?

Brak seksu boli. Kto czuł, ten wie. Kobiety mówią "brakuje bliskości". W seksie jest bliskość. Natura ludzi zmusza do seksu tym bólem. Zmusza mężczyzn, zmusza kobiety.

Dlatego masz trzy punkty:

3. zdradzać, ale nie wybierasz tego, bo Ja nie chce szukać kochanka, nie chce być zdrajczynia i oszustka

2. rozwód, ale nie wybierasz tego, bo nie chce być tez winna rozpadu związku i decyzji o rozwodzie. Lubię nasza rodzine i nasze małżeństwo

1. nie zdradzać, nie brać rozwodu -- ten punkt wybierasz, co skutkuje tym:    poza tym jednym elementem, jesteśmy zgranym duetem. Ale to rzutuje negatywnie na nas


Trzeba żyć z tym defektem, brakiem bliskości. Rodzina jest fajna. Małżeństwo "poza jednym elementem" też jest okej.

1, 2, 3 to wybór.

W każdym punkcie męczarnia.

Ale inni mają złe małżeństwa. Takie zgniłe w środku. Nie żyją razem.
Ty masz fajną rodzinę, fajne małżeństwo.

Pewnie musisz uważać, aby brak "bliskości", czyli, czyli, czyli seksu, nie rzutował na twoje myśli, które podświadomie będą kładły winę na męża.

Brak bliskości będize na Ciebie napierał. Tak jakbyś miała walec pchający się na Ciebie z górki, i musisz go cały czas trzymać, bo jak puścisz, to on się po Tobie przetoczy.


Ludzie mają choroby, bóle, nieszczęścia.
Chyba lepiej cierpieć tylko z powodu "braku seksu". To uwiera jak kamyczek w bucie na przyjemnej wycieczce, ale na to się nie umiera. 

Pewnie bez seksu da się żyć. Może to tylko seks... może...


Da się. Jakiś czas.Tylko człowiek, ktoremu czegoś brak wyje po nocach w poduszkę. Co po takim życiu?
Kochanek ryje beret. Do posiadania kochanka trzeba mieć swoistą umiejętność rozdwojenia jaźni, podzielenia siebie na 2 stany. Nie kazdy to potrafi. Stąd romans często jest uwikłaniem i w efekcie rodzi też wiele bólu.

12 lat byłam w takim małżeństwie. SEKS co 2-3 mce? Dla mnie - wtedy- toby była bajka. Ja nie miałam wcale. Ani seksu, ani przytulenia, ani niczego. Nie wiem nawet czemu mąż taki był. Też się wycofałam, przestałam prosić bo to jeszcze bardziej poniżało. A tak można było udawać,że jest ok


Jesteśmy 4 lata po rozwodzie.

@Gary, Ty to z wygody, dla wizerunku i kilku jeszcze innych rzeczy jesteś w małżeństwie. Dupy/dupę masz na boku. Zwykły oportunista jesteś, a nie że małżeństwo masz fajne smile.

112 Ostatnio edytowany przez ulle (2023-01-12 09:44:53)

Odp: Małżeństwo i zdrada
Dayzee napisał/a:
ulle napisał/a:

Autorka chyba nie czyta już swojego wątku, jednak mimo to ja i tak zadam Ci autorko pewne pytanie.
Załóżmy taka na przykład sytuację, że oto któregoś dnia przydarzyła Ci się jakąś wyjątkowo paskudna " przygoda", obojętne z jakiej dziedziny czy zdrowotnej, czy w pracy, cokolwiek, to do kogoś byś wtedy zadzwoniła?
Czy w pierwszym swoim odruchu potrzebowałabys wsparcia, rady, pomocy męża, czy od razu dzwonilabys do kochanka?
Który z nich przyszedłby Ci na myśl?
Taka sama sytuacja może dotyczyć jakiego wyjątkowo szczęśliwego wydarzenia.

Bo stworzyłaś sobie świat, Twoim zdaniem idealny, w którym to masz niby dwie bardzo bliskie Ci osoby.
Który z tych dwóch mężczyzn pomógłby Ci w potrzebie?
Czyja właściwie teraz jesteś?

Gdyby autorce było super w takim układzie, nie zakładałaby wątku tutaj, tylo wiodla swoje świetne dwutorowe życie. Ale widać rzeczywistość już skrzeczy i uwiera jak kamyk w bucie.  Jest parę kroków od życiowego bagna.

Oczywiście, że jest parę kroków od życiowego bagna, ponieważ nie podjęła dobrej decyzji decydując się na poszukanie dla siebie kochanka.
Teraz jest na haju, bo wydaje jej się, że złapała Pana Boga za nogi. Trafił jej się jakis żonaty, który ma identyczny ( jeśli mu oczywiście wierzyć, bo autorka jego materacem na co dzień nie jest przecież, by wiedzieć to na pewno) problem.
Spotkały się więc dwie zabłąkane duszyczki i znalazły sposób, jakby by tu zrobić, by wilk był syty i owca cała.
Zaczną się jednak schody.
Autorka napisała, że wie, iż prędzej czy później może za to słono zapłacić, jednak uważa, że trudno, jeśli tak się stanie, bo tego szczęścia, które przeżywa teraz nikt jej nie odbierze, a ona pozostanie z wiedzą, jak cudowne może być życie.

Autorka to wielka romantyczka.

Potem, gdy skończy się z tym bocznym będzie szukała kolejnych kochanków albo padnie na glebę niczym wyciśnięta gąbka mając poczucie totalnej porażki i pustki w oczach oraz w sercu.

Czyli wracam do pierwszej swojej myśli, że zanim człowiek coś zrobi powinien mierzyć siły na zamiary, bo nie każdy nadaje się do rzeczy, które robi.
Autorka wpadła w jakąś chora piramidę i zafundowała sobie ekstremalnie niebezpieczna jazdę. W każdej sferze swojego życia emocjonalnego, psychicznego i nawet intelektualnego włączyła wielkie siły. Kręci się niczym na karuzeli, wszystko w środku aż w niej buzuje.
Fakt, póki co na pewno ma teraz poczucie, że ŻYJE.

Po wszystkim też będzie żyła na wysokich obrotach, tyle tylko że ciężkich do wytrzymania.

No chyba że skończy jak Klara i kiedyś będzie planowała wspólne życie ze swoim kochankiem?

113

Odp: Małżeństwo i zdrada
twojeslowo napisał/a:

@Gary, Ty to z wygody, dla wizerunku i kilku jeszcze innych rzeczy jesteś w małżeństwie. Dupy/dupę masz na boku. Zwykły oportunista jesteś, a nie że małżeństwo masz fajne smile.

+1

Jak ktoś lubi narty, a partner nie, to się mówi Kochanie jadę na narty. Czy Gary tak mówi małżonce gdy idzie na miasto podupczyć? Nikt nikomu nie broni mieć otwartego małżeństwa pod warunkiem że wszystkie strony o tym wiedzą.

To małżeństwo pewnie jest fajne tylko jednostronnie. Kobieta której jest dobrze i ma fajnego partnera ma ochotę na sex. Może sama dawno by odeszła ale w sumie jest poprawnie... mąż nie kłamie... nie zdradza... taki ładny obrazek szkoda że pod farbą zgnilizna.

114

Odp: Małżeństwo i zdrada
M!ri napisał/a:
twojeslowo napisał/a:

@Gary, Ty to z wygody, dla wizerunku i kilku jeszcze innych rzeczy jesteś w małżeństwie. Dupy/dupę masz na boku. Zwykły oportunista jesteś, a nie że małżeństwo masz fajne smile.

+1

Jak ktoś lubi narty, a partner nie, to się mówi Kochanie jadę na narty. Czy Gary tak mówi małżonce gdy idzie na miasto podupczyć? Nikt nikomu nie broni mieć otwartego małżeństwa pod warunkiem że wszystkie strony o tym wiedzą.

To małżeństwo pewnie jest fajne tylko jednostronnie. Kobieta której jest dobrze i ma fajnego partnera ma ochotę na sex. Może sama dawno by odeszła ale w sumie jest poprawnie... mąż nie kłamie... nie zdradza... taki ładny obrazek szkoda że pod farbą zgnilizna.

W punkt. Weźmy jeszcze pod uwagę dzieci.  Może gdyby ich nie było, autorce łatwiej byłoby wszystko rzucić i zacząć od nowa. Myli się jednak, jeśli sądzi,że kochanek załatwi sprawę. Zaraz zacznie się emocjonalny rollercoster o jakim nie śniła. W złym tego słowa znaczeniu.

115 Ostatnio edytowany przez twojeslowo (2023-01-12 14:10:55)

Odp: Małżeństwo i zdrada
Dayzee napisał/a:
M!ri napisał/a:
twojeslowo napisał/a:

@Gary, Ty to z wygody, dla wizerunku i kilku jeszcze innych rzeczy jesteś w małżeństwie. Dupy/dupę masz na boku. Zwykły oportunista jesteś, a nie że małżeństwo masz fajne smile.

+1

Jak ktoś lubi narty, a partner nie, to się mówi Kochanie jadę na narty. Czy Gary tak mówi małżonce gdy idzie na miasto podupczyć? Nikt nikomu nie broni mieć otwartego małżeństwa pod warunkiem że wszystkie strony o tym wiedzą.

To małżeństwo pewnie jest fajne tylko jednostronnie. Kobieta której jest dobrze i ma fajnego partnera ma ochotę na sex. Może sama dawno by odeszła ale w sumie jest poprawnie... mąż nie kłamie... nie zdradza... taki ładny obrazek szkoda że pod farbą zgnilizna.

W punkt. Weźmy jeszcze pod uwagę dzieci.  Może gdyby ich nie było, autorce łatwiej byłoby wszystko rzucić i zacząć od nowa. Myli się jednak, jeśli sądzi,że kochanek załatwi sprawę. Zaraz zacznie się emocjonalny rollercoster o jakim nie śniła. W złym tego słowa znaczeniu.

Autorka ma problem z mężem, który odmawia jej seksu. Kiedyś to zakończy, bo tak nie da się żyć, jeszcze tego nie wie, a na chwilę obecną poszukała tymczasowego rozwiązania. Ja ją rozumiem. Co do dzieci i rodziny - to tak, lepiej wizerunkowo i społecznie jest móc pokazać się z pełną rodziną. Są też okoliczności zawodowe i reprezentacyjne, gdzie odnosisz większy sukces jak masz męża czy żonę u boku. Poza tym, domowy kierat i powtarzalność pewnych zdarzeń daje poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Nie zgodzę się natomiast, że jest to ''fajna rodzina, fajne małżeństwo'' smile. Dzieci doskonale wyczuwają, że coś w systemie rodzinnym jest nie tak, że tata lub mama ma kochanka/kochankę. Nie znam też żadnej kobiety, która by nie wyczuła, że jest boczna big_smile. Znałam jedno małżeństwo, gdzie była kochanka, nawet było dziecko z nią, żona wiedziała, akceptowała z powodów finansowych, ale i tak się wszystko rozleciało. Trzeba się mocno napracować, aby ukryć romans.

116

Odp: Małżeństwo i zdrada
twojeslowo napisał/a:
Dayzee napisał/a:
M!ri napisał/a:

+1

Jak ktoś lubi narty, a partner nie, to się mówi Kochanie jadę na narty. Czy Gary tak mówi małżonce gdy idzie na miasto podupczyć? Nikt nikomu nie broni mieć otwartego małżeństwa pod warunkiem że wszystkie strony o tym wiedzą.

To małżeństwo pewnie jest fajne tylko jednostronnie. Kobieta której jest dobrze i ma fajnego partnera ma ochotę na sex. Może sama dawno by odeszła ale w sumie jest poprawnie... mąż nie kłamie... nie zdradza... taki ładny obrazek szkoda że pod farbą zgnilizna.

W punkt. Weźmy jeszcze pod uwagę dzieci.  Może gdyby ich nie było, autorce łatwiej byłoby wszystko rzucić i zacząć od nowa. Myli się jednak, jeśli sądzi,że kochanek załatwi sprawę. Zaraz zacznie się emocjonalny rollercoster o jakim nie śniła. W złym tego słowa znaczeniu.

Autorka ma problem z mężem, który odmawia jej seksu. Kiedyś to zakończy, bo tak nie da się żyć, jeszcze tego nie wie, a na chwilę obecną poszukała tymczasowego rozwiązania. Ja ją rozumiem. Co do dzieci i rodziny - to tak, lepiej wizerunkowo i społecznie jest móc pokazać się z pełną rodziną. Są też okoliczności zawodowe i reprezentacyjne, gdzie odnosisz większy sukces jak masz męża czy żonę u boku. Poza tym, domowy kierat i powtarzalność pewnych zdarzeń daje poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Nie zgodzę się natomiast, że jest to ''fajna rodzina, fajne małżeństwo'' smile. Dzieci doskonale wyczuwają, że coś w systemie rodzinnym jest nie tak, że tata lub mama ma kochanka/kochankę. Nie znam też żadnej kobiety, która by nie wyczuła, że jest boczna big_smile. Znałam jedno małżeństwo, gdzie była kochanka, nawet było dziecko z nią, żona wiedziała, akceptowała z powodów finansowych, ale i tak się wszystko rozleciało. Trzeba się mocno napracować, aby ukryć romans.


Nie wiem czy aż tak doskonale wiedzą te dzieci, że coś nie tak między rodzicami..zwlaszcza, jak problemy dotyczą "tylko" braku seksu i komunikacji. Moje dziecko niedawno się pytało o powod rozwodu. Cztery lata po rozwodzie. Zakładam zatem,że dziecku było całkiem ok. Mój ex był do dupy mężem. Tatą jest ok. I choć gówniano wspominam małżeństwo,  to żałuję jak diabli,że nie mam pełnej, normalnej rodziny dla dziecka. Nie zakładałam takiego końca, jak brałam ślub. Miało być na zawsze i moze nie zakladalam,że będzie super non stop. Ale 12 lat bez seksu nie zakładałam absolutnie.

117 Ostatnio edytowany przez twojeslowo (2023-01-12 15:07:49)

Odp: Małżeństwo i zdrada
Dayzee napisał/a:

Nie wiem czy aż tak doskonale wiedzą te dzieci, że coś nie tak między rodzicami..zwlaszcza, jak problemy dotyczą "tylko" braku seksu i komunikacji. Moje dziecko niedawno się pytało o powod rozwodu. Cztery lata po rozwodzie. Zakładam zatem,że dziecku było całkiem ok. Mój ex był do dupy mężem. Tatą jest ok. I choć gówniano wspominam małżeństwo,  to żałuję jak diabli,że nie mam pełnej, normalnej rodziny dla dziecka. Nie zakładałam takiego końca, jak brałam ślub. Miało być na zawsze i moze nie zakladalam,że będzie super non stop. Ale 12 lat bez seksu nie zakładałam absolutnie.

Patrz w przyszłość. Dzieci, do pewnego wieku, uczą się tylko przez obserwację i słuchanie rodziców. Jak nauczą się złych wzorców budowania relacji oraz skopanej komunikacji, to będą miały problemy w związkach (np. z bliskością), i tak w kółko, zanim nie trafią na dobrą terapię. Może dzięki rozwodowi dałaś im szanse na lepsze życie i wzorce - tak powinnaś myśleć, nie spoglądając w przeszłość, której już nie ma.

118

Odp: Małżeństwo i zdrada
NiewiernaŻona napisał/a:

Witajcie, szukam miejsca, żeby się wygadać, przeczytałam kilka wątków i widzę, że jest tu na forum pewien poziom kultury, ludzkiego podejścia i rady. Nie wiem od czego zacząć...
Mam męża, jesteśmy 14 lat po ślubie, mamy dzieci. Z zewnątrz jesteśmy wspaniałą rodzina, cudowną parą. Tak na prawdę nie jest tak idealnie. Problemem po kilku latach zaczął być nasz seks. Mój mąż nie jest typowym facetem, który tylko o tym myśli, kochaliśmy się raz na miesiąc, czasem co drugi. Przeszkadzało mi to, mówiłam mu o tym, rozmawiałam ale wg niego nie było problemu. Nie chodziło tylko o seks, ale o bliskość, o przytulanie, całowanie, branie za rękę, obejmowanie, albo drobne gesty kiedy jesteśmy obok, spojrzenie i dotyk... Mało jest czułości w naszym związku. Bardzo mi to przeszkadzało, przestałam się czuć atrakcyjna i kobieca. No i stało się. Poznałam kogoś. Faceta, któremu brakuje tego samego. Mam z nim romans od 8 miesięcy. Widujemy się raz w miesiącu bo mieszkamy daleko od siebie. Każde z nas wymyślą jakiś pretekst, albo łączymy wyjazdy służbowe i jakoś się udaje. Czas który z nim spędzam jest naprawdę wyjątkowy, czuję się przy nim zaopiekowana i kobieca. Tu chodzi o drobne gesty, słowa, czułość. Oczywiście, wiem co myślicie. Facet chce pobzykac i tyle. Owszem, nasze spotkania to namiętny seks,seks jakiego nie miałam. To coś niezwykłego, nie czułam takiej bliskości, takiej otwartości nigdy. Ale nie kocham go, to nie jest facet dla którego zostawię męża, rodzinę. Jest mi z nim cudownie ale to nie jest miłość życia, chociaż zależy mi na nim. Myślę, że oboje uwielbiamy wspólny czas, szanujemy się i po prostu lubimy. Spełniamy swoje potrzeby fizyczne i emocjonalne. I tak to się kręci, spotykamy się jak tylko jest okazja, spędzamy wspólne weekendy, codziennie rozmawiamy, piszemy do siebie wiadomości. To dziwny, wyjątkowy i zakazany związek. Nie mam wyrzutów sumienia, zero. Byłam pewna, że to mnie zje, ale ten układ mi odpada. W sumie to nie wiem dlaczego o tym pisze, chyba dlatego, że nie mam z kim o tym porozmawiać. Wiem, że oszukiwanie swojego męża jest źle, wiem to. Wiem, że zdrada jest zła, ale czy jestem złym człowiekiem, skoro chce być po prostu szczęśliwa, czuć się spełnioną kobietą? Całe życie byłam dla innych, dla męża, dla dzieci, dla znajomych z pracy, całe życie ciągle robię coś dla innych ale nagle poczuł, że pora zrobić coś dla siebie.
Czy któraś z Was była w takim "układzie"? Czy jest szansa, że to przerwa na dłużej?.

Cóż taki układ kiedyś wypłynie i będzie dramat. Będąc na twoim miejscu bym jasno mężowi zakomunikował, że jest do dupy i jeśli nic się nie zmieni odchodzisz lub szukasz sobie kochanka. Nic takiego mu nie powiedziałaś. Może by było lepiej i coś by się zmieniło. Zdradziłaś jest to złe no ale, gdyby twój mąż był inny nie było by zdrady. Gdyby twój mąż był super-extra i ty byś go zdradziła to by było w moich oczach mega huyowe. No, ale bądźmy szczerzy każdy ma prawo do szczęścia mąż miał Cię w dupie no i jest przyczyna i skutek. Jak Ci tak wygodnie ciągnij ta sytuację twoje małżeństwo i tak zdechło i żyjesz z lokatorem. Pomyśl tylko jaki cyrk będzie jak to wszystko się wyda. Dla mnie w 75% winę ponosi mąż 25% ty. Mogłaś mu jasno zakomunikować albo zmiany albo Adios Muchacho nie zrobiłaś tego i poszłaś w romans ukradkiem. Życzę szczęścia i wytrwałości w tej całej sytuacji wink

119

Odp: Małżeństwo i zdrada

Dupy/dupę masz na boku.

Nie mówię tak na ludzi... Nawet nie myślę tak...

120

Odp: Małżeństwo i zdrada
Gary napisał/a:

Dupy/dupę masz na boku.

Nie mówię tak na ludzi... Nawet nie myślę tak...

Gary.... Chcesz, abym skomentowała wszystkie Twoje wątki na temat seksu? big_smile Mój kolega, gdy wychodzi z kumplami do klubu mówi: ''Idziemy na dupeczki''. Czy tak będzie lepiej? big_smile

121

Odp: Małżeństwo i zdrada
twojeslowo napisał/a:

Gary.... Chcesz, abym skomentowała wszystkie Twoje wątki na temat seksu? big_smile

Ja tego nie potrzebuję, więc nie chcę...




Mój kolega, gdy wychodzi z kumplami do klubu mówi: ''Idziemy na dupeczki''. .... big_smile

Czy jest Chadem? Czy ma seks często? A jak nie jest chadem/przystojniakiem, a ma seks często, to co robi inaczej niż prawiczki?

122 Ostatnio edytowany przez twojeslowo (2023-01-13 11:10:23)

Odp: Małżeństwo i zdrada
Gary napisał/a:

Mój kolega, gdy wychodzi z kumplami do klubu mówi: ''Idziemy na dupeczki''. .... big_smile

Czy jest Chadem? Czy ma seks często? A jak nie jest chadem/przystojniakiem, a ma seks często, to co robi inaczej niż prawiczki?

Oj Gary, Tobie to tylko seks w głowie big_smile. Nie wiem, normalny, zdrowy facet. Ani ja, ani pewnie on, nie zastanawiamy się nad jakiś chadem, niechadem. Co to w ogóle jest? big_smile

123 Ostatnio edytowany przez Gary (2023-01-13 11:48:19)

Odp: Małżeństwo i zdrada

... odp w wątku z Chadem


twojeslowo napisał/a:

Mój kolega, .... idąc do klubu mówi: ''Idziemy na dupeczki''. .... big_smile

Gary napisał/a:

... Czy ma seks często? ...

Oj Gary, Tobie to tylko seks w głowie big_smile. ...


Kolega idąc "na dupeczki" to chyba właśnie o seksie myślał chyba... Tak zrozumiałem. smile

124

Odp: Małżeństwo i zdrada
Gary napisał/a:

... odp w wątku z Chadem


twojeslowo napisał/a:

Mój kolega, .... idąc do klubu mówi: ''Idziemy na dupeczki''. .... big_smile

Gary napisał/a:

... Czy ma seks często? ...

Oj Gary, Tobie to tylko seks w głowie big_smile. ...


Kolega idąc "na dupeczki" to chyba właśnie o seksie myślał chyba... Tak zrozumiałem. smile

Na pewno ma to na uwadze, ale chyba też chodzi o dobrą zabawę, rozrywkę, a niekoniecznie o sam seks wink.

125

Odp: Małżeństwo i zdrada

....?

126

Odp: Małżeństwo i zdrada

.....?

127

Odp: Małżeństwo i zdrada

moja żona zdradziła mnie emocjonalnie jak twierdzi 4lata temu wyprowadziłem się na 4miesiace miała dużo czasu, zakochała się strasznie aż głos drżał jak mówiła o nim ale po 4 miesiącach jemu przeszło a ona 3 lata się leczyła po nim,dopiero rok temu przyznała że to było strasznie źle co zrobiła

128

Odp: Małżeństwo i zdrada
Patryk37ploc napisał/a:

moja żona zdradziła mnie emocjonalnie jak twierdzi 4lata temu wyprowadziłem się na 4miesiace miała dużo czasu, zakochała się strasznie aż głos drżał jak mówiła o nim ale po 4 miesiącach jemu przeszło a ona 3 lata się leczyła po nim,dopiero rok temu przyznała że to było strasznie źle co zrobiła

Szkoda, że tobie nie wyszło.
Ale jeśli dorosła osoba potrzebuje do oceny sytuacji co najmniej 2 lat, to raczej niestabilnie emocjonalnie dziecko.

129

Odp: Małżeństwo i zdrada

Kobiety z romansu pod warunkiem że kochaś się odsunie /rzuci wychodzą długo min 2 lata bo nie mogą sobie poradzić emocjonalnie. Może dlatego jednak zdrada emocjonalna jest gorsza dla małżeństwa a nie jednorazowy ,,wyskok". Rzadko który współmałżonek wytrzymuje z taką osbą nawet rok stąd najlepiej wziąść rozwód bo obie strony się nawzajem niszczą. Na dodatek to właśnie kobiety emocjonalnie szybko odchodzą od małżonka nudnego przewidywalnego codziennego do nowości i burzy motylków. Z taką kobietą trudno wspólnie żyć bo ciągle ma depresje, humory, złości, płacze i chodzi jak zombi. A po żałobie romansu to też jest nijak bo uczucia do ,,byłego" męża nie wrócą już - to takie trwanie w przyjacielskie/koleżeństwie dla dobra ?? dla dzieci ? dla kredytu ? aż do następnej cudownej jedynej miłości żony do kochanka kolejnego.

130 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-01-22 13:42:09)

Odp: Małżeństwo i zdrada

Wg mnie nie ma opcji by dorosła osobą która weszła w romans w taki sposob: Czyli z zamiarem przeskoku na drugą gałąź,  nie powtórzyła tegi wyczynu,  gdy trafi na lepszą wg niej okazję.
Ale zawsze można się łudzić, że nie trafi, albo że ktoś temu zapobiegnie. I dotyczy to obu płci  w takim samym stopniu.

Posty [ 66 do 130 z 153 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Małżeństwo i zdrada

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024