ulle napisał/a: Dobry z Ciebie demagog, ale ja nie będę wchodziła w tego typu dyskusje, ponieważ nie lubię przelewać z próżnego w próżne.
Moze też nie reprezentuje aż tak wysokiego poziomu intelektualnego, żeby dać sobie radę z Twoimi argumentami?
Proponuję, by nie rozwijać dyskusji w takim kierunku, by prosta w istocie rzecz zapętlić tak, by już nikt nie rozumiał o co chodzi.
Zostawmy też Biblię w spokoju, bo nie ma sensu siać tutaj propagandy.
Tak, wiem, że to ja zaczęłam, gdy napisałam o owocach z drzewa, a skoro tak, to tym bardziej proszę, żeby nie kontynuować wątków z Biblii.
Szanowna Ulle, honoruję takie propozycje. Do oksymoronu o "dobrym demagogu" nie będę się odnosił, bo dla mnie demagogia zaczyna się od nadużywania pojęcia dobra i zła (ale o drzewie już zabraniam sobie pisać).
Mogę podać inne przykłady, jak choćby cesarz Konstantyn I Wielki (272 - 337) i jego matka Flavia Iulia Helena, znana może bardziej jako święta Helena Kościoła rzymskiego i prawosławnego, kobieta o skomplikowanym życiorysie, co jednak nie przeszkodziło jej w pomyślnym zakończeniu procesu kanonizacyjnego, za zasługi swojego syna dla sformułowania wyznania wiary na soborze w Nicei w roku 325, odmawianym od tamtego czasu na każdej Mszy, także w rycie Novum Ordo.
ulle napisał/a: Animusie, jeśli zapomniałeś, to przypomne Ci, że ja uważam zdradę za perfidna przemoc. Chyba nie można zrobic większego ŚWIŃSTWA drugiej osobie.
W przypadku autorki jej zdrada jest jeszcze GORSZA, ponieważ została zaplanowana z rozmyslem- autorka napisała, że szukała kochanka, czyli zaplanowała zdradę, a gdy znalazła chętnego ku wielkiej swojej radości od ośmiu miesięcy spotyka się z jakimś żonatym. Tych dwójkę połączyła wspólna NIEDOLA, czyli NĘDZNE ŻYCIE SEKSUALNE ze współmałżonkami.
Wszystko można pojąć, bo ludzka głową jest dość pojemna, jednak czym innym jest zrozumienie motywów postępowania jakiegoś człowieka, a czym innym jest wyrobienie sobie na czyjś temat własnego zdania.
Widzisz, Ty uważasz zdradę za perfidną przemoc, więc pozwól innym zdradę definiować inaczej i uważać inaczej. Nie będę Ci w odwecie zarzucał "zakłamania" i takich tam podobnych nacechowanych pejoratywnie epitetów.
W wymienionym komentarzu numer 45 dokonałem analizy pojęć, a za źródło przyjąłem zawartość treściową ze Słownika języka polskiego. Wiem, że potoczne rozumienie się ze słownikowym rozmija, ale może warto czasami sprawdzić, co na ten temat piszą językoznawcy.
Własne zdanie, Twoje oraz innych, szanuję, ale może by tak robić to z wzajemnością, bo to wszak nic nie stanowi lepszej profilaktyki i prewencji przeciwko zdradzie, jak wzajemność. W celu tejże w tekście zaznaczyłem słowa nacechowane emocjonalnie.
ulle napisał/a: Napisałeś, że rozwód jest zdradą, bo w sądzie publicznie pierze się własne brudy i przed obcymi ludźmi obnaża się swoje sprawy osobiste oraz sprawy współmałżonka, który raczej nie życzy sobie tego.
Fakt, można i tak na to spojrzeć, jednak takie podejście do tematu dla mnie jest kompletna abstrakcją i tak daleko posunięta niedorzecznością, że słów mi brakuje. Rozwód jest zdradą, a zdrada zdrada nie jest - Animus czy Ty dobrze się czujesz?
Na podstawie tego, co piszesz wnioskuje, że dopóki zdrada się nie wyda nie jest zdradą. Czym więc jest? Prywatna, osobista czyjąś sprawa?
Absurd gonił absurd.
Twoim zdaniem każdy może żyć, jak mu się podoba kompletnie nie licząc się z innymi?
Czy o to Ci chodzi?
Widzę, jak to "absurd goni absurd", bo zaledwie poprzednią część kończysz wyrobieniem "sobie własnego zdania", by zaraz potem zaprzeczyć, że życie seksualne nie jest czyjąś osobistą sprawą. Jeśli to jest świadectwo tego, że Ty "dobrze się czujesz" to ja Ci gratuluję tego dobrego samopoczucia. Wiem, że to jest "kompletna abstrakcja", ale właśnie taki charakter mają rozważania etyczne. W tej kwestii pozwalam sobie na wiele, a kwestie moralne pozostawiam do dyspozycji tego, kto podejmuje decyzję.
Moim zdaniem prawie każdy (dodam jednak ten wyraz i zaraz uzasadnię) może żyć jak mu się podoba... kompletnie licząc się z innymi. I właśnie postępowanie Niewiernej Żony jest tego świadectwem, bo gdyby się nie liczyłą z innymi członkami rodziny to podjęłaby - jak wiele innych kobiet w jej sytuacji - decyzję o rozbiciu rodziny, może nawet dwóch rodzin, by - jak to ładnie nazywają - "ułożyć sobie życie od nowa".
A że się nie liczy z opinią tych innych, co tu różne treści na temat zdrady wypisują, to i zasługuje na moją uwagę i dlatego w tym wątku piszę. Zasługuje na uwagę i szacunek, choć niekoniecznie na jakieś durne usprawiedliwianie (jak by chciał Szptuch), bo na co komu u-sprawiedliwianie w kraju rządzonym przez Prawych i Sprawiedliwych. Toż to już cały zapas sprawiedliwości został wykorzystany i nikt tu nie za zasługuje na usprawiedliwienie, zwłaszcza przy wzorach prawości i sprawiedliwości jedynej córki świętych męczenników smoleńskich i nie mniej chwalebnych wzorach łagiewnickich ślubów prezesa TVP.
ulle napisał/a: Nienawidzisz zakłamania do tego stopnia, że sam stałeś się zakłamany - sorry, ale ja tyle zrozumiałam z Twoich postów, także z Twojej dyskusji z Szeptuchem, no chyba że ogarnęła mnie jakaś tępota i wyciągam jakieś dziwne wnioski.
Cóż, zdecydowanie odróżniam kłamstwo od mówienia fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. Odróżniam także kłamstwo od oszukiwania siebie. Odróżniam także kłamstwo od fałszu, który jest stosowany w logice. Te różnice mam wygarbowane w pamięci i każdej zmarszczce na moim czole.
Możesz sobie w wolności swojej myśleć co chcesz, a ja będę wdzięczny za to, że to tu otwarcie piszesz. Jeśli jestem zakłamany (jak domniemywasz), to nie na tyle, aby zamykać oczy i uszy na krytykę i odmienne od mojego zdania.