Witam drogich forumowiczów.
Mam 29 lat i od pół roku spotykam się z fantastyczną dziewczyną. Wspólny język, wspólne zainteresowania, silna chemia, dobry seks. O byciu parą zadecydowaliśmy dwa miesiące temu. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem bo rekompensowało to moją posuchę związkową, która trwała dobrych parę lat. Ale do rzeczy. Może i szybko ale postanowiłem, że chcę wprowadzić relację na wyższy level i zamieszkać razem. Pomyślałem, że tak będzie ekonomiczniej, wygodniej- tym bardziej, że Daria dojeżdża do miasta w którym mieszkam blisko 30 km. I tutaj zaczynają się schody bo okazało się, że od początku mnie okłamywała. Twierdziła, że wciąż aktywnie szuka pracy a okazało się, że przebywa na rencie i to dlatego mieszka z rodzicami. Twierdziła, że to lekkie problemy psychiczne ale przyciśnięta do muru przyznała się, że cierpi na schizofrenię. Zaczęła się tłumaczyć, że bała się powiedzieć, bo zaraz przypiąłbym jej łatkę wariatki i na pewno zostawił, że ona tak samo jak każdy chce kochać i być kochana. Wiem tylko, że bierze silne leki na głowę. Zacząłem zauważać jej wady. Lekkie wycofanie, pokrętną logikę, problemy z pamięcią i koncentracją. Dawniej uważałem to za słodkie roztrzepanie a teraz wiem, że to dlatego, że bierze leki na głowę i ma z nimi problemy! Kocham ją i dalej uważam, że jest fantastyczną dziewczyną, ale nie wiem czy chcę być z chorą dziewczyną. Przetrzepałem chyba cały google w poszukiwaniu informacji jak wygląda życie ze schizofrenikami i nie brzmi to kolorowo. Czuje się rozczarowany i oszukany, bo nie powinna okłamywać mnie w kwestii swojego stanu zdrowia. Teraz mam serię odstawianych dramatów, że jestem podły bo nie chce dać jej szansy. A ja po prostu mam mętlik w głowie i nie wiem co robić. Nie znam nikogo innego z tak poważną chorobą psychiczną, internet zrobił swoje. Powiedzcie mi, czy jest szansa normalnie funkcjonować z taką dziewczyną? Kocham ją, ale cholernie się obawiam, że zrobi mi z życia piekło i sam wyląduje na kozetce u psychiatry.,