Zadośćuczynienie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zadośćuczynienie

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 196 do 260 z 277 ]

196

Odp: Zadośćuczynienie
adela 07 napisał/a:
LaVidaApesta napisał/a:

Adela, ale czy ono jest potrzebne po rozstaniu?

Z autopsji powiem, że tak.
Do wybaczenia. Ja nie umiem wybaczyć,

Wyobrażam sobie, że po rozstaniu niczego już nie będę oczekiwać, że poczuję spokój.

197

Odp: Zadośćuczynienie
Ela210 napisał/a:

Jednak poszłaś w romans z jakimiś oczekiwaniami.
Gdyby były one spełnione pewnie nie byłoby tematu ratowania małżeństwa.
Wierzę  że wam jest z sobą lepiej, bo bardziej świadomie.
Ale myślę że nie zostaniecie razem gdy mąż trafi na kobietę z którą się będzie lepiej rozumiał, a nie będzie już wspólnych dzieci.
Bo tak jest w malzenstwach z rozsądku a małżeństwa po zdradzie są moim zdaniem malzenstwami z rozsądku.
Na Twoim miejscu poszlabym na terapię indywidualną, by sobie to poukładać. Czego naprawdę  chcesz.

Potwierdzam to na własnym przykładzie , że bycie razem po zdradzie, to jest właśnie małżeństwo z rozsądku.
Myślę, że w większości przypadków tak właśnie jest.

198

Odp: Zadośćuczynienie

Po zdradzie chyba dużo gorzej jest ponownie zaufać komuś niż wybaczyć...

199

Odp: Zadośćuczynienie
Anna0906 napisał/a:

Teraz odwrócę to co napisałaś - gdyby w moim małżeństwie wszystko grało tak jak powinno - nie byłoby romansu.

To może spójrz z tej strony.
Jeśli coś nie grało, to chyba nie powiesz, że nie było tam też Twojej winy.
To w takim razie dlaczego mąż Cię nie zdradzał??
Przecież miał powód.

A tak poza tym to racjonalizujesz swój romans i umniejszasz tym swoją winę.
Nie różnisz się niczym wśród zdradzaczy....
Niby żałuję, ale to i tak jest wina zdradzonego, bo....... I tu milion powodów, by ulżyć sobie.

200

Odp: Zadośćuczynienie

Od razu nasuwa się pytanie: jeśli coś nie grało, dlaczego dochodzi do zdrady, zamiast alternatywnego rozwiązania problemu? Czy zdrada nie jest łatwiejszym i wygodniejszym "rozwiązaniem"?

201

Odp: Zadośćuczynienie
bagienni_k napisał/a:

Od razu nasuwa się pytanie: jeśli coś nie grało, dlaczego dochodzi do zdrady, zamiast alternatywnego rozwiązania problemu? Czy zdrada nie jest łatwiejszym i wygodniejszym "rozwiązaniem"?

To nie ma ze sobą wiele wspólnego.
Pierwiastek zdrady jest chyba we krwi...

202

Odp: Zadośćuczynienie
wieka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Od razu nasuwa się pytanie: jeśli coś nie grało, dlaczego dochodzi do zdrady, zamiast alternatywnego rozwiązania problemu? Czy zdrada nie jest łatwiejszym i wygodniejszym "rozwiązaniem"?

To nie ma ze sobą wiele wspólnego.
Pierwiastek zdrady jest chyba we krwi...

Dokładnie tak, wieka. Ja wprawdzie nazwałam to dysfunkcjami charakterologicznymi, ale jak zwał, tak zwał.

203 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-04-03 20:41:03)

Odp: Zadośćuczynienie
bagienni_k napisał/a:

Od razu nasuwa się pytanie: jeśli coś nie grało, dlaczego dochodzi do zdrady, zamiast alternatywnego rozwiązania problemu? Czy zdrada nie jest łatwiejszym i wygodniejszym "rozwiązaniem"?

Ja wiem czy łatwiejszym wygodniejszym,trochę trzeba się napracować ,na pewno wydaje się być przyjemniejszym sposobem.Emocji z romansowania tych najprzyjemniejszych się nie żałuje ,absolutnie ,wymuszenie na sobie żalu za ten element potencjalnej zdrady czy niewierności to kłamstwo  na życzenie potrzebę zdradzonego ,że na przykład kochanek był słabszy w łóżku,całować nie umiał etc i że w ogóle żal spotkań rozmów seksu bo coś tam ,bzdury nawet jeżeli to na kochanka kochankę zupełnie inaczej się patrzy i widzi co chce widzieć ,seks w krzakach to szczyt Kamasutry - jak to szło w romansie "odżywa się " i to jest fakt a nie żadne cierpienie.
Najpierw wystarczy zagłuszyć szumem sumienie  i z romansu zrobić nie zdradę ,tak przekonwertować momentami myślenie ,żeby z tajemnic ,kłamstw oszukiwania zrobić coś pozytywnego dla dobra męża i żony pod sztandarem szacunku do niego i ochrony przed krzywdą zranieniem ,a samo romansowanie zdradzanie to jak wiele razy pisano jest zarąbiste fajne daje mnóstwo frajdy
do czasu ,bo podwójne życie niektórych męczy i wyczerpuje ,złudzeniem jest czerpanie siły z romansu do trwania w małżeństwie
tak powstaje zależność od nieudanego małżeństwa po to żeby mieć super romans z wszelkimi emocjonalnymi szykanami miewa taka zabawa destrukcyjne konsekwencje ,niemal nałogowe,powstaje stymulacje zależnymi od siebie emocjami  to oczywiście w skrócie .
.Gadanie o rekompensacie odwetem za kiepskie rzeczy w małżeństwie to jeden z elementów racjonalizowania intencji

204

Odp: Zadośćuczynienie

Rzeczywiście..przyjemniej jest szukać pocieszenia lub adoracji z zewnątrz, niż zastosować każde inne wyjście...

205

Odp: Zadośćuczynienie
wieka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Od razu nasuwa się pytanie: jeśli coś nie grało, dlaczego dochodzi do zdrady, zamiast alternatywnego rozwiązania problemu? Czy zdrada nie jest łatwiejszym i wygodniejszym "rozwiązaniem"?

To nie ma ze sobą wiele wspólnego.
Pierwiastek zdrady jest chyba we krwi...

Nie rozumiem
a w jakiej grupie krwi - to dziedziczne ? Spada coś takiego z nieba na człowieka ?
jeżeli tak to ludzie rodzą się z taką predestynacją ,nie mają wyboru bo muszą zdradzić przez pierwiastek  krwi
wszelkie żale, pretensje o zdradę są niesłuszne jak tak,ból ,cierpienie zdradzonych jest bez sensu albo z niewiedzy ,zdradzający nie mieli wyjścia przez krew są usprawiedliwieni krwią
proste wystarczy zrobić tylko innych, gorszych z nich ,a chyba nie w tym problem .

206

Odp: Zadośćuczynienie

Uważaj pasławku, bo jakbyś dobrze pogrzebał, to kto wie, czy ta genetyka nie miałaby tutaj coś do gadania. Jak wiadomo zachowanie i predyspozycje psychologiczne wynikają między innymi z fizjologii a ta jjuż ma swoje podstawy w genetyce smile

207

Odp: Zadośćuczynienie
bagienni_k napisał/a:

Uważaj pasławku, bo jakbyś dobrze pogrzebał, to kto wie, czy ta genetyka nie miałaby tutaj coś do gadania. Jak wiadomo zachowanie i predyspozycje psychologiczne wynikają między innymi z fizjologii a ta jjuż ma swoje podstawy w genetyce smile

Uważam smile Wiem przecież .To "między innymi" jest istotne .:)

208

Odp: Zadośćuczynienie
Anna0906 napisał/a:

...ale mam wrażenie, że większa krzywdę zrobiłam mężowi - zaburzyłam jego poczucie wartości przede wszystkim jako mężczyzny, nie jest już tym samym człowiekiem co kiedyś, nie jest już tak pewny siebie.

A ja chciałem dopytać w tym temacie, Anno - czy i co robisz w związku z tym?

209

Odp: Zadośćuczynienie
LaVidaApesta napisał/a:
adela 07 napisał/a:
LaVidaApesta napisał/a:

Adela, ale czy ono jest potrzebne po rozstaniu?

Z autopsji powiem, że tak.
Do wybaczenia. Ja nie umiem wybaczyć,

Wyobrażam sobie, że po rozstaniu niczego już nie będę oczekiwać, że poczuję spokój.

Tego Ci życzę. Nie mogę dać Ci odpowiezi, poniewaź ja sama nie odeszłam, zostałam zdradzona i porzucona.

210

Odp: Zadośćuczynienie
Anna0906 napisał/a:

...ale mam wrażenie, że większa krzywdę zrobiłam mężowi - zaburzyłam jego poczucie wartości przede wszystkim jako mężczyzny, nie jest już tym samym człowiekiem co kiedyś, nie jest już tak pewny siebie.

A ja chciałem dopytać w tym temacie, Anno - czy i co robisz w związku z tym?

211

Odp: Zadośćuczynienie
paslawek napisał/a:
wieka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Od razu nasuwa się pytanie: jeśli coś nie grało, dlaczego dochodzi do zdrady, zamiast alternatywnego rozwiązania problemu? Czy zdrada nie jest łatwiejszym i wygodniejszym "rozwiązaniem"?

To nie ma ze sobą wiele wspólnego.
Pierwiastek zdrady jest chyba we krwi...

Nie rozumiem
a w jakiej grupie krwi - to dziedziczne ? Spada coś takiego z nieba na człowieka ?
jeżeli tak to ludzie rodzą się z taką predestynacją ,nie mają wyboru bo muszą zdradzić przez pierwiastek  krwi
wszelkie żale, pretensje o zdradę są niesłuszne jak tak,ból ,cierpienie zdradzonych jest bez sensu albo z niewiedzy ,zdradzający nie mieli wyjścia przez krew są usprawiedliwieni krwią
proste wystarczy zrobić tylko innych, gorszych z nich ,a chyba nie w tym problem .

To jest dosłownie i w przenośni, nie da się znaleźć przyczyny naszych zachowań, tak jak pewne cechy, predyspozycje są dziedziczne, co nie usprawiedliwia, bo każdy ma swój rozum.

212 Ostatnio edytowany przez 123Sprawdzam (2022-04-03 23:02:21)

Odp: Zadośćuczynienie
MagdaLena1111 napisał/a:

Dzięki zdradzie mąż przestał być bucem, żona przestała drzeć ryja i żyją teraz w przykładnym stadle. Pewnie on robi sobie od czasu do czasu żarciki ze swojego poroża i tak sobie żyją w sielance ;-)
Można? Można!

Brawo Magdo! Czy wróżbita Maciej jest Twoją rodziną? Dokładnie tak jest teraz u mnie ;)

Tylko dlaczego jest jak jest, jak jest tak dobrze?!

213

Odp: Zadośćuczynienie
123Sprawdzam napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Dzięki zdradzie mąż przestał być bucem, żona przestała drzeć ryja i żyją teraz w przykładnym stadle. Pewnie on robi sobie od czasu do czasu żarciki ze swojego poroża i tak sobie żyją w sielance ;-)
Można? Można!

Brawo Magdo! Czy wróżbita Maciej jest Twoją rodziną? Dokładnie tak jest teraz u mnie wink

Tylko dlaczego jest tak źle, jak na oko jest tak dobrze?!

Bo to jest na przymrużone oko...

214

Odp: Zadośćuczynienie
123Sprawdzam napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Dzięki zdradzie mąż przestał być bucem, żona przestała drzeć ryja i żyją teraz w przykładnym stadle. Pewnie on robi sobie od czasu do czasu żarciki ze swojego poroża i tak sobie żyją w sielance ;-)
Można? Można!

Brawo Magdo! Czy wróżbita Maciej jest Twoją rodziną? Dokładnie tak jest teraz u mnie wink

Tylko dlaczego jest jak jest, jak na oko jest tak dobrze?!

Bo człowiek w sumie nie wie, czy cieszyć się, czy cierpieć wink

215 Ostatnio edytowany przez 123Sprawdzam (2022-04-03 23:56:08)

Odp: Zadośćuczynienie

No to teraz pytanie bomba ( albo niewypał smile)

Kto z Was ma problem z zapamiętywaniem imion obcych ludzi, których poznajemy? Albo w ogóle z zapamiętywaniem imion?

I wypowiedzcie się jeszcze o Swoich drugich połówkach.

216 Ostatnio edytowany przez Olinka (2022-04-03 23:48:54)

Odp: Zadośćuczynienie

Myślę, że wybierając po zdradzie kontynuację związku, zwykle wybiera się mniejsze zło, ale to wciąż jest zło. Mniejsze dla danej osoby oczywiście, bo rozumiem, że jeśli ktoś podejmuje taką decyzję, to dochodzi do wniosku, że woli tak niż osobno.

Zupełnie odrębną kwestię stanowi to wszystko, co dzieje się potem i czy oboje, to jest strona zdradzona i ta, która zdradziła, potrafią udźwignąć sytuację. W pewnym momencie z ofiary można stać się katem, ale można też, o ile rzec z jasna są ku temu stosowne przesłanki, spróbować wybaczyć, przy czym wybacza się ZAWSZE dla siebie - aby było łatwiej. Wybaczyć to jednak nie znaczy zapomnieć ani dać przyzwolenie na cokolwiek, co nas krzywdzi.

Warto przy tym pamiętać, że zdrada najczęściej (niestety nie zawsze, bo bywa też czymś na kształt okrutnej kary) to nie jest coś, co jest wymierzone przeciwko zdradzonemu, ale coś, co ma służyć zdradzającemu. Pozornie żadna różnica, bo przecież zdrada jest zdradą, ale uświadomienie sobie tego mechanizmu podobno czasem pomaga.

123Sprawdzam napisał/a:

No to teraz pytanie bomba ( albo niewypał smile)

Kto z Was ma problem z zapamiętywaniem imion obcych ludzi, których poznajemy? Albo w ogóle z zapamiętywaniem imion?

Ja mam problem z zapamiętywaniem imion tylko tych osób, które nie są dla mnie w żaden sposób ważne, przynajmniej na dany moment, czyli poznaję je przelotnie i albo więcej nie widuję, albo widuję, ale bardzo sporadycznie lub też, gdy równocześnie przedstawianych jest mi większa grupa zupełnie obcych ludzi. W każdym innym przypadku raczej nie mam z tym problemu i pamiętam je bardzo długo. Zresztą nazwiska również.

217 Ostatnio edytowany przez Symbi (2022-04-04 08:11:14)

Odp: Zadośćuczynienie
wieka napisał/a:

Pierwiastek zdrady jest chyba we krwi...

wieka napisał/a:

To jest dosłownie i w przenośni, nie da się znaleźć przyczyny naszych zachowań, tak jak pewne cechy, predyspozycje są dziedziczne, co nie usprawiedliwia, bo każdy ma swój rozum.

Poplułam się ze śmiechu kawą, co za bzdury... Kobieto, a czym się psychologia zajmuje? Poza tym w naturze mało który gatunek dochowuje wierności jednemu partnerowi przez całe życie, z reguły samiec zapładnia samice i się oddala po odchowaniu młodych, to człowiek narzucił sobie sztuczne reguły.

218

Odp: Zadośćuczynienie
123Sprawdzam napisał/a:

No to teraz pytanie bomba ( albo niewypał smile)

Kto z Was ma problem z zapamiętywaniem imion obcych ludzi, których poznajemy? Albo w ogóle z zapamiętywaniem imion?

Załóż nowy wątek.

219

Odp: Zadośćuczynienie

"przy czym wybacza się ZAWSZE dla siebie "

Do końca się z tym nie zgodzę, bo to jest generalnie bardzo trudne i wybaczając dla siebie wcale nie musimy informować o tym tej osoby. Dotyczy różnych ciężkich sytuacji, a w tym przypadku zdradzający oczekuje, że zdradzony jemu wybaczy, ale dla niego.

220

Odp: Zadośćuczynienie
wieka napisał/a:

Do końca się z tym nie zgodzę, bo to jest generalnie bardzo trudne i wybaczając dla siebie wcale nie musimy informować o tym tej osoby. Dotyczy różnych ciężkich sytuacji, a w tym przypadku zdradzający oczekuje, że zdradzony jemu wybaczy, ale dla niego.

To, że zdradzający oczekuje, zupełnie nie znaczy, że wybaczenie zostanie dokonane, nawet jeśli czasem odniesie takie wrażenie, bo to od nas usłyszy.

I oczywiście, że nie trzeba o tym drugiej strony informować, ona nawet do końca może nie być tego faktu świadoma, niemniej wybaczenie jest czymś, co dokonuje się w nas samych i po to, by samemu sobie pomóc, a jeśli zdradzający przy okazji czerpie z tego określone profity, to jest to już efekt uboczny. Przynajmniej ja tak to widzę.

Generalnie chodzi o to, że nie da się tego aktu dokonać na siłę, pod presją oczekiwań. Dokładnie tak, jak nie da się kogoś na przykład pokochać.

221

Odp: Zadośćuczynienie

https://7wiatrow.blogspot.com/2015/12/a … ztuce.html
http://7wiatrow.blogspot.com/2020/03/ro … zenie.html
https://7wiatrow.blogspot.com/2016/10/j … zaniu.html

222

Odp: Zadośćuczynienie
Symbi napisał/a:

Poplułam się ze śmiechu kawą, co za bzdury... Kobieto, a czym się psychologia zajmuje? Poza tym w naturze mało który gatunek dochowuje wierności jednemu partnerowi przez całe życie, z reguły samiec zapładnia samice i się oddala po odchowaniu młodych, to człowiek narzucił sobie sztuczne reguły.

To, że akurat Ty zostałaś zapłodnioną i porzucona jak zwierzę, nie oznacza, że jest to zachowanie typowe dla człowieka ;-)

Ludzie wiążą się i zostają z sobą, bo tak wybierają, bo taką podejmują decyzję, którą potem często zmieniają, bo są tylko ludźmi.
Oczywiście też nie wszyscy.

223

Odp: Zadośćuczynienie
MagdaLena1111 napisał/a:
Symbi napisał/a:

Poplułam się ze śmiechu kawą, co za bzdury... Kobieto, a czym się psychologia zajmuje? Poza tym w naturze mało który gatunek dochowuje wierności jednemu partnerowi przez całe życie, z reguły samiec zapładnia samice i się oddala po odchowaniu młodych, to człowiek narzucił sobie sztuczne reguły.

To, że akurat Ty zostałaś zapłodnioną i porzucona jak zwierzę, nie oznacza, że jest to zachowanie typowe dla człowieka ;-)

Ludzie wiążą się i zostają z sobą, bo tak wybierają, bo taką podejmują decyzję, którą potem często zmieniają, bo są tylko ludźmi.
Oczywiście też nie wszyscy.

Nie porzucił mnie jak zwierzę, wypraszam sobie. Ty też nie wiesz, jaka decyzja narzeczonego Cie czeka za 1, 10, 20, 30 lat.
Akurat jego decyzję o opuszczeniu mnie popieram i po latach bardzo się z niej cieszę.

224

Odp: Zadośćuczynienie
Symbi napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
Symbi napisał/a:

Poplułam się ze śmiechu kawą, co za bzdury... Kobieto, a czym się psychologia zajmuje? Poza tym w naturze mało który gatunek dochowuje wierności jednemu partnerowi przez całe życie, z reguły samiec zapładnia samice i się oddala po odchowaniu młodych, to człowiek narzucił sobie sztuczne reguły.

To, że akurat Ty zostałaś zapłodnioną i porzucona jak zwierzę, nie oznacza, że jest to zachowanie typowe dla człowieka ;-)

Ludzie wiążą się i zostają z sobą, bo tak wybierają, bo taką podejmują decyzję, którą potem często zmieniają, bo są tylko ludźmi.
Oczywiście też nie wszyscy.

Nie porzucił mnie jak zwierzę, wypraszam sobie. Ty też nie wiesz, jaka decyzja narzeczonego Cie czeka za 1, 10, 20, 30 lat.
Akurat jego decyzję o opuszczeniu mnie popieram i po latach bardzo się z niej cieszę.

Sama zaczęłaś o zwierzęcej naturze ludzkich poczynań ;-)

Raczej wiem co mnie czeka z moim za niedługo mężem :-). Nie biorę pierwszego lepszego, ale zrobiłam spore sito. Zresztą właśnie się wybudowaliśmy i skoro nas to bardziej scaliło i zbliżyło do siebie a nie oddaliło, to ponoć najlepszy prognostyk, tak gadają :-D

Niby wszystko tak fantastycznie u Ciebie, a siedzisz tu lata w dziale dla zdradzonych?
Czasami zastanawiam się nad tym, dlaczego Wy zdradzeni wciąż ten temat wałkujecie. Czy to jest rodzaj uzależnienia od tego rodzaju emocji, wciąż to na nowo przeżywacie i zaspakajacie w ten sposób zapotrzebowanie na ten rodzaj emocji?

225

Odp: Zadośćuczynienie

Oj, Madziu, dziecko, poplułam się ze śmiechu , tym razem wodą.

226

Odp: Zadośćuczynienie

Musisz babciu uważać w takim razie, bo wciąż się opluwasz ;-) Jak dziecko :-D

227 Ostatnio edytowany przez Jasminn (2022-04-04 13:40:11)

Odp: Zadośćuczynienie
MagdaLena1111 napisał/a:
Symbi napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

To, że akurat Ty zostałaś zapłodnioną i porzucona jak zwierzę, nie oznacza, że jest to zachowanie typowe dla człowieka ;-)

Ludzie wiążą się i zostają z sobą, bo tak wybierają, bo taką podejmują decyzję, którą potem często zmieniają, bo są tylko ludźmi.
Oczywiście też nie wszyscy.

Nie porzucił mnie jak zwierzę, wypraszam sobie. Ty też nie wiesz, jaka decyzja narzeczonego Cie czeka za 1, 10, 20, 30 lat.
Akurat jego decyzję o opuszczeniu mnie popieram i po latach bardzo się z niej cieszę.

Sama zaczęłaś o zwierzęcej naturze ludzkich poczynań ;-)

Raczej wiem co mnie czeka z moim za niedługo mężem :-). Nie biorę pierwszego lepszego, ale zrobiłam spore sito. Zresztą właśnie się wybudowaliśmy i skoro nas to bardziej scaliło i zbliżyło do siebie a nie oddaliło, to ponoć najlepszy prognostyk, tak gadają :-D

Niby wszystko tak fantastycznie u Ciebie, a siedzisz tu lata w dziale dla zdradzonych?
Czasami zastanawiam się nad tym, dlaczego Wy zdradzeni wciąż ten temat wałkujecie. Czy to jest rodzaj uzależnienia od tego rodzaju emocji, wciąż to na nowo przeżywacie i zaspakajacie w ten sposób zapotrzebowanie na ten rodzaj emocji?

MagdaLena1111 - Nigdy nie wiemy, co nas czeka. Kiedyś byłam pewna tak jak Ty dziś ale teraz już mi przeszło. Mój mąż, którego znałam, szanowałam i kochałam odpłynął w romantyczną miłość do koleżanki z pracy i to po 36 latach wspaniałego małżeństwa. Myślał, że nic się złego nie dzieje (pomoc nowej koleżance, wspólne kawy, długie rozmowy), a zakochał się po uszy, a później nie mógł otrzeźwieć przez 2 lata. Dzięki mojej przytomności i zdecydowanym działaniom nie wyszło, to poza zdradę emocjonalną ale jakże bolesną dla mnie, a później dla niego. Choć minęło 4 lata, to ból i niedowierzanie tego szaleństwa nadal pozostał i na pewno nigdy nie minie.
Budowa domu także nic nie znaczy, my wówczas pobudowaliśmy masz drugi nowy piękny dom, więc wszystko zgodnie z twoją tezą powinno być podwójnie scementowane, niestety… zdrada przyszła po pół roku po przeprowadzce do nowego domu i to z dnia na dzień , bez żadnej zapowiedzi, nagle z pracy wrócił obcy wrogi człowiek.
Sama widzisz, że jeżeli, ktoś chce zdradzić, to zdradzi i nic, go nie powstrzyma, ani długoletni staż małżeński, ani budowa domu, ani rodzina… ani nawet kredyty.

228

Odp: Zadośćuczynienie
MagdaLena1111 napisał/a:

Musisz babciu uważać w takim razie, bo wciąż się opluwasz ;-) Jak dziecko :-D

Ne pewno będę na siebie uważała, dziękuję za troskę, cmok.

229 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-04-04 13:47:32)

Odp: Zadośćuczynienie
Jasminn napisał/a:

Sama widzisz, że jeżeli, ktoś chce zdradzić, to zdradzi i nic, go nie powstrzyma, ani długoletni staż małżeński, ani budowa domu, ani rodzina… ani nawet kredyty.

Oczywiście, że tak. Chyba zauważyłaś emotkę na końcu mojego zdania.

Przykro mi, ze to Cię spotkało, ale uważam, że aby przekroczyć granicę zdrady, to człowiek jednak musi mieć predyspozycje i to często widać już wcześniej.
Kiedyś tu nawet stworzyłam sobie profil zdradzacza. Zaraz poszukam.

Mam :-)

PROFIL ZDRADZACZA:
Żeby doszło do zdrady potrzebnych jest spełnienie kilku kryteriów:
1. PREDYSPOZYCJE zdradzacza, chociażby niedowartościowanie, bo odrobiny uznania w oczach bliskiej osoby chyba chciałby każdy. Tudzież może być zakompleksienie, czyli niska samoocena, która ma swoje źródło w okresie jeszcze przedzwiązkowym i której w dłuższej perspektywie nikt i nic nie jest w stanie zaspokoić i potrzebne są wciąż nowe „dowartościowacze”.
Kolejny czynnik. Dużą rolę gra tutaj całkowity brak lub niedostateczna empatia, bo jak sobie ktoś nie wyobraża, że i jak może zranić partnera, to oporów brak.
I kolejna kwestia, czyli brak lub niedostateczna rola systemu wartości, w którym uczciwość i lojalność grają ważną rolę i w konsekwencji brak regulującego wpływu systemu wartości.
2. OKAZJA. Hahaha :-D jestem pewna, że wielu marzy się romansik na boku, ale okazji im brak, bo chętnych nie ma :-D
3. BRAK OBAWY PRZED KONSEKWENCJAMI. Wielu mimo tego, źe w pierwszym i drugim punkcie są na tak, to z obawy przed konsekwencjami swojego postępowania powstrzymują się przed zdradą, czyli boją się rozpadu wygodnego, chociaż nudnego/nie dającego satysfakcji związku, albo obawiają się ostracyzmu lub potępienia ze strony rodziny i znajomych, gdy się wyda

Podsumowując: czynniki OSOBOWOŚCIOWE + SYTUACYJNE

230

Odp: Zadośćuczynienie
MagdaLena1111 napisał/a:
Jasminn napisał/a:

Sama widzisz, że jeżeli, ktoś chce zdradzić, to zdradzi i nic, go nie powstrzyma, ani długoletni staż małżeński, ani budowa domu, ani rodzina… ani nawet kredyty.

Oczywiście, że tak. Chyba zauważyłaś emotkę na końcu mojego zdania.

Przykro mi, ze to Cię spotkało, ale uważam, że aby przekroczyć granicę zdrady, to człowiek jednak musi mieć predyspozycje i to często widać już wcześniej.
Kiedyś tu nawet stworzyłam sobie profil zdradzacza. Zaraz poszukam.

Mam :-)

PROFIL ZDRADZACZA:
Żeby doszło do zdrady potrzebnych jest spełnienie kilku kryteriów:
1. PREDYSPOZYCJE zdradzacza, chociażby niedowartościowanie, bo odrobiny uznania w oczach bliskiej osoby chyba chciałby każdy. Tudzież może być zakompleksienie, czyli niska samoocena, która ma swoje źródło w okresie jeszcze przedzwiązkowym i której w dłuższej perspektywie nikt i nic nie jest w stanie zaspokoić i potrzebne są wciąż nowe „dowartościowacze”.
Kolejny czynnik. Dużą rolę gra tutaj całkowity brak lub niedostateczna empatia, bo jak sobie ktoś nie wyobraża, że i jak może zranić partnera, to oporów brak.
I kolejna kwestia, czyli brak lub niedostateczna rola systemu wartości, w którym uczciwość i lojalność grają ważną rolę i w konsekwencji brak regulującego wpływu systemu wartości.
2. OKAZJA. Hahaha :-D jestem pewna, że wielu marzy się romansik na boku, ale okazji im brak, bo chętnych nie ma :-D
3. BRAK OBAWY PRZED KONSEKWENCJAMI. Wielu mimo tego, źe w pierwszym i drugim punkcie są na tak, to z obawy przed konsekwencjami swojego postępowania powstrzymują się przed zdradą, czyli boją się rozpadu wygodnego, chociaż nudnego/nie dającego satysfakcji związku, albo obawiają się ostracyzmu lub potępienia ze strony rodziny i znajomych, gdy się wyda

Podsumowując: czynniki OSOBOWOŚCIOWE + SYTUACYJNE


Wszystko się zgadza muszą zaistnieć czynniki osobowościowe i sytuacyjne, ale najważniejszym czynnikiem jest CHĘĆ ZDRADY, bo przecież nie ma takiej siły aby zmusiła nas do zrobienia czegoś, czego nie chcemy!

231

Odp: Zadośćuczynienie
Jasminn napisał/a:

Wszystko się zgadza muszą zaistnieć czynniki osobowościowe i sytuacyjne, ale najważniejszym czynnikiem jest CHĘĆ ZDRADY, bo przecież nie ma takiej siły aby zmusiła nas do zrobienia czegoś, czego nie chcemy!

A czym jest dla Ciebie rzeczona CHĘĆ ZDRADY?
Wydaje się Tobie, że przeciętny zdradzacz myśli o zdradzie jak o zdradzie?

Nie wydaje mi się. Najczęściej jest to po prostu sposób na poprawę samopoczucia zdradzacza, co jest dość naturalnym ludzkim dążeniem.
I o ile często zdradzeni odbierają akt zdrady jako cios wymierzony w nich, to zdradzacze najczęściej zupełnie nie myślą o osobie, którą zdradzają. No sorry. Zdrada raczej nie pozostawia złudzeń co do tego, że zdradzony jest myślą przewodnią swojego zdradzacza. Zdradzany jest dla zdrajcy przeźroczysty. Nie liczy się. A jak się nie liczy, nie ma go, to o jakiej zdradzie wtedy mowa? To tylko zdradzonym wydaje się, że cały czas są obecni w myślach swojego zdrajcy.

232

Odp: Zadośćuczynienie

... "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono"...  może to być szybki numerek po pijaku, za częste rozmowy z kolegą z pracy bez zdrady fizycznej, nie tylko regularny romans na boku.. pełno innych sytuacji ktore dla jednych są zdradą (danego słowa) a dla innych juz nie...
wydaje się, że to chyba inny trochę temat....

233

Odp: Zadośćuczynienie
MagdaLena1111 napisał/a:
Jasminn napisał/a:

Wszystko się zgadza muszą zaistnieć czynniki osobowościowe i sytuacyjne, ale najważniejszym czynnikiem jest CHĘĆ ZDRADY, bo przecież nie ma takiej siły aby zmusiła nas do zrobienia czegoś, czego nie chcemy!

A czym jest dla Ciebie rzeczona CHĘĆ ZDRADY?
Wydaje się Tobie, że przeciętny zdradzacz myśli o zdradzie jak o zdradzie?

Nie wydaje mi się. Najczęściej jest to po prostu sposób na poprawę samopoczucia zdradzacza, co jest dość naturalnym ludzkim dążeniem.
I o ile często zdradzeni odbierają akt zdrady jako cios wymierzony w nich, to zdradzacze najczęściej zupełnie nie myślą o osobie, którą zdradzają. No sorry. Zdrada raczej nie pozostawia złudzeń co do tego, że zdradzony jest myślą przewodnią swojego zdradzacza. Zdradzany jest dla zdrajcy przeźroczysty. Nie liczy się. A jak się nie liczy, nie ma go, to o jakiej zdradzie wtedy mowa? To tylko zdradzonym wydaje się, że cały czas są obecni w myślach swojego zdrajcy.

A nie wydaje Ci się, że pojawiająca się chęć poprawy sobie samopoczucia może jest naturalnym dążeniem ale u żonatego faceta jest sytuacją mocno romansogenną i powinna zapalić się lampka kontrolna właśnie z szacunku do swojego partnera z poczucia lojalności, a nie spontaniczne wchodzenie w romans. Zazwyczaj romans zaczyna się niewinnie, przyjemnie, nikt nie myśli o zdradzie, a czemu ona się pojawia, bo jak zaistnieje chęć romansu, to taka osoba, która tego szukała świadomie lub nie, nie będzie potrafiła się lub nie będzie chciała się wycofać. Na wycofanie się ze zdrady jest zawsze czas, jak kiedyś ktoś dobrze napisał to „nawet majtkom z pęknięta gumką trzeba pomóc spaść”. Zawsze mamy czas na wybór iść w zdradę lub nie i nikt i nic nas do tego nie zmusi.
Właśnie w momencie, kiedy ktoś inny zaczyna mieć dla zdradzającego większe znaczenie niż życiowy partner, zaczyna tylko go widzieć powinien przyjść czas na opamiętanie – zadanie sobie pytania: dlaczego jestem bardziej zainteresowany koleżanką z pracy niż żoną. A jeżeli zdradzający nie chce się nawet nad tym zastanowić, tylko rozwija romans , to po co po jego ujawnieniu nagle okazuje żal i jest gotowy zrobić wszystko aby znowu zaistnieć dla swojego partnera, stać się dla niego kimś najważniejszym, błaga o wybaczenie i o drugą szansę o nowe życie – przecież sam tego chciał, nic nie zrobił aby sytuacja zdrady nie zaistniała. To jest właśnie chęć zdrady, kiedy pozwalamy sobie na brak trzeźwego myślenia i pozwalamy sobie na zaistnienie sytuacji, które nie powinny mieć miejsca. Każdy może robić wszystko, tylko nikt nie uniknie konsekwencji swoich czynów, a konsekwencją zdrady albo jest rozstanie albo próba zadośćuczynienia po zdradzie, co najczęściej jest awykonalne.

234

Odp: Zadośćuczynienie
Jasminn napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
Jasminn napisał/a:

Wszystko się zgadza muszą zaistnieć czynniki osobowościowe i sytuacyjne, ale najważniejszym czynnikiem jest CHĘĆ ZDRADY, bo przecież nie ma takiej siły aby zmusiła nas do zrobienia czegoś, czego nie chcemy!

A czym jest dla Ciebie rzeczona CHĘĆ ZDRADY?
Wydaje się Tobie, że przeciętny zdradzacz myśli o zdradzie jak o zdradzie?

Nie wydaje mi się. Najczęściej jest to po prostu sposób na poprawę samopoczucia zdradzacza, co jest dość naturalnym ludzkim dążeniem.
I o ile często zdradzeni odbierają akt zdrady jako cios wymierzony w nich, to zdradzacze najczęściej zupełnie nie myślą o osobie, którą zdradzają. No sorry. Zdrada raczej nie pozostawia złudzeń co do tego, że zdradzony jest myślą przewodnią swojego zdradzacza. Zdradzany jest dla zdrajcy przeźroczysty. Nie liczy się. A jak się nie liczy, nie ma go, to o jakiej zdradzie wtedy mowa? To tylko zdradzonym wydaje się, że cały czas są obecni w myślach swojego zdrajcy.

A nie wydaje Ci się, że pojawiająca się chęć poprawy sobie samopoczucia może jest naturalnym dążeniem ale u żonatego faceta jest sytuacją mocno romansogenną i powinna zapalić się lampka kontrolna właśnie z szacunku do swojego partnera z poczucia lojalności, a nie spontaniczne wchodzenie w romans. Zazwyczaj romans zaczyna się niewinnie, przyjemnie, nikt nie myśli o zdradzie, a czemu ona się pojawia, bo jak zaistnieje chęć romansu, to taka osoba, która tego szukała świadomie lub nie, nie będzie potrafiła się lub nie będzie chciała się wycofać. Na wycofanie się ze zdrady jest zawsze czas, jak kiedyś ktoś dobrze napisał to „nawet majtkom z pęknięta gumką trzeba pomóc spaść”. Zawsze mamy czas na wybór iść w zdradę lub nie i nikt i nic nas do tego nie zmusi.
Właśnie w momencie, kiedy ktoś inny zaczyna mieć dla zdradzającego większe znaczenie niż życiowy partner, zaczyna tylko go widzieć powinien przyjść czas na opamiętanie – zadanie sobie pytania: dlaczego jestem bardziej zainteresowany koleżanką z pracy niż żoną. A jeżeli zdradzający nie chce się nawet nad tym zastanowić, tylko rozwija romans , to po co po jego ujawnieniu nagle okazuje żal i jest gotowy zrobić wszystko aby znowu zaistnieć dla swojego partnera, stać się dla niego kimś najważniejszym, błaga o wybaczenie i o drugą szansę o nowe życie – przecież sam tego chciał, nic nie zrobił aby sytuacja zdrady nie zaistniała. To jest właśnie chęć zdrady, kiedy pozwalamy sobie na brak trzeźwego myślenia i pozwalamy sobie na zaistnienie sytuacji, które nie powinny mieć miejsca. Każdy może robić wszystko, tylko nikt nie uniknie konsekwencji swoich czynów, a konsekwencją zdrady albo jest rozstanie albo próba zadośćuczynienia po zdradzie, co najczęściej jest awykonalne.


To, co mnie się wydaje, nie ma żadnego znaczenia. Na szczęście.

Szkoda, że zamiast odpowiedzieć na moje pytanie rozdrapujesz, jak to zdradzacz nie uszanował, nie zadbał o to, co uwazasz za ważne, nieswoje samopoczucie i te wszystkie wymienione przez Ciebie „powinności”, a zamiast tego zadbał o samego siebie, zaś na końcu uderzył w żale, bo się wydało.

Chciałabym kiedyś spotkać tu kogoś, kto już jest „ponad tym” i potrafi trochę mniej emocjonalnie, a bardziej poznawczo pogadać nt. zdrady. Nie mam do Cb pretensji, że tak jeszcze nie potrafisz. Sama mam np. teraz problem z bezemocjonalnym podejściem do tego, co się dzieje np, w Ukrainie, więc rozumiem uniesienie. Może za jakiś czas.

235

Odp: Zadośćuczynienie

A co dokładnie, Madziu, chcesz wiedzieć? Ja podzielam poglądy Noben wyrażone w tym wątku, ale została ona zakrzyczana i jej poglądy uznano za dziwne.

236

Odp: Zadośćuczynienie
MagdaLena1111 napisał/a:

Chciałabym kiedyś spotkać tu kogoś, kto już jest „ponad tym” i potrafi trochę mniej emocjonalnie, a bardziej poznawczo pogadać nt. zdrady. Nie mam do Cb pretensji, że tak jeszcze nie potrafisz. Sama mam np. teraz problem z bezemocjonalnym podejściem do tego, co się dzieje np, w Ukrainie, więc rozumiem uniesienie. Może za jakiś czas.

Wiesz Magdaleno, musi widocznie upłynąć więcej czasu niż 4 lata aby wyzbyć się emocjonalnego pojęcia do zdrady i postepowania zdrajcy. Teraz - być może przez upływ czasu, który powoduje, że zaczynam bardziej obiektywnie patrzeć na postepowanie męża i na swoje, potrafię nieco na zimno dokonać oceny sytuacji. Dopiero teraz zaczynam rozumieć, że nie należy rozdrapywać ran, bo i tak nie mogę zmienić swojego wczoraj, natomiast mogę zmienić swoje jutro. Zdrada, pozwala nam wiele dowiedzieć się o sobie, z pewnością uczy nas dojrzałości i odpowiedzialności (przynajmniej niektórych). Jeszcze do niedawna brakowało mi podobnie jak autorce wątku szczerej rozmowy ze strony męża ale teraz uświadomiłam sobie, że bardziej liczą się jego czyny, postępowanie i zachowanie wobec mnie i rodziny niż analiza zdrady. Kwintesencją mojej wypowiedzi chyba będzie stwierdzenie mojego męża, który powiedział, że był po prostu głupi i to co zrobił pozostanie dla niego traumą, ale dzięki temu zrozumiał, kto i co dla niego jest ważne i co w życiu się liczy. Naprawdę swoim postepowaniem, zaangażowaniem oraz okazywaniem mi uczuć każdego dnia udowadnia to na każdym kroku, dzięki temu zaczynam mieć do niego coraz większe zaufanie i chyba mogę powiedzieć, że takie świadome postępowanie można nazwać zadośćuczynieniem po czyś tak okropnym jak zdrada. Tak, czas uczy nas pokory.

237

Odp: Zadośćuczynienie

Jasmin Fajnie przeczytać, że mimo wszystko po zdradzie się wszystko ułożyło smile
Po takich przeżyciach jednak ciężko chyba odbudowac zaufanie a z jego strony, poza szczerym żalem i skruchą, musi być widac na codzień, że jesteś dla niego najważniejsza..

238

Odp: Zadośćuczynienie
Symbi napisał/a:

A co dokładnie, Madziu, chcesz wiedzieć? Ja podzielam poglądy Noben wyrażone w tym wątku, ale została ona zakrzyczana i jej poglądy uznano za dziwne.

Do moich (ani żadnych innych poglądów) nikt się tu nawet nie próbował odnosić.

Każdy wątek tyczący się zdrady jest tu sprowadzany do poziomu O JA BIEDNA - O JAKI ON PODŁY.
Wszystko co wykracza poza tę ramę zamazuje się frazesami o egoizmie, braku kręgosłupa moralnego itp, co de facto stanowi akompaniament do powyższego JAKI ON ZŁY - JAKA JA BIEDNA.

A mnie by kurde ciekawiło. Tak - ciekawiło - dlaczego kilkanaście, czy tam kilkadziesiąt lat małżeństwa poszło się walić.
Wytłumaczenie typu 'miłosny amok', albo 'kryzys wieku średniego' uważam za obraźliwe dla mojej (nie tak wcale wielkiej) inteligencji.
Taka retoryka to jest ew. dla pięcioletniego dziecka. Albo dla debila.

Tymczasem tutaj sama PRÓBA zrozumienia jak to działa wywołuje histerię.

239

Odp: Zadośćuczynienie

Noben, ja kilka razy napisałam w tym wątku, że podzielam Twoje poglądy, ale może nie zauważyłaś, nie szkodzi.
Nie wiem, czy zakończyłam proces zdrowienia, bo  miałam w zeszłym roku taką sytuację, że przy obcej osobie musiałam sobie przypominać pewne historie z mego życia i rozpłakałam się. Ale na pewno po latach rozumiem mojego byłego męża, po prostu zakochał się i tyle. Dziś czuję do niego sympatię, taką, jaką czuje się do dawnego znajomego, nie jest przyjacielem, ale nie jest wrogiem. Na pewno jest ojcem wspólnych dzieci i jako ojciec sprawuje się znakomicie, tak jak może się zachowywać ojciec niemieszkający z dziećmi.
Oczywiście pełen zakres zachowań w procesie żałoby po związku nie był mi obcy.
Natomiast miałam kiedyś taką sytuację, jak przyniosłam drugie dziecko ze szpitala: to starsze przy noworodku wydało mi sie nagle takie duże, samodzielne i dorosłe, że z miejsca uznałam, że to naturalne dla niego, że traci mamę na wyłączność i w momencie musi pogodzić się z  moim stwierdzeniem, które dla niego jak dla wielu brzmiało tak: "teraz będę miał drugiego współmałżonka, ale ciebie wciąż kocham tak samo".
Nie wiem, czy wyraziłam sie jasno. Mam na myśli to, że dla mojego byłego męża związek zakończył sie w jego głowie dużo wcześniej niż w mojej, ja stanęłam w obliczu jego decyzji i też musiałam ten związek w głowie zakończyć.

240

Odp: Zadośćuczynienie
noben napisał/a:

Tymczasem tutaj sama PRÓBA zrozumienia jak to działa wywołuje histerię.

Też odnoszę takie wrażenie, ale co jakiś czas próbuję :-/

241

Odp: Zadośćuczynienie

No tak, Symbi.
Ale DLACZEGO się zakochał..czemu doszło do tego, że pozwolił sobie na zbliżenie z kimś, skoro miał żonę? Czemu podjął taką decyzję?
Jak rozkładała się " wina " za to po obu stronach?
To, że się zakochał można zwalić na karb tych " niedorzeczności" o których pisze Noben.
Ona chciałaby, żeby ktoś po zdradzie, pogodzony z sytuacją, nie działający pod wpływem emocji odniósł się do tego.

242

Odp: Zadośćuczynienie

Samo usprawiedliwienie się w formie słowa "zakochałem/am się wydaje się zbyt proste i dziecinne w porównaniu do krzywdy wyrządzonej partnerowi jak i złożoności problemu..Takie słowa o zakochaniu brzmią dobrze, ale ustach nastolatka a nie dorosłego człowieka.

243

Odp: Zadośćuczynienie

Oj, tam Bagiennik, ja skrzywdzona obecnie się nie czuję, wręcz jestem wdzięczna byłemu, że odszedł. Z dziećmi wszystko w porządku i wcale się to na nich nie odcisnęło, a było u mnie bardzo dramatycznie.
Adelo, gwoli ścisłości u mnie nie doszło do konsumpcji w czasie małżeństwa, to był romans emocjonalny, najpierw to odkryłam, b. mąż sie wyprowadził, ja wniosłam pozew. Bez orzekania.
Co do przyczyn - a nie myślisz, że lepiej jego byłoby zapytać? Ja naprawdę nie jestem mistrzem świata w telepatii, żeby zgadywać co siedzi w czyjej głowie i co kto ma na myśli używając tej czy tamtej emotikony. Po prostu nie byłam tą jedyną, zakochał sie i ja wydałam się okropna i pełna przywar, do tego sprzeczne charaktery i bariery komunikacyjne, to tak sobie osobiście o sobie myślę. Wyciągnęłam wnioski i w obecnej relacji staram się postępować inaczej, natomiast też fakty są takie, że obecny adorator ma zupełnie inny charakter i moje reakcje na jego zachowania są zupełnie inne.

244

Odp: Zadośćuczynienie

Wszystko fajnie, tylko raczej takie rzeczy nie dzieją się nagle..Za pstryknięciem palca się ktoś nie zakochuje, przynajmnije na tyle, żęby stwierdzić, że się nagle nie dogaduje z małżonkiem..

245

Odp: Zadośćuczynienie

Toteż Bagienniku napisałam wcześniej, że w JEGO głowie tamten związek zakończył się, to nie MY byliśmy szczęśliwi, to JA byłam szczęśliwa w związku, to w MOJEJ głowie związek trwał. Poza tym, naprawdę po tylu latach to wstydziłabym się wciąż mieć do niego pretensje to tak coś ludzkiego, jak zakochanie. A co on - przez ślub cyrograf na wieczność z diabłem podpisał?

246

Odp: Zadośćuczynienie
Symbi napisał/a:

Oj, tam Bagiennik, ja skrzywdzona obecnie się nie czuję, wręcz jestem wdzięczna byłemu, że odszedł. Z dziećmi wszystko w porządku i wcale się to na nich nie odcisnęło, a było u mnie bardzo dramatycznie.
Adelo, gwoli ścisłości u mnie nie doszło do konsumpcji w czasie małżeństwa, to był romans emocjonalny, najpierw to odkryłam, b. mąż sie wyprowadził, ja wniosłam pozew. Bez orzekania.
Co do przyczyn - a nie myślisz, że lepiej jego byłoby zapytać? Ja naprawdę nie jestem mistrzem świata w telepatii, żeby zgadywać co siedzi w czyjej głowie i co kto ma na myśli używając tej czy tamtej emotikony. Po prostu nie byłam tą jedyną, zakochał sie i ja wydałam się okropna i pełna przywar, do tego sprzeczne charaktery i bariery komunikacyjne, to tak sobie osobiście o sobie myślę. Wyciągnęłam wnioski i w obecnej relacji staram się postępować inaczej, natomiast też fakty są takie, że obecny adorator ma zupełnie inny charakter i moje reakcje na jego zachowania są zupełnie inne.

No też właśnie- dziewczyny chciałyby wiedzieć na ile i gdzie zdradzony widzi swój wkład w rozpad, w zalążek zdrady. A nie tak, żeby "JA BIEDNA, ON OKROPNY".
Ty piszesz że on się zakochał, a wtedy Twoje wady stały się nie do niesienia.  A to wygląda na zauroczenie. Nie tłumaczy powodów. Jasne też, że do głowy zdradza za nie zajrzymy. Pozostaje gdybać, co z naszej strony mogło być tak okropne, nie do zniesienia.
Może zdradza ten,kto mniej kocha? Wiadomo, że jak przychodzi zauroczenie, to ten stary partner i jego przywary są jak nieświeża sałatka.
( Chociaż ja nie wiem, mnie tam nikt w oko nie wpadł w czasie związku).

247

Odp: Zadośćuczynienie

Cyrografu nikt nie podpisuje, ale pzecież nikt się nie spodziewa, że po 1 czy 2 spotkaniach ktoś odleci, i nagle stwierdzi, że się "odkochała" w partnerze a "zakochał" w tym nowym/nowej.
Chyba, że to jakieś szczeniackie zadurzenie i czysty poped..Takie zakochanie ma chyba jakieś głębsze podstawy i roziwja się dlużęj..?

248

Odp: Zadośćuczynienie

Wiecie, bo to jest chyba tak, że pozostając w związku nie nabieramy dystansu, albo może znacznie później. Trudno nam spojrzeć na to z boku, bo z boku nie jesteśmy. Zobaczcie, nie ma tu chyba nikogo, kto pozostał i próbuje to sobie jakoś racjonalnie wytłumaczyć, raczej dominują emocje, myślenie nie głową, a sercem. Staramy się to jakoś tłumaczyć, to oczywiste, ale i tak dominuje żal i zrozumienia brak. I trwa to chyba dużo dłużej. Partner swoją osobą, czasem nawet samym spojrzeniem, przypomina nam to najgorsze, co zrobił. Taki flasback jest cieżki, gdy ma się obok tego, który zrobił to, co wywołuje w nas skrajne, niestety złe, emocje.

Symbi, noben nie została zakrzyczana, ja chyba jako jedyna "krzyczałam", sporo osób pisało, że zgadza się z nią. Nie opowiedziałam całej swojej historii, nie chcę, by ktoś mnie tu rozpoznał, przede wszystkim mój mąż, któremu kiedyś podsuwałam do przeczytania i rozważenia kilka wątków z tego forum w nadziei, że doedukuje się jako zdradzacz, zobaczy, co uczynił wink Nie chcę, by wiedział, że ja to ja (choć wiem, że z własnej woli raczej tu nie zajrzy), wtedy już zapewne będę pisała trochę "pod niego", a traktuję tę pisaninę jako formę terapii po trosze.  Jeśli chodzi o zdradę mojego męża, on naprawdę nie miał wtedy powodu. To były początki naszego małżeństwa, szaleństwo, szczęście. Może młodzi, może nieudolni troszkę i niedoświadczeni, ale było b.dobrze.  Gdy zaczął "odpływać" nasze małżeństwo stało się nijakie. Potem było już coraz gorzej. Nie miałam pojęcia, co się dzieje, byłam tak głupia i naiwna, że zdrada kompletnie do głowy mi nie przyszła. Zdradę odkryłam po latach (zakończył znajomość, a po kilku latach kobieta przypomniała sobie o nim, napisała do niego, on niestety ochoczo znów rozpoczął korespondencję z nią. Odkryłam to zupełnie przypadkiem. Wtedy już faktycznie wypadałam blado w porównaniu z nią, to wiem.).

Ja mam wniosek taki: nie da się pozostać w związku i pozostać w zgodzie z samym sobą jeśli zaszły te oto okoliczności:
- zdrada miała wymiar zarówno emocjonalny, jak i fizyczny (jednak ciężko mieć to przed oczami i wyluzować, poza tym, pewnie niewiele osób podziela mój pogląd, ale dla mnie zdrada fizyczna jest gorsza od emocjonalnej)
- zdrada została odkryta przypadkiem, przez zdradzonego, zdrajca nie przyznał się sam
- zdrada została przerwana przez zdradzonego
- nie nastąpił szczery żal (co, jak sporo osób tu ustaliło, nie jest w ogóle możliwe, mi chodzi może już nie tyle o żal, a o to, co dał Jasminn jej mąż, takie szczere wyznanie, że zrozumiał, wyrażone tak, że ona w to uwierzyła).

I ja wiem, że sama się na to zdecydowałam, nie odeszłam. Jednak dopiero z czasem człowiek zdaje sobie sprawę, na co się porwał. I buntuję się trochę przed uznawaniem takich osób jak ja za wieczne ofiary, nazywanie ich taplającymi się we własnych schizach i dramatach. Zazwyczaj bowiem to wszystko odbywa się tylko w głowie. Człowiek nie jęczy przez 4 lata i nie wypomina partnerowi, to oczywiste. Ale tam w środku w nim, mimowolnie, gromadzi się jednak ten ból, żąl nie znika, oczekiwania również nie chcą wyparować i czeka to sobie tak. Ja czuję się z tym kompletnie samotna, wiem, że nie mogę już dłużej zawracać tym mężowi głowy, nie mogę trwać w roli ofiary. Nie odgrywam takiej roli.  Dlatego nie wiem, czy to w ogóle ma sens, bo trochę  się udaje, odgrywa się inną rolę. I zdaję sobie sprawę, że po rozstaniu jest już zupełnie inny stosunek do zdrady i zdrajcy. Wraca rozsądek, zaczynamy racjonalizować zdradę. Dopóki trwamy razem to trudne.

249 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-04-04 19:55:50)

Odp: Zadośćuczynienie
adela 07 napisał/a:

( Chociaż ja nie wiem, mnie tam nikt w oko nie wpadł w czasie związku).

To tylko dlatego Adelo że nie mieszkasz w Warszawie Ty mieszkasz gdzie indziej
jam jest żonaty i nie spotkaliśmy się oko w oko smile

Pora na krótki odprężający żartobliwy offtop smile

250

Odp: Zadośćuczynienie

Adelo, wróć uważnie do mojej wypowiedzi, napisałam też, że mieliśmy sprzeczne charaktery i do tego były bariery komunikacyjne. Do tego to JA byłam szczęśliwa, nie on. Mnie śmieszy wielokrotnie tu podkreślane, że "my" byliśmy szczęśliwi, zasypialiśmy przytuleni na łyżeczkę, itp, itd. Mój mąż przed wyjściem prawdy na jaw ze mną miał wiele seksu, jak oznajmił, że chce rozwodu też był seks między nami, więc do końca mogłam myśleć, że coś tam jednak do mnie czuje i nie jest to tylko niechęć.
Bagiennik, ja nie wiem, skąd ty teorie bierzesz, ale to naprawdę nie są 1-2 spotkania. Jak Cię czytam, to sorry, bo Cię lubię, ale trochę pieprzysz bez sensu i w kółko na jedną melodię.

251

Odp: Zadośćuczynienie

Czytam Was i nasunęło mi się pewne przemyślenie. Nie chciałabym, aby ktoś w jakimkolwiek stopniu poczuł się dotknięty, że chcę zdradzie ując na znaczeniu.
Życie w związku  nie jest proste  na żadnym jego etapie. Długoletnie związki wymagają czasem większego wysiłku, niż te będące na samym początku, gdy się  dopasowujemy i uczymy siebie nawzajem. Wiele par po latach osiada na laurach, ma coraz mniej radości ze wspólnego życia, wkrada się nuda i proza. I nagle coś złego się zadzieje - zdrada, alkoholizm, narkomania. Po prostu nagle jest ewidentne zło i jest winny tego zła. Czy można na to zło zrzucić całą winę za nieudane życie, utraconą miłość i zrujnowaną przyszłość  ?
A co jeśli po zdradzie para już nie szuka innych powodów  smutku, beznadziei, nudy czy rozpaczy, bo wiadomo, że wszystkiemu jest winne to zło które się stało?
Może to zło jest jak klapki na oczach konia cygańskiego - wyznacza jedną drogę, jeden sposób myślenia, jeden powód dla usprawiedliwienia każdej niedobre rzeczy która im się przydarza, albo wątpliwości, bo tak jest najprościej i najwygodniej?
Może ten schemat sprawia, że ludziom wygodniej jest ciągle rozmyślać o jednym, bo nie muszą martwić się niczym innym. Mają tą jedną rzecz, na którą mogą zrzucić prawie wszystko. Wierzą, że bez tego zła wszystko by się ułożyło i byliby szczęśliwi.
Skąd takie przekonanie, skoro przed zdradą tak wiele rzeczy było niedogranych, niezaspokojonych, niewłaściwych i niedobrych?

252

Odp: Zadośćuczynienie

Dokładnie Agnies. Dla mnie zdrada to nie coś złego, co pojawia się nagle, tylko efekt wcześniejszych zachowań, wyborów. Ale ja też mam skrzywienie, bo patrzę przez pryzmat swojego małżeństwa. A przecież są związki gdzie jest przemoc, narkotyki, alkohol. Tam rozwód może być wybawieniem.
Patrząc ze swojej perspektywy byłam jednocześnie szczęśliwa, ale też szarpałam się. Więc dlatego jestem wdzięczna byłemu mężowi, że odszedł. Bo dzisiaj tego szarpania w drobnych i większych sprawach nie ma.
Adelo, tak mi jeszcze przyszło do głowy: na ile miłość, a na ile uzależnienie, przywiązanie, przyzwyczajenie do tego samego człowieka i lek przed nowym, nieznanym? Na ile nieumiejętność "zabijania" czasu w pojedynkę? Ponoć kiedy kochasz, to puszczasz wolno.

253

Odp: Zadośćuczynienie
Symbi napisał/a:

Mnie śmieszy wielokrotnie tu podkreślane, że "my" byliśmy szczęśliwi, zasypialiśmy przytuleni na łyżeczkę, itp, itd.

Symbi, ale dyskusja na zasadzie "mnie śmieszy..." to żadna dyskusja. Fakt, że Cię to śmieszy, nie oznacza, że nie jest możliwe. Każdego coś tam pewnie śmieszy, wydaje się kompletnie pozbawione sensu w wypowiedziach innych, a to dlatego, że doświadczenia mamy zupełnie różne.

Słuchajcie, przed chwilą na fb pojawił mi się post, na psychologicznej grupie, człowieka, który zdradził. Kurczę, jak on by tu pasował. Nie śmiem go cytować, a opowiedzenie własnymi słowami trochę ujmie jego historii i temu, co ten gość przeżywa. To jest idealnie w temacie. Facet zdradził i strasznie teraz cierpi, ale tak poważnie, ma ogromne problemy psychiczne. Kobieta go zostawiła. Cholera, gdybym tylko mogła to tu wrzucić. Opisuje związek jako idealny. Żałuje potwornie. Partnerka jednak nie zastanawiała sie ani chwili, po odkryciu zdrady zerwała z nim kontakt. Ale tak całkowicie, odcięła się kompletnie. A on wariuje. Twierdzi, że już nawet nie chodzi o to, że go zostawiła, ale on potrzebuje jej wybaczenia.

254

Odp: Zadośćuczynienie

Chodziłam na polski za komuny z nauczycielką z tzw. dużą maturą i mieliśmy wiele dyskusji na lekcjach, i zawsze było podkreślane, że w dyskusji chodzi o wyrażenie własnego zdania. Nie ma prawdy obiektywnej, opinie zawsze będą subiektywne.
Z mojego punktu widzenia mówienie 'my" w 99% oznacza "ja tak myślę, myślałam". Mogą być zwolennicy tego poglądu, a mogą być przeciwnicy.

255

Odp: Zadośćuczynienie

Symbi, ja dopuszczam myśl, że zdrada może też wyniknąć z nagłego zaćmienia umysłu, z ulegnięcia czyimś zabiegom, które przenoszą w inny wymiar, jakiejś nagłej żądzy itp. Czyli że jest to ewidentny błąd, który nie miał w tle wynagradzania sobie czegokolwiek.

Mnie chodzi o to co dzieje się potem. Bo odnoszę wrażenie, że ludzie w zdradzie upatrują jedynej całkowitej winy za rozpad rodziny. A przecież potem, podobnie jak przedtem drażnią nas  niewyniesione śmieci, rozrzucone skarpety, tubka pasty do zębów wyciskana w środku czy co tam kto ma. Nadal dzieci mają kłopoty w szkole, pies coś pogryzie i nie ma kto go wyprowadzić, a teść się spije i drze mordę na cały dom. No życie daje popalić, ale za całe zło świata robi zdrada, i to ona jest winna, że nie wytrzymujemy ze sobą dłużej i "już nie jesteśmy w stanie ze sobą żyć". Dlatego pytam, jak wiele rzeczy zrzuca się na karb zdrady, jak wiele nią tłumaczy i jak łatwo wtedy odejść z tego kieratu, bo znalazło się furtkę, która to odejście sankcjonuje

256

Odp: Zadośćuczynienie

Tego ja, Agnes,  nie wiem, bo jak były mąż chciał wrócić, to ja go nie przyjęłam. Nie znam więc życia w związku po zdradzie.

257

Odp: Zadośćuczynienie

Symbi No mam takie a nie inne zdanie..Cóż poradzić..

Możę po prostu inaczej odberamy pewne pojęcia czy zjawiska. Owo zakochanie to dla mnei pojęcie zbyt ogólne, płytkie i nie wnoszące nic. Musi coś za tym stać głębszego, ponadto wydaje mi się, że jeśli już ktoś odpłynął, to jest raczej skutek tego, co się wydarzyło a nie przyczyna. Inaczej mówiąc, żeby się zakochać(nie zauroczyć) to potrzeba czasu i sprzyjajaćych okoliczności, które zachodzą, jeśłi zazwyczaj coś się między ludźmi psuje. Zresztą sam, jeśli nawet byłem singlem, zakochiwałem się parę razy w życiu i nie było to po jednym razie, ale jednak coś mnie do tej osoby przyciągnęło.
Zatem zdrada to skutek a nie przyczyna.

258

Odp: Zadośćuczynienie
Symbi napisał/a:

Chodziłam na polski za komuny z nauczycielką z tzw. dużą maturą

Ja również, Symbi. Ale faktem jest, że polski szedł mi najgorzej, z matury miałam 3  wink 

Symbi napisał/a:

w dyskusji chodzi o wyrażenie własnego zdania. Nie ma prawdy obiektywnej, opinie zawsze będą subiektywne

Może mój brak talentu humanistycznego właśnie wyszedł w poprzedniej mej wypowiedzi, ale to właśnie starałam się przekazać.

259

Odp: Zadośćuczynienie

Szanuję to Bagiennik.

ha ha, nie szkodzi Życie do Kitu, ja miałam niejedna szóstkę i brałam udział w olimpiadach z polskiego. Nawet tak a propos, sam twój nick - ja uważam, ze życie jest wspaniałe.

260

Odp: Zadośćuczynienie

Symbi, no kusi mnie, by sprawdzić, czy rzeczywiście takie jest smile

Posty [ 196 do 260 z 277 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zadośćuczynienie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024