Muszko kochana jestem trochę ponad miesiąc jak mnie porzucił dla innej. Ja dla niego wzięłam rozwód, piękne plany, razem wynajęliśmy mieszkanie, myśli o dzieciach o tym że jesteśmy swoimi połówkami, że jestem największa miłością jego życia (a miał ich kilka, łącznie z ex-żoną), sprawił, że uwierzyłam w bajkę, że dostałam skrzydeł, że poznałam co to znaczy prawdziwie kochać...
i... nagle stwierdził, że coś pękło, że on już dłużej nie może, że potrzebuje czasu... zwodził mnie przez miesiąc - 1 dzień przytulał, całował, mówił że kocha, a następne 3 dni nie odbierał telefonu, nie chciał się spotkać i mówił, że wywołuje w nim agresję... dzielnie to znosiła, dałam sie upokarzać, znosiłam krzyki, olewanie, traktowanie jak zużytą szmatę, godzinami płakałam w poduchę - ale to znosiłam...
któregoś dnia jednak to przerwał i powiedział, że jednak mnie nie kocha... że to wszystko moja wina, że za długo na mnie czekał i za dużo się kłóciliśmy
kilka dni później dowiedziałam się że od 2ch miesięcy miał już inną kobietę... wiesz... poczułam złość, wściekłość, że kochał się jednocześnie z nami dwiema, że obu nam mówił te same rzeczy, że tak mnie sponiewierał, oszukał, ze tak kłamał, poniżał mnie itp. ale byłam i dalej jestem w stanie mu to wszystko wybaczyć...
też wysyłałam maile i setki smsów bez odpowiedzi.... to straszne uświadamiać sobie, że jesteś nikim dla kogoś kto jest całym światem dla ciebie
od 3 tygodni jestem na silnych antydepresantach i leczę się psychiatrycznie bo nie dawałam sobie rady ze sobą, nie spalam, nie jadłam, ciągle płakałam, nawet w pracy, w samochodzie, w restauracji... i się na mnie wszyscy dziwnie patrzyli
Leki pomagają.. wyciszyłam się i płaczę już rzadko... zobojętniły mnie na wszystko dookoła, niestety nie na niego.. dalej go kocham, ale już nie piszę do niego, mimo, że bardzo bym chciała, ale wiem, że to nie ma najmniejszego sensu dalej się poniżać przed nim. Mam lepsze i gorsze dni, w te lepsze nawet się już śmieję, ale to za sprawą leków. W te gorsze jest mi nieziemsko smutno i czasami jeszcze poleci łezka.
Też nie mogę zrozumieć, jak można być tak podłym... odpowiedź jest tak naprawdę prosta, tylko, ze jeszcze do mnie nie dotarła.. nigdy mnie nie kochał i miał mnie głęboko w d....
dałam się oszukać, dałam się tak potwornie zranić...
jak to mówi mój psychiatra... jedynym sposobem żebym go teraz znienawidziła byłby powrót i wspólne zamieszkanie, a gwarantuje mi, że po tych wszystkich krzywdach, zdradach, kłamstwie nie byłabym sama w stanie z nim wytrzymać... hmmm .... teraz mówię sobie, że zniosłabym to - a jak by było tego nigdy się nie dowiem
mam nadzieje że czas i leki mi pomogą przez to przejść i że kiedyś będę jeszcze szczęśliwa...
wiem, że być zdradzoną też nie jest miłym uczuciem, bo chyba do końca życia pozostaje gdzieś tam w głębi obawa, że znowu to zrobi, że znowu powie, że chce przerwy, że znowu przestał kochać...
czkam na ten dzień, aby sobie móc powiedzieć: dobrze, że tak się stało i że nie jesteśmy już razem...
mam nadzieję, że nastąpi ...