O krok od zdrady? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 378 ]

66

Odp: O krok od zdrady?

To że przekroczyła granicę to jasne i sama to przyznała.
Na szczęście zrobiła to w głowie i tylko od nie zależy czy sobie z tym poradzi.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: O krok od zdrady?

Swoją drogą - jak łatwo zdecydować się pójść w bok, gdy akurat w małżeństwie/związku jest mniejszy lub większy (ale do rozwiązania) kryzys.
Impuls i bach, zgliszcza dla paru osób.
Autorko - powodzenia!

68

Odp: O krok od zdrady?
WindyBoy napisał/a:

Swoją drogą - jak łatwo zdecydować się pójść w bok, gdy akurat w małżeństwie/związku jest mniejszy lub większy (ale do rozwiązania) kryzys.
Impuls i bach, zgliszcza dla paru osób.
Autorko - powodzenia!

Problem w tym że często tego kryzysu nie ma.
Często osoba zdradzająca uzasadnia swoją zdradę kryzysem który często tylko ona dostrzega a partner/ka który jest o tym informowany "robi oczy".
W przypadku autorki zadziałała zmyłka tz. szczęśliwe małżeństwo, postrzegająca siebie jako osobę umiejącą sobie radzić z facetami, silna kobieta.
Ale tu nastąpiła kumulacja.
Wiedziała że facet ma na nią chrapkę.
Pozwoliła kilka lat na adorowanie siebie.
Wspólna praca, sport - mieli kontakt.
On fizycznie jej się podobał.
I tutaj zadziałała chemia organizmu - wysiłek fizyczny wywołał wyrzut endorfin - jego komplementy plus to co powyżej - i nagle dostrzegła w nim mężczyznę z którym mogła by...i tu włączył się rozum - mam męża.
Czy rozum zwycięży?

69

Odp: O krok od zdrady?
BEKAśmiechu napisał/a:
AgaSawa napisał/a:
BEKAśmiechu napisał/a:

"Jednak wyjazd byłby 3 dniowy, cała ekipa w jednym miejscu, kolega, brak męża, no i ja - "znudzona" mężatka"... widać, że ciągle myślisz o tym facecie. Nie wiem jak sądzą inni forumowicze, ale wydaje mi się, że już jesteś po drugiej stronie rzeki. Mąż - rozum / potencjalny (jeszcze) kochanek - serce.

Nie.
Znudzona mężatka, to nawiązanie do wcześniejszych wpisów. Za bardzo cenie swoje życie i kocham meża bym przeszła na drugą stronę rzeki.
Stąd ucinam kontakt do zera. I kieruje działania na męża. Nie z rozsądku, z miłości.

Wiem, że to nawiązanie do wcześniejszych wpisów. Chodzi mi o to, że ciągle o nim myślisz, rozważasz scenariusze, zastanawiasz się (seks już przerobiłaś w głowie?). Na moje trochę nieśmiało, trochę opierałaś się (ale lekko), trochę stawiałaś opór, ale przekroczyłaś granicę.

Non stop o nim nie myślę. Tak naprawde, to zaczełam mieć go w głowie od miesiąca.
Przed niczym się nie musiałam, do tych feralnych zawodów, bronić.
Był mi obojętny tak samo, jak każdy kolega w pracy. Niestety wiedząc, że mu się podobam dopuściłam go bliżej. I to był mój błąd, wiem.
Tak, granice niestety swoją przekroczyłam. Do dalszych działań nie dojdzie.

70

Odp: O krok od zdrady?
WindyBoy napisał/a:

Swoją drogą - jak łatwo zdecydować się pójść w bok, gdy akurat w małżeństwie/związku jest mniejszy lub większy (ale do rozwiązania) kryzys.
Impuls i bach, zgliszcza dla paru osób.
Autorko - powodzenia!

Sęk w tym, że żadnego kryzysu nie ma i nie było. Nic. To chyba jeszcze gorzej, bo nawet nie mam możliwości zwalenia winy na ten przysłowiowy kryzys. Winną jestem ja.
Tak, są dwie rodziny pozamiatane. Ja wiem, że jest żona plus dzieci. Nie chciałabym żeby mnie jakaś kobieta rozbijała rodzinę, więc tą samą zasade stosuje.
Dla paru marnych chwil i uniesień nie warto.
Zresztą podczytuje Twój wątek Windy, współczuje bardzo tego, co Cię spotkało.
Mój mąż na taki finał nie zasługuje. Nikt nie zasługuje, Ty również, ale nie takie rzeczy ten świat widział.
Tobie również powodzenia!

71

Odp: O krok od zdrady?
maku2 napisał/a:
WindyBoy napisał/a:

Swoją drogą - jak łatwo zdecydować się pójść w bok, gdy akurat w małżeństwie/związku jest mniejszy lub większy (ale do rozwiązania) kryzys.
Impuls i bach, zgliszcza dla paru osób.
Autorko - powodzenia!

Problem w tym że często tego kryzysu nie ma.
Często osoba zdradzająca uzasadnia swoją zdradę kryzysem który często tylko ona dostrzega a partner/ka który jest o tym informowany "robi oczy".
W przypadku autorki zadziałała zmyłka tz. szczęśliwe małżeństwo, postrzegająca siebie jako osobę umiejącą sobie radzić z facetami, silna kobieta.
Ale tu nastąpiła kumulacja.
Wiedziała że facet ma na nią chrapkę.
Pozwoliła kilka lat na adorowanie siebie.
Wspólna praca, sport - mieli kontakt.
On fizycznie jej się podobał.
I tutaj zadziałała chemia organizmu - wysiłek fizyczny wywołał wyrzut endorfin - jego komplementy plus to co powyżej - i nagle dostrzegła w nim mężczyznę z którym mogła by...i tu włączył się rozum - mam męża.
Czy rozum zwycięży?

Z tą silną kobietą bym nie przesadzała

72

Odp: O krok od zdrady?
maku2 napisał/a:
WindyBoy napisał/a:

Swoją drogą - jak łatwo zdecydować się pójść w bok, gdy akurat w małżeństwie/związku jest mniejszy lub większy (ale do rozwiązania) kryzys.
Impuls i bach, zgliszcza dla paru osób.
Autorko - powodzenia!

Problem w tym że często tego kryzysu nie ma.
Często osoba zdradzająca uzasadnia swoją zdradę kryzysem który często tylko ona dostrzega a partner/ka który jest o tym informowany "robi oczy".
W przypadku autorki zadziałała zmyłka tz. szczęśliwe małżeństwo, postrzegająca siebie jako osobę umiejącą sobie radzić z facetami, silna kobieta.
Ale tu nastąpiła kumulacja.
Wiedziała że facet ma na nią chrapkę.
Pozwoliła kilka lat na adorowanie siebie.
Wspólna praca, sport - mieli kontakt.
On fizycznie jej się podobał.
I tutaj zadziałała chemia organizmu - wysiłek fizyczny wywołał wyrzut endorfin - jego komplementy plus to co powyżej - i nagle dostrzegła w nim mężczyznę z którym mogła by...i tu włączył się rozum - mam męża.
Czy rozum zwycięży?

Z tą silną kobietą bym nie przesadzała

73 Ostatnio edytowany przez AgaSawa (2021-12-23 16:17:11)

Odp: O krok od zdrady?

Cytowanie, to nie moja działka na forum ;-)

74

Odp: O krok od zdrady?

"Jedna z forumowiczek, złośliwie bądz celowo, wywołała we mnie głęboką refleksje, że człowiek, który wzrastał w dramach, tych dram łaknie."

Ja bym nie powiedziała, bo to jest chyba tylko usprawiedliwienie, skoro tak się zdarza.
Przecież jak ojciec jest alkoholikiem, to nie znaczy, że syn też.

Idealizujesz też tego faceta, a może być trudny we wspólnym życiu, często tak się wpada z deszczu pod rynnę.

75

Odp: O krok od zdrady?

Nie wiem, dlaczego naprodukowałam przydługi post i nie mogłam go zacytować.

W odpowiedzi do Maku. Z tą silną kobietą bym nie przesadzała. Gdyby tak było nie byłoby mnie na tym forum.
Mój mąż jest moim 3 partnerem seksualnym, więc dorobek mój w tym zakresie jest marny. Nie piszę tego z żalem, ale fakt jest taki, że najlepsze lata przepracowałam, uciekając od facetów jak najdalej. Efekt nowości w seksie też mnie nigdy nie pasjonował. Więc to nie jest tak, że gość mnie oczarował wizją nowych doznań seksualnych.

O ile ten post przejdzie, to szczęśliwie dojechaliśmy z mężem do rodziny na Święta. Mąż w drodze zagadał, czy rezygnacja z zawodów jest spowodowana moim stanem zdrowia (w domyśle, czy nie wpadliśmy)? Chciałby wrócić, bo zegar tyka, do tematu dziecka. Zaskoczył mnie, bo wcześniej nie chciał.

Wieka,
Absolutnie go nie idealizuje. Nie jako człowieka. Bo kim jest osoba podrywająca mężatke, a mająca własną rodzine? ...
Jego fizyczności też nie idealizuje, bo jest ona faktem. Nie będę wypierała, że gość jest nieatrakcyjny, jak jaki jest koń widać doskonale.

76

Odp: O krok od zdrady?
AgaSawa napisał/a:

Z tą silną kobietą bym nie przesadzała. Gdyby tak było nie byłoby mnie na tym forum.

Nie zrozumiałaś. Silna kobieta, czytaj - do tej pory radziłaś sobie z facetami i myślałaś że zawsze tak będzie.

AgaSawa napisał/a:

Więc to nie jest tak, że gość mnie oczarował wizją nowych doznań seksualnych.

Nie było wizji seksu w nowych konfiguracjach - on po prostu zadziałał na Ciebie jak facet na kobietę na poziomie fizyczności. I w myślach nad tym się zastanowiłaś - dlatego teraz jego obecność Ciebie krępuje/drażni.

AgaSawa napisał/a:

Mąż w drodze zagadał, czy rezygnacja z zawodów jest spowodowana moim stanem zdrowia (w domyśle, czy nie wpadliśmy)? Chciałby wrócić, bo zegar tyka, do tematu dziecka. Zaskoczył mnie, bo wcześniej nie chciał.

Tik tak - jest okrutny zwłaszcza dla kobiet w tych sprawach.
Ciekawe kto kogo przekona i czy będą tam moje argumenty - jak nie problem to się pochwal jak poszło.
Swoja drogą dziecko tworzy rodzinę - bez niego jest raczej pustawo.
I nie ukrywam będę trzymał kciuki za Twojego męża smile

AgaSawa napisał/a:

Dzięki Ela, dziecko na zapomnienie nie wchodzi w grę

Nie na zapomnienie tylko z miłości.

77

Odp: O krok od zdrady?

Sugeruję abyś zadała sobie bardzo proste pytanie, a mianowicie:

Po co MI to i co JA z tego będę miała?

Szczęście i święty spokój czy płacz i zgrzytanie zębów?

78

Odp: O krok od zdrady?

Tik tak - jest okrutny zwłaszcza dla kobiet w tych sprawach.
Ciekawe kto kogo przekona i czy będą tam moje argumenty - jak nie problem to się pochwal jak poszło.
Swoja drogą dziecko tworzy rodzinę - bez niego jest raczej pustawo.
I nie ukrywam będę trzymał kciuki za Twojego męża.

Nie zgadzam się, że życie bez dziecka jest pustawe. W znaczeniu, że nie ma sensu życia? Procent par, które nie poradziły sobie z dziećmi, a zdecydowały się na nie w drodze presji społecznej, jest duży. Jest bardzo liczna grupa na fb, nie wiem, czy można tu podawać nazwy, która zrzesza osoby żałujące, że poddały się presji posiadania potomka. W myśl zasady, a kto się Tobą zaopiekuje na starość.
Dzieci nie są dla każdego. I moim zdaniem jeśli ktoś się na nie nie decyduje, to najwidoczniej ma ku temu powody. Wzajemny szacunek dla rodziców i bezdzietnych, to sprawa kluczowa.
Dziecko też nie scala, bo akurat wśród naszych znajomych, po drugim dziecku, większość żyję razem, bo są właśnie dzieci.
Jest to skomplikowany temat. Jak przebrnę przez maraton świąecznych pytań o dziecko, to super. Tylko my wpuścimy jednym uchem, a wypuścimy drugim. Znamy takich starających się o dzieci od lat, no i oni muszą przechodzić ten sam cykl pytań. Domyślam się, że bardzo dla nich bolesny.
Przegadaliśmy z mężem pół nocy. Chciałby na najbliższych wakacjach zacząć starania. Boi się, że nic po nim nie zostanie ;-) Koty już mu nie wystarczają i zapaliłam w nim iskrę nadzieji, że może coś jest na rzeczy, jak wycofałam się z zawodów. Wtedy go olśniło, że maluch w domu, to dobry pomysł.

79

Odp: O krok od zdrady?
123Sprawdzam napisał/a:

Sugeruję abyś zadała sobie bardzo proste pytanie, a mianowicie:

Po co MI to i co JA z tego będę miała?

Szczęście i święty spokój czy płacz i zgrzytanie zębów?

Takich pytań nie muszę sobie zadawać. Nie pytam też, jak wejść w romans bez skutków ubocznych.

Chętnie bym wróciła do spokoju w głowie, jaki miałam nim zauważyłam kolegę. Nie myślenie o nim idzie coraz lepiej. Może to kwestia tego, że są Święta. Choć on sam w tym nie pomaga. Na jego zaczepki i wiadomości przestałam odpisywać. Jego update treningowy też ignoruje.

80

Odp: O krok od zdrady?
AgaSawa napisał/a:

Takich pytań nie muszę sobie zadawać ...

Każdy tak mówi, a potem ... BUM! ... i .... Ja tego nie chciałam ... Samo wyszło ... Zupełnie się tego nie spodziewałam ... Mieliśmy być tylko kolegami ... itd., itp. wink

81

Odp: O krok od zdrady?

Mroczna tajemnica zdrady... tego nie da się "odzobaczyć" smile smile


Dlaczego ludzie, którzy byli w szczęśliwych związkach zdradzili? Dlaczego ktoś kto był wierny tyle lat, pewnego dnia zdradził, poszedł na całość? W imię czego zaryzykował wszystko co miał?

Na całym świecie pada jedna i ciągle taka sama odpowiedź:       "poczułam że żyję". smile smile

©Esther Perel.

82 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-12-24 14:29:03)

Odp: O krok od zdrady?
AgaSawa napisał/a:

Przegadaliśmy z mężem pół nocy. Chciałby na najbliższych wakacjach zacząć starania. Boi się, że nic po nim nie zostanie ;-) Koty już mu nie wystarczają i zapaliłam w nim iskrę nadzieji, że może coś jest na rzeczy, jak wycofałam się z zawodów. Wtedy go olśniło, że maluch w domu, to dobry pomysł.

Aga ,niechcący i w związku z "incydentem" z kolegą ,rozpyliłaś i przyniosłaś do domu feromony
Twój mąż je wchłonął smile podświadomie
a tak trochę poważniej to chyba nie uszła mężowi  uwadze jakaś zmiana w Tobie
zajmij się mężem nieco bardziej niż bardziej smile dobrowolnie i dal przyjemności wzajemnej

też może poczujecie że żyjecie

83

Odp: O krok od zdrady?

Grupa ludzi żałujących posiadania dzieci? Jakim bananem trzeba być, żeby do takiej grupy się zapisać? Niepojęte. Nieważne.

Podróże, praca, koty, sport… nuda jednym słowem. Nieważne.

Zauroczenie normalna rzecz. Jak nie ma dzieci to nawet nie trzeba się męża trzymać. Można być nowoczesnym wolnym atomem. Gorzej, że tamten chłop wolnym atomem nie jest. No trudno. Jakoś to przeżyjesz.

84

Odp: O krok od zdrady?
AgaSawa napisał/a:

Nie zgadzam się, że życie bez dziecka jest pustawe.

Bo jest. Ale osoba bezdzietna tego nie zrozumie - bo jak ma to zrobić?
Jak można opisać chwile gdy zjawia się dziecko na świecie, co się czuje, jak bardzo człowieka to zmienia?
Dwa, trzy koty tego nie zastąpią.
A możesz napisać z czego wynika niechęć do posiadania dziecka?

AgaSawa napisał/a:

W znaczeniu, że nie ma sensu życia?

Oczywiście że nie. Tylko mamy wbudowaną potrzebę rozmnażania się, przekazywanie genów pokolenie po pokoleniu.
Tak to widzę.

AgaSawa napisał/a:

Procent par, które nie poradziły sobie z dziećmi, a zdecydowały się na nie w drodze presji społecznej, jest duży.

Presja społeczna, poważnie? To nie presja jest winna tylko człowiek co ulega otoczeniu. Czy jak koleżanki zdradzają i będą Ciebie namawiać to ulegniesz bo presja?
Nie poradziły sobie z dziećmi bo nie spełniły ich (rodziców) oczekiwań?

AgaSawa napisał/a:

Jest bardzo liczna grupa na fb, nie wiem, czy można tu podawać nazwy, która zrzesza osoby żałujące, że poddały się presji posiadania potomka.

Ponownie - obwiniają dzieci i otoczenie za brak charakteru?
I żałują że mają dzieci bo - brak czasu na imprezy, dla znajomych, nie wyspał się jeden z drugim i podobne bzdury?
Czy coś naprawdę ważnego?

AgaSawa napisał/a:

W myśl zasady, a kto się Tobą zaopiekuje na starość.

Bzdurna zasada, jeśli będę robił się niedołężny i wymagał opieki...to raczej zniknę bo ja sobie tego nie wyobrażam.
Bardziej żeby nie być samemu a wypadki po nas chodzą.

AgaSawa napisał/a:

Dzieci nie są dla każdego. I moim zdaniem jeśli ktoś się na nie nie decyduje, to najwidoczniej ma ku temu powody. Wzajemny szacunek dla rodziców i bezdzietnych, to sprawa kluczowa.

Oczywiście że szacunek jest ważny - dlatego nie rozumiem biegających po ulicy i krzyczących wyp....... albo jeb.. - nie wiem co trzeba mieć w głowie żeby myśleć że to coś zmieni.

AgaSawa napisał/a:

Dziecko też nie scala, bo akurat wśród naszych znajomych, po drugim dziecku, większość żyję razem, bo są właśnie dzieci.

Czyli znowu dziecko winne że im się małżeństwo sypło/wypaliło oraz że nie maja odwago odejść?
A może to tylko wymówka?

AgaSawa napisał/a:

Tylko my wpuścimy jednym uchem, a wypuścimy drugim.

Czyżby, bo

AgaSawa napisał/a:

Przegadaliśmy z mężem pół nocy. Chciałby na najbliższych wakacjach zacząć starania.

Widocznie zmienił zdanie, Ty masz decydujący głos. Jak będzie nalegał to co zrobisz? Odmówisz? Będziesz udawać a w torebce tabletki?

AgaSawa napisał/a:

Boi się, że nic po nim nie zostanie

I odezwał się gen rozmnażania, jak pisałem wyżej.

AgaSawa napisał/a:

Koty już mu nie wystarczają i zapaliłam w nim iskrę nadzieji, że może coś jest na rzeczy, jak wycofałam się z zawodów. Wtedy go olśniło, że maluch w domu, to dobry pomysł.

A ja myślę że od dłuższego czasu za nim to chodziło ale znając Twoje zdanie nie wiedział jak zagadać.
To co spuścisz go na drzewo czy ulegniesz presji męża i będziesz tego żałować.
A może wymiana partnera?

85

Odp: O krok od zdrady?
paslawek napisał/a:
AgaSawa napisał/a:

Przegadaliśmy z mężem pół nocy. Chciałby na najbliższych wakacjach zacząć starania. Boi się, że nic po nim nie zostanie ;-) Koty już mu nie wystarczają i zapaliłam w nim iskrę nadzieji, że może coś jest na rzeczy, jak wycofałam się z zawodów. Wtedy go olśniło, że maluch w domu, to dobry pomysł.

Aga ,niechcący i w związku z "incydentem" z kolegą ,rozpyliłaś i przyniosłaś do domu feromony
Twój mąż je wchłonął smile podświadomie
a tak trochę poważniej to chyba nie uszła mężowi  uwadze jakaś zmiana w Tobie
zajmij się mężem nieco bardziej niż bardziej smile dobrowolnie i dal przyjemności wzajemnej

też może poczujecie że żyjecie

Kupiłabym każdą Twoją książke, którą byś napisał i wydał i czytałabym po 2 razy :-)
Wesołych Świąt mądry człowieku.

86

Odp: O krok od zdrady?
DeepAndBlue napisał/a:

Grupa ludzi żałujących posiadania dzieci? Jakim bananem trzeba być, żeby do takiej grupy się zapisać? Niepojęte. Nieważne.

Podróże, praca, koty, sport… nuda jednym słowem. Nieważne.

Zauroczenie normalna rzecz. Jak nie ma dzieci to nawet nie trzeba się męża trzymać. Można być nowoczesnym wolnym atomem. Gorzej, że tamten chłop wolnym atomem nie jest. No trudno. Jakoś to przeżyjesz.

Grupa bardzo liczna, więc bananów dużo ;-)
Nudaaa Panie!
Od tego się nie umiera, na szczęście.

87

Odp: O krok od zdrady?

Dużo bananów to wiem. A z nudów idzie umrzeć wink

88 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-12-24 16:25:54)

Odp: O krok od zdrady?
AgaSawa napisał/a:

Wesołych Świąt mądry człowieku.

Dziękuję za dobre słowo.
Z tym mądrym to trochę przesada smile
Również życzę Wesołych Świąt

A to znalazłem jak DeepAndBlue "wróciła" na forum bardzo mi się spodobało to co napisałaś wtedy w innym starym już wątku
a ponieważ dzień bez podlizania dniem straconym to wkleję
myślę Aga że może Ci się przydać choć historia tamtej kobiety inaczej się potoczyła
pozwolę sobie zacytować bo również uważam to za świetny sposób sprawdzony na emocje bez szamotania się walki naturalniej i zdrowiej

DeepAndBlue napisał/a:

Nie ma co analizować tylko płynąc z prądem. Jest dzisiaj, jest jak jest, umysł trzeba zaprogramować, żeby nam pasowało. Jak pasuje nam wycie do księżyca to umysł się dostosuje. Jak pasuje nam radosny taniec pod prysznicem z nudnym mężem to umysł też podąży. Autorka się zawiesiła pomiędzy przeszłością (wspomnienia, tęsknota) a przyszłością (fantazjowanie, wizje). To stresujące (niewiadoma przyszłość) i dołujące (nieodzyskiwalna przeszłość). Jedną radę widzę. Odpocząć lub pobiegać wink Wrócić do tu i teraz. Z czasem się umysł rozjaśni wolny od tortur (które notabene uwielbia) o przyszłości i przeszłości. Proste. Robię sobie herbatę, smakuje mi, jest dobrze. I nie ważne co wczoraj, co jutro. Umysł odpoczywa. Leżę obok męża, przemknie mi obraz kochanka. Wystarczy nie pauzować myśli na kochanku i ta myśl sama się rozpuści, nie ma innej opcji, umysł powróci do tu i teraz albo do prania na jutro. Mąż leży obok. Jest ciepły, można się przytulić. Spróbuję. Daje się przytulić. Jest dobrze. Można zasnąć. Hah! smile Niby proste ale trzeba dużo ćwiczyć. A potem? A potem co potem... się zobaczy co będzie potem. Myśle, że jednak ostrożna szczerość jest wskazana w każdym dobrym związku międzyludzkim. Ale to tylko moje zdanie. Każdy sobie rzepkę skrobie.

89

Odp: O krok od zdrady?
maku2 napisał/a:
AgaSawa napisał/a:

Nie zgadzam się, że życie bez dziecka jest pustawe.

Bo jest. Ale osoba bezdzietna tego nie zrozumie - bo jak ma to zrobić?
Jak można opisać chwile gdy zjawia się dziecko na świecie, co się czuje, jak bardzo człowieka to zmienia?
Dwa, trzy koty tego nie zastąpią.
A możesz napisać z czego wynika niechęć do posiadania dziecka?

AgaSawa napisał/a:

W znaczeniu, że nie ma sensu życia?

Oczywiście że nie. Tylko mamy wbudowaną potrzebę rozmnażania się, przekazywanie genów pokolenie po pokoleniu.
Tak to widzę.

AgaSawa napisał/a:

Procent par, które nie poradziły sobie z dziećmi, a zdecydowały się na nie w drodze presji społecznej, jest duży.

Presja społeczna, poważnie? To nie presja jest winna tylko człowiek co ulega otoczeniu. Czy jak koleżanki zdradzają i będą Ciebie namawiać to ulegniesz bo presja?
Nie poradziły sobie z dziećmi bo nie spełniły ich (rodziców) oczekiwań?

AgaSawa napisał/a:

Jest bardzo liczna grupa na fb, nie wiem, czy można tu podawać nazwy, która zrzesza osoby żałujące, że poddały się presji posiadania potomka.

Ponownie - obwiniają dzieci i otoczenie za brak charakteru?
I żałują że mają dzieci bo - brak czasu na imprezy, dla znajomych, nie wyspał się jeden z drugim i podobne bzdury?
Czy coś naprawdę ważnego?

AgaSawa napisał/a:

W myśl zasady, a kto się Tobą zaopiekuje na starość.

Bzdurna zasada, jeśli będę robił się niedołężny i wymagał opieki...to raczej zniknę bo ja sobie tego nie wyobrażam.
Bardziej żeby nie być samemu a wypadki po nas chodzą.

AgaSawa napisał/a:

Dzieci nie są dla każdego. I moim zdaniem jeśli ktoś się na nie nie decyduje, to najwidoczniej ma ku temu powody. Wzajemny szacunek dla rodziców i bezdzietnych, to sprawa kluczowa.

Oczywiście że szacunek jest ważny - dlatego nie rozumiem biegających po ulicy i krzyczących wyp....... albo jeb.. - nie wiem co trzeba mieć w głowie żeby myśleć że to coś zmieni.

AgaSawa napisał/a:

Dziecko też nie scala, bo akurat wśród naszych znajomych, po drugim dziecku, większość żyję razem, bo są właśnie dzieci.

Czyli znowu dziecko winne że im się małżeństwo sypło/wypaliło oraz że nie maja odwago odejść?
A może to tylko wymówka?

AgaSawa napisał/a:

Tylko my wpuścimy jednym uchem, a wypuścimy drugim.

Czyżby, bo

AgaSawa napisał/a:

Przegadaliśmy z mężem pół nocy. Chciałby na najbliższych wakacjach zacząć starania.

Widocznie zmienił zdanie, Ty masz decydujący głos. Jak będzie nalegał to co zrobisz? Odmówisz? Będziesz udawać a w torebce tabletki?

AgaSawa napisał/a:

Boi się, że nic po nim nie zostanie

I odezwał się gen rozmnażania, jak pisałem wyżej.

AgaSawa napisał/a:

Koty już mu nie wystarczają i zapaliłam w nim iskrę nadzieji, że może coś jest na rzeczy, jak wycofałam się z zawodów. Wtedy go olśniło, że maluch w domu, to dobry pomysł.

A ja myślę że od dłuższego czasu za nim to chodziło ale znając Twoje zdanie nie wiedział jak zagadać.
To co spuścisz go na drzewo czy ulegniesz presji męża i będziesz tego żałować.
A może wymiana partnera?

Maku, nie demonizuje macierzyństwa. Mam w otoczeniu dziewczyny, które jeszcze 5 lat temu szalały na wybiegach, a dziś są perfekcyjnymi i spełniającymi się matkami.
Mąż mnie zaskoczył, bo jak dotąd, oboje byliśmy zgodni w temacie. Jest on jedynym mężczyzną, z którym na potomstwo bym się zdecydowała. Jest pewny, jak podatki! W kwestii opieki, zaufania, troski, tego, jak o nas dba jest bez zarzutu. Więc, jak się rozmnażać, to tylko z nim.
Nie stosujemy antykoncepcji i do oszustw za jego plecami bym się nie zdecydowała.
To nie jest niechęć do dzieci. Lubie dzieciaki. Do tej pory była, to wygoda, brak poczucia odpowiedzialności za kogoś, myślenie typu - czy się nadaje na matke mentalnie, czy wychowam fajnego człowieka, strach czy będzie zdrowe. Ta myśl mnie paraliżuje chyba najbardziej - czy będzie zdrowe.
Maku, jeśli mógłbyś napisać ile lat ma Twoje dziecko i kiedy się z partnerką na nie zdecydowaliście i dlaczego tylko na jedno?

90

Odp: O krok od zdrady?
AgaSawa napisał/a:

Mąż mnie zaskoczył, bo jak dotąd, oboje byliśmy zgodni w temacie. Jest on jedynym mężczyzną, z którym na potomstwo bym się zdecydowała. Jest pewny, jak podatki! W kwestii opieki, zaufania, troski, tego, jak o nas dba jest bez zarzutu. Więc, jak się rozmnażać, to tylko z nim.
Nie stosujemy antykoncepcji i do oszustw za jego plecami bym się nie zdecydowała.

I teraz staniesz przed dylematem ulec czy postawić na swoim. Oba wybory niosą konsekwencje.

AgaSawa napisał/a:

To nie jest niechęć do dzieci. Lubie dzieciaki. Do tej pory była, to wygoda, brak poczucia odpowiedzialności za kogoś, myślenie typu - czy się nadaje na matke mentalnie, czy wychowam fajnego człowieka, strach czy będzie zdrowe. Ta myśl mnie paraliżuje chyba najbardziej - czy będzie zdrowe.

Czyli Twój wybór nie chce dzieci to (bez urazy) takie pitu pitu.
I coś mi się wydaje że w przyszłości możesz żałować decyzji o "nie maniu" dziecka. Bo Twoje argumenty cieniutkie.

AgaSawa napisał/a:

Maku, jeśli mógłbyś napisać ile lat ma Twoje dziecko i kiedy się z partnerką na nie zdecydowaliście i dlaczego tylko na jedno?

Mój syn to stary koń 23 lata.
Wiedzieliśmy że po ślubie żeby było na "legalu" smile wcześniej razem jakieś 1,5 roku.
Dlaczego jedno - cóż myślałem żeby mieć więcej ale lekarz uparł się na naturalny poród i czekał do ostatniej chwili na cesarkę (a może żona chciała nie pamiętam) i później mieli problem z jej wybudzeniem i...się wystraszyłem. Później zmiana pracy, budowa domu i zanim się obejrzałem strzeliło 35 i zrobiło się ciut późnawo na bobasa.
Tak w skrócie.
Teraz muszę spadać, dla wszystkich - Szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia.

91 Ostatnio edytowany przez AgaSawa (2021-12-25 12:37:11)

Odp: O krok od zdrady?
paslawek napisał/a:
AgaSawa napisał/a:

Wesołych Świąt mądry człowieku.

Dziękuję za dobre słowo.
Z tym mądrym to trochę przesada smile
Również życzę Wesołych Świąt

A to znalazłem jak DeepAndBlue "wróciła" na forum bardzo mi się spodobało to co napisałaś wtedy w innym starym już wątku
a ponieważ dzień bez podlizania dniem straconym to wkleję
myślę Aga że może Ci się przydać choć historia tamtej kobiety inaczej się potoczyła
pozwolę sobie zacytować bo również uważam to za świetny sposób sprawdzony na emocje bez szamotania się walki naturalniej i zdrowiej

DeepAndBlue napisał/a:

Nie ma co analizować tylko płynąc z prądem. Jest dzisiaj, jest jak jest, umysł trzeba zaprogramować, żeby nam pasowało. Jak pasuje nam wycie do księżyca to umysł się dostosuje. Jak pasuje nam radosny taniec pod prysznicem z nudnym mężem to umysł też podąży. Autorka się zawiesiła pomiędzy przeszłością (wspomnienia, tęsknota) a przyszłością (fantazjowanie, wizje). To stresujące (niewiadoma przyszłość) i dołujące (nieodzyskiwalna przeszłość). Jedną radę widzę. Odpocząć lub pobiegać wink Wrócić do tu i teraz. Z czasem się umysł rozjaśni wolny od tortur (które notabene uwielbia) o przyszłości i przeszłości. Proste. Robię sobie herbatę, smakuje mi, jest dobrze. I nie ważne co wczoraj, co jutro. Umysł odpoczywa. Leżę obok męża, przemknie mi obraz kochanka. Wystarczy nie pauzować myśli na kochanku i ta myśl sama się rozpuści, nie ma innej opcji, umysł powróci do tu i teraz albo do prania na jutro. Mąż leży obok. Jest ciepły, można się przytulić. Spróbuję. Daje się przytulić. Jest dobrze. Można zasnąć. Hah! smile Niby proste ale trzeba dużo ćwiczyć. A potem? A potem co potem... się zobaczy co będzie potem. Myśle, że jednak ostrożna szczerość jest wskazana w każdym dobrym związku międzyludzkim. Ale to tylko moje zdanie. Każdy sobie rzepkę skrobie.

Genialne.
Nie taka zła ta nuda DeepandBlue ;-)

92

Odp: O krok od zdrady?
maku2 napisał/a:
AgaSawa napisał/a:

Mąż mnie zaskoczył, bo jak dotąd, oboje byliśmy zgodni w temacie. Jest on jedynym mężczyzną, z którym na potomstwo bym się zdecydowała. Jest pewny, jak podatki! W kwestii opieki, zaufania, troski, tego, jak o nas dba jest bez zarzutu. Więc, jak się rozmnażać, to tylko z nim.
Nie stosujemy antykoncepcji i do oszustw za jego plecami bym się nie zdecydowała.

I teraz staniesz przed dylematem ulec czy postawić na swoim. Oba wybory niosą konsekwencje.

AgaSawa napisał/a:

To nie jest niechęć do dzieci. Lubie dzieciaki. Do tej pory była, to wygoda, brak poczucia odpowiedzialności za kogoś, myślenie typu - czy się nadaje na matke mentalnie, czy wychowam fajnego człowieka, strach czy będzie zdrowe. Ta myśl mnie paraliżuje chyba najbardziej - czy będzie zdrowe.

Czyli Twój wybór nie chce dzieci to (bez urazy) takie pitu pitu.
I coś mi się wydaje że w przyszłości możesz żałować decyzji o "nie maniu" dziecka. Bo Twoje argumenty cieniutkie.

AgaSawa napisał/a:

Maku, jeśli mógłbyś napisać ile lat ma Twoje dziecko i kiedy się z partnerką na nie zdecydowaliście i dlaczego tylko na jedno?

Mój syn to stary koń 23 lata.
Wiedzieliśmy że po ślubie żeby było na "legalu" smile wcześniej razem jakieś 1,5 roku.
Dlaczego jedno - cóż myślałem żeby mieć więcej ale lekarz uparł się na naturalny poród i czekał do ostatniej chwili na cesarkę (a może żona chciała nie pamiętam) i później mieli problem z jej wybudzeniem i...się wystraszyłem. Później zmiana pracy, budowa domu i zanim się obejrzałem strzeliło 35 i zrobiło się ciut późnawo na bobasa.
Tak w skrócie.
Teraz muszę spadać, dla wszystkich - Szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia.

Łącze się z Twoim synem w bólu bycia jedynakiem :-P
Czyli u Ciebie też takie pitu, pitu z tym drugim dzieckiem. 35 lat, to nie jest zły wiek na dzieci. Chyba, że się już nie chce i robi wygodnym, bo pierwsze odchowane.
Mąż przy Wigilijnym stole wypalił, że kolejne Święta będą w powiększonym składzie...
Widze, że już zdecydował.
Wzajemnie, Spokojnych Świąt :-)

93

Odp: O krok od zdrady?

"Mąż przy Wigilijnym stole wypalił, że kolejne Święta będą w powiększonym składzie...
Widze, że już zdecydował"

To musi być wspólna decyzja i najlepiej mimo wszystko, a nie z argumentami za i przeciw...
Co do planowania czasu, to nie zawsze wychodzi w punkt, a dziecko też lepiej jak się urodzi w porze zimowej, więc nie ma sensu poczęcia odkładać do lata smile

A jeszcze nie jest powiedziane czy nie będziesz miała problemu z zajściem...Może się okazać, że niepotrzebie uważacie. Życie.

94

Odp: O krok od zdrady?
AgaSawa napisał/a:

Czyli u Ciebie też takie pitu, pitu z tym drugim dzieckiem. 35 lat, to nie jest zły wiek na dzieci. Chyba, że się już nie chce i robi wygodnym, bo pierwsze odchowane.

Tak człowiek robi się wygodnym.
Pitu, pitu? czy strach o zdrowie a może życie żony można nazwać pitu, pitu?
A gdyby za drugim razem naprawdę się nie obudziła? takie miałem dylematy.
Tak 34 lat dla mnie nie stanowił problemu ale żona kilka lat starsza, kobiecie nie grzecznie jest zaglądać w pesel ale...w pewnym wieku ryzyko wzrasta. Tak że jak pisałem tik tak jest okrutny.

95

Odp: O krok od zdrady?
maku2 napisał/a:
AgaSawa napisał/a:

Czyli u Ciebie też takie pitu, pitu z tym drugim dzieckiem. 35 lat, to nie jest zły wiek na dzieci. Chyba, że się już nie chce i robi wygodnym, bo pierwsze odchowane.

Tak człowiek robi się wygodnym.
Pitu, pitu? czy strach o zdrowie a może życie żony można nazwać pitu, pitu?
A gdyby za drugim razem naprawdę się nie obudziła? takie miałem dylematy.
Tak 34 lat dla mnie nie stanowił problemu ale żona kilka lat starsza, kobiecie nie grzecznie jest zaglądać w pesel ale...w pewnym wieku ryzyko wzrasta. Tak że jak pisałem tik tak jest okrutny.

Moje pitu, pitu gorsze od Twojego?
Chore dziecko czy różny przebieg porodu należy wkalkulować w projekt pt. Dziecko. I nie każdy to ryzyko podejmuje.

Wieka, masz racje może nie być mi dane zajść. Pół życia byłam na głodowej diecie i niedowadze. Skutki mogę ponosić w ciąży bądź jej braku.
Postanowiłam, że najpierw się zbadamy, na ile można, przed planowaniem, a następnie podejmiemy decyzję w oparciu o wyniki.

96

Odp: O krok od zdrady?

Ja bym nie nazwała żadnego powodu braku dzieci mianem pitu pitu. Jak ktoś nie chce, to po co ma się zmuszać? Że bezdzketny nie rozumie? Najgłupszy argument evet.

Jestem w ciąży i żałuję każdego dnia, że poszliśmy za słowem lekarzy mówiących, że będziemy się starać długo i bezskutecznie i odstawiliśmy antykoncepcję, po czym wpadliśmy po miesiącu bez liczenia dat, kalendarzyków itd.

Aga, przemyśl porządnie, nie daj się presji, to musi być wspólna decyzja. Bo to Ty będziesz fizycznie ponosić jej konsekwencje. Nie pozwól sobie wmówić, że jakieś powody braku dzieci to pitu pitu. Powinien wystarczyć argument "nie mam bo nie chcę" i nikt nie powinien tego podważać.
Przemyślcie to, przedyskutujcie, to musi być wspólna decyzja, a nie tylko faceta, bo jemu się zachciało coś po sobie zostawić.

97 Ostatnio edytowany przez maku2 (2021-12-26 03:49:07)

Odp: O krok od zdrady?
AgaSawa napisał/a:

Moje pitu, pitu gorsze od Twojego?

Uła, widzę że ubodło.

AgaSawa napisał/a:

Chore dziecko czy różny przebieg porodu należy wkalkulować w projekt pt. Dziecko.

Jeśli dobrze pamiętam to nie pisałaś że masz problemy zdrowotne lub że się boisz. Gdybyś tak napisała pewnie moje słowa były by inne. Wybacz że się nie domyśliłem.
Lekarze mieli problem wybudzić moją żonę - napiszę jaśniej dla mniej kumatych - mogła umrzeć gdyby im się nie udało. Tak, cholernie się wystraszyłem. Czy moje pitu pitu jest lepsze? dla mnie tak, bo oparte na doświadczeniu, czymś namacalnym.
Ale Ty uważasz że dla realizacji mojej wizji wielodzietnej rodziny powinniśmy spróbować jeszcze raz? Można i tak, tylko powiedz mi...czym ja tutaj ryzykowałem, bo na pewno nie swoim zdrowym czy życiem.
I zauważ że "projekt pt. Dziecko" udało się nam zrealizować. Czyli...kula w płot.

AgaSawa napisał/a:

I nie każdy to ryzyko podejmuje.

A czy Ty podejmiesz wyzwanie/potrzebę męża pomimo obaw? Biorąc pod uwagę to czym chciałaś mi dogryźć - "Chore dziecko czy różny przebieg porodu należy wkalkulować w projekt pt. Dziecko."?
Ale pamiętaj to czy urodzisz czy nie - mnie nie dotyka w żaden sposób.

AgaSawa napisał/a:

Pół życia byłam na głodowej diecie i niedowadze.

I po co tak się "katować"? Żeby komuś się podobać?

Lady Loka napisał/a:

Ja bym nie nazwała żadnego powodu braku dzieci mianem pitu pitu.

Rozumiem i szanuję Twoje zdanie. Ale staram się być szczery - piszę co myślę. Nie jestem politykiem.

Lady Loka napisał/a:

Jak ktoś nie chce, to po co ma się zmuszać?

Słusznie i ja nie zmuszam autorki(niby jak miałbym to zrobić i po co)ponownie -napisałem szczerze co myślę i czuję w temacie.
To nie ze mną autorka ma problem - przypomnę - to mąż autorki nagle zamarzył.

Lady Loka napisał/a:

Że bezdzketny nie rozumie?

A zrozumie? Jak ktoś nie pije zrozumie co to kac? Jak ktoś nie ćpa zrozumie co to haj? Jak kobieta nie rodziła zrozumie co to poród? Jak facet nie wziął na ręce swojego dziecka to zrozumie tego co to zrobił?
Wyobraźnia nie wydoli.

Lady Loka napisał/a:

Najgłupszy argument evet.

Wybacz. Operuję słowem jak potrafię. 

Lady Loka napisał/a:

Jestem w ciąży i żałuję każdego dnia, że poszliśmy za słowem lekarzy mówiących, że będziemy się starać długo i bezskutecznie i odstawiliśmy antykoncepcję, po czym wpadliśmy po miesiącu bez liczenia dat, kalendarzyków itd.

Gratuluję, ale hm...nie chcieliście mieć dziecka? Czy odstawienie antykoncepcji temu nie służyło, nie taki miał być efekt końcowy?
Nie rozumiem problemu/zarzutu. Jesteście zdrowi, pływaki męża w olimpijskiej formie w czym problem? Bo za szybko?

Lady Loka napisał/a:

Aga, przemyśl porządnie, nie daj się presji, to musi być wspólna decyzja.

Oczywiście że decyzja powinna być wspólna i przemyślana.
Napisałem żartobliwie że trzymam stronę męża który widocznie to przemyślał i chce a ona nie. Ale decyzja powinna być wspólna.

Lady Loka napisał/a:

Bo to Ty będziesz fizycznie ponosić jej konsekwencje. Nie pozwól sobie wmówić, że jakieś powody braku dzieci to pitu pitu.

Oj tam, mi napisała -"Chore dziecko czy różny przebieg porodu należy wkalkulować w projekt pt. Dziecko."
Skrót myślowy i od razu chryja. No dobra - chodziło mi o to że gdy jesteśmy młodzi, silni a jeszcze nam się układa to myślimy że tak będzie zawsze. Ale nasze życie składa się z czasookresów które nadchodzą i mijają. I tak samo jest z czasookresem najbardziej bezpiecznym dla kobiet przy rodzeniu dzieci.  Oczywiście 100% gwarancji nie ma. Teraz jaśniej?

Lady Loka napisał/a:

Powinien wystarczyć argument "nie mam bo nie chcę" i nikt nie powinien tego podważać.

Oczywiście dla mnie wystarczy, co nie znaczy że nie mogę zapytać.
Ale dla jej męża wystarczy?

Lady Loka napisał/a:

Przemyślcie to, przedyskutujcie, to musi być wspólna decyzja, a nie tylko faceta, bo jemu się zachciało coś po sobie zostawić.

Aha, aha.
A jak ona niczego nie chce po sobie zostawić to co?.
A jeśli on będzie nalegał i jak nie dojdą do porozumienia?
Mają się rozstać?
Czy trwać ze sobą pomimo innych oczekiwań życiowych?
Autorko, masz zgryza. Nie chcesz mieć dzieci ale mąż się znarowił. 
Ostatnia decha ratunku dla Ciebie to złe wyniki badań ale...z drugiej strony czy złe wyniki badań są dobre?. Jedyna "szansa" na bez kłótliwe zakończenie projektu pt. Dziecko będzie problem z jego pływakami.
Czy życzenia zdrowia to będzie hipokryzja? smile
Ale i tak kciuki dla męża smile

98 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-12-26 08:46:40)

Odp: O krok od zdrady?
maku2 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Jestem w ciąży i żałuję każdego dnia, że poszliśmy za słowem lekarzy mówiących, że będziemy się starać długo i bezskutecznie i odstawiliśmy antykoncepcję, po czym wpadliśmy po miesiącu bez liczenia dat, kalendarzyków itd.

Gratuluję, ale hm...nie chcieliście mieć dziecka? Czy odstawienie antykoncepcji temu nie służyło, nie taki miał być efekt końcowy?
Nie rozumiem problemu/zarzutu. Jesteście zdrowi, pływaki męża w olimpijskiej formie w czym problem? Bo za szybko?

No przeciez napisałam, że miało ciąży nie być. Ja od wielu lat słyszałam od lekarzy, że przy moich wynikach badań hormonów, to ja w ciążę naturalnie nie zajdę.
Odstawiliśmy antykoncepcję, bo po co, skoro i tak ciąży nie będzie? Byliśmy pogodzeni z tym faktem, nie chcieliśmy adopcji, nie chcieliśmy in vitro, mieliśmy plany na życie i nagle bum, praktycznie od razu po odstawieniu antykoncepcji ciąża.
Ciąża, w której czuję się beznadziejnie i fizycznie i psychicznie. Strasznie żałuję, że nikt nie mówi głośno o tym, że w ciąży może być super bez objawów, ale można trafić na loterii na czucie się jak kupa przez cały czas wink ja trafiłam.

Mam ochotę iść do tych lekarzy, którzy mi opowiadali, że nie zajdę i się im pokazać i powiedzieć, że może zaczęliby brać odpowiedzialność za to, co mówią.
Bo gdybyśmy wiedzieli, że pod kątem zdrowia jest wszystko ok  to na pewno byśmy jeszcze trochę poczekali. Nie mówię  że byśmy zrezygnowali całkiem, ale wstrzymalibyśmy się trochę z próbami albo zwracali większą uwagę na "kalendarzyk", bo żadne z nas nie chce tej ciązy e tym momencie życia, w jakim jesteśmy obecnie. Chyba gorszego momentu się nie dało trafić.

A najlepsze jest to, że jeszcze nie urodziło się pierwsze  a już mam dookoła siebie ludzi, którzy mi wmawiają, że tylko mi się wydaje, że nie chcę drugiego i na peeno potem szybko mi przejdzie tongue

Co do autorki, to dla mnie, jeżeli z facetem byli od dawna umówieni, że dzieci nie chcą, a jemu się nagle odwidziało, to tak, dla mnie to jest powód do rozstania jeżeli ona kategorycznie dzieci by nie chciała i nie byłaby skłonna ustąpić. Umówieni byli na coś innego, jemu ma prawo się odmienić, ale ona nie ma obowiązku za tym iść.
Znam pary, u których to było powodem rozstania i nie uważam tego za zły powód. Jak ktoś nie chce być rodzicem, to nie powinien się zmuszać.

Ale to kwestia też tego, na ile strona, która została zaskoczona zmianą zdania, czyli Autorka, trwa przy swoim albo na ile elastycznie podchodzi do tematu i pójdzie za sugestią drugiej strony albo po przemyśleniu stwierdzi, że posiadanie dziecka nie będzie najgorszą opcją wink

99

Odp: O krok od zdrady?
maku2 napisał/a:
AgaSawa napisał/a:

Moje pitu, pitu gorsze od Twojego?

Uła, widzę że ubodło.

AgaSawa napisał/a:

Chore dziecko czy różny przebieg porodu należy wkalkulować w projekt pt. Dziecko.

Jeśli dobrze pamiętam to nie pisałaś że masz problemy zdrowotne lub że się boisz. Gdybyś tak napisała pewnie moje słowa były by inne. Wybacz że się nie domyśliłem.
Lekarze mieli problem wybudzić moją żonę - napiszę jaśniej dla mniej kumatych - mogła umrzeć gdyby im się nie udało. Tak, cholernie się wystraszyłem. Czy moje pitu pitu jest lepsze? dla mnie tak, bo oparte na doświadczeniu, czymś namacalnym.
Ale Ty uważasz że dla realizacji mojej wizji wielodzietnej rodziny powinniśmy spróbować jeszcze raz? Można i tak, tylko powiedz mi...czym ja tutaj ryzykowałem, bo na pewno nie swoim zdrowym czy życiem.
I zauważ że "projekt pt. Dziecko" udało się nam zrealizować. Czyli...kula w płot.

AgaSawa napisał/a:

I nie każdy to ryzyko podejmuje.

A czy Ty podejmiesz wyzwanie/potrzebę męża pomimo obaw? Biorąc pod uwagę to czym chciałaś mi dogryźć - "Chore dziecko czy różny przebieg porodu należy wkalkulować w projekt pt. Dziecko."?
Ale pamiętaj to czy urodzisz czy nie - mnie nie dotyka w żaden sposób.

AgaSawa napisał/a:

Pół życia byłam na głodowej diecie i niedowadze.

I po co tak się "katować"? Żeby komuś się podobać?

Lady Loka napisał/a:

Ja bym nie nazwała żadnego powodu braku dzieci mianem pitu pitu.

Rozumiem i szanuję Twoje zdanie. Ale staram się być szczery - piszę co myślę. Nie jestem politykiem.

Lady Loka napisał/a:

Jak ktoś nie chce, to po co ma się zmuszać?

Słusznie i ja nie zmuszam autorki(niby jak miałbym to zrobić i po co)ponownie -napisałem szczerze co myślę i czuję w temacie.
To nie ze mną autorka ma problem - przypomnę - to mąż autorki nagle zamarzył.

Lady Loka napisał/a:

Że bezdzketny nie rozumie?

A zrozumie? Jak ktoś nie pije zrozumie co to kac? Jak ktoś nie ćpa zrozumie co to haj? Jak kobieta nie rodziła zrozumie co to poród? Jak facet nie wziął na ręce swojego dziecka to zrozumie tego co to zrobił?
Wyobraźnia nie wydoli.

Lady Loka napisał/a:

Najgłupszy argument evet.

Wybacz. Operuję słowem jak potrafię. 

Lady Loka napisał/a:

Jestem w ciąży i żałuję każdego dnia, że poszliśmy za słowem lekarzy mówiących, że będziemy się starać długo i bezskutecznie i odstawiliśmy antykoncepcję, po czym wpadliśmy po miesiącu bez liczenia dat, kalendarzyków itd.

Gratuluję, ale hm...nie chcieliście mieć dziecka? Czy odstawienie antykoncepcji temu nie służyło, nie taki miał być efekt końcowy?
Nie rozumiem problemu/zarzutu. Jesteście zdrowi, pływaki męża w olimpijskiej formie w czym problem? Bo za szybko?

Lady Loka napisał/a:

Aga, przemyśl porządnie, nie daj się presji, to musi być wspólna decyzja.

Oczywiście że decyzja powinna być wspólna i przemyślana.
Napisałem żartobliwie że trzymam stronę męża który widocznie to przemyślał i chce a ona nie. Ale decyzja powinna być wspólna.

Lady Loka napisał/a:

Bo to Ty będziesz fizycznie ponosić jej konsekwencje. Nie pozwól sobie wmówić, że jakieś powody braku dzieci to pitu pitu.

Oj tam, mi napisała -"Chore dziecko czy różny przebieg porodu należy wkalkulować w projekt pt. Dziecko."
Skrót myślowy i od razu chryja. No dobra - chodziło mi o to że gdy jesteśmy młodzi, silni a jeszcze nam się układa to myślimy że tak będzie zawsze. Ale nasze życie składa się z czasookresów które nadchodzą i mijają. I tak samo jest z czasookresem najbardziej bezpiecznym dla kobiet przy rodzeniu dzieci.  Oczywiście 100% gwarancji nie ma. Teraz jaśniej?

Lady Loka napisał/a:

Powinien wystarczyć argument "nie mam bo nie chcę" i nikt nie powinien tego podważać.

Oczywiście dla mnie wystarczy, co nie znaczy że nie mogę zapytać.
Ale dla jej męża wystarczy?

Lady Loka napisał/a:

Przemyślcie to, przedyskutujcie, to musi być wspólna decyzja, a nie tylko faceta, bo jemu się zachciało coś po sobie zostawić.

Aha, aha.
A jak ona niczego nie chce po sobie zostawić to co?.
A jeśli on będzie nalegał i jak nie dojdą do porozumienia?
Mają się rozstać?
Czy trwać ze sobą pomimo innych oczekiwań życiowych?
Autorko, masz zgryza. Nie chcesz mieć dzieci ale mąż się znarowił. 
Ostatnia decha ratunku dla Ciebie to złe wyniki badań ale...z drugiej strony czy złe wyniki badań są dobre?. Jedyna "szansa" na bez kłótliwe zakończenie projektu pt. Dziecko będzie problem z jego pływakami.
Czy życzenia zdrowia to będzie hipokryzja? smile
Ale i tak kciuki dla męża smile

Maku, nic nie ubodło ;-) Ale wiesz klasyfikujesz - twój ból gorszy niż mój, cytując klasyka ;-)
Wyraźnie napisałam, że strach o chore dziecko jest duży. Jak ktoś jest wygodną jedynaczką, z dobrym życiem, to opieka wymagająca nad dzieckiem, go paraliżuje. Nie wspominając o psychicznym aspekcie posiadania chorego dziecka i związku w ruinie, bo para nie daje sobie rady z problemem choroby czy niepełnosprawności.
Przecież poród, nawet w najlepszym szpitalu, też nie jest gwarancją, że się wszystko powiedzie prawidłowo. Ty doświadczyłeś tego namacalnie, ale nie oznacza to, że inni nie mają prawa się bać śmierci porodowej, bo się z tym zjawiskiem nie zetkneli.
Katowanie, to świetne słowo. Dlaczego? Dla pieniędzy. Jak się jest młodym, to się myśli, że jest się nieśmiertelnym i dla kasy warto wiele. A to nie prawda. Zanik miesiączki na 2 lata miał miejsce wtedy, gdy bardzo młodo kupiłam sobie, za własne pieniądze pierwsze mieszkanie, więc "płynełam dalej" na fali własnej głupoty.
Teraz ciało jest w normie, bo trenuje dużo wyczynowo, więc jem i dbam o higiene życia.

Rozstania sobie nie wyobrażam.

100

Odp: O krok od zdrady?
Lady Loka napisał/a:

Ja bym nie nazwała żadnego powodu braku dzieci mianem pitu pitu. Jak ktoś nie chce, to po co ma się zmuszać? Że bezdzketny nie rozumie? Najgłupszy argument evet.

Jestem w ciąży i żałuję każdego dnia, że poszliśmy za słowem lekarzy mówiących, że będziemy się starać długo i bezskutecznie i odstawiliśmy antykoncepcję, po czym wpadliśmy po miesiącu bez liczenia dat, kalendarzyków itd.

Aga, przemyśl porządnie, nie daj się presji, to musi być wspólna decyzja. Bo to Ty będziesz fizycznie ponosić jej konsekwencje. Nie pozwól sobie wmówić, że jakieś powody braku dzieci to pitu pitu. Powinien wystarczyć argument "nie mam bo nie chcę" i nikt nie powinien tego podważać.
Przemyślcie to, przedyskutujcie, to musi być wspólna decyzja, a nie tylko faceta, bo jemu się zachciało coś po sobie zostawić.


Lady Loka, gratulacje!

Żałujesz?
Cofnełabyś czas? Czy Twoja opinia wynika ze złego samopoczucia, hormonów?
Mogłabyś napisać ile masz lat (w przybliżeniu ;-) ).

101

Odp: O krok od zdrady?

Lady Loka, to życie nie nauczyło Cię, że nic nie jest pewne? Jasne, to szok.... ale będzie dobrze

102

Odp: O krok od zdrady?

Lady Loka, to życie nie nauczyło Cię, że nic nie jest pewne? Jasne, to szok.... ale będzie dobrze

103 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-12-26 13:15:57)

Odp: O krok od zdrady?
AgaSawa napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja bym nie nazwała żadnego powodu braku dzieci mianem pitu pitu. Jak ktoś nie chce, to po co ma się zmuszać? Że bezdzketny nie rozumie? Najgłupszy argument evet.

Jestem w ciąży i żałuję każdego dnia, że poszliśmy za słowem lekarzy mówiących, że będziemy się starać długo i bezskutecznie i odstawiliśmy antykoncepcję, po czym wpadliśmy po miesiącu bez liczenia dat, kalendarzyków itd.

Aga, przemyśl porządnie, nie daj się presji, to musi być wspólna decyzja. Bo to Ty będziesz fizycznie ponosić jej konsekwencje. Nie pozwól sobie wmówić, że jakieś powody braku dzieci to pitu pitu. Powinien wystarczyć argument "nie mam bo nie chcę" i nikt nie powinien tego podważać.
Przemyślcie to, przedyskutujcie, to musi być wspólna decyzja, a nie tylko faceta, bo jemu się zachciało coś po sobie zostawić.


Lady Loka, gratulacje!

Żałujesz?
Cofnełabyś czas? Czy Twoja opinia wynika ze złego samopoczucia, hormonów?
Mogłabyś napisać ile masz lat (w przybliżeniu ;-) ).

I żałuję i nie żałuję. Wolałabym poczekać jeszcze z pół roku albo i rok przed zaczęciem "starań". Też byliśmy oboje nastawieni raczej na brak dzieci, dużo podróżowania itd.
Ale z drugiej strony jak myślę o tym, że już 1/4 ciąży za mną i jak się kijowo czuję, ale tyle już przetrwałam, to nie wyrzuciłabym tego ot tak, żeby potem musieć przechodzić to od nowa big_smile

A lat mam 30. Planuję jechać za granicę się podwiązać po porodzie.

Windy, no szłam za tym co słyszałam od lekarzy tongue kurcze, ja miałam dylematy czy chcę komuś rozwalać życie przez to, że nie mogę mieć dzieci. Serio. Bardzo długo przez to unikałam związków, relacji, mówiłam  że nie będe wychodzić za mąż. Teraz mam trochę poczucie znarnowanego czasu przez to, bo dużo poświęciłam na uświadomienie sobie, że nie będę mieć dzieci i na przystosowanie się do takiej sytuacji. Jestem wkurzona jak nie wiem, że trafiłam na takich lekarzy, którzy nie zlecili więcej badań, tylko od razu rzucili frazesami, które ja mając wtedy 22 lata, łyknęłam jak pelikan.

104

Odp: O krok od zdrady?
Lady Loka napisał/a:

Windy, no szłam za tym co słyszałam od lekarzy tongue kurcze, ja miałam dylematy czy chcę komuś rozwalać życie przez to, że nie mogę mieć dzieci. Serio. Bardzo długo przez to unikałam związków, relacji, mówiłam  że nie będe wychodzić za mąż. Teraz mam trochę poczucie znarnowanego czasu przez to, bo dużo poświęciłam na uświadomienie sobie, że nie będę mieć dzieci i na przystosowanie się do takiej sytuacji. Jestem wkurzona jak nie wiem, że trafiłam na takich lekarzy, którzy nie zlecili więcej badań, tylko od razu rzucili frazesami, które ja mając wtedy 22 lata, łyknęłam jak pelikan.

Nie wiesz, czy ten czas jest zmarnowany. Może jest właśnie zbawienny? Może dzięki temu jesteś w tym miejscu, w którym jesteś i za 10-20-30 lat uznasz, że to najlepsze co Cię mogło spotkać (nie piszę o samej ciąży, raczej o całej sytuacji). Ani Ty tego nie wiesz, ani nikt inny. Mamy ograniczony wpływ na nasze życie, lepiej tego nie rozpamiętywać (i piszę to ja, człowiek, który nie potrafi ruszyć do przodu po prawie 4 miesiącach od zdrady , chociaż odnotowalem postęp... (facepalm):)).

105 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-12-26 14:11:15)

Odp: O krok od zdrady?

Lekarze to nie są bogami ,a Matka Natura robi niespodzianki ma w nosie kontrolę ,różne filozofię i plany,nie wygra się z nią
czy to nam się podoba czy nie podoba ,można z tym walczyć ,można nie walczyć . smile można puścić tę kontrole pogodzić się
A Loka to "po staremu" zaczyna rozkminiać ,nie dajcie się nabrać na to tongue
Wpuszczona "w maliny" - myślał by kto - biedactwo smile
To twarda baba jest mimo młodego wieku big_smile nich sobie trochę pomarudzi tongue

106

Odp: O krok od zdrady?
paslawek napisał/a:

Lekarze to nie są bogami ,a Matka Natura robi niespodzianki ma w nosie kontrolę ,różne filozofię i plany,nie wygra się z nią
czy to nam się podoba czy nie podoba ,można z tym walczyć ,można nie walczyć . smile można puścić tę kontrole pogodzić się
A Loka to "po staremu" zaczyna rozkminiać ,nie dajcie się nabrać na to tongue
Wpuszczona "w maliny" - myślał by kto - biedactwo smile
To twarda baba jest mimo młodego wieku big_smile nich sobie trochę pomarudzi tongue

Jakbyś miał mdłosci 24/7 przez 5 tygodni to też by Cię brało na rozkminy tongue

107

Odp: O krok od zdrady?

Niech marudzi, byle nie za dużo, bo w nawyk wejdzie a to dopiero początek, samousieńki począteczek i będzie ciekawiej, oj! Przygoda na kolejne dwie dekady, więc lepiej się jednak tym czasem nacieszyć zamiast jojczyć i bredzić o czekaniu pół roku czy winie lekarzy, bo się cud stał. Niby ciąża i poród (i tak dalej) to najzwyklejsza rzecz na świecie, a jaki cud i jakie jajca potem! Natura swoje wie-30 lat to nie taka znowu młoda (to już 5 lat po szczycie rozkwitu, teraz owocowanie a potem przekwitanie) więc Natura się upomniała i ma w nosie co sobie ludzie tam uważają.

108 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-12-26 15:31:28)

Odp: O krok od zdrady?

No przecież współczuje - przytulam ,
ale to nie będzie przecież cały czas tak minie prędzej czy później dasz radę z tym.
Trenuje Loka na Tobie,pewne rzeczy są jednak za mną było nie było niektóre przede mną smile być może chodzi mi o moją córkę big_smile
Z całą powagą dla sytuacji,biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności,wysilając też wyobraźnie ,empatię etc to facet za chiny nie będzie w ciąży i nie dowie się jak to jest,a uruchomiając również ,kontemplację ,doświadczenia,koncentrację i współczucie to
kobiety w ciąży oprócz całej aury cudu natury są też po prostu czasem też nieco uroczo/zabawne smile

109

Odp: O krok od zdrady?

..... zaufanie trzeba miec ograniczone (do wszystkich, tez do siebie bo w sumie tyle wiemy na ile nas sprawdzono) , szczegolnie do lekarzy ktorzy nie sa nieomylni (jak sie dzieci nie chcialo bylo sie zabezpieczac) ...   To kobieta ponosi chyba wieksze ryzyko zw z dzieckiem, wiec powinna tego chciec, bo to jej zycie (i cialo) zmieni sie nieodwracalnie, no ale taka natura - jakbysmy sie nie zarzekaly co do rownouprawnienia (bo tego to przeciez nie ma i nie bedzie)... Ale nie o tym temat... jedyna niezmienna rzeczy w zyciu jest zmiana, mozna sie na wiele umowic a i tak czesto duzo dzieje sie inaczej czy tego chcemy czy nie, czy jak tam sie umawialismy, kwestia kompromisow, ile jestesmy w stanie zaakceptowac i na ile sie nagiac... .

110

Odp: O krok od zdrady?
Lady Loka napisał/a:
AgaSawa napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja bym nie nazwała żadnego powodu braku dzieci mianem pitu pitu. Jak ktoś nie chce, to po co ma się zmuszać? Że bezdzketny nie rozumie? Najgłupszy argument evet.

Jestem w ciąży i żałuję każdego dnia, że poszliśmy za słowem lekarzy mówiących, że będziemy się starać długo i bezskutecznie i odstawiliśmy antykoncepcję, po czym wpadliśmy po miesiącu bez liczenia dat, kalendarzyków itd.

Aga, przemyśl porządnie, nie daj się presji, to musi być wspólna decyzja. Bo to Ty będziesz fizycznie ponosić jej konsekwencje. Nie pozwól sobie wmówić, że jakieś powody braku dzieci to pitu pitu. Powinien wystarczyć argument "nie mam bo nie chcę" i nikt nie powinien tego podważać.
Przemyślcie to, przedyskutujcie, to musi być wspólna decyzja, a nie tylko faceta, bo jemu się zachciało coś po sobie zostawić.


Lady Loka, gratulacje!

Żałujesz?
Cofnełabyś czas? Czy Twoja opinia wynika ze złego samopoczucia, hormonów?
Mogłabyś napisać ile masz lat (w przybliżeniu ;-) ).

I żałuję i nie żałuję. Wolałabym poczekać jeszcze z pół roku albo i rok przed zaczęciem "starań". Też byliśmy oboje nastawieni raczej na brak dzieci, dużo podróżowania itd.
Ale z drugiej strony jak myślę o tym, że już 1/4 ciąży za mną i jak się kijowo czuję, ale tyle już przetrwałam, to nie wyrzuciłabym tego ot tak, żeby potem musieć przechodzić to od nowa big_smile

A lat mam 30. Planuję jechać za granicę się podwiązać po porodzie.

Windy, no szłam za tym co słyszałam od lekarzy tongue kurcze, ja miałam dylematy czy chcę komuś rozwalać życie przez to, że nie mogę mieć dzieci. Serio. Bardzo długo przez to unikałam związków, relacji, mówiłam  że nie będe wychodzić za mąż. Teraz mam trochę poczucie znarnowanego czasu przez to, bo dużo poświęciłam na uświadomienie sobie, że nie będę mieć dzieci i na przystosowanie się do takiej sytuacji. Jestem wkurzona jak nie wiem, że trafiłam na takich lekarzy, którzy nie zlecili więcej badań, tylko od razu rzucili frazesami, które ja mając wtedy 22 lata, łyknęłam jak pelikan.

Moje dzieciate koleżanki mówią, że nigdy nie ma dobrego czasu na dzieci. Więc zasadniczo jesteś w bardzo dobrej sytuacji, że pomimo, iż miałaś w ciąży nigdy nie być, to jednak jesteś. No i najważniejsze, że dziecko jest chciane :-)

Mój mąż zainstalował sobie apke liczącą owulacje (bo żony kolegów tak zachodziły plus nogi do góry, to nie żarty). Wkręcił się w to, że będziemy w większym składzie.
Jestem przerażona, bo się nie ugnie, co oznajmił.

111

Odp: O krok od zdrady?

A Ty chcesz mieć dziecko?

112

Odp: O krok od zdrady?
AgaSawa napisał/a:

Moje dzieciate koleżanki mówią, że nigdy nie ma dobrego czasu na dzieci.

Zgadzam się z tym zdaniem. W dodatku im człowiek starszy, to tym ma mniejszą ochotę na posiadanie dzieci... Chyba są dwa rozsądne wyjścia:

1. nie chcę mieć dzieci nigdy

2. chcę mieć dzieci --> zatem niech będą zaraz po studiach, już, teraz, zaraz, zróbmy to, zaciśnijmy zęby przez parę lat, a potem miejmy już z górki


Mówią

        małe dzieci to mały kłopot, a duże dzieci to duży kłopot.


Kompletnie się z tym z nie zgadzam... i powiedziałbym że są trzy etapy rozwoju:

1.  najpierw ciąża i strach czy urodzi się zdrowe... -- jeśli zdrowe, to połowa całego wychowania za nami... najważniejsze ze zdrowe. Wtedy pierwszy etap mamy za sobą, jak tylko wyszliśmy ze szpitala i jest zdrowe...

2. Drugi etap to okres kilku lat, kiedy trzeba się ciągle o dziecko bać -- czy nie spadnie ze schodów, czy nie wyleje na siebie wrzątku, czy nie utopi się w wannie, czy nie zadławi monetą... Byle w tym czasie nie straciło zdrowia... Jeśli się uda, to potem nie musimy się już bać, że straci zdrowie lub życie... i mamy kolejny etap wychowania za sobą...

3. Trzeci etap to cała reszta życia... jak urodziło się zdrowe, oraz jak nie zrobiło sobie krzywdy ... to reszta już z górki...



To trochę jak z maturą -- trzeba ją zaliczyć, ale nie chcemy tego robić, matura nad nami ciąży odkąd się uczymy... a jak ją zdamy to już nigdy nie chcemy wracać do ponownego jej zdawania.

Punkty 1 i 2 to jest jak przed maturą... Jak zdamy, to punkt 3 -- mamy spokój do końca życia.

113 Ostatnio edytowany przez Wiatrwewlosach (2021-12-27 01:24:52)

Odp: O krok od zdrady?
Lady Loka napisał/a:

Jestem w ciąży i żałuję każdego dnia, że poszliśmy za słowem lekarzy mówiących, że będziemy się starać długo i bezskutecznie i odstawiliśmy antykoncepcję, po czym wpadliśmy po miesiącu bez liczenia dat, kalendarzyków itd.
(...)

A lat mam 30. Planuję jechać za granicę się podwiązać po porodzie.

Lady Loka jak moge spytac, czyli w wieku 22 lat uslyszalas od lekarzy, ze bedzie bardzo ciezko zajsc w ciaze. Potem poznalas swojego obecnego partnera i mimo tej diagnozy stosowaliscie ciagle antykoncepcje, az po slubie stwierdziliscie, ze nie ma po co?
Jezeli tak, to nie rozumiem, dlaczego wczesniej sie zabezpieczalas pomimo diagnozy, a pozniej stwierdzilas, ze juz nie potrzeba.

Tak czy inaczej, slyszalam, ze jest czesto problem w komunikacji lekarz-pacjent, gdzie lekarz czesto uzywa niewlasciwego slownictwa i wlasnie wychodza takie kwiatki, zamiast powiedziec, ze moze byc ciezko zajsc w ciaze, to mowi, ze bedzie ciezko.
Albo uzywa takich slow, ze pacjentka mysli, ze jest w ogole bezplodna.

Edit: nie odpowiadaj jak za personalnie: a rozwazaliscie wazektomie? Mniejsze ryzyko, a rezultat ten sam.


AgaSawa Twoj glowny dylemat to wg mnie nie problem. To, ze jestes w szczesliwym zwiazku nie oznacza, ze innych mezczyzn nie zauwazasz (szczegolnie pewnie tych, ktorzy roznia sie czyms od stalego partnera). Jak sama zauwazylas, za pozno postawilas granice temu koledze, ale jak sama zdajesz sobie z tego sprawe i juz obcielas kontakt, to nastepnym razem zareagujesz szybciej.

Co do tematu dziecka, to zgadzam sie z Lady Loka, jak Ty nie chcesz (chociaz chyba tego nie okreslilas), a maz chce, to jest to troche patowa sytuacja.

114 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-12-27 08:19:59)

Odp: O krok od zdrady?

Antykoncepcja przed ślubem w naszym wypadku była głównie z woli mojego męża, żeby nie było wpadki, ja mu już dawno mówiłam, że to nie ma sensu, bo przecież wpadka nam nie grozi big_smile
Jak widać groziła bardzo realnie, więc cieszę się, że mnie nie posłuchał wink

Mąż wazektomii nie chce, a dla mnie podwiązanie się to nie problem.

Edit.
Z tymi lekarzami było tak, że od pierwszej babki usłyszałam coś w stylu "chce Pani zajść w ciążę? Bo wie Pani, nie uda się". I potem jak zmieniałam lekarzy to za każdym razem o to pytałamni o tym mówiłam, ale żaden mi nie powiedział, że to bzdura. A mnie to zostało w głowie na długie lata.

Nie chcę już robić offtopu Adze, sedno tego co mówię jest takie, że godzenie się na dziecko bo mężowi sie nagle odwidziało i on nie uznaje innej opcji jest głupie. Zresztą jak można w małżeństwie powiedzieć "ja teraz chcę i nie zmienię zdania" w tak ważnej kwestii? Mnie ten tekst zapalił syrenę alarmową w głowie. Przecież takie decyzje się podejmuje razem! A nie, że pan mąż sobie teraz postanowił, a żona ma wykonać. Aż mam ciary jak o tym myślę.

115

Odp: O krok od zdrady?

Pobraliśmy się dość młodo, z miłosci. Ja miałam 24 lata, a mąż 23. Teraz mamy 10 lat więcej, wiec według jednej z teorii wyżej - przekwitamy ;-)
Wówczas, jak i wiele lat po ślubie obydwoje dzieci nie chcieliśmy.
Jak poznałam męża, to bardzo dużo zarabiałam (ciałem zarabiałam, jakkolwiek to brzmi), więc dzieciaki zaraz po ślubie nie wchodziły zupełnie w grę.
Mąż był studentem na bezpłatnym stażu i w pełni popierał brak dzieci.
Aktualnie sytuacja się odwróciła. On zarabia dużo, jest dobrym specjalistą, ja zarabiam mniej i już "ciało" nie jest mi do zarobku potrzebne.
Zatem mąż uznał, że trzeba zacząć zastanawiać się, co dalej ze składem naszej rodziny.
Zbiegło się, to z tematem "kolegi" na tapecie. Choć jestem pewna, że nie domyśla się, że ktoś mógł mi się spodobać.
Czy chce dzieci? Na pewno nie teraz. Nie w tym roku, bo mam już ciekawe plany zawodowe i nie tylko. Dziecko się w nie, nie wpisuje. Mąż nie potrafi tego zrozumieć, bo mogę jego zdaniem, leżeć i pachnieć. Ważne, że on by się mógł nadal realizować, czy to zawodowo czy rodzinnie.
Zaczynamy urlop, a mąż czyta o sposobach na szybkie zapłodnienie (facepalm).

116

Odp: O krok od zdrady?
AgaSawa napisał/a:

Pobraliśmy się dość młodo, z miłosci. Ja miałam 24 lata, a mąż 23. Teraz mamy 10 lat więcej, wiec według jednej z teorii wyżej - przekwitamy ;-)
Wówczas, jak i wiele lat po ślubie obydwoje dzieci nie chcieliśmy.
Jak poznałam męża, to bardzo dużo zarabiałam (ciałem zarabiałam, jakkolwiek to brzmi), więc dzieciaki zaraz po ślubie nie wchodziły zupełnie w grę.
Mąż był studentem na bezpłatnym stażu i w pełni popierał brak dzieci.
Aktualnie sytuacja się odwróciła. On zarabia dużo, jest dobrym specjalistą, ja zarabiam mniej i już "ciało" nie jest mi do zarobku potrzebne.
Zatem mąż uznał, że trzeba zacząć zastanawiać się, co dalej ze składem naszej rodziny.
Zbiegło się, to z tematem "kolegi" na tapecie. Choć jestem pewna, że nie domyśla się, że ktoś mógł mi się spodobać.
Czy chce dzieci? Na pewno nie teraz. Nie w tym roku, bo mam już ciekawe plany zawodowe i nie tylko. Dziecko się w nie, nie wpisuje. Mąż nie potrafi tego zrozumieć, bo mogę jego zdaniem, leżeć i pachnieć. Ważne, że on by się mógł nadal realizować, czy to zawodowo czy rodzinnie.
Zaczynamy urlop, a mąż czyta o sposobach na szybkie zapłodnienie (facepalm).

Pora meża posadzić przy stole i mu powiedzieć, że po pierwsze Ty nie chcesz dzieci teraz, a po drugie takie rzeczy ustala się razem, a nie on podejmuje decyzję sam.

117 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-12-27 15:03:18)

Odp: O krok od zdrady?

Tylko problemem jest też to że mężowi Agi mogła się spodobać w jakiś "dziwny" sposób jego młoda żona
a to pech ,przypadek ? Co się stało mężowi nagle ? smile uderzył się w głowę ?
jeszcze możliwe że spotka go takie coś nie raz smile niby znana a jakaś trochę inna, jakaś bardziej ,
pogubił się chłopak ?
rutyna i znużenie jest tak samo nietrwałe jak zauroczenia ,euforie ,egzaltacje smile
zachowaj spokój Aga nie panikuj ,walcząc z mężem tylko go wzmocnisz w jego nakręcaniu się ,a to może jest taki pomysł na parę tygodni
i mąż po prostu ma szczerą chęć na Ciebie ,może mu przejdzie a może nie .
Istotnym może być czy ma kondycję i się nie zmęczy .Rozmowy tylko na luzie i na spokojnie mogą coś wnieść do waszych odmiennych
punktów widzenia sprawy dziecka ,a z resztą stanie się to co się stanie jak zwykle punktualnie ,czy wam się to podoba czy nie
nie da się rządzić pewną częścią waszego świata zawsze i wszędzie i o każdej porze po prostu .

118

Odp: O krok od zdrady?
WindyBoy napisał/a:

(i piszę to ja, człowiek, który nie potrafi ruszyć do przodu po prawie 4 miesiącach od zdrady , chociaż odnotowalem postęp... (facepalm):)).

Oj Windy Stachanowcem chcesz zostać ? 4 miesiące ja cię kręcę
to nie bicie rekordów jest ,nie przeskoczysz samego siebie ,tak czy siak d..pa z tyłu .
Nie gnaj tak .

119

Odp: O krok od zdrady?
paslawek napisał/a:
WindyBoy napisał/a:

(i piszę to ja, człowiek, który nie potrafi ruszyć do przodu po prawie 4 miesiącach od zdrady , chociaż odnotowalem postęp... (facepalm):)).

Oj Windy Stachanowcem chcesz zostać ? 4 miesiące ja cię kręcę
to nie bicie rekordów jest ,nie przeskoczysz samego siebie ,tak czy siak d..pa z tyłu .
Nie gnaj tak .

Wiem, wiem... dać sobie czas, to potrwa i tak dalej.
Niech trwa zatem, nie ma co robić offtopu. Jak zacznie się coś u mnie dziać, to wrócę do pisania swojego forumowego "pamiętnika", na razie muszę się pozbierać po świętach...

Autorko, bardzo podoba mi się, jak podchodzisz do sprawy - jeśli Wam razem dobrze i nie ma jakichś problemów w tle to trzymam kciuki, żebyś sobie to poukładała (a jak ktoś zakręci w głowie, to jest to trudne - rada o jak najszybszym cięciu takich potencjalnych "relacji" nie wzięła się znikąd).
A co do dzieci - decyzja musi być wspólna, ale dobrego momentu nie będzie nigdy (jeśli w grę wchodzi "kiedy?", a nie "czy?"). W tym wieku może się udać "od ręki", a może za rok czy dwa. Dziecko wywraca życie do góry nogami, ale nie znam nikogo kto by tego kroku żałował (łącznie z samotnymi z wyboru matkami). Za rok-dwa może być kolejne wyzwanie zawodowe i co wtedy? Jak już się zdecydujecie możesz dowiedzieć się, że dla Ciebie jest już za późno i się nie uda? Argumenty w obie strony można mnożyć. Oczekiwania współczesnego świata dla osób z rozwijającymi się karierami zawodowymi rozmijają się z biologią i mając takie dylematy ułatwię Ci sprawę - i tak będziesz żałować:). Jak zdecydujecie się teraz, to potencjalnego innego rozwoju kariery. Jak później, to decyzji o późniejszym zaciążeniu:) Świadomość tego faktu kiedyś może Ci pomóc.

120 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-12-28 00:25:58)

Odp: O krok od zdrady?
AgaSawa napisał/a:

W kwestii opieki, zaufania, troski, tego, jak o nas dba jest bez zarzutu.

Jesteś pewna? Ja tam widzę rozdźwięk pomiędzy zaufaniem a oznajmieniem przy świątecznym stole, że za rok będzie was troje, mimo ze wasze dotychczasowe plany i ustalenia były inne. Dla mnie zaufanie to świadomość, że osoba, której ufam, nie zrobi nic wbrew mnie i naszym wspólnym ustaleniom. Poza tym na podstawie tego, co napisałaś, wnioskuje, ze na ten moment Twój mąż dba głównie o swoje potrzeby, a konkretnie o swoją potrzebę przekazania genów. Chociaż nie tylko genów:

AgaSawa napisał/a:

Ważne, że on by się mógł nadal realizować, czy to zawodowo czy rodzinnie.


Wygląda na to, że jednak bardzo chcesz „dać mu kiedyś dziecko”, dlatego jesteś tak wyrozumiała wobec jego zachowania. Jednak sama pisałaś, ze na najbliższy rok masz inne plany. W takiej sytuacji na tekst, że za rok będziecie w większym składzie, ja odpowiedziałabym, że skoro planuje dziecko za rok, to na pewno nie ze mną i życzę powodzenia w poszukiwaniach kandydatki na matkę dziecka.

Tak, można zmienić zdanie, ale nie w tym problem. Powiedziałaś, ze na ten rok masz inne plany, a on instaluje apke owulacyjna i czyta o sposobach na szybkie zapłodnienie. A już tekst, że nie rozumie, ze nie chcesz teraz dziecka, skoro mogłabyś tylko leżeć i pachnieć jest bardzo, bardzo słaby i protekcjonalny. Po pierwsze ciąża, połóg i wychowanie dziecka nie ma nic wspólnego z leżeniem i pachnieniem, po drugie ten tekst zakłada, że jako kobieta powinnaś wręcz marzyć o leżeniu i pachnieniu.

Do tej pory współczułam Twojemu mężowi (żona ma chęć na innego faceta, a jakby tego było mało, pisze o tym w internecie), a teraz współczuję Tobie, bo z Twojego opisu nie wyłania się ani partner roku, ani wymarzony kandydat na ojca dziecka. Bo czy można tak powiedzieć o kimś kto bagatelizuje/umniejsza stanowisko żony i matki dziecka w kwestii (czasu) jego poczęcia? I o kimś dla kogo w związku najbardziej liczy się to, ze on nadal będzie mógł się bez przeszkód realizować zawodowo, a do tego dla odmiany także rodzinnie?

A na Twój obiekt pożądania to już w ogóle szkoda słów. Naprawdę fakt, że wystarczyłoby, żebyś kiwnęła palcem (ze o rozłożeniu nóg nie wspomnę), a on zdradziłby z Tobą żonę jest dla Ciebie podniecający? Mogę się tylko dziwić. Choćby jakiś facet samym spojrzeniem przeprawiał mnie o orgazm, świadomość, że ma żonę i dąży do tego, żeby ja ze mną zdradzić, sprawiłaby, ze z automatu stałby się dla mnie aseksualny.

121

Odp: O krok od zdrady?
Apogeum napisał/a:
AgaSawa napisał/a:

W kwestii opieki, zaufania, troski, tego, jak o nas dba jest bez zarzutu.

Jesteś pewna? Ja tam widzę rozdźwięk pomiędzy zaufaniem a oznajmieniem przy świątecznym stole, że za rok będzie was troje, mimo ze wasze dotychczasowe plany i ustalenia były inne. Dla mnie zaufanie to świadomość, że osoba, której ufam, nie zrobi nic wbrew mnie i naszym wspólnym ustaleniom. Poza tym na podstawie tego, co napisałaś, wnioskuje, ze na ten moment Twój mąż dba głównie o swoje potrzeby, a konkretnie o swoją potrzebę przekazania genów. Chociaż nie tylko genów:

AgaSawa napisał/a:

Ważne, że on by się mógł nadal realizować, czy to zawodowo czy rodzinnie.


Wygląda na to, że jednak bardzo chcesz „dać mu kiedyś dziecko”, dlatego jesteś tak wyrozumiała wobec jego zachowania. Jednak sama pisałaś, ze na najbliższy rok masz inne plany. W takiej sytuacji na tekst, że za rok będziecie w większym składzie, ja odpowiedziałabym, że skoro planuje dziecko za rok, to na pewno nie ze mną i życzę powodzenia w poszukiwaniach kandydatki na matkę dziecka.

Tak, można zmienić zdanie, ale nie w tym problem. Powiedziałaś, ze na ten rok masz inne plany, a on instaluje apke owulacyjna i czyta o sposobach na szybkie zapłodnienie. A już tekst, że nie rozumie, ze nie chcesz teraz dziecka, skoro mogłabyś tylko leżeć i pachnieć jest bardzo, bardzo słaby i protekcjonalny. Po pierwsze ciąża, połóg i wychowanie dziecka nie ma nic wspólnego z leżeniem i pachnieniem, po drugie ten tekst zakłada, że jako kobieta powinnaś wręcz marzyć o leżeniu i pachnieniu.

Do tej pory współczułam Twojemu mężowi (żona ma chęć na innego faceta, a jakby tego było mało, pisze o tym w internecie), a teraz współczuję Tobie, bo z Twojego opisu nie wyłania się ani partner roku, ani wymarzony kandydat na ojca dziecka. Bo czy można tak powiedzieć o kimś kto bagatelizuje/umniejsza stanowisko żony i matki dziecka w kwestii (czasu) jego poczęcia? I o kimś dla kogo najważniejsze jest to, ze on nadal będzie mógł się bez przeszkód realizować zawodowo, a do tego dla odmiany także rodzinnie? I o kimś kto zachowuje się tak jakby miał protekcjonalny stosunek do kobiet?

A na Twój obiekt pożądania to już w ogóle szkoda słów. Naprawdę fakt, że wystarczyłoby, żebyś kiwnęła palcem (ze o rozłożeniu nóg nie wspomnę), a on zdradziłby z Tobą żonę jest dla Ciebie podniecający? Mogę się tylko dziwić. Choćby jakiś facet samym spojrzeniem przeprawiał mnie o orgazm, świadomość, że ma żonę i dąży do tego, żeby ja ze mną zdradzić, sprawiłaby, ze z automatu stałby się dla mnie aseksualny.

Ostra ocena.
Tak, dla mnie to mężczyzna numero uno na świecie :-) Nie dam złego słowa na niego powiedzieć, nawet jeśli szaleje za bardzo z wizją naszej powiększonej rodziny.
Ja jego argumenty rozumiem. Są logiczne i spójne. To nie tak, że mąż zaczął mnie wiązać do łóżka i realizować swój plan. Bez mojej decyzji sam dziecka nie zrobi i to, co mówi, to bardziej jego chcenie, myślenie życzeniowe niż to, że mnie zmusza. Może poprzednie posty nie były czytelne.
Również wiem, że albo teraz, albo może nigdy, bo jajeczkowanie nie trwa wiecznie. Jednak mnie życie bezdzietnej lambadziary nie uwiera nic, a nic. A męża zaczeło i tu musimy postanowić wspólnie, co dalej.
Z apką się zgodzę, popłynął za bardzo. Co więcej zrobił zakupy produktów, które miałyby poprawiać jakość nasienia. No zawsze był zadaniowy. Co nie znaczy, że sam podejmie decyzje.

Co do drugiego akapitu. Mam jeszcze resztki instynktu samozachowawczego i spore pokłady empatii wobec jego kobiety. No, niestety fizycznie zakręcił mnie bardzo, ale to już wiem, że da się przeżyć. Jest atrakcyjny nie poprzez fakt posiadania żony. Jaki z niego człowiek, to wiem. Na dobrego przyjaciela się nie nadaje, bo jak zaufać komuś, kto mógłby zdradzić swoją żonę?

Dzięki za Twoją opinie!

122

Odp: O krok od zdrady?
WindyBoy napisał/a:
paslawek napisał/a:
WindyBoy napisał/a:

(i piszę to ja, człowiek, który nie potrafi ruszyć do przodu po prawie 4 miesiącach od zdrady , chociaż odnotowalem postęp... (facepalm):)).

Oj Windy Stachanowcem chcesz zostać ? 4 miesiące ja cię kręcę
to nie bicie rekordów jest ,nie przeskoczysz samego siebie ,tak czy siak d..pa z tyłu .
Nie gnaj tak .

Wiem, wiem... dać sobie czas, to potrwa i tak dalej.
Niech trwa zatem, nie ma co robić offtopu. Jak zacznie się coś u mnie dziać, to wrócę do pisania swojego forumowego "pamiętnika", na razie muszę się pozbierać po świętach...

Autorko, bardzo podoba mi się, jak podchodzisz do sprawy - jeśli Wam razem dobrze i nie ma jakichś problemów w tle to trzymam kciuki, żebyś sobie to poukładała (a jak ktoś zakręci w głowie, to jest to trudne - rada o jak najszybszym cięciu takich potencjalnych "relacji" nie wzięła się znikąd).
A co do dzieci - decyzja musi być wspólna, ale dobrego momentu nie będzie nigdy (jeśli w grę wchodzi "kiedy?", a nie "czy?"). W tym wieku może się udać "od ręki", a może za rok czy dwa. Dziecko wywraca życie do góry nogami, ale nie znam nikogo kto by tego kroku żałował (łącznie z samotnymi z wyboru matkami). Za rok-dwa może być kolejne wyzwanie zawodowe i co wtedy? Jak już się zdecydujecie możesz dowiedzieć się, że dla Ciebie jest już za późno i się nie uda? Argumenty w obie strony można mnożyć. Oczekiwania współczesnego świata dla osób z rozwijającymi się karierami zawodowymi rozmijają się z biologią i mając takie dylematy ułatwię Ci sprawę - i tak będziesz żałować:). Jak zdecydujecie się teraz, to potencjalnego innego rozwoju kariery. Jak później, to decyzji o późniejszym zaciążeniu:) Świadomość tego faktu kiedyś może Ci pomóc.

Windy, a czy u Ciebie nie zaczeło się psuć po narodzinach dzieci?
Tak, wszystko to, co wymieniłeś wyżej, to prawda.
Niekiedy "wpadka" nie jest taka zła, gdy to życie robi niespodziankę. Ale wpadka po 30 stc, to chyba tylko kontrolowana ;-)

123

Odp: O krok od zdrady?
paslawek napisał/a:

Tylko problemem jest też to że mężowi Agi mogła się spodobać w jakiś "dziwny" sposób jego młoda żona
a to pech ,przypadek ? Co się stało mężowi nagle ? smile uderzył się w głowę ?
jeszcze możliwe że spotka go takie coś nie raz smile niby znana a jakaś trochę inna, jakaś bardziej ,
pogubił się chłopak ?
rutyna i znużenie jest tak samo nietrwałe jak zauroczenia ,euforie ,egzaltacje smile
zachowaj spokój Aga nie panikuj ,walcząc z mężem tylko go wzmocnisz w jego nakręcaniu się ,a to może jest taki pomysł na parę tygodni
i mąż po prostu ma szczerą chęć na Ciebie ,może mu przejdzie a może nie .
Istotnym może być czy ma kondycję i się nie zmęczy .Rozmowy tylko na luzie i na spokojnie mogą coś wnieść do waszych odmiennych
punktów widzenia sprawy dziecka ,a z resztą stanie się to co się stanie jak zwykle punktualnie ,czy wam się to podoba czy nie
nie da się rządzić pewną częścią waszego świata zawsze i wszędzie i o każdej porze po prostu .

Uderzyła go magia Świąt :-)
Nie ma walk i awantur, nigdy nie było.
A najgorsze jest to, że jego racjonalne argumenty są słusze.
No bo jak się nie zgodzić z tym, że po 40 stce możemy żałować, że nawet nie spróbowaliśmy?

124 Ostatnio edytowany przez wieka (2021-12-27 23:06:51)

Odp: O krok od zdrady?

"... jego racjonalne argumenty są słusze.
No bo jak się nie zgodzić z tym, że po 40 stce możemy żałować, że nawet nie spróbowaliśmy?"

Dokładnie smile


"Na dobrego przyjaciela się nie nadaje, bo jak zaufać komuś, kto mógłby zdradzić swoją żonę?"

Po takim doświadczeniu, jeszcze wierzysz w przyjaźń damsko męską!? Niestety nie ma takiej czystej przyjaźni, bez względu na stan cywilny.

125

Odp: O krok od zdrady?

Uwaga, zły Glina będzie:........
Nie czytać  co niektórym........

Coś się powaliło
Dotarło że mąż nie taki ideał najlepszy na świecie.
Dlatego zrobiło się miejsce w głowie na kolegę.
Zachodzenie teraz w ciążę  z nim to głupota. .
Dzieci powinny być jednak z miłości i namiętności. .
Co więcej, sądzę że mąż ma podobne myśli.
Te jego mantry o dziecku to wypowiadane na głos zaklęcia: ratunku na pomoc ginącej miłości..

126

Odp: O krok od zdrady?
Ela210 napisał/a:

Uwaga, zły Glina będzie:........
Nie czytać  co niektórym........

Coś się powaliło
Dotarło że mąż nie taki ideał najlepszy na świecie.
Dlatego zrobiło się miejsce w głowie na kolegę.
Zachodzenie teraz w ciążę  z nim to głupota. .
Dzieci powinny być jednak z miłości i namiętności. .
Co więcej, sądzę że mąż ma podobne myśli.
Te jego mantry o dziecku to wypowiadane na głos zaklęcia: ratunku na pomoc ginącej miłości..

Ideałów nie ma, po tylu latach związku w mało którym temperatura nie spada, więc dla mnie nie ma tu nic dziwnego, a związek bez dzieci, staje się monotonny.

Gorzej jak dzieci rodzą się z wielkiej namiętności, a po paru latach ojciec albo matka, rozwala rodzinę, bo zakochuje się w innej/ym.

127

Odp: O krok od zdrady?

Cóż, są zwolennicy związków z rozsądku  i uwazają że to dobre miejsce do wychowywania dzieci, bo bezpieczne. 
Ja uważam jednak że dzieciom coś z relacji damsko męskich w takich związkach umyka.
I powielają ten schemat  jako swój pierwszy wybór w dorosłym życiu, uważając że to normalne że w związkach musi wiać chłodem i znudzeniem.
I stąd się biorą właśnie Ci dorośli co się później po latach związku z rozsądku bo taki widziały u swoich rodziców nagle zakochują w kimś innym, bo wreszcie dopuszczają  emocje do głosu.
A emocje to większą siłą niż rozsądek. .
Więc.. lepiej gdy związek jest z emocji niż gdzieś tam one mają się dopiero ujawnić przy innej osobie.

128 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-12-28 00:51:13)

Odp: O krok od zdrady?

Ameryki to się tu nie odkryje
nawet będąc czy nie będąc ,dobrym złym gliną smile
Falowanie ,amplituda, oscylowanie ,cykliczność jest czymś naturalnym.
Organizm nie zniesie stale i bardzo długo euforycznych namiętnych, rozkoszy i emocji z tym związanych,może się zaciąć zdarza się mania lub pewien rodzaj psychozy,bo to wydatek energii dal mózgu i całego systemu układu nerwowego ,musi ochłonąć ,odpocząć nie koniecznie wpada w depresję to inna strona przeciągania struny też coś może się zaciąć jeżeli nie chce się pogodzić ze zmianą .
Mąż Autorki to podejrzewam na tym etapie sam jeszcze nie wie ,coś wyczuwa widzi interpretuje,być może myśl o dziecku jest kompletnie niezależna od zmiany w Adze (raczej mało, mniej prawdopodobne)
Miłość tak szybko nie umiera i nie ginie chociaż nie wyznawana na różne sposoby jak ludzie nad tym popracują umiera i może zginąć ,ale to też proces,ja tam aż tyle miejsca na kolegę u Autorki nie widzę ,w związku co też oczywiste jest miejsce też i na rozsądek ,postawa i zdolność, doświadczenie bywają pomocą ,no chyba że od samego początku związek Agi był budowany na samym rozsądku,kalkulacjach czyli właściwie na jego braku a raczej braku równowagi i synergii w rozsądku i uczuciach emocjach ,ta równowaga jej zachowanie i rozwijanie, ruch w tym to najtrudniejsza sztuka w życiu uwzględniając cykliczność falowanie i spadanie ruch i to że doskonale umiejące cokolwiek istoty wśród ludzi w przyrodzie nie występują i nie jest ta idealność konieczna do życia wystarczy nieco pokory czyi większej niż dotychczas świadomości tego czego się nie wie i nie umie słabości i siły z niej wypływającej .

129 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2021-12-28 11:44:51)

Odp: O krok od zdrady?
AgaSawa napisał/a:
Apogeum napisał/a:
AgaSawa napisał/a:

W kwestii opieki, zaufania, troski, tego, jak o nas dba jest bez zarzutu.

Jesteś pewna? Ja tam widzę rozdźwięk pomiędzy zaufaniem a oznajmieniem przy świątecznym stole, że za rok będzie was troje, mimo ze wasze dotychczasowe plany i ustalenia były inne. Dla mnie zaufanie to świadomość, że osoba, której ufam, nie zrobi nic wbrew mnie i naszym wspólnym ustaleniom. Poza tym na podstawie tego, co napisałaś, wnioskuje, ze na ten moment Twój mąż dba głównie o swoje potrzeby, a konkretnie o swoją potrzebę przekazania genów. Chociaż nie tylko genów:

AgaSawa napisał/a:

Ważne, że on by się mógł nadal realizować, czy to zawodowo czy rodzinnie.


Wygląda na to, że jednak bardzo chcesz „dać mu kiedyś dziecko”, dlatego jesteś tak wyrozumiała wobec jego zachowania. Jednak sama pisałaś, ze na najbliższy rok masz inne plany. W takiej sytuacji na tekst, że za rok będziecie w większym składzie, ja odpowiedziałabym, że skoro planuje dziecko za rok, to na pewno nie ze mną i życzę powodzenia w poszukiwaniach kandydatki na matkę dziecka.

Tak, można zmienić zdanie, ale nie w tym problem. Powiedziałaś, ze na ten rok masz inne plany, a on instaluje apke owulacyjna i czyta o sposobach na szybkie zapłodnienie. A już tekst, że nie rozumie, ze nie chcesz teraz dziecka, skoro mogłabyś tylko leżeć i pachnieć jest bardzo, bardzo słaby i protekcjonalny. Po pierwsze ciąża, połóg i wychowanie dziecka nie ma nic wspólnego z leżeniem i pachnieniem, po drugie ten tekst zakłada, że jako kobieta powinnaś wręcz marzyć o leżeniu i pachnieniu.

Do tej pory współczułam Twojemu mężowi (żona ma chęć na innego faceta, a jakby tego było mało, pisze o tym w internecie), a teraz współczuję Tobie, bo z Twojego opisu nie wyłania się ani partner roku, ani wymarzony kandydat na ojca dziecka. Bo czy można tak powiedzieć o kimś kto bagatelizuje/umniejsza stanowisko żony i matki dziecka w kwestii (czasu) jego poczęcia? I o kimś dla kogo najważniejsze jest to, ze on nadal będzie mógł się bez przeszkód realizować zawodowo, a do tego dla odmiany także rodzinnie? I o kimś kto zachowuje się tak jakby miał protekcjonalny stosunek do kobiet?

A na Twój obiekt pożądania to już w ogóle szkoda słów. Naprawdę fakt, że wystarczyłoby, żebyś kiwnęła palcem (ze o rozłożeniu nóg nie wspomnę), a on zdradziłby z Tobą żonę jest dla Ciebie podniecający? Mogę się tylko dziwić. Choćby jakiś facet samym spojrzeniem przeprawiał mnie o orgazm, świadomość, że ma żonę i dąży do tego, żeby ja ze mną zdradzić, sprawiłaby, ze z automatu stałby się dla mnie aseksualny.

Ostra ocena.
Tak, dla mnie to mężczyzna numero uno na świecie :-) Nie dam złego słowa na niego powiedzieć, nawet jeśli szaleje za bardzo z wizją naszej powiększonej rodziny.
Ja jego argumenty rozumiem. Są logiczne i spójne. To nie tak, że mąż zaczął mnie wiązać do łóżka i realizować swój plan. Bez mojej decyzji sam dziecka nie zrobi i to, co mówi, to bardziej jego chcenie, myślenie życzeniowe niż to, że mnie zmusza. Może poprzednie posty nie były czytelne.
Również wiem, że albo teraz, albo może nigdy, bo jajeczkowanie nie trwa wiecznie. Jednak mnie życie bezdzietnej lambadziary nie uwiera nic, a nic. A męża zaczeło i tu musimy postanowić wspólnie, co dalej.
Z apką się zgodzę, popłynął za bardzo. Co więcej zrobił zakupy produktów, które miałyby poprawiać jakość nasienia. No zawsze był zadaniowy. Co nie znaczy, że sam podejmie decyzje.

Twoje posty były czytelne i wiem doskonale, ze mąż Cię do łóżka nie wiąże itp. itd. Zwróciłam jedynie uwagę na to, ze choc, jak sama napisałaś, musicie wspólnie ustalić co dalej, on zachowuje sie tak, jakby jego tak równało się wasze tak. Nawet w sytuacji, gdy bierzesz poważnie pod uwage powiększenie rodziny, jego obecne zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Bo choc on ma prawo się nie ugiąć (pisałaś, ze powiedział, ze się nie ugnie), to słabo to wyglada w kontekście wspólnej decyzji. Bo jeśli przyjmiemy na potrzeby chwili, ze Ty podtrzymujesz swoje stanowisko na nie (pisze teoretycznie), Twoja decyzja oznaczałaby dla Was rozwód. Dlatego to jego „nie ugnę się” jest słabe. Bo to nie jest przeciąganie liny ani decyzja w błahej sprawie. A on zachowuje się tak, jakby decyzja już zapadła i to tylko dlatego, ze wystarczyło, ze on zmienił zdanie. Bo jak inaczej wytłumaczyć tekst przy stole? Tylko nie pisz, ze emocjami. I choc jeśli faktycznie tego chcesz, życzę Ci choćby i całej gromadki dzieci, to sadze, ze ciąża na fali feromonów i wyrzutow sumienia (zgaduje, ze masz coś na kształt wyrzutów sumienia, bo jednak zdradzasz emocjonalnie, a do tego to nie mąż jest obecnie numero uno w kategorii pożądanie) to ryzykowny pomysł.

AgaSawa napisał/a:

Mam (…) spore pokłady empatii wobec jego kobiety. No, niestety fizycznie zakręcił mnie bardzo, ale to już wiem, że da się przeżyć. Jest atrakcyjny nie poprzez fakt posiadania żony. Jaki z niego człowiek, to wiem. Na dobrego przyjaciela się nie nadaje, bo jak zaufać komuś, kto mógłby zdradzić swoją żonę?

Już drugi raz w tym wątku wspominasz o empatii wobec tej kobiety. A co z empatia wobec męża? Bo zgaduje, ze nie chciałabyś odwrócenia ról, a wiec, żeby to męża jakas kobieta zakręciła fizycznie tak bardzo, ze musiałby szukać pomocy na forum (to oczywiście nic złego, od tego jest) i dodawać watek zatytułowany tak a nie inaczej (tak, wiem, tytuł miał być chwytliwy).

Wiem, ze tamten lowelas nie jest atrakcyjny fizycznie poprzez fakt bycia mężem innej kobiety, ale czy fakt, ze aż tak Cie zakręcił, nie ma z tym faktem nic wspólnego, to już nie byłabym taka pewna. Raczej nie bez powodu mówi się, ze zakazany owoc kusi bardziej. Ale to nie jest zakazany owoc pod tytułem ksiądz tylko czyjś mąż, a i Ty jesteś czyjaś żona. Dlatego ja się dziwie, ze nadal kusi (ze sie podoba, nie dziwie się wcale, skoro taki atrakcyjny, a malzenstwo nie oznacza ślepoty), ale o tym już pisałam. Mnie on wyglada na dobry obiekt, żeby sobie pofantazjować, ale ani to materiał na przyjaciela, ani na kochanka. Choćby nie wiem jak był biegły w sztuce „kochania”, to mnie by odrzucił z uwagi na fakt, ze jest słaby w sztuce kochania. Po prostu z uwagi na fakt, ze nie umie kochać. (Bo atrakcyjność to nie tylko wygląd, a nawet nie tylko wygląd i mózg. A jak ktoś używa tez mózgu zlokalizowanego poniżej pasa, to już w ogóle do odstrzału). A w mojej opinii ktoś kto ma żonę, a w taki czy inny sposób dąży do seksu z inna, nie kocha. W każdym razie ja jeszcze nie słyszałam o zdradzie (a wiec krzywdzie) powodowanej miłością do osoby zdradzanej.

130 Ostatnio edytowany przez wieka (2021-12-28 11:54:03)

Odp: O krok od zdrady?

"Cóż, są zwolennicy związków z rozsądku  i uwazają że to dobre miejsce do wychowywania dzieci, bo bezpieczne."

Odnosimy się tu do autorki, nie mówmy tu o rozsądku, bo wyrażanie zaznacza, że łączy ich uczucie.


"A jak ktoś używa tez mózgu zlokalizowanego poniżej pasa, to już w ogóle do odstrzału)"

Niestety, podejrzewam, że większość zdrajców tak ma.

Posty [ 66 do 130 z 378 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024