Ale Polis, przecież chęć posiadania dziecka, a umiejętność bycia rodzicem to dwie zupełnie inne rzeczy... Ja nie na darmo poruszyłem przykład dziecka, którego interakcja z rodzicem ograniczała się do pytania "jak było w szkole"? Dość wspomnieć model wychowania z minionej niedawno epoki, gdzie tak naprawdę wiele dzieci wychowywało się samopas. Dzisiaj te dzieci są już dorosłe, mają swoje dzieci czy wnuki, jednak wątpię czy pochwalą ci się tym, że mieli jakąś zajebistą więź ze swoimi rodzicami. Ty uważasz że to jest wykazanie jakiegoś tam zainteresowania, OK. Ja uważam, że to codzienne odklepanie swojego obowiązku jako rodzica i tyle.
W ogóle jakby tak ocenić PRLowski model wychowywania to powstaje całe szerokie pole do debaty na temat tego czy był on taki fajny i czy rzeczywiście spełniał on ten szereg potrzeb o których mówisz. Te dzieci bardzo często były autentycznie chciane. Tylko rodzicem bardzo często nie potrafiono być.
Zmierzam do tego, że można dziecko chcieć i za*ebistym rodzicem być. Można dziecko chcieć, a rodzicem być ujowym. Można dziecka nie chcieć (z różnych powodów), a predyspozycje na rodzica mieć super, czego tak naprawdę nigdy się zrealizuje w praktyce. Sprawa po prostu nie jest zero jedynkowa. Za dużo zmiennych, za dużo opcji.
Różnica między nami polega na tym, że ty chcesz niszczyć niewykorzystany potencjał już na starcie, a ja uważam, że każdy zasługuje na to, żeby się w życiu sprawdzić. Co z tym całym potencjałem zrobi, czy życie wygra czy je sobie spie*rzy? Ma do tego święte prawo.
I możemy się pojedynczymi przykładami przerzucać nawet do wieczora. Ja ci mogę podać przykłady nawet z mojego najbliższego otoczenia osób, które pochodziły z tzw. "dobrych domów" a zeszły ma drogę występku lub same skończyły na marginesie społecznym. Mogę ci też podać przykłady osób, które pochodziły z domów dysfunkcyjnych na wielu poziomach, wręcz patologicznych, a które w dorosłym życiu spięły doopę i odniosły sukces, bardzo często dlatego, że niejednokrotnie chcieli oni zapewnić swoim dzieciom lepszy los niż sami mieli.
Tak naprawdę pojedyncze przypadki są bez znaczenia w odniesieniu do szerszego obrazu...