Bill.Garret napisał/a:Inna sprawa, ze głosowanie korespondencyjne było bezprawne, sprzeczne z konstytucja.
Ale... kto dzisiaj przejmuje się jeszcze konstytucją ?
No prezeses strollował opozycję i teraz prezes broni konstytucji 
A tak ogólnie w komentarzu dla twierdzeń, że prezes w końcu się doczekał.
Wiosną prezes zagonił cały aparat państwa do zorganizowania w terminie wyborów prezydenckich oraz zaryzykował pierwszy realny bunt w swoich szeregach. Nikt nie ukrywał, że ma to związek z przewidywanym istotnym pogorszeniem notowań PiS-u na jesień. Nikt nie miał złudzeń, że każdy miesiąc walki z epidemią odbije się na notowaniach rządu, partii rządzącej jak i jej kandydata na urząd prezydenta. Szykowała się jesień średniowiecza dla PiS. W tej sytuacji opozycja gromko wzywała do ogłoszenia stanu wyjątkowego i przełożenia wyborów na jesień. Przypominam - przy 200-500 dziennych zakażeń cała opozycja wołała, że tylko stan nadzwyczajny uratuje nasz kraj. Kiedy ostatnio słyszeliście jakiegoś przedstawiciela opozycji wzywającego do ogłoszenia stanu nadzwyczajnego? Teraz gdy dziennie jest 10, 15, 20 tysięcy dziennych zakażeń? No właśnie...
Prezes osiągnął swój cel, wybory się odbyły, kandydat PiS został prezydentem. Mamy jesień i mamy to o czym wiosną wszyscy wiedzieli, to jest, że jest coraz więcej zmęczonych i niezadowolonych. Popularność miała spaść i spadła. Czy wydarzyło się coś nieoczekiwanego? Nie. Czy orzeczenie TK było nieoczekiwane? Nie, odbyło się zgodnie z wytyczonym na początku roku harmonogramem i naprawdę nie wiem kto oczekiwał innego rozstrzygnięcia wniosku. Czy to dla PiS złe i nieoczekiwane? Nie, skoro było wiadomo, że będzie źle, to czemu nie załatwić w tym czasie większości niepopularnych spraw? I tak będzie źle, to trochę bardziej, trochę mniej, jaka to różnica?
Teraz dlaczego z punktu widzenia tej konkretnej formacji nie jest źle, a nawet całkiem dobrze. Przez 5 lat PiS-owi udało się rozmontować większość instytucji państwa. To znaczy uczynić je dwuznacznymi, zależnymi od interpretacji. Mieliśmy trwający lata kompromis aborcyjny i już go nie mamy i nie będziemy mieć. Są różne zdania, jedni twierdzą, że orzeczenie TK wprost delegalizuje przesłankę eugeniczną, inni że dopiero parlament na bazie orzeczenia musi zmienić przepisy. Obie wersje są korzystne dla PiS, bo wprowadza dowolność. Jedni twierdzą, że to jest ważne orzeczenie, a inni, że nie ważne, bo to pseudo Trybunał, sędziowie dublerzy itd. Wczoraj jedni wołali, że orzeczenia TK należy bezwzględnie od razu publikować, a dziś wołają, że jak się bardzo chce, to jednak można nie publikować. Pełna dowolność. Dziś w polskim parlamencie najprawdopodobniej nie będzie można ani przegłosować nowelizacji ustawy o rodzinie zgodnie z orzeczeniem TK, ani "kompromisowej" propozycji prezydenta, ani żadnej innej. Ba, są tacy co mówią, że w ogóle można się tym nie zajmować, bo orzeczenie TK, to tylko wskazówka. No wolna amerykanka, mętna woda i o to chodzi. Tak czy siak aborcje prawdopodobnie znikną z polskich szpitali, bo z punktu widzenia szpitali najbezpieczniejszym wyjściem jest ich nie robić. Istnieje ryzyko, że jakaś kobieta zdecyduje się na drogę sądową wobec szpitala ale przecież to długa droga, a wyrok może wyda jakiś sędzia dubler? Za to w tej mętnej wodzie nigdy nie wiadomo czy nie zapukają smutni panowie z pytaniem "a czemu wy tu aborcje przeprowadzacie skoro jest orzeczenie TK?" Oczywiście mogą nie zapukać, jak się dobrze żyje z tym kim trzeba, nie? I o to chodzi, o to chodzi... 