MagdaLena1111 napisał/a:Dzisiaj jechałam sobie samochodem i słuchałam radia, gdzie akurat korespondenci z krajów naszych sąsiadów zdawali relację o postrzeganiu wydarzeń związanych z zaostrzeniem kompromisu aborcyjnego w Polsce. Oprócz tego, że wszędzie za granicą spotkało się to z zaskoczeniem, bo ludziom w głowie się nie mieści, że można obywatelom tak bardzo ograniczać jego prawa człowieka i nie rozumieją jak można zabierać kobietom prawo wyboru, to zaskoczyło mnie to, że mimo pandemii, która wiadomo - wszędzie jest tematem i problemem nr 1, to chcą w jakiś sposób Polakom pomagać. Wszędzie oczywiście są jakieś formy manifestacji solidaryzowania się z Polkami i np. w Bratysławie pod instytutem i ambasadą umieszczane są życzenia „szybkiego oddalenia się” dla polskiego rządu w polskim i słowackim języku. A Szwedzi i Czesi na przykład chcą udostępnić Polkom własną publiczną służbę zdrowia w celu wykonywania nawet bezpłatnych aborcji. W Czechach już jest nawet inicjatywa Cioci Czesi, która zbiera pieniądze na ten cel.
W Norwegii też mają takie pomysły.
To co się dziej pokazuje, że w kwestii aborcji nie ma co iść na żadne kompromisy. Moim zdaniem starsze pokolenie popełniło błąd dając palcem tym, którzy chcieli i dalej chcą całą rękę.
Nowy Trybunał, stara praktyka
22 października 2020 roku Trybunał Konstytucyjny stwierdził niekonstytucyjność przepisu ustawowego pozwalającego przerwać ciążę w przypadku, gdy „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”.
Jeżeli przyjrzeć się historii orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego w Polsce, to w wyroku nie ma nic zaskakującego. Orzeczenie to nie jest aberracją, odejściem od wcześniejszych liberalnych i opartych na prawach człowieka standardów przez grupę sędziów, czy też „sędziów dublerów” powiązanych z Prawem i Sprawiedliwością i Zjednoczoną Prawicą. Jest to konsekwencja dominującego w Trybunale od lat prawicowego konstytucjonalizmu, który przyjmuje religijny fundamentalizm katolicki jako oczywistość prawną oraz wyklucza obywateli z debaty nad Konstytucją i jej wartościami.
Przyjęta przez prawicowy konstytucjonalizm strategia wobec praw obywateli, a zwłaszcza wobec praw kobiet, przypomina „gotowanie żaby”. W powszechnie znanej bajce żaba zostaje umieszczona w garnku. Woda jest ciepła, ale nie gotuje się, więc żaba pozostaje w naczyniu. Wraz ze wzrostem temperatury wody żaba dostosowuje do niej swoją temperaturę ciała. Żaba pozostaje w garnku, aż temperatura wody wzrasta na tyle, że nie jest już w stanie z niego uciec i gotuje się.
Jeśli chodzi o uzależnienie prawa państwowego od zasad wiary religijnej, temperatura wody była podwyższana od początku istnienia sądownictwa konstytucyjnego w Polsce przez dominujących w nim prawicowych sędziów. Możemy to ujrzeć na przykładzie konkretnych orzeczeń, do których doprowadzali kolejni prezesi Trybunału, tacy jak prof. Andrzej Zoll czy prof. Andrzej Rzepliński.
Rozdział pierwszy: religia w szkołach
Pierwszym ważnym orzeczeniem było orzeczenie z dnia 30 stycznia 1991 roku (K 11/90) dotyczące wprowadzenia religii do szkół. Jak przyznał w wywiadzie z Teresą Torańską, ówczesny premier Tadeusz Mazowiecki dostawał w tym czasie telefony z episkopatu, a także od prymasa, który oczekiwał, że religia wejdzie do szkół jak najszybciej. Nie chcąc mieć przeciwnika w Kościele, przystano na te rozwiązania i wprowadzono religię do szkół instrukcją, a nie ustawą, bez obradowania w Sejmie – zdając sobie sprawę z tego, że nie ma na to pełnej zgody i że takie rozwiązanie budzi kontrowersje.
Całego nie będę wklejać, jakby ktoś chciał przeczytać to tytuł artykułu: Gotowanie żaby. Historia prawicowego konstytucjonalizmu w Polsce
rossanka napisał/a:Ale co innego miałam napisać. Naszła mnie refleksja, że może ta sytuacja spowoduje, że Ci z ciężko upośledzonych dziećmi, przy których trzeba siedzieć 24h faktycznie otrzymają wsparcie, co by było plusem tej sytuacji. Bo jak dotąd to wygląda jak wygląda, czyli wcale. Masz urodzić, a dalej sobie radz sam.
Na to bym nie liczyła. Tak jak ludzie mający ciężko chore dzieci nie mogą liczyć specjalnie na pomoc państwa, tak pewnie dalej nie będą mogli liczyć. Ich interesują tylko zygoty, a nie urodzone i cierpiące dzieci. Urodzone i cierpiące dzieci oraz ich rodziny to już mają gdzieś.
Co do tego co proponuje Duda, to wygląda tak:
