Snake napisał/a:santapietruszka napisał/a:Długo by można wymieniać 
Przesadzasz
Po prostu naprawdę trudno nie zauważyć, że obecny strajk ma głównie podłoże polityczne w sensie dokopania PiS-owi w roku wyborczym. Ciężko dyskutować z wiedzą, że związki nie wchodziły na drogę strajków kiedy nauczyciele dostawali podwyżki po 3-5 % dekadę temu, kiedy likwidowano setkami szkoły i wyrzucano z pracy nauczycieli tysiącami. Nie strajkowali kiedy przez kilka lat ich pensje w ogóle były zamrożone. Nagle teraz się obudzili kiedy w zeszłym roku dostali podwyżkę o ponad 5 %, a w tym roku kolejną o ponad 5 %, a na przyszły rok była zaplanowana kolejna. PiS przewidział w latach 2018-2020 wzrost wynagrodzeń w oświacie o 15,8 % i dostaje strajk kiedy przez ostatnie 3 lata rządów PO-PSL i dwa pierwsze PiS nie było żadnej podwyżki. Związkowe żądanie 1000 zł podwyżki dla każdego było w ogóle od czapy. 30 % jest już bliżej rzeczywistości ale zarzucają rządowi, że ten nie wie na czym polegają rozmowy, bo rząd oferuje 15 % w ciągu tego roku. No fakt, rząd zaplanował 15,8 % w ciągu trzech lat, ponad 10 % już podniósł, oferuje kolejne 10 % w tym roku i kolejne podwyżki w następnych latach. To żadne negocjacje...
Ach, bo przecież rząd zaproponował podwyżki związane z podwyższeniem pensum, co spowoduje, że dla części nauczycieli zabraknie po prostu pensum i stracą pracę. No to ja czegoś nie rozumiem. Szkoła to jakaś farma pensum i etatów dla nauczycieli?
No, nie do końca tak, jak piszesz, bo PiS obiecywał swego czasu w programie wyborczym podwyżki dla nauczycieli o co najmniej 2500zł brutto
Zresztą niepełnosprawnych też popierał za rządów PO, a potem jakoś mu przeszło i nawet kotarą wolał zasłonić 
Ale na tematy polityczne nie chce mi się dyskutować. Natomiast logicznym dla mnie jest (i myślę, że dla Ciebie też), że start od żądania 1000 podwyżki jest po to, żeby było o czym negocjować. Jakby chcieli 100zł, to uważasz, że tak od strzału ktoś by im dał? I mówisz - rząd zaplanował, że za trzy lata da... a skąd choćby pewność, że będzie ten sam rząd? Ja też na ich miejscu chciałabym tu i teraz, a nie jakieś mgliste obietnice, których pewnie nie dotrzymają, tak samo zresztą jak w sprawie lekarzy.
A co do podniesienia pensum - ja jestem jak najbardziej za akurat. Ale pod warunkiem, że naprawdę zmniejszy się do tego szkolną biurokrację. Bo ja widzę, jak u mnie w przedszkolu zostają po godzinach i wypełniają durne, tak naprawdę nikomu niepotrzebne papierki. Choćby ocena gotowości szkolnej mojego dziecka, które już dawno zgłosiłam, że do szkoły nie idzie, bo się odraczamy, ale kogo to obchodzi, one muszą i tak, więc piszą mi kilkustronicowy papierek (już drugi raz), który nikomu do niczego nie jest potrzebny, bo opinię do poradni musiały mi napisać i tak wcześniej, i to jest zresztą co innego, bo do poradni jest na moją pisemną prośbę, a ocena tej gotowości wynika z przepisów, na innym druczku. A w poradni ja dostanę jeszcze inny papierek, opinię na podstawie opinii, z którym polecę do szkoły, bo nie mogłam w zeszłym roku napisać, że chcę odroczenia na 2 lata, bo nie, bo za rok musi być następny papierek. I dostanę ze szkoły papierek z obszernym uzasadnieniem, że na podstawie mojego pisemnego wniosku i opinii zgadzają się na odroczenie, i ten papierek ze szkoły będę musiała zanieść do przedszkola, bo inaczej mnie wykreślą z listy na następny rok (a wcześniej musiałam się pisemnie zobowiązać, że im to przyniosę)... jaki w tym jest sens? Chyba prościej by było, że ja zgłaszam w przedszkolu, że się odraczam, przedszkole klika enter w jakimś systemie (który zresztą istnieje, bo jest do rekrutacji właśnie), że się zgadza, idę do poradni, poradnia klika enter po zbadaniu dziecka, że się zgadza, w szkole się podświetla, szkoła klika enter, że zatwierdza - w przedszkolu świeci, że tak, szkoła zatwierdziła, jest ok, wszystko załatwione. Naprawdę szkoda lasów.
W szkole pewnie wygląda to znacznie gorzej, bo dochodzą jakieś arkusze ocen i inne cuda wianki.