Myśliwi - pasjonaci czy mordercy? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STYL ŻYCIA I SPOŁECZEŃSTWO KOBIECYM OKIEM » Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 180 ]

1 Ostatnio edytowany przez katarine93 (2019-02-11 23:19:56)

Temat: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Witajcie.

Jak postrzegacie myślistwo? W obecnych czasach według was jest to już bardzej forma rozrywki czy wciąż konieczność ze względu na "zachowanie równowagi w przyrodzie"?
Czy potrafilibyście zaakceptować, gdyby wasz partner/partnerka byli myśliwymi?

Wgłębiam się w ten temat i twierdzę, że myśliwi czerpią przyjemność z zabijania zasłaniając się sztucznie stworzoną etyką. Chwalenie się trofeami, zdjęcia dumnych myśłiwych przy zastrzelonej zwierzynie... Same polowania - huczna impreza przy alkoholu, niejednokrotnie od samego początku do końca. Niestety, prawo zezwala na te praktyki, zresztą sami ci, którzy je tworzą polują, więc dziwne gdyby było inaczej. Trafiłam na artukuł nt. polujących księży. Okazuje się, że nie jest ich tak mało. Na pytanie jak polowania odnieść do piątego przykazania, odpowiadają, że przecież dekalog tyczy się ludzi, nie zwierząt.
Krótko mówiąc, jak dla mnie są to po prostu zakompleksieni ludzie, którzy w lesie czują się panami życia i śmierci - lubią zabijać i mogą to robić legalnie.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Jak dla mnie mordercy i basta.

3

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Wędkarze z tej samej bajki się wywodzą.

A dla równowagi, jeśli myśliwych nazwać mordercami, to jak nazwać pracowników ubojni, oraz jak nazwać jedzących mięso?

4

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Przy poprzednim prezydencie nikt takich wàtpliwości nie miał. Mysliwstwo bylo sportem elitarnym, po zmianie w pałacu prezydenckim, nagle zyskało negatywne konotacje.

5

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Nadal konieczne jest utrzymywanie populacji poszczególnych gatunków na odpowiednim poziomie i tyle. To się nie zmieni, wszak nie zabroni nikt zwierzętom się rozmnażać. Zresztą to tak samo jak z lasami zaatakowanymi przez różne szkodniki...aby w Polsce mamy problem zrobić z tym porządek.

Zaś epitety Autorko mogłabyś zachować jednak dla siebie.

6

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
misiando napisał/a:

Wędkarze z tej samej bajki się wywodzą.

A dla równowagi, jeśli myśliwych nazwać mordercami, to jak nazwać pracowników ubojni, oraz jak nazwać jedzących mięso?

Najgłupszy argument świata. I najczęściej powtarzany.
Tu nie chodzi o zabijanie, tylko czerpanie z tego przyjemności. Sądzisz, że (zdrowy na umyśle) pracownik ubojni dochodzi, ilekroć ogłusza prosiaka?

7

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

W dzieciństwie jedną z atrakcji wakacji lub ferii był wyjazd do stryja, do lasu. Tam zaś nocleg w jego gabinecie, gdzie dwie ściany były obwieszone trofeami tj. czaszkami, porożami i szablami. Kłóciliśmy się o to kto może spać w tym pokoju. Zdarzały się i polowania ale nas nikt, nigdy nie zabrał choć paliliśmy się do tego bardzo. W rodzinie nadal są osoby, które są myśliwymi. Starsi tj. w wieku emerytalnym i młodsi. Mam znajomych myśliwych. Nie zauważyłem u żadnej z tych osób jakichś niepokojących cech tzn. nie zaczynają dnia od wychylenia kubka parującej krwi. Sam przez jakiś czas się zastanawiałem czy nie ubiegać się o zostanie myśliwym ale ostatecznie wygrało moje lenistwo. Bycie myśliwym wymaga jednak łażenia po lasach, nieraz siedzi się godzinami na ambonie w mrozie. Na dodatek trzeba się udzielać w kole łowieckim tj. jeździć na dokarmianie zwierzyny i inne takie prace. No i ogólnie nie jest to znów taka tania pasja. Sztucer, broń śrutowa, to od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych plus reszta ekwipunku. Koszty amunicji, która też tania nie jest, a w miarę upowszechniania amunicji bezołowiowej raczej droższa. Za prawo do odstrzału się płaci tylko nie pamiętam czy każdej zwierzyny czy tylko tej grubszej. Za mięso upolowanej przez siebie zwierzyny też trzeba zapłacić. I tu przechodzimy do sedna. W populacjach zwierzyny dzikiej trzeba prowadzić selekcję i odstrzał, bo w obecnych warunkach po prostu się ona rozmnaża ponad miarę. Wcale nie dlatego, że myśliwi dokarmiają zwierzynę tylko dlatego, że dużo zwierza ma mnóstwo żarcia u człowieka. Cała zwierzyna dzika jest własnością państwa więc kiedy np. dziki niszczą ludziom pola uprawne, to ci udają się z pretensjami do państwa. To państwo obecnie częściowo w sprawie rekompensat odsyła rolników do kół łowieckich, które mają takie rekompensaty w imię państwa im wypłacać. Samych dzików w Polsce odstrzeliwuje się co roku prawie ćwierć miliona, a w żaden sposób nie zagraża to ich populacji, bo obecnie locha może być ciężarna 2-3 razy w roku, a nie raz jak kiedyś. Zmierzam do tego, że ktoś musi zwierzynę odstrzeliwać i ogólnie co roku idzie to w miliony sztuk różnych gatunków. Nadleśnictwa przy obecnych kadrach nie są w stanie tego robić, bo mają też inne zadania. Trzeba by zatrudnić dodatkowo 2-3 razy więcej pracowników leśnych tylko z zadaniem odstrzału zwierząt. No i płacić im z budżetu państwa. A po co skoro są ludzie, którzy nie tylko zrobią to za darmo ale jeszcze państwu zapłacą niemałe pieniądze za prawo do odstrzału? Bo liczyć trzeba umieć! tongue

8

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
Snake napisał/a:

W dzieciństwie jedną z atrakcji wakacji lub ferii był wyjazd do stryja, do lasu. Tam zaś nocleg w jego gabinecie, gdzie dwie ściany były obwieszone trofeami tj. czaszkami, porożami i szablami. Kłóciliśmy się o to kto może spać w tym pokoju. Zdarzały się i polowania ale nas nikt, nigdy nie zabrał choć paliliśmy się do tego bardzo. W rodzinie nadal są osoby, które są myśliwymi. Starsi tj. w wieku emerytalnym i młodsi. Mam znajomych myśliwych. Nie zauważyłem u żadnej z tych osób jakichś niepokojących cech tzn. nie zaczynają dnia od wychylenia kubka parującej krwi. Sam przez jakiś czas się zastanawiałem czy nie ubiegać się o zostanie myśliwym ale ostatecznie wygrało moje lenistwo. Bycie myśliwym wymaga jednak łażenia po lasach, nieraz siedzi się godzinami na ambonie w mrozie. Na dodatek trzeba się udzielać w kole łowieckim tj. jeździć na dokarmianie zwierzyny i inne takie prace. No i ogólnie nie jest to znów taka tania pasja. Sztucer, broń śrutowa, to od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych plus reszta ekwipunku. Koszty amunicji, która też tania nie jest, a w miarę upowszechniania amunicji bezołowiowej raczej droższa. Za prawo do odstrzału się płaci tylko nie pamiętam czy każdej zwierzyny czy tylko tej grubszej. Za mięso upolowanej przez siebie zwierzyny też trzeba zapłacić. I tu przechodzimy do sedna. W populacjach zwierzyny dzikiej trzeba prowadzić selekcję i odstrzał, bo w obecnych warunkach po prostu się ona rozmnaża ponad miarę. Wcale nie dlatego, że myśliwi dokarmiają zwierzynę tylko dlatego, że dużo zwierza ma mnóstwo żarcia u człowieka. Cała zwierzyna dzika jest własnością państwa więc kiedy np. dziki niszczą ludziom pola uprawne, to ci udają się z pretensjami do państwa. To państwo obecnie częściowo w sprawie rekompensat odsyła rolników do kół łowieckich, które mają takie rekompensaty w imię państwa im wypłacać. Samych dzików w Polsce odstrzeliwuje się co roku prawie ćwierć miliona, a w żaden sposób nie zagraża to ich populacji, bo obecnie locha może być ciężarna 2-3 razy w roku, a nie raz jak kiedyś. Zmierzam do tego, że ktoś musi zwierzynę odstrzeliwać i ogólnie co roku idzie to w miliony sztuk różnych gatunków. Nadleśnictwa przy obecnych kadrach nie są w stanie tego robić, bo mają też inne zadania. Trzeba by zatrudnić dodatkowo 2-3 razy więcej pracowników leśnych tylko z zadaniem odstrzału zwierząt. No i płacić im z budżetu państwa. A po co skoro są ludzie, którzy nie tylko zrobią to za darmo ale jeszcze państwu zapłacą niemałe pieniądze za prawo do odstrzału? Bo liczyć trzeba umieć! tongue

No w sumie jest to jakaś argumentacja. Pewnie masz rację, że tak czy siak ktoś te dziki i tak musiałby odstrzelić.
Ale tak całkiem subiektywnie to kompletnie nie czuję co może być fajnego w strzelaniu do zwierząt. Ale to tylko moje odczucie.

9

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
prudencja napisał/a:

Najgłupszy argument świata. I najczęściej powtarzany.
Tu nie chodzi o zabijanie, tylko czerpanie z tego przyjemności. Sądzisz, że (zdrowy na umyśle) pracownik ubojni dochodzi, ilekroć ogłusza prosiaka?

Zluzuj zwieracz w toalecie, nie na forum, tak na początek. Tu nie sejm.

Ja nie wiem, czy myśliwy dochodzi podczas strzału. Pewnie niektórzy miewają dreszcze. Ale czy bycie przemysłowym katem w ubojni (skoro mordercy, to czemu nie kaci) ma być lepsze?

Wędkarze też zabijają. I też dla przyjemności. I też przy tym okazjonalnie piją smile

10 Ostatnio edytowany przez Misinx (2019-02-12 10:48:40)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
misiando napisał/a:
prudencja napisał/a:

Najgłupszy argument świata. I najczęściej powtarzany.
Tu nie chodzi o zabijanie, tylko czerpanie z tego przyjemności. Sądzisz, że (zdrowy na umyśle) pracownik ubojni dochodzi, ilekroć ogłusza prosiaka?

Zluzuj zwieracz w toalecie, nie na forum, tak na początek. Tu nie sejm.

Ja nie wiem, czy myśliwy dochodzi podczas strzału. Pewnie niektórzy miewają dreszcze. Ale czy bycie przemysłowym katem w ubojni (skoro mordercy, to czemu nie kaci) ma być lepsze?

Wędkarze też zabijają. I też dla przyjemności. I też przy tym okazjonalnie piją smile

Wędkarze nie zawsze zabijają. Mam kolegę wędkarza i z tego co on mówi, to w tym całym wędkarstwie to najmniej chodzi o tą rybę na haczyku. I on akurat ryby wypuszcza, a nie zabija.

11

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
Misinx napisał/a:

Ale tak całkiem subiektywnie to kompletnie nie czuję co może być fajnego w strzelaniu do zwierząt. Ale to tylko moje odczucie.

Trudno mi powiedzieć. Sam nigdy nie miałem problemu żeby zabić zwierzę, które miałem zamiar zjeść. Stąd nie widziałbym u siebie przeciwskazań żeby polować, bo mam ochotę na dziczyznę z pierwszej ręki. Natomiast tak żeby pójść sobie coś ustrzelić dla ustrzelenia, to mnie nigdy nie pociągało tongue

12

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
Snake napisał/a:
Misinx napisał/a:

Ale tak całkiem subiektywnie to kompletnie nie czuję co może być fajnego w strzelaniu do zwierząt. Ale to tylko moje odczucie.

Trudno mi powiedzieć. Sam nigdy nie miałem problemu żeby zabić zwierzę, które miałem zamiar zjeść. Stąd nie widziałbym u siebie przeciwskazań żeby polować, bo mam ochotę na dziczyznę z pierwszej ręki. Natomiast tak żeby pójść sobie coś ustrzelić dla ustrzelenia, to mnie nigdy nie pociągało tongue

Sam nie wiem co o tym myśleć. Nie mam problemu z tym, że zwierzęta się zabija po to, żeby je zjeść. Tak jest urządzony ten świat. Jedni zjadają drugich. W dzieciństwie widziałem jak się zabija kurę i patroszy, i nie miałem z tym problemu. Z tym, że wiadomo to są zwierzęta hodowlane przeznaczone na mięso. Natomiast strzelanie do dzikich zwierząt... Wydaje mi się takim zbytkiem. Może to jest hipokryzja z mojej strony. Nie wiem. Tak to jakoś czuję. Ale w sumie faktycznie jeśli chodzi o regulację populacji np. dzików to innego wyjścia chyba nie ma.

13 Ostatnio edytowany przez Snake (2019-02-12 15:14:54)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
Misinx napisał/a:

Ale w sumie faktycznie jeśli chodzi o regulację populacji np. dzików to innego wyjścia chyba nie ma.

Tylko wiesz, u nas regulacyjnie odstrzeliwuje się rocznie po 200 tysięcy dzików, a w Niemczech po 800 tysięcy. Były wilcy, to i miał kto dziki regulować. Podobnie dotyczy innej zwierzyny. Co roku odstrzeliwuje się ok. 150 tys. saren, 150 tys. lisów, po ok. 75-90 tys. jeleni, bażantów, kaczek. W żaden sposób nie zagraża to biologicznemu istnieniu tych gatunków w Polsce.
Z tym, że to oczywiście trudno do końca nazwać zwierzyną dziką. Jej populacja rozwija się, bo żeruje na ludzkich siedliskach, polach uprawnych, a naturalnych wrogów - drapieżników najczęściej brak. Ponieważ jest to zwierzyna państwowa, to za straty w prywatnych majątkach musi płacić państwo, a ono się wycwaniło. Za prawo do działalności łowieckiej to koła łowieckie wypłacają odszkodowania za straty wyrządzone przez zwierzynę dziką. Więc państwo jest do przodu raz. Drugi raz, że nie musi płacić za normalną regulację populacji zwierzyny.

14

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
Snake napisał/a:

Tylko wiesz, u nas regulacyjnie odstrzeliwuje się rocznie po 200 tysięcy dzików, a w Niemczech po 800 tysięcy. Były wilcy, to i miał kto dziki regulować. Podobnie dotyczy innej zwierzyny. Co roku odstrzeliwuje się ok. 150 tys. saren, 150 tys. lisów, po ok. 75-90 tys. jeleni, bażantów, kaczek. W żaden sposób nie zagraża to biologicznemu istnieniu tych gatunków w Polsce.

To o co była ta styczniowa histeria z odstrzałem 700 dzików?

15 Ostatnio edytowany przez assassin (2019-02-12 19:37:29)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
foggy napisał/a:
Snake napisał/a:

Tylko wiesz, u nas regulacyjnie odstrzeliwuje się rocznie po 200 tysięcy dzików, a w Niemczech po 800 tysięcy. Były wilcy, to i miał kto dziki regulować. Podobnie dotyczy innej zwierzyny. Co roku odstrzeliwuje się ok. 150 tys. saren, 150 tys. lisów, po ok. 75-90 tys. jeleni, bażantów, kaczek. W żaden sposób nie zagraża to biologicznemu istnieniu tych gatunków w Polsce.

To o co była ta styczniowa histeria z odstrzałem 700 dzików?

To była klasyczna gównoburza, wcześniej była podobna przy okazji Puszczy Białowieskiej....a nakręcają to wiadome środowiska.

16

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Rozumie, że posiadasz moralne prawo do wypowiada się w takim tonie?
Czyli:
- nie jesz mięsa bądź innych rzeczy z martwych myślących/czujących organizmów żywych,
- nie używasz rzeczy z naturalnej skóry i innych produktów pochodzących z martwych zwierząt.

hmm?

17

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
foggy napisał/a:

To o co była ta styczniowa histeria z odstrzałem 700 dzików?

Bo w sumie nie chodziło o 700 dzików tylko o to, że z głupawych komunikatów ministerstwa wynikało, że w krótkim terminie interwencyjnie ma być odstrzelone dodatkowo setki tys. dzików. Poza normalną ilością, która w trakcie sezonu jest odstrzeliwana. Potem oczywiście zaczęło się odkręcanie, że to źle zrozumiano, że w całym sezonie ma tyle być odstrzelone, a sezon zaraz się kończy. Niemniej nawet kilkadziesiąt tysięcy w tak krótkim terminie wymagałoby pospolitego ruszenia wszystkich myśliwych i niemalże katorżniczej pracy. Nawet wielu myśliwych było tym zdegustowanych, bo to już trudno nazwać polowaniem, a bardziej eksterminacją. Mimo, że ministerstwo ustaliło zapłatę za każdego zabitego dzika. Coś musiało być na rzeczy skoro szef PZŁ podał się do dymisji. Może nie chciał sobie brudzić rąk farbą...

18

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
Znerx napisał/a:

Rozumie, że posiadasz moralne prawo do wypowiada się w takim tonie?
Czyli:
- nie jesz mięsa bądź innych rzeczy z martwych myślących/czujących organizmów żywych,
- nie używasz rzeczy z naturalnej skóry i innych produktów pochodzących z martwych zwierząt.

spełniam 2 powyższe ale prawo moralne to chyba względne pojęcie:) ktoś inny mógłby np. dodać: nie jeść produktów pochodzenia zwierzęcego (masło, mleko, jaja itp) smile tak samo względne chyba jest odczucie czy myślistwo można porównać z wędkarstwem, ubojem. Mogę napisać tyle, że osobiście nie mógłbym, nie chciałbym przyczyniać się do śmierci żadnego zwierzęcia, ale nie będąc psychoanalitykiem trudno byłoby mi formułować takie pojęcia jak niektóre z powyższych, o grupie ludzi z którymi nigdy nie rozmawiałem. Ideę albo teorię naukową często da się stworzyć, tutaj pojawiają się argumenty o liczebności, kontroli populacji dzików które znam na pamięć i które mają dla mnie takie samo znaczenie jak np. populacja lamy na Madagaskarze, chętnie przekazałbym takie stanowisko związkom łowieckim, później obserwując ich ciekawe reakcje i na tym kończąc dyskusję z mojej strony.

19 Ostatnio edytowany przez Excop (2019-02-13 12:21:09)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
misiando napisał/a:

Wędkarze z tej samej bajki się wywodzą.

A dla równowagi, jeśli myśliwych nazwać mordercami, to jak nazwać pracowników ubojni, oraz jak nazwać jedzących mięso?

Demagogią nazwałbym to. Powyższy wpis.
Wegetarianizm albo inne, pokrewne im ekstremalne "oddawanie czci wszelkiemu życiu", to czym jest, tak  konkretnie i rzeczowo?
Bo bajdurzenie o wyższości roślinożerców nad drapieżnikami, to bajdurzenie tylko. Dla dzieci, oglądających animowane filmy o zgodnym współżyciu gatunków wrogich sobie przez ich różne przystosowanie w rzeczywistości.
Tam, Natura robi swoje, gdy lwica dusi śliczne, młode "antylopiątko", niewybredne hieny gonią sępy od im należnej padliny, a inteligentne i przez to skuteczne, likaony zaganiają na śmierć z wyczerpania upatrzoną ofiarę?
Tak, myśliwi, nie są zabójcami. Są, rzeczywiście,  mordercami. Korzystającymi z przewagi nad zwierzętami. Do tego, zdając sobie z tego sprawę. I to, największą frajdę im sprawia.
Zabójstwa postaci wiele jest. Morderstwo zaś, to zabójstwo zaplanowane i z zimną krwią, zrealizowane.

Pracownicy ubojni?
Ktoś to musi robić. Jak kat, w niektórych stanach, mających nas gdzieś od zawsze, USA.
Wędkarstwo sportowe ponoć modne jest.
Sprawiają wędkarze ból nie do usłyszenia, ale wypuszczają złowione ryby na wolność.
Dla zysku lub wypchania zdobyczy nad biurkiem, ci osobnicy, myśliwym podobni są.
Ja osobiście, nie lubię surówek polewanych majonezem.
Wstrętne to jest. Mojej partnerce odpowiada to z kolei.
Jesteśmy razem. Lubimy mięso, lubimy jeść rośliny (chwasty niektóre, także). Dziczyzny nie jadamy, ale gdzieś to, spożywane jest.
Człowiek, jako najbardziej krwiożerczy drapieżnik w historii świata ożywionego, bez mięsa nie wzbudziłby w mózgu zmian, co do nastawienia wobec zwierząt zamieszkujących dziko (rzadkość) lub hodowanych do uboju lub rozrywki.
Myślenie jest darem. Z białka zwierzęcego pochodzącym w większości. :)

20

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Osobiście nie umiałabym pociągnąć za spust i zabić zwierzęcia. Znam jednak jednego leśnika, który w zawodzie pracuje już ponad 20 lat, jest bardzo dobrym człowiekiem i robi co w jego mocy, żeby dbać o las i zwierzęta. Także jego zdaniem odstrzał niektórych zwierząt jest konieczny i nie ma się co oszukiwać, że przyroda świetnie sobie radzi bez człowieka, bo wkroczyliśmy w nią już zbyt mocno, żeby teraz pozostawić ją samą sobie. Nigdy jednak nie zrozumiem robienia sobie zdjęć przy martwych zwierzętach i uciechy z polowań.

21 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2019-03-03 14:36:11)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Dobrze, że używasz takich zwrotów jak "osobiście" czy "nie rozumiem". Wszakże ludzie są różni i dla każdego coś dobrego.

nudny.trudny napisał/a:

tak samo względne chyba jest odczucie czy myślistwo można porównać z wędkarstwem, ubojem. Mogę napisać tyle, że osobiście nie mógłbym, nie chciałbym przyczyniać się do śmierci żadnego zwierzęcia,

Jeśli nie chciałbyś się przyczyniać, jak to formułujesz to nie mógłbyś spożywać wielu produktów roślinnych, ze względu jak obecnie wygląda pozyskanie terenów pod uprawę czy sposobu uprawy roślin. Oczywiście naciągam pod częste stwierdzenia wobec osób spożywających mięso lub produkty odzwierzęce.

22 Ostatnio edytowany przez authority (2019-03-03 16:48:49)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Mam gdzieś czy lubił to Komorowski czy nie to z resztą nie przesądza o jakości jego prezydentury PS jest z resztą bardziej  ludowym konserwatystą typowym chadekiem niż liberałem jak chociażby Petru czy Balcerowicz . Widać niektórzy tylko o polityce. Myśliwy może przez omyłkę zabić człowieka. Ci co robią to z pobudek tradycyjnych przyjemności to mordercy. Myślistwo powinno być ograniczone do ścisłe określonych obszarów. A decydować powinni o tym tylko okoliczni mieszkańcy ich głos powinien być kluczowy. Mieszka tam dużo myśliwych będzie to obszar myśliwski. Prawo powinno jasno definiować terminy łowów. W ten czas powinny wisieć odpowiednie tablice a teren być odgrodzony by nie upuszczali chociażby turysty grzybiarza. Dalej osoby które nie mają ukończone 18 lat powinny być wykluczone z polowań.
Excop misiałdo co innego ryby co innego ssaki od których się wywodzimy. Co innego dla jedzenia wyżywienia potomstwa reszty ludzi a co innego dla przyjemności.

23

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
authority napisał/a:

Myślistwo powinno być ograniczone do ścisłe określonych obszarów

Jest. Ustawa określa, gdzie myśliwi mogą polować.

authority napisał/a:

A decydować powinni o tym tylko okoliczni mieszkańcy ich głos powinien być kluczowy.

Łaaał, to okoliczni mieszkańcy mają decydować co się może odbywać na terenach skarbu państwa? W jaki sposób? Czy adekwatna grupa mieszkańców nie powinna mieć prawa zakazać zbierania grzybów na terenach skarbu państwa sąsiadujących z ich domami? Albo chodzenia na spacery, szczególnie z psami, bo nic tak nie denerwuje jak jakieś matoły nie wiadomo skąd kręcące się w pobliżu cudzej posesji, nieprawdaż? Jak nie chcesz żeby myśliwi polowali na twoim prywatnym polu, to obecnie po prostu to zgłaszasz do koła łowieckiego. Oczywiście nie przyłaź potem do myśliwych po odszkodowanie za uprawy zeżarte i stratowane przez dziki...

authority napisał/a:

Prawo powinno jasno definiować terminy łowów.

Definiuje.

authority napisał/a:

W ten czas powinny wisieć odpowiednie tablice a teren być odgrodzony by nie upuszczali chociażby turysty grzybiarza.

Jasne! A co potem? Protesty przeciwko tysiącom ciężarówek wożącym setki kilometrów ogrodzeń tu i tam? Są dostępne informacje o planowanych polowaniach, każdy rozsądny grzybiarz czy turysta bez problemu taką informację uzyska.


authority napisał/a:

Dalej osoby które nie mają ukończone 18 lat powinny być wykluczone z polowań.

Są wykluczone.

24

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
authority napisał/a:

Mco innego ryby co innego ssaki od których się wywodzimy

Tylko, że ssaki i ryby wywodzą się od wspólnych przodków wink

https://evogeneao.s3.amazonaws.com/images/content/trace-fish-common-ancestor_4098.png

25 Ostatnio edytowany przez Excop (2019-03-04 09:42:05)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
Znerx napisał/a:
authority napisał/a:

Mco innego ryby co innego ssaki od których się wywodzimy

Tylko, że ssaki i ryby wywodzą się od wspólnych przodków wink

https://evogeneao.s3.amazonaws.com/images/content/trace-fish-common-ancestor_4098.png

I tak, dotarliśmy w rejony, określane mianem  "historia naturalna" i darwinowskiej teorii ewolucji gatunków. smile

26 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2019-03-04 12:42:16)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
misiando napisał/a:

Wędkarze z tej samej bajki się wywodzą.

A dla równowagi, jeśli myśliwych nazwać mordercami, to jak nazwać pracowników ubojni, oraz jak nazwać jedzących mięso?

A jaka to równowaga? To próba takiego wartościowania: patrzcie a oni to tez mordują.A pytanie było jasne: jak postrzegacie myślistwo. Bez porównań.

Nie związałabym się z myśliwym,nie mam w rodzinie myśliwych,nie mogłabym mieszkać w domu gdzie na podłogach ścielą się skóry zabitych zwierząt a na ścianach wiszą ich czaszki.
Nie jem mięsa zwierząt żyjących na wolności, a ostatnio nie jem miesa w ogóle dla własnego zdrowia.

27

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Pytanie czy mówimy o myslistwie na zasadzie lesniczego, kontrolowania populacji zwierząt i tak dalej - w takim wypadku jest to dla mnie smutne ale uzasadnione.
Natomiast myślistwo jako elitarny sport / frajda / sposób spedzania czasu - w życiu nie chciałabym mieć z takim człowiekiem do czynienia. Nie czulabym sie komfortowo wiedzac że dla kogoś kogo znam zabijanie jest hobby

28 Ostatnio edytowany przez Snake (2019-03-04 13:27:26)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Niedaleko od mojego domu urządza się staw dla wędkarzy. Tak mnie chodzi po głowie czy aby się nie skusić i synków zabrać. Co prawda z własnego doświadczenia z dzieciństwa wiem, że to dla dziecka strasznie nudne ale kto wie, może im się spodoba. Odczuwam też żal, że mój pies przybłęda był sobie poszedł, bo póki był, to wprowadził rządy twardej łapy w zwierzęcym światku na mojej działce. Zagryzał krety, ptactwo, koty omijały nas szerokim łukiem (no to akurat źle, bo widziałem, że nieraz polują u mnie na coś). Za te jedne krety byłem mu bardzo wdzięczny, znosił je pod drzwi żeby się pochwalić. Teraz muszę coś znowu wymyślać. I tu zabawna rzecz. Kret jest pod ochroną, zabijać go nie można, a sklepy pełne są pułapek na krety i to niewątpliwie pułapek śmiercionośnych. Na myszy muszę sam polować i sorki ale nie za pomocą różnych takich humanitarnych metod. Mam ordynarne, tradycyjne pułapki i durne myszy nieźle się na nie łapią. Szczury w budynku gospodarczym tępiłem trutką, potem tylko trzeba znaleźć takiego zasuszonego trupka. Jeże i wiewiórki mają wstęp wolny.

jjbp napisał/a:

Pytanie czy mówimy o myslistwie na zasadzie lesniczego, kontrolowania populacji zwierząt i tak dalej - w takim wypadku jest to dla mnie smutne ale uzasadnione.
Natomiast myślistwo jako elitarny sport / frajda / sposób spedzania czasu - w życiu nie chciałabym mieć z takim człowiekiem do czynienia. Nie czulabym sie komfortowo wiedzac że dla kogoś kogo znam zabijanie jest hobby

A po czym się poznaje takich okropnych ludzi? Bo ja u niektórych znajomych, to dopiero po dłuższym czasie się dowiadywałem, że są myśliwymi. Osobiście znam kobiety co same chodzą w las z fuzją i nie widziałem u nich żeby miały kły jak strzyga, a ranek pewnie zaczynają od kawki, a nie szklaneczki świeżej krwi. Jakby nie myśliwi, to z naszej, waszej kasy trzeba by zatrudnić kilka razy więcej leśniczych tylko po to żeby odstrzeliwali nadmiar zwierzyny. I z naszej, waszej kasy trzeba by płacić rolnikom za szkody czynione przez zwierzynę, bo na razie płaci się z pieniędzy uzyskiwanych za pozwolenia na polowanie kupowane przez myśliwych. Ja tam wolę żeby płacił ktoś inny, a nie ja. Jak chcecie to zapłaćcie za mnie wink

Gdybym dostał zaproszenie na polowanie, takie tradycyjne, to pewnie bym skorzystał. Gdyby mi ktoś dał możliwość prawdziwego zapolowania z bronią w ręku, to bym skorzystał. Zapolowania czyli zmierzenia się ze zwierzyną, z jej sprytem, szybkością. Dlatego akurat rozumiem niesmak wielu tradycjonalistów krzywo patrzących na nowoczesny sprzęt typu hiper duper lunety itp. sprzęt, który daje zwierzynie coraz mniej szans. To jest efekt podejścia konsumpcyjnego - wydaję niemało na drogą pasję więc chcę mieć gwarancję, że coś upoluję. Dla mnie sens polowania polega na tym, że raz można upolować, a drugi, trzeci nie. Chodzić na polowanie z gwarancją, że się coś upoluje, to jak przejść się do kurnika z siekierą...

29

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
Snake napisał/a:

Niedaleko od mojego domu urządza się staw dla wędkarzy. Tak mnie chodzi po głowie czy aby się nie skusić i synków zabrać. Co prawda z własnego doświadczenia z dzieciństwa wiem, że to dla dziecka strasznie nudne ale kto wie, może im się spodoba. Odczuwam też żal, że mój pies przybłęda był sobie poszedł, bo póki był, to wprowadził rządy twardej łapy w zwierzęcym światku na mojej działce. Zagryzał krety, ptactwo, koty omijały nas szerokim łukiem (no to akurat źle, bo widziałem, że nieraz polują u mnie na coś). Za te jedne krety byłem mu bardzo wdzięczny, znosił je pod drzwi żeby się pochwalić. Teraz muszę coś znowu wymyślać. I tu zabawna rzecz. Kret jest pod ochroną, zabijać go nie można, a sklepy pełne są pułapek na krety i to niewątpliwie pułapek śmiercionośnych. Na myszy muszę sam polować i sorki ale nie za pomocą różnych takich humanitarnych metod. Mam ordynarne, tradycyjne pułapki i durne myszy nieźle się na nie łapią. Szczury w budynku gospodarczym tępiłem trutką, potem tylko trzeba znaleźć takiego zasuszonego trupka. Jeże i wiewiórki mają wstęp wolny.

Ja wlewam wodę z węża do kreciej "dziury" Kret się nie topi ale skutecznie się wynosi gdzie indziej.

jjbp napisał/a:

Pytanie czy mówimy o myslistwie na zasadzie lesniczego, kontrolowania populacji zwierząt i tak dalej - w takim wypadku jest to dla mnie smutne ale uzasadnione.
Natomiast myślistwo jako elitarny sport / frajda / sposób spedzania czasu - w życiu nie chciałabym mieć z takim człowiekiem do czynienia. Nie czulabym sie komfortowo wiedzac że dla kogoś kogo znam zabijanie jest hobby

A po czym się poznaje takich okropnych ludzi? Bo ja u niektórych znajomych, to dopiero po dłuższym czasie się dowiadywałem, że są myśliwymi. Osobiście znam kobiety co same chodzą w las z fuzją i nie widziałem u nich żeby miały kły jak strzyga, a ranek pewnie zaczynają od kawki, a nie szklaneczki świeżej krwi. Jakby nie myśliwi, to z naszej, waszej kasy trzeba by zatrudnić kilka razy więcej leśniczych tylko po to żeby odstrzeliwali nadmiar zwierzyny. I z naszej, waszej kasy trzeba by płacić rolnikom za szkody czynione przez zwierzynę, bo na razie płaci się z pieniędzy uzyskiwanych za pozwolenia na polowanie kupowane przez myśliwych. Ja tam wolę żeby płacił ktoś inny, a nie ja. Jak chcecie to zapłaćcie za mnie wink

Snake napisał/a:

Gdybym dostał zaproszenie na polowanie, takie tradycyjne, to pewnie bym skorzystał. Gdyby mi ktoś dał możliwość prawdziwego zapolowania z bronią w ręku, to bym skorzystał. Zapolowania czyli zmierzenia się ze zwierzyną, z jej sprytem, szybkością. Dlatego akurat rozumiem niesmak wielu tradycjonalistów krzywo patrzących na nowoczesny sprzęt typu hiper duper lunety itp. sprzęt, który daje zwierzynie coraz mniej szans. To jest efekt podejścia konsumpcyjnego - wydaję niemało na drogą pasję więc chcę mieć gwarancję, że coś upoluję. Dla mnie sens polowania polega na tym, że raz można upolować, a drugi, trzeci nie. Chodzić na polowanie z gwarancją, że się coś upoluje, to jak przejść się do kurnika z siekierą...

Zmierzenie się ze zwierzyną? Co Ty pierdzielisz chłopaku? Ty się nie mierzysz z tygrysem,lwem tylko z lisem,sarną czy zającem,mając strzelbę,stojąc na ambonie,bedąc dla zwierzaka niewidocznym.Więc jak Ty się chcesz "mierzyć" z takim zwierzakiem? No,bez jaj.Zmierzyć to się możesz z samica dzika-bez strzelby.

30 Ostatnio edytowany przez jjbp (2019-03-04 16:58:43)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Gojka a czy ja powiedziałam że to okropni ludzie i od razu wyniucham takiego jak tylko się znajdzie w promieniu kilometra ode mnie? Jakaś soczysta nadinterpretacja z Twojej strony. Oczywiście że nie wiem od razu po poznaniu kto poluje a kto nie ale mam prawo nieakceptowac takiej formy rozrywki i nie chciec mieć takich znajomych. Tak samo jak nie wiem z marszu czy nowopoznana osoba jest rasista natomiast gdy już się o tym dowiem to mogę nie mieć ochoty na dalsze kontakty z takim człowiekiem. Nie wiem co Cie w tym tak dziwi.
O kwestiach finansowych się nie wypowiadam, jedynie o moralnych a więc co ja osobiście uważam o myslistwie jako "hobby". Opinie o kwestii finansowej całego zagadnienia zostawię dla siebie bo niezbyt mam ochotę na pyskówkę

31

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
jjbp napisał/a:

Gojka a czy ja powiedziałam że to okropni ludzie i od razu wyniucham takiego jak tylko się znajdzie w promieniu kilometra ode mnie? Jakaś soczysta nadinterpretacja z Twojej strony. Oczywiście że nie wiem od razu po poznaniu kto poluje a kto nie ale mam prawo nieakceptowac takiej formy rozrywki i nie chciec mieć takich znajomych. Tak samo jak nie wiem z marszu czy nowopoznana osoba jest rasista natomiast gdy już się o tym dowiem to mogę nie mieć ochoty na dalsze kontakty z takim człowiekiem. Nie wiem co Cie w tym tak dziwi.
O kwestiach finansowych się nie wypowiadam, jedynie o moralnych a więc co ja osobiście uważam o myslistwie jako "hobby". Opinie o kwestii finansowej całego zagadnienia zostawię dla siebie bo niezbyt mam ochotę na pyskówkę

Ale o czym Ty do mnie rozmawiasz? Ja nic takiego,co próbujesz mi wmawiać nie napisałam big_smile

32 Ostatnio edytowany przez jjbp (2019-03-04 17:11:19)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

big_smile
Okej zakończmy zatem tą piękna wymianę zdań.
Chetnie zobaczę jak wątek dalej się rozwinie.

33

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Gojka, Łowcę jeleni sobie obejrzyj, to zobaczysz o co chodzi z tym mierzeniem się ze zwierzyną wink

34

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
Snake napisał/a:

Gojka, Łowcę jeleni sobie obejrzyj, to zobaczysz o co chodzi z tym mierzeniem się ze zwierzyną wink

Jestem fanką De Niro więc film oczywiście oglądałam.Scena polowania jest epizodyczna i niespecjalnie ma wpływ na fabułę.
Już sobie wyobrażam jak idziesz w góry polować na jelenia-weź nie fantazjuj big_smile

35

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
gojka102 napisał/a:

Jestem fanką De Niro więc film oczywiście oglądałam.Scena polowania jest epizodyczna i niespecjalnie ma wpływ na fabułę.
Już sobie wyobrażam jak idziesz w góry polować na jelenia-weź nie fantazjuj big_smile

Sceny z polowaniem są dwie i spinają film w klamrę odnoszącą się do ewolucji bohatera. Drugie polowanie po powrocie z Wietnamu, kiedy De Niro wygrywa z jeleniem wychodząc po pogoni na czystą pozycję strzelecką i... rezygnuje z oddania strzału. I to jest wg mnie sedno polowania tj. wytropić zwierzę, nie dać się zauważyć, podejść na czysty strzał. Stąd akurat nie rozumiem za bardzo frajdy z siedzenia godzinami na ambonie aż zwierzę wyjdzie pod lufę. Szczególnie w powiązaniu z niedozwolonymi chyba praktykami wcześniejszego podkarmiania zwierzyny w okolicy ambony. Emocje jak pójść uciąć łeb kurze z kurnika na niedzielny rosół...

36

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Można znaleźć wiele sposobów polowania które będą fajne. Kolega co weekend rusza na łowy z aparatem. Niektóre z jego zdjęć mogłyby spokojnie trafić na łamy jakiego National Geographic czy innego Poznaj Świat.

W samym zabijaniu też nie ma nic złego. Człowiek musi jeść, więc część jedzenia ma z upraw, część z hodowli, część z łowiectwa. Ohydne w łowiectwie jest to posunięcie zabijania do rangi sztuki, sportu, elitarnego zajęcia. A to tylko zabijanie. Póki to jest dla jedzenia albo wręcz z głodu, to jest ok. Zabijanie dla przyjemności jest chore. A tak a propos kontroli liczebności, to były kolega pływał na morze żeby łowić dorsze. Ryby które są tak przetrzebione, że aby populacja się odrodziła musielibyśmy przez kilka lat nie łowić ani rybki.
A argumenty ekonomiczne, sorry ale w tym kierunku poszli Holendrzy i starsi ludzie boją się iść do szpitala, bo rodzina może uznać że dziadek jest za drogi w utrzymaniu.

37 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2019-03-05 09:10:58)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
Lagrange napisał/a:

Można znaleźć wiele sposobów polowania które będą fajne. Kolega co weekend rusza na łowy z aparatem. Niektóre z jego zdjęć mogłyby spokojnie trafić na łamy jakiego National Geographic czy innego Poznaj Świat.

W samym zabijaniu też nie ma nic złego. Człowiek musi jeść, więc część jedzenia ma z upraw, część z hodowli, część z łowiectwa. Ohydne w łowiectwie jest to posunięcie zabijania do rangi sztuki, sportu, elitarnego zajęcia. A to tylko zabijanie. Póki to jest dla jedzenia albo wręcz z głodu, to jest ok. Zabijanie dla przyjemności jest chore. A tak a propos kontroli liczebności, to były kolega pływał na morze żeby łowić dorsze. Ryby które są tak przetrzebione, że aby populacja się odrodziła musielibyśmy przez kilka lat nie łowić ani rybki.
A argumenty ekonomiczne, sorry ale w tym kierunku poszli Holendrzy i starsi ludzie boją się iść do szpitala, bo rodzina może uznać że dziadek jest za drogi w utrzymaniu.

Chyba nieco odleciałeś  big_smile  big_smile
Tłumaczysz polowanie potrzebą zdobywania jedzenia? Aha
Właśnie łowiectwo jest ohydne bo sprowadza się do tego co napisałeś.
Kto w Polsce poluje bo musi zaspokoić głód?  big_smile

38

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
gojka102 napisał/a:

Chyba nieco odleciałeś  big_smile  big_smile
Tłumaczysz polowanie potrzebą zdobywania jedzenia? Aha
Właśnie łowiectwo jest ohydne bo sprowadza się do tego co napisałeś.
Kto w Polsce poluje bo musi zaspokoić głód?  big_smile

Pewnie nie wszyscy, ale niektórzy kłusownicy. Ci których nie stać na sztucery, ale polują wnykami i innymi sidlami. Jest tez, oprócz Polski, kilka innych miejsc na świecie i nie wszedzie żyje się tak słodko jak tu, a autorka nie zaznaczyła (albo ja tego nie zauważyłem) że chodzi tylko o polskich myśliwych.

39

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
misiando napisał/a:

Wędkarze z tej samej bajki się wywodzą.

A dla równowagi, jeśli myśliwych nazwać mordercami, to jak nazwać pracowników ubojni, oraz jak nazwać jedzących mięso?

w roku 1300 p.n.e. nikt tego nie rozważał.
w roku 1410 po bitwie Grunwaldzkiej nikt tego nie rozważał, upolowali zwierza, upiekli i zjedli

to dlaczego w roku 2019 zdania są podzielone ?

40

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
JoannaJ505 napisał/a:
misiando napisał/a:

Wędkarze z tej samej bajki się wywodzą.

A dla równowagi, jeśli myśliwych nazwać mordercami, to jak nazwać pracowników ubojni, oraz jak nazwać jedzących mięso?

w roku 1300 p.n.e. nikt tego nie rozważał.
w roku 1410 po bitwie Grunwaldzkiej nikt tego nie rozważał, upolowali zwierza, upiekli i zjedli

to dlaczego w roku 2019 zdania są podzielone ?

Może dlatego że wtedy jak nie upolowales to nie zjadłes a dziś polowanie jest rekreacyjne, nie jest konieczne do przeżycia.
Najbardziej infantylne pytanie w tym wątku jak słowo daje.

41

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
JoannaJ505 napisał/a:
misiando napisał/a:

Wędkarze z tej samej bajki się wywodzą.

A dla równowagi, jeśli myśliwych nazwać mordercami, to jak nazwać pracowników ubojni, oraz jak nazwać jedzących mięso?

w roku 1300 p.n.e. nikt tego nie rozważał.
w roku 1410 po bitwie Grunwaldzkiej nikt tego nie rozważał, upolowali zwierza, upiekli i zjedli

to dlaczego w roku 2019 zdania są podzielone ?

Joanna Ty tak serio ? big_smile
Postęp cywilizacyjny każe nam posiłkować się wiedzą o tym,że zwierzęta odczuwaja ból i strach tak samo jak my więc my-ludzie myslący powinniśmy wziąc to pod uwagę i nie narażać ich na takie traumatyczne przeżycia.

Dlaczego nie leczysz gruźlicy wstrzykiwaniem kwasu karbolowego do płuc,niegojących się ran czy złamań amputacją,lobotomią chorób psychicznych a hemoroidów wkładaniem rozgrzanych prętów do odbytu?

42

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Dla mnie to okropne 'zainteresowanie' jak każde, które krzywdzi innych i nie ma znaczenia, czy to człowiek czy zwierze. Nie chciałabym mieć żadnych bliższych kontaktów z taką osobą, związek nie miałby szans.

43

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

jeżeli jest to regulacja gatunku, bo jest po prostu zwierząt za dużo to jeszcze to jest zrozumiałe, ale jeżeli ktoś pozuje ze zdjęciem np. lochy i pozbieranych małych dzików to przepraszam, ale jest to niewybaczalne. tak samo jak ogląda się osoby, które polują na lwy i inne zwierzęta tylko dla swojej przyjemności i powiększenia "penisa" poprzez zabójstwo zwierząt.

44

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Każdy kij ma dwa końce

45

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
foggy napisał/a:

Przy poprzednim prezydencie nikt takich wàtpliwości nie miał. Mysliwstwo bylo sportem elitarnym, po zmianie w pałacu prezydenckim, nagle zyskało negatywne konotacje.

Nagle za Komorem nie przepadałem ale wolę go od przestępcy, mdłego liżydupa. Własnie zabijanie dla sportu ubojnia zabija dla mięsa.

46 Ostatnio edytowany przez katarine93 (2019-06-16 01:09:06)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
gojka102 napisał/a:
misiando napisał/a:

Wędkarze z tej samej bajki się wywodzą.

A dla równowagi, jeśli myśliwych nazwać mordercami, to jak nazwać pracowników ubojni, oraz jak nazwać jedzących mięso?

A jaka to równowaga? To próba takiego wartościowania: patrzcie a oni to tez mordują.A pytanie było jasne: jak postrzegacie myślistwo. Bez porównań.

Nie związałabym się z myśliwym,nie mam w rodzinie myśliwych,nie mogłabym mieszkać w domu gdzie na podłogach ścielą się skóry zabitych zwierząt a na ścianach wiszą ich czaszki.
Nie jem mięsa zwierząt żyjących na wolności, a ostatnio nie jem miesa w ogóle dla własnego zdrowia.

Ale teraz z drugiej strony spróbuj się zastanowić - twierdzisz, że nie miałaś w rodzinie myśliwych, więc Twoje podejście jest zrozumiałe. A gdybyś, powiedzmy, miała ojca - zapalonego myśliwego, w dokładnie tym znaczeniu, więc w takim środowisku byłabyś wychowana - czy na pewno wciąż miałabyś to samo podejście? wink

Odnośnie wartościowania: z jednej strony myślistwo nie przeszkadza mi aż tak bardzo, jeżeli jego jedynym powodem jest chęć zjedzenia dziczyzny. Ale z drugiej nigdy pod tym kątem nie patrzyłam też na wędkarstwo - to zazwyczaj przecież jest traktowane głównie jako hobby, ale nie oburzam się na nie tak bardzo. Może dlatego, że jest bardziej powszechne i przyzwyczaiło do siebie ludzi? Może podświadomie traktuje się ryby jako gorszy gatunek?
Zresztą, masowo jemy drób, wieprzowinę - a jak te kury i świnie są traktowane w ubojniach? Na pewno lepszy jeden celny strzał w głowę dzika niż to, przez co przechodzą tamte zwierzęta.
No i kolejna rzecz - gdyby ktoś miał przykładowo ochotę spróbować mięso psa i to zrobił, czy to też wciąż byłoby w porządku?
Gdzie istnieje granica pomiędzy gorszymi i lepszymi zwierzętami? (oczywiście to nie pytanie do wegetarian)

Misinx napisał/a:

Wędkarze nie zawsze zabijają. Mam kolegę wędkarza i z tego co on mówi, to w tym całym wędkarstwie to najmniej chodzi o tą rybę na haczyku. I on akurat ryby wypuszcza, a nie zabija.

Ale samo złapanie ryby na haczyk sprawia, że ona cierpi, bo ma pokaleczony pyszczek.

47 Ostatnio edytowany przez Benita72 (2019-06-16 08:36:24)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Mnie mysliwstwo kojarzy się bardziej ze snobiznem, podobnie jak gra w  golfa.
Raczej nie popieram.

48

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Łowienie ryb jest dla przyjemności owszem ale wtedy wypuszcza się je druga możliwość zjada jest to tani relaks szczególnie iż trudno dostać świeże ryby szczególnie gdy się mieszka z dala od rzek morza w przeciwieństwie do mięsa...
Świerze mięso taniej można kupić myśliwi zwierząt nie wypuszczają na dodatek narażają ludzi na problemy. Proszę mi tu nie pisać iż prawo zabrania brania do łowów dzieciaków bo co spotykam myśliwych to naznaczają swoich synów krwią czasem razem polują wiec labo nie ma tego w przepisach albo przepisy są martwe . Odległości od domów to jakaś parodia mam swoja tzw daczę niedaleko takiego lasu jeszcze podskakiwali jak przestrzelili mi butlę z gazem. Na inny tomat gorzej jest z grupami strzelców amatorów ale to na inny temat. Prawo w obu przypadkach jest bardzo kiepskie.

49 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-07-11 12:33:15)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Myślistwo, ach szeroki temat...

NA CHŁODNO - BEZ EMOCJI:

W środowisku moim i dużej części moich znajomych( ludzie związaniu z przyrodą, biologią itp.) myśliwstwo uchodzi za snobizm i czystą rozrywkę zaś myśliwych traktuje się jako zwyrodniałych morderców,wiecznie żądnych krwii. Zawartych jest tutaj mnóstwo negatywnych emocji, które do niczego nie prowadzą i utrudniają właściwy odbiór sytuacji. Miałem okazję rozmawiać z kilkoma myśliwymi i nie odniosłem wrażenia,że mam do czynienia z kimś pozbawionym sumienia, choć można oczywiście ocenić kogoś zbyt pochopnie.
Zawsze mnie zastanawiało to motywacja do uprawiania łowiectwa, zarówno w charakterze indywidualnym jak i bardziej ogólnym. Nie jest wykluczone, że pewna część osób zaspokaja swój atawizm, drzemiący gdzieś w środku, do podchodzenia i zabijania zwierzyny. Dużo częśćiej padają takie słowa jak choćby "podtrzymanie tradycji naszych przodków".Może to wydawać się kontrowersyjne, ale jeśli tak silnie przestrzegamy w życiu innych tradycji, to można sobie wyobrazić, że myśliwi myślą własnie w ten sposób.
Trofeistyka...To jest akurat to, co mnie  najbardziej razi u myśliwych. Chęć pokazania się właśnie, pochwalenia się, zaszpanowania i dominacji nad "pokonanym" zwierzęciem, powszechne przy komercyjnych polowaniach dewizowych i rejestrowaniu rekordowych osobników. Wytwarza to mylne przeświadczenie, że człowiek jest Panem stworzenia i poluje tylko po to, żeby zaspokoić właśnie swoje wewnętrzne żądze. Dodatkowo myśliwi kręcą w ten sposób na siebie bat, przedstawiając zdjęcia martwych zwierząt, co oburza później liczne grono miłośników przyrody i zwykłych ludzi, oburzonych: "jak można było zabić tak piękne zwierzę?" Z drugiej strony polowania dewizowe, za które np. w Afryce myśliwy płaci( za odstrzał jednego osobnika) po kilkanaście tysiecy dolarów, niejednokrotnie stają się źródłem dochodu dla lokalnej społeczności, stwarzając okazję do zarobku. Jeśli tylko pieniądze te, są zużytkowane poprawnie, mogą one zostać przeznaczone na opłacenie strażników, dostarczenie sprzętu itp. co paradoksalnie stwarza okazja do ochrony przed jeszcze większą plagą, jaką jest zmasowane kłusownictwo, napędzające przemyt i handel gatunkami zagrożonymi( zwłaszcza tymi najcenniejszymi z I i II załącznika CITES) - średnio rocznie w Afryce od kul pada 30 tys słoni(!)
Wracając na nasze polskie podwórko: prawidłowa gospodarka łowiecka, regulawana prawem łowieckim jest KONIECZNA, przynajmniej w odniesieniu do niektórych gatunków zwierząt. Liczebność populacji zwierzyny płowej i dzików jest na tyle duża, że niezbędna jest regulacja, w przeciwnym wypadku dochodzi do szerzenia się szkód w gospordarce leśnej, rolnej a na końcu do przegęszczenia populacji. Ilość pozyskanej zwierzyny usytalana jest na pewnym poziomie w ramach tzw. rocznego planu pozyskania i tyle jest zwykle odstrzeliwanych. Kontrowersje wzbudzać może zimowe dokarmianie, które skutkuje obniżeniem śmiertelnościi wzrostem populacji, choć często gdyby nie paśniki, to takie dziki wyszłyby na pole kukurydzy i wtedy byłaby masakra.
Dziczyzna nie jest u nas popularna, bo jest droga. Większość z tego jest wysyłana do krajów zachodnich. Dziwi mnie zawsze wielkie oburzenie na myśliwych u ludzi jedzących mięso zwierząt hodowlanych. POMIJAJĄC   już zupełnie kwestie warunków, w jakich są trzymane te zwierzęta, to samo tworzenie pastwisk i upraw na paszę dla bydła i innych zwierząt jest jednym z głównych powodów zanikania dzikiej fauny i flory oraz naturalnych siedlisk, zwłaszcza lasów, nie wspominając o ilości gazów cieplarnianych emitowanych przez zwierzaki do atmosfery. Szybki i celny strzał jest tutaj chyba najbardziej humanitarnym sposobem uśmiercenia zwierzęcia. Przy istnieniu możliwości logistycznych przerzuciłbym się całkowicie na dziczyznę, choć i tak ograniczam jedzenia mięsa do max 2 razy na tydzień.
Polowania na inne gatunki, z których nie pozyskuje się mięsa, powinny mieć tym bardziej racjonalne uzsadnienie, choćby w przypadku lisa. Od kiedy wprowadzono obowiązkowe szczepienia przeciwko wściekliźnie, populacja "rudego" wzrosła gwałtownie i wg danych z 2014 roku wynosiła około 225 tysięcy. Ekspansja lisa odbija się na gwałtownym spadku populacji niektórych ptaków czy choćby zająca szaraka( choć nie jest to zapewne jedyny czynnik). Wyjątkowo kontrowersyjne wydaje się polowanie na ptaki. W tym wypadku raczej nie ma to znaczenia, jeśli chodzi o regulację dziko żyjących populacji, dodatkowo przy strzelaniu do gatunków łownych, łatwo pomylić je z niektórymi chrnionymi. Duża ilość strzelanych ptaków w powietrzu( bo strzelać do nich na wodzie nie wolno) pada ranna w niedostępnych miejscach,  zktórych nawet pies myśliwski nie może ich zaaportować.

Moim zdaniem nie należy potępiać myślistwa jako takiego, ale patologie które się w nim szerzą czy brać pod lupę kontrowersyjne ustawy lub rozwiązania( polowania zbiorowe, udział dzieci w polowaniach czy urządzanie polowań na prywatnym terenie itp.) Patologiczne zachowania są obecne wśród myśliwych, jak zresztą wszędzie, choćby w kwestii alkoholu: ilu kierowców siada za kóło na podwójnym gazie?
A wędkarstwo.. No cóż, kiedyś sam lowiłem i sprawiało to frajdę w dzieciństwie. Teraz jakoś zamieniłem wędkę na lornętkę i aparat. Narzędzie pracy i rozrywka w jednym smile

Sory za zbyt długi wywód, ale temat ciekawy smile

50

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Już to w tym wątku pisałem, że gospodarka łowiecka czyli w dużej mierze odstrzeliwanie zwierzyny jest rzeczą normalną i konieczną. Może to realizować bezpośrednio państwo swoimi siłami ale wymagałoby to dużo liczniejszych służb leśnych, za których utrzymanie zapłacilibyśmy my wszyscy w podatkach. Zdecydowanie taniej jest pozwolić chętnej części społeczeństwa do realizacji elementów gospodarki łowieckiej. Nie tylko nie trzeba chętnym płacić za wykonanie pracy rzeszy leśniczych - selekcjonerów ale jeszcze można od nich pobierać pieniądze za ten "przywilej".
Ogłupienie ludzi tzw. mieszczuchów przybiera już takie rozmiary, że klaszczą z radości widząc dzika. Myślą, że to taka świnka Babe. Tymczasem jest to śmiertelnie groźne zwierzę, szczególnie locha z małymi. Każdy na wsi to wie i się nie zbliża, a wręcz przeciwnie wink Nie mówiąc już o tym, że zwyczajnie tratuje i wyżera uprawy.

51 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-07-11 17:59:02)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

W każdej dyskusji dotyczącej łowiectwa pojawiają się dwie sprawy:
- czy to obecnie konieczne?
- jakimi pobudkami kierują się sami myśliwi i czy słusznie każdego możemy uznać za zwyrodnialca?

W pierwszej kwestii - wiadomo, zostało już to wcześniej wspomniane przez Snake'a. Nie da się zrezygnować z zasad gospodarki łowieckiej, bo leśnicy a zwłaszcza rolnicy poszliby z torbami, co powodowałoby wiadomo jakie skutki. Odstrzał, inwentaryzacja zwierzyny czy dokarmianie ale też rozród wielu gatunków w OHZ-ach, to jest to czym się myśliwi zajmują i muszą zajmować. Tak jak zauważyłeś wcześniej Snake, jest to zajęcie mocno kosztowne: składki na opłatę za dzierżawę obwodów łowieckich, opłata za odstrzeloną zwierzynę, sprzęt i wyposażenie - wydaje się na to sporo. Dochodzą do tego wypłaty za odszkodowania dla rolników. Nie każdy może sobie na to pozwolić. Swoją drogą sporo myśliwych to leśnicy smile Problem widzę wśród ludzi z wykształceniem przyrodniczym, którzy tego nie potrafią zrozumieć. Od setek lat tępiliśmy drapieżniki, więc zgodnie zasadami piramidy pokarmowej pewną frakcję populacji roślinożerców trzeba pozyskać w taki a nie inny sposób. Dodatkowo zastanawia mnie krzyk ludzi jedzących mięso zwierząt hodowlanych, żę samo zabijanie zwierzyny łownej( bez pobudek, które nimi kierują) jest niehumanitarne a skutki hodowli przemysłowych dla środowiska, całych ekosystemów i samych zwierząt tam trzymanych są zupełnie pomijane. Znam jednego młodego myśliwego, który nie brał do ust od kilku lat mięsa kupionego w sklepie. Twierdzi, że nie będzie się karmil "syfem" jak to określił.

Druga sprawa: czy każdy myśliwy jest bezwzględnym mordercą żądnym krwii? Zapewne wielu, a przynajmniej część czerpie pewną przyjemność z polowania(albo przynajmniej z jego oprawy: wódeczka, zabawa itp.)
Może nie samo zabijanie, ale podchodzenie, zasiadka czy inne elementy, sprawiają, że jest to tak atrakcyjne. Wiadomo, nikt się do tego publicznie nie przyzna. Znacznie bardziej to widać u tych osób uprawiających polowania dewizowe, płacących grubą kasę za wyprawę, wynajęcie przewodnika i odstrzał zwierzęcia nie interesując się nim po pociągnięciu za spust i zdobyciu trofeum, czego dowodem moga nbyć później zdjęcia zamieszczane w sieci. Tutaj przejawia się ten snobizm, pompujący ego samego myśliwego i wydłużający jego zdaniem pewną część ciała. Zresztą żyjemy w takich czasach, że każdy się chwali wieloma rzeczami na portalach społecznościowych. Mnie np. trochę razi wieczne wrzucanie zdjęć "uroczych" bobasków z ich mamusiami/tatusiami, okraszone serduszkami i buziakami. No, no jakoś nie teges... smile

Przeglądając prasę łowiecką widzę, że bardzo często myśliwi powołują się na staropolskie tradycje, na którą też swego czasu powoływali się starzy wędkarze, kiedy PZW próbowało wprowadzić zakaz połowu drapieżników na żywą rybkę. Łowiectwo zawsze było uważane za przywilej najbogatszych: polowali królowie, carowie, elity Polski przedwojennej, "elity PRLu" i obecne "elity". Problem w tym ,że teraz możliwości są trochę rozszerzone i coraz więcej osób chce się wykazać, próbuje z siebie zrobić wielkiego łowczego na miarę samego Goeringa( nie usprawiedliwiając innych "działań" tego pana). Być może takie osobniki, nie wiedząc czemu w ogóle ma służyć w praktyce takie polowanie, chwytają za brońi hulaj dusza! Pytanie czy myśliwy kieruje się inną motywacją na polowaniu niż przyjemność? Być może..Może to właśnie robić z powodu wyżej wspomnianych konieczności czy chęci zjedzenia sobie pieczystego z dziczyzny.
Z pewnością niektóre ustawy w prawie łowieckim czy dopiero proponowane zmiany należy solidnie przedyskutować, gdyż moga się wydawać kontrowersyjne. Tresowanie psów na żywych zwierzętach, udział dzieci w polowaniach czy zasadnośc polowań zbiorowych na pewno do takich należą. Na pewno nie przylepiałbym łatki sadysty każdemu myśliwemu. Miałem to szczęscie rozmawiać z człowiekiem, który jako naukowiec          (profesor nauk biologicznych) i jednocześnie myśliwy, potrafił racjonalnie i na zimno dyskutować na takie tematy
Co do dzików, fakt: nie raz miełem w terenie z nimi styczność i nie powiem, czasami bywało gorąco smile Choć jeszcze cieplej bywało, kiedy nagle wejdzie się w lesie na grupę 15 żubrów smile

52

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Gospodarka lowiecka absolutnie nie jest konieczna. Nadmiar zwierzyny jest hodowany przez samych mysliwych. Wyrzucaja oni rozne swinstwa - zgnite jarzyny, stare jogurty, przeterminowana karme psia. zgnite mieso, odpady poubojowe. Tez buraki, kukurydze. Powoduje to nadmierne, caloroczne rozmnazanie zwierzat. Takie dokarmianie przyzwyczaja zwierzeta do spozywania nienaturalnego dla nich pokarmu i zerowania na granicy lasu - a tak sa usytuowane neciska. Czyli miejsca gdzie sie dokarmia a potem strzela. Niektore pokarmy - soja, kukurydza zawieraja fitoestrogeny powodujace ruje. Wiec locha ma nawet 3 mioty rocznie.
Duzy odstrzal wymusza wczesniejsze wchodzenie w rozmnazanie, obecnie rodza kilkumiesieczne lochy. Zwierzeta nawet nie dorastaja do normalnych wymiarow - wg. danych w pewnym kole lowieckim srednia masa dzika to 25 kg.
Mysliwi tepia naturalne drapiezniki. Sztucznie wprowadzaja do ekosystemu gatunki obce - byle miec na co polowac. Daniel, koziorozec, muflon, jelen sika, bazant. Tak, bazant jest gatunkiem azjatyckim. Nie przezyje w naszym klimacie, wiec trzeba je hodowac sztucznie i wypuszczac co roku.
Mysliwi roznosza choroby - oprawiaja zwierzeta na miejscu, wnetrznosci wyrzucaja. Albo karmia nimi np. swinie. Tusze wozone sa na dziurawych przyczepach, bagaznikach-widzialam ogloszenie o produkcji specjalnych koszy podwieszanych na hak. Kapie z tego cala, czasem dluga droge. I roznoszone jest na oponach na caly kraj. Podczas gdy tusze np. swin musza byc wozone w samochodach szczelnych, dezynfekowanych, z urzadzeniami chlodzacymi, z atestem.
Np. mysliwi zawlekli pomor afrykanski pod Warszawe - stoleczne kolo ma obwod lowiecki pod wschodnia granica.
Zabijanie w czasie polowan jest bardzo niehumanitarne. Zwierze w rzezni jest uprzednio ogluszane. Najlepiej dwutlenkiem wegla - calkowicie bezbolesne i odwracalne. Ewentualnie specjalnymi kleszczami z pradem lub radicalem - aparatem w ktorym chodzi specjalny trzpien, odpalany ladunkiem prochowym. Oba te, gorsze sposoby sa jednak bardzo szybkie - zwierze nie zdazy nawet wokalizowac. Nastepnie nieprzytomnemu, nic nie czujacemu zwierzeciu otwiera sie duze naczynia szyjne - najczesciej nozem iglowym, taka ostro zakonczona rurka. Smierc nastepuje przez wykrwawienie. Sama tusza jest prawie nieuszkodzona.
Natomiast w czasie polowania zwierze ranione jest przypadkowo, prawie nigdy smiertelnie. Smierc nastepuje po minutach, godzinach, dniach.Czesto ranionego dzika tropi sie kilka dni - albo wcale, bo sie nie chce. Wg. samych mysliwych 30% zranionych zwierzat ucieka. Ptakow - nawet 70%.
Jak juz jestesmy przy ptakach - srut daje duzy rozrzut, cos jak prysznic. Trafic latwo - ale jaka okrutna smierc. I tak wiekszosc ucieka, i potem dogorywa.
Sama zas tusza z olowiem jest bardzo szkodliwa. I znowu - bardziej szkodliwe sa oczywiscie sruciny niz pociski - choc te drugie tez  moga wywolac olowice u zwierzecia ktore przezylo - i u konsumenta. Mysliwi wprowadzaja do srodowiska wiecej olowiu niz traansport i przemysl razem wziete. Sa obszary gdzie mozna znalezc 800 srucin na m2. I sa to obszary wodne i bagniste,, gdzie olow latwo przedostaje sie do organizmow zywych.
Znana jest wysoka liczba samobojstw w Danii a wlasciwie na Grenlandii. Okazalo sie ze ofiary mialy jedna ceche wspolna -zywily sie miesem upolowanych ptakow. Olowica. Dania zakazala uzywania pociskow olowianych - i importu olowiu w ogole. Jest lista produktow ktore nie moga sie bez niego obejsc - i na nie trzeba miec specjalne pozwolenie.
Chlopiec w Stanach sprawiajacy problemy w szkole, potem mial objawy psychiczne. Olow we krwi. Potem znaleziono na zdjeciu rtg sruciny w jelicie slepym. Troskliwy tatus karmil dziecko dziczyzna.
Zreszta dziczyzna gdy do niej zastosowac takie kryteria jak do zwierzat rzeznych to padlina. Wielkie, zanieczyszczone rany, przez ktore przedostaja sie drobnoustroje.Krew wciaz plynie i roznosi po calej tuszy.Stany zapalne, krwiaki. bakterie z uszkodzonych jelit fruwaja po calym organizmie, tez z krwia.  Zle wykrwawienie, albo w ogole wcale nie wykrwawione. Pozne wytrzewianie, w nieodpowiednich warunkach. Zreszta mysliwi to starszni syfiarze. Podczas gdy hala ubojowa przypomina sale operacyjna - dezynfekcja nozy, jednorazowe ubrania, dezynfekcja pomieszczen, nadcisnienie nie pozwalajace owadom i pylkom dostawania sie na hale - to dziczyzna wytrzewiana jest w lesie, samochodzie, komorce szwagra i tak dalej. Krew sie leje do gleby, flaki do lasu, do rowu, albo sie swinki nakarmi.
Jezeli mowimy o pozyskiwaniu miesa - kszyk wazy 70- 180 gramow. Kilka deka miesa. Nie powoduje zadnych szkod. Jaki jest cel strzelania?
Z racji zawodu znam wielu mysliwych. Uwazajcie na "zdrowa dziczyzne" - czesto nawet na wlosnie nie badaja, moze ustzrelone nielegalnie i sie boja.
Psy traktuja instrumentalnie - lecza jak sie oplaci i pies bedzie uzyteczny. Czesto rezygnuja z eutanazji - sami zastrzela taniej.

53

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

O matko, myśliwi karmią świnie wnętrznościami…, a jak chłop karmił swoje świnie zlewkami, to mu sanepid wybił całe stado. Od amunicji ołowianej się już odchodzi. W niektórych krajach są częściowe zakazy, nawet u nas się o tym mówi. Amunicja nieołowiana jak najbardziej jest dostępna w Polsce, tyle że po prostu jest droższa od ołowianej (ekologicznie). Wokół mojego domu łazi w ciul bażantów. Nigdy nie widziałem, nie słyszałem myśliwych i polowania. Z daleka muszą przyłazić.

54 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-07-11 22:56:09)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Jeśli chodzi o ptaki, to tak jak wspomniałem: dla mnie te polowania są mocno kontrowersyjne i zupełnie niepotrzebne. Nie mają żadnego uzasadnienia ekonomicznego, stwarzając mnóstwo problemów. Postrzałki, trudność w dotarciu do postrzelonego ptaka i łatwość pomyłki gatunku łownego z chronionym, sprawiają, że strzelanie do ptaków jest mocno dyskusyjne. Ołów gromadzący się w zbiornikach wodnych raczej prędzej stwarza zagrożenie dla zwierzęcia połykającego śrucinę, np podczas żerowania na dnie. Nie wiem czy ołów może się jako tako roztworzyć w wodzie z przeciętnego stawu czy jeziora, musiałby tam występować wyjątkowo kwaśny odczyn wody. Cel strzelania? Chyba niestety tylk odl asamego strzelania lub ponownie, jak kiedyś słyszałem, podtrzymania tradycji, więc akuart argument zupełnie nie na miejscu.

Opisane przez Ciebie femte przypadki zdarzają się na pewno, sam widziałem takie nęcisko i nie wyglądało to zachęcająco.
Jest to z pewnością zjawisko patologiczne, pytanie tylko na jaką skalę, choć nie spodziewam się żeby to było aż tak powszechne. W takim wykonaniu łowiectwo na pewno nie spełnia swojej roli i staje się zwykłym kłusownictwem. Ciężko lub wręcz niemożliwie jest uzsyskać dane, jaki procent pozyskanej zwierzyny, to te zabite perzy nęciskach. Samo dokarmianie przy paśnikach, które swoją drogą jest częścią planów łowieckich też przyzwyczaja zwierzęta do stałego pokarmu, zwiększa przeżywalność, skutkują nadmiernym wzrostem  populacji. Gdyby jednak tych dzików nie dokarmiali to wyłaziłyby od razu na pola a wtedy koła łowieckie by się nie wypłaciły. Tutaj tez jest nacisk pewnych grup społecznych, chociażby rolników. Być może zaprzestanie dokarmiania mogłoby wpłynąć na liczebność populacji na tyle, aby zwiększony odstrzał nie był potrzebny, ale już widzę te pola kukurydzy po wizycie dzików.. Zresztą w dzisiejszych czasach przeżywalność się też zwiększa przez łagodne zimy. Co do ASF-u to rzeczywiście, masowy odstrzał na wielką skalę, tylko zwięksa problem i rozprzestrzenienie się wirusa. Warunki uboju i oprawiania wołają nieraz o pomstę do nieba, ale z pewnością nie jest tak wszędzie. Dużą rolę gra mentalnośc ludzka, nieświadomość o zagrożeniu chorobami czy zwyczajne olewanie zasad BHP - to należy zmienić.
Gatunki obce to osobny temat, ale racja, co do tego, że pewnych nie powinno w ogóle być w naszych warunkach. Część z nich została wprowadzona dawno( bażant) część później (muflon). Na szczęście tego typu myślenie powoli odchodzi do lamusa. Póki co strzelanie do dużych drapieżników(które de facto mogłyby mieć wpływ na populację zwierzyny płowej czy dzików) pozostaje kłusownictwem i jest ścigane z mocy prawa.
Nie wiem, jak często musiałoby dochodzić do takich akcji, żeby każde postrzelone zwierzę dogorywało w męczarniach. Musieliby wypijać z litra na głowę przed zasiadką. To tez jest patologia a nie normalnie prowadzone polowanie. Chyba, że mówimy o osobach które nie powinny w ogóle dostać broni do ręki. Kolejna patologia, którą należy wyeliminować zamiast rozwiązywać cały PZŁ, kończąc działania w ramach gospodarki łowieckiej. Trudno sobie wyobrazić, aby przeszkolony myśliwy wyposażony w doskonały sprzęt pudłował i ranił zwierzę powiedzmy w 9 przypadkach na 10. Jakby w każdej rzeźni panowały opisane przez Ciebie warunki, to by pewnie mniej ludzi przechodziło na wegetarianizm smile
Mięso...Znowu opisane warunki transportu czy patroszenia to z pewnością mniejszość. A dziczyzna zarażona ołowiem, gdyby powodowała znaczącą ilość przypadków zachorowań, straciłaby swoją wawrtość rynkową. Krawe rany, grożące zakażeniem - jak długo takie zwierzę musiałoby ginąc w męczarniach i jak bardzo myśliwy musiałby chybić, żeby dosżło do czegoś takiego?
Dla mnie te wszystkie zjawiska to raczej margines, w każdym razie spaczony obraz łowiectwa, zwykła patologia, która powinna być tępiona. W wypadku NORMALNIE prowadzonej gospodarki łowieckiej, do takich sytuacji nie powinno dochodzić. Należałoby unormować regulacje prawne związane z łowiectwem uzdrowić ten chaos i dezorganizację, czego przejawem są opisane wyżej przypadki; być możę to pomoże uzdrowić sytuację.

55

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Snake
karmia, karmia. A co do bazantow- prawdopodobnie ktos je w okolicy hoduje. Laza jak kury po okolicy. Albo jest okreg lowiecki i co roku sa nowe wpuszczane. W Danii hodowla bazantow jest powszechna, wywoza je do Anglii. Albo sami poluja.
bagienni_k
dawniej dziki nie wychodzily na pola, chyba ze w czasie ostrych zim. To mysliwi przyzwyczajaja je do sztucznego pokarmu i zerowania na polach - neciska sa najczesciej na skraju lasu. Dawniej locha miala 1 miot rocznie, gdy miala min. 2 lata. Teraz, zmuszone do jak najwczesniejszego rozmnazania - kryte sa nawet kilumiesieczne. Bo jak sie wybija duze, dorosle sztuki to promowane jest rozmnazanie mlodych.
Wystarczy zaprzestac dokarmiania - w ogole. A przeciez dokarmia sie caly rok, nawet gdy pozywienia w lesie jest dosyc. To co sie dziwic?
Olow ropuszcza sie w srodowisku kwasnym - a takie sa bagna i dno zbiornikow wodnych. Przeciez olow opada na dno. Jest zjadany przez ptaki wodne i powszechny w organizmie. Problem jest taki ze poziom olowiu bada sie tylko w poblizu zakladow przemyslowych. w glebie i roslinach.  Nie bada sie zawartosci np. w miesie.
Co do olowicy - najczesciej podejrzewa sie inne rzeczy, choroby psychiczne, raczej nie bada sie u takich osob np. poziomu we krwi.
Rany u zwierzyny - znam to od strony punktu skupu, tusze makabrycznie pokaleczone i zanieczyszczone, jakby to byla swinia to ocena niezdatne. A tez znam "pani to zbada, tak cichu, bez wpisywania w ksiazke...". Oczywiscie odmawialam, mowiac ze mam swoj obwod badania czyli konkretna rzeznie i nie mam prawa badac nic spoza niej.
U dzikow zreszta wlosnica jest czestsza, ze swini bierze sie probke 1 g. Z dzika 50. A mysliwi nawet nie wiedza co trzeba pobrac - i przynosza same nozki przepony. Ludzie polujacy od lat. Zgroza.
Postrzelonego dzika szuka sie nawet kilka dni. Musi w tych warunkach dojsc do zakazen, przeciez rany sa zanieczyszczone.
Po polowaniach ludzie przynosza do lecznicy potwornie zmasakrowane zwierzeta. U znajomej na polu dogorywal raniony jelen, nikt sie nie zglosil mimo telefonow do nadlesnictwa.
Mysliwi "pozyskuja" tez rocznie 6-8 ludzi, tyle jest postrzelen. Polowa smiertelna. Nie slyszalam zeby dzik albo wilk zabil czlowieka.
Strzelanie do samochodow, dystrybutorow paliwa czy prywatnych domow to przy tym pikus.

56

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Sorki, może gdzieś w Polsce ktoś wypuszcza w teren specjalnie bażanty ale w moich okolicach jest to jeden z bardziej popularnych gatunków. Od dziecka je obserwuje, pełno ich wszędzie. Gdzie kawałek pola tam są i bażanty. Jednego skurczybyka omal nie rozjechałem ostatnio jak "przelatywał" przez drogę. Jak byłem dzieckiem to psy rodziców uganiały się za nimi po działce.

A co do tradycji rodzinnych. Kuzyni parają się myślistwem od dziesięcioleci. Mąż z żoną. Z dzieci jedno chwyciło bakcyla i też poluje, drugie nie, co najwyżej z aparatem fotograficznym. Ja za to mam w domu wiatrówkę i paczkę ołowiu do niej...oops.

57 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-07-14 11:51:25)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Ciekawa dyskusja się rozwinęła... smile

Jeśli chodzi o bażanty - pełna zgoda. Gatunek wprowadzony do Europy już w średniowieczu wyłącznie w wiadomym celu. Masowo hodowany w kołowych OHZ-ach, dokarmiany w specjalnych karmnikach, gdzie wykłada się tzw.podsyp. Niekórzy są zdania, że populacja bażanta bez dokarmiania i wypuszczania ptaków na wolność, dośc szybko zaczęłaby spadać. Jeszcze w dobie powszechengo drapieżnictwa lisa i obcych, inwazyjnych gatunków drapieżników losy bażanta mogłyby być nie do pozazdroszczenia. Choć z drugiej strony z tego dokarmiania bażantów korzystają tez kuropatwy, których populacja leci mocno w dół a to dzięki chemizacji rolnictwa, presji drapieżników i czasami deszczowym wiosnom, kiedy pisklaki masowo zdychają z głodu.

Karmienie...
Na pewno jest różnica między tym, co wykłada się w typowym paśniku w lesie a takim nęciskiem, które miałem okazję kiedyś widzieć. Zresztą nie wiem, czy spora część tych nęcisk nie jest zupełnie poza kontrolą władz koła, więc to już podpada pod działania kłusownicze. Jeśli nawet samo istnienie nęcisk jest dopuszczalne, to akurat to, które miałem okazję widzieć raczej nie podpadało pod tą kategorię, bo jakieś 30 m(!) od nęciska stała ambona... Takie typowe paśniki, wystawiane w głębi lasu przez pracowników służby leśnej, z pewnością przynosza pewne korzyści, ograniczjąc w pewnym stopniu szkody w drzewostanie. Gorzej sytuacja musi wyglądać, kiedy środowisko jest bardziej mozaikowe, (małe skrawki lasu poprzecinane polami uprawnymi) i taki dzik ma do wyboru albo wejśc sobie w sezonie na pole kukurydzy i korzystac do woli, albo stołować się w jednym/kilku miejscach, gdzie stale jest mnóstwo pysznego żarcia, uzupełnianego jeszcze regularnie przez odpowiednie osoby. Efekt jest taki, że myśliwy sypie karmę  przyzywczajając zwierzęta do stałego źródła pokarmu a przy tym istnieje chociaż cień szansy, że wataha nie wyjdzie na sąsiednie pole. Myśliwy będzie zadowolony i rolnik będzie zadowolony. Dlatego problem dokarmiania zwierzyny jest dość kontrowersyjny. Wiadomo jakie ma efekty biologiczne dla populacji zwierzęcia, jeszcze teraz kiedy zimy są wyjątkowo łagodne - tutaj nie ma się o co spierać: zwiększona przeżywalność, liczniejsze mioty, wcześniejszy rozród itp. Ciężko jest pewnie oszacować, jakie skutki dla upraw rolnych miałoby całkowite zaprzestanie dokarmiania, szczególnie tam gdzie owe uprawy stanowią znaczny udział w krajobrazie. Pytanie co zrobi taka wataha w środku sezonu, kiedy kukurydza czy ziemniaki pięknie wzeszły a tuż obok mają pod nosem paśnik/nęcisko...?Na pewno kiepskim pomysłem jest sypanie jedzienia przez caly rok, bo to juz zupełnie załamuje cały system, lepiej byłoby dokarmiać w określonej porze roku, podając odpowiednią ilość i/lub rodzaj karmy - nie wiem, czy to nie jest regulawane prawem łowieckim czy to juz wolna amerykanka.. Z drugiej strony jak w ciepłej porze roku, w szczycie wegetaycjnym, dzik nie będzie miał wyłożonego żarcia to na to pole wyjdzie...Pytanie czy w lesie znajdzie tyle łatwo dostęnego żarcia, w krótkim czasie co na polu lub przy paśniku? Jesli obszar leśny jest odpowiednio rozległy i bogaty w pokarm to tak, jeśli nie to co mu pozostaje? Paśnik albo pole..I tu pojawia się konflikt interesów: rolnik by wolał, żeby te dziki trzymały się jak najdalej od pola a to co się potem z nimi dzieje, to go pewnie mało interesuje, chyba że nagle się dowie, że działania związane z polowaniem mogą w pewnym stopniu przyczyniać się do rozprzestrzenienia wirusa ASF, co może się okazać dla tego rolnika tragiczne gdyby miał świnie. Tutaj nie można zamieszczać żadnych linków, ale polecam oglądnąć na Youtubie: " Czy polityka może wykończyć dzika?"Wykład profesora UJ z którym miałem przyjemność mieć zajęcia, podchodzi do sprawy naprawdę fachowo smile

Można sobie wyobrażać różne scenariusze, jakby mogła się gospodarka łowiecka zmienić. W teorii choćby znaczne ograniczenie karmienia i utrzymanie takiego poziomu pozyskania zwierzyny jaki jest w rocznym planie łowieckim. Co będzie dalej? Może tu wpływać jeszcze szereg czynników, jak choćby owe łagodne zimy bez śniegu. Akurat temat dzika jest często podawany jako przykład, ale już samo oszacowanie jego liczebności w łowisku nastręcza sporo problemów, bo metoda pędzenia okazuje się w stosunku do niego nieadekwatna i mało dokładana. Propozycja zwiększonego odstrzału (o wiele mnieszego niż to zaproponowane na początku br. roku) przy ograniczeniu dokarmiania, spotkałaby sie  pewnie z dużym odzewem, wywołując zapewne falę negatywnych emocji, niezależnie od motywacji i skutków takich działań.

Ten nieszczęsny ołów i pozyskane tusze...
Ptaki z pewnością połykają sporo ładunku śrutowego. Z drugiej strony sam ołów zalegający w wodzie potrzebuje trochę czasu żeby się roztworzyć, bo zdaje się pH musi być naprawde bardzo niskie. Tak jak mówiłem, akurat strzelanie do ptaków jest dla mnie całkowicie nieuzasadnione, więc w tej kwestii w pełni się zgadzam.
Brak badań mięsa pod kątem obecności ołowiu, wynika być może stąd, że dziczyzna( jeśli o nią chodzi) jest zwyczjanie mąło popularna w naszym kraju i przez to nieopłacalne staje się szukanie w niej resztek pocisków. Jaki procent spożywanego mięsa w Polsce stanowi dziczyzna? Trzeba sięgnąć do danych liczbowych, ale pewnie poniżej 5%, jak nie bliżej 1%. Nie pochwalam oczywiście tego, że nie poddaje się jej badaniom, ale jak wiemy, jak coś jest nieopłacalne to...
Femte, ciekawi mnie skala opisanego przez Ciebie zjawiska, odnośnie stanu tusz dostarczanych do inspekcji...Jaki jest efekt zranienia zwierzęcia to jest oczywste. Czy to jest jednak aż tak powszechne czy może ma charakter traczej lokalny? Gdzie ci myśliwi strzelają, zawsze w komorę? W takim wypadku liczba postrzałków może być zapewne większa, ale przy strzale w głowę już raczej nie..Wiadomo, że nie wszystkie punkty w regulaminie PZŁ są zawsze przestrzegane i zapewne stąd biorą się takie przypadki, jak opisałaś. Nie mówiąc o wypadkach czy strzelaniu do nierozpoznanyc celów, bo to jest głęboka patologia, z którą niestety PZŁ nie daje sobie rady. Swoją drogą to chyba powszechne, że próbki do włośnia pobiera się z przepony? Chyba, że należy je brać z jeszcze innych narządów( samych mięśni?)

58

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Lekarz weterynarii badajacy mieso musi co roku miec badania lekarskie, w tym okulistyczne. Sam zreszta za nie placi. Choc pracuje w warunkach dobrego oswietlenia - sa okreslone normy. I moze sie przyjrzec dokladnie temu co budzi watpliwosci, ma na to czas.
Mysliwi maja badania raz, na poczatku starania sie o pozwolenie na bron. Wiec jest masa dziadkow, ktorzy niedowidza. Ale nikt ich nie kontroluje. Mimo ze strzelaja czesto po ciemku i pod presja czasowa.
Byla sprawa Szweda, 86 lat. Przyjechal do nas polowac, bo pewnie u siebie juz nie moze. Zastrzelil dwa losie - mowil ze myslal ze to dziki. Choc moze chcial na losie zapolowac i zapolowal.
To samo z badaniami psychiatrycznymi.
Sprawa kontrolowania populacji -sa juz dobre metody, stosowane na swiecie. Typu antykoncepcja - implant na cale zycie. Rozne typy pulapek. Wiec niekonieczne jest strzelanie, tym bardziej ze gina ludzie. Najlepiej zatrudnic naukowcow, chocby zootechnikow. Ci przynajmniej maja jakas wiedze.
Nasi mysliwi nie chca amunicji bezolowiowej bo wymagalo by to wymiane broni. A im szkoda kasy. Mimo ze sa badania - bezolowiowa jest rownie skuteczna. Moge podeslac linki, ale po dunsku.
Poziomu olowiu sie nie bada, bo teraz w ogole malo co sie bada. Nawet badan na wscieklizne sie nie robi, bo to kosztuje. Wiec jezeli ktos sie nie domaga to np. padlych zwierzat sie nie bada. Sukces jest, ilosc wykrytych przypadkow coraz mniejsza.
Olowica jest bardzo niebezpieczna, bo jej objawy nie sa rozpoznawane.
Z takich slynnych przykladow - Rzym zawdziecza jej upadek. Wyprawa Franklina - tam nie tylko byly zle zalutowane konserwy, urzadzenie do odsalania wody czesciowo olowiane, ale wlasnie tez mieso upolowanych ptakow.
No i teraz Grenlandia - bardzo madre posuniecie wycofania olowianej amunicji w Danii.
Ale pojedyncze pociski moga byc powodem olowicy - sa znane przypadki u ludzi ktorzy byli postrzeleni, i po latach rozpoznano olowice.
Dlatego na pewno u postrzalka ktory przezyje dostatecznie dlugo olowica sie rozwinie. Natomiast u konsumenta moze, o ile ten konsument duzo dziczyzny spozywa.
Oczywiscie choruja drapiezniki - np. kondory kalifornijskie, ktore sa bliskie wyginiecia.
Co do okaleczen - widzialam partie zajecy lapanych w sieci i przeznaczonych na eksport. Na rzezni.  Wiekszosc miala mniej lub bardziej zagojone rany i sruciny.

59

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
femte napisał/a:

Nasi mysliwi nie chca amunicji bezolowiowej bo wymagalo by to wymiane broni. A im szkoda kasy. Mimo ze sa badania - bezolowiowa jest rownie skuteczna. Moge podeslac linki, ale po dunsku.

Nie chodzi o to, że jest mniej skuteczna, tylko że jest po prostu droższa. Jest droższa, bo produkowana z droższych metali i... mniej popularna. Bo nie tylko zacofani myśliwi z Polski się wzbraniają przez przejściem na amunicję bezołowiową ale wszędzie na świecie idzie to powolnie. Z tego samego powodu czyli finansów. Nie mniej amunicja bezołowiowa jest w Polsce dostępna i używana. Z tego co czytałem na świecie głównie wprowadzano zakaz strzelania amunicją ołowiową nad akwenami wodnymi. He, he, a co z wędkarzami?
Co do wypadków na polowaniach. Owszem zdarzają się, a zapytam ile? 10, 20, 50 rocznie? W roku 2018, jak w każdym poprzednim doszło w Polsce do ok. 31000 wypadków na drogach. Zginęło prawie 3000 osób, a 37000 zostało rannych. Słyszałaś coś o zakazie sprzedaży samochodów, zakazie ich używania czy coś w ten deseń?

60 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-07-15 10:00:01)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Czyżby wspomniane przez Ciebie badania wzroku u weterynarzy nie były finansowane ze składek dla NFZ? Ach, wszędzie trzeba dopłacać do interesu..

Swego czasu pewne organizacje proprzyrodnicze postulowały m.in. właśnie wprowadzenie regularnych badań lekarskich(w tym psychologicznych) dla myśliwych. Obok protestów przeciwko polowaniom zbiorowym czy udziału dzieci w polowaniach. To kolejna bolączka, którą trzeba uzdrowić. Często te właśnie stare dziadki dalej strzelają, bo tłumaczą sobie, że do końca swoich dni musza "kultywować tradycję". Tak jak ze starszymi osobami za kierownicą - wielu może nie przyjmować do wiadomości, że zdrowie już nie to i trzeba odłożyć kluczyki( lub w tym przypadku broń) na półkę. Pewna ilość wypadków na pewno wynika z niestosowania się do tego kluczowego przepisu, jakim jest strzelanie z ambony. Ile taki pocisk może przelecieć? Pewnie ok 1 km zanim jego energia spadnie na tyle, że przestanie być śmiertelnym zagrożeniem.
Akurat niewielka liczba wypadków na polowaniach w porównaniu z wypadkami drogowymi może wynikać stąd, że posiadaczy samochódów jest trochę więcej niż tych którzy mają dostęp do broni smile Jaki procent społeczeństwa w Polsce posiada przynajmniej 1 auto? 90 może nawet 95%?( ja nie mam, jakoś żyję smile, przynajmniej jeszcze całkiem tłuszczem nie obrosłem) A ile osób posiada zarejestrowaną broń myśliwką? O liczbie wypadków z udziałem osób posiadających broń krótką to nawet nie mam pojęcia...
Wypadek drogowy, to często rzeczywiście nieszczęśliwy wypadek( zaśniecię za kierownicą, śliska nawierzchnia itp), choć często tez brawura kierowcy. Jeśli natomiast wypadek wydarzy się na polowaniu, to można przypuszczać, że raczej doszło do złamania jednych z podstawowych zasad regulaminu PZŁ: albo ktoś strzelał z ziemi, albo do nierozpoznanego celu lub też wychylił 0,5 litra na głowę przed polowaniem. Kierowcom wsiadającym za kółko na podwójnym gazie tez się "wydaje"  że dadzą radę.
Muszę się koniecznie podpytać kilku znajomych myśliwych, co do ilości tych postrzałków. Nie chcę mi się wierzyć, że jest ich aż tak dużo. Może to także efekt nieodpowiedniej osoby trzymającej akurat broń czy strzelającej w nieodpowiedni sposób. Jeśli czas, w jakim postrzelone zwierzę dogorywa przekłada się na ilośc ołowiu w jego tkankach, to wydaje się prostym rozwiązaniem mierzyć w głowę zwierzęcia zamiast w komorę. Z pewnością takie proste to nie jest, bo zwierzyna nie podchodzi pod samą muszkę i ryzyko chybienia jest spore. Gdyby jednak wszyscy polujący byli zawsze trzeźwi przed oddaniem strzału, przechodząc regularne badanie wzroku czy strzelając tylko z ambon, to może coś mogłoby sie tutaj zmienić.

Famte :Jeśli chodzi o konieczność regulacji liczebności populacji, to do tej pory słyszałem o jednym przypadku( czy tez póbie  jego zastosowania) antykoncepcji. Kilkanaście lat temu rząd Botswany miał dylemat co zrobić ze stale rosnącą populacją słoni, akurat największą do tej pory w całej Afryce. Na skutek utrzymującego się wzrostowego trendu populacji, zaproponowano podawanie zwierzętom właśnie antykoncepcji. Nie pamiętam, czy pomysł nie wyszedł od jakiejś ogranizacji pozarządowej. Chyba w końcu z tego zrezygnowali ze względów logistycznych i zastąpili albo odłowem i przesiedleniem pewnej frakcji osobników do krajów gdzie zwierząt było niewiele, albo limitowanym odstrzałem w ramach polowań dewizowych. Takie polowania ściągały do Afryki dzianych myśliwych z Europy Zachodniej i USA, kreujących się na wielkich łowców grubego zwierza na miarę takich z czasów kolonialnych. Płacili bajońskie sumy za możliwość odstrzelenia jednego zwierzaka, często przy pomocy naganiaczy i przewodnika. Motywacja myśliwego i przebieg takich polowań pozostawiają naprawdę wiele do życzenia. Zostawiali oni tam za każdym razem jednak taki kapitał, że władze wielu krajów afrykańskich pod presją pozwalają np. na coraz to nowe możliwości, choćby opcję wywozu trofeów z Afryki. Często wiązało się z trudnościami, jeśli gatunek był na liście CITES. Co dalej władze robiły z tym kapitałem i czy go przeznaczali choćby na wzmocnienie działań ochrony przyrody to już inna sprawa. Dodatkowo duża liczba osób zajmujących się problemami ochrony przyrody i/lub problemu nielegalnego handlu gatunkami zagrożonymi, jest zdania, że takie rozluźnienie przepisów jeszcze bardziej ułatwia zadanie kłusownikom i przemytnikom. Jak znasz więcej takich przykładów dotyczących  gatunków występujących w stanie dzikim , to podeślij proszę może na priv. Chętnie się dokształcę smile Być może antykoncepcja (przynajmniej czasowa) mogłaby mieć zastosowanie w działaniach o charakterze lokalnym. Jeśli np. populacja jakiegoś gatunku, ogólnie w skali światowej zagrożonego, w pewnym rejonie wzrosła na tyle, że zaczyna to zagrażać stabilności całego ekosystemu, można próbować to zastosować, bez ryzyka eliminacji konkretnych osobników. Na szerszą skalę, przynajmniej w Polsce, ze względów finansowych lub/i logistycznych tego nie widzę, przynajmniej w odniesieniu do gatunków łownych.
Generalnie gatunki rzadkie/zagrożone/ginące, jednocześnie chronione prawnie w ramach ustawy obowiązującej w danym państwie lub będące na liście CITES/Konwencji Bońskiej/K.Berneńskiej powinny być, przynajmniej w teorii, otoczone zdecydowanie większą opieką. Na nie kładzie się najwiekszy nacisk, jeśli chodzi o fundusze na realizowanie programów ich ochrony w naturalnych warunkach, hodowle w ogrodach zoologicznych choćby w ramach EEP, ochronę siedlisk, monitoring populacji, walkę z różnymi zagrożeniami, choćby kłusownictwem, degradacją siedlisk czy gatunkami obcymi, edukację lokalnych społeczności itp. Jak te programy wyglądają i czy spełnią swoje założenia, to już inna sprawa.
Jak najbardziej wszelkie działania, składające się na szeroko pojętą ochronę i zarządzanie zasobami przyrodniczymi MUSZĄ I POWINNY być kierowane przez specjalistów. Akurat miałem okazję pracować przez pare lat w terenie w Puszczy Białowieskiej. Z jakiego gatunku Puszcza słynie wiadomo, nie tylko w kraju ale i na świecie. Tak cennym gatunkiem zajmuje się tam cały sztab ludzi, naukowców z 3 różnych instytucji na czele z parkiem narodowym. Nawet coroczne odstrzały sanitarne są przeprowazane właśnie przez pracowników BPN. Limit odstrzału jest oczywiście konsultowany wspólnie przez zootechników, hodowców i pracowników PN.
Z gatunkami łownymi jest trudniej, właśnie dlatego, że za gospodarowanie ich populacjami odpowiadają zupełnie inne instytucje. Dlatego całkowita rezygnacja z odstrzału zwierzyny( ograniczmy się tutaj nawet tylko do sarny, jelenia, daniela i dzika) wydaje mi się niemożliwa. Na szaraka i łosia jest póki co moratorium, ale lokalnie w pewnych rejonach łosie zaczynają stanowić problem, czyniąc masowe szkody w szkółkach leśnych i młodych drzewostanach. Pytanie co teraz? Czy rozsądny, ściśle limimtowany i niewielki odstrzał okazałby sie rozwiązaniem? Być może tak, być może nie. Jest ryzyko, że odstrzeliwane zwierzęta mogły np. zimą emigrować z terenów chronionych, które wcześniej zajmowały w okresiee rozrodczym i pula genowa populacji zubożeje. Odstrzał może się też wymknąć spod kontroli i akurat takiego obrotu sprawy obawiają się niektóre osoby, będące przeciwnikami odstrzału.
Ale wyobraźmy sobie tą nagłą burzę, falę emocji, która wybuchnie, niepodyktowaną żadnymi racjonalnymi argumentami. Na takie emocję są wrażliwi wszyscy, łącznie z osobami decyzyjnymi, odpowiedzialnymi za wydawanie pozowleń i zmiany w ustawach dotyczących ochrony przyrody i prawa łowieckiego. Gdy takie logiczne argumenty się zaczynają pojawiać jest juz za późno.

61

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
bagienni_k napisał/a:

Swego czasu pewne organizacje proprzyrodnicze postulowały m.in. właśnie wprowadzenie regularnych badań lekarskich(w tym psychologicznych) dla myśliwych. Obok protestów przeciwko polowaniom zbiorowym czy udziału dzieci w polowaniach. To kolejna bolączka, którą trzeba uzdrowić. Często te właśnie stare dziadki dalej strzelają, bo tłumaczą sobie, że do końca swoich dni musza "kultywować tradycję".

Taka przypadłość tych starych dziadków, że często są to stare, wpływowe dziadki. Prokuratorzy, sędziowie, prezesi, dyrektorzy itd. Mocne lobby.

bagienni_k napisał/a:

Akurat niewielka liczba wypadków na polowaniach w porównaniu z wypadkami drogowymi może wynikać stąd, że posiadaczy samochódów jest trochę więcej niż tych którzy mają dostęp do broni smile Jaki procent społeczeństwa w Polsce posiada przynajmniej 1 auto? 90 może nawet 95%?( ja nie mam, jakoś żyję smile, przynajmniej jeszcze całkiem tłuszczem nie obrosłem) A ile osób posiada zarejestrowaną broń myśliwką? O liczbie wypadków z udziałem osób posiadających broń krótką to nawet nie mam pojęcia...

No właśnie, a na świecie nie tylko nie ogranicza się dostępu do pojazdów mechanicznych ale zwiększa. Ludzie giną? To jeszcze wincyj samochodów, motocykli, skuterów, hulajnóg elektrycznych...

62

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Samochody sa niezbedne. Korzysta z nich cala populacja, nawet ci ktorzy ich nie maja - jezdza autobusami, kupuja produkty, korzystaja z uslug firm ktore samochody maja.
Polowania sa calkowicie zbedne.

Wiem, jaki poziom prezentuja absolwenci lesnictwa, w koncu skonczylam Akademie Rolnicza. I uczyla sie tylko weterynaria i mechanizacja rolnictwa. O zootechnice mowilismy ze maja trzy przedmioty - zaganianie, wyganianie i granie na fujarce. Ludzi ktorzy sobie nie radzili na weterynarii przenoszono na zootechnike i tam byli orlami. A lesny to juz w ogole dla jakis synkow dygnitarzy -uczyc sie nie trzeba, a jakies stanowisko sie dostanie. Albo kompletnych olewaczy.
Antykonepcje stosuje Australia - dla zdziczalych swin i psow dingo. Na razie niektore obszary, ale sie sprawdza. Chyba jeszcze zdziczale wielblady, konie i bydlo.

63

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
femte napisał/a:

Polowania sa calkowicie zbedne.

Nie, nie są całkowicie zbędne. Gdyby były całkowicie zbędne, to by ich nie było. A tak realizują potrzeby jakiejś części społeczeństwa. Tak samo samochody, które w wielu przypadkach są całkowicie zbędne. Natomiast wytwarza się w ludziach potrzeby posiadania i używania samochodów, bo to jest biznes. Tak samo jak wielu innych rzeczy i zachowań. Gdyby sprawę traktować racjonalnie, to indywidualny ruch samochodowy podlegałby ścisłej reglamentacji, a rozwijano by profesjonalny transport masowy. Tak zresztą jest w wielu miejscach świata, gdzie robi się wszystko żeby zniechęcić ludzi do poruszania się własnymi samochodami. Natomiast cały segment motoryzacyjny dba o to żeby ludzie chcieli mieć samochody, najlepiej co najmniej po jednym na każdego członka rodziny.

64

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Transport publiczny jest w duzej mierze samoochodowy.

Celowo nie poruszalam etycznej strony zagadnienia. Ale jezeli mowisz o potrzebach...
Co bys powiedzial o masarzu ktory doznaje za kazdym razem orgazmu gdy zabija swinie? Nie, dla niego to praca, ciezka, nieraz nielubiana.
Mysliwy zabija bo lubi. I dla mnie to chore. Wez pod uwage ze nie jestem egzaltowana panienka kochajaca kotki. Pracowalam na rzezniach, w tym za granica. Pracowalam ze zwierzetami. I mysle ze ktos zabijajacy dla przyjemnosci ma problem z samym soba. Znam wielu mysliwych - i broni bym im nie powierzyla.

65 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-07-15 15:02:13)

Odp: Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?
femte napisał/a:

Transport publiczny jest w duzej mierze samoochodowy.

Celowo nie poruszalam etycznej strony zagadnienia. Ale jezeli mowisz o potrzebach...
Co bys powiedzial o masarzu ktory doznaje za kazdym razem orgazmu gdy zabija swinie? Nie, dla niego to praca, ciezka, nieraz nielubiana.
Mysliwy zabija bo lubi. I dla mnie to chore. Wez pod uwage ze nie jestem egzaltowana panienka kochajaca kotki. Pracowalam na rzezniach, w tym za granica. Pracowalam ze zwierzetami. I mysle ze ktos zabijajacy dla przyjemnosci ma problem z samym soba. Znam wielu mysliwych - i broni bym im nie powierzyla.

To jest ten moment, kiedy w dyskusji o łowiectwie wkraczają emocje. Dla mnie równie absurdalne będzie stwierdzenie, że każdy a przynajmniej większość myśliwych, to sami sadyści, czerpiący dziką przyjemność z samego zabijania, oprawiania czy widoku krwi, jak i to, że właśnie masarz może odczuwać to samo. Pasja nie musi się sprowadzać tylko i wyłącznie do jednego. To, że myśliwy poluje, wcale nie oznacza, że ogarnia go jakaś dzika radość na sam fakt, że za chwilę pociągnie za spust, powali i zabije zwierzynę. Choć z takimi wspomianymi dziadkami, może być różnie, tylko znowu bawimy się w generalizowanie. Tak jak z księżmi: to, że ktoś jest księdzem, od razu oznacza, że jest pedofilem? Mówimy tutaj przynajmniej o myśliwych zrzeszonych w PZŁ i warunkach uprawiania gospodarki łowieckiej w Polsce a nie o polowaniach dewizowych albo w innych częściach świata. Choć w tamtych przypadkach pewne korzyści mogą z tego płynąć. Gdyby każde z państw, gdzie brakuje funduszy na ochronę przyrody, choćby przed kłusownikami, znalazło skuteczny sposób na finasowanie działań ochroniarskich, to spokojnie powiedziałbym tymże myśliwym DZIĘKUJĘ BARDZO ZA WSPÓŁPRACĘ, ALE JUŻ SOBIE PORADZIMY, bo w ich przypadku pobudki są właśnie zdecydowanie bardziej hedonistyczne. Nie oznacza to rzecz jasna, że od razu by odeszli. Zresztą taka Afryka, to zupełnie inny wymiar, poziom życia większkości krajów jest taki a nie inny. Musi się naprawdę sporo zmienić, aby ludzie zaczęli inaczej myśleć. Jak się okazuje, częściowo i bardzooo powoli się to zmienia.

W naszym kraju, w środku Europy juz sytuacja wygląda inaczej. PKB większości państw raczej nie pochodzi w znacznej mierze z turystyki przyrodniczej (inaczej niż w wielu krajach afrykańskich - Kenia, Taznania itp.), bo środowisko naturalne razem całością skadu fauny i flory zostało już tak dawno zdegradowane, że dopiero od niedawna da się zauważyć jakieś zmiany. Tworzy się nowe obszary chronione, rozwija się ekoturystyka ale i tak jest niewielki przychód w stosunku do pozostałych gałęzi gospodarki. Dlatego zasobami przyrody trzeba jakoś rozsądnie kierować.
Tak jak wspomniałem wcześniej: rozsądnym rozwiązaniem jest gruntowna reforma przepisów w PZŁ, pozwalająca choćby na większą kontrolę tego, kto ma dostęp do broni, kontroli weterynaryjnej mięsa, czy ograniczenie dokarmiania. Należy brać pod lupę kontrowersyjne ustawy, jak np. dopuszczanie dzieci do udziału w polowaniach. Nie wyobrażam sobie co by się zaczęło dziać na polach i w uprawach leśnych, gdyby doszło do zaprzestania odstrzału. Roczne pozyskanie najważniejszych gatunków łownych może się okazać stosunkowo niewielkie w odniesieniu do całości populacji i jej możliwości rozrodczych, ale na pewno ogranicza szkody w rolnictwie czy leśnictwie wyrządzanych przez zwierzynę. Dodatkowo czy polowanie dla samego pozyskania i tak zdrowszego mięsa( pomijając zagrożenie ołowicą) niż to sprzedawane w sklepach jest zła sama w sobie? Poważnie; jak widzę uboczne skutki produkcji przemysłowej, to mi się odechciewa jeść mięsa. Zacząłem zresztą zmianę i teraz jadam mięso 1-2 razy w tygodniu.
W każdym razie to, czy łowiectwo jest konieczne czy nie, powinny decydować realne przesłanki, poparte rzetelną wiedzą o środowisku i ekologii populacji zwierząt, połączone ze świadomością wpływu oddziaływania tych zwierząt na ekosystem a NA PEWNO NIE to, jakimi pobudkami kierują się myśliwi, idąc na polowanie i co odczuwają pociągając za spust. Wszelkie patologie, jakie obserwuje się w PZŁ NIE ŚWIADCZĄ o tym, że sama idea łowiectwa jest zła. Może za jakiś czas, gdy środki finansowe i zaplecze logistyczne na to pozwolą, może uda sie wprowadzić inne środki.

Dzięki za przykład z Australią. Poszukam w sieci.

Posty [ 1 do 65 z 180 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STYL ŻYCIA I SPOŁECZEŃSTWO KOBIECYM OKIEM » Myśliwi - pasjonaci czy mordercy?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024