Nie jestem teoretykiem.
Lubię bajki, ale odróżniam je od rzeczywistości i nie o bajkach piszę w swych postach. 
Miałam do podjęcia decyzję: albo będę żyć przeszłością, będę robiła z siebie ofiarę ("robieniem z siebie ofiary" nazywam sposób myślenia o sobie - taki, jaki Ty stosujesz), albo przeszłe, także bardzo trudne, sytuacje potraktuję jako lekcję także o sobie i wyciągnę z nich wnioski - przede wszystkim na swój temat. Ten proces nazwałam walką z samą sobą o siebie, walką, bo prostszą rzeczą było zasklepienie się w smutku, złości, rozgoryczeniu, nienawiści i innych uczuciach niosących ze sobą negatywną energię. To decyzja o sposobie życia i widzenia świata: dwie osoby spoglądając na tę samą szklankę mówią, że 'jest do połowy pełna' albo 'jest do połowy pusta'. Zdecydowałam o tym, na co wystawiam swe antenki i... nigdy swej decyzji nie pożałowałam.
W odróżnieniu od Ciebie nigdy nie twierdziłam, że wybaczanie jest prostą sprawą, wiem jednak (także z własnego doświadczenia), że jest możliwą, ale tylko wtedy, gdy nie podejmie się decyzji o trwaniu w zgryzocie. Wiem, o tym napisałam wyżej, że sporo zysków przynosi postawa podobna do Twojej: "jestem skrzywdzoną osobą i nic tego nie zmieni".
Ważnym dla mnie było (i jest ciągle) zdanie
Pema Cziedryn napisał/a:Dziewczynko, nie pozwól, by życie sprawiło, że twoje serce stwardnieje.