szakisz napisał/a: Znasz pewnie ten tekst wielokrotnie serwowany dzieciom:
Dzieciak zrobił coś złego, próbuje dość słabo zwalić winę na kolegę i mówi:
- Bo Bartek mi kazał.
- A gdyby Bartek kazał ci wsadzić rękę do ogniska, wsadziłbyś?
To jest ten sam poziom. Tylko to są teksty które serwuje się 4-5 letnim dzieciom, właśnie jako przestrogę przed takimi idiotycznymi zachowaniami. Tak samo ja Tobie mogę napisać: weź nóż i wbij sobie w serce.
O tym też pisałam. Sama zawsze to słyszałam: a jak koleżanka skoczy w ogień, to Ty też? I zawsze mnie to zamykało. Czy dzisiejsze nastolatki są naprawdę tak durne? czy zatrzymali się na poziomie 5-letniego dziecka? Twierdziłam i będę twierdzić, że od nastolatka powinno się już wymagać krytycznego myślenia, przewidywania konsekwencji czynów i odróżniania, co dobre a co złe. Jeśli ktoś tego nie potrafi, to jest to wina rodziców, bo nie dali dziecku szansy, by się tego nauczyło.
Jak ktoś ma popełnić samobójstwo, to je popełni, nie trzeba namawiać, a jak ktoś jest zdrowy psychicznie i na normalnym poziomie rozwoju, to nie da się takim tępym namowom: weź nóż i się potnij. Już widzę, jak mówię to mojej 17-letniej kuzynce, a ona leci po nóż i się tnie
leniwi rodzice znaleźli kolejnego kozła ofiarnego: grę niebieski wieloryb. Wcześniej były to gry komputerowe o zabijaniu - i tak jak mówisz, większość, która grała jakoś nie lata po ulicach z siekierą.
Bo większość jest jednak normalna i ma normalnych rodziców, którzy potrafili czegoś ich nauczyć.
Ja nie grałam z żadne gry, za to jak miałam te kilka lat - nie pamiętam, ile, wczesna podstawówka, to lubiłam czytać magazyn pt. Detektyw, chyba dalej wychodzi, opowiada o przestępstwach i zbrodniach. Też niby nie lektura dla dziecka, ale nie zabiłam nikogo. To chyba dlatego, że wszystko ze mną w porządku. Jednostka zaburzona mogłaby się poczuć zainspirowana, ale to nie wina czasopisma tylko tej jednostki i jej otoczenia.
MamaMamusia napisał/a: Nie ma tak, że ktoś mówi - zaczynam manipulować od 14.30 w piątek - i każdy może sie do tego ustosunkować.
Tu są zastosowane proste techniki manipulacji, takie jak autorytet, wspólnota, wsparcie. Chodzi o wywołanie określonego stanu psychicznego i fizycznego, a potem rozporządzanie nim. Zadania sa skonstruowane tak, aby gracz poczuł sie jak najgorzej
W manipulacji owszem, nie ma tak, że ktoś sie zapowiada, ale tu jest. Wyraźnie: wstań o 4.20 i zrób to, czy tamto. I zgodzę się, że zmęczenie wpływa na nastrój, do tego depresyjna muzyka i filmy - ale by one zadziałały, to najpierw trzeba je włączyć. Jeśli na propozycję "opiekuna" z gry by wstać o 4.20 odpowiadasz "nie" i przewracasz sięna drugi bok, to one nie będą miały szansy zadziałać. Dwa: po raz kolejny, gdzie są rodzice? Nie widzą, że dziecko niewyspane, albo że przez cały dzień słowa nie powiedziało? To jest umywanie rąk. Nie moja-rodzica- wina, tylko gry, bo "gra kazała". Patrz wyżej na przykład o Bartku i ręce w ogniu.
Autorytet i wspólnota są dla nastolatków ważne - prawda. Ale ważna jest też rozmowa. Mnie rodzice uświadomili, że grupa to nie wszystko, że mam sama decydować, co jest dobre. Były wokół mnie dziewczyny, które kradły, inne, które piły i inne, które brały narkotyki i wdawały się w bójki - jakoś potrafiłam odróżnić, co jest dobre, co nie, jaka koleżanka jest wartościowa, a na jaką nie warto marnować czasu. To dzięki czasowi i rozmowie, głównie z Tatą. Moim ulubionym muzykiem był Kurt Cobain, a jakoś nie chciałam popełnić samobójstwa przez czyste naśladownictwo, bo to tak nie działa. Nie robisz tego, bo ktoś kazał.
Dostrzegam generalnie trzy rzeczy: 1) rodzice nadopiekuńczy, nadmiernie chroniący dzieci, przez co one nigdy się nie uczą, co dobre, co złe,2) rodzice, którzy zostawiają dzieci same sobie - masz swój pokój, swoje pieniążki, to wszystko, czego ci trzeba. Być może są to ci sami rodzice, co w pkt. 1, tylko później - najpierw przesadna ochrona, a potem pozostawienie samemu sobie. 3)całkowicie bezstresowe wychowanie: róbta, co chceta. Mało teraz rodziców, któzy faktycznie wychowują.