Witam, jestem z chłopakiem 2,5 roku, w narzeczeństwie ponad rok. ja 29 on 36 lat. Nasz związek zawsze był burzliwy, było dużo kłótni, przykrych słów, ale jakos zawsze dochodziliśmy do porozumienia. Od ponad miesiąca planowaliśmy poważnie ślub, łatwiliśmy formalności itd., wszystko było dobrze, czuliśmy się pewni naszej decyzji i cieszyliśmy się że to nastapi. Ponad tydzień temu, doszło do kłotni o pierdoły jak zwykle, on wyszedł z domu lecz wrócił o 4,00 rano, niby się pogodziliśmy ale atmosfera była napięta. Sprzeczaliśmy się pratycznie codziennie przez tydzień, aż do poniedziałku , gdzie wybuchła między nami awantura. Wspomniałam cos o pracy, bo on od ponad miesiąca siedzi w domu, a on odebrał to w ten sposób ze ja mam do niego o to pretensje, że widzi ze chodze wkurzona że nie pracuje, że nic mi nie pasuje, czepiam się. Od słowa , do słowa i się zaczęło, on że chodzi mi tylko o pieniądze, ze mogłam sobie bogacza znaleźć, że on ma dosyć tego wszystkiego, a ja zamiast załagodzić sprawę to mu dowaliłam, że nie chciałam wcale tego ślubu, że tez mam dosyć i że to koniec, a on mi na to, że jestem wredna i że mi tego nie wybaczy, że ostatni raz go zostawiam i że bekne za to wszystko. Gdy wróciłam do domu, już go nie było, zabrał wszystkie nasze oszczędności ponad 2500 zł i nie ma go do dziś. Telefon ma wyłączony, nie mamy kontaktu od poniedziałku. wiem, że z poniedziałku na wtorek był u naszego przyjaciela i powiedział mu że kocha mnie bardzo , ale nie wie czy chce ze mną być po tym wszystkim, że jeśli tak ma to wyglądać to woli być sam. Żałuje tych słów, ale chciałam mu dopiec, nie wiem czy wróci, co z tego będzie. W domu są wszystkie jego rzeczy, także i tak będzie musiał się zjawić , chociażby po nie. Nigdy tak długo go nie było i nie raz w złości mówiliśmy sobie że zrywamy, ale tym razem czuje że to chyba koniec, że on już nie chce tego związku. Ja też jestem wykonczona tymi kłótniami, często bez powodu, ale co mam zrobić. Walczyć , czekać, czy dac mu odejść. Nasz przyjaciel powiedział, żebym dała mu czas, że robi to żeby mi cos udowodnić. Tylko że to już trzeci dzień, a ja nie spie , nie jem i umieram z niepewności co z nami będzie. Nie raz miałam ochotę odejsc, bo czuałam się wykonczona kłótniami, on jest takim człowiekiem , ze nigdy nie przyzna się do winy, a ja tak. Napisałam mu smsa , że żałuje tych słów, wiem że przeczytał, bo na chwile włączył telefon, ale zero odzewu. Nachodzą mnie myśli, żeby to skończyć, że skoro on potrafił mnie tak zostawić, to ja nie pozwolę mu wrócic, a za chwilę modle się żeby wrócił, miotają mną sprzeczne uczucia. Proszę Was o jakies rady i przepraszam za brak znaków interpunkcyjnych, ale szybko pisałam.
Biorąc pod uwagę to, co napisałaś w swoich poprzednich watkach plus fakt, że tym razem dodatkowo zwyczajnie Cię okradł zabierając wszystkie Wasze oszczędności ... ja nie zastanawiałabym się chyba dłużej niż 4 minuty nad tym co robić.
Biorąc pod uwagę to, co napisałaś w swoich poprzednich watkach plus fakt, że tym razem dodatkowo zwyczajnie Cię okradł zabierając wszystkie Wasze oszczędności ... ja nie zastanawiałabym się chyba dłużej niż 4 minuty nad tym co robić.
zdaję sobie sprawę z tego, że to tosyczny związek, dlatego tak mi ciężko się z tego uwolnić. Boje się , że straci kasę, pobaluje i będzie chciał wrócic, zamydli mi oczy a ja go przyjmę.
a na co chcesz czekać?
5 2016-11-16 13:38:26 Ostatnio edytowany przez Paulla28 (2016-11-16 13:50:49)
Nie wiem czemu nie potrafie tupnąć nogą i powiedzieć dosyć. Zła jestem sama na siebie.
Droga Autorko - przypomnij sobie ostatnie 2,5 roku. Wszystkie sprzeczki, kłótnie i przykre słowa. A potem sobie wyobraź kolejne 40 lat tego samego. Chcesz tego?
Jeśli tak, czekaj w niepewności, czy facet wróci.
Jeśli nie, spakuj mu walizki, daj przez kumpla znać, że jak ich za tydzień nie zabierze, to zaczniesz sprzedawać jego rzeczy (żeby odzyskać swoją część wspólnych oszczędności).
Nie wiem na co czekam , na jakąs wiadomość od niego, niech się określi a nie trzyma mnie w niepewności. Nie wiem czego bym chciała bardziej, tego żeby wrócił i powiedział, że chce być ze mną i potrzebował czasu bo go zraniłam tymi słowami , czy tego żeby oznajmił,że to definitywny koniec, wtedy wiedziałabym co mam robić, a tak to jestem w zawieszeniu.
8 2016-11-16 13:44:09 Ostatnio edytowany przez Paulla28 (2016-11-16 13:50:26)
Droga Autorko - przypomnij sobie ostatnie 2,5 roku. Wszystkie sprzeczki, kłótnie i przykre słowa. A potem sobie wyobraź kolejne 40 lat tego samego. Chcesz tego?
Jeśli tak, czekaj w niepewności, czy facet wróci.
Jeśli nie, spakuj mu walizki, daj przez kumpla znać, że jak ich za tydzień nie zabierze, to zaczniesz sprzedawać jego rzeczy (żeby odzyskać swoją część wspólnych oszczędności).
bardzo mądra rada, tylko wiesz jaki mam problem, nie potrafie być bezwzględna, przez chcwile jestem zła, wiem czego chce, a później szkoda mi go, lituje się nad tym wszystkim. Wciąż miałam nadzieje, że może wszystko się jakoś ułoży i co najgorsze to na prawde go kocham, choć wolałabym nie czuć nic.
Nie wiem na co czekam , na jakąs wiadomość od niego, niech się określi a nie trzyma mnie w niepewności. Nie wiem czego bym chciała bardziej, tego żeby wrócił i powiedział, że chce być ze mną i potrzebował czasu bo go zraniłam tymi słowami , czy tego żeby oznajmił,że to definitywny koniec, wtedy wiedziałabym co mam robić, a tak to jestem w zawieszeniu.
Po co Ci jego określenie się ? Sama się określ. Przecież Ty też możesz podjąć decyzję. Masz dowody, masz jego postępowanie i masz zdrowy rozsądek.
Możesz z tego skorzystać nie czekając na niego.
Albo chcesz być z nim, i przyjmujesz wszystko - i dzielnice rozpusty i smsy z buziaczkami i serduszkami do jego byłej żony i też to że teraz ukradł oszczędności, które w połowie należały do Ciebie a z których już grosza nie zobaczysz - i nie marudzisz, bo przecież sama sobie to wybrałaś.
Albo stwierdzasz, że to jednak już dla Ciebie za dużo i że nie poradzisz sobie z tym wszystkim.
Nie chodzi tu o bycie bezwzględną, tylko o KONSEKWENCJĘ.
To jasne, że on nie zakończy teraz Waszego związku ... gdzie by się niby podział i z czego żył ?
Paulla28 napisał/a:Nie wiem na co czekam , na jakąs wiadomość od niego, niech się określi a nie trzyma mnie w niepewności. Nie wiem czego bym chciała bardziej, tego żeby wrócił i powiedział, że chce być ze mną i potrzebował czasu bo go zraniłam tymi słowami , czy tego żeby oznajmił,że to definitywny koniec, wtedy wiedziałabym co mam robić, a tak to jestem w zawieszeniu.
Po co Ci jego określenie się ? Sama się określ. Przecież Ty też możesz podjąć decyzję. Masz dowody, masz jego postępowanie i masz zdrowy rozsądek.
Możesz z tego skorzystać nie czekając na niego.Albo chcesz być z nim, i przyjmujesz wszystko - i dzielnice rozpusty i smsy z buziaczkami i serduszkami do jego byłej żony i też to że teraz ukradł oszczędności, które w połowie należały do Ciebie a z których już grosza nie zobaczysz - i nie marudzisz, bo przecież sama sobie to wybrałaś.
Albo stwierdzasz, że to jednak już dla Ciebie za dużo i że nie poradzisz sobie z tym wszystkim.
Nie chodzi tu o bycie bezwzględną, tylko o KONSEKWENCJĘ.
To jasne, że on nie zakończy teraz Waszego związku ... gdzie by się niby podział i z czego żył ?
no właśnie to też o to chodzi, że kur.a mać nie potrafie wyrzucić go na ulicę, bo nie ma gdzie iść. Mieszkanie jest moje, on wprowadził się do mnie, a ze swojego zrezygnował. Wiem, że masz racje, dużo znosiłam przez ten czas. Może to właśnie ten czas , żeby to wszystko się wreszcie skończyło. Minęło parę dni i dlatego tak się czuje, bo to strasznie boli.
IsaBella77 napisał/a:Paulla28 napisał/a:Nie wiem na co czekam , na jakąs wiadomość od niego, niech się określi a nie trzyma mnie w niepewności. Nie wiem czego bym chciała bardziej, tego żeby wrócił i powiedział, że chce być ze mną i potrzebował czasu bo go zraniłam tymi słowami , czy tego żeby oznajmił,że to definitywny koniec, wtedy wiedziałabym co mam robić, a tak to jestem w zawieszeniu.
Po co Ci jego określenie się ? Sama się określ. Przecież Ty też możesz podjąć decyzję. Masz dowody, masz jego postępowanie i masz zdrowy rozsądek.
Możesz z tego skorzystać nie czekając na niego.Albo chcesz być z nim, i przyjmujesz wszystko - i dzielnice rozpusty i smsy z buziaczkami i serduszkami do jego byłej żony i też to że teraz ukradł oszczędności, które w połowie należały do Ciebie a z których już grosza nie zobaczysz - i nie marudzisz, bo przecież sama sobie to wybrałaś.
Albo stwierdzasz, że to jednak już dla Ciebie za dużo i że nie poradzisz sobie z tym wszystkim.
Nie chodzi tu o bycie bezwzględną, tylko o KONSEKWENCJĘ.
To jasne, że on nie zakończy teraz Waszego związku ... gdzie by się niby podział i z czego żył ?no właśnie to też o to chodzi, że kur.a mać nie potrafie wyrzucić go na ulicę, bo nie ma gdzie iść. Mieszkanie jest moje, on wprowadził się do mnie, a ze swojego zrezygnował. Wiem, że masz racje, dużo znosiłam przez ten czas. Może to właśnie ten czas , żeby to wszystko się wreszcie skończyło. Minęło parę dni i dlatego tak się czuje, bo to strasznie boli.
Chodzę tylko i płacze, nie spie i nie jem, w pracy muszę się trzymać, bo pracuje z ludźmi, choć widać po mnie że cos mi jest bo każdy mówi, że źle wyglądam i nie uśmiecham wcale.
Musisz zacząć używać zdrowego rozsądku, bo coś jakoś bez tego ani rusz
To gdzie on jest teraz od kilku dni, skoro nie ma go u Ciebie, hę ?
Czyżby na ulicy ? Szczerze wątpię.
Jakoś w mig sobie ogarnął lokum i pod mostem nie sypia.
Jak widzisz, spokojnie radzi sobie z taką sytuacją ...
Musisz zacząć używać zdrowego rozsądku, bo coś jakoś bez tego ani rusz
To gdzie on jest teraz od kilku dni, skoro nie ma go u Ciebie, hę ?
Czyżby na ulicy ? Szczerze wątpię.
Jakoś w mig sobie ogarnął lokum i pod mostem nie sypia.
Jak widzisz, spokojnie radzi sobie z taką sytuacją ...
z tego co się domyślam , może być u kolegi swojego serdecznego, ten chłopak jest teraz za granicą i zostawił mu klucze. Sprawdziłam klucza nie ma, także prawdopodobnie jest tam, ale nie będę tego sprawdzać, bo chyba jeszcze gorszą debilkę bym z siebie zrobiła.
No, to jeden problem rozwiązał się sam i na wypadek Twojej ewentualnej decyzji - nie musisz się już martwić, że on nie ma dachu nad głową.
Bo ma.
15 2016-11-16 14:52:49 Ostatnio edytowany przez Paulla28 (2016-11-16 14:53:28)
Dzwonił do mnie nasz przyjaciel z informacją że mój luby jedzie taksówką do niego , a ten czeka na niego z pieniędzmi żeby zapłacić za taksówke, czyli po pieniądzach, przejebał przez 3 dni 2500 zł , rozumiecie to?! to co trzeba robić żeby przechulac tyle kasy? chyba w burdelu siedzieć, ćpać, chlać i ruchać. Teraz już wiem , że to koniec.
16 2016-11-16 15:27:34 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2016-11-16 15:32:04)
czyli po pieniądzach, przejebał przez 3 dni 2500 zł , rozumiecie to?! to co trzeba robić żeby przechulac tyle kasy? chyba w burdelu siedzieć, ćpać, chlać i ruchać. Teraz już wiem , że to koniec.
Dobrze kombinujesz co do możliwości chociaż to by mogło pójść nawet w jeden dzień. Albo też mógł pójść i wrzucić w automat do gry a tu jak szczęście nie dopisuje to na prawdę szybko można stracić kasę.
Jeżeli to były WASZE pieniądze to część mógł wziąć bo się mu należało tylko pytanie ile? Ja nie zrozumiem nigdy ludzi którzy będąc nawet małżeństwem nie mają oddzielnych kont a co dopiero w przypadku - chłopak ze swoją dziewczyną.
Teraz oczekiwał bym aby oddał tobie co się należy jeżeli chodzi o pieniądze. Nawet postraszyć ewentualnie dziada policją. Złodziejstwu mówimy stanowcze -nie.
Oj Paulla ... kasy Ci szkoda, a Ciebie samej Ci nie szkoda ?
O ile rzeczony kolega, do którego pojechał taksówką - nie pożyczył mu kasy - to jestem pewna, że Twój luby jest już z powrotem w domu ...
Całe szczęście, że do tego ślubu jednak nie doszło. Myślisz, że ślub magicznie zmieniłby Twojego faceta i Wasze relacje na wspaniałe? Jesteś w jakiś sposób od niego uzależniona emocjonalnie. Dlatego tak się szarpiesz i nie umiesz zerwać.
witam po prau dniach nieobecności postanowiłam opisac wam co się działo. Otóż w środe pojechał taksówką do kolegi tak jak Wam pisałam, kasy nie miał. Zadzwonił do mnie od kolegi i powiedział, że za to że chodzi mi tylko o pieniądze nie wraca do domu, a pieniądze są w domu schowane tak żebym nie mogła ich znaleźć i żebym myślała że wziął wszystko a wziął tylko 150 zł. Powiedział też , że może być różnie między nami, ale nigdy by mnie nie okradł i że widocznie go nie znam , skoro tak pomyślałam. Chciał w ten sposób sprawdzić czy zależy mi na nim, czy tylko na tej kasie. Wróciłam do domu po pracy i znalazłam. Zrobiło mi się strasznie głupio. Narobiłam paniki, zamiast poczekać co się wydarzy, ale z drugiej strony ile można czekać, on też zachował się nie w porządku. Daliśmy sobie czas na przemyślenia, on jak i ja nie jesteśmy pewni co dalej. Dziś mamy rozmawiać.
Jak dla mnie to jest jakaś parodia związku w połączeniu z filmami z kategorii tanich romansów.
Oboje dorośli - wydawałoby się, Ty przecież masz już prawie 30 lat, jemu też z kolei bliżej do 40 niż do 30 nawet, a takie szopki sobie robicie, że aż niesmak bierze.
Czy wobec tego, że on wziął jedynie 150 zł z puli Waszych wspólnych oszczędności, a nie całość, jak sądziłaś początkowo - to znaczy że już wszystko między Wami ok ?
Kilka miesięcy temu żaliłaś się w innym wątku na forum, że on utrzymuje bardzo serdeczny i uczuciowy kontakt ze swoją ex, pisząc do niej o tysiącu buziaczków, serduszek i innych takich.
By the way - z czego on płaci alimenty na swoją córkę, jeśli nie pracuje ? Jak wygląda jego odpowiedzialność na tej płaszczyźnie ?
Jeszcze jakiś czas temu był temat jego wizyty w "dzielnicy rozpusty" i jego luźnego podejścia do spraw powiązanych.
Sama dodatkowo przyznałaś, że Wasz związek był bardzo burzliwy, obfitujący w kłótnie. Odwołaliście również planowany ślub.
Jak dla mnie - jako postronnego czytacza - Wasza relacja wygląda jak związek dwojga ludzi, którzy w głównej mierze koegzystują ze sobą tylko o to, żeby robić sobie nawzajem na złość.
Bardzo łatwo Tobą manipulowac Paulla ... Wystarczy że okazało się, że nie wziął wszystkich Waszych pieniędzy, a Ty już kajasz się i twierdzisz że jesteś panikarą ...
Temat jego zniknięcia z domu na kilka dni i braku kontaktu z Tobą nagle odchodzi w niepamięć ...
Mam odczucie, że Wasz związek dawno przestał być już związkiem nawet z definicji, gdzie to partnerowi dają sobie wsparcie, miłość i szacunek, a przekształcił się po prostu w mękę i w orkę na ugorze.
zgadzam się z tobą w 100 %, wiem o tym wszystkim, ale czemu nie potrafie tego zakończyć. Wczoraj nie doszło do tej rozmowy, bo stwierdziłam że nie jestem gotowa i nie wiem czego chce. Tyle przykrych rzeczy mi zrobił, a ja daje się tak traktować, nigdy wcześniej nie pozwoliłabym sobie na takie cos, co w nim jest takiego że nie potrafie iśc do przodu bez niego.
Czuje że go kocham, mimo tego wszystkiego. Boję się , że bardziej będę cierpieć jak odejde, że nie będę potrafiła o nim zapomnieć i żyć normalnie. Jak to zrobić , że mimo miłości jaką się czuje , człowiek odchodzi. Myśle sobie czasem, ile jestem w stanie jeszcze znieść i co musiałby mi zrobić żebym bezpowrotnie odeszła.
Gdyby to było takie proste, to pewnie Netkobiety istniałyby bez większej części swojego forum
Taka decyzja nigdy nie jest prosta, i do podjęcia jej dochodzi się różnymi ścieżkami i z różną motywacją.
Dla niektórych klasyczny bilans - czarno na białym - jest najbardziej wymowny. Kartka na pół i plusy dodatnie po jednej stronie, a po drugiej plusy ujemne.
Dla innych z kolei bardzo ważne jest to, co ludzie i rodzina powiedzą, i zamartwiają się tym co będzie jak bliscy się dowiedzą, że "rozstałam się z Heńkiem".
Jeszcze inni godzą się z tym, że darzą takiego partnera nadal uczuciem ... ale ufają swojemu rozsądkowi i intuicji, która nierzadko podpowiada im, że taki związek to nic dobrego.
Tak naprawdę, to Twój partner zrobił Ci już niemało ... i dla niektórych kobiet już dość dawno nadszedłby moment w którym zakończyłyby taki związek.
Inne zaś trwałyby dalej w takiej relacji, az ocknęłyby się po 20 latach z ręką w ciepłym jeszcze nocniku i nie pozostałoby im już wiele więcej, poza przyznaniem, że w dużej mierze przerypały swoje zycie na własne życzenie.
Wczoraj pozwoliłam mu wrócic. Wybłagał mnie a ja uległam, obiecał zmiane, że teraz będzie dobrze, że się zmieni. W głębi duszy czuje , że to tylko puste obietnice, że w końcu i tak się cos znów wydarzy. Bije się sama ze sobą, czuje że źle zrobiłam, ale tkwie w tym dalej. Za każdym razem mówie sobie , że to ostatni raz i tak w kółko. chyba nigdy się od tego nie uwolnie.
Wiem, że oczekujesz, żeby Ci pogratulować .... ale ja potrafię Ci tylko współczuć.
Schemat i przewidywalność do bólu. Byłam pewna takiego zakończenia.
A ja paulla chciałam Ci podziękować. Sama mam dylemat co zrobić. U siebie trudbiej zobaczyć pewne sprawy. Ale kiedy przeczytałam twoją historię jestem już pewna co powinnam zrobić ja. Moje życie też nie jest różowe na własne moje zyczenie. Dziękuję ci że otworzylas mi oczy!
27 2016-11-30 15:21:44 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2016-11-30 15:24:20)
Paulla, poczytaj swoje posty tak, jakbyś czytała zwierzenia koleżanki. Co byś jej poradziła? Bo ja jedno: spier...j z tego związku!
Wiem, jakie to trudne, sama się wahałam dość długo, bo mieliśmy dziecko i jego najbardziej było mi żal.
Pomijając wszystkie szczegóły, powiem Ci, co zrobiłam: podsumowałam wszystkie lata, stwierdziłam, że było źle i lepiej na pewno nie będzie, że cierpienie przeważa (miażdżąco!) nad satysfakcją i po prostu podjęłam męską decyzję: kończę tę szopkę. Jedno stanowcze cięcie.
Oczywiście, że cięcia bolą, ale czy nie bardziej i dłużej boli męczenie się w tak koszmarnym związku? Samotność trzeba przeżyć, wypłakać, spojrzeć jej w oczy, a potem przekonuje się człowiek, że od tego się nie umiera.
Odwagi!
no i dziewczyny nie musiałam czekać długo. Brak zaufania przez to wszystko sprawiło że ciagle się trzese, szukam jakiś dowodów na to że nie jest ze mną szczery i znalazłam.
A ja paulla chciałam Ci podziękować. Sama mam dylemat co zrobić. U siebie trudbiej zobaczyć pewne sprawy. Ale kiedy przeczytałam twoją historię jestem już pewna co powinnam zrobić ja. Moje życie też nie jest różowe na własne moje zyczenie. Dziękuję ci że otworzylas mi oczy!
napisz coś więcej. Jak u Ciebie to wygląda i co postanowiłaś?
Aż mi wstyd o tym pisać, ale musze . Dzis pisał do swojej byłej ,że bardzo się cieszy, że mogą czasem tak luźno porozmawiać o wszystkim i że mają normalne relacje, na końcu dodał buziaki. dla mnie to nie jest normalne, nie przełknę tego.
no i dziewczyny nie musiałam czekać długo. Brak zaufania przez to wszystko sprawiło że ciagle się trzese, szukam jakiś dowodów na to że nie jest ze mną szczery i znalazłam.
Weź mię Dziewczyno nie załamuj, bo osobiście Tobą potelepnę !
Co to znaczy, że znalazłaś dowody jego nieszczerości ??
Po kilku zaledwie dniach od pojednania, wielkich obietnic i deklaracji zmiany ??
tak go nienawidze za to wszystko.
Aż mi wstyd o tym pisać, ale musze . Dzis pisał do swojej byłej ,że bardzo się cieszy, że mogą czasem tak luźno porozmawiać o wszystkim i że mają normalne relacje, na końcu dodał buziaki. dla mnie to nie jest normalne, nie przełknę tego.
To już było kochana .... w jednym z Twoich poprzednich wątków ...
Kilka miesięcy temu nie akceptowałaś tego tak samo mocno jak i teraz.
Wtedy do Ciebie nie docierało, że on się nie zmieni. Wątpię, żeby dotarło i tym razem.
Ale chciałabym spróbować zrozumieć - dlaczego sobie to robisz.
Paulla28 napisał/a:no i dziewczyny nie musiałam czekać długo. Brak zaufania przez to wszystko sprawiło że ciagle się trzese, szukam jakiś dowodów na to że nie jest ze mną szczery i znalazłam.
Weź mię Dziewczyno nie załamuj, bo osobiście Tobą potelepnę !
Co to znaczy, że znalazłaś dowody jego nieszczerości ??
Po kilku zaledwie dniach od pojednania, wielkich obietnic i deklaracji zmiany ??
tak właśnie, tak po kilku dniach. Poszedł do piwnicy a ja sprawdziłam tel. Boże jaki wstyd, wstydzę się sama siebie.
No i co w związku z tymi wszystkimi wydarzeniami i przeżyciami zamierzasz dalej robić ?
Szczerze pytam.
Paulla28 napisał/a:Aż mi wstyd o tym pisać, ale musze . Dzis pisał do swojej byłej ,że bardzo się cieszy, że mogą czasem tak luźno porozmawiać o wszystkim i że mają normalne relacje, na końcu dodał buziaki. dla mnie to nie jest normalne, nie przełknę tego.
To już było kochana .... w jednym z Twoich poprzednich wątków ...
Kilka miesięcy temu nie akceptowałaś tego tak samo mocno jak i teraz.
Wtedy do Ciebie nie docierało, że on się nie zmieni. Wątpię, żeby dotarło i tym razem.
Ale chciałabym spróbować zrozumieć - dlaczego sobie to robisz.
ja też chciałabym siebie zrozumieć, może już tak uzaleznilam sie od tego stanu, że nie potrafie inaczej. A jeszcze wczoraj wspominał o slubie , że chciałby go wziążć.
chce żeby to się wreszcie skończyło.
To co stoi na przeszkodzie, żebyś to zakończyła ?
Czy coś więcej niż tylko Twoje wyobrażenia o tym, jak mogłoby być - a nie jest ?
boję się tego wszystkiego zacząc ,boje się tych łez, tego że będzie chciał wrócic a ja znów mu pozwolę, najlepiej byłoby gdyby to on mnie zostawił. Kocham go bardzo ale czuje że nie mogę z nim być, boje się tego cierpienia, że po rozstaniu będzie większe niż jest teraz.
40 2016-11-30 18:19:14 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2016-11-30 18:51:26)
Cierpienie może być duże, ale przeminie. Może porozpaczasz rok, może pół, ale zostając z tym człowiekiem, skazujesz się na kilkadziesiąt lat męczarni. Fajnie?
powiedział, że za to że chodzi mi tylko o pieniądze nie wraca do domu
Dziś mamy rozmawiać.
Matko, jak mnie to zawsze rozkłada na łopatki, jak nierób i bideusz bez grosza przy d*** nazywa kobietę materialistką - tylko dlatego, że ta go wysyła do pracy i wkurza się, że delikwent nie pracuje.
Rozmawiać? A o czym? Chyba nie o powrocie?
Nie rozumiem. Naprawdę - staram się, ale nie pojmuję Twojej desperacji.
Twój wybranek ma kłopoty z wiernością i z uczciwością w stosunku do Ciebie. Co więcej ma też kłopoty z szacunkiem i ze szczerością.
Wielokrotnie pokazał Ci, że jego obietnice i zapewnienia to tylko puste słowa, i że to co on mówi a co wiatr wieje, to jedno i to samo.
Mało tego - zaledwie kilka dni temu, jak sama napisałaś, błagał Cię, obiecywał zmianę, poprawę i inne cuda na kiju.
Dwa dni później po raz kolejny, sama przekonujesz się, że jego obietnice to tylko puste słowa, musiał po prostu pańszczyznę odwalić, żebyś pozwoliła mu wrócić do domu.
Przecież jego dobrą wolę i konsekwencję masz czarno na białym teraz. A w zasadzie ich nie masz, bo to tylko frazesy były.
A mimo tego dalej trwasz niezłomnie w swojej miłości do niego i nadal chcesz kontynuować ten pseudozwiązek ?
Co Ty, masochistką jesteś, czy co ?
Przecież tydzień, czy dwa temu on właśnie zrobił to o czym piszesz.
Byłaś niegrzeczna, więc zabrał doope w troki i wyniósł się w nieznane - przecież właśnie Cię porzucił.
To Ty wtedy wydzwaniałaś, wypisywałaś do niego i poszukiwałaś go przez znajomych.
O co Ci tak naprawdę chodzi ?
Chcesz być z nim, ale żeby on nie był sobą, czyli - żeby nie był taki jaki jest naprawdę, tylko żeby był kimś, kim Ty chcesz żeby był.
to jest absolutnie NIEMOŻLIWE.
Wiesz miałam podobną sytuację. Na początku roku był na 3 miesięcznym szkoleniu. Stwierdził ze planowal zrobić mi niespodziankę i przyjechać do mnie na Walentynki na weekend. Ale niestety zmarł jego kolega i pogrzeb jest w sobotę. Takiego smsa dostał. Coś mnie tknelo i sprawdziłam. Pogrzeb był Ale nie w sobotę tylko we wtorek. Nigdy nie pokazał mi tego smsa. Zresztą co tu dużo mówić małych klamstwek też było sporo. I ja postanowiłam to zakończyć. Po co mi facet któremu nie mogę ufac. Mam mu patrzeć cały czas na ręce?
no właśnie u mnie tych kłamstewek jest też dużo. Nie ufam mu, także tak jak napisałaś po co mi facet któremu nie mogę ufac. A wiecie co jest najlepsze , że wczoraj wieczorem dzwoniła do mnie jego siostra i powiedziała ,że spotkała go dziś i ten jej mówił że ma się szykować na ślub, czyli tak jakby decyzja o tym ślubie dalej była z jego strony, wieczorem poszedł do kolegi i gdy wrócił to oznajmił mi że ten znajomy ma kolege złotnika i załatwi nam taniej obrączki. No myśałam że padne, mówie mu że przecież po tej ostatniej akcji to o ślubie raczej nie ma co gadać, a on że ja jak zwykle nie wiem czego chce, że on już wszystkim powiedział, że myślał że to aktualne skoro już wszystko ok!! Rozumiecie? A ja mu odpowiedziałam, że nie jest ok i chyba już nie będzie. Nie odezwał się nic, tylko poszedł do kuchni i palił fajki. Nie wiem już co mam myśleć, po co chce brać ten ślub skoro robi mi takie numery, czego on chce ode mnie? Chciałam mu wywalić że widziałam tego smsika do byłej małżonki a on mi oślubie wyjeżdza? Ale zacisnęłam zęby. Dziś znów o tym wszystkim myślę, nie wiem czy to ja to wszystko wyolbrzymiam, czy wariuje.
nie wiem czy ja już sobie tak nawciskałam do tej głowy, zauważyłam , że jest trochę inny, że stara się być doby dla mnie, a ja nie odwzajemniam tego, chodze zła i mu dogryzam. Myśle sobie ",że niezły z Ciebie aktor, ale ja i tak wiem wszystko", wyzywam go w duchu, złość nie chce ze mnie wyjść, a on tego nie rozumie i pyta czemu taka jestem. zauważyłam , że z czasem robie się coraz bardziej zgryźliwa dla niego, bo nosze w sobie te wszystkie pretensje, nikomu nie mówie o tym co mnie trapi, tylko na forum się wyżalam.
Po co mu ślub? Z tobą? A gdzie mu będzie lepiej? Mieszkanie ma. Ty o niego zadbasz. A wszystkie wyskoki i tak mu wybaczysz. Więc jest to zagranie żebyś uwierzyła w bajki A on i tak będzie żył po swojemu. Pozdrawiam
Po co mu ślub? Z tobą? A gdzie mu będzie lepiej? Mieszkanie ma. Ty o niego zadbasz. A wszystkie wyskoki i tak mu wybaczysz. Więc jest to zagranie żebyś uwierzyła w bajki A on i tak będzie żył po swojemu. Pozdrawiam
myślisz, że człowiek na prawdę jest zdolny do takiego czegoś, żeby brać slub tylko z wygody? Ja nigdy bym tak nie postąpiła, jak ludzie mogą tak podchodzić to tych spraw, czy już nie ma na tej ziemi lojalnych ludzi z zasadami? Trace wiarę w człowieka przez to wszystko. Dla mnie uczucie jest najważniejsze, a nie to żeby decydować się na tak poważny krok tylko i włacznie żeby mieć dobrze pod doopą.
48 2016-12-01 10:39:12 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2016-12-01 11:33:35)
Paulla, podstawowy Twój błąd to rozgryzanie jego intencji zamiast przyjrzenia się sobie. Popatrz: nie czujesz się z nim dobrze, nie jesteś szczęśliwa, wkurza Cię. Chcesz tak żyć przez X lat?
Jego nie zmienisz w człowieka z zasadami. Ty miej zasady wreszcie.
Dziwisz się, że mimo wszystko dąży do śłubu, że jest wygodny - a przecież Ty robisz to samo! Nie masz odwagi podjąć decyzji o rozstaniu, bo przyzwyczaiłaś się, że ktoś w Twoim życiu jednak jest, wypełnia Twoje myśli i emocje. To jest bardzo wygodne, bo odwraca uwagę od własnych bólów istnienia. Wybacz, ale wcale nie jesteś tu "lepsza" od swojego chłopaka. To jest bardzo rozpowszechniona postawa, mnie też nieobca.
Początki zycia po rozstaniu są bardzo trudne, ale gdy się to przeżyje, pozwoli się sobie na emocje i ból, po pewnym czasie jest już coraz lepiej. I ma się wielką satysfakcję, że się dało radę, że się miało tę odwagę.
Kobieto, młoda jesteś, nie marnuj życia! Nie odbieraj sobie szansy spotkania kogoś wartego zachodu. Ten Twój facet to tchórz i gnojek.
Paulla, podstawowy Twój błąd to rozgryzanie jego intencji zamiast przyjrzenie się sobie. Popatrz: nie czujesz się z nim dobrze, nie jesteś szczęśliwa, wkurza Cię. Chcesz tak żyć przez X lat?
Jego nie zmienisz w człowieka z zasadami. Ty miej zasady wreszcie.
Dziwisz się, że mimo wszystko dąży do śłubu, że jest wygodny - a przecież Ty robisz to samo! Nie masz odwagi podjąć decyzji o rozstaniu, bo przyzwyczaiłaś się, że ktoś w Twoim życiu jednak jest, wypełnia Twoje myśli i emocje. To jest bardzo wygodne, bo odwraca uwagę od własnych bólów istnienia. Wybacz, ale wcale nie jesteś tu "lepsza" od swojego chłopaka. To jest bardzo rozpowszechniona postawa, mnie też nieobca.
Początki zycia po rozstaniu są bardzo trudne, ale gdy się to przeżyje, pozwoli się sobie na emocje i ból, po pewnym czasie jest już coraz lepiej. I ma się wielką satysfakcję, że się dało radę, że się miało tę odwagę.
Kobieto, młoda jesteś, nie marnuj życia! Nie odbieraj sobie szansy spotkania kogoś wartego zachodu. Ten Twój facet to tchórz i gnojek.
Dziękuję Ci za to co napisałaś, massz rację , więcej uwagi powinnam poświęcić na siebie i skupić się na sobie i swoich odczuciach. Wiem, że jestem nieszczęśliwa i nie chce takiego życia. Na poprzedni związek straciłam 7 lat, zanim zdecydowałam się odejść, bo też nie było ciekawie. w tym tkwie 2,5 roku i zaczynam myśleć ,że chyba nie jest pisane mi spotkać kogoś normalnego, kto mnie pokocha i przede wszystkim będzie lojalny i nie zburzy mojego zaufania.
50 2016-12-01 11:32:11 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2016-12-01 11:32:58)
Razem 9 lat. Szkoda, naprawdę szkoda czasu. Nie trać go na coś, co Cię niszczy, a nie buduje.
Moja siostrzenica w zabawie w lekarza powiedziała mojemu synowi: "Musi boleć"
Czasem musi boleć, aby potem było lepiej. Nie bój się.
to już koniec. nie mam już żadnych nadzieji. Po kłotni to on mnie zostawił, wykrzyczał, że mnie nie nawidzi , nawyzywał od najgorszych i powiedział, że nigdy nie chciał tego ślubu. to ostatnie zabolało najbardziej ale chyba też właśnie to otworzyło mi oczy. To wszystko był jedno wielkie kłamstwo z jego strony. Tak grać? patrzeć komus oczy, mówić ze kochasz bardzo , tulic czule z rana przed wyjściem do pracy a wieczorem awantura z byle powodu i nagle takie słowa. Człowiek nie wie jak ma się zachować. To jak zderzenie ze ścianą, cholernie bolesne. Miało to miejsce wczoraj. Dziś wzięłam wolne , siedze w domu i pakuje jego rzeczy do worów na śmieci. Po tym już nie wyobrażam sobie bycia z nim. Zostawił mnie po raz kolejny ale tym razem ostatni. Cały dzień płacze, fajka za fajką, nic nie jadłam cały dzień. Czuje bezradność, złość, zawód. Z drugiej strony tłumacze sobie , że skoro tak powiedział to musi być prawda i nie mogę więcej pozwolić mu na powrót. cisza z jego strony, z mojej tez i choćby nie wiem co nie złamie się tym razem. Przecierpie, przepłacze, upije się , wykrzycze i mam nadzieje że w końcu poczuje ulgę, pierwszy raz od 2,5 roku.
Przeczytakem caly watek. Daje Ci tydzien na przyjecie go z powrotem. Jestes na razie na niego zla, ale to bylo juz w tym watku wielokrotnie i zawsze z tym samym skutkiem.
Ale bede Ci kibicowal, bo chcialbym zebys wytrwala w swoim postanowieniu
53 2017-01-11 15:10:26 Ostatnio edytowany przez Paulla28 (2017-01-11 15:11:18)
całą noc myślałam i dziś cały dzień o tym wszystkim. Staram się nie łamać , walcze ze sobą. Wziełam kartke żeby wypisać pozytywy i negatywy tego związku, nawet nie wiedziałam co napisac po stronie pozytywnej , zaś negatywną zapełniłam całą. Myśl o rozstaniu, nie opuszczała mnie od jakiegoś czasu, mimo tego że pozwalałam mu wracac, czułam że coraz bardziej upadlam sama siebie. Na co dzień starałam się żyć normalnie, ale już nie potrafiłam cieszyć się tym związkiem.
A właściwie o co się kłócicie?
Wcześniej byłaś zazdrosna, że zwiedzi dzielnice rozpusty, no niefajne dla dziewczyny, ale to przecież nic złego, potem o kontakt z matką dziecka, teraz piszesz, że kłócicie się o bzdury.
To nie jest tak, że ty jesteś zbyt zazdrosna? taka zaborcza? sprawdzasz mu ciągle telefon...
Ja nie wiem czy on taki zły, pewnie już ma dość, a Tobie on nie odpowiada, do Ciebie by taki wpatrzony i oddany pasował, co dom, praca, dom i może dlatego te kłótnie, to Ci nie odpowiada i nie jesteś szczęśliwa
Mam 30 lat i nie mam ułożonego życia. nie mam stabilizacji , ani własnej rodziny. Chyba już nikomu nie zaufam w życiu.
Też mam 30 lat, też nie mam ułożonego życia, nie mam stabilizacji , ani własnej rodziny. Facet mnie zostawił po 5 latach, po zaręczynach, bo się kłóciliśmy i też sobie przestaliśmy ufać i też oczekiwałam innego zachowania jego, a on mojego, i kurde chyba mamy tak samo na imię jeśli nie zmyśliłaś
rozumiem Cię i Twoją rozpacz
A właściwie o co się kłócicie?
Wcześniej byłaś zazdrosna, że zwiedzi dzielnice rozpusty, no niefajne dla dziewczyny, ale to przecież nic złego, potem o kontakt z matką dziecka, teraz piszesz, że kłócicie się o bzdury.
To nie jest tak, że ty jesteś zbyt zazdrosna? taka zaborcza? sprawdzasz mu ciągle telefon...
Ja nie wiem czy on taki zły, pewnie już ma dość, a Tobie on nie odpowiada, do Ciebie by taki wpatrzony i oddany pasował, co dom, praca, dom i może dlatego te kłótnie, to Ci nie odpowiada i nie jesteś szczęśliwa
nie , taka nie jestem. Zazdrosna jak każda dziewczyna ale na pewno nie chorobliwie. Nadszarpnął mojego zaufania kłamstwami, dlatego sprawdzałam mu telefon. O wielu rzeczach też tu nie pisałałam. Kłótnie są na ogól z jego strony , z byle powodu potafi wybuchnąc
wiesz myśle , że on jest niestabilny emocjonalnie , w przeciągu paru minut potrafi zmienić swój nastrój , z kochającego narzeczonego w żmije plującą jadem, a ja czasem czułam się jak jego największy wróg. Ja nie chciałam się kłocic , zawsze próbowałam załagodzić sytuacje, a on nakręcał się coraz bardziej z czego większość historii dodawał od siebie niewiadomo skąd. Wszyscy dookoła byli źli, a każdą nawet delikatną uwagę odbierał jako atak na jego osobę. Czasem wystarczyło że cos mu się nie spodobało i od razu robił zadyme na 102, drąc się i wyzywając, na koniec trzaskając drzwiami i strasząc niepowrotem, później odwracał kota ogonem , że to ja czułam się winna , z czasem już wiedziałam ze to nie moja wina, ale później przepraszałam dla świętego spokoju, żeby już tylko było ok. To ja zawsze bardziej chciałam żeby było normalnie, żeby się nie kłocic i często po takiej akcji czułam się jak za nic zbity pies. Nie raz powtarzałam sobie że jestem głupia, nie raz nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze , że tak się poniżam, a zawsze miałam silny charakter, że dałam się zdominować.
wiesz myśle , że on jest niestabilny emocjonalnie , w przeciągu paru minut potrafi zmienić swój nastrój , z kochającego narzeczonego w żmije plującą jadem, a ja czasem czułam się jak jego największy wróg. Ja nie chciałam się kłocic , zawsze próbowałam załagodzić sytuacje, a on nakręcał się coraz bardziej z czego większość historii dodawał od siebie niewiadomo skąd. Wszyscy dookoła byli źli, a każdą nawet delikatną uwagę odbierał jako atak na jego osobę. Czasem wystarczyło że cos mu się nie spodobało i od razu robił zadyme na 102, drąc się i wyzywając, na koniec trzaskając drzwiami i strasząc niepowrotem, później odwracał kota ogonem , że to ja czułam się winna , z czasem już wiedziałam ze to nie moja wina, ale później przepraszałam dla świętego spokoju, żeby już tylko było ok. To ja zawsze bardziej chciałam żeby było normalnie, żeby się nie kłocic i często po takiej akcji czułam się jak za nic zbity pies. Nie raz powtarzałam sobie że jestem głupia, nie raz nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze , że tak się poniżam, a zawsze miałam silny charakter, że dałam się zdominować.
to już podchodzi pod toksyka,
sama wiesz, że dobrze nie będzie skoro coś takiego się działo i to się nie zmieni, także gratuluję Ci decyzji i życzę wytrwałości, nie przejmuj się wiekiem, ja się przejmowałam, ale lepiej być samej i mieć spokój niż ciągle w nerwach z kimś żyć
jeśli chodzi o te dzielnice rozpusty i te pisanie do ex małżonki, to nie cierpie jak ktoś oczekuje ode mnie czegoś a sam łamie zasady. Ja byłam zawsze fair, wiedziałam co mogłoby go urazic i on też wiedział co mnie ale on to robił, dlatego tak mi się podnosiło ciśnienie gdy wychodziły takie sytuacje. Gdybym ja pisała tak do eksa to byłby chyba armagedon , potrafił zwrócic mi uwagę żebym się nie wpatrywała tak w telewizor jak leciał mecz rugby bo pewnie na facetów tak się przyglądam. Kontakt z byłymi zabroniony, bo ja nie mam dzieci i nic mnie z nimi nic łaczy , a on ma dzieci to on musi. A on poszedł na żywo pooglądać sobie panny , gdzie ówcześnie sam obiecał że nie pójdzie, a potem kłamał że nie był, co innego gdyby powiedział, kochanie słuchaj idziemy z chłopakami zobacyć tą ulice, to nie byłoby problemu. Także jeśli chcesz ,żeby ktoś był w porządku to najpierw sam bądź. Dużo by tego pisać. Czasem gdy wracałam z pracy i po wejściu do domu nie rzucałam mu się na szyje albo po prostu byłam zmęczona i się nie uśmiechałam, to potrafił od razu mnie zaatakować ,że już pani naburmuszona wróciła , że od razu po powrocie musiałam mu zjebać dzień, czasem nawet nie zdążyłąm się odezwac , zdjąć buta a on już trzaskał drzwiami, wyzywajać mnie przy tym.
Ale to wszystko moja wina , teraz gdy tak siedze i tak mysle o tym to płacze ,nie za nim,nie za związkiem ale nad sobą, że tak pozwoliłam się traktować.
Napisałam Ci wiadomość priv
cała złość i frustracja gromadziła się we mnie od ponad roku, bo na początku myślałam, że to może ja faktycznie jestem jakaś inna, że może za bardzo rezolutna i wesoła. Lubiłam się śmiać i żartować, ale on mówił ,że Paulla co ty, kobita 28 lat a zachowujesz się jak dzieciak. Teraz to już mnie mało co cieszy, zdusił we mnie tę radość. Potem był zły, że za mało się śmieje, za mało jestem wesoła i nic mi nie pasuje, człowiek głupieje, bo nie wiesz w jakiej sytuacji jaka reakcja będzie dobra żeby jemu czsem cos się nie spodobało. albo kiedyś szliśmy do jego kolegi, którego miałam poznać, a on do mnie mówi,mam nadzieje że wiesz jak masz się zachowywać? żebym czasem nie poczuła się za swobotnie i nie rzuciła jakimś żartem. Kiedyś ludzie mnie lubili, bo byłam duszą towarzystwa, zawsze walnęłam cos śmiesznego, gdzie wszyscy kładli się na podłogę ze smiechu, jak cos opowiadam to przeklnę, a on tego nie cierpiał, żebym czasem gdzieś wśród jego znajomych nie rzuciła qu.wą, bo kobieta nie powinna przeklinać. a teraz , nie mam już tylu znajomych, ci co pozostali to zaledwie pare osób. Zmieniłam się bo nawet najbliżsi jak rodzice czy rodzeństwo mi mówili, że jestem inna, taka przygnębiona a kiedyś taka swobodna w zachowaniu.
To o czym piszesz powyżej świadczy,że stałaś się kimś innym, bo on tak chciał. Zgasił w tobie wesołośc, dowcip, przygasił. Skoro cie pytał, czy wiesz jak masz się gdzieś zachować, to mi tu zalatuje despotyzmem jakimś. Chcesz być z kims takim tylko dlatego ,że 30 tka i zycie nieułożone?? Ja mam 40, brak męża, dzieci i też zycie nieułozone, bo sama...nie bój się tego, nie znamy przyszłości. I nie pisz, że nie wytrzymasz,że go przyjmiesz, że odpuścisz i nie masz siły...to tylko od ciebie zależy, tylko od ciebie.
Odezwał się, napisał smsa, że przeprasza, że wszystko co powiedział to w nerwach i czy dziś może wrócić. Odpisałam, że tak może ale tylko po rzeczy, nic więcej. Zacząl bombardować mnie smsami najpierw prosił, obiecywał znów że nie będzie itd., ja nic , zero odzewu. Później agresją, że on tak nie pozwoli się traktować i wyrzucić jak psa na ulice, ze on nie ma gdzie isc, że jestem wredna i mi się odwdzięczy za to wszystko jak go potraktowałam,że zmarnowałam mu życie. Odpisałam , że zdania nie zmienie i może odebrać rzeczy o 17,30 jak będę w domu. A on, że odbierze kiedy będzie chciał i nie ma nawet gdzie ich teraz zabrać. nie odpisałam już nic.
Tak będzie jeszcze wiele razy.
Będzie na przemian słodził Ci, prosił, obiecywał - a jak nie będziesz chciała się ugiąć - znowu będzie agresor, będzie Cię straszył, obrażał.
Jeszcze to potrwa trochę.
Widać, że jako toksyk i pasożyt rozkręcał się coraz bardziej.
Chcesz mu teraz to wszystko uciąć, ale on nie chce dać sobie odebrać komfortu który miał będąc z Tobą.
Z wygody ciężko jest zrezygnować ...