Jestem nowa, siedzę w domu przygnębiona dzisiejszym dniem i wiem, że muszę się komuś wyżalić, bo chyba umrę.
Od 1,5 roku jestem sama. Cholernie tęsknie za facetem, za bliskością, cielesnością też ale przede wszystkim tęsknie za świadomością tego, że komuś naprawdę na mnie zależy i akceptuje mnie w 100 procentach. A to wcale nie jest łatwe, serio. Sama sobie wymyślałam problemy, wyolbrzymiam je do niebotycznych rozmiarów.
Mam znajomego, kolegę. Piszemy, nie spotykamy się. Wiem, że on ma dziewczynę. Zaproponował mi seks. Pewnie bym go wyśmiała , gdyby nie moja samotność i to, że strasznie mnie zauroczył.
Wiem, wiem jak to brzmi. Ale serce nie sługa.
Jednocześnie chcę "wybadać" sytuacje i dowiedzieć się jak im się układa. On twierdzi, że źle (gdyby było ok, to nie proponowałby seksu). Ale ja chciałabym się z nim związać, nie chcę być jego dupą na boku, kochanką czy "brzydki epitet". Jak pójdę z nim do łóżka to będzie słabe względem jego dziewczyny. No i pewnie on nie będzie mnie traktował jako potencjalnej przyszłej partnerki, tylko jak ww dupę na boku.
O właśnie napisał
Dziewczyny, byłyście kiedyś w takiej sytuacji? Możecie mi coś poradzić?