Jestem w burzliwym związku od ponad 4 lat. Mam typowy problem z matką mojego chłopaka praktycznie odkąd się poznałyśmy.
Przez tyle lat związku widziałyśmy się tylko kilka razy, i każdy spotkanie było nieprzyjemne. To jest osoba, która nie ma absolutnie żadnych zahamowań i krytykuje dosłownie wszystko. Oczywiście dobrego słowa nigdy się od niej nie usłyszy. Nasze kontakty były ograniczone, ona nigdy nie zaprosiła mnie na święta, kiedy mój partner był u mnie na nich kilka razy.
Sytuacja się zmieniła, kiedy zaszłam w ciążę. Teściowe (formalnie nimi nie są, piszę tak skrótowo) próbowali nas zmusić do ślubu. Mój chłopak był bombardowany telefonami przez kilka miesięcy, tak samo do mnie się zwrócili na spotkaniu" macie brać ślub i koniec!'. Powiedziałam, że nie mam 5 lat, żeby mi rozkazywać, przez ciążę ślubu nie wezmę i że gdyby nie ona to im by nawet nasze zaręczyny przez głowę nie przeszły. Teściowa epatuje religijnością, więc fakt, że jej syn ma dziecko bez ślubu jest dla niej nie do przejścia. Mimo usilnych starań nie postawili na swoim.
Niedawno zostałam mamą. I się zaczęło, szarogęszenie jeszcze bardziej zaawansowane niż przedtem. Telefony do mnie (tak, przez moją ciąże zaczęła do mnie nawet raz na kilka miesięcy dzwonić), z rozkazami, że mamy nie trzymać dziecka w naszym łóżku tylko w jego łóżeczku. Kilka dni temu byli z wizytą, żeby zobaczyć malucha. Standardowo, wszystko było źle, nic dobrze- komentowanie zasypywanej pupy dziecka, wycierania jego oczu, krytyka jego ubrania, bo przecież biedny zmarzł!!! Do tego się nasłuchaliśmy przedpotopowych mądrości typu 'dzieci musza płakać i krzyczeć bo im się płuca rozwijają!'. 'Zabierzcie pufę spod ściany, bo pies zagląda do łóżeczka! Dla was pies jest ważniejszy niż dziecko!' i wisienka na torcie- 'mały ma mieć swoje naczynia i koniec! on ma nie jeść z waszych!".
Dzisiaj rano zadzwoniła do mnie moja matka, okazało się, że ta kobieta do niej zadzwoniła i jej nagadała o tych nieszczęsnych ciuszkach, że dopiero ona ciepło dziecko ubrała! Rozumiem, że ktoś może coś radzić w dobrej intencji, ale to co ona robi, to nie są rady, tylko ROZKAZY!!!! W moim własnym domu!!!! Po telefonie matki zadzwoniłam do niej żeby jej powiedzieć, że nie życzę sobie komentowania mojej opieki nad dzieckiem ale nie odebrała. Ludzie, ktoś z Was był w podobnej sytuacji i się postawił? Proszę, podzielcie się swoim doświadczeniem! Nie będę więcej milczeć 'w dobrej sprawie'.