Cześć Kochane
Piszę do Was w ten październikowy wieczór z tematem trudnym na tapecie. Piszę tutaj żeby niekoniecznie dostać porady, ale może są osoby z podobnymi doświadczeniami?
Mieszkam w domku poniemieckim razem z rodzicami, dziadkami (rodzice mamy) oraz wujkiem (brat mamy), ciotką i kuzynem lat 13.
Od zawsze było tak, że to dziadkowie trzymali rodzinę w kupie, było pełno imprez rodzinnych, taka świetna atmosfera, oprócz sprzeczek co jakiś czas, ale to chyba normalne, że czasem się ktoś pokłóci.
Ponad rok temu moja babcia zachorowała na ciężką chorobę umysłową, więc można powiedzieć, że w tej chwili nie jest już aktywnym członkiem rodziny - nie porozmawia, trzeba jej zrobić jedzenie, ubrać, umyć. Obowiązki wobec babci przejęła moja mama, mój dziadek i ja, choć w o wiele mniejszym stopniu.
Od kiedy babcia zachorowała wyszło "szydło z worka" jeżeli chodzi o moją ciotkę.
Zawsze z tą ciotką było tak, że miała dwie lewe ręce jeżeli chodzi o gotowanie, sprzątać sprzątała, no i zajmowała się wychowywaniem kuzyna, nie pracowała etatowo.
Od choroby mojej babci moja ciotka się rozleniwiła:
- nie gotuje wcale, a jak już, to czasem pójdzie na łatwiznę i zrobi żurek z proszku
- przestała sprzątać u dziadków w pokoju (babcia jest chora, a dziadek też już nie ma siły na to wszystko...)
- przestała sprzątać łazienki, kuchnie, korytarze
Pałeczkę przejęła moja mama, ja jej pomagam kiedy mogę, natomiast od 8 do 16 jestem w pracy, więc pomoc nie jest duża + dużo przebywam z narzeczonym, z którym niedługo będę mieszkać.
Jak moja mama zwróci uwagę mojej ciotce, na to, że nic nie robi, to ciotka się wielce obraża i wychodzi z tego wielka afera, która niczym nie skutkuje.
Plus wujek z ciotką prawie nic nie kupują do domu - typu mąka, cukier (rzeczy domowego użytku codziennego)
I tak, mamy kuchnię wspólną, zawsze tak było i nigdy nie było z tym większych problemów.
Dziadek nie zwróci ciotce uwagi, bo to jego kochana synowa, więc ciotka się czuje bezkarna. Zaczęła chodzić do pracy od 16 do 19, co jej nie przeszkadza od samego rana latać po koleżankach, sklepach i wpadać na kawusię do swojej mamy, która mieszka niedaleko.
Parę dni temu była afera, która mnie... zniszczyła.
Wujek wyskoczył z pretensją do mojej mamy, że ubrania wyciągnięte z prania są niedoprane.
Sprawa wygląda tak, że moja ciotka chodzi do mojej mamy i się prosi, żeby mama jej włączyła pralkę i ciotka zawsze chce pranie 30 minutowe (pewnie jej się nie chce dłużej czekać na koniec prania) i kiedyś mama tłumaczyła jej, że w taki sposób nie upierze wszystkiego (A ciotka jeszcze miesza ze sobą różne kategorie ubrań) to na początku ciotka robiła wg instrukcji mamy, a potem przestała. To co mama się będzie wtrącać do nie jej prania?
No i kiedy wujek tak wyskoczył z tym praniem, to moja mama mówi tak, ale zaraz, co ja mam wspólnego z twoim praniem? Pewnie się nie wyprało, bo twoja żona zawsze chce krótkie pranie. To mój wujek wyskoczył, że to moja mama nie pozwala na dłuższe pranie, bo się woda marnuje (!) a sama robi pranie pół dnia. Ogólnie sprzeczka na cały dom.
Poszłam zobaczyć jakie to pranie jest na tej suszarce, a tam było pomieszane: biały strój na w-f mojego kuzyna, dżinsy, 3 ciemne bluzy i dwie koszulki (do prania 30minutowego!) no to się nie dziwię, że się nie wyprało...
Ale jak zwykle winna wszystkiemu jest moja mama, która nie dość, że sprząta, gotuje, pomaga to jeszcze im źle!
Mam dosyć tej chorej sytuacji - mamie ciężko jest przegadać, żeby przestała tyle robić, po prostu jest za dobra.
Martwię się, bo za niedługo się wyprowadzam i nie chcę mamy zostawiać samej z tym burdelem...
Ktoś miał podobne sytuacje w swoim domu?
Chce o tym porozmawiać?