Zrobi z nas kraj mlekiem i miodem płynący czy raczej czeka nas los Meksyku, któremu też obiecywano, że NAFTA spowoduje wzrost zatdrudnienia, a tymczasem okazało się inaczej i spowodowała wzrost bezrobocia, pogorszeni się praw pracowniczych i mniejszą ochronę środowiska.
Na internecie można znaleźć ciekawe artykuły na ten temat:
O co toczy się gra? Wg zwolenników umowy, zapewni ona unijnym przedsiębiorcom więcej rozwiązań do prowadzenia działalności gospodarczej w Kanadzie, doprowadzi do zniesienia ceł, przyczyni się do tworzenia miejsc pracy w Europie. Pozwoli także zlikwidować ograniczenia w dostępie do zamówień publicznych i otworzyć rynek usług. Negocjatorzy strony unijnej zapewniają, że umowa zakłada pełne utrzymanie wysokich norm UE w obszarach takich jak bezpieczeństwo żywności, prawa pracownicze i ochrona środowiska. Także polski rząd liczy na korzyści ekonomiczne i gospodarcze, powołując się na badania zlecone przez ministerstwo rozwoju. Szczegółów jednak nie znamy.
Przeciwnicy umowy z Kanadą ostrzegają, że to umowa korzystna wyłącznie dla korporacji po obu stronach Atlantyku i powołują się zarówno na analizy zlecane przez organizacje społeczne, jak i na doświadczenia płynące z umowy NAFTA (USA-Kanada-Meksyk). Przestrzegają przed negatywnymi konsekwencjami dla rynku pracy, zwłaszcza w takich krajach jak Polska. Zwracają uwagę na niebezpieczeństwa dla rynku rolnego i konsumentów (obniżenie standardów), a także utratę miejsc pracy i ryzyko równania w dół jeśli chodzi o ochronę środowiska. Wśród zarzutów pojawia się także ten związany z obecnością mechanizmu ICS (inwestor-przeciwko-państwu, w wersji wcześniejszej ISDS) oraz brakiem jakiejkolwiek debaty na temat umowy, która - z czym zgodziła się ostatecznie Komisja Europejska – nie jest tylko umową handlową. Krytycy twierdzą, że akceptacja polskiego rządu dla CET-y, wynika wyłącznie z decyzji politycznej, a nie konkretnych argumentów ekonomicznych. I przypominają, że umowa z Kanadą wepchnie Europę w zakres wpływów amerykańskich korporacji bez konieczności wprowadzania TTIP, poprzez umowę NAFTA.
Mechanizm rozstrzygania sporów na linii państwo-inwestor znany jako ISDS, w umowie CETA ma nosić nazwę ICS. Za zmianą nazwy ma iść rewolucja w pracy arbitrów, m. in. w zakresie przejrzystości ich działania. Wiceminister rozwoju Radosław Domagalski, zapewnia nawet, że Polska wprowadzi do 15-osobowego składu sędziowskiego polskiego reprezentanta. Niestety bez zmian pozostaje fakt, że pozwala się firmom ponadnarodowym zaskarżać rządy państw do prywatnego arbitrażu, a nie do krajowych sądów. Firma może zaskarżyć państwo, gdy ,uzna że zostało „pośrednio wywłaszczona” z potencjalnych zysków, bo np. państwo podniosło pensję minimalną albo zakazało stosowania jakiegoś pestycydu.
Lekcja z NAFT-y skłania do refleksji. Po jej wprowadzeniu miejsca pracy znikały we wszystkich trzech krajach, ale oczywiście największy procent dotyczył najbiedniejszego Meksyku. Brak pracy powodował emigrację, imanie się najgorszych jakościowo prac i najsłabiej płatnych. Czy podobne zjawiska mogą nastąpić w związku z CETA?
Marcin Wojtalik:
We wrześniu 2016 roku zostało opublikowane badanie, z którego wynika, że CETA będzie miała daleko idące konsekwencje dla pracowników. Z powodu tej umowy do 2023 roku spodziewana jest w UE utrata 200.000 miejsc pracy.
Są też argumenty, że pogorszy się żywność, a na rynek zostaną wprowadzone niesprawdzone chemikalia:
Zasada ostrożności jest wielkim osiągnięciem Unii Europejskiej, wyjątkiem na skalę świata, wynikiem ciężkiej pracy i wieloletnich bojów tysięcy aktywistów, organizacji, europosłów i zwykłych obywateli Unii. Pamiętajmy, że potrzeba było 53 lata aby doprowadzić do zakazu stosowania na polach bardzo szkodliwego dla zdrowia i środowiska pestycydu DDT. Nie wiem ile jest i było ofiar powszechnego używania azbestu. UE jako jedyna grupa państw potrafiła wyciągnąć wnioski z tych i innych bolesnych doświadczeń wprowadzając do Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej zasadę ostrożności. Ale ta zasada, a w szczególności wynikająca z niej unikalna na skalę świata dyrektywa REACH, nakazująca przemysłowi wypracowanie na własny koszt dowodów naukowych na nieszkodliwość dla zdrowia i środowiska każdej nowej substancji chemicznej, zanim zostanie ona wprowadzona na rynek, jest solą w oku dla globalnych korporacji. Dlatego pod wpływem lobby wielkiego biznesu w CETA i TTIP ta zasada ma mieć bardzo słabe osadzenie. Jak wykazuje raport autorytetów prawa opracowany na zlecenie Foodwatch: „W obu projektach umów, zasada ostrożności nie jest wystarczająco zakotwiczona w tekstach. Rozdziały dotyczące SPS (ESJ: sanitary and phitosanitary mesures), TBT (ESJ: technical barriers to trade) oraz współpracy regulacyjnej prezentują podejście, które nie jest zgodne z zasadą ostrożności („CETA, TTIP and the EU precautionary principle. Legal analysis of selected parts of the draft CETA agreement and the EU TTIP proposals.”, June 2016)
Więcej można przeczytać w tym artykule.
CETA: 10 rzeczy, których nie wiecie o umowie UE-Kanada, a powinniście
Co sądzicie o tej umowie? Jesteście za czy raczej podchodzicie do niej sceptycznie?