Nie bardzo wiem jak rozpatrywać ''problem'' w sytuacji, którą opiszę. Pod jakim kątem zabrać się do jej analizowania, na jakie pytania sobie odpowiedzieć.
Otóż istnieje związek młodej kobiety i młodego mężczyzny (21 l.) oparty na długoletniej przyjaźni i zaufaniu. Związek na odległość, w którym widzenie siebie w ciągu trwania studiów (ze względu na różne miejscowości) możliwe jest raz na miesiąc. Kobieta kocha swego partnera, ale to uczucie jest najsilniejsze kiedy są blisko siebie i widują się regularnie. Komplikacja następuje wtedy kiedy ich drogi zmuszone są się rozejść na czas wyjazdu któregoś z nich. Wówczas cierpią oboje - on z powodu nagłego braku, a ona z konieczności przystosowania się ponownie do życia w pojedynkę, jej emocje po upływie jakiegoś czasu stygną gdy są na odległość, a potem znowu wracają gdy się widzą. Równolegle odczuwa chęć poznania innego mężczyzny (niekoniecznie w celu nawiązania relacji), odświeżenia emocji jakie wiążą się z eksplorowaniem nieznanego, chęć pełnego korzystania z życia w miejscu, w którym toczy się jej codzienne życie. Chciałaby poczuć się atrakcyjna dla obcej osoby i móc dzięki tej znajomości rozwinąć siebie. Być może dzieje się tak za sprawą tego, że trudno jej w tej chwili sklasyfikować obecnego partnera jako tego na całe życie, jako idealnego i wyśnionego choć miewa okresy w życiu kiedy taka ocena się pojawia. Ale czasem zgrzyty jakie występują na linii ich odmiennego postrzegania życia, priorytetów i ograniczeń w różnych kwestiach, sprawiają, że podświadomie odsuwa się od partnera i nabiera apetytu na poznanie osoby jeszcze bliższej jej duszy, takiej, która w jej przeświadczeniu zaspokoi te brakujące obszary.
Czyli to jednak nie jest prawdziwe uczucie? Skąd te wątpliwości?