Szczerze mówiąc, albo raczej pisząc, szukam tutaj, jakby odpowiedzi na pytanie: jak zakończyć układ seksualny? Spotykam się z chłopakiem na seks przez 10 miesięcy. Poznaliśmy się na portalu randkowym. On od początku był otwarty, ja nie do końca wiedziałam, czy szukam faceta czy kochanka. Mój poprzedni partner był kiepski w łóżku i po prostu nie byłam bardzo długo "zadowolona". Spotkaliśmy się spontanicznie. "Przyjedziesz? Za 5 minut będę". Nie umawialiśmy się ani na seks ani na nic. On wyszedł ze swojej małej puszki, zwanej autem, gdy ja czekałam na niego w strategicznym miejscu na przystanku. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że zna bardzo dobrze te okolice. Wyszedł wysoki, przystojny brunet, dobrze zbudowany. Nogi mi się ugięły. Próbowałam złapać oddech. Gdy w końcu udało mi się, wyciągałam rękę na przywitanie, a on przycisnął mnie mocno i pocałował, z językiem. Poczułam natłok chemii między nami. Tak, zrobiło mi się mokro, natychmiast owładnęła mnie chuć i pożądanie. Bez słowa wsiadłam do auta. Byłam zupełnie nieprzygotowana na seks, chciałam go poznać, zobaczyć jak wygląda itp. Do niczego nie doszło, oczywiście do następnego spotkania. Od początku wiedziałam, jak ma wyglądać relacja. Wysyłaliśmy miliony wiadomości erotycznych, spotykaliśmy się raz w tygodniu, raz na seks raz na seks oralny, czasem na 5 minut, czasem na godzinę, dwie. Tylko seks, oczywiście rozmawialiśmy również, ale nie spędzaliśmy ze sobą za dużo czasu, chyba dlatego, żeby nie było więzi między nami. Niestety, jak to każdy, mamy swoje życie i problemy. Czasem zaczęliśmy o nich mówić. Na początku, starałam się tego nie robić, no chyba, że miało to wpływ na nasz układ i w drugą stronę podobnie. Już po kilku miesiącach poczułam, że coś dziwnego się ze mną dzieje, zaczęłam częściej o nim myśleć, zastanawiałam się, czy jeszcze z kimś spotyka się. W końcu napisałam mu, że nie chcę się więcej z nim spotykać, bo chyba coś czuję. On nie odzywał się kilka dni a potem napisał, jak nigdy nic i w końcu znów zaczęliśmy pisać, aż doszło do kolejnego namiętnego spotkania. Przez pewien czas, jakby uspokoiły się moje emocje, był seks a później żyłam normalnie, w ogóle nie myśląc o nim. Myślałam, że po prostu zauroczyłam się wtedy i mi przeszło. Dosyć długo tak było, aż do teraz, aż do miesiąca temu, zanim wyjechał na poligon. Spotkaliśmy się jakoś tydzień wcześniej, a później on wyjeżdżał, miałam nadzieję, że przed wyjazdem się zobaczymy, ale nie. No też mam naturę, że nie narzucam się sama, jeśli wiem, że ktoś jest zajęty. Wyjechał, odezwał się do mnie po kilku dniach i tak całe 2 tygodnie pisania o wszystkim i o niczym, o seksie i nie tylko. W końcu wrócił, mieliśmy się spotkać od razu, ale niestety nie mógł (sprawy rodzinne, jego osobiste, nie będę o tym pisać). Spotkaliśmy się dzień później, to był najlepszy seks w życiu. Nieważne, dzień później było świetnie, przez następne 3 dni, kiedy się nie odzywał (to było normalne wcześniej), po prostu zdołowałam się i znów zaczęły wracać te uczucia z wcześniejszego okresu, tyle, że silniejsze. Spotkaliśmy się jeszcze raz. I tym razem jest gorzej. Jakiś czas temu, stwierdziłam, że chcę kogoś poznać i nie udawało mi się żadnej relacji nawiązać, właśnie dlatego, że szukałam w każdym facecie jego. Zdałam sobie sprawę z tego, po mojej ostatniej randce. Wiem, że on niczego więcej nie chce, bo nazywa to układem idealnym... i od początku był ze mną szczery. Niestety, ja wiem, że nie nadaję się na to już, bo zakochałam się w nim i muszę to zakończyć, żeby bardziej nie cierpieć. Tylko ni cholery nie wiem, jak mam to zrobić, co mu powiedzieć, czy odejść, mówiąc prawdę, czy po prostu nie bo nie. Co Wy na to?
Prosto i po polsku: nasz układ przestał mi odpowiadać. Potrzebuje większego zaangażowania i prawdziwego związku. Jeżeli nie potrafisz mi tego dać, to koniec. I uszanuj ten koniec nie odzywając się już nigdy.
Wsjo.
Dzięki nie umiałam ubrać tego w słowa:)
4 2016-07-06 12:01:05 Ostatnio edytowany przez Klio (2016-07-06 12:01:33)
Słowa słowami, ale tu bardziej znaczące będą czyny, tzn. jeżeli on nie uszanuje Twojej decyzji i znowu napisze jak gdyby nigdy nic, to tym razem nie pisz do niego jak gdyby nigdy nic, tylko przynajmniej Ty trzymaj się podjętej przez siebie decyzji. Ty również jeżeli podejmujesz decyzję, to się jej trzymaj i nie pisz do niego później. W przeciwnym razie układ będzie trwał w najlepsze.
Myślę, że już nie napiszę. A ja mam nadzieję na odkochanie się. Póki co, nie chcę się już ranić, ani nikogo oszukiwać.
Jeżeli masz tylko nadzieję na odkochanie się, to cudów nie będzie i odkochania też. Odkochiwanie to aktywny proces, na który aby się udał trzeba zdecydować się świadomie, tak aby potem świadomie kierować swoimi myślami i działaniami.
Nadzieja zaś jest tylko matką głupich i niezdecydowanych...
Źle to ujęłam, jestem świadoma, że chcę się odkochać, bo nie chcę cierpieć. To całkiem normalne. Poza tym, kiedyś chciałabym stworzyć normalny związek.
8 2016-07-06 16:29:53 Ostatnio edytowany przez Gary (2016-07-06 16:31:48)
Jak zaczęłaś układ, to nie było pisanej umowy, więc zrywać niczego nie musisz. Wystarczy się nie spotykać. To proste. Nie umawiać. Rzadziej umawiać, coraz rzadziej. W końcu wasza relacja polega na tym, że jak on chce seksu i Ty chesz seksu, to się umawacie. Jak ktoś nie ma ochoty, to się nie umawiacie. Ty nie masz ochoty.
Aby sie odkochać potrzeba czasu. Czasem nie da się do końca pozbyć uczuć w stosunku do drugiej osoby -- zostaje coś na zawsze w Tobie... ale to co zostaje w niczym nie przeszkadza -- jest dowodem dawnych uniesień i relacji.
Jak będziesz wymagać od życia, aby on był twoim facetem, to się bardzo przejedziesz... będziesz odrzucać innych, w końcu będisz sama. Zatem nie unikaj nowych chłopaków... poznawaj ich.
Niestety, znając jego przyzwyczajenia, domniemywam, że pomimo, że ja od pewnego czasu nie odzywam się, on odezwie się i tak szybko nie odpuści, a ja nie chcę dopuścić do takiej sytuacji. Jestem w nim zakochana (w ogóle myślałam, że takie uczucie nie istnieje) więc się złamię, ale jak postawie twardo, że to koniec relacji, będzie mi łatwiej, bo on no cóż liczy się z moim zdaniem.
Spotykałam się z kimś wartościowym, ale to nie był on... stwierdziłam wtedy, że jednak muszę poczekać troszkę, żeby nikogo nie zranić.
Cóż... twoje uczucia, twoje serce, twoje życie.
Uczuć nie wysterujesz tak jak chcesz. Nie zakochasz się ani nie odkochasz tak jak sobie założysz. Możesz sterować działaniami.
Brutalne zerwanie Ci w tym nie pomoże. Nawet może zintensyfikuje jego zabieganie o Ciebie (chcesz tego???).
Dlatego najlepiej wychłodzić. Jeśli zakochanie to róża, to lepiej jej nie podlewać i sama zwiędnie, niż brutalnie ściąć taką rozkwitniętą.
jak układ to układ. mówisz "end" i tyle w temacie..