Jeśli chodzi o kłamanie, to moim zdaniem prawdziwa przyjaciółka nie oczekiwałaby ode mnie, że będę kłamać, by ją kryć. Chyba że sprawa naprawdę byłaby poważna. W każdym razie nie lubię być mieszana w jakieś dziwne przekręty, więc niezależnie od solidarności raczej nie dałabym się w to wciągnąć.
Co do kobiecej solidarności tak ogólnie, to chyba średnio ją zauważam. Kobiety rzeczywiście są o siebie bardziej zazdrosne i zawistne. Na etapie życia 20+ ciężko mi było budować z kobietami trwałe relacje. Zawsze coś im odbijało. Zwykle kiedy usidlały jakiegoś biedaka, to eliminowały z otoczenia wszystkie inne kobiety, z którymi on mógłby się przespać czy chociaż spojrzeć na ich biust. Teraz mam tylko (albo aż) jedną przyjaciółkę jeszcze z czasów liceum. Podobnie patrzymy na świat i naprawdę zdziwiłabym się, gdyby zerwała znajomość ze mną, bo poznała jakiegoś gacha. Mam też 2 kandydatki na przyjaciółki, które poznałam na studiach. W zasadzie to chyba jesteśmy dobrymi przyjaciółkami, tylko te relacje są bardziej świeże niż pierwsza, no i nie mieszkałam z nimi przez wiele lat tak jak z przyjaciółką ze szkolnych czasów, więc intensywność tych znajomości jest dużo mniejsza, dlatego je od siebie odróżniam.
Gdybym nie miała ani jednej bliskiej osoby płci pięknej, to niewątpliwie coś bym traciła, bo jednak inaczej przyjaźni się z kobietą, a inaczej z facetem. Natomiast tak generalizując, to wolę znajomości z mężczyznami, bo oni są bardziej konkretni, solidni, nie mają dziwnych humorów i fochów (mówię o prawdziwych facetach) i wiem, że naprawdę mogę na nich liczyć. W przypadku mężczyzn mam większą pewność, że pomogliby mi w podbramkowej sytuacji. U kobiet to jest różnie. Zwłaszcza, gdy mają już dziecko, to często nie można na nie liczyć w prawie żadnej sprawie, bo uważają dziecko za świetną wymówkę. Młodym ojcom tak nie odbija. Oczywiście mówię tylko o własnym doświadczeniu.