Temat przewijający się w różnych wątkach,na tyle ciekawy,że postanowiłem założyć osobny.
Słynne "to coś",jest w ogóle trudne do zdefiniowania,są różne teorie,wg mnie jest to tzw urok osobisty,który chyba jest wrodzony,
znam kobiety i mężczyzn,którzy "to coś" posiadają,jak i tych,którzy nie posiadają,zastanawiam się tylko,na ile moje obserwacje,są obiektywne...
Niektórzy twierdzą,że osoba mająca "to coś" będzie zauważalna tylko dla pewnych osób,a dla innych nie,ale z tym akurat się nie zgadzam.Są tacy,którzy twierdzą,że nie ma żadnej chemii,przyciągania itd. więc pewnie dla nich, "to coś" będzie niezauważalne.
Z moich obserwacji wynika,że osoby mające "to coś" mają duże powodzenie u płci przeciwnej.
Jakie macie zdanie na ten temat ?
2 2016-03-17 10:44:02 Ostatnio edytowany przez JuliaKaa (2016-03-17 10:58:47)
W myśl powiedzenia "każda potwora ma swojego amatora" to tak każdy ma to "coś" dla tego jednego jedynego kto go wybierze.
Ale istnieją jeszcze osobniki, które dla większej grupy mają to "coś" - zespól cech predysponujących je do tego, że są pożądane przez większa grupę.
No i tu masz duże pole do popisu ustalając listę tych cech.... ;-)
Z pewnością nieco innych dla kobiet i innych dla mężczyzn.
Zgadzam się: nie każdy ma "to coś". Definicja Julii bardzo mi odpowiada. Patrzę na to z perspektywy osoby, która "tego czegoś" nie posiada i której, niestety, nie udało się określić, na czym to konkretnie polega, ale całkiem obiektywnie rzecz ujmując, wiem, że jest
Ten temat jest mi bliski, bo też się nad nim zastanawiam od pewnego czasu. Znam dwie dziewczyny, które przyciągają do siebie bardzo wielu adoratorów.
Gdzie nie wyjdziemy to one już się z kimś przyjaźnią albo ktoś je podrywa.
Zastanawiałam się na czym polega ich fenomen i zauważyłam, że wspólną ich cechą jest bardzo otwarta osobowość - zachowują się trochę kokieteryjnie do wszystkich (ale nie wulgarnie), mają umiejętność flirtowania, przyjazne nastawienie nawet do obcych osób, bije od nich jakaś energia i radość życia, bardzo łatwo nawiązują kontakt z innymi,
do tego - co może ważniejsze - mają bardzo piękne twarze, proporcjonalne rysy.
Na sex-bomby nie wyglądają, ubierają się zwyczajnie. Figura też taka średnia. Więc może wygląd gra tu rolę drugorzędną w stosunku do zachowania.
Tak. Nie zawsze chodzi o wygląd. Znam osoby, które obiektywnie są naprawdę ładne, ale nie wywołują u mnie żadnych emocji, są że tak powiem aseksualne. Nie mają tego "czegoś" co powoduje, że chcesz z nimi rozmawiać, przebywać itd. Natomiast znam też osoby mniej urodziwe, z którymi spędzałbyś cały czas, rozmawiał, żartował itd. Te osoby najczęściej są w stałych, długich związkach. Ter pierwsze najczęsciej są samotne.
6 2016-03-17 15:14:51 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-03-17 15:18:49)
niektorzy maja, inni nie. Jedne kobiety maja sex appeal, inne nie, mezczyzni podobnie. Trudno zdefiniowac, latwo zauwazyc. I nie trzeba byc wcale szczegolnie ladna albo przystojnym. Przykladem o ktorym lubie wspominac przy tego typu watkach, jest kolezanka mojej matki, taka moja pseudo ciotka. Kiedys wielkie psiapsioly. Otoz ta kolezanka obiektywnie nie byla ladna. Jesli juz sie uprzec, to byla brzydka, choc nie ma brzydkich kobiet....Moja matka to przy niej miss byla. Ale to ciotka miala szalone powodzenie u plci przeciwnej. Kobiety niespecjalnie za nia przepadaly. Mogla przebierac w facetach jak w rekawiczkach. Dla mnie teraz to jasne, dlaczego. Byla po prostu kobieta bez kompleksow. Nie byla ladna, ale byla zgrabna, wiec podkreslala swoje atuty. Obcisle bluzki, spodniczki mini, obcisle spodnie, buty na obcasie, szeroki usmiech, zawsze pozytywne nastawienie do ludzi, nie przejmujaca sie co inni powiedza, odwazna, przebojowa, z lekka kokieteria w sposobie bycia. W jej towarzystwie swiat nabieral barw. Ja ja uwielbialam! Moja matka byla zawsze zdystansowana, z czegos niezadowolona, za skromna i miala za malo odwagi, to nie wypada, tamto jest glupie, a co ludzie powiedza.... A ciotka nie miala nigdy takiego nastawienia. Jak cala ulica gadala zlosliwie i wyolbrzymiajac za jej plecami, ze chodzi w mini, ze prawie jej gacie widac, to mowila - mam zgrabne nogi, to pokazuje, a kiedy mam chodzic w mini, jak stara bede? Niech sobie gadaja! Na zdrowie! I takim podejsciem probowala zmienic moja matke, zeby sie nie przejmowala innymi i nie brala zycia zbyt serio. Ubierz sie w koncu jak kobieta, a nie wlasna ciotka - mowila do matki. Mialy wtedy po 27 lat. Ale moja matka byla przeciwienstwem ciotki jesli chodzi o sposob bycia i podejscie. Pamietam, jak kiedys powiedziala do innej kolezanki, ze ciotka nie ma wstydu bo bez stanika chodzi
A ciotka generalnie chodzila w czym chciala i jak uwazala za sluszne. Zlosliwosciami sie nie przejmowala, miala dystans do nich, Zawsze prosta jak struna, z wypieta piersia, usmiechem i zyczliwoscia, ktora z niej emanowala. Takie cieplo...
I to wszystko, ta mieszanka skladala sie na to, ze zawsze miala wokol tlum adoratorow, ktorzy widzieli w niej 100% kobiete, swiadoma swej kobiecosci i zadowolona ze swej kobiecosci. To jest wlasnie sex appeal. Nie trzeba byc piekna jak z obrazka.
Ilez jest pieknych, ktore nie maja powodzenia a te brzydule nie moga sie opedzic... Z mezczyznami podobnie. Ci wcale nie tacy przystojni, przyciagaja niczym magnes kobiety swoim sposobem bycia, bo emanuja meskoscia, pewnoscia siebie i dobrze sie czuja ze soba.
Na pewno macie w swoim otoczeniu takie osoby.
7 2016-03-17 15:18:47 Ostatnio edytowany przez Martainn (2016-03-17 15:29:53)
Ja np. zapytałem niedawno żonę jaki aktor jej się najbardziej podoba. Spodziewałem się jakiegoś pięknisia a pokazał się o ten:
Przecież nie zawsze chodzi o wygląd, czasem spojrzenie, albo głos mają duże znaczenie jak odbieramy inną osobę. Zwłaszcza że dla jednych masz to coś, a dla innych jesteś kompletnie nieatrakcyjny
Każdy ma to coś jeden coś co przyciąga drugi coś co odrzuca
Podpisuję się pod Adiaphora. Przede wszystkim my ludziska chcemy kogoś optymistycznego, bo taka osoba nas podnosi. Daje nam siłę do życia. Czy to takie trudne do zrozumienia?
Zgadzam się z Adiaphora. "To cos" wystepuje u osob niekoniecznie pięknych, ale pozbawionych kompleksow, otwartych, umiejących z każdym pogadać, nie traktujących się zbyt poważnie.
11 2016-03-20 12:36:31 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2016-03-20 12:37:57)
Temat przewijający się w różnych wątkach,na tyle ciekawy,że postanowiłem założyć osobny.
Słynne "to coś",jest w ogóle trudne do zdefiniowania,są różne teorie,wg mnie jest to tzw urok osobisty,który chyba jest wrodzony,
znam kobiety i mężczyzn,którzy "to coś" posiadają,jak i tych,którzy nie posiadają,zastanawiam się tylko,na ile moje obserwacje,są obiektywne...
Niektórzy twierdzą,że osoba mająca "to coś" będzie zauważalna tylko dla pewnych osób,a dla innych nie,ale z tym akurat się nie zgadzam.Są tacy,którzy twierdzą,że nie ma żadnej chemii,przyciągania itd. więc pewnie dla nich, "to coś" będzie niezauważalne.
Z moich obserwacji wynika,że osoby mające "to coś" mają duże powodzenie u płci przeciwnej.
Jakie macie zdanie na ten temat ?
Mnie sie wydaje ze to co ludzie zwykli nazywac mgliscie "chemia" to po prostu mix pozytywnych skojarzen zwiazany z danymi cechani drugiej osoby/polaczeniami danych cech u drugiej osoby. Ot, i bajka cala. Rozumiesz chyba - jedziesz sobie bedac kilkulatkiem od lekarza znieczulony traktorem droga obrosnieta zlotymi zbozami, i Twoj umysl zaczyna kojarzyc - blogosc znieczulenia=kolor zloty (bo zboza), potem jak bedziesz widzial np. taka barwe wlosow u jakiejs kobiety, bedzie przywolywala to mile uczucie. Oczywiscie bardzo uproscilam, ale wiadomo o co chodzi.
Osoby ktore nie potrafia powiedziec co im sie tak podoba u innej osoby, chyba niezbyt dobrze spenetrowaly swoja psychike.
Jak dla mnie każdy ma to coś, ale nie każdy dla każdego. Przecież nie ma osoby, w której wszyscy mogą się zakochać...
Z teorią "tego czegoś" jest chyba podobnie jak z kurą i jajkiem Wiadomo, że jakaś odpowiedź być musi. Ale jaka???
Nie sposób jednak zaprzeczyć, iż zjawisko istnieje!
Na mój gust to "to coś" jest podyktowane czasem w jakim dana społeczność funkcjonuje. Są to "obiektywnie' najbardziej pożądane cechy. Naszym nieszczęściem jest fakt życia w globalnej wiosce, która unifikuje wszelką indywidualność lepiej niż rewolucja kulturalna w Chinach za Mao.
Na mój gust to "to coś" jest podyktowane czasem w jakim dana społeczność funkcjonuje. Są to "obiektywnie' najbardziej pożądane cechy. Naszym nieszczęściem jest fakt życia w globalnej wiosce, która unifikuje wszelką indywidualność lepiej niż rewolucja kulturalna w Chinach za Mao.
Kurza melodia, to by oznaczało, że prawie 40 lat żyję nie tak i nie wtedy, gdzie trzeba!!!
Ja słyszałem za to, że istnieją 2 grupy kobiet. 1 grupa to te atrakcyjne, ładne, zadbane, po prostu mające fajny "tyłek" oraz 2 grupa kobiet - taka, która może nie istnieć dla mężczyzn. Dla tej pierwszej grupy to mężczyźni zrobią wszystko bez większego wahania a dla tej drugiej to tyle ile trzeba czasem....
Ja słyszałem za to, że istnieją 2 grupy kobiet. 1 grupa to te atrakcyjne, ładne, zadbane, po prostu mające fajny "tyłek" oraz 2 grupa kobiet - taka, która może nie istnieć dla mężczyzn. Dla tej pierwszej grupy to mężczyźni zrobią wszystko bez większego wahania a dla tej drugiej to tyle ile trzeba czasem....
Kobiet? Raczej w ogóle ludzi.
Rampampam.
Niekoniecznie wszystkich, bo nawet najbrzydszy i nieciekawy facet ma swoje ego i uważa się, za kogoś wyjątkowego. Kogoś z grupy pierwszej.
Dlatego powodzenie mają atrakcyjne kobiety i one są królowymi, z setkami maili, zainteresowaniami, a cała reszta nie ma za wiele.
Smutne to, ale tak jest.
19 2016-04-11 20:28:08 Ostatnio edytowany przez rampampam (2016-04-11 20:29:36)
Rampampam.
Niekoniecznie wszystkich, bo nawet najbrzydszy i nieciekawy facet ma swoje ego i uważa się, za kogoś wyjątkowego. Kogoś z grupy pierwszej.
Dlatego powodzenie mają atrakcyjne kobiety i one są królowymi, z setkami maili, zainteresowaniami, a cała reszta nie ma za wiele.
Smutne to, ale tak jest.
Cóż, moim zdaniem absolutnie tak nie jest. Ego posiada każdy, bez względu na płeć. Nie należy tego mylić z przerostem poczucia własnej wartości. A to, że ktoś się uważa za innego niż jest moim zdaniem ujmuje mu atrakcyjności, a nie dodaje, bo osoby z tzw przerostem formy nad treścią nie sa postrzegane jako atrakcyjne. Mówimy tu o pewnym naturalnym wdzięku, który z obiektywną atrakcyjnością fizyczną bądź dużym tyłkiem w zasadzie nic wspólnego nie ma.
Inna sprawa, że brak autokrytycyzmu ludzi (a w tym mężczyzn) jest niestety, wyznacznikiem naszych czasów... Cóż, ile procent cukru w cukrze? - chciałoby się zapytać
Remi napisał/a:Rampampam.
Niekoniecznie wszystkich, bo nawet najbrzydszy i nieciekawy facet ma swoje ego i uważa się, za kogoś wyjątkowego. Kogoś z grupy pierwszej.
Dlatego powodzenie mają atrakcyjne kobiety i one są królowymi, z setkami maili, zainteresowaniami, a cała reszta nie ma za wiele.
Smutne to, ale tak jest.Cóż, moim zdaniem absolutnie tak nie jest. Ego posiada każdy, bez względu na płeć. Nie należy tego mylić z przerostem poczucia własnej wartości. A to, że ktoś się uważa za innego niż jest moim zdaniem ujmuje mu atrakcyjności, a nie dodaje, bo osoby z tzw przerostem formy nad treścią nie sa postrzegane jako atrakcyjne. Mówimy tu o pewnym naturalnym wdzięku, który z obiektywną atrakcyjnością fizyczną bądź dużym tyłkiem w zasadzie nic wspólnego nie ma.
Inna sprawa, że brak autokrytycyzmu ludzi (a w tym mężczyzn) jest niestety, wyznacznikiem naszych czasów... Cóż, ile procent cukru w cukrze? - chciałoby się zapytać
Wiesz,ale tak na prawdę cała ocena atrakcyjności jest mocno subiektywna.
Bo np.jest pełno facetów z wręcz z arogancką pewnością siebie i moim zdaniem,to jest właśnie przerost formy nad treścią,bo nijak się to ma do rzeczywistości,a własnie oni sa uznawani przez wiele kobiet za atrakcyjnych,ale... no właśnie,nie przez wszystkie.
"To smutne, że głupcy są tak pewni siebie, a ludzie mądrzy tak pełni wątpliwości. "
Bertrand Russell.
rampampam napisał/a:Remi napisał/a:Rampampam.
Niekoniecznie wszystkich, bo nawet najbrzydszy i nieciekawy facet ma swoje ego i uważa się, za kogoś wyjątkowego. Kogoś z grupy pierwszej.
Dlatego powodzenie mają atrakcyjne kobiety i one są królowymi, z setkami maili, zainteresowaniami, a cała reszta nie ma za wiele.
Smutne to, ale tak jest.Cóż, moim zdaniem absolutnie tak nie jest. Ego posiada każdy, bez względu na płeć. Nie należy tego mylić z przerostem poczucia własnej wartości. A to, że ktoś się uważa za innego niż jest moim zdaniem ujmuje mu atrakcyjności, a nie dodaje, bo osoby z tzw przerostem formy nad treścią nie sa postrzegane jako atrakcyjne. Mówimy tu o pewnym naturalnym wdzięku, który z obiektywną atrakcyjnością fizyczną bądź dużym tyłkiem w zasadzie nic wspólnego nie ma.
Inna sprawa, że brak autokrytycyzmu ludzi (a w tym mężczyzn) jest niestety, wyznacznikiem naszych czasów... Cóż, ile procent cukru w cukrze? - chciałoby się zapytaćWiesz,ale tak na prawdę cała ocena atrakcyjności jest mocno subiektywna.
Bo np.jest pełno facetów z wręcz z arogancką pewnością siebie i moim zdaniem,to jest właśnie przerost formy nad treścią,bo nijak się to ma do rzeczywistości,a własnie oni sa uznawani przez wiele kobiet za atrakcyjnych,ale... no właśnie,nie przez wszystkie."To smutne, że głupcy są tak pewni siebie, a ludzie mądrzy tak pełni wątpliwości. "
Bertrand Russell.
Tak sobie poczytuję.
Rampampam, mylisz się, moim zdaniem.
Ego, owo freudowsko-jungowskie "Ja" to właśnie poczucie własnej wartości.
Uzasadnione przy przeroście (czyli nieuzasadnione), czy nie, ale jednak.
Jednym słowem, synonimy tego samego określenia.
Natomiast, to coś, to zbiór wszelkich czynników. Od obiektywnie postrzeganej atrakcyjności, po doświadczenie, które każe unikać pewnych zachowań, a skupić się na tych, które wywoływały zainteresowanie, choć ginęły one dotąd w ogólnym postrzeganiu osoby.
Jedni, już na starcie przyciągają uwagę. Na niedługo przeważnie, ale jednak.
Inni muszą doświadczyć wielu porażek, by nauczyć się, jak się w końcu skutecznie zaprezentować.
22 2016-04-12 11:25:06 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-04-12 11:32:14)
A ja się częściowo z rampampam zgodzę, choć ewidentnie ją poniosło przez szowinistyczną generalizację Remi'ego, z którym to poniesieniem także solidaryzuję
Tak jak napisałeś, na starcie atrakcyjni fizycznie rzeczywiście zyskują, ale nie oceniamy tu chyba tych "5 minut", a stan permanentny. Więc niestety, choćby i najprzystojniejszy, ale tępawy, narcyzowaty bufon u kobiety inteligentnej nie miałby szans. No chyba ze że potrzebna jej tylko ozdoba, a emocjonalne i intelektualnie zaspokajalby ją inny mężczyzna. Ale że haremy u nas, niestety, zabronione, to wygra pan 3 w jednym, a nie Ken. Odwrotnie pewnie ma się rzecz z tymi mniej inteligentnymi, a więc i mniej wymagającymi kobietkami. I analogicznie jest chyba u mężczyzn?
Atrakcyjność jest, moim zdaniem, głównie w głowie. Moja własna wysoka samoocena ( nie mylić z przerostem) ma wpływ na mój sposób bycia, wygląd, usposobienie, a więc i na odbiór przez innych ludzi. Warto zadbać o fizyczność, ale darów natury nie przeskoczymy. Resztę trzeba nadrobić zajefajną osobowością.
Jak widać po ulicach i znajomych "i potworna potwora znajduje swojego amatora", więc nie wiem... Moze to wszystko dzieło przypadku...
A ja się częściowo z rampampam zgodzę, choć ewidentnie ją poniosło przez szowinistyczną generalizację Remi'ego, z którym to poniesieniem także solidaryzuję
Tak jak napisałeś, na starcie atrakcyjni fizycznie rzeczywiście zyskują, ale nie oceniamy tu chyba tych "5 minut", a stan permanentny. Więc niestety, choćby i najprzystojniejszy, ale tępawy, narcyzowaty bufon u kobiety inteligentnej nie miałby szans. No chyba ze że potrzebna jej tylko ozdoba, a emocjonalne i intelektualnie zaspokajalby ją inny mężczyzna. Ale że haremy u nas, niestety, zabronione, to wygra pan 3 w jednym, a nie Ken. Odwrotnie pewnie ma się rzecz z tymi mniej inteligentnymi, a więc i mniej wymagającymi kobietkami. I analogicznie jest chyba u mężczyzn?
Atrakcyjność jest, moim zdaniem, głównie w głowie. Moja własna wysoka samoocena ( nie mylić z przerostem) ma wpływ na mój sposób bycia, wygląd, usposobienie, a więc i na odbiór przez innych ludzi. Warto zadbać o fizyczność, ale darów natury nie przeskoczymy. Resztę trzeba nadrobić zajefajną osobowością.
Jak widać po ulicach i znajomych "i potworna potwora znajduje swojego amatora", więc nie wiem... Moze to wszystko dzieło przypadku...
Tak, Gagatko.
Mówimy tym samym głosem, choć innymi słowami.
Dlatego też napisałem, że kobiety dają sią niekiedy zwabić atrakcyjną powierzchownością, ale z czasem weryfikują postrzeganie osobnika płci przeciwnej. Właśnie z tych względów, o których wspomniałaś.
Jednym zajmuje to jedną noc. Innym wiele nocy. Nieprzespanych, ale częstokroć nie z powodu fikołków, niestety.
...niestety...
Gdyby atrakcyjność fizyczna była wprost proporcjonalna do jakości "fikołków " nieprzespane noce miałyby większy sens. Niestety często bywa wręcz przeciwnie
25 2016-04-12 13:05:13 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-04-12 13:07:37)
kiedyś wydawało mi się że "to coś" to głos
ileś tam lat temu, miałem możliwość zweryfikować, przez kilka lat pracy, każdego dnia, po kilka naście głosów
w zasadzie przez kilka lat chyba nie rozmawiałem z ta samą osobą
ciekawe są skojarzenia oparte tylko na podstawie głosu, kto siedzi po drugiej stronie
dziś skłaniam się ku wypowiedzi Beyondblackie
wsparte obserwacją
wydaje mi się że jest coś w oczach, nie mylić z "kurwikami"
jakoś wierze że "oczy oknem duszy"
kiedyś wydawało mi się że "to coś" to głos
ileś tam lat temu, miałem możliwość zweryfikować, przez kilka lat pracy, każdego dnia, po kilka naście głosów
w zasadzie przez kilka lat chyba nie rozmawiałem z ta samą osobąciekawe są skojarzenia oparte tylko na podstawie głosu, kto siedzi po drugiej stronie
dziś skłaniam się ku wypowiedzi Beyondblackie
wsparte obserwacją
wydaje mi się że jest coś w oczach, nie mylić z "kurwikami"
jakoś wierze że "oczy oknem duszy"
Wiele rzeczy składa się na "to coś",w tym głos,u faceta najlepiej jeśli jest jak najniższy.
27 2016-04-12 13:38:31 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-04-12 13:58:27)
Amethis napisał/a:kiedyś wydawało mi się że "to coś" to głos
ileś tam lat temu, miałem możliwość zweryfikować, przez kilka lat pracy, każdego dnia, po kilka naście głosów
w zasadzie przez kilka lat chyba nie rozmawiałem z ta samą osobąciekawe są skojarzenia oparte tylko na podstawie głosu, kto siedzi po drugiej stronie
dziś skłaniam się ku wypowiedzi Beyondblackie
wsparte obserwacją
wydaje mi się że jest coś w oczach, nie mylić z "kurwikami"
jakoś wierze że "oczy oknem duszy"
Wiele rzeczy składa się na "to coś",w tym głos,u faceta najlepiej jeśli jest jak najniższy.
Zgadzam się z Adiaphora. "To cos" wystepuje u osob niekoniecznie pięknych, ale pozbawionych kompleksow, otwartych, umiejących z każdym pogadać, nie traktujących się zbyt poważnie.
kwestia co na kogo "działa", pewnie w jakieś ramy to można zebrać,
to coś w indywidualności bym zamknął,
teraz łatwo jest zabawić się w takie CTRL+C, CTRL+V życiowe,
a "to coś" w moim pojmowaniu
to bardziej bycie sobą, niż zwracanie uwagi jaką kolwiek formą "krzyku"
jedni to coś widza w tak zwanej "masówce" inni nazwę to w "rękodziele"
Wiele rzeczy składa się na "to coś",w tym głos,u faceta najlepiej jeśli jest jak najniższy.
Pewnie tak, ale czasami głos, niski, groźny totalnie nie pasuje do ogólnej postawy człowieka i jest wtedy niewiarygodny/sztuczny. Dlatego warto obserwować ogólne zachowanie osoby. Wzrok, ruchy warg, mimikę twarzy, mimowolne ruchy ciała. Wtedy stosunkowo łatwo można poznać osobę normalną, ale pewną siebie, otwartą na ludzi i dla ludzi, a cwaniaczka tylko grającego osobę twardą i pewną siebie. Nie raz i nie dwa spotkałem się z takim cwaniakiem, który odwracał wzrok gdy mu się patrzyło w oczy, robił dziwne ruchy rękami, zaczynały drżeć mu wargi. Dlatego masz rację. Wiele rzeczy się na to składa, czasami pojedyncze mogą być tylko ułudą, wykreowane sztucznie. A nie da się całkowicie grać kogoś innego i to przez cały czas. Detale nas zdradzają.
Tak samo jest z kobietami. Są kobiety ładne, jak z obrazka, które nas jednak nie kręcą. Przyznajemy. No fakt, jest ładna. Ale nic poza tym. A jest obok kobieta przeciętna w porównaniu do tej pięknej, a kręci nas cholernie. Więc jest gdzieś to coś. I każdy może to coś mieć. Tylko dla każdego to coś będzie czym innym.
theonlyone napisał/a:rampampam napisał/a:Cóż, moim zdaniem absolutnie tak nie jest. Ego posiada każdy, bez względu na płeć. Nie należy tego mylić z przerostem poczucia własnej wartości. A to, że ktoś się uważa za innego niż jest moim zdaniem ujmuje mu atrakcyjności, a nie dodaje, bo osoby z tzw przerostem formy nad treścią nie sa postrzegane jako atrakcyjne. Mówimy tu o pewnym naturalnym wdzięku, który z obiektywną atrakcyjnością fizyczną bądź dużym tyłkiem w zasadzie nic wspólnego nie ma.
Inna sprawa, że brak autokrytycyzmu ludzi (a w tym mężczyzn) jest niestety, wyznacznikiem naszych czasów... Cóż, ile procent cukru w cukrze? - chciałoby się zapytaćWiesz,ale tak na prawdę cała ocena atrakcyjności jest mocno subiektywna.
Bo np.jest pełno facetów z wręcz z arogancką pewnością siebie i moim zdaniem,to jest właśnie przerost formy nad treścią,bo nijak się to ma do rzeczywistości,a własnie oni sa uznawani przez wiele kobiet za atrakcyjnych,ale... no właśnie,nie przez wszystkie."To smutne, że głupcy są tak pewni siebie, a ludzie mądrzy tak pełni wątpliwości. "
Bertrand Russell.Tak sobie poczytuję.
Rampampam, mylisz się, moim zdaniem.
Ego, owo freudowsko-jungowskie "Ja" to właśnie poczucie własnej wartości.
Uzasadnione przy przeroście (czyli nieuzasadnione), czy nie, ale jednak.
Jednym słowem, synonimy tego samego określenia.
Natomiast, to coś, to zbiór wszelkich czynników. Od obiektywnie postrzeganej atrakcyjności, po doświadczenie, które każe unikać pewnych zachowań, a skupić się na tych, które wywoływały zainteresowanie, choć ginęły one dotąd w ogólnym postrzeganiu osoby.
Jedni, już na starcie przyciągają uwagę. Na niedługo przeważnie, ale jednak.
Inni muszą doświadczyć wielu porażek, by nauczyć się, jak się w końcu skutecznie zaprezentować.
I Freud, I Jung, chyba nie bardzo by byli zadowoleni z takiego pojmowania sprawy
Ale to jest właśnie najpiękniejsze we wszelakiej dyskusji: iż możemy się ze sobą nie zgadzać
W myśl wszystkiego, co powyżej, i parafrazując odrobinkę Martainna: diabeł tkwi w detalach...
W myśl wszystkiego, co powyżej, i parafrazując odrobinkę Martainna: diabeł tkwi w detalach...
Ba!
Ostatnio zdarza mi się oglądać w tv program w niedzielne popołudnie, gdzie jedna pani (szczupła) uczy inne panie (nie szczupłe), co i jak mają ze sobą zrobić, żeby stać się ładniejszymi. Efektem jest pewna metamorfoza. Widział ktoś? Czy takie pomysły uważacie za trafione? Czy bohaterki nabywają skutkiem takiej metamorfozy choć odrobinkę nowego "tego czegoś" ?
Jeśli ktoś nie czuje się dobrze z samym sobą i nie potrafi znaleźć samego siebie to takie pomysły mogą mu zdecydowanie pomóc. Mi pomogły. A raczej pomogła mi w tym moja żona. Moja metamorfoza była dość duża.
rampampam napisał/a:Remi napisał/a:Rampampam.
Niekoniecznie wszystkich, bo nawet najbrzydszy i nieciekawy facet ma swoje ego i uważa się, za kogoś wyjątkowego. Kogoś z grupy pierwszej.
Dlatego powodzenie mają atrakcyjne kobiety i one są królowymi, z setkami maili, zainteresowaniami, a cała reszta nie ma za wiele.
Smutne to, ale tak jest.Cóż, moim zdaniem absolutnie tak nie jest. Ego posiada każdy, bez względu na płeć. Nie należy tego mylić z przerostem poczucia własnej wartości. A to, że ktoś się uważa za innego niż jest moim zdaniem ujmuje mu atrakcyjności, a nie dodaje, bo osoby z tzw przerostem formy nad treścią nie sa postrzegane jako atrakcyjne. Mówimy tu o pewnym naturalnym wdzięku, który z obiektywną atrakcyjnością fizyczną bądź dużym tyłkiem w zasadzie nic wspólnego nie ma.
Inna sprawa, że brak autokrytycyzmu ludzi (a w tym mężczyzn) jest niestety, wyznacznikiem naszych czasów... Cóż, ile procent cukru w cukrze? - chciałoby się zapytaćWiesz,ale tak na prawdę cała ocena atrakcyjności jest mocno subiektywna.
Bo np.jest pełno facetów z wręcz z arogancką pewnością siebie i moim zdaniem,to jest właśnie przerost formy nad treścią,bo nijak się to ma do rzeczywistości,a własnie oni sa uznawani przez wiele kobiet za atrakcyjnych,ale... no właśnie,nie przez wszystkie."To smutne, że głupcy są tak pewni siebie, a ludzie mądrzy tak pełni wątpliwości. "
Bertrand Russell.
Oczywiście, że jest subiektywna.
Tu możemy zresztą mówić jedynie o pewnych zjawiskach, pewnych tendencjach, mniej lub bardziej powszechnych.
Prawdy absolutnej zapewne nie namierzymy... może dlatego, że takowej brak
Ostatnio zdarza mi się oglądać w tv program w niedzielne popołudnie, gdzie jedna pani (szczupła) uczy inne panie (nie szczupłe), co i jak mają ze sobą zrobić, żeby stać się ładniejszymi. Efektem jest pewna metamorfoza. Widział ktoś? Czy takie pomysły uważacie za trafione? Czy bohaterki nabywają skutkiem takiej metamorfozy choć odrobinkę nowego "tego czegoś" ?
Popadłam w uzależnienie od takich programów Oprócz wyżej wspomnianego, oglądam także na BBC lifestyle i na TLC.
Nie każda stylizacja przypada mi do gustu, ale efekt końcowy w większości osób jest jednak świetny i zaskakująco pozytywny, więc myślę że poddanie się takiej metamorfozie pomaga uwierzyć w siebie i nabrać pewności, samozadowolenia i wiary we własne możliwości. Niekoniecznie biorąc w nim udział, oglądanie i umiejętne korzystanie ze wskazówek też może być korzystne.
rampampam napisał/a:Ostatnio zdarza mi się oglądać w tv program w niedzielne popołudnie, gdzie jedna pani (szczupła) uczy inne panie (nie szczupłe), co i jak mają ze sobą zrobić, żeby stać się ładniejszymi. Efektem jest pewna metamorfoza. Widział ktoś? Czy takie pomysły uważacie za trafione? Czy bohaterki nabywają skutkiem takiej metamorfozy choć odrobinkę nowego "tego czegoś" ?
Popadłam w uzależnienie od takich programów
Oprócz wyżej wspomnianego, oglądam także na BBC lifestyle i na TLC.
Nie każda stylizacja przypada mi do gustu, ale efekt końcowy w większości osób jest jednak świetny i zaskakująco pozytywny, więc myślę że poddanie się takiej metamorfozie pomaga uwierzyć w siebie i nabrać pewności, samozadowolenia i wiary we własne możliwości. Niekoniecznie biorąc w nim udział, oglądanie i umiejętne korzystanie ze wskazówek też może być korzystne.
Ja się na razie przyglądam, nie masz jeszcze w zasadzie konkretnego zdania na ten temat. Bądź co bądź może trochę bym się obawiała takiej całkowitej ufności w czyjś gust...?
Jasne że nie, bo trzeba się w tym czuć sobą, a nie przebierańcem. Ale...z kilku szarych myszek seksapil wydobyła, czasem choćby inna fryzura i makijaż, niby niewiele, a jaka różnica. Czyli może warto
Z tego punktu widzenia na pewno. A ciekawe, czy one później też będą potrafiły ogarnąć się tak, jak to z nimi w programie zrobiły specjalistki? Bo ja np. miałabym z tym problem... I już bym potem taka śliczna nie była
39 2016-04-14 11:27:07 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-04-14 11:27:54)
Gdybyś raz przekonała się, że możesz się wylaszczyć i jak to działa na mężczyzn, raczej nie pozwoliłabys sobie już ma bycie Kopciuszkiem
Jeśli jednak nie...trudno, miło by było mieć choć wspomnienie takiej fajnej zabawy i bycia jednodniową seksbombą
Jak komuś styl podpasuje to naprawdę niewiele trzeba robić żeby zmiana była ogromna. Wiem po sobie zresztą. Podoba mi się obecny ja, ten stary mi się nie podoba. A w sumie bez większego wysiłku wszystko przyszło.
Właśnie. Widocznie czasem nie potrafimy dostrzec swego uroku i możliwości, a ktoś inny nie ma z tym problemu. Może czasem warto uwierzyć, że ten inny gust bywa dla nas lepszy niż nasz.
Gdybyś raz przekonała się, że możesz się wylaszczyć i jak to działa na mężczyzn, raczej nie pozwoliłabys sobie już ma bycie Kopciuszkiem
Jeśli jednak nie...trudno, miło by było mieć choć wspomnienie takiej fajnej zabawy i bycia jednodniową seksbombą
Szalenie mi się podoba pomysł na "jednodniową seksbombę"
A może właśnie znaleźliśmy receptę na "to coś"? Może, aby je nabyć, należy najpierw zdobyć własny styl???
Własny styl jest najniezbędniejszy. Tak jak świetny charakter. Ładnie podrasować, opakować i umiejętnie podać... I voila: sukces murowany
Czyli nie ma się co poddawać, stylu trza nadal szukać hehe
Bardzo możliwe. Ktoś może zabijać swoje coś stylem który do niego nie pasuje/nie lubi. Stąd właśnie przykłady ładnych, zadbanych i seksownych kobiet którymi nikt się nie interesuje. Bo ludzie wyczuwają, że to poza, ułuda, nie jej styl i nie ona.
Bardzo możliwe. Ktoś może zabijać swoje coś stylem który do niego nie pasuje/nie lubi. Stąd właśnie przykłady ładnych, zadbanych i seksownych kobiet którymi nikt się nie interesuje. Bo ludzie wyczuwają, że to poza, ułuda, nie jej styl i nie ona.
Tak, to też obserwuję. To nie jest kwestia obiektywnej atrakcyjności, czy jej braku. Czyż o osobie otyłej czy np na wózku, nie można powiedzieć, że jest zadbana? Można. Więc nie w tym rzecz, żeby tu stawiać znak równości: że fleja z ciebie, więc nie masz "tego czegoś"... Chyba "to coś" mają osoby, u których i w których wszystko do wszystkiego dobrze pasuje
48 2016-04-14 12:40:30 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-04-14 12:41:22)
Może jak pasuje i w nim, i jemu. Pozytywne nastawienie. Do siebie, do życia, ludzi.
Mnie najbardziej pociąga w ludziach otwartość i serdeczność. Może być też człowiek spokojny, wycofany, ale przyjazny. Nie przepadam natomiast na egotykami i pesymistami.
Bywa, że z niektórymi obcymi ludźmi czujemy się i rozmawiamy luźno i miło, a z innymi kontakt jest wymuszony i nie zależy nam na pogłębianiu. "To coś " musi być, ale może faktycznie każdemu z nas co innego się podoba.
Chemia, chemia, chemia....
Jak dla mnie to te "feromony" pociaga nas to co inne zazwyczaj.Kazdy czlowiek jest inny,sa rozne gusta to co jednemu podoba sie drugiemu nie.
Wlasnie wczoraj czytalem temat"dlaczego facet przystojny,bogaty wybral zwykla kobiete nic specjalnego" ...
I nie tylko ludzie atrakcyjni tworza zwiazki.
51 2016-04-14 21:09:36 Ostatnio edytowany przez Sztuczny sposób bycia... (2016-04-14 21:33:47)
Tak samo jest z kobietami. Są kobiety ładne, jak z obrazka, które nas jednak nie kręcą. Przyznajemy. No fakt, jest ładna. Ale nic poza tym. A jest obok kobieta przeciętna w porównaniu do tej pięknej, a kręci nas cholernie. Więc jest gdzieś to coś. I każdy może to coś mieć. Tylko dla każdego to coś będzie czym innym.
Zgadzam sie z tym jak najbardziej.A i tak kazda ladna twarz zbrzydnie.Czlowieka wyglad caly czas sie zmienia...
Jeśli jednak nie...trudno, miło by było mieć choć wspomnienie takiej fajnej zabawy i bycia jednodniową seksbombą wink
Seksbomba wcale nie musi byc piekna,doskonala
Seksbomba jest atrakcyjna,ale nie musi byc piekna.
Ja słyszałem za to, że istnieją 2 grupy kobiet. 1 grupa to te atrakcyjne, ładne, zadbane, po prostu mające fajny "tyłek" oraz 2 grupa kobiet - taka, która może nie istnieć dla mężczyzn. Dla tej pierwszej grupy to mężczyźni zrobią wszystko bez większego wahania a dla tej drugiej to tyle ile trzeba czasem....
Takie to strasznie ograniczone,niedojrzale.Moze chlopcy tak postepuja,ale nie dojrzaly mezczyzna Sa rowniez faceci ktorzy bardzo boja sie opini innych,co inni powiedza o jego partnerce,czy ona sie spodoba i to widac po takim facecie,strasznie zakompleksiony musi byc,niedojrzaly.A co on bidny zrobi jak kobieta zbrzydnie a kazda/kazdego to czeka,