Witajcie,
tak, jestem tu nowy, ale gdzieś trzeba popełnić ten pierwszy post. Przeczytałem kilka tematów na tym forum i kurczę, nie potrafi dojść do mnie to, że tyle tu samotnych kobiet szukających przyjaciół/miłości/rozmowy, a ja sam żadnej wartościowej nie potrafię znaleźć.
Jestem już sam od czterech lat (mam lat 30). Po rozstaniu z moją poprzednią partnerką długo nie mogłem się pozbierać, ale po pewnym czasie znów zapragnąłem kochać i być kochanym. "Wyjdź do ludzi", "poznaj kogoś" - mówili wszyscy. Mimo mojej natury introwertyka wychodziłem, zagadywałem, próbowałem. I w swoim nieszczęściu zawsze trafiałem jak kulą w płot. Nigdy te kobiety nie były mną zainteresowane "lubię cię i to wszystko" - mówiły. Znów mam dość. Wstaję do pracy - wokół mnie pusto. Wracać też nie mam do kogo. Bywają dni, że po pracy aż do kolejnego ranka nawet nie otworzę do nikogo ust. To jeszcze bardziej sprawia, że staję się małomówny i skryty, a nie chcę taki być! Próbowałem nawet korzystać z portali randkowych, ale albo źle szukałem, albo nie znalazłem osoby, z którą mógłbym nawiązać realny kontakt. Z racji tego, że stronię od imprez masowych, też nie mam szans nawet na zagadanie, a grono moich przyjaciół jest raczej starsze niż młodsze, więc sami wiecie, jak jest. I co z tego, że mówią mi "to niemożliwe, że nikogo nie masz", "jakim cudem ktoś taki jak ty, nie ma dziewczyny"? To nie wlewa otuchy w moje serce, wręcz przeciwnie. Dodatkowym minusem jest chyba też to, że u dziewczyn w wieku np. 21-24 mam małe szanse, bo lat mam 30, a te 25-30 też raczej nie zwracają na mnie uwagi, bo nie wyglądam na swój wiek, raczej na 23-24 lata. Nie wiem, co mam robić. I wcale nie celuję w tzw. powszechny ideał piękna. Oczywiście, robię wszystko, by zainteresować sobą dziewczyny, które mnie się podobają i są zadbane, ale w drugą stronę to nie działa.
Marzyć to ja sobie mogę, ale wiem, że gdzieś tam jest ta osoba pisana dla mnie, lecz też jest introwertyczką i pewnie siedzi w domu jak ja, zastanawiając się, dlaczego nikogo przy niej nie ma.