Witam Wszystkich.
Zacznę od krótkiego wstępu, aby lepiej przedstawić sytuację. Swoją byłą dziewczynę poznałem przez internet, a dokładniej przez grę, zupełnie przypadkowo. Graliśmy razem często. W końcu wymieniliśmy się kontaktami, zdjęciami. Spodobaliśmy się sobie. Niestety dzieliły nas kilometry ... Widywaliśmy się dość rzadko, ponieważ każde takie spotkanie wymagało uzbierania sporej kwoty pieniędzy (tj. hotel, jedzenie, podróż + inne wydatki) lub ja nie mogłem wziąć wolnego w pracy. Kiedy ją poznałem miała 17 lat, ja miałem 19. Byliśmy swoimi pierwszymi miłościami. Bardzo się kochaliśmy i odliczaliśmy dni do kolejnych spotkań. Chcieliśmy spróbować zamieszkać razem jak skończy szkołę. Ufałem jej bezgranicznie, choć jestem bardzo nie ufną osobą. Minęły 4 lata, bez jakiś większych problemów, których byśmy nie pokonali, ALE przez ten czas kiedy się nie widywaliśmy moje uczucie zaczęło przygasać i to bardzo. Z dnia na dzień było mi co raz ciężej kochać ją na odległość... ona o niczym nie wiedziała.
Pewnego dnia przyjechał do mnie kolega z mojej poprzedniej pracy, ze swoim kolegą Darkiem. Darek zaproponował mi pracę, na wyjeździe, 80 km od jej domu. Nie podał mi konkretnych informacji o wymiarze pracy, ponieważ sam ich nie znał. Wyjazd miał być następnego dnia, a ja musiałem dać odpowiedź od razu. Pierwszą moją myślą było to, że będę bliżej niej i w weekendy będziemy mogli się spotykać, bo 80km to nie 350km. Po krótkim namyśleniu, zgodziłem się. Przed przyjazdem Darka mieliśmy już zaplanowane kolejne spotkanie z moją byłą. Wyjechałem do pracy. Okazało się, że nie będzie tak kolorowo jak to sobie wyobraziłem. Stan 6 pracowników musiał być 7 dni w tygodniu, więc ciągła praca bez dnia przerwy. Ogólnie było dobrze, bo praca nie była ciężka, ale nie było tych wolnych weekend-ów. Zapoznaliśmy się tam z miejscowymi i zaczęły się codzienne "libacje alkoholowe", które były spowodowane tym, iż nasz "hotel" znajdował się na wsi. Nie było gdzie wyjść, a w hotelu nie było nic... ani telewizora ani radia no po prostu nic co mogłoby w jakiś sposób umilić spędzany czas. Ja ogólnie nie piję alkoholu, ale tam był to jedyny dosłowny zabijacz czasu. Przez to picie pisaliśmy z nią rzadziej, ja też nie miałem tam zasięgu. Zaczęło się psuć między nami, pokłóciliśmy się tak bardzo, że się rozstaliśmy.
Na początku przyjazdu prócz miejscowych chłopaków poznałem też pewną dziewczynę. Spodobała mi się bardzo i to nie tylko fizycznie. Po rozstaniu z moja ex, ta dziewczyna była dla mnie jak lekarstwo na to wszystko. Zawróciła mi w głowie. Chyba się zakochałem. Spotykaliśmy się, spacerowaliśmy, przestałem pić, było cudownie. To było coś tak cudownego czego nigdy nie doświadczyłem z moją byłą, ponieważ poznaliśmy się przez internet. Ta nieśmiałość, pierwsze spotkania, pierwszy pocałunek i wiele więcej. Obecnie jestem z tą dziewczyną pół roku. Moja była płakała i do dziś płaczę, prosiła, żebym wrócił, ale ja byłem zauroczony obecną dziewczyną. Przez ten cały czas moje serce nie może zapomnieć o P. mojej pierwszej miłości, która tak bardzo zraniłem. Ona cały czas czeka na mnie. Kilka dni temu z nią rozmawiałem, powiedziała mi to wszystko. Ja jak pomyślę o tym, że zamiast naprawić związek poszedłem szukać innej to ... nie mogę sobie z tym poradzić. Teraz jest już chyba za późno? Często myślę o P. Jak dziś zobaczyłem na profilu w necie, że ma ustawionego innego chłopaka w parze to, aż mnie serce zabolało - dosłownie. Nie wiem czemu tak się dzieje... Sam jej kiedyś mówiłem, żeby znalazła innego, a ona mówiła, że nie wie czy pokocha kogoś jeszcze. Wiem, że z nim będzie po to żeby zapomnieć o mnie. Czy pozwolić jej spróbować ułożyć życie z kimś innym? Czy spróbować naprawić wszystko, tylko co wtedy z obecną dziewczyną? Z nią też się związałem emocjonalnie, ale nie tak jak z P. Cały czas mi się wydawało, że kocham obecną dziewczynę, ale dlaczego boli mnie serce jak pomyślę, że P. będzie z kimś innym? Nie wiem co mam dalej robić...
Musiałem gdzieś to "wyrzucić" z siebie, bo już nie mogę z tym wytrzymać. Z góry przepraszam za wszystkie błędy i dziękuję za przeczytanie tego wszystkiego. Pozdrawiam.